• Nie Znaleziono Wyników

Z publicystą muzycznym Istvanem Grabowskim rozmawia Krzysztof Uzdowski

- Skąd wzięła się u Pana miłość do muzyki? Czy ta z lat 60. miała na to jakiś wpływ?

- Pod koniec lat 60., konkretniej w 1968 roku, powstała fantastyczna i rewo-lucyjnie nastawiona grupa Led Zeppelin, jeden z najwybitniejszych prekurso-rów heavy rocka. To Jimmy Page i Robert Plant wyznaczyli kierunki rocko-wej ekspresji. Nikt przed nimi nie grał na koncertach 20- czy 30-minutowych utworów. Muzyka Zeppelinów zaintrygowała mnie do tego stopnia, że zdoby-łem wszystkie ich płyty (także z poczynań solowych), wszystkie teledyski, jakie ukazały się z ich udziałem, filmy, zapisy koncertowe i książki z nimi w roli głównej. To także dzięki niej zainteresowałem się filmem i literaturą.

Pochłaniałem mnóstwo książek, o których wprost lub alegorycznie wspomina-li moi idole. Wzbogaciłem też swoją wiedzę o wspomina-literaturę romantyczną. Powiem więcej, to dzięki muzyce wybrałem nawet późniejszy zawód. Początkowo typo-wo amatorsko pisałem teksty o muzyce w pismach typu „Jazz” i „Non Stop”, a po ukończeniu studiów polonistycznych na lubelskim UMCS, podjąłem pracę redakcyjną. Większość moich publikacji dotyczyła muzyki. Były to wywiady, felietony, recenzje płyt i koncertów. W ciągu 42 lat zawodowej aktywności opu-blikowałem ich kilka tysięcy w blisko 60 polskich czasopismach.

- Czym wyróżnia się według Pana muzyka popularna tamtych czasów? Dla-czego do dzisiaj zbiera tylu fanów i zwolenników?

- Przede wszystkim była szalenie ciekawa, nie tylko w sferze dźwięków.

Oprócz grup grających prostą muzykę rock and rollową (o większości z nich słuch zaginął), działało sporo zespołów ambitnych, łączących rocka z blue-sem, ba nawet jazzem. To łączenie gatunków okazało się działaniem kulturo-twórczym. Potwierdzali to m.in. The Beatles, którzy byli wówczas najbardziej kultowym i innowacyjnym zespołem na świecie. To oni rozpoczęli nagrywa-nie z tak dużą ilością zaskakujących instrumentów (np. indyjski sitar), czy nawet z kwartetem smyczkowym. Ich utwory okazały się dzięki temu ponad-czasowe i doczekały się tysięcy przeróbek. Ba, nadal inspirują wielu wyko-nawców. Są i tacy, którzy grają ich covery do dzisiaj. Obserwując

współcze-Czar tamtych lat 91

sny rynek muzyczny sądzę, że gdyby nie tragiczna śmierć Johna Lennona i śmiertelna choroba George’a Harrisona, ten zespół dalej dawałby koncerty.

Co dawało tej muzyce „nowy wymiar”?

- Niemały wpływ na twórczy rozwój gatunków muzycznych tamtego okresu miały liczne koncerty po obu stronach Atlantyku. Brytyjscy artyści coraz częściej wyjeżdżali do USA, gdzie na tzw. jam sesjach stykali się z czarno-skórymi muzykami, grającymi korzennego bluesa. Łączenie różnych gatun-ków i koncerty w rozmaitych (także pod względem etnicznym) składach jest aktualne do dziś. Robił to wybornie zmarły niedawno Joe Cocker, a obecnie kontynuuje rewelacyjny gitarzysta amerykański Joe Bonamassa. Wypada też wspomnieć o warstwie tekstowej. Początkowo były to banalne słowa o miło-ści, ale szybko teksty piosenek stały się trybuną młodych. Celowali w tym szczególnie Bob Dylan i Joan Baez. Ich dzieło upowszechniali inni. Piosenki dotyczyły m.in. protestu przeciwko brudnej wojnie w Wietnamie, ale też bun-tu wobec konsumpcyjnego modelu życia sytej Ameryki.

No właśnie, jak muzyka tamtych czasów łączyła się z życiem ludzi, z wydarze-niami na świecie?

- Muzyka była wtedy kulturą. Stanowiła głos młodszego pokolenia, które z jej pomocą mogło mówić tak naprawdę wszystko o wszystkim. Stworzyła pod-stawy do dzisiejszego świata, w którym życie płynie o wiele szybciej niż kie-dyś. Pojawienie się beatników, festiwal Woodstock, to wszystko nadawało jej tempo i sprawiało, że zachodni świat zaczynał wyglądać inaczej.

A co z nami? Czy oddziaływanie tej kultury dało się także odczuć w Polsce lat 60.? Czy dorastanie w niej wiązało się z jakimiś konkretnymi wpływami z zewnątrz?

- Dorastałem w tzw. trudnych czasach komuny. Miłośnicy rock and rolla, których liczebność rosła w zastraszającym tempie, chcieli wyglądać jak ich idole, kupować ich płyty. Pech w tym, że udawało się to tylko garstce nielicz-nych wybrańców. Dzisiejszy fan ma niemal wszystko podane na tacy. Wy-starczy włączyć dowolny kanał telewizyjny lub skorzystać z Internetu, by zobaczyć wybraną gwiazdę na żywo, zapoznać się z jej dorobkiem, poznać tłumaczenie tekstów piosenek. W latach 60. nie mieliśmy takiego komfortu.

Żadna polska stacja radiowa nie nadawała zachodnich szlagierów. Trzeba było słuchać audycji radia Luxemburg. Dopiero potem pojawiła się u nas pionierska Rozgłośnia Harcerska, która przemycała niektóre szlagiery np. In- A-Gadda-Da-Vida amerykańskiej formacji Iron Butterfly, co w polskim tłu-maczeniu znaczyło W rajskim ogrodzie. Dla większości fanów takie nagrania były prawdziwym szokiem kulturowym. O wyjeździe na Zachód można było wtedy pomarzyć. Zachodnie płyty kupowano od marynarzy powracających

Krzysztof Uzdowski 92

z zagranicznych rejsów, lub zdobywało się dzięki paczkom rodzin mieszkają-cych w USA, Niemczech czy Wielkiej Brytanii. W końcówce lat 60. pojawiły się też sprzedawane na bazarach pocztówki dźwiękowe, czyli prymitywne w sensie technicznym kopie zachodnich płyt.

- A nowe trendy w stylu bycia, w sposobie ubierania?

- Pamiętam, że modne wówczas jeansy nosiła tylko skromna grupka najbar-dziej zamożnych fanów, który wzbudzali w ten sposób podziw wśród łakną-cych nowinek rówieśników. Także polscy wykonawcy, koncertujący we Francji,

Włoszech i Niemczech przywozili stamtąd stroje będące wyznacznikami no-wej mody. Robił to m.in. mocno krytykowany przez media Czesław Niemen.

Początkowo naśladowanie zachodnich wykonawców ograniczało się do stro-jów, dźwięków i szokujących nazw zespołów. Z czasem poszło to jeszcze głębiej. Ludzie uczyli się języka angielskiego, poznawali o czym śpiewali ich idole i próbowali pisać polskie teksty w podobnym stylu. Jestem przekonany, że dzięki zachodnim wpływom polska muzyka rozrywkowa znacznie odeszła od naiwnych tekstów typu (No bo ty się boisz myszy – Czerwonych Gitar czy Mały książę – Kasi Sobczyk). W pewnym momencie polscy wykonawcy za-częli iść własną drogą, szukając inspiracji w rodzimym folklorze. Tu niebaga-telny dorobek mieli aktywni do dziś Skaldowie.

-Na świecie dominowali wtedy The Beatles i wiele zespołów podobnych do tego schematu. Czy pamięta Pan czego słuchało się wtedy w Polsce?

- W Polsce tamtych lat rozwijały się dwa równolegle nurty: tradycyjni wyko-nawcy typu Irena Santor, Mieczysław Fogg, Halina Kunicka czy Jerzy Po-łomski, nagrywający najchętniej z orkiestrami radiowymi. Ich przeboje były

Czar tamtych lat 93

melodyjne, taneczne i bardzo przewidywalne. Drugi nurt wyznaczały koloro-we zespoły big beatokoloro-we i ich soliści. Zaczynało się od prostych piosenek Czerwonych Gitar, ale szybko dołączyli do nich bardziej ambitni wykonawcy typu Polanie, Blackout, przekształcone szybko w Breakout, Klan, Dżamble, Apokalipsa. To inspiracja ich dokonaniami umożliwiła start Testowi, Koman Bandowi, Budce Suflera, SBB i TSA. W późniejszych latach przez pączkowa-nie i wymianę instrumentalistów powstawały nowe, coraz ambitpączkowa-niejsze pod względem brzmieniowym formacje rockowe, na które prawdziwy boom nastą-pił w końcówce lat 70.

- W jaki sposób polskie zespoły nawiązywały do zachodnich grup? Czy także opierały się na modelu grupy „grzecznych chłopców” i prezentowały teksty głównie o miłości, skierowane do młodych kobiet? A może jednak sytuacja w kraju zmuszała do nieco innych treści?

- W zasadzie wszystko, co powstało od 1962 roku (cezurę czasową stanowił Festiwal Młodych Talentów w Szczecinie) miało zachodnią inspirację. Gros wykonawców spod znaku Chochołów, Pięciu, Pesymistów, Wagantów naśla-dowała brytyjskich wykonawców z The Beatles, The Troggs, The Animals, The Kinks, Hermans Hermits i The Hollies na czele. Widać to było także w strojach scenicznych i fryzurach. Grzeczni chłopcy śpiewający o miłosnych rozterkach funkcjonowali dość krótko, bo już w grudniu 1968 r. Niemen za-proponował Bema pamięci żałobny rapsod, który absolutnie wywrócił obo-wiązujący wcześniej kanon. Polscy artyści (pomimo licznych interwencji cen-zury) sięgali po awangardowe formy muzyczne (m.in. wspomniany Klan), two-rzyli rock-opery, przysposabiali do własnych potrzeb utwory wielkich

romanty-Krzysztof Uzdowski 94

ków. Rozwinął to twórczo m.in. Marek Grechuta, inicjując z zespołem Anawa nurt modnej do dziś poezji śpiewanej.

A- jakie utwory z tamtych czasów wspomina Pan najchętniej? Pytam zarówno o utwory rodzime, jak i zagraniczne. Czy Pańskim zdaniem rzeczywiście one zmieniły obraz światowej muzyki, która bez nich, mogłaby dzisiaj wyglądać zupełnie inaczej?

- Z polskich wykonawców tamtego okresu najwyżej cenię dorobek Polan, Czesława Niemena, Skaldów i Breakout. To na nich wzorowali się liczni arty-ści debiutujący w trzech kolejnych dekadach. Nie byłoby ich bez piosenek Dziwny jest ten świat i Sen o Warszawie Cz. Niemena, Nocne tramwaje i Sady w obłokach Skaldów, Muszę mieć dziewczynę Dżambli, Gdybyś kochał hej i Co się stało kwiatom grupy Breakout, Gdy gaśnie w nas płomień Wojciecha Gąssowskiego i Testu. Z wykonawców zagranicznych cenię bardzo do dziś dorobek fonograficzny Beatlesów i Rolling Stonesów, a także Led Zeppelin.

Niektóre utwory z tamtych lat, jak: Angie i Honky Tonk Woman Rolling Sto-nesów, Let It Be’, Lucy In the Sky witch Diamonds, All You Need Is Love”, Here Comes the Sun Beatlesów, Blowin’ In the Wind i All Along the Watch-tower Boba Dylana, Cry Baby Janis Joplin, Witch a Little Help From My Friends w interpretacji Joe Cockera, czy Whole Lotta Love i Dazed and Con-fused Led Zeppelin były przysłowiowymi kamieniami milowymi w historii muzyki rozrywkowej. O ich genialności świadczy fakt, że mimo upływu 50 lat nadal są często grane i popularne.

- Dziękuję Panu za rozmowę.

95