• Nie Znaleziono Wyników

TAJEMNICA PRZEPISU: MAGNES FARADAYA I LUDZKA KREATYWNOŚĆ

W dokumencie Wolność w chmurze i inne eseje (Stron 81-85)

Największą różnicą pomiędzy „cyfrową elitą” a światem

VII. TAJEMNICA PRZEPISU: MAGNES FARADAYA I LUDZKA KREATYWNOŚĆ

W końcu należy im się odpowiedź. Dlaczego ludzie tworzą wolne opro-gramowanie, skoro nie mają z tego zysku? Zazwyczaj daje się na to dwie odpowiedzi. Jedna jest w połowie słuszna, druga całkiem błędna, a obie są niewystarczająco proste.

Błędna odpowiedź jest zawarta w częstych odnośnikach do „haker-skiej kultury wymiany darów”. Takie określenie zaczerpnięte z żargonu etnograficznego pojawiło się kilka lat temu i choć jest mylące, szybko stało się wszechobecne. Przypomina nam to jedynie, że ekonometrycy tak zdeprawowali nasz proces myślenia, że forma nie-rynkowego zachowania gospodarczego wydaje się równa każdej innej. Ale wymiana darów, jak rynek barterowy, to instytucja własnościowa. Wzajemność jest sednem tych symbolicznych aktów obopólnej zależności, ale jeśli słodkie ziemniaki czy

[65] Dozwolony użytek —- ograniczenie monopolu prawnoautorskiego na rzecz użyt-kowników lub instytucji; dozwolony użytek prywatny pozwala na przykład na pożyczenie książki znajomej, skserowanie całej książki na własne potrzeby, czy puszczanie muzyki na swoich urodzinach; dozwolony użytek publiczny daje prawo do cytowania fragmentu cudzej książki we własnym utworze np. w celu wyjaśnienia poruszonej kwestii, do rozpowszechnienia w internecie fotografii pomnika wystawionego w miejscu publicznym, a bibliotekom prawo wypożyczania książek; szerzej na ten temat czytaj na: http://prawokultury.pl/publikacje/pierwsza-pomoc/.

ryba będą niedoważone, zaczną się kłopoty [66]. Wolne oprogramowanie, że zaryzykuję powtarzanie się, jest dobrem wspólnym, nie ustanawia się tutaj rytuałów wzajemności. Kilku ludzi oddaje kod, który inni sprzedają, używają, zmieniają lub hurtowo pożyczają całe części, by użyć ich gdzie indziej. Pomimo dużej liczby ludzi (rzędu dziesiątków tysięcy), którzy mieli wkład w GNU/Linux, stanowi to i tak o rzędy wielkości mniej niż liczba ludzi, którzy nie wnieśli żadnego wkładu [xxxvii].

Częściowo właściwą odpowiedź sugeruje twierdzenie, że wolne opro-gramowanie tworzone jest przez tych, dla których oczekiwaną rekom-pensatą za tę aktywność jest budowanie własnej reputacji. Istnieje teoria, że sławni hakerzy linuksowi znani są na całej planecie jako bóstwa programowania. Czerpią stąd zarówno poczucie własnej wartości, jak i korzyści materialne [xxxviii]. Ale bóstwa programowania, mimo ich wkładu w wolne oprogramowanie, nie wykonały tego ogromu pracy. Jak często twierdzi sam Linus Torvalds, reputację zdobywa się przez dobrowolne potwierdzenie, że to wszystko zostało zrobione przez innych. A jak zauważyło wielu obserwatorów, ruch wolnego oprogramowania wyprodukował także doskonałą dokumentację. Pisanie dokumentacji to nie coś, co hakerzy robią, aby zdobyć poważanie, a większość dokumentacji została sporządzona przez ludzi, którzy nie tworzyli kodu. Nie wolno nam też ograniczać pośrednich korzyści materialnych płynących z autorstwa jedynie do powiększania kapitału reputacji. Większość autorów wolnego oprogramowania, których znam, ma normalną pracę w przemyśle nowych technologii, a umiejętności, które szlifują w bardziej kreatywnej pracy wykonywanej poza normalnym rynkiem, bez wątpienia czasami w wymier-ny sposób zwiększają ich wartość na rynku. Od kiedy produkty wolnego oprogramowania osiągnęły masę krytyczną i stały się podstawą całego

[66] Wzajemność jest sednem tych symbolicznych aktów obopólnej zależności, ale jeśli słodkie

ziemniaki czy ryba będą niedoważone, zaczną się kłopoty — autor nieco upraszcza spór,

który na temat znaczenia „kultury wymiany darów” toczy się w antropologii już bli-sko stu lat (pierwszą głośną dyskusję na ten temat wiedli Marcel Mauss i Bronisław Malinowski); opisania kultury hakerskiej z wykorzystaniem tej kategorii dokonał Manuel Castells (ur. 1942), socjolog hiszpański, w trylogii „Information Age”

ZWYCIĘSTWO ANARCHIZMU 81

zestawu nowych metod biznesowych opartych na komercyjnej dystrybucji tego, co ludzie mogą dostać także za darmo, coraz więcej ludzi zatrudnia się do tworzenia wolnego oprogramowania. Niemniej jednak, aby zostać zatrudnionym na tym polu, trzeba samemu na nim zaistnieć. Jasne więc, że taki motyw istnieje, ale nie wyjaśnia on wszystkiego.

W rzeczy samej pozostała część odpowiedzi jest zbyt prosta, dlatego nie przyciąga uwagi, na jaką zasługuje. Najlepszym sposobem, by zrozumieć istotę sprawy, byłoby przyjrzeć się krótkiej i generalnie niezbyt oszała-miającej karierze pewnego analityka, początkowo wrogo nastawionego do wolnego oprogramowania. Vinod Vallopillil z Microsoftu, podczas pisania analizy porównawczej Linuxa, która wyciekła jako druga ze sławnych notatek halloweenowych, kupił i zainstalował system Linux na jednym z komputerów w jego biurze. Miał z tym kłopoty, gdyż (komercyjna) dystrybucja Linuxa, którą zainstalował, nie zawierała daemona [67], który obsługiwał protokół DHCP do dynamicznego przydzielania adresów IP. W efekcie wydarzyło się coś na tyle ważnego, że zaryzykujemy dłuższy cytat z tej analizy, narażając się na kontakt ze stylem pisarskim Microsoftu:

Po kilku wizytach na stronach WWW i przeczytaniu paru FAQ, znalazłem hosta FTP, który miał linuxowego klienta DHCP. Klient ten został stworzony przez inżyniera z Fore Systems (czego dowodzi jego adres e-mail, uważam jednak, że pracował nad nim w swoim wolnym czasie). Drugi zestaw dokumentacji/podręczników dla klienta DHCP został napisany przez hakera na Węgrzech, który podał stosunkowo prosty zestaw instrukcji, jak zainstalować/załadować program klienta.

Pobrałem i rozpakowałem klienta oraz wprowadziłem dwie proste komendy:

Make — skompilowała i stworzyła binaria klienta

Make Install — zainstalowała binaria jako daemon linuxowy

[67] Daemon — program działający „w tle”, tj.ciągle i niezauważalnie na komputerze użytkownika, realizujący pewną usługę czy funkcjonalność.

Wpisanie „DHCPCD” (DHCP Client Daemon) w linii komend rozpoczynało proces wyszukiwania DHCP i, voila, miałem działającą sieć IP.

Skoro właśnie ściągnąłem sobie kod klienta DHCP, kiero-wany impulsem pobawiłem się nim odrobinę. Chociaż klient nie był tak rozbudowany jak klient DHCP dostarczany z NT5 (na przykład nie zapytywał o wartości arbitralne i zapisywanie wyników), było oczywiste, że mógłbym dopisać dodatkowy kod, który implementowałby taką funkcjonalność. Cały klient składał się z około 2600 wierszy kodu.

Jednym z przykładów ezoterycznej, poszerzonej funkcjo-nalności, która w oczywisty sposób była łatą autorstwa kogoś innego, był zestaw procedur wypełniających zapytania DHCP łańcuchami tekstowymi specyficznymi dla pewnych hostów, wymaganych przez serwery ADSL czy modemów kablowych.

Kilku dodatkowych kroków wymagała taka konfiguracja klienta DHCP, aby sam startował i sam konfigurował mój interfejs ethernetowy podczas uruchamiania, ale było to udo-kumentowane w kodzie klienta i w dokumentacji węgierskiego twórcy.

Nie jestem zbyt zdolnym programistą uniksowym, ale na-tychmiast oczywiste stało się dla mnie, jak mógłbym stopniowo rozszerzać kod klienta DHCP (było to radosne i wciągające uczucie).

Co więcej, bezpośrednio dzięki GPL i dzięki temu, że mia-łem oto przed sobą całe środowisko programistyczne, mogmia-łem sobie pozwolić na napisanie i wysłanie moich modyfikacji w cią-gu kilku godzin (w przeciwieństwie to tego, jak zrobilibyśmy to w systemie NT). Zaangażowanie się w ten proces mogłoby dobrze przygotować mnie do większych, bardziej ambitnych projektów linuxowych w przyszłości [xxxix].

ZWYCIĘSTWO ANARCHIZMU 83

„Było to radosne i wciągające uczucie”. Zatrzymać maszyny drukarskie: Microsoft w praktyce weryfikuje Moglenowski Metaforyczny Wniosek z Prawa Faradaya. Owiń internetem każdy mózg na planecie i zakręć planetą. Kablami popłynie oprogramowanie. Tworzenie jest samoistnie pojawiającą się własnością ludzkich umysłów. Jak słusznie zauważył Val-lopillil, „bezpośrednio dzięki GPL”, dostępne mu wolne oprogramowanie spowodowało radosne zwiększenie kreatywności, w sposób nieosiągalny w jego normalnej pracy dla Największej Firmy Programistycznej na Ziemi. Gdyby tylko wysłał tę pierwszą, powodującą uzależnienie, poprawkę, kto wie, gdzie byłby teraz?

Koniec końców, moi krasnoludzcy przyjaciele, to po prostu ludzka rzecz. Dlaczego Figaro śpiewał, dlaczego Mozart skomponował dla niego muzykę i dlaczego wymyślamy nowe słowa: bo możemy. Homo ludens [68] spotyka homo faber [69]. Społeczny warunek globalnej komunikacji, który nazywamy internetem daje możliwość wszystkim nam bycia kreatywnymi w całkowicie nowy sposób. Przynajmniej do chwili, gdy pozwolimy wtrącić się „własności”. Powtarzajcie za mną, krasnoludy i ludzie: Stawiajcie opór oporowi!

VIII. MOŻNOWŁADCY UMIERAJĄ W

W dokumencie Wolność w chmurze i inne eseje (Stron 81-85)