• Nie Znaleziono Wyników

W jednej z powieści K arola Czapka w ystępuje postać inżyniera, k tó ry w ynalazł m otor, popędzany energią wyzw oloną z rozbicia m aterii. Jako nieoczekiwany efekt towarzyszący procesom zachodzącym w motorze - rozbijaczu m a te rii powstają dziwne, niew ytłum aczalne zjawiska. Ludzie znajdujący się w pobliżu tych m otorów zaczynają się m odlić, robić cuda, uzdrawiać chorych, wygłaszać kazania. Czapek objaśnia te zjaw iska ro ­ zumowaniem, k tó re stanowi celną satyrę na idealistycznych in te rp re ta to ­ rów fiz y k i współczesnej. Wobec tego, że otaczający nas św iat stanowi substancję, k tó ra składa się z m a te rii i is to ty duchowej, to kie d y w cu­

downym m o to rku zostaje zniszczona m ateria, w yzw alając w ie lk ie ilości energii — ja ko p ro d u k t uboczny powstaje duch powodujący nieoczekiwa­

ne, zabawnie opisane zaburzenia w życiu społecznym.

Ten lite ra cko - filozoficzny ża rt znakomitego czeskiego pisarza m im o cech fantastycznej groteski w gruncie rzeczy odtwarza w ie rn ie próby w y ­ korzystania w y n ik ó w współczesnej fiz y k i do uogólnień filozoficznych, któ re m ają ostatecznie obalić m a te ria lizm i udowodnić boską czy też du­

chową istotę świata.

Czapek stw o rzył trafną, choć może niezamierzoną satyrę na współczes­

ną „filo z o fię “ nauki. Rolę cudownego m o to rku odgryw ają w niej o d k ry ­ cia współczesnej fiz y k i, które w in te rp re ta c ji pewnej g ru p y uczonych, podchwyconej przez publicystów i popularyzatorów nauki, rodzą w pro­

stej lin ii koncepcje idealistyczne lu b naw et teologiczne. A n g ie lski astro­

fiz y k Jeans, którego nazwisko w s ła w iły nie ty le jego rzetelne prace nad m gław icam i i prom ieniowaniem , ile prace filozoficzno - popularyzacyjne, m ów i w p ro st o wszechświecie, jako m y śli stwórcy, znającego wszystkie tajem nice m atem atyki. N iem niej znany z popularnych książek Eddington w id zi w re la c ji nieoznaczoności Heisenberga „m om ent zw rotny, w k tó ­ rym re lig ia stała się możliwa dla rozsądnego człowieka“ . Dziwna to rze­

czywiście filo zo fia , k tó ra musiała czekać aż do r. 1927, ro ku odkrycia re­

la c ji Heisenberga, aby pogodzić naukę z religią.

Odbiciem stanowisk zajętych przez n ie któ rych w ie lk ic h uczonych, w spółtw órców fiz y k i atomowej, są w Polsce w ystąpienia fizykó w , księży i publicystów , k tó rz y obwieszczają „ u r b i et o rb i“ , że fiz y k a współczesna udowadnia „niesłuszność“ , ,,przestarzałość“ i „nienaukowość” m a te ria liz ­ mu lu b też bez obsłonek idealistycznej, pseudonaukowej term inologii konstatują, że fizyka współczesna udowadnia istnienie Boga i daje pod­

staw y naukowe dla re lig ii.

Prof. K lim o w ic z zapewnia, że „m a te ria liz m jest d o ktryn ą na wskroś błędną i przestarzałą, ja ko iż nauka współczesna uzasadnia istnienie Bo-130

ga“ („W artość materialistyczna a idealistyczna podstawy k u ltu ry “ , Chłop­

ski Ś w iat N r 4, 1946).

A ks. P aw łow ski w przem ówieniu wygłoszonym na nabożeństwie inau­

guracyjnym ro ku akademickiego 1947— 48 w U niw ersytecie W arszaw­

skim stw ierdził, że „dem aterializacja, ja ka się dokonywa w rozpadzie atomu, zachwiała“ przedwczesnymi nadziejam i m aterializm u. „M iędzy błyskaw icam i hipotez rozświetlających bezkresne szlaki gwiezdnych m gławic, wśród re fle kto ró w doświadczeń wdzierających się w zagadkowe wnętrza nieuchw ytnych atomów, człowiek poczyna dostrzegać odblask Te­

go Słowa, przez któ re wszystko się stało“ („T yg o d n ik W arszawski“ N r 43, 1947 r.).

A pan Jerzy B raun znowu głosi z powagą, że „m a te ria zgodnie ze stwierdzeniem Einsteina nie istnieje“ („T yg o d n ik W arszawski“ N r 20

1947 r.). Może to stw ierdzić ty m ła tw ie j, że pisze o rzeczach, o k tó ry c h po­

jęcia nie ma. Z powagą nieomylnego pogromcy m a terializm u zapewnia, że jąd ro atomowe jest protonem (proton jest ty lk o jądrem atom owym w o ­ doru, o czym m ógłby się poinform ować w każdym elem entarnym pod­

ręczniku) i ględzi o „atom ie helu, którego masa protonu (!) jest mniejsza od sumy mas połączonych protonów w odoru“ („M a te ria lizm wobec nauki współczesnej“ , „T yg o d n ik W arszawski N r 20, 1947 r.).

M otorek Czapka działa w Polsce pełną parą.

Podziwiać rzeczywiście należy tę łatwość, z ja ką pisze się na łamach prasy ka to lic k ie j o fizyce współczesnej, nie m ając pojęcia o elem entar­

nych sprawach dyscypliny, któ ra rzeczywiście odsłania przed nam i zu­

pełnie nowe dziedziny ludzkiej działalności.

W ybierzem y dla przykładu ty lk o dw ie grupy zagadnień, w około k tó ­ rych skupiają się a taki ignorancji naukowej i filozoficznego obskuran­

tyzmu, a m ianowicie: zagadnienie przemian energii i masy oraz zagad­

nienie występowania elektronu w postaci falow ej i korpuskulam ej.

Z A G A D N IE N IE M A S Y I EN ER G II

Ks. O borski w a rtyku le „Credo m a te ria lis ty “ („Dziś i J u tro “ N r 9, 1948 r ) usiłu je wykazać, że m arksizm (chodzi tu o m aterializm dialek­

tyczny) nie ma nic wspólnego z nauką, że zasady m arksizm u to ty lk o wyznanie w iary.

Ks. O borski pisze:

„W odwieczne istnienie m a te rii można ty lk o wierzyć. Żadnym spo­

sobem — ani przyrodniczym , ani filozoficznym — nie można tej p ra w ­ dy uzasadnić. Powoływanie się na prawa zachowania m aterii i energii _ które zresztą nauka współczesna podważa — wskazuje co najw yżej na form ę trw a n ia m a te rii i nie upoważnia nas do przesądzania proble­

mu te j genezy. N ie w iem y także, czym m ateria jest w swej istocie. No­

woczesne badania nad budową prowadzą do utożsamienia m aterii z energią, czyli siłą, któ re j przejaw y, przynajm niej w świecie atomów odznaczają się indeterminizmem“

131

S tw ierdzim y przede wszystkim, że skrom nie w trącona uwaga o pod­

ważeniu ,,zasady zachowania m a te rii i energii“ jest w najlepszym w y ­ padku pobożnym życzeniem ks. Oborskiego. W nauce od r. 1845, tj. od c h w ili sform ułow ania zasady zachowania energii przez Roberta Mayera, trw a je j nieprzerw alny triu m fa ln y pochód. W 1915 r. została ona rozsze­

rzona przez Einsteina na zasadę zachowania sumy energii i masy i zo­

stała w p ełni potwierdzona w dziedzinie zjaw isk atomowych. Już M ayer wskazał na znaczenie tej zasady jako prawa pozwalającego badać energię w je j przemianach (np. z mechanicznej w cieplną, z cieplnej w mecha­

niczną itp.). Jest to zasada, któ re j filozoficzne uogólnienie ma doniosłe znaczenie dla m aterializm u dialektycznego, bo stwierdza zgodnie z nau­

kow ym doświadczeniem, że energii lub, ja k dziś powiedzielibyśm y, sumy energii i masy nie można zniszczyć i nie można stworzyć. Idea prze­

mian energii 'w jedną form ę z drugiej w ygnała z fiz y k i Ostatecznie teolo­

gię, k tó ra pokutow ała jeszcze w poglądach m ate ria listó w - mechanistów, rozpatrujących poszczególne części przyrody nieożywionej w oderwaniu, tra ktu ją cych m aterię w wiecznym spoczynku, z którego może ją w y trą ­ cić ty lk o jakieś pierwsze pchnięcie.

Przyznać trzeba, ks. O borski słyszał, że w jakim ś kościele dzwonio­

no, nie w ie ty lk o w którym . D la ścisłości należy przypomnieć, że po od­

kry c iu radioaktyw ności przez M a rię i P iotra Curie, kie d y nie wiedziano, skąd się bierze energia w yprom ieniow ana z radu i innych pierw iastków prom ieniotwórczych, powstały rozpaczliwe hipotezy o ograniczonej waż­

ności zachowania energii. H e n ri Poincare we F ra n c ji stw ie rd ził nawet, że zjaw isko prom ieniow ania radu „obala zasadę zachowania energii“ , z czego nie omieszkał od razu w yprow adzić idealistycznych wniosków.

Słusznie stawia radziecki h is to ry k nauk ścisłych B. K ie d ro w pytanie:

„C o stałoby się z fizyką, gdyby fizycy poszli w początku X X w ieku za Poincare‘m?

Zam iast szukać odpowiedzi na pytanie, ja k ie konkretne m aterialne przemiany, rodzące w ydzielanie energii, zachodzą w ciałach prom ienio­

twórczych, ci fiz y c y p o w in n i by skoncentrować całą swoją uwagę, aby w ykryć, w ja k i sposób energia w atomach radu może powstawać z n i­

czego. A to oznacza, że teoretyczna m yśl fiz y k ó w skierow ałaby się na fałszywą drogę i nieuchronnie zeszłaby na manowce; w rezultacie idea o niezachowaniu energii nie pozw oliłaby fizykom poznać na czym rze­

czywiście polega istota prom ieniotwórczości“ (B. K ie d ro w : Engels i je- stiestwoznanie, M oskwa 1947, str. 136).

Jeszcze raz w okresie '1927— 1930 r. próbował B ohr wybrnąć z trudności w yjaśnienia pewnych zachodzących przy badaniu rozdziału energii elek­

tronów, w ydzielanych przez ciała prom ieniotw órcze w tzw. prom ienio­

w an iu beta, atakując zasadę zachowania energii w procesach atomu.

Ale i ta próba podważenia zasady zachowania energii nie potw ierdziła się i została obalona przez wprowadzenie nowej cząstki stanowiącej ele­

ment budow y m aterii, nazwanego neutrino.

132

W sumie zasada zachowania energii jest najpotężniejszym drogowska­

zem dla badaczy i je j respektowanie chroni fiz y k ó w przed b łędnym i dro- garni.

Jeśli pogromcy m aterializm u nie zapoznają się z elem entarnym i poję­

ciami fiz y k i, to trudno będzie, nie m ówię już dyskutować z n im i w płasz­

czyźnie naukowej, lecz chociażby śledzić bieg ich m yśli. Np. zanim zacz­

nie się „g ro m ić “ naukowo m aterializm — należy umieć odróżnić mate­

rię — ' kategorię filozoficzną od masy — pojęcia fizycznego, dostępnego specyficznym metodom badań fiz y k i, a określającego m iarę zwykłego, ważkiego ciała.

Nie ma takiego fizyka, k tó ry by „utożsam iał m aterię z energią“ , ja k chce tego ks. Oborski. Fizycy m ówią o równoważności masy i energii zgodnie z o d krytym przez Einsteina prawem równoważności, sform uło­

wanym w bardzo prostym wzorze: e = c2m, gdzie „e “ oznacza energię, , m “ masę, a „c “ oznacza szybkość światła. Równanie to wspaniale po­

tw ierdza zasadę m aterializm u dialektycznego, stanowiącą uogólnienie filo ­ zoficzne innych fa któ w naukowych, że nie istnieje ruch bez m a te rii ani m ateria bez ruchu. Zasada ta w dziedzinie fiz y k i wyraża się tym , że m a­

sa jest nierozłącznie związana z energią, że obie te fo rm y m a te rii, energia i masa mogą nawzajem w siebie przechodzić w edług praw a równoważ­

ności Einsteina. Można by zapytać, dlaczego to praw o zostało ta k późno odkryte.

Einstein i In fe ld w swej książce: „L 'é v o lu tio n des idées en physique“

(przekład z angielskiego) dają następujące wyjaśnienie:

„Ja k wyjaśnić, że tak długo m ógł być przed nam i u k ry ty fakt, że energia ma masę i że masa przedstawia energię? Powodem tego braku bezpośredniej oczywistości jest skra jn ie m a ły stosunek m iędzy m aterią a energią. Energią i masa pozostają w tym samym stosunku, ja k pie­

niądz zdewaluowany d o , bardzo drogich dewiz: przykład to lepiej ob­

jaśni. Ilość ciepła zdolna do przem iany 30.000 ton w ody w parę w aży­

łaby koło jednego grama. Energia była ta k długo uważana za pozba­

wioną masy po prostu dlatego, że masa, k tó rą ona przedstawia, jest tak m ała“ , (str. 194 i 195).

C yta t ten odpowiada nie ty lk o na postawione pytanie, ale , w yjaśnia równocześnie na przykładzie istotę stosunku masy do energii.

„D em aterializacja, jaka się dokonywa w rozpadzie atom u“ , o któ re j wspom niał ks. prof. Paw łow ski, jest nieszczęśliwym term inem stosowa­

nym przez n ie któ rych fizyków , ale k tó ry w żadnym w ypadku nie ozna­

cza zniszczenia m aterii. F izyka żadnej ta k pojętej dem aterializacji nie zna. Chodzi tu o odkrycie-m ałżonków Jo lio t - Curie z r. 1934, k tó rzy stw ierdzili, że dw ie cząstki m aterialne o przeciw nych ładunkach (elek­

tron naładowany ujem nie i fo ry tro n naładowany dodatnio) przy zetknię­

ciu tracą swą masę (masę a nie m aterię!) i przem ieniają się w dwa fo ­ tony (kw anty świetlne). Piękne to odkrycie oznacza, że znaleziono now y typ przemian m a te rii w ruchu, a m ianow icie przechodzenie z fo rm y w

y-133

stępowania elektrycznej (ruch elektronu czy też pozytronu) w prom ienistą (ruch fotonu). Co więcej, istnieje też ruch w odw rotnym k ie ru n k u : dwa fo to n y przy zetknięciu się mogą „zrodzić“ elektron i pozytron.

W sposób zupełnie ju ż nieprzytom ny hula sobie po pojęciach fiz y k i p.

Jerzy Braun.

Z a cytu jm y dla przykładu:

„Przedm iotem działania jest energia, element dotychczas niezbadany, w ystępujący stale i zawsze w ruchu, bądź w fo rm ie w olnej tj. fa l, bądź w form ie związanej, t j. ruchów w irow ych w tzw. powszechnie stanie zm aterializowanej energii. M ateria, zgodnie ze stwierdzeniem Einsteina nie istnieje. To, co nazyw am y m aterią, jest masą ład u n ku energetycz­

nego, stanowiącą fu n k c ję jego szybkości. M ateria jest więc fu n kcją energii“ .

Gdzież tu Einstein stw ierdził, że m ateria nie istnieje? K to uczył p.

Brauna, że m ateria jest masą ładunku energetycznego? Są to chyba pra­

w dy objawione osobiście p. B raunow i.

A bsolutnie żadnego sensu nie ma przeciw staw ianie m a te rii energii, gdyż są to pojęcia nieporów nyw alne. Jest to porów nanie podobne do p rzy­

słowiowego p ie rn ika i w iatraka. Zgódźmy się z fizyka m i, ja k Einstein i In fe ld , k tó rz y zresztą w in te rp re ta c ji filozoficznej zagadnień porusza­

nych przez współczesną fizykę nie są b yn a jm n ie j konsekw entnym i mate­

rialistam i, że na m aterię składa się pojęcie masy i energii, ja ko je j nie­

rozerw alnych części składowych.

P rzy pomocy ta kich „n a u ko w ych “ argum entów, ja k im i posługuje się ks. prof. Paw łow ski, ks. O borski i ich świeckie ram ię p. Jerzy Braun, można rzeczywiście obalić m aterializm , zdrow y rozsądek i można udo­

wodnić absolutnie wszystko, co nasuwa pobożne życzenie. Z nauką to jednak nie ma nic wspólnego.

Przypom ina co najw yżej m otorek Czapka „niszczący“ m aterię i w y ­ zwalający uwięzioną istotę duchową.

Z A G A D N IE N IE W Y S TĘ P O W A N IA E LE K TR O N U W POSTACI C Z Ą S T K I M A T E R IA L N E J I F A L I

*

W cytow anym ju ż według „T yg o d n ika Warszawskiego“ przem ówieniu ks. prof. Pawłowskiego znajdujem y passus:

„Przekonano się doświadczalnie, że u podstaw b y tu leży nie bezmyśl­

na maszyna, lecz mądrością nacechowany organizm. Podlega bowiem jednocześnie zjaw iskom fa l i zjaw iskom kw antów . M a więc w sobie jakieś dalekie podobieństwo do te j zagadkowej is to ty , ja k ą jest człowiek, w k tó ry m procesy m a te rii są w przęgnięte W służbę ducha“ . Podobieństwo, na któ re pow ołuje się ks. profesor, jest rzeczywiście „ ja ­ kieś dalekie“ , ta k dalekie, że ani rusz go uchw ycić nie można.

Jeśli operować ta k im i podobieństwami, to można by za Boltzmannem, zresztą bardzo zasłużonym fizykie m , powiedzieć, że istn ie je podobień­

stwo m iędzy praw em zachowania środka ciężkości a koniecznością

insty-tu c ji m onarchii, bo rzeczywiście w jednej z m ów uniw ersyteckich użył on takiego porównania „ad m aiorem gloriam “ cesarza Franciszka Jó­

zefa I.

Jak tu się zorientować w porównaniach księdza profesora? Co ma wspólnego k w a n t energii i fala z jednej strony a m ateria i duch z d ru ­ giej strony? To chyba ty lk o Bóg raczy wiedzieć.

N iem niej można się domyślić, że ks. prof. Paw łow ski chciał tu wedle wszelkiego prawdopodobieństwa poruszyć zagadnienie występowania elektronu pod postacią fa li (ducha?) i pod postacią korpuskularną (ma­

terii?).

Jaśniej stawia tę sprawę ks. Kłósak w a rtyku le „M a te ria liz m d ia le ktycz­

ny a fiz y k a współczesna“ („Z n a k“ N r 7, 1947 r.). A u to ro w i tem u nie jest przynajm niej obca term inologia fizyczna, co n ie w ą tp liw ie u ła tw ia śle­

dzenie biegu jego m yśli.

Ks. K łósak polem izuje z prof. Schaffem, k tó ry w pracy „Zasada sprzecz­

ności w św ietle lo g ik i dialektycznej“ („M yśl współczesna“ , N r 3 - 4 1946 r.) pisze:

„In te re su ją nas rzeczy i zjawiska, któ re zaw ierają wewnętrzną sprzeczność, tzn. odnośnie których są możliwe dwa prawdziwe sądy sprzeczne (twierdzący i przeczący). Tak np. najnowsze teorie, dotyczą­

ce s tru k tu ry m a te rii (teoria de Broglie), w ykazały, że pewne zjawiska ruchu m a te rii ty lk o w tedy stają się zrozumiałe, gdy rozpatrujem y je ­

dnocześnie i jako cząsteczkę i jako wiązkę fal. Okazuje się, że materia jest jednocześnie czymś, co posiada masę i co je st tej masy pozbawione Twierdzenie to pozostaje zresztą w zgodzie z in n y m i danym i teoretycz­

nym i, świadczącymi o przechodzeniu energii w masę i odw rotnie (teo­

ria Einsteina). Podobnie przedstawia się sprawa z fotonem, k tó ry jest równocześnie korpuskułą i fa lą “ .

D la prof. Schaffa ten przykła d z fiz y k i współczesnej jest ilu stra cją te­

zy m aterializm u dialektycznego o istnieniu faktów , któ re zawierają w e­

w nętrzną sprzeczność, stanowiącą jedność przeciwieństw.

Ks. K łósak w swym a rty k u le usiłu je „o b a lić““ m aterializm dialektyczny przez k ry ty k ę p rzykładu przytoczonego przez prof. Schaffa. Zobaczmy, ja k się do te g o ’zabiera.

NaiDrzód podaje przegląd teoryj i faktów , w ykazujących dwoisty charakter ruchu m a te rii: fa lo w y i korpuskularny, i stwierdza, że rzeczy­

wiście mamy do czynienia raz z taką form ą ruchu, ja k gdyby rozprze­

strzeniała się fala, a drugi, ja k gdyby przemieszczała się korpuskułą. P rzy­

tacza fa k ty doświadczalne, ja k fotografie pierścieni interferencyjnych, uzyskane po raz pierw szy przez Davissona i Germera w r. 1927, przy puszczeniu w iązki elektronów na kryszta ł niklu, co w fizyce nasuwa ko­

nieczność falow ej in te rp re ta c ji ruchu elektronów . M ó w i rów nież o foto­

grafiach śladów to ró w elektronów w komorze Wilsona, co znowu nasuwa konieczność in te rp re ta c ji korpuskulam e j.

A le ks. Kłósak nie wyciąga z tych fa k tó w wniosku, że elektron jest nosicielem obu tych sprzecznych własności. W edług ks. Kłósaka ta k i

wnio-135

sek m ogłaby postawić ty lk o „te o ria realizm u naiwnego“ . To ty lk o ona może w yobrazić sobie, że „re a ln y elektron faktycznie b y łb y urzeczywist­

nieniem w ew nętrznych sprzeczności“ .

W ja k i sposób unika ks. Kłósak tej konsekwencji, tak niedogodnej dla przeciw ników m aterializm u dialektycznego?

Otóż ks. Kłósak po prostu kwestionuje obiektywność fo to g ra fii pier­

ścieni interferencyjn ych i śladów m giełkow ych to ró w elektronowych.

Pisze on:

„To, co przy tej metodzie śladów m giełkow ych fo tografu je fizyk, to nie są realne k ro p e lk i pary wodnej, wytworzo’ne w około realnych jonów pow ietrza na drodze przebiegu realnej cząstki beta. lecz są ty lk o pewne treści w rażeniowe“ .

Zostawmy na boku te „fo to g ra fie treści wrażeniowych“ , prosto z Macha rodem, i podążmy dalej za biegiem m yśli ks. Kłósaka.

Wobec tego, że i pierścienie interferencyjn e i ślady m giełkowe e lektro­

nów są to w edług ks. Kłósaka „obrazy subiektyw ne“ , to nie w iem y, czy

„odpowiada im jedna rzeczywistość transcendenta,1) sprzeczna w sobie, czy też przeciwnie, ta kie j sprzeczności w rzeczywistości transcedentnej nie m a“ .

A le teoria „re a lizm u krytycznego“ ks. Kłósaka (stanowiąca w gruncie rzeczy odpow iednik e m piriokrytycyzm u) w yklucza m ożliwości stosowania pojęcia fa li i cząstki fa li do rzeczywistości transcedentnej, bo fiz y k nie może w yrw a ć się z zaczarowanego koła treści wrażeniowych. Sprzeczność fa li i cząstki może więc istnieć ty lk o „ze stanowiska pojęć zaczerpnię­

tych z naszego doświadczenia bezpośredniego“ .

Wniosek ostateczny, ja k i wyciąga ze swego rozumowania ks. Kłósak, je st ten, że „nie ma żadnych fa któ w któ re by się domagały dialektycznej in te rp re ta c ji przyrody, w ziętej w sensie rzeczywistości transcedentnej“ . Najlepszy żart jednak zostawił ks. Kłósak na koniec. Po przeprowadze­

niu tego zawiłego rozumowania stwierdza dosłownie: „T a k się przedsta­

wia sprawa, gdy abstrahujem y od rozważań n a tu ry m etafizycznej“ . Czy można więc skrom nie zapytać: a więc, co jest m etafizyką, je ś li nią nie je st przyjęcie „p rz y ro d y w ziętej w sensie przekraczającym granice doświadczenia“ i je śli nią nie jest traktow anie fo to g ra fii pierścieni d y fra k ­ cyjnych i śladów m giełkow ych elektronów , jako „tre ści w rażeniow ych“ ? Oto ja k im i „n a u k o w y m i“ metodami, o p a rtym i na w yn ika ch współczesnej fiz y k i, na łamach prasy k a to lic k ie j obala się m aterializm dialektyczny.

1)' Uczony termin oznaczający coś przekraczającego granice doświadczenia.