polityczna możliwość
włącze-nia w sieć społeczną
wszyst-kich ludzi. Liczy się
likwida-cja przywilejów przyznanych
konkretnym grupom —
spe-cjalnych względów
pozwalają-cych owym grupom
kontrolo-wać i dominokontrolo-wać wypowiedzi
innych
twia im zachowanie niczym nieuzasadnionej kontroli w zamian za jakąś niejawną gratyfikację?
3. Czy państwo uprawia politykę, która ukrywa przed ludźmi fakt, że nie sposób już dłużej egzekwować zachowania różnych społecznych tabu i że życie ludzkie stało się transparentne? A może państwo uczy, w jaki sposób w nowych warunkach móc korzystać z technologii, by żyć owocnym, zaangażowanym politycznie życiem, mającym rzeczywisty cel?
Z tymi pytaniami nie najlepiej radzi sobie dyskurs prawny. Zwłaszcza w odmianie rozpowszechnionej w Stanach Zjednoczonych, gdzie dotyczy raczej tego, przed czym obywatel może powstrzymać państwo. Tymczasem, jak zauważył profesor Isaacharoff [83], problematyka, o której mówię, zazwyczaj nie wchodzi w zakres prawa o zniesławieniu, ani tym bardziej w zakres dużo bardziej złożonej kwestii struktury mediów i dostępu do powszechnych źródeł wiedzy — kwestii, które staną się głównymi problemami polityki społecznej w XXI wieku.
Te nowe pytania nie należą do tradycyjnego w Stanach Zjednoczonej nurtu pytań o to, jak ograniczyć rolę państwa. Dotyczą raczej stojącego przed państwem obowiązku, by przestało się zachowywać jak dotąd i powściągnęło tych swoich delegatów w sektorze prywatnym, którym dawno, dawno temu, na mocy rozważnej decyzji przekazało to, co teraz, jeśli ma postępować równie rozsądnie, może wyłącznie odebrać.
Fundamentalnym obowiązkiem państwa w XXI wieku jest zapewnienie jak najszerszego dostępu do systemu wszechobecnych wzajemnych po-łączeń. To oznacza obowiązek wprowadzenia i utrzymania technologii, która przy minimalnym koszcie pozwoli na bezprzewodową i stałą łączność wszystkich ze wszystkimi.
[83] Samuel Isaacharof (ur. 1954) — pochodzący z Argentyny amer. profesor prawa, zajmujący się przede wszystkim prawem wyborczym, procedurami dochodzenia własnych praw obywatelskich i prawem pracy, autor m.in. prac The State of
Voting Rights Law (1993), Civil Procedure (2005) oraz licznych artykułów, por.
PRZECIWKO WOLNOŚCI PRASY I HONOROWI 105
Społeczeństwo, w którym każdy z każdym może rozmawiać za po-średnictwem publicznie dostępnych fal radiowych i w którym każdy za pośrednictwem tych samych fal może każdemu, kto tego zechce, przesyłać za darmo dane, to obraz starego dobrego państwa dążącego do zapewnienia normatywnie sprawiedliwej polityki publicznej w XXI wieku. Żaden inny system państwowej interwencji nie zda najprostszego nawet sprawdzianu w warunkach nowych technologii.
Obecnie żadne państwo nie zdaje tego egzaminu, moje zaś wypada gorzej niż większość.
Na państwie spoczywa obowiązek pokazywania ludziom, co znaczy życie w warunkach przejrzystości społecznej. Państwo powinno informować swych obywateli, co rynek robi z ujawnianymi przez nich danymi. Powinno także unikać pochopnych i z pozoru tylko skutecznych kontroli transferu tych danych oraz narzucania sferze prywatnej uciążliwego obowiązku kontroli przepływu informacji, w żadnym bowiem razie nie jest dość silne, by ten obowiązek wyegzekwować.
Żadne państwo nie zdaje dziś na minimalnym nawet poziomie egzaminu ze sprawiedliwości; moje zaś wypada gorzej niż jakiegolwiek inne.
Obowiązkiem państwa w XXI wieku jest osłabienie lokalnych kulturo-wych tabu oraz sprzeciw wobec interwencji przywileju w politykę — za pośrednictwem łapówek, dotacji na cele kampanii wyborczych, własności partyjnej i wszelkich innych form korupcji, które XX wiek wprowadził do struktury mediów — w celu wyeliminowania arystokracji informacyjnej, rządzącej dziś tak jak posiadacze ziemscy za czasów ancien régime’u.
Żadne państwo nie zdaje egzaminu ze sprawiedliwości; moje zaś wypada gorzej niż inne.
Żyjemy w świecie, w którym dyskurs prawny, którym się do tej pory posługiwaliśmy, przestał mieć znaczenie, jeśli chodzi o zapewnianie sprawiedliwości. Stał się absolutnie bezużyteczny. Problemy, o których mó-wiłem, są bardzo słabo rozpoznane i z całą pewnością nie wspomina o nich polityka publiczna definiowana przez obecnych posiadaczy przywilejów komunikacyjnych. Tymczasem ludzkie aspiracje mogą dziś zostać spełnione
w całkowicie nowy, niespotykany dotąd sposób. Pragnąc czerpać większą satysfakcję z życia, ludzie chcą móc uczyć się wszystkiego, ciągle i wszędzie. Chcą mieć dostęp do całej światowej kultury, całej muzyki, sztuki, literatury w każdym miejscu i non stop. Chcą mieć swobodę wyrażania dowolnej opinii, bezpiecznego przedstawiania jej dowolnej osobie w dowolnym miejscu i czasie, bez względu na to, czy Stany Zjednoczone uznają tę prywatną opinię za słuszną, niesłuszną, obraźliwą, szokującą czy też szkodliwą dla ładu świata. To, że nowe technologie odgrywają kluczową rolę w realizowaniu tych dążeń, staje się dziś jasne dla młodych ludzi we wszystkich społeczeństwach rozwiniętych. Młodych łączą inne związki z technologią wzajemnych połączeń niż tych z nas, którzy dorastali, nim zmieniła ona kształt społeczeństwa, lub wciąż żyją w miejscach, gdzie zmiana ta nie osiągnęła jeszcze masy krytycznej.
Zatem w naszych społecznościach pojawiają się nowe oczekiwania i nowe żądania. Istnieje klasa rządząca — klasa posiadaczy przywilejów komunikacyjnych (związana z władzą polityczną lub nie) — zdecydowana przeciwstawić się sile tych oczekiwań. Mamy też proces modernizacji zachodzący w społeczeństwach rozwiniętych. Proces ten nadaje nowy kształt ludzkiemu życiu, wyprzedzając doktryny państwowej kontroli. Podsyca on oczekiwania, które klasa rządząca z determinacją stara się stłumić, aby zachować władzę. Dlatego potrzebujemy nowych rozwiązań, które podważą uświęcone tradycją stwierdzenia na temat dźwigni porządku społecznego i utrzymania społecznej stabilności.
To nie jest nowa historia — jej następny rozdział stanowi rewolucja. Zawsze. I ta rewolucja nadchodzi, bez obaw. Już nadchodzi. Natomiast to, jaką przyjmie postać, będzie zależało od tego, czy uda nam się rozpoznać nowe warunki i odpowiednio na nie zareagować. Będzie też zależało od tego, czy znajdziemy w sobie dość elastyczności, by odrzucić stare poglądy, oraz gotowość, by obalić starych przywódców i dawne idole. W społecznościach, którym uda się samodzielnie przekształcić, rewolucja będzie bardziej pokojowa i wyzwalająca niż jakakolwiek w dziejach. Społeczeństwa zaś, którym nie uda się tego zrobić, zmiecie z gwałtownością, jakiej nie
PRZECIWKO WOLNOŚCI PRASY I HONOROWI 107
doświadczył dotąd żaden upadający porządek. Przegrana tych struktur władzy będzie bardziej totalna i przerażająca, a kataklizm, który ją wywoła, przyniesie większy triumf interesów wolności niż kiedykolwiek wcześniej.
*
Niniejsze uwagi zostały wygłoszone na Wydziale Prawa Uniwersytetu w Montevideo na warsztatach Prawo do honoru przeciwko wolności prasy 3 maja 2001 roku. Chciałbym podziękować dziekanowi i wydziałowi za zaproszenie, zaś amerykańskiej ambasadzie za wsparcie. Szczególne podziękowania kieruję pod adresem dr Juana Manuela Gutierreza Carrau za jego wnikliwy komentarz i bezgraniczną gościnność.
109