• Nie Znaleziono Wyników

...Trudno sobie wyobrazić smutny nastrój Petersburga w dniach, kiedy cesarz jest nieobecny.

Prawdę mówiąc, to miasto nigdy nie jest właściwie wesołe, ale bez dworu to po prostu pustynia, wiesz zresztą, że jest zawsze zagrożone morzem. Toteż mówiłem sobie dziś rano przebiegając jego samotne bulwary i widząc jego puste promenady: „A więc Petersburg zostanie zatopiony, ludzie uciekli i woda powraca, by owładnąć moczarem. Tym razem naturą odniosła zwycięstwo nad wysiłkiem sztuki”. Nic z tych rzeczy, Petersburg umarł, ponieważ cesarz jest w Peterhofie – to wszystko.

...Przy tym stałym napięciu umysłowym wszystkich razem i każdego z osobna w dążeniu do awansu nie ma mowy o jakiejś rozmowie: oczy Rosjan z wielkiego świata są słonecznikami pałacu. Oni mówią do człowieka nie interesując się tym, co mówią, a ich spojrzenie jest stale zafascynowane słońcem łaski monarszej.

Nie wyobrażaj sobie, że nieobecność cesarza czyni rozmowę swobodniejszą: on jest zawsze obecny w umyśle, i w braku oczu myśl zachowuje się jak słonecznik. Słowem, cesarz jest Panem Bogiem, jest życiem, miłością tego nieszczęśliwego narodu.

...Czy wyobrażasz sobie życie ludzkie sprowadzone do nadziei ukłonienia się władcy, aby mu podziękować za jedno spojrzenie?

...Jeżeli się stawiam na miejscu jedynego człowieka, któremu przyznaje się tutaj prawo do swobodnego życia, drżę o niego. Co za okropna rola do odgrywania – rola Opatrzności dla sześćdziesięciu milionów dusz!!! To bóstwo, zrodzone z politycznego zabobonu, ma tylko dwie drogi do wyboru: albo dowieść, że jest człowiekiem, pozwalając się zmiażdżyć, albo pchnąć swoich czcicieli do podbicia świata, by utrzymywać, że jest Bogiem. Oto jak w Rosji całe życie jest tylko szkołą ambicji.

Ale jaką drogę przebyli Rosjanie, by dojść do tej samoabnegacji?

Jaki ludzki środek mógł doprowadzić do takiego skutku politycznego? Środek? Oto on – to czyn. Czyn to galwanizm, pozorne życie ciał i duchów, to namiętność mocniejsza i trwalsza od wszystkich innych.

...Czyn to zmilitaryzowany naród, to reżim wojskowy zastosowany do całego społeczeństwa, a nawet do kast, które nie idą na wojnę. Słowem, to podział cywilnej ludności na klasy odpowiadające stopniom wojskowym. Odkąd wprowadzono tę hierarchię, ktoś, kto nigdy nie widział na oczy ćwiczeń, może otrzymać stopień pułkownika.

Piotr Wielki – bo trzeba się cofnąć zawsze do niego, by zrozumieć teraźniejszą Rosję – Piotr Wielki, niezadowolony z różnych narodowych przesądów, które przypominały arystokrację i przeszkadzały mu w urzeczywistnieniu planów, uznał pewnego dnia, że głowy jego stada są zbyt myślące, zbyt niezależne. Chcąc zaradzić tej niedogodności, najpoważniejszej ze wszystkich dla umysłu aktywnego i sprawnego w swoim zakresie, ale zbyt ograniczonego, by zrozumieć dobre strony wolności, mimo że jest tak korzystna dla narodów, a nawet dla rządzących nimi ludzi – a więc ten mistrz samowoli w swej przenikliwości głębokiej, lecz ograniczonej nie wymyślił nic lepszego jak podział stada, czyli kraju, na różne klasy, niezależne od nazwiska, od pochodzenia

jednostki i od rodowego splendoru, tak iż syn największego wielmoży cesarstwa może należeć do niższej klasy, podczas gdy syn jego poddanego może wspiąć się do klas najwyższych, jeżeli tak się spodoba cesarzowi. W tym podziale narodu każdy człowiek otrzymuje swoje miejsce z łaski panującego, i w ten sposób Rosja stała się sześćdziesięciomilionowym wojskiem: tym jest właśnie czyn, i jest to największe dzieło Piotra Wielkiego.

...Czyn składa się z czternastu klas, a każda z tych klas ma właściwe sobie przywileje.

Czternasta jest najniższa. Znajdując się bezpośrednio nad chłopami pańszczyźnianymi, ma nad nimi tę jedyną przewagę, że składa się z ludzi zwanych wolnymi. Ta wolność polega na tym, że nie można ich bezkarnie bić. Ten bowiem, kto bije człowieka „wolnego”, odpowiada przed prawem. Każdy osobnik należący do tej klasy musi napisać na swoich drzwiach numer swej klasy, żeby nikt z wyższych rang nie był narażony na pokusę czy na pomyłkę. Ostrzeżony w ten sposób, kto by pobił człowieka wolnego, popełniłby przestępstwo i poniósłby karę.

Ta czternasta klasa składa się z najniższych urzędników państwowych, z pracowników poczty, listonoszy i innych podrzędnych rang, obowiązanych do doręczania lub wykonywania rozkazów wyższych urzędników administracji państwowej, i odpowiada stopniowi podoficera w cesarskiej armii. Ludzie, którzy do niej należą, to słudzy cesarza, nie są niczyimi poddanymi i mają poczucie godności społecznej. Co do godności ludzkiej, jak Ci wiadomo, nie jest w Rosji znana.

Ponieważ wszystkie klasy czynu odpowiadają stopniom wojskowym, hierarchia armii jest, że tak powiem, równoległa do porządku panującego w całym państwie. Pierwsza klasa jest u szczytu piramidy i składa się dzisiaj z jednego człowieka: marszałka Paskiewicza, wicekróla Warszawy.

Powtarzam Ci, tylko wola cesarza sprawia, że osobnik awansuje w czynie. W ten sposób człowiek wspinający się ze stopnia na stopień aż do najwyższej rangi tego sztucznego narodu może dojść do najwyższej godności wojskowej nie mając za sobą służby w żadnym wojsku.

O awans nie prosi się nigdy, zawsze się go zdobywa za pomocą intryg.

Jest w tym ogromna siła fermentacyjna, oddana do dyspozycji głowy państwa. Lekarze narzekają, że nie mogą przyprawić niektórych pacjentów o gorączkę, aby ich wyleczyć z chronicznych chorób: otóż car Piotr przyprawił cały swój lud o gorączkę ambicji, aby uczynić go bardziej giętkim i rządzić nim podług swej woli.

...Podobną organizacja społeczna rodzi tak gwałtowną gorączkę zawiści, tak stałe napięcie ambicji dążącej ku awansowi, że naród rosyjski musiał stać się niezdolny do niczego prócz podboju świata. Wciąż powracam do tego terminu, ponieważ tylko tym celem można wytłumaczyć nadmiar ofiar narzucanych tu jednostce przez społeczeństwo. Jeżeli bezładna ambicja wysusza serce człowieka, może ona również wyjałowić myśl, zmącić rozumowanie narodu do takiego stopnia, że poświęci swoją wolność zwycięstwu. Bez tej ubocznej myśli, wyznanej lub nie, której ludzie posłuszni są tu może bezwiednie, historia Rosji wydawałaby mi się niepojętą zagadką.

Tu powstaje zasadnicze pytanie: czy myśl zdobywcza, będąca ukrytym życiem Rosji, jest omamem zdolnym dłużej lub krócej zwodzić prymitywne ludy, czy też musi pewnego dnia się urzeczywistnić?

Ta wątpliwość ściga mnie bez przerwy i mimo wszystkich wysiłków nie umiałem jej rozstrzygnąć. Jedyne, co Ci mogę powiedzieć, to że odkąd jestem w Rosji, widzę przyszłość Europy w czarnych barwach. Wszelako moje sumienie zmusza mnie do wyznania Ci, że ten pogląd zwalczają ludzie bardzo mądrzy i bardzo doświadczeni.

Ludzie ci mówią, że przesądnie oceniam rosyjską potęgę, że każde społeczeństwo ma swoje przeznaczenie, że losem tego jest posuwać swoje zdobycze ku Wschodowi, potem samemu się rozdzielić, ...że Rosja, potężna u siebie, groźna póty, póki walczy tylko z plemionami

azjatyckimi, rozbiłaby się o Europę w dniu, kiedy zechciałaby zrzucić maskę i walczyć dla zbrojnego poparcia swej aroganckiej dyplomacji.

...Widzę kolosa z bliska i trudno mi uwierzyć, że to dzieło Opatrzności ma na celu jedynie zmniejszenie barbarzyństwa Azji. Wydaje mi się, że jest przeznaczone głównie do ukarania nową inwazją niedobrej cywilizacji Europy. Wieczna tyrania wschodnia grozi nam bezustannie i my jej doświadczymy, jeżeli nasze ekstrawagancje i nieprawości uczynią nas godnymi takiej kary.

Rosjanie podobno nie mogą nas niczego nauczyć, niech będzie, ale mogą sprawić, żebyśmy o wielu rzeczach zapomnieli. Zresztą czy nie umieją lepiej od nas trwać w posłuszeństwie i cierpliwie czekać? W polityce rezygnacja ludu stanowi o potędze ustroju.

Nie oczekuj ode mnie kompletnego opisu podróży. Nie mówię Ci o wielu rzeczach słynnych lub interesujących, bo na mnie zrobiły niewielkie wrażenie. Chcę zostać wolny i opisywać tylko to, co mnie żywo porusza.

...Nic tu nie można zobaczyć bez ceremonii i bez przygotowań. Pójść gdziekolwiek wtedy, kiedy ma się na to ochotę, to rzecz niemożliwa. Jeżeli trzeba przewidzieć zawczasu, gdzie nas poniesie fantazja, lepiej nie mieć fantazji, w końcu trzeba na to przystać żyjąc tutaj. Rosyjska gościnność, najeżona formalnościami, utrudnia życie nawet najbardziej uprzywilejowanym cudzoziemcom, jest godziwym pretekstem, by krępować ruchy podróżnych i ograniczać swobodę ich obserwacji. Czyni się nam rzekomo honory kraju i dzięki tej uciążliwej grzeczności obserwator nie może obejrzeć żadnych miejsc ani zbadać żadnych rzeczy bez przewodnika.

Ponieważ nigdy nie bywa sam, trudniej mu oceniać samemu, i właśnie tego tu chcą. Aby wjechać do Rosji, trzeba zostawić na granicy wraz z paszportem swoją wolną wolę. Chcemy może zobaczyć osobliwości jednego z cesarskich pałaców? Dadzą nam szambelana, który będzie nam czynił jego honory z góry na dół i swą obecnością zmusi nas do szczegółowego oglądania każdej rzeczy, to znaczy do patrzenia tylko z jego punktu widzenia i do podziwiania wszystkiego bez wyboru. Chcemy może zwiedzić obóz wojskowy, który nas interesuje wyłącznie ze względu na położenie baraków, malowniczy wygląd mundurów, piękno koni, postawę żołnierza przed namiotem? Będzie nam towarzyszyć oficer, niekiedy generał. Szpital? Będzie nas eskortował lekarz naczelny. Twierdzę? Pokaże nam ją naczelnik, lub raczej grzecznie ukryje. Szkołę? Jakiś zakład publiczny? Dyrektor, inspektor będzie uprzedzony o naszej wizycie, zastaniemy go pod bronią i w nastroju dokładnie przygotowanym do stawiania czoła naszym oględzinom. Gmach jakiś? Architekt oprowadzi nas po wszystkich jego częściach i samorzutnie wytłumaczy nam wszystko, o co go nie będziemy pytali, aby uniknąć pouczenia nas o tym, o czym chcielibyśmy się dowiedzieć.

Z tego orientalnego ceremoniału wynika, że nie chcąc marnować czasu na staranie się o przepustkę, rezygnujemy z widzenia wielu rzeczy – korzyść numer jeden. Jeżeli nasza ciekawość jest dość krzepka, by nas zmusić do zawracania ludziom głowy, będziemy przynajmniej tak pilnowani w naszych oględzinach, że do niczego nie doprowadzą, będziemy się komunikować tylko oficjalnie z kierownikami tak zwanych zakładów publicznych i nie zostawi się nam innej wolności prócz wolności wyrażania wobec prawowitych władz naszego podziwu, dyktowanego grzecznością, ostrożnością i wdzięcznością, na których Rosjanom bardzo zależy. Niczego nam się nie odmawia, ale wszędzie się nam towarzyszy: grzeczność staje się tu środkiem nadzoru.

Oto jak się nas tyranizuje pod pretekstem honorowania. Taki jest los podróżnych uprzywilejowanych. Co do podróżnych bez protekcji, ci w ogóle nic nie widzą. Kraj ten jest zorganizowany w taki sposób, że żaden cudzoziemiec nie może się po nim poruszać przyjemnie ani nawet bezpiecznie bez natychmiastowej interwencji władz... Mam nadzieje, że poznajesz obyczaje i politykę Wschodu pod płaszczykiem europejskiej dworności. ...To połączenie

Wschodu z Zachodem, którego efekty znajdujemy na każdym kroku, jest charakterystyczną cechą państwa rosyjskiego.

...Rosjanie są jeszcze przekonani o skuteczności kłamstwa, i to złudzenie dziwi mnie ze strony ludzi, którzy tak go nadużywali... Nie żeby ich umysłowi brakowało subtelności i pojętności, ale w kraju, gdzie rządzący nie zrozumieli jeszcze przewagi wolności nawet dla nich samych, rządzeni muszą się cofać przed natychmiastowymi niewygodami szczerości. Zmuszeni jesteśmy powtarzać raz po raz: tu wielcy i mali, wszyscy przypominają nam Greków z Cesarstwa Wschodniego.

...W Rosji tajemnica przewodzi wszystkiemu: tajemnica służbowa, polityczna, społeczna;

dyskrecja użyteczna i bezużyteczna, milczenie nadmierne, żeby zapewnić konieczne. Takie są nieuniknione konsekwencje prymitywnego charakteru tych ludzi, podpartego wpływem ich ustroju. Każdy podróżny jest niedyskretnym intruzem, trzeba możliwie najgrzeczniej mieć ciągle na oku zbyt ciekawego cudzoziemca z obawy, by nie zobaczył rzeczy takimi, jakie są, co by było najmniej stosowne. Słowem, Rosjanie to przebrani Chińczycy: nie chcą się przyznać do awersji do obserwatorów przybyłych z daleka, ale gdyby mieli odwagę narazić się, jak prawdziwi Chińczycy, na zarzut barbarzyństwa, zabroniliby nam wjazdu do Petersburga tak, jak nas się wyklucza z Pekinu, i wpuszczaliby do siebie tylko rzemieślników, nie pozwalając raz już wpuszczonemu robotnikowi na powrót do ojczyzny.

...Wszyscy Rosjanie są urodzonymi naśladowcami, a więc przede wszystkim obserwatorami, a nawet, żeby już wszystko powiedzieć, ten talent, który jest talentem dziecinnych narodów, degeneruje się często w dość nikczemne szpiegostwo, powoduje pytania natrętne, niegrzeczne, rażące ze strony ludzi zawsze nieprzeniknionych, których odpowiedzi są tylko wybiegami.

Można by powiedzieć, że nawet przyjaźń ma tu pewne pokrewieństwo z policją. Jak się czuć nieskrępowanie, swobodnie z ludźmi tak rozważnymi, tak dyskretnymi w tym, co ich dotyczy, a tak dociekliwymi w stosunku do innych? Gdybyśmy się zachowali wobec nich bardziej naturalnie niż oni wobec nas, sądziliby, że nas nabrali.

...Nadmierna nieufność ludzi, z którymi mamy tu do czynienia, niezależnie od klasy, z której pochodzą, ostrzega nas, żeby się mieć na baczności: budzona przez nas obawa jest oznaką grożącego nam niebezpieczeństwa.

...Taka nieufność świadczy o panującej w kraju złej wierze, a ponieważ Rosjanie mieli dotychczas mało osobistych kontaktów z cudzoziemcami, mogli nauczyć się przebiegłości tylko od samych siebie. Doświadczenie zdobyli ze wzajemnych stosunków. Ci ludzie nie pozwalają nam zapomnieć powiedzenia ich ulubionego władcy, Piotra Wielkiego: „Potrzeba trzech Żydów, żeby oszukać jednego Rosjanina”.

Za każdym postawionym tu krokiem poznajemy tych polityków z Bizancjum, których odmalowali historycy z czasów krucjat, a których cesarz Napoleon odnalazł w osobie cesarza Aleksandra, a o nim zwykle mówił: „To Grek z Cesarstwa Wschodniego!!!...”