• Nie Znaleziono Wyników

...Chciałem powtórzyć dziś wczorajszą wieczorną przechadzkę, aby porównać Kreml dzienny z fantastycznym Kremlem nocnym. Ciemność powiększa, przemieszcza wszystkie rzeczy, ale słońce przywraca przedmiotom ich kształty i proporcje.

Podczas tej drugiej próby twierdza carów znowu mnie zaskoczyła. Światło księżyca powiększało i uwypuklało niektóre zwały kamieni, ale kryło przede mną inne. Prostując parę pomyłek, stwierdzając, że wyobraziłem sobie za dużo sklepień, za dużo krytych galerii, za dużo wiszących dróg, krużganków i podziemi, odnalazłem dosyć tych rzeczy, by usprawiedliwić moje zaskoczenie.

W Kremlu jest wszystko, jest to kamienny krajobraz.

Solidność jego murów przewyższa siłę dźwigających je skał, liczba i kształt jego zabytków jest cudem. Ten labirynt pałaców, muzeów, baszt, cerkwi, lochów jest przerażający. ...Z głębi podziemi dobywają się jakieś tajemnicze hałasy: takie siedziby nie mogą odpowiadać istotom podobnym do nas. Tu się roi o najdziwaczniejszych scenach i drży się uświadamiając sobie, że te sceny nie są bynajmniej czystym zmyśleniem. Te słyszane przez nas hałasy dobywają się jak gdyby z grobu; można uwierzyć wszystkiemu na widok takiego zabytku.

Bądźmy pewni, że Kreml moskiewski nie jest wcale tym, za co uchodzi. Nie jest to pałac, nie jest to sanktuarium narodowe, gdzie są zachowane historyczne skarby cesarstwa, nie jest to rosyjska warownia, czcigodna sadyba, gdzie spoczywają święci patronowie ojczyzny. Jest to i mniej, i więcej niż to wszystko: jest to po prostu cytadela widm.

Dziś rano, chodząc wciąż bez przewodnika, doszedłem do samego środka Kremla i dostałem się sam do wnętrza kilku cerkwi będących ozdobą tego pobożnego grodu, czczonego przez Rosjan zarówno dla jego relikwii, jak dla znajdujących się w nim świeckich bogactw i chwalebnych trofeów.

...Kreml na swoim wzgórzu wydał mi się z daleka książęcym miastem, zbudowanym w środku miasta ludowego. Ten tyrański zamek, ten dumny stos kamieni góruje nad przeciętnymi siedzibami ludzi całą wysokością swoich skał, murów i dzwonnic, i w przeciwieństwie do tego, co się dzieje z gmachami o zwyczajnych rozmiarach, im więcej się zbliżamy do tego niezniszczalnego kolosa, tym bardziej jesteśmy oczarowani. Podobnie jak niektóre kości gigantycznych zwierząt, Kreml nam dowodzi historii świata, o którym wciąż jeszcze wątpimy, nawet odnajdując jego szczątki. W tym niezwykłym tworze siła zastępuje piękno, kaprys – elegancję. Jest to sen tyrana, ale to jest potężne, to jest przerażające, jak myśl jednego człowieka rozkazująca myśli całego narodu. Jest w tym coś nieproporcjonalnego: widzę środki obrony świadczące o wojnach, jakich się już nie prowadzi. Ta architektura nie ma nic wspólnego z potrzebami współczesnej cywilizacji.

Dziedzictwo baśniowych czasów, kiedy kłamstwo było niekontrolowanym królem; więzienie, pałac, świątynia; warownia przeciw cudzoziemcom, bastion przeciw narodowi, podpora tyranów, loch ludów: oto czym jest Kreml!

Rodzaj Akropolu Północy, barbarzyńskiego Panteonu, to narodowe sanktuarium mogłoby się nazywać słowiańskim Alkazarem.

A więc taka była ulubiona siedziba dawnych książąt moskiewskich, a jednak nawet te groźne mury nie potrafiły uspokoić przerażenia Iwana IV.

Strach wszechpotężnego człowieka jest najbardziej przerażającą rzeczą w świecie, toteż zbliżamy się do Kremla z drżeniem.

Wieże wszystkich kształtów: okrągłe, sześcienne, owalne, o ostrych iglicach, strażnice, baszty, wieżyczki, wartownie na minaretach, dzwonnice przeróżnej wysokości, wszelkich kolorów, stylu i przeznaczenia; pałace, kopuły, mury z krenelażami i otworami strzelniczymi, machikuły, wały obronne, poterny, wszelakie fortyfikacje, przedziwne fantazje, niezrozumiałe pomysły, pawilon obok katedry – wszystko tu świadczy o gwałcie w bezładzie, wszystko zdradza stały nadzór, niezbędny dla bezpieczeństwa dziwnych istot, które skazały same siebie na przebywanie w tym nadprzyrodzonym świecie. Ale te niezliczone pomniki pychy, kaprysu, użycia, próżności, pobożności mimo pozornej różnorodności wyrażają zawsze jedną jedyną myśl, co góruje nad wszystkim: wojnę i strach. Kreml jest niewątpliwie dziełem istoty nadludzkiej, lecz istoty czyniącej zło. Chwała dzięki niewolnictwu, oto alegoria przedstawiona przez ten szatański zabytek, tak niezwykły pod względem architektonicznym, jak wizja świętego Jana pod względem poetyckim. Jest to siedziba odpowiednia dla postaci z Apokalipsy.

Daremnie każda wieżyczka ma własny charakter i własny szczególny użytek, wszystkie mają to samo znaczenie: uzbrojoną grozę!

Jedne przypominają nakrycia głowy kapłanów, inne paszczę smoka, jeszcze inne odwrócone miecze: garda w dole, ostrze w górze; niektóre przypominają kształt, a nawet kolor pewnych egzotycznych owoców, jeszcze inne wyglądają jak spiczasta czapa carów, ozdobiona drogimi kamieniami, jak u weneckiego doży; inne wreszcie to zwyczajne korony, a wszystkie te rodzaje wież są pokryte werniksowaną dachówką. Wszystkie te kopuły metalowe, malowane, błękitne, złote i srebrne błyszczą w słońcu jak emalia na etażerce, lub raczej jak kolosalne stalaktyty w kopalniach soli, które się widzi w okolicach Krakowa. Te ogromne pilastry, te iglice różnokształtne, piramidalne, okrągłe, spiczaste, ale zawsze nieco przypominające ludzką postać, górują nad miastem i okolicą.

Gdy je widzisz z daleka, jak błyszczą w niebie, powiedziałbyś, że to zgromadzenie potentatów bogato ubranych i udekorowanych oznakami swojej godności; skupisko przodków zasiadających na grobach; widma czuwające nad potokami na szczycie pałacu.

Mieszkać na Kremlu nie znaczy żyć, to znaczy bronić się. Ucisk rodzi bunt, bunt wymaga środków zapobiegawczych, środki zapobiegawcze wzmagają niebezpieczeństwo, a z tego długiego ciągu akcji i reakcji rodzi się potwór; despotyzm, który zbudował sobie dom w Moskwie: oto czym jest Kreml! Gdyby olbrzymy przedpotopowego świata wróciły na ziemię, by odwiedzić swych słabych następców, po daremnym poszukiwaniu jakichś śladów swoich pierwotnych siedzib mogłyby jeszcze osiedlić się tutaj.

W architekturze Kremla wszystko ma symboliczny sens, świadomy lub nie, ale jedyne, co pozostaje konkretne, kiedy przezwyciężymy pierwsze przerażenie i przenikniemy do wnętrza tych dzikich wspaniałości, to mnóstwo ciemnic, pompatycznie nazywanych pałacami i katedrami.

Próżno się starają Rosjanie, oni nigdy nie wychodzą z więzienia.

Nawet ich klimat jest wspólnikiem tyranii. Chłody tego kraju nie pozwalają budować obszernych kościołów, gdzie wierni marzliby w czasie modłów. Duch tu nie wznosi się w niebo dzięki pompie sakralnej architektury. W tej strefie człowiek może budować Bogu tylko ponure baszty. Mroczne katedry Kremla o wąskich sklepieniach i grubych murach przypominają grobowce: są to malowane więzienia, podobnie jak pałace są złoconymi klatkami.

O cudach tej przerażającej architektury można powiedzieć to, co podróżnicy mówią o wnętrzu Alp: co za piękne potworności.

Tego samego dnia, wieczorem.

Zamierzam obrócić te trzy dni wymuszonych wywczasów na zakończenie pracy rozpoczętej dla Ciebie w Petersburgu, a przerwanej zamętem życia, jakie prowadziłem w tym mieście. Jest to zarys panowania Iwana IV, tyrana par excellence, duszy Kremla. To nie on wprawdzie zbudował tę twierdzę, ale urodził się w niej i umarł, wraca tam, jego duch wciąż tam trwa. Plan budowy został powzięty i wykonany przez jego przodka, Iwana III i przez ludzi tego samego pokroju.

Chcę się posłużyć tymi kolosalnymi postaciami jak lustrem, by Ci pokazać Kreml, ponieważ muszę zrezygnować z opisania go całkiem po prostu, bo słowa są na to za słabe. Zresztą ten pośredni sposób uzupełnienia opisu wydaje mi się nowy i sądzę, że jest pewny. Dotychczas robiłem wszystko, co zależało ode mnie, by Ci dać pojęcie o miejscu jako takim, teraz trzeba Ci je pokazać w nowym aspekcie, opowiadając dzieje ludzi, co je zamieszkiwali.

Jeżeli z urządzenia domu wnioskujemy o charakterze zamieszkującej go osoby, możemy chyba w drodze analogicznego zabiegu umysłowego wyobrazić sobie wygląd gmachów podług ludzi, dla których je zbudowano. Nasze namiętności, nawyki, nasz duch są na pewno dość potężne, żeby się wyryć niezatarcie nawet w kamieniach naszych domów.

Doprawdy, jeżeli istnieje zabytek, do którego można zastosować ten proceder wyobraźni, to jest nim Kreml. Stoją tam na przeciw siebie Europa i Azja, a łączy je duch Greków z Cesarstwa Wschodniego.

Zważywszy wszystko, czy będzie się patrzeć na tę twierdzę z punktu widzenia czysto historycznego, czy też z punktu widzenia poetyckiego i malarskiego, jest to najbardziej narodowy z rosyjskich zabytków i wskutek tego najbardziej interesujący i dla Rosjan, i dla cudzoziemców.

Jak już mówiłem, Iwan IV wcale nie zbudował Kremla. To tabernakulum despotyzmu zostało odbudowane z kamienia za Iwana III w roku 1458 przez dwóch włoskich architektów, Marco i Pietro Antonio, zaproszonych do Moskwy przez Wielkiego Księcia, który chciał podwyższyć dawniej drewniane ogrodzenie twierdzy założonej wcześniej za Dymitra Dońskiego.

Lecz jeżeli ten pałac nie jest dziełem Iwana IV, jest jego myślą. Wielki król Iwan III w proroczym natchnieniu zbudował pałac dla swego wnuka-tyrana. Włoscy architekci bywali wszędzie, ale nigdzie nie stworzyli czegoś, co by przypominało dzieło zbudowane przez nich w Moskwie. Dodam, że byli gdzie indziej władcy absolutni, niesprawiedliwi, samowolni, dziwaczni, ale panowanie żadnego z tych potworów nie było podobne do panowania Iwana IV: to samo ziarno, kiełkujące w różnych strefach i na różnych terenach, przeradza się w rośliny tego samego rodzaju, ale różnych rozmiarów i o różnym wyglądzie. Ziemia nie ujrzy dwóch arcydzieł despotyzmu podobnych do Kremla ani dwóch narodów tak zabobonnie cierpliwych, jak Moskowici za baśniowych rządów swego tyrana.

Skutki tego dają się odczuć jeszcze za naszych dni. Gdybyś mi towarzyszył w tej podróży, odkryłbyś ze mną w głębi duszy rosyjskiego narodu nieuchronne spustoszenia dokonane przez absolutną władzę posuniętą do najdalszych konsekwencji. Przede wszystkim jest to dzika obojętność wobec świętości słowa, wobec prawdy uczuć, wobec sprawiedliwości czynów;

następnie jest to kłamstwo tryumfujące we wszystkich czynnościach życia, indywidualnych i społecznych; jest to brak uczciwości, zła wola, oszukaństwo w przeróżnej postaci: słowem, zanik poczucia moralnego.

Wydaje mi się, że widzę pochód przywar wychodzących z wszystkich bram Kremla, by zalać Rosję.

Piotr I mawiał, że potrzeba trzech Żydów, aby zwieść jednego Rosjanina. My, którzy nie mamy obowiązku liczyć się ze słowami, jak cesarz, przekładamy to powiedzenie w ten sposób:

„Jeden Rosjanin może zwieść trzech Żydów”.

Inne narody tolerowały ucisk, naród rosyjski go kochał i jeszcze go kocha. Czy ten fanatyzm posłuszeństwa nie jest charakterystyczny? W każdym razie nie można zaprzeczyć, że ta mania w drodze wyjątku może stać się zasadą wzniosłych czynów. W tym nieludzkim kraju społeczeństwo wypaczyło człowieka, ale nie pomniejszyło go wcale: nikczemność posuwa on czasem aż do bohaterstwa, nie jest dobry, ale nie jest małostkowy. Można to również powiedzieć o Kremlu. Nie jest przyjemnie nań patrzeć, ale budzi strach, nie jest piękny, jest przerażający – przerażający jak panowanie Iwana IV.

Takie panowanie oślepia na zawsze duszę ludzką w narodzie, który zniósł je cierpliwie aż do końca. Ostatni zstępni tych ludzi, naznaczeni przez katów, jeszcze będą odczuwać skutki przeniewierstwa swych ojców: zbrodnia obrazy człowieczeństwa degraduje narody aż do najdalszego potomstwa. Zbrodnia ta nie polega wyłącznie na uprawianiu niesprawiedliwości, lecz i na jej tolerowaniu: naród, co pod pretekstem traktowania posłuszeństwa jako najważniejszej z cnót przekazuje potomkom tyranię, uchybia swym własnym interesom, gorzej – uchybia swym obowiązkom.

Ślepa cierpliwość poddanych, ich milczenie, ich wierność szalonym władcom to kiepskie cnoty; posłuszeństwo jest chwalebne, a władza czcigodna tylko wtedy, kiedy się stają środkami do zapewnienia praw człowieczeństwa.

...Oto zastrzeżenia, których Rosjanie nigdy nie uznali ani nie zrozumieli, a przecież są one konieczne dla rozwoju prawdziwej cywilizacji, bez nich nadszedłby moment, kiedy stan społeczny stałby się raczej szkodliwy niż użyteczny dla ludzkości, a sofiści mieliby sposobność odesłania człowieka w głąb lasów.

A jednak ta teoria, choćby ją wyeksponować i realizować z największym umiarem, uchodzi w Petersburgu za buntowniczą, mimo że jest tylko zastosowaniem Pisma Świętego. A więc dzisiejsi Rosjanie są godnymi dziećmi poddanych Iwana IV. Jest to jeden z powodów skłaniających mnie do streszczenia Ci dziejów tego panowania.

We Francji nie pamiętałem tych faktów, ale w Rosji człowiek jest zmuszony przypomnieć sobie te okropne szczegóły. Będzie to tematem mego następnego listu. Nie obawiaj się nudy, jest to najbardziej pasjonująca z opowieści.

Ten szaleniec przekroczył, że tak powiem, granice strefy, w której ludzkość otrzymała od Boga pod nazwą wolnej woli pozwolenie czynienia zła: nigdy ramię ludzkie nie sięgnęło tak daleko. Przy brutalnym okrucieństwie Iwana IV blednie Tyberiusz, Neron, Karakalla, Ludwik XI, Piotr Okrutny, Ryszard III, Henryk VIII, wreszcie wszyscy tyrani dawni i nowi wraz z ich najbardziej nieprzekupnymi sędziami z Tacytem na czele.

A więc zanim Ci opiszę szczegóły tych niewiarygodnych nadużyć władzy, odczuwam potrzebę zapewnienia o mojej dokładności. Nie będę cytował niczego z pamięci. Rozpoczynając tę podróż napełniłem swój powóz niezbędnymi dla mnie książkami, a głównym źródłem, z którego czerpałem, był Karamzin, autor, którego Rosjanie nie mogą zakwestionować, bo mu się zarzuca, że raczej łagodził niż przesadnie oceniał fakty niekorzystne dla renomy swej ojczyzny.

Wadą tego autora jest nadmierna ostrożność, dochodząca do stronniczości. W Rosji patriotyzm jest zawsze zabarwiony pobłażliwością.

...Zatem można, należy dawać wiarę Karamzinowi, kiedy opowiada o potwornościach życia Iwana IV. Poświadczam, że wszystkie fakty, o których przeczytasz w moim zarysie, są podane z większymi szczegółami przez tego historyka w jego książce po tytułem „Dzieje państwa

rosyjskiego”, M. Karamzin, przekład Jauffret, zakończenie M. Diwowa, obecnego radcy stanu i szambelana cesarza Rosji, jedenaście tomów in-8, Paryż, 1826.