• Nie Znaleziono Wyników

...Patriarchalna tyrania azjatyckich rządów w zetknięciu z teoriami współczesnej filantropii, charaktery ludów Wschodu i Zachodu, niezgodnych z natury, a jednak gwałtownie sprzęgniętych ze sobą w społeczeństwie na wpół barbarzyńskim, ale uporządkowanym przez strach – oto widowisko, które można zobaczyć tylko w Rosji, i doprawdy, żaden człowiek myślący nie pożałuje wysiłków, jakie trzeba podjąć, żeby zobaczyć je z bliska.

Stan socjalny, intelektualny i polityczny dzisiejszej Rosji jest rezultatem i, że tak powiem, streszczeniem rządów Iwana IV, nazwanego Groźnym przez samych Rosjan, Piotra I, mianowanego Wielkim przez ludzi, którzy się chlubią małpowaniem Europy, oraz Katarzyny II, deifikowanej przez lud marzący o podboju świata i schlebiający nam, zanim nas pożre: oto groźne dziedzictwo, którym dysponuje Mikołaj... Bóg wie, w jakim celu... Dowiedzą się o tym nasi potomkowie, bo co do spraw tego świata człowiek przyszłości będzie tak oświecony, jak Opatrzność dzisiaj.

Moralność każdej jednostki zależy od edukacji, jaką otrzymuje cały naród, z czego wynika, że Opatrzność ustanowiła między rządami a poddanymi straszną i tajemniczą solidarność zasług i win, i że w historii społeczeństw przychodzi taki moment, kiedy państwo zostaje osądzone, skazane i zlikwidowane jak pojedynczy człowiek.

Należy często powtarzać, że cnoty, przywary, zbrodnie niewolników nie mają tego samego znaczenia, co cnoty, przywary i zbrodnie ludzi wolnych. Tak więc gdy obserwuję lud rosyjski, mogę stwierdzić jako fakt, nie wywołujący tu takiej samej przygany, jaką wywołałby u nas, że w sumie brak mu dumy, delikatności, szlachetności i że zastępuje te zalety cierpliwością i sprytem:

takie jest moje prawo przedstawienia rzeczy, prawo przysługujące każdemu prawdomównemu obserwatorowi. Ale przyznaję, że słusznie czy niesłusznie ja posuwam się jeszcze dalej:

potępiam lub chwalę to, co widzę; nie dość mi opisywać, chcę sądzić.

...”Lud rosyjski jest łagodny” – wołają niektórzy, a ja na to odpowiadam: „Nie mam mu tego za zasługę, to po prostu nawyk posłuszeństwa... Inni mi mówią: „Lud rosyjski jest łagodny tylko dlatego, że nie śmie pokazać tego, co ma w sercu, istotą jego uczuć i myśli jest zabobon i okrucieństwo”. Na co ja odpowiadam: „Biedny lud! Jest tak źle wychowany”.

Oto dlaczego tak mi żal chłopów rosyjskich, chociaż są to ludzie najszczęśliwsi, to znaczy najmniej godni litości w całej Rosji. Rosjanie będą oburzeni i zaprotestują w dobrej wierze przeciwko mojej przesadzie, bo nie ma takiego zła, którego by nie łagodził nawyk i nieznajomość odwrotnego dobra, ale ja też twierdzę w dobrej wierze, a punkt, z którego obserwuję rzeczy, pozwala mi dostrzec, choć mimochodem, to, co umyka oczom zblazowanych tubylców.

Z wszystkiego, co widzę w tym świecie, a zwłaszcza w tym kraju, wynika, że szczęście nie jest prawdziwym celem misji człowieka na tym padole. Cel ten jest wyłącznie religijny:

doskonalenie się moralne, walka i zwycięstwo.

Ale od czasu nadużyć władzy tymczasowej religia chrześcijańska w Rosji zatraciła swoją cnotę: jest nieruchoma, jest jednym z trybów despotyzmu i koniec. W tym kraju, gdzie nic nie

jest ściśle określone, i to nie bez kozery, trudno zrozumieć obecne stosunki Kościoła z naczelnikiem państwa, który ustanowił się również jako arbiter wiary, nie oznajmiając jednak konkretnie tej prerogatywy: przyznał ją sobie, sprawuje ją faktycznie, ale nie śmie się o nią upominać jak o prawo. Zachował synod, jest to ostatni hołd oddany przez tyranię Królowi królów i jego upadłemu Kościołowi. Oto jak tę rewolucję religijną opisuje Levesque, którego przed chwilą czytałem.

Wysiadłem z powozu na stacji pocztowej i w czasie, gdy mi szukano kowala, by zreperować jedno z tylnych kół mojej kolasy, przeglądałem „Historię Rosji”, skąd wybrałem ten ustęp, który przepisuję dla Ciebie nie zmieniając ani słowa:

„1721. Od czasu śmierci Adrian24 Piotr25 ciągle zwlekał z elekcją nowego patriarchy. W czasie dwudziestoletniej zwłoki cześć religijna ludu dla tej głowy Kościoła niepostrzeżenie ochłodła.

Cesarz wyczuł, że może wreszcie oświadczyć, że ta godność jest zniesiona na zawsze.

Podzielił władzę duchowną, zjednoczoną przedtem w osobie najwyższego kapłana, i przydzielił wszystkie sprawy dotyczące religii nowemu trybunałowi, który się nazywa najświętszym synodem.

Nie ogłosił się głową Kościoła, ale stał się nią faktycznie na mocy przysięgi, którą złożyli mu członkowie nowego kolegium duchownego. Oto jej tekst: «Przysięgam, że będę wiernym i posłusznym sługą mojego naturalnego i prawdziwego zwierzchnika... Uznaję, że jest on najwyższym sędzią tego duchownego kolegium».

Synod składa się z przewodniczącego, dwóch wiceprzewodniczących, czterech doradców i czterech zastępców. Ci usuwalni sędziowie spraw kościelnych wszyscy razem nie mają bynajmniej tej władzy, którą posiadał sam patriarcha i z której korzystał niegdyś metropolita. Nie są obecni na naradach, ich imiona nie figurują w aktach zwierzchnictwa, nawet w podległych im sprawach są całkowicie zależni od swego zwierzchnika. Ponieważ żadna zewnętrzna oznaka nie różni ich od innych prałatów, a ich autorytet ustaje, odkąd nie zasiadają już na swym trybunale, wreszcie ponieważ sam ten trybunał nie ma w sobie nic osobliwie imponującego, nie budzą wśród ludu szczególnej czci”.

(„Historia Rosji i głównych narodów Cesarstwa rosyjskiego”, napisał Pierre-Charles Levesque, 4 wydanie, Malte-Brun i Depping, tom 5, strony 89–90, Paryż, 1812.)

Lud rosyjski jest obecnie najbardziej wierzącym z chrześcijańskich ludów. Wykazałem Ci właśnie główną przyczynę nieskuteczności jego wiary. Kiedy Kościół rezygnuje z wolności, traci siłę normalną: będąc niewolnikiem, rodzi tylko niewolnictwo. Nigdy nie będzie dość powtarzania, że jedynym Kościołem naprawdę niezależnym jest Kościół katolicki, który również jako jedyny zachował depozyt prawdziwego miłosierdzia. Wszystkie inne Kościoły są częścią składową państw, które posługują się nimi jako środkami politycznymi do podparcia swojej potęgi. Te Kościoły są doskonałą pomocą dla rządów: pobłażliwe dla depozytariuszy władzy tymczasowej, panujących i urzędników, bezwzględne dla poddanych, wzywają Bóstwo na pomoc policji. Natychmiastowy rezultat jest pewny: porządek w społeczeństwie. Natomiast Kościół katolicki, równie potężny pod względem politycznym, przychodzi z wyższych regionów i idzie dalej. Kościoły narodowe tworzą obywateli, Kościół powszechny tworzy ludzi.

W Rosji szacunek dla władzy jest jeszcze dzisiaj jedynym motorem machiny publicznej. Ten respekt jest bez wątpienia konieczny, ale żeby ucywilizować do głębi serca ludzi, należy ich nauczyć czegoś więcej niż ślepe posłuszeństwo.

24 Ostatni patriarcha moskiewski.

25 Cesarz Piotr I.

...Spędziłem noc na medytowaniu o wielkim problemie względnych cnót i przywar i doszedłem do wniosku, że w naszych czasach niedostatecznie wyjaśniono pewien bardzo ważny punkt moralności politycznej: jest nim część zasługi lub odpowiedzialności przypadająca na każdą jednostkę w jej własnych uczynkach oraz część należąca do społeczeństwa, w którym ta jednostka się urodziła. Jeżeli społeczeństwo chlubi się wielkimi rzeczami dokonywanymi przez niektóre ze swoich „dzieci, powinno również poczuwać się do solidarności ze zbrodniami kilku innych. Pod tym względem starożytność była bardziej zaawansowana niż my: kozioł ofiarny Żydów pokazuje nam, jak bardzo naród obawiał się solidarności w zbrodni. Z tego punktu widzenia kara śmierci była nie tylko mniej lub bardziej sprawiedliwym ukaraniem przestępcy – była też publiczną ekspiacją, protestem społeczeństwa przeciw jakiemukolwiek udziałowi w przestępstwie i w inspirującej je myśli. To nam pomoże zrozumieć, jak człowiek społeczny mógł sobie przyznać prawo do legalnego dysponowania życiem swego bliźniego: oko za oko, ząb za ząb, życie za życie – słowem, prawo odwetu było polityczne. Społeczeństwo, które chce przetrwać, musi usunąć zbrodniarza ze swego wnętrza. Kiedy zjawił się Chrystus, by zastąpić swym miłosierdziem surowe prawo Mojżesza, wiedział, że skraca trwanie królestw ziemskich, ale otwierał ludziom królestwo niebieskie... Bez wieczności i nieśmiertelności chrystianizm więcej kosztowałby ziemię niż przynosi jej zysków. O tym właśnie śniłem na jawie tej nocy.

Orszak nieokreślonych pojęć, fantomów umysłu na poły aktywnego, na poły sennego przesuwał się wolno w mej głowie. Galop unoszących mnie koni wydawał mi się szybszy od pracy mego ociężałego umysłu. Ciało było uskrzydlone, myśl była z ołowiu, zostawiłem ją, że tak powiem, za sobą pędząc w kurzu szybciej niż wyobraźnia przebywa przestrzeń. Stepy, moczary ze swymi karłowatymi sosnami i nieforemnymi brzozami, wsie i miasta umykały sprzed moich oczu jak fantastyczne zjawy, a ja nie mogłem zdać sobie sprawy, co mnie postawiło przed tym ruchomym widowiskiem, gdzie dusza nie nadążała za ciałem, tak szybkie były wrażenia.

...To odwrócenie natury, te złudzenia umysłu, które miały materialną przyczynę, ta gra optyczna zastosowana do mechanizmu myślowego, to przemieszczanie się życia, te dobrowolne sny stapiały się z monotonnym śpiewem ludzi kierujących mymi końmi: smutne tony podobne do psalmodii śpiewu w naszych kościołach, lub raczej do nosowych pomruków starych Żydów w niemieckich synagogach. ...To gruchanie bez rytmu, coś jakby deklamowane rojenie, gdzie człowiek powierza swoje zmartwienie zwierzętom, jedynym przyjaciołom, którym może zaufać, napełniało mi duszę melancholią raczej głęboką niż łagodną.

Jest taki moment, kiedy droga spada raptownie na most pontonowy, w tej chwili bardzo niski, bo susza zwęziła rzekę, przez którą przechodzi ten most. Rzeka ta, jeszcze szeroka, choć skurczona przez letnie upały, nosi wielkie imię: to Wołga. Na brzegu tej słynnej rzeki zjawia się przede mną miasto w blasku księżyca, jego długie białe mury połyskują w nocy, która jest tylko zmrokiem sprzyjającym wspomnieniom. Droga o świeżo naprawionej nawierzchni okrąża świeżo otynkowane miasto, gdzie odnajduję wieczne rzymskie frontony i gipsowe kolumnady, które tak lubią Rosjanie, bo rzekomo świadczą o ich znajomości sztuki. Po tej zatłoczonej drodze można posuwać się tylko stępa. Miasto, które okrążam, wydaje mi się ogromne. Jest to Twer; nazwa ta przypomina mi niekończące się spory familijne, których pełne są dzieje Rosji aż do najścia Tatarów. Słyszę braci znieważających braci, rozbrzmiewa okrzyk bojowy, jestem świadkiem masakry, Wołga wzbiera krwią, z głębi Azji nadciągają Kałmucy, piją tę krew i sami krew przelewają. Ale po co ja jestem wmieszany w ten tłum żądny rzezi? Po to, by móc opowiedzieć Ci nową podróż.

Nawet sama Moskwa nie wynagradza mi wysiłków, jakie podejmuję dla jej zobaczenia.

Zrezygnujmy z Moskwy, każmy pocztylionowi zawrócić i ruszajmy czym prędzej do Paryża.

Znajdowałem się w tym miejscu moich rojeń, kiedy się rozwidniło.

Mój służący oznajmia mi, że powóz jest naprawiony. Jadę, i... jeżeli nie jest mi sądzone przybyć do Moskwy w wózku lub na nogach, mój pierwszy list będzie datowany ze świętego miejsca Rosjan, dokąd podobno przyjadę za parę godzin.

Czy widzisz mnie chowającego te listy, bo każdy z nich, nawet ten, który wydałby Ci się całkiem niewinny, wystarczyłby do wysłania mnie na Syberię? Zamykam się, aby pisać, i kiedy do mnie stuka mój feldjeger lub ktoś z poczty, sprzątam swoje papiery zanim mu otworzę i udaję, że czytam. Ten list wsunę sobie pod podszewkę kapelusza. Mam nadzieję, że ta ostrożność jest zbędna, ale uważam za konieczne ją zachować. To wystarczy, by Ci dać pojęcie co myślę o rządzie rosyjskim.