• Nie Znaleziono Wyników

Ludność, rodzina i życie codzienne 21

Na początku XX w. do monarchii duńskiej – oprócz Danii właściwej – należały nadal Islandia, Grenlandia i Wyspy Owcze. Od połowy XIX stulecia Dania stopniowo zaczęła wyzbywać się niektórych swoich terytoriów zamorskich, przede wszystkim faktorii indyjskich i afrykańskich. Trankebar i Serampore, czyli duńskie Indie Wschodnie (Ostindien) zostały sprzedane Wielkiej Brytanii w roku 1845, Nikobary w roku 1869. Faktorie afrykańskie porzucono już w roku 1807 z powodu szalejącej tam epidemii; także one zostały zakupione w roku 1850 przez rząd brytyjski. Począwszy od lat sześćdziesiątych XIX w., rząd duński czynił, na razie nieskuteczne, starania o sprzedaż drobnych wysp karaibskich.

Na przełomie wieków XIX i XX w Danii obserwowano wszystkie występujące wówczas w Europie Zachodniej tendencje demograficzne: wywołana znacznym podniesieniem standardu życia i higieny eksplozja demograficzna, wzrost oczekiwanej długości życia, znaczna mobilność społeczna i geograficzna oraz początek powolnego spadku liczby urodzeń. Już na przełomie wieków XIX i XX dał się zauważyć zarazem spadek śmiertelności niemowląt (z 8 na 5 proc.), ta tendencja znacznie przyspieszyła w okresie międzywojennym. Na początku XX w. w ciągu pierwszego roku życia umierało około 120 niemowląt na 1 tys. urodzeń, pół wieku później – 30.

21 Jeśli nie podano inaczej, dane statystyczne w tym rozdziale za (Gyldendals) Danmarks Historie, t. 7: N. F. Christiansen, K. Ch. Lammers, H. S. Nissen, Tiden 1914-1945, København 1988, s. 25-70.

48

Najbardziej charakterystyczny był wzrost liczby mieszkańców. Pokazują to dane, uzyskane w trakcie przeprowadzanych w dziesięcioletnich odstępach spisów powszechnych:

Data liczba mieszkańców

1 lutego 1901 2 449 540 1 lutego 1911 2 757 076 1 lutego 1921 3 267 831 5 listopada 1930 3 555 656 5 listopada 1940 3 844 312 7 listopada 1950 4 281 275

Źródło: H. Kornø Rasmussen, Den danske stamme. En befolkningshistorie, [bm.] 2008, s. 97. W 1921 r., wskutek plebiscytu w części Szlezwiku i przesunięcia granicy na korzyść Danii, liczba mieszkańców wzrosła o dodatkowe 150 tys.

Na początku XX w. mieszkaniec Danii płci męskiej mógł się spodziewać, że dożyje 53 lat, natomiast kobieta – 56 lat. Do 1950 r. liczby te podskoczyły aż o kilkanaście lat – 68 dla mężczyzny i nieco ponad 70 dla kobiety. Przewaga liczebna kobiet nad mężczyznami była znaczna i wynosiła średnio dla całej ludności 60 tys., a na wsi nawet 70 tys. W 1901 r. wskaźnik wzrostu demograficznego wynosił 30 na 1000 mieszkańców, by około roku 1950 spaść aż do 18,6 promila, przy śmiertelności 16,8 promila na początku XX w. i do około 9 promili w jego połowie.

Aż 30 proc. dzieci przychodziło na świat przed upływem 9 miesięcy od daty ślubu, a w przypadku 10 proc. matki w ogóle nie były zamężne. W całym omawianym okresie, czyli w pierwszej połowie XX w., proporcje te były w zasadzie stałe i uległy zmianie dopiero w okresie rewolucji obyczajowej w latach sześćdziesiątych. Pierwsza połowa XX w. to okres zmiany modelu rodziny, przede wszystkim zmniejszenie liczby dzieci. Jeszcze na przełomie wieków w typowej duńskiej rodzinie było od dwojga do trojga dzieci, w okresie międzywojennym liczba ta spadła do średnio jednego dziecka. Coraz liczniejsze spotykano samotne matki, a także notowano gospodarstwa jednoosobowe. Nie znaczy to oczywiście, że

49

nie było rodzin z czworgiem, pięciorgiem, a nawet sześciorgiem dzieci, zwłaszcza wśród rodzin z najniższych warstw społeczeństwa.

Choć w Danii – z istotnym opóźnieniem w stosunku do industrialnej Europy Zachodniej – pojawiły się masowe procesy urbanizacyjne i migracje ze wsi do miast, w omawianym okresie społeczeństwo duńskie było nadal społeczeństwem agrarnym. U progu XX w. na wsi mieszkało i pracowało ponad 60 proc. mieszkańców, a jeszcze w połowie lat dwudziestych XX w. było ich blisko 1,5 mln, czyli około 45 proc., by w 1940 r. spaść do 1,39 mln. W Kopenhadze mieszkało już prawie 20 proc. ludności Danii. Liczebność mieszkańców stolicy sukcesywnie rosła, by po drugiej wojnie światowej osiągnąć poziom jednej trzeciej ludności kraju. Pozostali zaludniali kilkadziesiąt małych miast i miasteczek. Ten charakterystyczny dla Danii i wywodzący się jeszcze z czasów nowożytnych trójpodział – na stolicę, wieś i miasta prowincjonalne – zaczynał właśnie w pierwszej połowie XX w. stopniowo się zmieniać, m.in. dzięki urbanizacji i rozwojowi przedmieść.

Wysoka jeszcze w okresie przed pierwszą wojną światową emigracja do Stanów Zjednoczonych oraz Ameryki Południowej uległa w okresie międzywojennym zahamowaniu. Pojawiło się natomiast zjawisko imigracji – pod koniec XIX w. ze Szwecji, a na przełomie wieków z Europy Środkowej. Znaczny pod tym względem był napływ polskich robotników rolnych z Galicji, zatrudnianych początkowo sezonowo do pracy przy uprawach buraków cukrowych (stąd jej nazwa – emigracja buraczana). W okresie późniejszym Polacy zaczęli się osiedlać m.in. na wyspach Lolland i Falster, gdzie cukrownictwo było szczególnie rozwinięte. W latach 1893–1914 sezonowo pracowało w Danii w sumie około 100 tys. polskich imigrantów, z których niektórzy przybywali do Danii kilkakrotnie. W 1908 r. uchwalono ustawę, gwarantującą polskim robotnikom rolnym równouprawnienie w pracy (tzw. ustawa o Polakach, Polakloven). Stałe osadnictwo miało miejsce dopiero w czasie pierwszej wojny światowej. Według spisu powszechnego z 1921 r. na 3 267 831 mieszkańców Danii 7568 urodziło się w Polsce. Warto zwrócić uwagę, że średnio 80 proc. imigrantów to kobiety, po 1926 r. stanowiły one nawet 90 proc. Emigracja z Polski zaczęła wygasać około roku 192922

.

22 E. Olszewski, Emigracja polska w Danii, w: Polacy w Skandynawii, red. E. Olszewski, Lublin 1997, s. 100–102.

50

W sposób dynamiczny rozwijała się natomiast migracja wewnętrzna, jedna z najbardziej charakterystycznych cech modernizującego się społeczeństwa. Rocznie miejsce zamieszkania zmieniało ponad pół miliona osób, którzy przede wszystkim przenosili się ze wsi do małych miasteczek, a następnie do Kopenhagi. Mimo koniunktury w rolnictwie mobilność społeczeństwa duńskiego sprowadzała się w pierwszym rzędzie do porzucania wsi, ale ogromną rolę odgrywały także szersze zmiany struktury zawodowej, na przykład rozwój przemysłu, usług i handlu, a także od co najmniej drugiej połowy XIX w. administracji państwowej i wzrost zapotrzebowania na nowoczesną biurokrację.

Nowym zjawiskiem było natomiast opuszczanie zaniedbanego cywilizacyjnie i przeludnionego starego centrum stolicy, którego mieszkańcy wyprowadzali się na przedmieścia. W okresie międzywojennym centrum Kopenhagi przejmowały stopniowo biura, urzędy, banki, a wokół miasta powstawał z wolna wieniec dzielnic willowych, w tym szeregowych domków robotniczych.

Zarówno polityka kolejnych rządów duńskich, jak i programy związków zawodowych zmierzały do poprawy warunków życia i pracy oraz wzrostu dochodów, jak i – o ile nie przede wszystkim – wyrównywania różnic społecznych. Pod koniec XIX w. dała się zauważyć powolna poprawa standardu i warunków życia, wynikająca z rozwoju higieny w miastach i stopniowego wzrostu dochodów. Tempo wzrostu było podobne także w pierwszej połowie XX w., przy czym dochody indywidualne na wsi (w tym pensje robotników rolnych) były zdecydowanie niższe niż w miastach. Przeprowadzone w latach trzydziestych ankiety wśród rodzin robotniczych w całym kraju wykazały, że pensję najniższą, wówczas od 1 do 3 tys. koron duńskich (DKK), miała w stolicy tylko jedna rodzina, 21 rodzin w miastach pozostałych, 81 na przedmieściach i aż 244 na terenach wiejskich. Na wsi nie znaleziono ani jednej rodziny z dochodem najwyższym (powyżej 7 tys. DKK).

Dochody społeczeństwa ograniczały (oprócz znacznego i utrzymującego się przez cały okres międzywojenny bezrobocia – o czym w dalszych rozdziałach) rosnące podatki. Szacuje się, że w okresie przed pierwszą wojną światową dochody w tym sektorze stanowiły około 10 proc. produktu krajowego brutto, by w latach dwudziestych skoczyć do 15 proc., a w latach trzydziestych do około 17 proc. Aż 75 proc. podatników lokowało się w najniżej zarabiającej grupie (poniżej 3 tys. DKK).

51

Podatnicy ci przekazywali na rzecz skarbu państwa mniej więcej jedną trzecią swoich dochodów (tak np. w roku podatkowym 1939–1940). W zamian uzyskiwali od państwa świadczenia wartości aż jednej czwartej swoich dochodów (w tym opieka zdrowotna i zasiłki dla bezrobotnych). Dla porównania podatnicy z grupy zarabiającej powyżej 3 tys. DKK płacili podatki wynoszące około 30 proc. ich dochodów, jednak w zamian otrzymując świadczenia publiczne warte zaledwie 1 proc. ich dochodów.

Warto przy okazji zwrócić uwagę, że dochody męża stanowiły aż cztery piąte budżetu typowej rodziny duńskiej, choć w okresie międzywojennym udział kobiet na rynku pracy rósł wyraźnie mimo znacznie niższych wynagrodzeń. Co istotne, tradycja rezygnacji po ślubie z pracy zawodowej na rzecz prowadzenia przez kobiety gospodarstwa domowego była silna. Zamężna kobieta nadal rzadko podejmowała pracę. Spośród blisko 500 tys. pracujących kobiet w 1940 r. (wobec około 600 tys. gospodyń domowych) zaledwie 200 tys. było zamężnych. W czasie wielkiego kryzysu w latach trzydziestych sytuacja kobiet na rynku pracy uległa znacznemu pogorszeniu, nie tylko z powodu ogólnego bezrobocia. Pracodawcy znacznie chętniej zwalniali kobiety, zwłaszcza po ich zamążpójściu lub zajściu w ciążę. Z publicznych szkół pozbywano się nauczycielek. Niechętnie na kobiety w pracy patrzyli także ich koledzy. W 1938 r. Rada Zawodowa Duńskich Kobiet (Danske Kvinders

Erhvervsråd – założona w 1934 r.) zorganizowała protest przeciwko zwolnieniu z

pracy 15 urzędniczek, na którym pojawił się socjaldemokratyczny premier Thorvald Stauning. W krótkim przemówieniu przyznał, że kobiety mają prawo do pracy, lecz natychmiast dodał, iż najlepiej, gdy mężczyzna zarabia dostatecznie dużo, by kobieta nie musiała pracować zawodowo.

Rynek pracy kobiet miał mimo to w Danii spore tradycje, sięgające połowy wieku XIX. Mężatka duńska istotnie preferowała poświęcenie się rodzinie i gospodarstwu domowemu, zwłaszcza że zgodnie z duńskim obyczajem zamężnej kobiecie po prostu nie wypadało pracować. Nie dotyczyło to natomiast kobiet z najuboższych grup społecznych, które musiały pracować zarobkowo, a także kobiet niezamężnych z klasy średniej, wobec których stosowano zupełnie inne kryteria obyczajowe. Tradycja i obyczaj nakazywały zawrzeć małżeństwo dopiero po zdobyciu odpowiednich środków finansowych, co powodowało, że robiono to

52

stosunkowo późno (mężczyźni średnio w wieku 32 lat, kobiety – 28 lat). Społeczeństwo duńskie akceptowało kobietę samotną, o ile utrzymywała się z własnej pracy. Kobiety samotne stanowiły około 10 proc., a w Kopenhadze nawet 20 proc. ogólnej liczby kobiet. Po koniec XIX w. pracowało w sumie około 20 proc. wszystkich kobiet duńskich i na tym poziomie utrzymywał się ten odsetek przez następne 60 lat23

.

Jednym z najważniejszych wyróżników standardu życia jest mieszkanie lub dom. Uważano powszechnie, że na wsi warunki mieszkaniowe są dobre i do końca lat trzydziestych władze koncentrowały się wyłącznie na problemach mieszkaniowych w miastach (i to właśnie miast dotyczy prowadzona wówczas statystyka). Zważywszy, że jedna piąta ludności Danii mieszkała w stolicy, to właśnie warunki życia w tym mieście spędzały politykom sen z powiek. Kopenhaga dopiero od połowy wieku XIX zaczęła się rozwijać pod względem przestrzennym, a sytuacja mieszkaniowa w mieście była na początku XX w., a zwłaszcza po zakończeniu pierwszej wojny światowej, katastrofalna. Przez całe dwudziestolecie międzywojenne warunki mieszkaniowe w miastach duńskich poprawiały się stopniowo. Do powszechnej wówczas formy mieszkań wynajmowanych w kamienicach czynszowych dołączyły robotnicze mieszkania spółdzielcze. Zmniejszała się także liczba mieszkań jednopokojowych – w okresie międzywojennym zaczęły dominować mieszkania dwu- i trzypokojowe, których było około 60 proc. (w stolicy nawet więcej). Podwyższał się ich standard, choć trwało to powoli i nierównomiernie. W 1940 r. niemal wszystkie mieszkania w Kopenhadze i większych miastach miały toalety, znacznie słabiej wyglądało to w odniesieniu do centralnego ogrzewania, łazienek i ciepłej wody. Sytuacja pod tym względem była jeszcze gorsza w małych miastach na prowincji, nie wspominając o warunkach bytowych na wsi.

Opłaty za wynajem mieszkań regulował, oczywiście, wolny rynek. Jednak już w czasie pierwszej wojny światowej władze – świadome ciężkiej sytuacji w miastach – wprowadziły mechanizmy regulujące ceny na rynku mieszkaniowym. Wynajem pozostał w rękach prywatnych, ale takie działania jak wspieranie tanimi kredytami budownictwa spółdzielczego oraz budowa domów komunalnych w istotny sposób

23 H. Ch. Johansen, En samfundsorganisation i opbrud 1700-1870. Dansk socialhistorie, t. IV, København 1979, s. 59.

53

wpływały na wysokość cen w kamienicach czynszowych. Warto dodać, że w tym okresie wprowadzono pierwsze przepisy dotyczące takich kwestii jak gęstość zabudowy, wysokość budynków w odniesieniu do stojących już gmachów czy też dbałość o dobre sąsiedztwo budynków mieszkalnych. W szczególnie trudnych ekonomicznie momentach w czasie pierwszej wojny światowej rząd bezpośrednio ingerował w ceny czynszów, ustalając ich górne granice. W latach 1920–1940 czynsz wzrósł o około 65 proc., ale udział wydatków mieszkaniowych w rodzinnych budżetach rósł dzięki wsparciu państwa znacznie wolniej. W 1922 r. wynosił on (we wszystkich regionach kraju) około 10 proc., w 1931 r. podskoczył średnio do 14 proc., ale wśród mieszkających w stolicy rodzin o najniższych dochodach wynosił już 20 proc.

Spójrzmy jeszcze na – jak to celnie nazwał jeden z duńskich historyków24

– największe w Danii miejsce pracy, czyli kuchnię i obyczaje kulinarne Duńczyków. Na początku XX w. do większości miejskich mieszkań doprowadzono wodę, a tradycyjny piec był powoli wypierany przez piecyki gazowe. W wielu kuchniach działały jednak oba typy: małe gazowe kuchenki nie miały jeszcze piekarników, więc do wypieków używano pieców tradycyjnych. W latach dwudziestych i trzydziestych gaz wyparł niemal całkowicie z kuchni duńskich tradycyjne piece na opał, nawet do pieczenia zaczęto używać niedużych gazowych piekarników. W malowanych charakterystycznie niebieskim kolorem szafkach pojawiły się typowe dla duńskich kuchni produkowane fabrycznie naczynia emaliowane, także zresztą w kolorze kobaltowym. Używano ich w duńskich kuchniach aż po koniec lat siedemdziesiątych XX w.

Kuchnia powoli stawała się nowoczesnym miejscem pracy, ale zwyczaje żywieniowe bez wątpienia dowodziły, że większości Duńczyków nie było stać na przykład na mięso. Podstawą pożywienia był nadal charakterystyczny dla ich kultury kulinarnej ciemny i ciężki chleb żytni oraz ziemniaki. Przeprowadzone w 1922 r. badania wykazały, że najmniej zarabiające rodziny kopenhaskie przeznaczały na pieczywo aż 12 proc. domowego budżetu. Niemal tyle samo wydawano na kartofle. Mięsa, boczku i przetworów mięsnych zjadano w tych rodzinach cztery razy mniej. Może to dziwić, ale Duńczycy równie niechętnie odnosili się w okresie

54

międzywojennym do mleka. Dopiero w 1935 r. utworzono Państwową Radę ds. Gospodarstwa Domowego (Statens Husholdningsråd), która rozpoczęła

propagowanie nowych, zdrowszych nawyków żywieniowych, m.in. poprzez programy szkół gospodarstwa domowego oraz nauki gotowania w szkołach powszechnych .

Bez wątpienia każdy Duńczyk, niezależnie od wysokości dochodów, tradycyjnie pijał kawę. Na początku lat dwudziestych statystyczny mieszkaniec Danii wypijał 6,5 kg kawy rocznie, pod koniec tej dekady już 8 kg. Znacznie spadło za to spożycie alkoholu, bez wątpienia jeden z najpoważniejszych problemów społecznych Danii (jak zresztą całej Skandynawii) drugiej połowy XIX w. Już pod koniec XIX w., pod znacznym wpływem działalności towarzystw trzeźwościowych, wprowadzono akcyzę na alkohol i sukcesywnie ją podnoszono. W rezultacie średnie spożycie czystego alkoholu z 6,5 l w latach 1911–1915 spadło w latach dwudziestych o połowę. Nieco łagodniej potraktowano spożycie piwa, bowiem akcyzą obłożono przede wszystkim piwo mocne. Średnio w Danii wypijano w okresie międzywojennym około 60 l piwa na głowę, z czego dwie trzecie – mimo podniesienia cen – stanowiło piwo wysokoalkoholowe.