( E wa ' Kosowska
^Negocjacje
i kompromisy
AptropoCogia yoCsfcoSci
(H e n rijk a S ie n k ie w ic z a
^Negocjacje
kompromisy
( E w a Q ^ s o w s f a i
^Negocjacje
i kompromisy
Aptropofogïa ytokfcości
H enryka Qienkiemcza
■ [ I I R ^ K
Katowice 2002
Recenzenci
p ro f. zw. d r h u b . L e c h L u d o ro w sk i p ro f. zw. d r h a b . M a r c e li K o s m a n
P rojekt graficzny M a re k J. P iw k o
R edaktor G r a ż y n a W ilk
K orekta L a u ra R y n d a k
© C opyright by „Ś ląsk” W ydaw nictw o N aukow e, K atow ice, 2002
fcFP-5089?
ISBN 83-7164-313-6
Wydawca: „Slqsk” Sp. z o.o. Wydawnictwo Naukowe al. W. Korfantego 51, 40-161 Katowice
tel. (032) 25-80-756, 25-81-910, zamówienia: 25-85-870, fax 25-83-229 http://www.slaskwn.com.pl, e-mail: redakcja@slaskwn.com.pl, handel@slaskwn.com.pl
S p i s treści
Konfesje inicjalne... 9
O antropologii i antropologii literatu ry ... 15
Antropologia i historiografia... 27
Tradycja - tak, ale ja k a ? ... 39
Pryncypia i kompromisy: niespełniony sen S en ek i...47
Inwarianty kobiecości: wiedźma z Czortowego J a r u ... 71
Zasada do ut des w polskiej kulturze szlacheckiej... 91
„K ończ..., was'ć!... w stydu... oszczędź!...” ... 113
Latarnik - próba analizy aksjologicznej... 141
Janko Muzykant contra Janko Muzykant... 161
Organista z Ponikły - m ow opis... 179
W pustyni i w puszczy. Śladami europocentryzm u... 189
Warsztatowe inspiracje. O felietonie...211
Bukiet cytacji. Henryka Sienkiewicza odczyt O powieści historycznej...229
Negocjacje i kompromisy. Antropologia polskości Henryka Sienkiewicza .... 247
Postscriptum ...259
Indeks o s ó b ... 261
w , 1sze(afcie jioczątki
zawżcfy deprymować mogą.
(już starożytni nmunrtfi,
iż to nie in itiu m .
aCc JU nis coron at opus.
(Kmfesje inicjafne
Siła lat z talentem pana Sienkiew iczow ym przestając, łacno człek w nie
wolę popaść m oże. N iejeden przeto mąż zacny, życie nad m eandram i osobli
wości jego traw iąc, w nyków naśladow nictw a ujść nie zdołał albo i też zgoła unikać ich nie próbował.
Nie taję, że i mnie takowy casus, bywało, z nagła się przytrafiał, acz ni
skiej kondycji sienkiewiczologowi więcej w tej materii modestii przystoi. Pa
rając się jednakże czas już jak iś koneksjami, jakow ym przyszło literaturze z an
tropologią się wiązać, najwięcej godnych egzemplów w Jego właśnie spuściźnie znajdowałam. N ie dziw ota to, bo niejeden już, wejrzawszy w głąb pana Sien- kiewiczowej sapiencji, tyle w onej rozlicznych szczepów, które znakomite frukta dają, nalazł, iże jasnym się stało, że nie tylko mąż, ale i białogłow a snadnie się nimi ekscytować mogą. O brońca to bow iem słow a polskiego znam ienity, ry
cerz prawy piórem bez ustanku wojujący, któren język Paska i C ycerona w ja syr wziąwszy i do ciężkiej pracy zapędziwszy, stylistyczne szańce usypał, a za nimi bastion kultury polskiej erygował.
Przeto też zastępy pohańców rozliczne, bez skutku w idom ego do bram fortecy onej szturm ując, nieraz ju ż przez pana S ienkiew iczow ą artyleryję odparte, we wstydzie i pohańbieniu spod m urów odstępow ać m usiały. Jeden tedy z drugim na siebie w zajem spoglądając, pytał ciekaw ie, jakiż to sekret i jak ąż tajem nicę M istrz w tw ierdzy chow a, a przystępu do niej nie daje. Pan Sienkiew icz zasię, ciekaw skich ignorując, fort swój um acniał, na zajętych pozycjach się okopując. Nic to, że m ierzono do niego z kolubryn estetyki, arm at genologii, rusznic elokw encji i sam opałów historycznej nieścisłości.
Ze w szystkich szturm ów M istrz cało w ychodził, ze szczętem nieprzyjaciół talentu sw ego znosząc a adm iratorów w rosnącym podziw ie zostaw ując. Nie brakło mu też nigdy gorliw ych partyzantów , którzy do samej tw ierdzy dostę
pu nie m ając i do środka w kraczać nie potrzebując, nieprzyjaciela oblegają
cego co rusz postponują, a swój ku M istrzow i afekt głosząc, w ieczną w ikto
rię o n e m u p r z e p o w ia d a ją . T a le n t j e g o s ta n ą ł b o w ie m n a s tra ż y najw spanialszych cnót i najgłębiej skryw anych narodow ych przywar, laty- fundiów zbiorow ej m ądrości i bastionów indyw idualnej swobody. D ow cip zaś pom agał najbardziej naw et postną straw ę dziejow ą duchem patriotyzm u okrasić i niestraw ny obrok w w ykw intne a sm akow ite danie przem ienić. Li
terackiem u rzem iosłu duszą i sercem zaprzedany potrafił przy tym pan Sien
kiew icz zw ykłego zjadacza chleba za psychę szarpać, z ócz mu ślozy w yci
skać, a trafnym słow em przyszpecając, do czynów bohaterskich przym uszać.
Na polu pow ieści dzielnie dokazując, światu i Polsce jak m ógł najsum ienniej służył, zdrow ia nie szczędził, na najw iększe zadania się poryw ał, przed żad
nym trudem abom inacji nie czując.
Pogrobow iec szlacheckiej tradycji sercem w spółziom ków rozum iał, ich fundam entalne pryncypia przypom inał i pielęgnow ał, m arzenia najskrytsze rozniecał, dum ę i nadzieję rozbudzał, przed srom otą przestrzegał, do honoru i ambicji ustawicznie apelując. A tak zm yślnie i m isternie intencję swoją skryć potrafił, nieobyczajnej reprym endy się w yrzekając, że nie tykał nigdy hardo- ści Polakom przyrodzonej, godność ich ustaw icznie ubezpieczał i tym sa
m ym wszelakich impertynencji skrzętnie unikał. Statystą wielkim będąc, groź
ne im plikacyje potencjalnej obrazy w ystaw ić sobie potrafił.
Stały się więc powieści Sienkiew iczow e skarbnicą wiedzy rozmaitej. N ie
raz z pozoru ucieszny prospekt ludziom ukazując, chw alebnym i czynami fik
cyjnych bohaterów ich m am iąc, odtajniały sekretne koherencje kultury, odsła
niały przyrodzone skłonności rycerskie, chroniły bijące serce narodu, obcych do głębi polskości nie dopuszczając. M ocą imaginacji, talentu i trudu - „z do
datkiem jakichś czarnoksięskich sztuk, z których relacji zdać nie m ogę” - po
trafił pan Henryk wskrzeszonego ducha przeszłości tchnąć w umęczonych, serca stroskane pokrzepić i - do pow inow actw a z innymi narodam i Europy się przy
znając - prestiżu ojczyzny nieszczęsnej bronić. W ielkiego też dzieła dokonał, budząc podziw nie tylko wśród zaprzysięgłych swoich stronników.
Nie dziw ota przeto, jeżeli słabej niewieście eksperiencji a instrumentów do przedstaw ienia rozlicznych A utora zamiarów i intencji nie stanie, szczegól
nie gdy językiem pana Sienkiewiczowym z rzadka jeno posługiwać się jej przyj
dzie. W szelako metodologiczne auxilia w sukurs biorąc, zawżdy rozliczne a sro-
gie pericula snadnie ominąć można. Na co nadzieję nieustającą mając, gorliw ą protagonistką pana Sienkiewiczowej antropologii się krcs'lç
E w a K o s o w s k a D an H’ S o sn o w c u , <S J a n u a ra A n n o D o m in i 2 0 0 2
J L \a ż d a yró b a opisu
ÿaw iska kufturowego, bez wzgfędu
na to, czy zostafa jjodjęta jjrzez
jjrofesjonafnego antroyoioga,
jjrzez historyka czy jiowieściojjisarza
je st cenna, poniew aż yrzybCiża rejony,
do których czyteim k musiafby
sam z trudem docierać
i ukazuje m u św iaty różne
o d jego wfasnego, często egzotyczne
i ujmowane w atrakcyjnym skrócie,
aCe w istocie podobne
do światów rzeczywistych.
O antropoCogii
i antrojJoCogii Citeratury
Kilka pokoleń adm iratorów sienkiew iczow skiej Trylogii zdaje się za
świadczać fakt szczególnego zw iązku tych pow ieści z kulturą narodow ą. C y
kliczne dysputy nad wartościami lub brakiem wartości fabularnej rekonstrukcji szlacheckiego św iata R zeczypospolitej O bojga N arodów w XVII w ieku nie doczekały się jednoznacznego rozstrzygnięcia. Natom iast w świecie poststruk- turalnych rozluźnień m etodologicznych trudno oczekiw ać w skazania je d y nie słusznej drogi interpretacyjnej, która m iałaby prow adzić do sensow nej analizy bestselleru.
Kłopot polega na tym , że rozm aite kierunki badaw cze, zrodzone w post
m odernistycznej hum anistyce są bardzo silnie uzależnione od na now o o d krywanej siły fenom enu, jakim je st pismo. K ażdy tekst pisany stał się przede w szystkim tekstem w łaśnie, a więc pew ną form ą utrw alonej organizacji wypow iedzi, która ze względu na swój status ontologiczny i epistem ologicz- ne w alory języ k a naturalnego może prow okow ać nieskończoną w zasadzie serię interpretacji. Poniew aż istotna część ludzkiego dorobku intelektualne
go (którą nota bene w ielu chciałoby postrzegać ja k o jedyny liczący się doro
bek) została utrw alona na piśm ie w łaśnie - poststrukturalna hum anistyka dosyć ostentacyjnie zm ierza z jednej strony do uznania w szystkiego, co kie
dykolwiek napisano, za naturalny obszar własnej eksploracji badaw czej, z dru
giej natom iast - w stronę zapew nienia sobie m oralnego i epistem ologicznie uzasadnionego praw a do tw orzenia kolejnych interpretacji tego, co zostało niegdyś za-pisane. Problem w tym, że m nożące się interpretacje tw orzą ju ż dziś autonom iczny św iat wirtualnej rzeczyw istości, w której dom niem anie
staw iane je st na równi ze stw ierdzeniem , a reguła rządząca tekstem ekstra- polow ana byw a na rzeczyw istość pozatekstow ą. Jeżeli w m aterii języ k a m o
żem y w yrażać sądy adekw atne jedynie do m aterii języka, to istnieje słabe uzasadnienie dla jakichkolw iek sądów o rzeczyw istości pozajęzykow ej. Tym
czasem - pozornie koncentrując się na tekście - w ielu poststrukturalistów , inspirow anych tekstem i w ypow iadających się głów nie na jeg o tem at, w isto
cie w y p o w iad a sądy p rzede w szy stk im o rzeczy w isto ści pozatekstow ej.
A przy okazji przenosi w je j obręb reguły tw orzenia i odczytyw ania tekstu pisanego, uznając je tym sam ym za uniw ersalne reguły konstytutyw ne. O d
krycie, że „środek przekazu je st także przekazem ” w praktyce doprow adziło do hiperbolizacji „środka” i niw elacji sensu przekazu budow anego na inten
cji kom unikacyjnej.
D la utraconej w ten sposób niew inności europejskiego hum anisty nie ma ratunku poza m ilczeniem lub zgodą na tw orzenie kolejnych interpretacji, a za
razem na nieprzew idyw alne kom petencje czytelnicze potencjalnych odbior
ców pleniącego się pism a. C hyba, że w zorem N igela B arley’a badacz poza- cyrograficznej rzeczyw istości zdobędzie się na przew rotny dystans i uzna w ła sn e e n u n c ja c je z a w y p o w ie d ź „ n ie w in n e g o a n tro p o lo g a ” 1. T akie désintéressm ent wobec naw ałnicy, ja k a przetacza się dzisiaj nad tradycyjnie rozum ianym i naukam i o kulturze w ym aga jed n ak nie tylko sporej dezynw ol- tury, ale i prześw iadczenia, że m usiały istnieć uzasadnione powody, dla któ
rych doprow adzony do perfekcji przez Jam esa G eorge’a Frazera dziew iętna
sto w ieczn y w zorzec „u czo n eg o g a b in eto w eg o ” zastąp io n y został przez
„epistem ologię baptystyczną”2.
1 N. Barley, Niewinny antropolog. Notatki z glinianej chatki, [The Innocent Anthropologist 19831, przel. H. T. Szyler, Warszawa 1987.
! Por. „Kult badań terenowych, epistemologia baptyslyczna, kładąca nacisk na Wiedzę-po- przez-Całkowite-Zanurzenie, która niemalże definiowała ową dyscyplinę, miała (co najmniej) po
dwójne uzasadnienie. Z jednej strony odróżniała ona antropologów od socjologów, którzy są czę
ściej skłonni - być może dlatego, że badają zjawisko w kontekstach społecznych - mniemać, że wolno im izolować swe przedmioty badań: do kontekstu odnoszą się ze znacznie mniejszym respek
tem i odczuwają mniejszą potrzebę zanurzenia się w nim. Z drugiej strony metoda ta odróżnia także antropologów od historyków i orientalistów, którzy czasami zdają się wierzyć, że rzeczywiste jest to, co zawiera tekst. W przeciwieństwie do nich, każdy pracujący w terenie antropolog, który porównu
je swoje odkrycia /. tym, co potrafiłby wydobyć z samych tekstów, może być przeświadczony, iż wersja oparta jedynie na tekście byłaby nie tylko uboższa, lecz często zdecydowanie błędna. Jeśli ludzie mówią, aby ukryć swe myśli, to piszą, aby ukryć swe społeczeństwo. Antropologowie są antyskrypturalistami nauk społecznych. To sprawia, że są oni szczególnie wrażliwi na rolę społeczną słowa pisanego, której nie traktują jako oczywistej, jak to być może skłonni są czynić ci, którzy żyją w św iecie tekstów; ostatnio zajęli się tą kwestią uzyskując niezłe efekty. [Por. J. Goody (ed) Literacy in Traditional Sociétés, Cambridge 1986; także The Domestication o f the Savage Mind, Cambridge 19771”. E- Gellner, Pojęcie pokrewieństwa i inne szkice, przel. A. Bydloń, Kraków 1995, s. 12.
Dla antropologii, do niedaw na w pełni prześw iadczonej o obiektyw izm ie własnych sądów, coraz częściej pojaw iające się próby odsłonięcia tekstow e
go charakteru fundam entalnych prac i, co za tym idzie, „oddaw anie praw dy w ręce filologa” w ydaje się zagrożeniem i nadszarpnięciem autorytetu dys
cypliny. Przede w szystkim jednak je st to znam ienne przestaw ienie zw rotni
cy: jeżeli C lifford G eertz koncentruje się na w ypom inaniu Lévi-Straussow i konw encji literackich, jakim i ten posłużył się w Smutku tropików \ to raczej nie starczy mu im petu na spraw dzenie stopnia „praw dziw ego" rozpoznania i przybliżenia kultur opisyw anych w oryginale - bez w zględu na to, co rozu
m ielibyśm y pod pojęciem „praw dziw ego”. K ażda epoka generuje w łasny sposób opisu rzeczyw istości - dyskredytow anie go za pom ocą później w y
generow anych procedur krytycznych je st łatw e i przyjem ne, ale jak b y nieco mało uczciw e. O szczędzenie czytelnikow i szczegółow ego opisu trudów ba
daw czych, a przybliżenie w yników badań za pom ocą znanych mu i akcepto
wanych chw ytów estetycznych m ożna uznać za przekłam anie, m ożna też odebrać ja k o dobre posunięcie reklam ow e. Fakt jed n ak pozostaje faktem - każda próba opisu zjaw iska kulturow ego, bez w zględu na to, czy została pod
jęta przez profesjonalnego antropologa, przez historyka czy pow ieściopisa- rza je st cenna, poniew aż przybliża rejony, do których standardow y czytelnik nigdy sam by nie dotarł i ukazuje mu św iaty różne od je g o w łasnego, często egzotyczne i ujm ow ane w atrakcyjnym skrócie, ale w istocie podobne do światów rzeczywistych. Zwrócił na to w swoim czasie uwagę Edward W. Said, analizując zjaw isko jednostronności poznaw czej socjologów am erykańskich, którzy w sw oim dążeniu do zrozum ienia kultur W schodu pom ijali referen- cjalną i em ocjonalną w artość tekstów literackich.
Je d n ą z uderzających cech najnow szej a m erykańskiej so cjologii zaj
m ującej się O rientem je s t jej szczególna n iechęć d o literatury. M ożna prze- w ertow ać cale tom y ek sp erty z d o ty czący ch B lisk ieg o W sch o d u i nie n a potkać ani jed n e g o o d w o łan ia do tek stó w literackich. Jak się zdaje, dla ekspertów reg io n aln y ch liczą się przede w szy stk im „ fak ty ” , które tekst literacki m ógłby zaciem nić. Prostym efek tem teg o zn am ien n eg o p o m i
nięcia je s t zubożenie p o jęcio w e o b razu A raba (lub islam sk ieg o O rientu), zredukow anie go do „postaw ” , „trendów ” , do STedniej statystycznej, a więc - d ehum anizacja. P oniew aż arabski p o eta lub p o w ieścio p isarz - a jest ich w ielu - pisze o sw oich p rzeżyciach, sw oich w arto ściach , sw oich u c zu ciach ludzkich (jak k o lw iek d ziw n e m ogłyby się one w y d aw ać), narusza w rezultacie rozm aite schem aty (obrazy, stereotypy, a b strak cje), w któ-
’ Por. C. Geertz, Dzieło i życie. Antropolog jako autor, przełożyli E. Dżurak i S. Sikora, War
szawa 2000.
rych p rzed staw ian y je s t O rient. T ekst literacki m ów i m niej lub bardziej b ezp o śred n io o żyw ej rzeczy w isto ści. Jeg o siła nie p olega na tym , że je s t on arabski, francuski czy an gielski; je g o siłą je s t p o tęg a i żywotnos'ć słów, które - p arafrazu jąc m etafo rę z K u s z e n ia ś w ię te g o A n to n ie g o - w y trącają z rąk orientalisty je g o idole, te w ielkie p aralityczne dzieci, które chcą ucho
dzić za O rien t, a są ty lk o je g o o rien talisty cz n y m p rzedstaw ieniem 4.
Lévi-Strauss twierdzi, że „rozumienie polega na sprowadzaniu jednego typu rzeczyw istości do drugiego typu”. N ie wydaje mi się, by w tym uogólnieniu opartym na zasadzie analogii tkwił zasadniczy błąd. Na tej też podstawie są
dzę, że zrozum ienie istoty grawitacji może być trudniejsze niż zrozumienie m otywów cudzego zachow ania. Problem w tym, że jabłka spadają, bo muszą, a ludzie zachow ują się w określony sposób, bo i muszą, i chcą. Wyznaczanie granic przym usu natury, konwencji i potrzeby dem onstrow ania własnego in
dyw idualizm u jest już zadaniem antropologa, który własną kom petencję pro
fesjonalną musi w końcu zam ienić w tekst. I od tego czasu jego ustalenia, in
tencje i wybory podlegają twardym prawom interpretacji filologicznej.
Jednakże sam proces projektow ania „z osi w yboru na oś kom binacji” nie przebiega lak sam o w przypadku antropologa ograniczanego badaw czo w y
braną opcją m etodologiczną i pisarza, stym ulow anego talentem , intuicją, w ie
dzą źródłow ą i osobistym dośw iadczeniem , a w spółcześnie - nade wszystko praw am i czytelniczego rynku. Pow ieściopisarz ma w ręku szczególnie nie
b ezpieczną broń, ja k ą w ydaje się być praw o do fikcji literackiej. Z perspek
tyw y antropologicznej tw orzenie fikcji je st z jednej strony rekonstrukcją m o
delu danej form acji kulturow ej, z drugiej natom iast - w ypełnieniem tego m odelu konfiguracją indyw idualnych motywów, w yborów i zachow ań fik- cyjnych bohaterów otoczonych m aterialnym i i niem aterialnym i realiam i epo
ki, konfiguracją nie m ającą najczęściej odpow iednika w rzeczyw istości po- z a lite ra c k ie j. D o b ra p o w ieść re a listy c z n a zale ży nie ty lk o od talen tu literackiego autora - zależy także od je g o predyspozycji antropologicznych, od zdolności obserw ow ania św iata, od efektów pracy na źródłach zastanych i um iejętności postrzegania zarów no tego, co historycznie wspólne, ja k i te
go, co niepow tarzalne w każdej epoce. A utor odtw arzający tzw. rzeczyw i
stość w spółczesną musi znać też przeszłość, by praw dopodobnie odtw orzyć teraźniejszość. A utor pow ieści historycznych nie m oże odcinać się od w spół
czesności, gdyż w przeciw nym razie nie trafi do czytelnika. L iteratura reali
styczna - a chciałabym zachow ać to nieprecyzyjne określenie dla odróżnie
n ia je j od s c ie n c e f ic tio n , k tó ra rz ą d z i się n ie c o in n y m i p ra w a m i
ł H. W. Said. Orientation, przel. W. Kalinowski, wstęp Z. Żygulski jun. Warszawa 1991, s. 414-415.
konfigurow ania znanych elem entów „naszej rzeczyw istości” - w prow adza w świat magii hom eopatycznej: dobry autor, ja k dobry szam an, lepiąc w m a
terii języka postacie bohaterów i w praw iając je w ruch przy pom ocy pióra czy klawiatury, w yw ołuje znam ienne skutki w w irtualnej przestrzeni nasze
go umysłu: śledzim y zaklęte w słow o m arionetki, w zruszam y się ich losem, irytujemy, bawimy, śm iejem y i płaczem y - często zgodnie z intencjam i sza
mana. K siążka ja k w oskow a lalka udaje rzeczyw istość, tw orzy jej obraz i po
przez podobieństw o w kracza w realny św iat naszych myśli i doznań. M ó
wiąc o m agii dobrego pisarstw a rzadko przekładam y tę w łaśnie m etaforę na analogię transform ow ania albo tw orzenia rzeczyw istości poprzez za-klęcie bądź za-pis. Obie formy kreacji m ają pow ołać do istnienia określone byty.
Z nieznanych pow odów dla człow ieka Zachodu pisarz je st w sw ym działa
niu mniej groteskow y od szam ana. Ale nie znaczy to, że bardziej w iarygod
ny. Poszukiw anie w pow ieści inform acji typu antropologicznego ciągle je s z cze napotyka na opór: opis kulturow y kojarzy się z praw dą, pow ieść z fikcją.
I nawet w sytuacji podw ażania praw dziw ości m ateriałów antropologicznych ze w zględu na specyfikę konw encji językow ych stosow anych przy ich spi
sywaniu - m ożliw ość uznania tekstu literackiego za źródło antropologiczne nie w ydaje się dobrze uzasadniona. Na przeszkodzie stoi tu fikcja - św iado
me oszustw o, tw orzenie nierzeczyw istych sytuacji, nieautentycznych posta
ci, sfingowanych zdarzeń. I nie ma najczęściej znaczenia, że ta im itacja świata posklejana je st z praw dziw ych detali, niekiedy tak drobnych, że um ykają
cych opisom profesjonalnych antropologów . W łaśnie ow e niuanse w spół
tw orzą niepow tarzalny często kontekst kulturowy, w którym fikcyjne działa
nia fikcyjnych bohaterów zyskują sens i w iarygodność.
„Czytanie między wierszami oszczędza w zrok”, ale przede w szystkim wypełnia naturalne w ludzkiej percepcji luki wynikające z nieciągłości postrze
gania. Czytam y między wierszami zarów no wtedy, gdy nasza lektura je st pro
fesjonalnym opisem antropologicznym , jak i wtedy, gdy mamy do czynienia z powieścią. Ale za każdym razem, odpowiednio przygotowani do odbioru okre
ślonej konwencji tekstu, czego innego w nim szukamy. Żyjem y w kulturze cyrograficznej, mamy świadom ość fikcji. Nie zaw sze potrafim y odczytywać powieści jako metafory rzeczywistości, naw et wtedy, gdy form ułujem y takie opinie. I nie zawsze dostrzegam y fikcjonalność „praw dziw ego dokum entu” .
Fikcja to też w ytw ór naszej kultury; pozostaje tylko niebagatelny m eto
dologicznie problem w yodrębnienia w tekście warstwy, którą uznam y za bez
apelacyjnie fikcyjną. N ajczęściej roboczo przyjm ujem y, że fikcją są losy po
w ieściow ych bohaterów, choćby składały się one z najbardziej praw dopo
dobnych detali lub naw iązyw ały do „historycznie potw ierdzonych” w yda
rzeń. W istocie rzeczy granice fikcji w yznacza z jednej strony autor orygi
nalnej konfiguracji „rzeczyw istych” elem entów , budujących biografię lite
rackiego bohatera, z drugiej zaś języ k , w yposażony jed y n ie w praw o do logicznej falsyfikacji czy w eryfikacji, język, w którym - ontologicznie - nie m ożna sform ułow ać niczego „praw dziw ego” na tem at rzeczywistos'ci poza- językow ej. W tak rozległych granicach musi się znaleźć m iejsce dla antropo
logii literatury, to je st dla sposobu badania tekstu literackiego, zgodnie z któ
rym tekst ten będzie źródłem w iedzy o kulturze.
Z aledw ie co czterdziesty ze znanych i w spółcześnie używ anych ję z y ków stał się atrakcyjną m aterią dla tw orzenia w nim literatury sensu stricte, nie każdy też tekst literacki m oże być w tym sam ym stopniu źródłem badań antropologicznych. Inaczej należy traktow ać w tym aspekcie propozycje star
sze, św iadom ie podporządkow yw ane koncepcjom mim etycznym , a uznawane za przypow ieści czy pow ieści realistyczne, inaczej - by pozostać w obrębie klasyfikacji genologicznej - pow ieści historyczne, jeszcze inaczej - literatu
rę dla dzieci etc. K ażda kultura dysponująca w łasną literaturą m a też w yło
nionych przez tradycję w procesie historycznej selekcji twórców, którzy cie
szą się uznaniem , popularnością a niekiedy w ręcz charyzm atyczną sławą.
Furora, ja k ą robią w śród czytelników niektórzy tylko pisarze pow inna uczu
lać antropologa na szczególny charakter ich dorobku. D orobku znanego i uzna
nego, bo ilustrującego i przechow ującego ja k ie ś w ażne z perspektyw y użyt
k o w n ik ó w danej k ultury w a rto ści. L iteratu ra chroni mity, w spółtw orzy m itologie, buduje pam ięć społeczną, byw a „arką przym ierza m iędzy daw ny
mi i now ym i laty” . Literatura zachow uje i konserw uje w zory zachow ań, in
form acje o stylach życia i sposobach kom unikacji. Literatura buduje nowy horyzont aksjologiczny, który w cale nie musi stać się w spólnym horyzontem w szystkich czytelników . L iteratura w yznacza zakres indyw idualizm u i w ska
zuje konsekw encje przekraczania kulturow ych granic. Jest narzędziem hu
m anizacji, instrum entem edukacyjnym i św iadectw em skuteczności literac
kich przesłań. Jest w artością sam ą dla siebie, je st też dokum entem tw orzenia i percypow ania w artości.
Ale literatura je st przede w szystkim w ytw orem człow ieka. W ybitne tek
sty m ają sw oich w ybitnych autorów. D latego też prow adząc refleksje nad specyfiką kultury polskiej, niepodobna pom inąć zarów no istotnego wkładu w budow ę tej specyfiki, ja k i zasług w jej dokum entow aniu, a te przypadają w udziale pierw szem u naszem u nobliście w dziedzinie literatury - H enryko
wi Sienkiew iczow i. Ślady kulturow ej tożsam ości autora odnaleźć m ożna nie
tylko w utworach bezpośrednio poruszających tem atykę narodową. Odcisnęły się one na tekstach pozornie od niej odległych, choć nigdy nie stroniących od mniej lub bardziej dyskretnych aluzji pod adresem ojczyzny w ym azanej z ma
py Europy. O dnajdziem y je w Quo vadis? i listach z podróży, w egzotycznej powieści dla dzieci i w tragicznych w ątkach nowel am erykańskich. A ntro
pologiczny horyzont sienkiew iczow skich tekstów w yznacza z jednej strony filozoficzna koncepcja człow ieka, kształtow ana na ideałach śródziem nom or
skich - antycznych i chrześcijańskich, z drugiej natom iast bardzo specyficz
ny kontekst kultury polskiej, z jej m itologią, kom pleksam i, roszczeniam i, apodyktycznością i poczuciem dziejow ej misji przy jednoczesnej otw artości na negocjacje i kom prom isy.
A poteozow any i krytykow any5, znany za życia i sław ny po śm ierci, dla jednych wzorcowy, dla innych kontrow ersyjny Sienkiew icz zaw sze był ko
jarzony z określonym m odelem polskiego patriotyzm u. N iew ątpliw ie zafa
scynowany rodzim ą przeszłością, która zresztą w dużej m ierze dzięki niem u przybrała kształt dla w ielu atrakcyjny i godny adoracji, znalazł Sienkiew icz odpowiedni dla sw ego czasu i przestrzeni sposób porozum ienia z czytelni
kiem i budow ania poczucia wspólnej z nim kulturow ej tożsam ości. Trudno dziś orzec, na ile składow ą tego poczucia był czar sarm ackich residuuów , owa sw oista m itologia stojąca na straży legitym izacji fundam entalnych w ybo
rów aksjologicznych, na ile zaś - porom antyczna potrzeba diagnozow ania współczesności w sposób niesprzeczny z tradycją. Adam A snyk, „poeta cza
sów niepoetyckich”, odnotow ując ten dylem at w zyw ał niegdyś w wierszu Do m łodych:
A le nie depczcie przeszłości ołtarzy, C hoć m acie sam i do sk o n alsze w znieść.
N a nich się jes z c z e św ięty ogień żarzy, I m iłość ludzka stoi tam na straży, I w y w inniście im cześć!
Sienkiew icz stał się sam ozw ańczym strażnikiem tego ognia. W sw oich tekstach nie stronił od pow ażnych diagnoz celnie form ułow anych dzięki św ia
dom ie w ypracow yw anej „prostocie stylu” . O dnotow yw ał zasadnicze inkli
nacje oraz tendencje kulturow e, jak b y godząc się z tezą A snyka, że „każda epoka ma sw e własne cele” i polem izując ze stw ierdzeniem , iż „zapom ina
5 Por. E. Kosowska. Henryk Sienkiewicz■ Anse i lansady, w: Posiać literacka jako tekst kultury.
Rekonstrukcja antropologicznego modelu szlachcianki na podstaw ie Potopu '' Henryka Sienkiewi
cza. Katowice 1990.
[onaj o w czorajszych snach” . Zbiorow e „w czorajsze sny” , niekiedy utrw ala
ne w literaturze, to w ażny elem ent podtrzym yw ania kontinuum . Tak rozu
m iana ciągłość w chodzi w obszar badań antropologicznych. D latego w ła
ś n ie śla d o m h is to ry c z n o -a n tro p o lo g ic z n y c h fa sc y n a c ji S ie n k ie w ic z a pośw ięcona jest ta książka.
Kultura polska należy, wbrew pozorom , do kultur poznanych dotychczas w niew ielkim stopniu. W porównaniu z zakresem i głębią badań, jakim zosta
ły poddane inne kultury europejskie, nasze osiągnięcia, choć subiektywnie nie
małe, prezentują się stosunkow o skrom nie. Nie rozpoznane do końca funda
menty tożsam ości wciąż skłaniają do obracania się w zaklętym kręgu tych sam ych mitów i symboli, tem atów i refleksji, problem ów i dylematów.
Od końca X V III w ieku w yraźne znaczenie w artykułow aniu specyfiki kulturow ej ma literatura. Tw orzona w kraju i na em igracji, z dystansem i bez dystansu, na zróżnicow ane artystycznie sposoby ilustruje żyw otne problem y Polaków , w zw iązku z czym niejednokrotnie zw racano uwagę na jej inspiru
jące i katarktyczne funkcje. D zieła tw órców cieszących się szczególną esty- m ą najchętniej poddaw ane są w ielokierunkow ym analizom , m ającym na celu zarów no poznanie im m anentnych uw arunkow ań specyfiki poszczególnych utworów, jak i ich zw iązków z odpow iednią epistem é kulturow ą.
P roponow any przeze m nie m odel aspektow ej analizy w ybranych tekstów jed n eg o pisarza - H enryka S ienkiew icza - zakłada m ożliw ość w ykorzysta
n ia w badan iach literatu ro zn aw czy ch dośw iadczeń antropologii kultury, a w badaniach antropologicznych - istniejącego dorobku literackiego. Nie m ożna tego oczyw iście czynić bez odpow iednich zastrzeżeń; tradycje obu dyscyplin w ypracow ały w tym zakresie odpow iednie ryty separacji. Niemniej w epoce budow ania interdyscyplinarnych pom ostów ostrożne znoszenie tych barier m oże przynieść korzystne rezultaty.
C zytanie Sienkiew icza je st dziś zadaniem niełatw ym . D la najm łodszego pokolenia staje się on z w olna pisarzem niezrozum iałym , choć nadal atrak
cyjna w pew ien sposób pozostaje aw anturnicza w arstw a je g o epickich opo
w ieści. D la nieco bardziej dośw iadczonych czytelników autor Trylogii pozo
staje nadal znaczącym , aczkolw iek niekiedy kontrow ersyjnym „w izjonerem przeszłości”'’. T rw ają intensyw ne badania je g o biografii7 i dorobku, odsła
niając potencjał kolejnych ujęć oraz interpretacji8. Niem al we w szystkich
6 Por. L. Ludorowski, Wizjoner przeszłości. Powieści historyczne Henryka Sienkiewicza, Lu
blin 1999.
7 Publikuje się wciąż nowe materiały. Por. np. H. Sienkiewicz, Listy, ze zbiorów J. Krzyżanow
skiego opracowała i dopełniła M. Bokszczanin, Warszawa 1996, T. Ił, cz. 1-3.
ośrodkach naukow ych pojaw iają się prace pośw ięcone tw órczości pisarza.
Dzięki staraniom Tow arzystw a im. H enryka Sienkiew icza poszerza się za
kres podejm ow anych problem ów i obszar badaw czych inspiracji, pow iększa się też w iedza o szerokim gronie m ilczących czytelników i adm iratorów jego prozy. Dlatego, czyniąc przedm iotem analizy antropologicznej w ybrane frag
menty tekstów tego pisarza, mam św iadom ość, że nie pracuję na „ziem i ni
czyjej”. Staram się jednak nie tyle w chodzić w dyskusję z rozbudow aną tra
dycją sienkiew iczologiczną, ile w łączyć w łasne rozw ażania w dyskurs nad m ożliw ością w ieloaspektow ego studiow ania kodów kultury polskiej XVII, XVIII, XIX oraz XX w ieku w oparciu o tekst literacki - w prześw iadczeniu 0 epistem ologicznej w artości antropologii literatury.
A spirow anie do tw orzenia w pełni indyw idualnych propozycji w ydaje się dziś co najm niej m ało uzasadnione. Zw łaszcza wobec zauw ażonej nie
dawno presji uw ikłań intertekstualnych i daw no odnotow anego spostrzeże
nia, że praw da je st efektem dialogu. Zobow iązania w obec cudzych tekstów spłaca się cytatam i. O sobom należą się podziękow ania. W inna jestem ser
deczną w dzięczność Profesorow i Lechow i L udorow skiem u i Profesorow i M arcelem u Kosm anowi za trud, jaki zechcieli w łożyć w lekturę tej książki 1 uwagi, zm ierzające do nadania jej m erytorycznej głębi. C hciałabym też podziękować dr Z dzisław ie M okranow skiej i dr E ugeniuszow i Jaw orskiem u za czas pośw ięcony na w ielogodzinne dyskusje o antropologii kultury szla
checkiej i jej literackich w izerunkach, za cierpliw ość w w ysłuchiw aniu m o
ich wątpliw ości, za niezm iennie życzliw ą krytykę oraz za znakom ite pom y
sły, spostrzeżenia i sform ułow ania, z których m ogłam sw obodnie korzystać.
Pani G rażynie W ilk należą się ode mnie wyrazy w dzięczności za czulą d ba
łość o formę tej książki, a d r Tadeuszowi Siernem u za to, że dotarła ona do rąk Czytelnika.
K Por. : L. Ludoro wski, A rtyzm I ryl og i i l len ryku Si enkiewu z.a. London-! .uhlin 1993; Henryk Sienkiewicz wobec tradycji romantycznej, Kielce 1992; T. Bujnicki. Sienkiewicza „powieści z lat dawnych”. Studia, Kraków 1996; Henryk Sienkiewicz i je g o twórczość, red. Z. Przybyła. Częstocho
wa 1996; Henryk Sienkiewicz- Biografia, twórczość, recepcja, red. L. Ludorowski i H. Ludorowska, Lublin 1998, T. Zabski, Sienkiewicz, Wrocław 1998; Henryk Sienkiewicz; szkice o twórczości, red.
K. Dybciak, Siedlce 1998; T. I; W stulecie „K rzyżaków ” Henryka Sienkiewicza, red. L. Ludorowski i H. Ludorowska. Kielce 2000; Henryk Sienkiewicz: próby zbliżeń i uogólnień, red. I). Kalinowski, Słupsk 1997; Motywy religijne łr twórczości Henryka Sienkiewicza, red. L. Ludorowski. Kielce 1998;
T. Swiętosławska, „Quo vadis? ” Henryka Sienkiewicza• O d legendy do arcydzieła, L ód/ 1997, Sien
kiewicz i epoki. Powinowactwa, red. B. Ihnatowicz, Warszawa 1998; T. Bujnicki, A. Rataj, Trylogia Sienkiewicza. Leksykon, Kraków 1998; M. Kosman, „Ogniem i m ieczem ”, praw da i legenda, Po
znań 1999.
^ j^ o s iv ia tf c z a tiic fiistorii je st
doświadczeniem antrojJoCogiczmjm.
,Ą{e dokum entacja J a k tó w
jjodfcga surow ym y r a w o m tcfcstu.
i s t o t ą upraw iania Aistorii
je s t to, że historiograf
za pośrednictw em ję zy k a
ko n stytu u je dzieje.
Aptroj)o(ogia
i fiistogriografia
M otto:
„ C z u ję ”, że „ p a m ię ć " j e s t w a ru n k ie m c z ło w ie c z e ń s tw a .
„ P o s ą g ” (z É tie n n c ’a B. dc C o n d illaca)
D ośw iadczanie naocznie obserw ow anych i przeżyw anych zdarzeń, do
św iadczanie przym usu ich upam iętniania, dośw iadczanie poszukiw ania d o kum entów z przeszłości, dośw iadczanie odpow iedzialności za selekcję i re
konstrukcję wydarzeń historycznych, dośw iadczanie pisania historii {faire de l ’histoire), dośw iadczanie rozum ienia opracow ań historiograficznych i do
św iadczanie skutków ich interpretacji - to zaledw ie w stęp do potencjalnego inw entarza antropologicznych dośw iadczeń budow anych w okół kształtow a
nia skom plikow anej, w ielokierunkow ej procedury epistem ologicznej, m ają
cej na celu dookreślenie relacji m iędzy człow iekiem a je g o sposobam i po
strzegania czasu w kulturze Europy1'. C harakterystyka, choćby nawet bardzo pobieżna, każdego z tak zasygnalizow anych problem ów przekracza plano
wany zakres tego szkicu, ale ich sform ułow anie w ydaje się niezbędnym kon
tek stem in te le k tu a ln y m d la u z a sa d n ie n ia try b u re fle k sji a n o n so w an ej w tytule.
Jej przedm iotem m ają być zależności m iędzy historią ja k o dyscypliną naukow ą i dziedziną w iedzy o długich tradycjach sam odzielnego istnienia
9 Sposoby te, jak wiadomo, nie mają charakteru uniwersalnego. Por. J. Topolski. Świat bez historii, Warszawa 1972.
a niektórym i nurtam i w spółczesnej refleksji episiem ologicznej, odsłaniają
cym i pozaintencjonalne uw ikłania całej hum anistyki w różnego rodzaju kon
w encje kom unikacyjne. Zaliczam do nich zarów no skom plikow ane związki człow ieka ze sferą tzw. zjaw isk naturalnych, ja k i jeg o zależność od wiodą
cych struktur kulturow ych, w śród których - zw łaszcza w obszarze Europy - nauka odgryw a niepoślednią rolę.
M iędzy w iedzą a nauką rozpos'ciera się m inow e pole różnic epistem olo- gicznych, aksjologicznych, m etodologicznych: każda nauka je st wiedzą, ale nie każda w iedza je st nauką. D roga od w iedzy do nauki prow adzi poprzez obserw ację, porów nyw anie, szukanie podobieństw , ustalanie przesłanek m e
todologicznych, form ułow anie praw i praw idłow ości, unifikow anie kryteriów w eryfikacji i falsyfikacji w yników , konw encjonalizację sposobów ich ogła
szania - słow em poprzez postępującą rezygnację z szerokości zakresu na rzecz poznaw czej precyzji, której fundam entalne kryteria sform ułow ano dopiero w w ieku XIX.
W ówczas to, w obrębie teorii przyrodniczych, ideał m yślenia naukow e
go, bliski renesansow em u łączeniu logiki i egzem plilikacji (M achiavelli) oraz barokow em u kojarzeniu ilum inacji z m etodą (K artezjusz) uzyskał swój no
w oczesny status epistem ologiczny. E kstrapolow any na grunt hum anistyki zaow ocow ał com te’ow ską klasyfikacją dyscyplin, a następnie windelbandow- skim podziałem na nauki nom otetyczne i idiograliczne.
Podział len, aczkolw iek stosunkow o przejrzysty i z pozoru funkcjonal
ny, w istocie rzadko kogo zadow ala. W św ietle postępujących (?) badań oka
zuje się bow iem , że w cześniej odkryte praw a ulegają z czasem relatyw izacji, a zjaw iska - zdaw ałoby się - skrajnie oryginalne i niepow tarzalne w ykazują zdum iew ające pokrew ieństw o z innymi równie oryginalnym i i niepow tarzal
nymi zjaw iskam i. U schyłku XIX stulecia podział ten był jednak niezbęd
nym narzędziem porządkow ania refleksji naukow ej i zaow ocow ał z jednej strony daleko posuniętą specjalizacją, z drugiej zaś - próbam i konstruow a
nia podejścia holistycznego, budow anym i na gruncie m atem atyki, filozofii, fizyki i antropologii kulturow ej.
W ostatnich latach XX w ieku w łaśnie fizyka i antropologia zdają się kon
struow ać najszersze horyzonty epistem ologiczne, dzieląc m iędzy siebie ob
szary w iedzy o przyrodzie - a zw łaszcza różnych form ach m aterii i prawach nią rządzących - oraz o kulturze rozum ianej szeroko, jak o całokształt ludz
kich w ytw orów , zachow ań i w artości. Jedną z istotnych procedur m etodolo
gicznych w dzisiejszej antropologii jest poszukiw anie, rozpoznaw anie, opis, analiza i interpretacja skutków dw ojakich źródłow o determ inant człowieka.
Są nimi z jednej strony czynniki uniw ersalne, z drugiej natom iast kontekstu- alne - zarów no pochodzenia naturalnego (np. w yposażenie b io g enetyczne1") ja k i kulturow ego. U niw ersalne determ inanty kulturow e, określane też nie
kiedy - za Jacquesem M onodem - inwariantami, traktow ane byw ają na grun
cie nauk o kulturze ja k o relatyw nie stałe aspekty poznaw ania i w ytw arzania, które w konkretnych w arunkach (w określonym kontekście) przybierają roz
maite form y (w arianty).
Z m iana lub jej brak zależy więc od poziom u, na którym organizujem y obserw ację, i od w ym iaru aksjologicznego, na m ocy którego efektom tej obserwacji przypisujem y znaczenie. Już dla Protagorasa człow iek był miarą wszechrzeczy- A więc m iędzy innym i decydow ał, czy praw dą jest, że nie wchodzi się dwa razy do tej sam ej rzeki, czy też, że wszystko już było. Tego rodzaju antropologizacja doznań i spostrzeżeń - na poziom ie inw ariantu lub w ariantu - w dużej m ierze zależy od znaczenia, jak ie jednostka przypisuje sobie samej w św iecie natury i kultury. O ryginalność i pow tarzalność, w yją
tek i reguła konstruują ram y elem entarnego porządku intelektualnego, stają się inwariantam i m etodologicznym i, m etainw ariantam i, gdyż określać m ogą status inw ariantów organizujących pozostałe poziom y struktury kulturow ej.
Tym sam ym procedury poszukiw ania uniw ersalizm ów i partykularyzm ów , praw ideł i osobliw ości fundują specyfikę naukow ego m yślenia.
Zachodzi przy tym interesująca zależność m iędzy inw entarzam i inw a
riantów kulturow ych", a zespołem naczelnych dyscyplin, w yłonionych w na
uce europejskiej. W ydaje się bow iem - z tej przynajm niej perspektyw y - że poszczególne dyscypliny są sposobam i porządkow ania św iata, budow anym i na uniw ersalnych kategoriach poznania antropologicznego - lub też odw rot
nie: przynajm niej niektóre inw arianty zostały w yodrębnione w oparciu o po- stcom tow ską klasyfikację nauk. N iew ykluczone też, że - przyjm ując za K üh
n e m 12 - te z ę o istn ie n iu w sp ó ln y c h dla d a n e g o c z a su p a ra d y g m a tó w m yślow ych, a za F oucaultem 13 - prześw iadczenie o zanurzeniu każdego pa
radygm atu w epistem é danej epoki - m ożem y zaw iesić pytanie o genezę, poprzestając na konstatacji o dialogicznym , kom plem entarnym charakterze obu koncepcji.
1,1 Por. J. Diamond, Trzeci szympans. Warszawa 1998; R. Wrangham. R. Peterson, Demoniczne samce. Małpy człekokształtne i źródła ludzkiej agresji, przel. M. Auriga, Warszawa I9t)9.
" Por. np. A. Guriewicz, Kategorie kultury średniowiecznej, przel. J. Dancyngier. Warszawa 1976, s. 17.
12 T. Kuhn, Dwa bieguny, przełożył i poslowiem opatrzył S. Amsterdamski, Warszawa 1985.
11 M. Foucault, Archeologia wiedzy, przel. A. Siemek, słowem wstępnym opatrzył J. Topolski, Warszawa 1977.
Przy lakim zastrzeżeniu kulturow e inwarianty stają się sposobami porząd
kow ania świata w wielu poziom ach jego złożoności, ale porządkowania aspek
tow ego, podległego określonej, wybranej opcji. Porządek klasyfikacji nauk sugeruje, że in wariant, jakim je st przestrzeń, zostaje oddany w pakt geografii, czas przypada historii, los - astrologii lub futurologii. Teologia (lub religio
znaw stwo) przejmuje odpowiedzialność za sferę relacji między zmysłowym i po- nadz.inysłowyni, m atem atyka - za stosunek części do całości, algebra za bada
nia nad liczbą, filozofia, ale i fizyka - nad przyczyną, przypadkiem i zmianą.
Jednostką zajm uje się antropologia, medycyna, psychologia; grupą - socjolo
gia, spraw iedliw ością - etyka, a normą prawną - filozofia prawa etc.
Problem jed n ak że w tym , że obserw acja przedm iotu poszczególnych dyscyplin przez pryzm at kulturow ego inw ariantu staje się optyką szczegól
ną, jak b y biorącą w naw ias w iele z dotychczasow ego naukow ego dorobku, a zarazem - paradoksalnie - ten w łaśnie dorobek prom ującą.
D latego bez w zględu na to, czy historia odkryw a (ustanaw ia?) praw idło
w ości i procesy czy też przeciw nie - opisuje jednostkow e, unikalne fakty osadzone w bezpow rotnie m ijającym czasie, w arto pam iętać, że każda próba łączenia historii z nom otetyzm em czy idiograficznością w ynika z przyjęcia określonych - co nie znaczy takich sam ych - przesłanek epistem ologicz- nych, aksjologicznych czy w ręcz ideologicznych.
H istoria m onarchiczna czy historia społeczeństw , historia ekonom iczna czy polityczna je st efektem perspektyw y, która nakazuje w aloryzację je d nych zdarzeń kosztem innych, która uprzyw ilejow uje w ybrane kryteria, w y
tycza ciągi przyczynow o-skutkow e w oparciu o w yselekcjonow ane fakty.
U podstaw tw orzenia optyki epistem ologicznej stoi zw erbalizow ana lub nie zw erbalizow ana typologia, klasyfikacja czy system atyzacja. Z jaw iska będą
ce przedm iotem zainteresow ań historyka należą do sfery kultury, choć nie
kiedy w polu w idzenia lej dyscypliny pojaw iają się - traktow ane na prawach kontekstu - zjaw iska naturalne (procesy biologiczne i geologiczne, zmiany ew olucyjne, katastrofy żyw iołow e, epidem ie etc.). Jednak zasadnicza różni
ca m iędzy faktem kulturow ym a historycznym w iąże się z typem pow tarzal
ności. Iteratyw nośc je st ich cechą konstytutyw ną14. Pułap pow tarzalności fa
scynujący antropologa historykow i może się w ydaw ać banalny; nacisk na idiograficzność zdarzeń historycznych je st dla antropologa uprzyw ilejow a
" Dla etnologa bitwa może być kulturowym wzorcem eskalacji i rozładowania konfliktów, dla historyka - efektem splotu konkretnych okoliczności decydujących o jej niepowtarzalnym charakte
rze. Antropolog postrzega agnalyczny charakter rz;|dów w europejskich monarchiach; historyk cha
rakteryzuje panowanie każdego z władców pod kątem ich indywidualnych wyborów i decyzji.
niem wariantów wobec inwariantu. Uwaga, jak ą przykłada historyk do szcze
gółu i jeg o źródłow ej dokum entacji może być dla antropologa zbędnym b a
lastem, spod którego nie w idać kulturow o istotnych praw idłow ości. Ale je d nocześnie antropolog przy w iązu je ogrom ną w agę do prac b adaw czych, mających na celu konstruow anie now ego źródła, do w eryfikacji ju ż istnieją
cych danych, do dokum entacji zgodnej z zasadam i przyjętej w cześniej stra
tegii poznaw czej.
D la filozofa fakt historyczny - tak naturalny, jak i kulturow y - m oże mieć w artość egzem plum , dla pisarza - w artość inspiracji. D la historyka jest dowodem , dla antropologa - uzasadnieniem . Ale w w ypadku każdej z nauk ilość w ykorzystyw anych i w aloryzow anych, przez sam akt w yboru, faktów jest św iadom ie ograniczana. Różnice praw dopodobnie biorą się stąd, że hi
storia jak o dyscyplina je st daleko starsza, że posługuje się źródłam i utw orzo
nymi w różnych epokach, że w ypracow ała w łasne m etody ich w eryfikacji, a nade w szystko - stw orzyła w zględnie przejrzyste kryteria w ytyczające jej własne pole badaw cze. A ntropologia natom iast z jednej strony jest sw oistym horyzontem m etodologicznym , coraz częściej w spólnym dla wielu nauk hu
m anistycznych i przyrodniczych; z drugiej natom iast próbuje, od półtora wieku zaledw ie, form ułow ać w łasne m etody badaw cze, w ybierać odpow ied
nie dla nich przesłanki filozoficzne, zgrom adzić niezbędny m ateriał histo
ryczny i nie tracić z pola w idzenia w spółczesności.
A ntropologia kulturow a, jak o autonom iczna dyscyplina akadem icka, je st w stosunku do szacownej tradycji historii nauką niepokojąco m łodą i je d n o cześnie niezw ykle ekspansyw ną. Posiada przy tym silnie w budow aną auto
refleksję na tem at tej ek spansyw ności15. H istoria - zw ażyw szy aspekt tem - poralny - jest nie mniej zaborcza, a perspektyw a antropologiczna tow arzyszy jej od początków istnienia.
N ie m a bow iem historii bez pam ięci i zapom inania16 - instancji kreują
cych tem poralną specyfikę ludzkiego św iata w w ym iarze jednostkow ym , grupow ym , narodow ym czy globalnym . W kulturach prostych zgodność lub konflikt m iędzy pokładami pamięci indywidualnej a pam ięcią społeczną spro-
15Por. A. Kuper, M iędzy charyzmą a rutyną. Antropologia brytyjska I9 2 2 -I9 S 2 . przel. K. Ka
niowska, Łódź 1982; E. Nowicka, Świat człowieka - św iat kultury. Warszawa 1991: Amerykańska antropologia kognitywna. Poznanie, język, klasyfikacja i kultura, wybór i redakcja naukowa M. Bu- chowski, Warszawa 1993; Socjologia a antropologia. Stanowiska i kontrowersje, red. H. Tarkow
ska, Warszawa 1991; Amerykańska antropologia postmodernistyczna, wybór i redakcja naukowa M. Buchowski, Warszawa 1999.
16 P. R i coeur, Pamięć - zapomnienie ~ historia, w: Tożsamość w czasach zmiany. Rozmowy w Cas tel Gandolfo. Kraków 1995, s. 22 i nn.
w a d /a się do relacji dw ustronnej. W kulturach złożonych pojaw ia się więcej instancji korygujących lub w spom agających pam ięć jednostkow ą. Liczeb
ność populacyjna, przew aga etniczna czy m ilitarna, język, religia, własnos'ć, ideologia polityczna etc. m ogą decydow ać o interesie poszczególnych grup, konstruujących historię na własny użytek. To znaczy kom ponujących - z waż
nych dla siebie przeszłych zdarzeń, rzeczyw istych lub niekiedy intencjonal
nych - określony ciąg przyczynow o skutkowy, który przybiera postać narra
cyjną.
Sposób opow iadania o przeszłości je st bow iem w istocie rzeczy kształ
tow aniem jej w izerunku. D obór laktów, podkreślanie istniejących i dom nie
m anych pow iązań m iędzy nim i, w aloryzacja w ybranych determ inant, rola prześw iadczenia w uprzyw ilejow aniu jednych czynników w zględem innych - w szystko to spraw ia, że modus narratio posiada w yjątkow e predyspozycje do m odelow ania św iadom ości. D latego odpow iedzialność historyka za re
konstruow any obraz przeszłości w ydaje się szczególnie w ielka. Zw łaszcza w ów czas, gdy przyjm iem y pozytyw istyczne założenie, że w inien on opisy
wać „jak było napraw dę” (wie das gewesen sein).
Podw ażana w ielokrotnie epistem ologiczna w artość tej zasadniczej prze
słanki R ankego17 ostatnio została w łączona w postm odernistyczny spór o do
stępność praw dy ja k o takiej. W tej perspektyw ie fundam entalne staje się bo
w iem p y tan ie, czy h isto ry k praw dę tw orzy czy j ą rek o n stru u je; czy ją
„odtw arza" czy „w yw ołuje". Spór ten rozpoczęli przedstaw iciele am erykań
skiego relatyw izm u h istorycznego18 z lat trzydziestych i czterdziestych XX wieku. Staw iali oni bow iem tezę o nieodzow ności inscenizacji historycznej, która w istocie rzeczy każe historykow i selekcjonow ać fakty i źródła zawsze z perspektyw y teraźniejszości - lub/i w trosce o przyszłość. Przeszłość w ta
kim ujęciu byw a zaw sze przedm iotem instrum entalizacji, a m ożliw ość do
tarcia do tzw. praw dy historycznej - sw oistą iluzją aksjologiczną19. O brazo
burcze w kontekście ustaleń pozytywizm u sądy relatywistów zostały z czasem w zm ocnione przez badania nad determ inizm em językow ym i schem atam i narracyjnym i, w arunkującym i ograniczoną ilość w ariantów opow iadania o czym kolw iek, w tym ilość potencjalnych paradygm atów narracji historycz-
1 i,. Ranke, (ieschichten J e r romanischen und german i sehen Völker von / 494-1515, Leipzig 1885.’Verlag von Duncker. drille Aufgabe, i. XXIII, s. VII,
,x Por. Oh. A. Beard. That noble Dream, „The American Historical Review ” 1935, nr 1;
C. Read, The social Responsibilites o f the Historian, „The American Historical Review” 1950, nr 2;
R. Ci. Collingwood. The Idea o f History, Oxford 1946.
|lJ Posługując się terminem ukutym prze/. Maxa Schelera, nie wdaję się tu jednocześnie w roz
ważania nad jego leoriq resenlymentu.
nej. Z rozw ażań tych w ynikało głów nie, że historia je st przede w szystkim sztuką opow iadania, podporządkow aną regułom ję z y k a i narracji. Jest też efektem w yboru dostępnych - często przypadkow ych - danych z przeszło
ści. W konsekw encji prezentyzm w łaściw y tekstom historycznym to z jednej strony efekt celow ego przedstaw iania wizji przeszłości (re)konstruow anej przez historiografa, z drugiej natom iast wynik nieodłącznego w tej działal
ności determ inizm u tem poralnego - wizja ta jest zaw sze zadom ow iona w tem- pus praesens - w czasie teraźniejszym 20. Istotą upraw iania historii je st per- form acja21; historiograf za pośrednictw em języ k a konstytuuje dzieje.
Przem yślenia i dośw iadczenia filozofów języ k a oraz teoretyków litera
tury nie są pom ijane przez m etodologów historii. Pytanie o sposób w ykorzy
stania tych dos'wiadczeń, o niebezpieczeństw a procedury podw ażającej „prze
z ro c z y sto ść ” ję z y k a h isto rii i p o ż y tk i z niej p ły n ą c e leg ło w c e n tru m zainteresow ań L. M inka, H. R. Jaussa, H. W einricha, J. H. M illera i innych22.
Każdy z tych badaczy zauw ażał, że generalną różnicą m iędzy literaturą a hi
storią je st przede w szystkim teleologia w ypow iedzi narracyjnej. Podczas gdy historykom chodzi o w ierność w obec dostępnych dokum entów , literaci nie kryją sw oich upodobań do fikcji. Jednakże konieczność selekcji faktów, ich hierarchizacji, układu chronologicznego będącego efektem w iedzy naddanej wobec św iadom ości rekonstruow anej epoki czyni z historyka sw ego rodzaju kompozytora dziejów , którem u niełatw o w yzw olić się z hierarchii wartości własnego czasu i który, mim o najszczerszych chęci, nie może w ykroczyć poza językow y im peratyw opisu i opow iadania. Na tym tle literatura staw iająca na równi postulat praw dy historycznej i artystycznej23 znalazła się w sytuacji jakby czystszej m oralnie.
Dość szeroko rozw ijana w tym kontekście problem atyka recepcji - w o
bec dystansu czasow ego, jaki dzieli nadaw cę i odbiorcę w kom unikacji upo- średniczonej poprzez pism o24 - przyjm uje za istotny elem ent łączący historię
20 Por. J. Bańka, Recentywizm w teorii poznania praktycznego, Katowice 1983; tenże, M etafizy
ka zdarzeń. Recentywizm i henadologia, Katowice 1991.
21 J. L. Austin, Mówienie i poznawanie. Rozprawy i wykłady filozoficzne, przeł. B. Chwedeń- czuk, Warszawa 1993.
22 Por. rozprawy zamieszczone w „Pamiętniku Literackim” 1984. /. 3; R. Barthes: Dyskurs historii, przeł. A. Rysiewicz, Z Kloch; H. Weinrich: Struktury narracyjne w historiografii, przeł.
M. Lukasiewicz; J. H. Miller; Narracja i historia, przeł. M. Adamczyk; L. Braudy, Cibbon: historia powszechna i kształtująca się osobowość, przeł. J. Lekczyńska.
23 T. Bujnicki, Z teoretycznych problemów pow ieści historycznej, w: Sienkiewicz i historia. Stu
dia. Warszawa 198!. s. 9.
24 H. R. Jauss, Historia literatury jako wyzwanie rzucone nauce o literj.itux.Zf'- (Fragmenty), przeł. R. Handke, „Pamiętnik Literacki" 1972, z. 4. 'ctfSV'Â
z literaturoznaw stw em w aspekcie sztuki opow iadania zagadnienia rozumie
nia językow ej w arstw y tekstu. W interpretacji H. R. Jaussa literatura istnieje tylko poprzez czytelników , a obiektyw izm historyczny je st w niej niem ożli
wy do uzyskania. W interpretacji M inka zarów no historii, ja k i fikcji właści- wy je st z kolei jeden sposób pojm ow ania, który nazyw a on konfiguracyj
nym 25. Jednakże naw et przy zaakceptow aniu tak ogólnej ramy teoretycznej spraw a interpretacji tekstu niew spółczesnego (dokum entu, źródła) stwarza szereg problem ów w ynikających ze zm iennych konw encji rozum ienia za
kresu sem antycznego poszczególnych pojęć, ze zróżnicow anych kom peten
cji językow ych nadaw cy i odbiorcy, z różnic w ich indyw idualnym dośw iad
czeniu etc. Tym sam ym przenosząc dośw iadczenia narratologii w obszary badań historycznych nie dokonujem y autom atycznego zrów nania przedm io
tu badań historii i literaturoznaw stw a, choć m ogą one wchodzić w rozm aite alianse.
Epistem ologiczne uw ikłania refleksji historycznej m ają szczególny w y
m iar antropologiczno-kulturow y. K onstytuuje go przynależność tej dyscy
pliny do dw óch, praktycznie w ykluczających się paradygm atów: kultury oral
nej i cyrograficznej. N ajstarsze zachow ane źródła pisane zachow ują wyraziste ślady residuum oralnego: w skazują, że w istocie rzeczy są zapisem mowy, że były przeznaczone dla określonego słuchacza, w arunkow ane kontekstem kom unikacyjnym , że - odnosząc się do przeszłości, budow ały jednocześnie precedensy dla aktualnych norm i wzorów. Inaczej m ów iąc, najstarsze źró
dła zaw ierają ślady intencji prezentystycznych, ślady celow ego używ ania określonych struktur narracyjnych oraz pragm atycznych uwikłań zapisów w kontekst kultury przedcyrograficznej. D ystans w obec bezw zględnej praw dziw ości pism a m anifestow any był zarów no przez w eryfikacje za pośrednic
tw em „naocznych św iadków ” , jak i poprzez zabezpieczenia w rodzaju pie
częci czy znaków rozpoznaw czych26.
Jest w ięc pew nym paradoksem , że historycy zanegow ali w artość źródła oralnego i dziś odnoszą się do niego z dużą nieufnością. W praw dzie addy- tyw ność faktograficzna (w ielość śladów je s t gwarantem praw dy faktu) w ska
zuje bardzo w yraźnie na oralne korzenie historiografii, to jednak w spółcze
sna w ew nętrzna aksjologia dyscypliny, budow ana w Europie od XII wieku na prym acie św iadectw a pisanego, preferuje dokum ent - naw et fałszywy.
-5 1- O. Mink. Historia i fikcja jako sposoby pojmowania, przel. M. B. Fedowicz, „Pamiętnik Literacki” 19X4. z. 3. s. 246.
Por. W. J. Ong, Oralnośc i pi.śmiennośc. Słowo poddane technologii, przełożył i wstępem opatrzył J. Japola. Lublin 1992.
Dostrzega w nim źródło bow iem o charakterze archiw alnym , a odsuw a na dalszy plan - w oparciu o założenie w yższego stopnia obiektyw ności pism a - ż y w ą opow ieść w spom nieniow ą czy nie spisane przez profesjonalnego ar
chiwistę zeznania „naocznych św iadków ” .
Takie procedury w eryfikacyjne w yraźnie sytuują nauki h istoryczne, a zwłaszcza historię sensu stricte w obszarze wpływów kultury typu cyrogra- ficznego, a - m ię d z y innymi dzięki form alnem u usam odzielnieniu archeologii - zezwalają na rekonstruow anie dziejów głównie w oparciu o św iadectw a pi
sane. Potencjalna dekonstrukcja, która może objąć zarów no dokum enty z prze
szłości, ja k i sposoby ich wykorzystyw ania w plecione w tok narracji innego typu (takich, ja k np. opowieść historiografa) dziś bardziej niż kiedykolwiek relatywizuje „praw dziw ościow ą” wartość badań historycznych27.
W tym aspekcie jednakże naukow y w ym iar historii nie je st postponow a
ny bardziej niż ma to m iejsce w odniesieniu do innych dyscyplin hum ani
stycznych. Trwa m etodologiczne prosperity, uczulające na istnienie trudnych do kontroli sem antycznych aspektów m aterii, w jakiej m usim y konstruow ać sądy i w ypow iedzi naukow e. B agatelizow anie determ inizm u języ k o w eg o może więc być pow ażnym błędem , ale poddanie się obezw ładniającej presji zw iązanych z nim konsekw encji epistem ologicznych oznacza zupełną zm ia
nę dotychczasow ych kierunków badań - zanegow anie znanych procedur w eryfikacyjnych na rzecz analiz m etajęzykow ych, uprzyw ilejow anie bada
nia form alnych nośników sensu wobec badań sensów konw encjonalnie lub historycznie ustalonych. Z asługą w spółczesnych filozofów ję z y k a :s je st nie
w ątpliw e uśw iadom ienie nam , że nie tylko w szyscy m ów im y (a zw łaszcza piszem y) prozą, ale także, że ta proza ma sw oje w łasne, w pełni autonom icz
ne wym ogi. Z tym jednakże, że oddanie w szystkich dyscyplin hum anistycz
nych w pacht postm odernistycznie zorientow anym neoform alistom oznacza zgodę na rezygnację z jakichkolw iek - poza skrajnie naturalistycznym i - prób porządkow ania zm ysłow o doznaw anej rzeczyw istości, dalszego jej konw en- cjonalizow ania, w erbalizow ania, a co za tym idzie - zm ieniania w społecz
nie dostępne komunikaty. N eonom inalizm dokonuje radykalnej zm iany w do
tychczasow ym system ie naukow ego m yślenia - program ow o skazuje na zapom nienie dotychczasow e meritum. W procesie historycznym , regulow a-
27 Por. stanowiska i propozycje metodologiczne zawarte w monograficznym tomie ..Konteksty.
Polska Sztuka Ludowa.” 1997, nr 1-2.
a L. Wittgenstein, Tractatus logico-pfilosopfiais, przel. B. Wolniewicz. Warszawa 1997; J. 1.. Au
stin, Mówienie i poznaw anie...; R. Rorty, Filozofia a zw ierciadło natury, przel. M. Szc/ubialka.
Warszawa 1994.
nyni przez m echanizm y pam ięci i zapom inania je st to istotna nowość. Rodzi się jednak pytanie, na ile będzie ona partykularną poznaw czo efem erydą, a na ile stanie się antropologicznym inw ariantem nowej generacji i nieodzow ną przesłanką m yślenia tem poralnego21J.
K ażda przeszłość - i ta pam iętana indyw idualnie, i ta zbiorow o akcepto
w ana, i la m ozolnie rekonstruow ana, i ta ostentacyjnie odrzucana; ta, z rangi której zdajem y sobie spraw ę i ta, która oddziałuje na nas bez naszej w iedzy - zaw sze w pew ien sposób istnieje, w spółtw orzy rozm aite ciągi kulturow ego continuum, m atrycuje nasze sposoby postrzegania, m otyw acje, wybory, za
chow ania. hierarchie w artości. W obszarze kultury w spółczesnej brak w ie
dzy o przeszłości oddziałuje na rów ni z w iedzą jednostkow o i społecznie zin- ternalizow aną, aczkolw iek skutki jej obecności lub braku wcale nie są takie sam e. Św iadom ość przeszłości je st bow iem instrum entem budow ania indy
w idualnej tożsam ości i zarazem odrębności grupow ej w czasach postępują
cej globalizacji kultury. N atom iast negow anie wartości historycznych deter
m inant - choć nie w pływ a na ich likw idację dzięki specyfice m echanizm ów kulturow ego przekazu - sprzyja budow aniu iluzji pełnego uniw ersalizm u, który w spółczesnem u człow iekow i je st niezbędny - przynajm niej tak długo, ja k długo zbędne się mu w ydają m otyw acje jeg o w łasnych wyborów, stanów em ocjonalnych, fascynacji i zniechęceń, codziennych zachow ań i odśw ięt
nych rytuałów.
H istoria je st - w w ym iarze antropologicznym - narzędziem rozum ienia kultury, narzędziem , które człow iek stw orzył, a więc zaw sze m oże odrzucić i zam ienić na inne. Jednakże ani fenom enalna, ani strukturalna, ani dekon- strukcjonislyczna analiza narzędzia nie musi w pływ ać ani na jeg o dotych
czasow e funkcje, ani na potencjalną przydatność.
Por. W. Wrzosek, Historia - kultura - metafora. Pow stanie nieklasycznej historiografii, Wro
claw 1995.