• Nie Znaleziono Wyników

C ykl pow ieści historycznych, którem u Sienkiew icz zaw dzięcza sw oje m iejsce w dziejach narodow ej literatury oparty je st w znacznej m ierze na niepisanej konw encji kom unikacyjnej: w technice pisarskiej tw órcy Trylogii tkwi im m anentne przekonanie o w spólnocie kodu kulturow ego, dzięki któ­

remu nie m a potrzeby inform ow ać czytelnika o spraw ach mu skądinąd zna­

nych. Rezygnuje więc Sienkiew icz z wielu w iadom ości w jeg o ocenie re- dundantnych, bo oczyw istych dla odbiorcy, chociaż - paradoksalnie - nie zaw sze dla niego w pełni zrozum iałych. G eneza i tradycja w ielu zw yczajów , które pisarz jakby m im ochodem czyni przedm iotem lub choćby tłem kon­

struowanej przez siebie fabuły wcale nie je st oczyw ista dla w spółczesnego czytelnika. N ie była też absolutnie jasn a dla adresata dziew iętnastow ieczne­

go. U ściślając ten problem m oże w arto podkreślić, że dla w spółczesnych Sienkiew iczow i krąg poruszanych przez niego problem ów nie był obcy, ale też w cale nie był doskonale znany. D ow odem na to są choćby długie dysku­

sje nad praw dziw ością jeg o historycznych wizji. Z nam ienne, że na ogół nie kw estionow ano jeg o kom petencji w zakresie odtw arzania zw yczajów i oby­

czajów. A le też i naukow a refleksja nad tą skom plikow aną m aterią dopiero się rodziła.

Są w cyklu pow ieści „ku pokrzepieniu serc” , podobnie zresztą jak i in­

nych utw orach Sienkiew icza znam ienne m otyw y budow ane w okół kulturo­

wego obow iązku w zajem ności. Poczynając od pozornie oczyw istego w spar­

c ia „ s w o ic h ” w b itw a c h i p o ty c z k a c h , p rz e z w y n a g r a d z a n ie z a s łu g i odw zajem nienie usług aż po skom plikow any system opieki nad m łodszym i

i starszym i - mam y w tych utw orach jakby m im ow olną ilustrację niezw ykle w ażnego dla naszej tradycji kulturow ej zjaw iska. Jest nim silnie moralnie m otyw ow ana konieczność utrzym yw ania system u wzajem nej pom ocy i w za­

jem n eg o w sparcia. K ultura rozw ijająca się w sytuacji perm anentnego zagro­

żenia, zm uszona do nieustannej w alki o zew nętrzne bezpieczeństw o i gw a­

rancje sw obodnego, sam odzielnego rozw oju w ypracow ała w łaściw ą sobie konw encję w zajem ności, tw orzącą bardzo interesujący system bezpieczeń­

stw a w ew nętrznego - i traktując go z jednej strony ja k o niew artą wzmianki oczyw istość, z drugiej natom iast dbając o sform alizow ane, praw ne gw aran­

cje obustronnych św iadczeń. Śladom tego zjaw iska w tw órczości H enryka S ienkiew icza w ypadałoby pośw ięcić odrębną m onografię. N a początek może jed n ak w arto zrekonstruow ać sam system funkcjonow ania zasady do ut des, w skazując jednocześnie, że determ inuje ona zachow ania, postaw y i wybory wielu sienkiew iczow skich bohaterów. Należy więc w spom nieć - tytułem przy­

kładu, bez pretensji do w yczerpania tem atu - o wzajem nej w ym ianie życia za życie (Skrzetuski - C hm ielnicki), opieki za lojalną służbę (Skrzetuski - R zędzian, Km icic - K iem licze, król Jan K azim ierz - Km icic), o kurateli nad sierotam i po zasłużonych w ojow nikach oraz nad sam otnym i kobietam i (A nu­

sia B orzobohata, H elena K urcew iczów na, B aśka i K rzysia pozostające pod pieczą pani M akow ieckiej), o poczuciu obow iązku w obec przyjaciół „w po­

trzebie” , o gościnności i dobroczynności ja k o cnotach i jak o form ach naw ią­

zyw ania zobow iązań etc. Funkcjonow anie zasady d o ut d e s w polskiej kultu­

rze szlacheckiej m ożna by bez trudu odtw orzyć na podstaw ie bogactw a przykładów czerpanych z sienkiew iczow skich pow ieści.

* * *

R epertuar w zajem nych zobow iązań, do jakich sprow adzić m ożna zasadę społecznej integracji, stanow i o specyfice każdej kultury. Jednocześnie sama zasada w zajem ności uznaw ana je st za jed n ą z uniw ersalnych idei organizu­

jący ch życie społeczne. Zw racali na ten fakt uw agę badacze kultury - socjo­

logow ie, etnolodzy i antropolodzy - doceniając rangę zjaw iska restytucji dóbr, usług i in fo rm acji102. Tak zw ana koncepcja kom unikacyjna stanow iąca pod­

staw ę jednej ze w spółczesnych, szerokich definicji kultury zm ierzała do od­

1112 Por. E. D u rk h e itn . Zasady metody socjologicznej, p rz e l J. S zack i, W arszaw a 1968; M . M auss, Szkic o darze, w: te g o ż . Socjologia i antropologia, p rzel. M . K ról, W arszaw a 1973; B. M alin o w sk i, A rgonauci Zachodniego Pacyfiku, W arszaw a 1981; ten że: Prawo pierw otne i porządek społeczny, w: te g o ż . Szkice z teorii kultury, p rzel. H . B u cz y ń sk a, W arszaw a 1958; C. L é v i-S tra u ss, Antropolo­

gia strukturalna, p rzel. K. P o m ian , W arszaw a 1970.

nalezienia w zasadzie w zajem ności fundam entu, na którym w spierają się - bardzo przecież w sw ym inw entarzu zróżnicow ane - formy relacji m iędzy­

ludzkich103.

Jak zauw ażono, naczelną regułą w procesie krążenia dóbr jest ekw iw a­

lencja św iadczeń. O znacza to, że w artość daru pow inna być zrekom penso­

wana w taki sposób, by w w yniku wym iany obie strony uzyskały rów ną ko­

rzyść104. W przypadku najbardziej znanych form w ym iany rytualnej - k u l a m i potlaczu - obiekty zainteresow ania należą do jednej klasy - klasy przed­

m iotów prestiżow ych. Ich ekw iw alencję determ inuje lokalny system w arto­

ści. Każdy dar należy odw zajem nić godziw ie, przy czym czas, w jakim cała transakcja pow inna być zakończona, je st kulturow o określony. Typ w ym ia­

ny obrzędow ej, który zanalizow ał M alinow ski na podstaw ie rytuału kula, stanowi przykład wym iany bezpośredniej. W ysoce um ow na w artość przeka­

zyw anych w kula ozdób pozw oliła na dostrzeżenie pretekstow ego charakte­

ru sam ego rytuału i dotarcie do jeg o głębszego sensu, jakim je st naw iązyw a­

nie i podtrzym yw anie więzi społecznych. Jednakże poza w ym ianą prostą spotykam y w różnych kulturach system darów i ich restytucji, który daleko nieraz odbiega od dem okratyzm u kula. Sam akt daw ania ma charakter presti­

żowy i tow arzyszy mu zw ykle cerem onialna ostentacja. Jej publiczny aspekt, przynoszący DONATOROW I korzyść w postaci uw iarygodnienia je g o spo­

łecznej pozycji, je st niejako w liczany w spodziew aną rekom pensatę, a nie­

kiedy stanowi naw et jej całkow ity ekw iw alent. Inaczej m ów iąc - m ożliw ość zadem onstrow ania własnej hojności byw a cenniejszym w kładem w akt w y­

miany niż m aterialna wartość podarow anego przedm iotu. U m acnia bow iem przew agę D A JĄ C EG O nad B IO RĄ CY M i sankcjonuje ją przez fakt przyję­

cia daru, którego O BD A RO W A N Y nie może bezpośrednio odw zajem nić.

m „W y m ian a ja k o z ja w isk o c a ło śc io w e je s t p rz e d e w sz y stk im w y m ia n ą c a ło śc io w ą , o b e jm u ją ­ c ą p o ż y w ien ie, p rz e d m io ty w y tw a rz an e o ra z tę k ate g o rię n a jb a rd z iej c e n n y c h d ó b r, k tó rą s ta n o w ią k obiety. Z a p e w n e, je ste ś m y b a rd z o o d le g li o d n ie z n ajo m y c h z re stau rac ji: k to ś m ó g łb y się żac h n ą ć na m y śl, iż n ie c h ęć c h ło p a z p o łu d n ia d o w y p ic ia w ła sn e j k ara fk i w in a m a stan o w ić m o d e l, zg o d n ie z k tórym zb u d o w an y je s t z ak a z k a ziro d z tw a. N ie w ątp liw ie d ru g ie z. ty c h z ja w isk n ie p o c h o d zi o d p ierw szeg o . U trz y m u je m y je d n a k , że o b a n a le żą d o teg o s a m e g o ty p u , że s ą sk ład n ik am i te g o sa m e ­ g o k o m p lek su k u ltu ro w e g o a lb o , d o k ła d n ie j: fu n d a m e n ta ln eg o k o m p le k su k u ltu ry .” ( \ L é v i-S tra u ss:

Les structures élémentaires de la parente. P a ris -L a H ay e 1967, s. 7 1. C y tu ję za o p ra c o w a n y m p rz e z K. P o m ian a Słownikiem p o ję ć antropologii strukturalnej, w: C . L é v i-S tra u ss: Antropologia struktu­

ralna..., s. 520.

,,M Por. B. M alin o w sk i: S zkice..., s. 3 3 1 -3 3 4 . 1,15 Por. B. M alin o w sk i, Argonauci....

Rodzaj i zakres obopólnych św iadczeń i w ynikających z nich zależno­

ści, skom plikow any zespół reguł obow iązujących p r z e d , w t r a k c i e oraz p o zakończeniu każdorazow ego aktu w ym iany stanow i specyficzną część dorobku danej kultury i je d n ą z istotnych gw arancji jej tożsam ości.

Szczególnie interesującym zjaw iskiem w ydają się w tym kontekście św iad­

czenia p o z o r n i e j e d n o s t r o n n e , które zdają się przeczyć samej za­

sadzie w zajem ności. W języku potocznym otrzym ują one nazw ę w sparcia, pom ocy, m iłosierdzia czy filantropii. Każde z tych określeń ma nieco inny zakres znaczeniow y, odrębną historię i w łaściw e sobie w każdej kulturze konteksty w ystępow ania. Ich m iejsce wśród innych typów daru charaktery­

zuje system społecznych zależności i ujaw nia tendencje dem okratyzujące lub hierarchizujące istotę relacji m iędzyludzkich. A nalizując funkcjonow anie zasady w zajem ności w polskiej kulturze szlacheckiej, w arto zw rócić szcze­

gólną uw agę na te w łaśnie św iadczenia. Z rozum ienie specyfiki ich istnienia w ym aga zarysow ania szerszego kontekstu. W tym celu wystarczy, ja k się w ydaje, przyw ołać znam ienny dla języ k a polskiego repertuar leksykalny zw iązany z pojęciem d a r u .

P erspektyw a sem iotyki kulturow ej pozw ala na w yodrębnienie w tym repertuarze czterech zasadniczych grup:

1. G rupę pierw szą tw orzą nazw y używ ane do określenia darów okazjonal­

nych. okolicznościow ych, w ym ienianych m iędzy jednostką a jednostką w sytuacjach kulturow o przew idyw alnych oraz w sposób tradycyjnie okre­

ślony. N ależą tu: dar, podaru n ek, upom inek, p rezen t, pam iątka, w iązanie.

Przyjęcie i zaakceptow anie jednego z nich zobow iązuje do świadczeń w za­

jem nych, do pam iętania o znalezieniu okazji stosow nej do rew anżu i w y­

borze w łaściw ego ekw iw alentu. Ten zespół pojęć używ any byw a na okre­

ślenie prostej w ym iany partnerskiej. Interesującą sem antykę m a tu zw łasz­

cza w ychodzące z użycia w ią za n ie. Ta staropolska nazw a upom inku im ie­

ninow ego lub ogólniej — prezentu - stanow i językow e odzw ierciedlenie więzi m iędzyludzkich, a jednocześnie naw iązuje do specyficznej formy w ręczania. W iązanie przekazyw ano w chuście, ozdobnej m aterii lub spe­

cjalnie dobieranym papierze. N iekiedy tow arzyszyło mu inne „w iązanie”, czyli rym ow ana laurka (pow inszow ania spisane m ow ą w iązaną, czyli wier­

szem ). Przyw ołanie w obu w ypadkach starej sym boliki w ęzła m a tu zna­

czenie w ybitnie w zm acniające i upam iętniające sam akt przekazania daru.

2. W grupie drugiej pojaw iły się określenia w skazujące na trwały charakter p rz e k a z u i - n ie k ie d y - na re z y g n a c ję d arc z y ń c y z b ezp o śred n ieg o ekw iw alentu. Są to: d arow izn a, zapis, o dpis, n adanie, sp a d ek te sta m e n to ­

wy, ale także: w iano, p o sa g , op ra w a , w y p ra w a ślubna. Pow odem darow i­

zny m ogą być obligacje natury praw nej, w ięzy rodzinne lub em ocjonalne, łączące darczyńcę z obdarow anym , ale czasam i także dem onstracja nie­

chęci do zw yczajow ych pretendentów w yrażana aktem obdarow ania oso­

by przypadkow ej. Zasada w zajem ności przybiera tu postać pośrednią i re­

alizuje się m iędzy innym i przez w ym ianę m iędzypokoleniow ą. Pew ien typ dóbr starsi (dziadkow ie, rodzice, opiekunow ie, krew ni) przekazują m łod­

szym, a ci z kolei cieszą się nimi przez określony czas, by następnie zno­

wu przekazać je m łodszym . O bow iązuje przy tym reguła nie uszczuplania otrzym anych dóbr. Zasada w zajem ności preferuje w tym w ypadku interes społeczności - najczęściej rodziny. Zw yczajow o D A R C ZY Ń C A może spo­

dziew ać się po O BD A RO W A N Y M szacunku, w dzięczności, opieki. Z da­

rza się jednak, że te form y odw zajem nienia się redukow ane są do m ini­

m um lub cedow ane na inne osoby.

3. W grupie trzeciej znalazły się określenia służące do opisu sytuacji, w k tó ­ rej człow iek nie zobow iązany praw nie ani m oralnie do daru, a niekiedy w ręcz obcy przekazuje jednorazow o kom uś pozostającem u w trudnej sy­

tuacji m aterialnej drobną kw otę pieniężną służącą zabezpieczeniu najpil­

niejszych potrzeb. Są to: ja łm u żn a , datek, w sparcie, za p o m o g a , ofiara.

W ręczający nie zna rzeczyw istych potrzeb obdarow yw anego, niekiedy program ow o się nim i nie interesuje, nie czeka też na rew anż. Z asada w za­

jem ności je st tu realizow ana w form ie w ym iany upokorzenia na prestiż lub też byw a pojm ow ana jak o rezygnacja z części dóbr, posiadanych dzię­

ki szczególnie korzystnym układom losow ym . W tym w ypadku dar losu czy O p a trz n o ś c i z w ra c a n y je s t u b o g ie m u . Z a le ż n ie od c e lu p r z y ­ św iecającego darczyńcy i reguł przyjętych w procesie obdarow yw ania m ożna odróżnić m iłosierdzie (ch a rita s) od filantropii1"'1.

4. W czwartej grupie znalazły się pojęcia używ ane do określenia instytu­

cjonalnych form m ecenatu indyw idualnego lub zbiorow ego (państw ow e­

go), które obejm ują w podobny sposób i w zbliżonym zakresie instytucję niższego szczebla lub jednostki w spierane społecznie z racji szczególnych zdolności lub predyspozycji. N ależą tu: don acje, d o ta c je, fun dacje, su b sy ­ dia, su bw encje, styp en d ia . Przew idyw anym ekw iw alentem takiej w ym ia­

ny rozłożonej w czasie je st szczególnie cenny efekt pracy osoby lub grupy osób subsydiow anych. Efekt ten może przyczynić się do bezpośredniego pom nożenia m ajątku trw ałego m ecenasa, częściej jednak realizuje się poza

Hl<' O ty m ro z ró ż n ie n iu por.: K. N ak w ask a, D wór wiejski, t. I , L ipsk 1857. s. 3 2 3 -3 4 3 ; li. G e re ­ m ek, Litość i szubienica. W arszaw a 198 9 ; M. O sso w sk a. N orm y moralne, W ars/.aw a 19M .

sferą str ic te m aterialną i je s t je d n ą z form pozyskiw ania grupow ego i in­

dyw idualnego prestiżu.

Szersze om ów ienie kulturow ych konsekw encji w ynikających z interak­

cji, których podstaw ą je st ogólnie rozum iana zasada w zajem ności, musi w y­

kraczać poza ram y jed n eg o szkicu. D latego przedm iot sw oich zainteresow ań chcę zaw ęzić do zjaw isk w yodrębnionych w grupie trzeciej. Zakładam bo­

w iem , że m ieszczą się one w obrębie PO M O C Y i jak o takie odpow iadają kryteriom św iadczeń pozornie jednostronnych. Tak w ięc PO M O C i jej prze­

jaw y w tradycyjnej kulturze polskiej interesow ać m nie będą ja k o zespól re­

lacji m iędzy M A JĄ CY M i PO TR ZEB U JĄ C Y M , D A JĄ C Y M i BIORĄCYM oraz O B D A R O W A N Y M i DONATOREM . O graniczenie egzem plifikacji do obszaru kultury szlacheckiej w ynika z faktu, że stosunek do św iadczeń je d ­ nostronnych i pozornie jednostronnych znalazł interesujące odbicie w stano­

wej specyfice aksjologicznej. Ponadto kultura szlachecka ja k o uprzyw ilejo­

w a n a p rz e z n ie m a l c a ły c z a s sw e g o a u to n o m ic z n e g o trw a n ia b y ła przedm iotem bacznych obserw acji i w niektórych zakresach stanow iła ze­

spół w zorotw órczy dla innych kultur. Tym sam ym w spółtw orzyła proces k ształtow ania się odrębności kultury narodow ej Ul7.

W sp o jrzen iu na trad y cję szlach eck ą m ożna zaobserw ow ać pew ien schem atyzm . Z jednej strony przedstaw iciele tej w arstwy traktowani byli jako grupa potencjalnych donatorów , z drugiej natom iast staw iano im zarzuty korupcji i bezw zględnego korzystania z w szelkiego rodzaju świadczeń. W tej sytuacji podstaw ow ym problem em staje się w eryfikacja zasady d o ut des i próba opisu jej funkcjonow ania w tradycyjnych realiach praw no-obyczajo- wych.

|. . . ] u schyłku X V III w ieku na 100 m ieszkańców E uropy przypadało 3 do 4 przedstaw icieli szlachty, gdy tym czasem w R zeczpospolitej było ich o d pow iednio 8 do 10 (z czego przeszło połow a m ieszkała n a M azow szu).

Jedynie H iszpania ze sw ym i 6,5 % szlachty czy B retania (5,6 % całej lud­

ności) m ogły tu iść w zawody. Już jednak w całej Francji szlachty było zaledw ie 1 % , w są siadującej z nam i R osji 2 %, na W ęgrzech zas' 4 % (w szystkie szacunkow e cyfry d otyczą drugiej połow y X V III w ie k u )108.

1,17 E tn o g ra fic zn e i e tn o lo g ic z n e o p ra c o w a n ia tej p ro b le m a ty k i d o ty c z ą g łó w n ie an alizy reguł fu n k c jo n o w a n ia zasad y w zaje m n o śc i w k u ltu rze lu d o w ej. Por. K. Z a w isto w ic z-A d a m sk a , Społecz­

no ść wiejska, t.ó d ż 1948; A. Z a d ro ż y ń sk a , Homo fa b e r — hom o htdens, W arszaw a 1983.

"* J. T azbir. Kultura szlachecka w Polsce. Rozkw it - upadek - relikty, W arszaw a 1978, s. 55.

P o d o b n e d an e z n a jd u ją się w: A. K ersten , H istoria powszechna - wiek XVII, W arszaw a 1987, s. 107.

N ie co inaczej o c en ia te w ie lk o śc i w sp ó łcz e sn y am e ry k a ń sk i h isto ry k J ero m e B lu m . W recen zji z je

-Ta relatyw nie duża liczebność stanu w yjątkow o w R zeczypospolitej uprzyw ilejow anego nie oznaczała jed n ak że nigdy całkow itej rów ności w j e ­ go obrębie. Poza najczęściej om aw ianym rozróżnieniem stanu senatorskiego i właściwego stanu rycerskiego istniały inne, znacznie nieraz głębsze podziały.

M ożna było szlachectwo dziedziczyć - szlachcic r o d o w y (urodzony z ojca szlachcica) lub otrzym ać - zostać p r z y j ę t y m do herbu. A dopcja, jak o praktyka szczególnie rozpow szechniona na przełom ie XVI i XVI I wieku, została w 1633 roku zakazana pod groźbą utraty szlachectw a własnego. Przy­

wilej nobilitacji pozostaw ał odtąd w wyłącznej gestii sejm u. Przyjęcie do herbu m ogło mieć charakter bezw arunkow y - p r a e c i s o sc a rta b elletu , kiedy to adoptow any uzyskiw ał od razu w szelkie praw a do urzędów, zaszczytów i przywilejów, lub też (od 1669 roku) ograniczony, su ivis le g ib u s d e sc a rta - bellis, co w praktyce oznaczało w strzym anie pełnych praw przez trzy poko­

lenia. N ajw yżej cen io n o stare szlach ectw o ro d o w e, d ające je g o p rz e d ­ staw icielom najbardziej uprzyw ilejow aną społecznie pozycję. N obilitacja świeżej daty na równi z posądzeniem o plebejskie d e f a c to pochodzenie stw a­

rzały skuteczny dystans m iędzy „starą” a „now ą” szlachtą. Ta ostatnia w cho­

dząc we w szelkiego rodzaju relacje w ew nątrzstanow e zobligow ana była do znaczniejszych św iadczeń.

Bardzo istotny, choć w erbalnie program ow o lekceważony, był podział wynikający ze stanu m ajątkowego. W myśl tej klasyfikacji szlachta dzieliła się naposesjonatów, dzierżawców i gołotę (nieosiadłą). Posesjonatami byli ci wszy­

scy, którzy mogli wykazać się użytkowaniem własności ziem skiej - od m a­

gnatów po szlachtę zagrodową. Dzierżawcy nie posiadali w łasnego majątku, ale w nagrodę za usługi czy przysługi otrzym ywali na określony czas lub w do­

żywocie wieś, klucz, starostwo lub inne dobra ziem skie, z których tantiem y stanowiły ich główne źródło utrzymania. „D zierżenie” czyli „trzym anie” było stanem faktycznym, a nie prawnym. „D zierżaw a” to forma legalnego użytko­

wania cudzej własności. Dzierżawca był w strukturze kultury szlacheckiej kim ś lepszym od przedstawiciela odardi; zdarzało się też, że intratna dzierżawa mogła z czasem pozwolić na zakup w łasnego majątku. Niekiedy praw em zasiedzenia można też było przejąć na własność użytkow aną dotychczas ziemię. Natomiast szlachta nieosiadła, w niektórych okresach pozbawiona części przywilejów (np.

obowiązana do zapowiedzi przedm ałżeńskich, od którego to obow iązku w XV

g o k siążki czytamy: „N a k ażd y ch ó w c ze sn y ch 10 E u ro p ejcz y k ó w od 7 d o 9 o só h n a le ż a ło d o stanu ch ło p sk ieg o i u trz y m y w a ło się z ro ln ic tw a ” . Por. też L. D z ięg iel, Schyłek feudaliznm na wsi europej­

skiej w oczach am erykańskiego historyka. „ L u d ” 1985. t. 6 9 , s. 164; R ec. J. B lu m . The End o f the Old Order in Rural Europe, P rin ceto n 1978.

w ieku zwolniono szlachtę osiadłą), stanowiła warstwę ludzi najbardziej m o­

bilnych, ale i najbardziej uzależnionych od bogatych protektorów i magnaterii.

Czasam i zależność utrzym yw ała się przez kilka pokoleń. System wzajemnych zobow iązań łączących się z takimi relacjami określa się najczęściej jako udzie­

lanie O PIEKI w zamian za USŁUGI.

Pojęcie O PIEK A ma bardzo stary rodow ód. Spotykam y je w rzym skim praw ie cyw ilnym i praw dopodobnie stam tąd dotarło ono do w iększości ko­

deksów europejskich. Jednakże praw o stanow ione w yprzedzane było przez zw yczajow e, a to z kolei kształtow ało się w swojej zasadniczej części na idei n o rm o w an ia stosunków rodzinnych. Z jaw isko opieki istnieje w każdej, najprostszej naw et kulturze i polega na zapew nieniu bezpieczeństw a dzie­

ciom , starcom , chorym i kalekom , a także kobietom i rodzeństw u. W każdej kulturze O PIE K A może m ieć sw oisty zakres, ale zupełne zaniedbanie w yni­

kających z niej obow iązków traktow ane je st przez etnologów jak o przejaw dezintegracji i upadku danej k u ltu ry l0‘J.

Kultura polska, genetycznie w yw odząca się z formy słow iańskiego rodu patriarchalnego, stosunkow o szybko zaakceptow ała zasadę hierarchii feu­

dalnej, w której w ładca (pan lenny) przejm ow ał nom inalnie funkcje ojca i opiekuna poddanych. Sam akt nadania i przyjm ow ania lenna, m ający cha­

rakter cerem onialnego uznaw ania zw ierzchnictw a seniora w zam ian za do­

bra ziem skie i przyrzeczenie lojalności, stanow ił uroczyste podkreślenie ran­

gi O PIEK I ja k o jednej z podstaw ow ych form społecznego współistnienia.

Z astosow anie zasady d o ut d e s je st w tym w ypadku oczyw iste: m anifesta­

cyjne obdarow yw anie dobram i, które jedynie w sym boliczny sposób należa­

ły do D ONATORA, w zam ian za w ierność i hołd m iało charakter w ym iany spektakularnej: obdarow yw any często był ju ż w posiadaniu przekazyw ane­

go mu uroczyście m ajątku, a obdarow ujący pom nażał swój dotychczasow y

go mu uroczyście m ajątku, a obdarow ujący pom nażał swój dotychczasow y

Powiązane dokumenty