• Nie Znaleziono Wyników

Kulturalne impresje znad Buga i Krzny(4)

114

Istvan Grabowski

(Biała Podlaska)

Kulturalne impresje znad Buga i Krzny(4)

Patos i subtelność

Od dwóch lat władze samorządowe Białej Podlaskiej organizują efektowne finały Dni Patrona Miasta. W pierwszej edycji (jesień 2016 r.) w hali sportowej AWF zaprezentował się dawno nie widziany na południowym Podlasiu, a wyjątkowo efektowny Zespół Pieśni i Tańca Śląsk. Zaczarował on bialczan feerią barw i bogactwem rodzimego folkloru. Natomiast 1 paździer-nika ub. r, w tym samym miejscu wystąpił wyjątkowo liczny Reprezentacyjny Zespół Artystyczny Wojska Polskiego. Dwuczęściowe, perfekcyjnie przygo-towane widowisko obejrzała rekordowa ilość 3,5 tys. osób. Artyści w mundurach,

czyli orkiestra, wokaliści i tancerze pokazali kunszt sztuki estradowej. Pierw-sza część odtwarzająca dzieje oręża polskiego przypomniała podniosłe w to-nie pieśni patriotyczne od Legionów Piłsudskiego po współczesność. Serce rosło podczas prezentacji historycznych kostiumów i podniosłych melodii.

Czuło się w nich patos i patriotycznego ducha. Druga część spektaklu, wy-pełniona szlagierami muzyki klasycznej i utworami ze znanych musicali,

Kulturalne impresje... 115

miała bardziej rozrywkowy, ale kunsztowny charakter. Obie zaś uświadomiły rzeszy widzów wysoką formę artystów, dla których muzyka i taniec stanowią esencję życia. Występy tak licznej grupy pozostaną na długo w pamięci bial-czan. Oby następne finały Dni Patrona Miasta były równie udane.

Wernisaż jednego obrazu

Niezbyt często zdarza się, aby artyści pędzla przekazywali swe prace placówkom muzealnym. Młoda i niezwykle utalentowana malarka Sylwia Kalinowska zdecydowała się w październiku podarować jeden z obrazów Muzeum Południowego Podlasia. Zdobyła się na ten gest z sympatii do bialskiej świątyni sztuki jako członkini klubu Rotary, znanego z licznych akcji charytatywnych. Dyrektor placówki Małgorzata Nikolska otrzymała możliwość wyboru daru i z palety prac wskazała na piękny portret kuratorki sztuki, zarazem redaktor naczelnej pisma Art Imperium Magdaleny Woźniak. Portret powstał na konkurs „Muza” i był oceniany przez internautów. Kalinowska co prawda konkursu nie wygrała, ale jej praca znalazła się w pierwszej trójce najwyżej ocenianych portretów. Jego urodę i artystyczny smak doceniła dy-rektor M. Nikolska. W pierwszy piątek października w Muzeum Południowego Podlasia miał miejsce wernisaż jednego obrazu Sylwii Kalinowskiej, połączo-ny z prezentacją (na telebimie) inpołączo-nych zachwycających urodą jej prac.

Przypomnijmy, że malarka związana z Janowem Podlaskim i Białą Podlaską zaskakuje niezwykłą fantazją dzieł zanurzonych korzeniami w podlaskiej przyrodzie. Sylwia Kalinowska jest m.in. autorką olbrzymich ważek i nadbużańskich Anielic malowanych na deskach. Uczestnicy wernisażu, wśród których nie zabrakło członków klubu Roraty, dowiedzieli

Istvan Grabowski 116

się, że w Muzeum Południowego Podlasia przygotowywana jest duża wystawa prac podlaskiej malarki. Będzie to wyśmienita okazja zapoznania się z jej bogatym dorobkiem twórczym. Portret Magdy Woźniak zdobi teraz muzealny korytarz.

Teatr piosenki

Przez cztery dekady aktywnej działalność i scenicznej Michał Bajor zaskarbił sobie sympatię wielu rodaków. Nic zatem dziwnego, że na październikowy recital w sali koncertowej Bialskiego Centrum Kultury przybyła rekordowa ilość melomanów. Dodajmy recital wyjątkowy, stanowiący odbicie dwupłytowego albumu Od Kofty do Korcza. Artysta z ponad 500 piosenek wybrał nań kilkadziesiąt znaczących, które w nowej aranżacji pia-

nisty Wojciecha Borkowskiego prezentuje teraz w wersji scenicznej. Bajor, wywodzący się z rodziny aktorskiej, jest artystą specyficznym. Jego teatr piosenki na pewno nie jest zbiorem utworów nuconych chętnie na imprezach biesiadnych. Jednak ci, którzy zaakceptują ów styl śpiewania, pozostają mu wierni do końca. W lirycznych dramatycznych utworach Bajora czuje się artyzm, który poraża wrażliwych klimatem, nastrojem i kunsztem wykonaw-czym. Zapewne dlatego słucha się ich w skupieniu z przysłowiowym dreszczem emocji. W Białej Podlaskiej artysta świadomie cieniował nastroje, skupiając uwagę na piosenkach zapewniających mu rozgłos i sławę. Z pra-wdziwą przyjemnością łowiłem uchem: Chciałbym, Femme fatale, Ogrzej mnie, Nie chcę więcej, Nie opuszczaj mnie, Nasza niebezpieczna miłość, Moja miłość największa i Co ma przeminąć to przeminie. Tworzyli je wyjątkowi twórcy, a wrażliwość i sposób interpretacji filmowego Nerona uczyniły z nich prawdziwe perełki. – Z wykształcenia i pasji jestem aktorem, ale to śpiewanie

Kulturalne impresje... 117

odmieniło zasadniczo moje życie. Uczyniło go barwnym i wartościowym, za co jestem wdzięczny wszystkim, którzy się do tego przyczynili. Od lat współpracuje z wybitnymi autorami, a Jonasz Kofta i Włodzimierz Korcz stanowią w gronie tych szczególnie cenionych. Do dziś pamiętam swój debiut na festiwalu w Opolu sprzed 47 lat i cieszę się z faktu, że to piosenka literacka stała się moją największą miłością – mówi o sobie Michał Bajor. Publiczność przybyła na jego bialski recital na stojąco wyraziła mu podziw za subtelność melodii, mądre słowa i magiczne wykonanie.

W objęciach jazzu

Ten rok jest wyjątkowym dla Jarosława Michaluka, lidera bialskiego Jazz Tria, tudzież pomysłodawcy i organizatora dwóch znaczących imprez: fe-stiwali bluesa i jazzu. 30- letnia aktywność artystyczna i popularyzatorska za-owocowała licznymi nagrodami. Dość wspomnieć Bialską Nagrodę Kultury im.

Anny z Sanguszków Radziwiłłowej, Wawrzyn Podlasia i Ambasadora Wschodu.

We wrześniu Jarosław uhonorowany został tytułem Zasłużonego dla miasta Biała Podlaska, natomiast w październiku kierowane przez niego Jazz Trio odebrało Bialską Nagrodę Kultury, zaś on sam, (jako pierwszy muzyk w regionie) medal Zasłużony dla Kultury Polskiej – Gloria Artis. Wręczenie medalu przez prezydenta Białej Podlaskiej Dariusza Stefaniuka zbiegło się z koncertem jubileuszowym Jazz Tria w auli AWF. – To wyjątkowy dzień w moim życiu.

Cieszę się, że zaangażowanie, z jakim propaguję jazz i bluesa znalazło uznanie ministra kultury i dziedzictwa narodowego. Dziękuję życzliwym mi osobom, najbliższej rodzinie i przyjaciołom, którzy mnie wspierali i motywowali. Kłaniam się nisko bialskiej publiczności, bez której to wszystko nie byłoby możliwe.

Zapraszam na kolejne koncerty i wydarzenia muzyczne – mówił wzruszony laureat.

Istvan Grabowski 118

Koncert stanowił kwintesencję dorobku zespołu, a oprócz jubilatów zagrali w nim fantastyczni goście: wibrafonista Karol Szymanowski, skrzypek Maciej Strzelczyk, saksofoniści Andrzej Antolak i Jan Ptaszyn Wróblewski, wokalistka Ewa Uryga i Zespół Pieśni i Tańca „Podlasie” w suicie podlaskiej zaaranżowanej na jazzowo przez Jarosława Michaluka. Było czego posłuchać i na co popatrzeć. Trzydniowe święto jazu przyniosło ekscytujące momenty.

Mnie szczególnie zauroczył recital dawno nie słyszanej w Białej Podlaskiej Hanny Banaszak. Artystka cieniuje nastroje i wprost czaruje głosem, czego dała choćby wyraz w balladzie Krzysztofa Komedy z filmu Rosemary Baby czy wokalnej wersji Dzieci Sancheza Chucka Mangione. Trudno dziwić się reakcjom publiczności, która na stojąco wyraziła podziw dla talentu poznań-skiej artystki. Paletę fantastycznych dźwięków zaprezentowało trio Włodka Pawlika. Mistrz fortepianu dał upust fantazji i dowiódł, że kapituła amerykań-skiej nagrody Grammy podjęła trafną decyzję. Tegoroczny Podlasie Jazz Festival odbył się po raz 16. i zgromadził (jak zwykle) liczną rzeszę słuchaczy.

Powodzenie cyklicznej imprezy dowodzi, że w sztuce liczy się konsekwencja i pasja, a tych Jarosławowi Michalukowi nie brakuje. Wszak to dzięki niemu w Białej Podlaskiej koncertują regularnie gwiazdy światowego formatu, a miasto zaistniało na muzycznej mapie kraju. Znając jego zapał organizatorski można być pewnym niejednej muzycznej niespodzianki.

Noworoczna parada szlagierów

Miłą niespodziankę sprawiła melomanom bialska PSM im. F. Chopina.

W przeddzień święta Trzech Króli zorganizowała koncert ze szlagierami operowymi, operetkowymi i musicalowymi. Wprawdzie szkoła nie kształci wokalistów, ale dyrekcja zaprosiła do występu trójkę zawodowych śpiewaków. Z akompaniamentem pianisty Jury Trofymczuka zaśpiewali:

tenor Teatru Wielkiego Łukasz Wroński, sopranista Angelika Wyrwał oraz sopranistka rodem z Chin Heng Liu. Godzinny koncert sprawił słuchaczom niemało przyjemności, bo wykonawcy sięgnęli po klasyczne arie i wykonali je na przyzwoitym poziomie. Repertuar składał się z utworów, wybranych z 9 znaczących przedstawień: G. Verdiego, S. Moniuszki, E. Kalmana, W.A. Mozarta, J. Straussa, F. Lehara, F. Loewe i J. Bock’a. Największe owacje wywołały szlagiery operetkowe z: Hrabiny Maricy i Księżniczki czardasza Emmericha Kalmana, Wesołej wdówki Franza Lehara oraz Zemsty nietoperza Johanna Straussa. Dziwić może jedynie fakt, że atrakcje w wykonaniu renomowanych śpiewaków nie ściągnęły do sali koncertowej im.

M. Balcerzaka rekordowej liczby osób. Koncert oklaskiwało zaledwie 50 miłośników rozrywki.

Zapewne byłoby ich znacznie więcej, gdyby w Białej Podlaskiej pojawili się Zenon Martyniuk albo Radosław Liszewski.

119

Małgorzata Brodowska

(Biała Podlaska)

„Przez Pryzmat”: stowarzyszenie inne niż wszystkie

Bialskie Stowarzyszenie Społeczno – Kulturalne „Przez Pryzmat” po-wstało po to, by promować wartościowych ludzi. Pokazywać osoby, które mają ciekawe pasje lub robią coś dobrego dla innych. Wielu z nich nie chwali się tym na co dzień, pozostają w cieniu. „Pryzmatowcy” wyszukują ich i „wy-ciągają” na światło dzienne. Kiedyś pisali o nich w czasopiśmie pod tym sa-mym tytułem. Teraz organizują z nimi comiesięczne spotkania pod nazwą „

„Piątkowe pogaduchy”. Poza tym z powodzeniem urządzają imprezy przy-pominające o starych, słowiańskich zwyczajach ludowych, jak „Noc święto-jańska” czy „Dziady”.

Stowarzyszenie „Przez Pryzmat” powstało w 2015 r. Utworzyli je lu-dzie, którzy przez lata związani byli z pismem „Pryzmat”. Kiedy miesięcznik przestał być wydawany przez bialski magistrat, grupa zapaleńców z dawnego zespołu redakcyjnego postanowiła stworzyć stowarzyszenie, aby pozyskać środki na reaktywację. Udało się i przez rok na terenie Białej Podlaskiej wy-dawane było czasopismo „Przez Pryzmat”. Zmienił się tytuł, objętość, oprawa graficzna i nieco skład zespołu redakcyjnego. Niezmienna pozostała pasja twórców i ciekawi bohaterowie artykułów. Zespół przygarnął wydawca „Ży-cia Bialskiego” czyli Open Press, a gdy zabrakło sponsorów, aby móc dalej wydawać pismo, członkowie stowarzyszenia wymyślili …

Piątkowe pogaduchy…

Inspirują nas czytelnicy. Okazało się, że ludzie mają ogromną potrzebę rozmawiania – zauważa Gabriela Kuc-Stefaniuk. Stąd zrodził się projekt. „Piąt-kowe pogaduchy”. to cykl spotkań z ludźmi, których warto przedstawić szerszej publiczności. Ludzi, o których pisano w „Pryzmacie”, ale także zupełnie nowych.

Na początek zorganizowano wieczór autorski Edyty Tyszkiewicz, która we wrześniu 2016 roku wydała swoją drugą książkę „Motyl w zu-pie”. Bialska pisarka jest jednocześnie prezesem Stowarzyszenia. – To funkcja bardzo umowna. Wszyscy w stowarzyszeniu znaczymy tyle samo, razem podejmujemy decyzje, razem obmyślamy plan działań i dobrze się bawimy. Jedyne czego pilnuję tylko ja, to sprawy urzędowe i myślę, że członkowie stowarzyszenia z przyjemnością obarczyli mnie tym obowiąz-kiem, ale na razie nie narzekam – z uśmiechem podkreśla Edyta. Sukces jej wieczorku autorskiego był ogromny, co zmotywowało „Pryzmatow-ców” do dalszego działania. Bohaterami kolejnych „Piątkowych

Poga-Małgorzata Brodowska 120

duch” (do listopada 2017 r.) byli: doula Joanna Burdzicka-Wołowik, foto-grafik Grzegorz Doroszuk, podróżniczka Joanna Lenart, prezes Stowarzysze-nia Wspólny Świat Anna Chwałek, pracownice Multicentrum Agnieszka Wdowczyk i Sylwia Trzeciak, sportowiec i pisarz Waldemar Golanko, bioe-nergoterapeutka Elżbieta Kuc, ordynator oddziału neonatologicznego Riad Haidar oraz podróżnicy, którzy przywieźli relację z Czarnobyla – Marek Ma-liszewski i Adam Paluch.

Początkowo spotkania miały miejsce w sali konferencyjnej ZNP. Po trzecim, „Pogaduchy” zostały przygarnięte przez Magdalenę Chwesiuk, wła-ścicielkę przytulnej sklepo-kawiarni „Rabarbar”.

Członkowie Stowarzyszenia „Przez Pryzmat” działają społecznie. Każ-dy z nich ma swoją pracę, rodzinę, a jednak chcą robić coś dla innych. To lu-dzie, których nie nudzi życie, którzy nie godzą się na wieczne narzekanie, ale szukają ciągle czegoś nowego. W zespole działają: dziennikarze, autorka książek i pracownik agencji zatrudnienia jednocześnie, psycholog, doradca zawodowy, muzycy, nauczyciele, literaturoznawca, fotograf, grafik kompute-rowy, a także tłumacz, korektor i edytor.

Ich zdaniem Białą trzeba promować zarówno wśród jej mieszkańców, jak i poza jej granicami. – Mamy się czym chwalić i sami powinniśmy w to uwierzyć – mówią. Zauważają, że dla wielu Biała jest prowincjonalnym mia-steczkiem, położonym gdzieś na uboczu, w którym cała masa inicjatyw ginie, zanim jeszcze zdąży się na dobre rozkręcić. „Pryzmatowcy” nie zgadzają się z tym. Uważają, że w Białej można robić dokładnie to, co w dużych miastach.

Trzeba tylko zebrać siły i mieć chęci.

Nowym wyzwaniem stały się imprezy przypominające mieszkańcom Podlasia o dawnych, słowiańskich zwyczajach.

W czerwcu 2017 roku, we współpracy z Gminny Ośrodkiem Kultury w Białej Podlaskiej, nad rzeką Krzną w Porosiukach zorganizowana została…

Noc Świętojańska

Wydarzenie zgromadziło bardzo dużo uczestników. Rozpoczęło się od rozpalenia ogniska obrzędowego. Atrakcji było mnóstwo: własnoręczne wicie wianków, kącik zabaw dla dzieci, malowanie z bialskim artystą Adamem Kor-szunem, gra terenowa „Poszukiwanie kwiatu paproci”, tańce przy ognisku i wiele innych. Grono słuchaczy przyciągnęło czytanie „Legend Podlaskich”, przepięknych, tajemniczych opowieści o bogach, do których modlili się nasi słowiańscy przodkowie – o okrutnym Perunie, dobrym Swarożycu, o wodni-kach i rusałwodni-kach, zamieszkujących słowiańskie bagna, wody i lasy. O bohate-rach Jadźwingów, o których śpiewano onegdaj pieśni w każdym podlaskim domu, o pięknej córce ich wodza, Kalinie. Te stare podania, zasłyszane w dzie-ciństwie, przelała na karty książki polska pisarka Maria Kasterska-Srgescu.

Świat w oczach kobiet 121 Przed publicznością, w kilku wejściach, zaprezentowały się zespoły ludo-we z GOK-u: Sokotuchy, wykonujące nastrojoludo-we pieśni w dawnym języku po-granicza, tzw. chachłackim, Zorza z Cicibora Dużego, Barwinek ze Styrzyńca oraz formacja Garmonia z Białorusi. Szczególne wzruszenie wywołała nastrojo-wa pieśń „Kupalinka”, przepięknie wykonynastrojo-wana przez białoruskie pieśniarki a nawiązująca do dawnych obchodów święta Kupały. Do pieśni tej, dziewczęta ze szkoły tańca Boogie Town, wykonały obrzędowy taniec z wiankami.

Przy jednym z trzech ognisk Urszula Błażejewska, sołtyska z Porosiuk, ugotowała w wielkim kociołku pyszną zupę z pokrzyw i warzyw. Jak na noc sobótkową przystało, nie zabrakło puszczania wianków na rzece.

Małgorzata Brodowska 122

W czasach globalizacji, gdy do naszej kultury eksportowane są przeróżne święta z zachodu Europy czy Ameryki, chcieliśmy przypomnieć rodzime zwyczaje, których mamy niezwykłe bogactwo. Słowiańska noc Kupały to święto miłości i ra-dości i takie było nasze przesłanie – podkreśla Jakub Jańczuk ze Stowarzyszenia.

„Dziady”, czyli spotkanie z duchami przodków

Po gorąco przyjętej przez mieszkańców miasta i gminy pierwszej im-prezie plenerowej, stowarzyszenie postanowiło, że nie spocznie na laurach. – Sobótka nad Krzną dowiodła, że mieszkańcy okolicznych miejscowości chęt-nie przyjmują zaproponowaną konwencję, są chęt-niezwykle spontaniczni i otwarci na tradycyjne formy słowiańskiej zabawy – mówi Gabriela Kuc-Stefaniuk.

Późna jesień w naszym kręgu kulturowym sprzyja refleksji nad sensem ży-cia. Dlatego następnym przedsięwzięciem, zorganizowanym we współpracy z GOK-iem, był happening artystyczny „Dziady”. Tym razem uczestników zapro-szono do Klubu Kultury w Worońcu. Wydarzenie miało miejsce 28 października.

Scenariusz inscenizacji, w oparciu o II część „Dziadów” A. Mickiewi-cza, napisała G. Kuc-Stefaniuk. Włączyła również fragmenty innych utworów wieszcza, jak „Romantyczność” oraz elementy twórczości Juliusza Słowac-kiego i Williama Szekspira, dotyczące przemijania, życia i śmierci.

Chcieliśmy przybliżyć dawny zwyczaj Dziadów, odświeżyć zapomniane rytuały w oparciu o twórczość romantyków – podkreśla autorka scenariusza.

Dziady to stary obrzęd zaduszny, którego istotą było nawiązywanie rela-cji z duszami przodków – dziadami, które jak wierzono, okresowo powracają do swych dawnych siedzib. Celem działań obrzędowych było pozyskanie przy-chylności zmarłych, których uważano za opiekunów w sferze płodności i urodzaju.

W sobotni wieczór, w nastrojowych wnętrzach woronieckiego klubu kultury zebrali się mieszkańcy wsi oraz goście z sąsiednich miejscowości.

Członkowie Stowarzyszenia, przebrani za postacie z dramatu Mickiewicza,

Świat w oczach kobiet 123 wygłaszali swoje kwestie z mniejszej salki biblioteki, nie będąc widziani przez publiczność, zgromadzoną w głównej sali. W poszczególne postacie wcielili się: Norbert Kucharzuk (Zły Pan), Ola Guz (Zosia), Ania Turska i Maja Maliszewska – Aniołki oraz Edyta Tyszkiewicz, Renata Szwed, Anna Maliszewska, Ewa Czyżewska i Gabriela Kuc-Stefaniuk.

Udźwiękowienie przygotowane przez Adama Korszuna sprawiało, że ich głosy wydobywały się jakby z zaświatów. Uzupełnieniem tekstu był film przez cały czas wyświetlany dla widowni na prowizorycznym ekranie, nagra-ny kilka dni wcześniej przez Grzegorza Doroszuka, z głównagra-nymi postaciami dramatu, snującymi się po pustych wnętrzach domu oraz wokół niego. Pod-czas happeningu pomiędzy gośćmi krążyły ubrane na biało postaci: Jańcia Wodnika (w tej roli Andrzej Turski), Balladyny (Małgorzata Brodowska), Świtezianki (Katarzyna Fronc) i Upiora (Błażej Użyczyn). Nic nie mówiły, wychylały się zza pleców, patrzyły przed siebie, były poważne lub uśmiecha-ły się tajemniczo. Na chwilę dołączauśmiecha-ły do nich postaci z sąsiedniego pomiesz-czenia, by po okrążeniu sali zniknąć i pojawić się znów za kilka minut. Ze-brani mogli też widzieć obecnego w głównej sali Guślarza, prowadzącego ca-ły obrzęd Dziadów, w którego brawurowo wcielił się Jakub Jańczuk. Insceni-zację uświetniły Sokotuchy, śpiewające dawne pieśni pogrzebowe.

Uzupełnieniem przedstawienia była legenda podlaska o rojniku, opo-wiedziana przez Bajarza, czyli Krzysztofa Kowaluka.

Widowisko bardzo spodobało się publiczności, która nagrodziła wyko-nawców gorącymi brawami. Następnie wszyscy udali się na wspólną biesiadę, przygotowaną przez Stowarzyszenie oraz sponsorów.

Każdy sukces cieszy, ale daje też motywację do dalszego działania.

Stowarzyszenie „Przez Pryzmat” jest stworzone przez zwykłych ludzi i dla zwykłych ludzi. Okazji do poznania ich następnych działań z pewnością bę-dzie jeszcze nie mało.

zakamarki biblioteki

124

Jak to ongiś na wsi się gospodarowało

Hasłem „Jak to ongiś na wsi się gospodarowało” rozpoczęła się XV edycja powiatowego konkursu o tematyce regionalnej z cyklu „Ocalić od zapomnienia”. Konkurs organizowany jest od 2001 roku przez Miejską Bi-bliotekę Publiczną w Białej Podlaskiej oraz Starostwo Powiatowe, a od 2002 r.

objęty został patronatem Starosty Bialskiego.

Zamierzeniem organizatorów było zaktywizowanie bibliotekarzy, a za ich pośrednictwem mieszkańców powiatu, do pobudzenia potrzeby poznawa-nia i dokumentowapoznawa-nia lokalnego dziedzictwa kulturowego, współtworzepoznawa-nia, promowania i przekazywania kolejnym pokoleniom.

Zamierzenie zostało zrealizowane z nawiązką, bowiem powstały bez-cenne zbiory wspomnień, fotografii, opisów, słowniki, kalendarze, prezenta-cje dokumentujące naszą historię i kulturę, wzbogacając regionalne zbiory bibliotek. Niektóre z nich dostępne są w Bialskiej Bibliotece Cyfrowej.

Szczególną wartość mają publikacje prac oraz wydarzenia, które zorganizo-wano w środowiskach lokalnych, dla których inspiracją były kolejne edycje naszego konkursu.

Tegoroczny edycja miała na celu zebranie wspomnień związanych z pracami w polu w poszczególnych porach roku, np. wykopki, siew,

sianoko-Prace konkursowe

zakamarki biblioteki 125 sy, żniwa; opisów okresowych prac w domostwach i zagrodach oraz wyko-rzystywanych maszyn i narzędzi, a także zwyczajowych prac i czynności związanych z codziennym życiem, np. doglądanie zwierząt, dbałość o inwen-tarz, prace w ogródkach, w domach, związane z przygotowaniem jedzenia, ubrań, porządkowaniem, zabezpieczaniem opału, dekorowaniem itp.

W konkursie wzięło udział sześć bibliotek, których pracownicy wykorzy-stali bardzo różnorodne sposoby pozyskiwania informacji potrzebnych do opra-cowania prac. Bibliotekarki przeprowadzały wywiady z mieszkańcami, spisywały wspomnienia, zbierały zdjęcia. Inne, zaangażowały chętnych mieszkańców do zebrania materiału opisowego i graficznego. Godna pochwały jest inicjatywa pracowników GBP w Międzyrzecu Podlaskim z/s w Wysokim, gdzie wywiady ze swoimi babciami i dziadkami przeprowadzali ich wnukowie.

Czteroosobowe Jury, w skład którego weszli przedstawiciele Starostwa Powiatowego, Miejskiej Biblioteki Publicznej i Bialskiego Oddziału Stowa-rzyszenia Bibliotekarzy Polskich oceniało prace konkursowe biorąc pod uwa-gę sześć następujących kryteriów: zgodność pracy z założeniami konkursu, bogactwo i różnorodność wspomnień, materiał graficzny, zakres współpracy ze środowiskiem, estetykę, oraz pomysł na pracę.

W każdym kryterium można było przyznać najwięcej dziesięć punk-tów. Najwięcej, bo dwieście trzydzieści pięć punktów, zdobyła praca wyko-nana w Gminnej Bibliotece Publicznej im. Kajetana Sawczuka w Konstanty-nowie pt. ”Rozmowy przy płocie: o pracy, biedzie, wierze i tradycji”. Opra-cowanie to poświęcono pamięci Kajetana Sawczuka, poety ludowego z Ko-marna w stulecie Jego śmierci oraz w trzydziestolecie nadania Jego imienia GBP w Konstantynowie. Zasadnicza część pracy to siedem rozdziałów.

Pierwszy rozdział „W polu” – podzielony na część poświęconą pracom wio-sennym, żniwom oraz pracom jesiennym. „W zagrodzie, tzw. obejściu” – tu

Pierwszy rozdział „W polu” – podzielony na część poświęconą pracom wio-sennym, żniwom oraz pracom jesiennym. „W zagrodzie, tzw. obejściu” – tu