• Nie Znaleziono Wyników

Jest widowiskiem o złożonej naturze, w istocie stanowi konstrukcję szkatuł-kową. Po pierwsze należy do sfery gier sportowych i to one wyznaczają dla niego najszerszą z ram. Sport ustanawia dramaturgię wydarzenia opartego na układzie agonicznym, decyduje o wystawieniu przeciwko sobie dwu drużyn po 11 zawodników, wyznacza rozmiar boiska i określa regulamin gry. Wyrazisty czynnik agoniczny, jeden z najsilniejszych wśród dyscyplin opartych na rywalizacji grupowej sprawia, że futbol bywa dziś traktowany jako pseudonim wojny. Nosi przecież cechy batalii, posiada atak i obronę, strzelców-snajperów, a celem każdej drużyny futbolowych wojowników jest pokonanie przeciwnika. Piłkarski agon umożliwia „mężczyznom wykazanie się sprawnością cielesną i walecznością, jednak bez agresji i fizycznej ekster-minacji przeciwnika”. Walką dżentelmeńską i rycerską nazywa mecz Tomasz Tomasik, podkreślając na tym polu rolę przepisów akcentujących zasadę fair play oraz kamer telewizyjnych, pozwalających wychwycić zbyt brutalne za-grania. Najważniejszą jednak rolę w tym względzie odgrywa od lat sam akt teatralizacji. Udawana batalia, agon wystawiony na spojrzenia widzów pro-wadzi wszak do teatralizacji meczu. Zmienność sytuacji, niepewność osta-tecznego wyniku mimo znanych reguł, narzuca mu podobieństwo do spekta-klu, niejako na bieżąco dramatyzowanego. Zwycięstwo lub klęska nabierają dodatkowego znaczenia dzięki profesjonalizacji zawodników, dla których mogą się okazać trampoliną do kariery lub bezwzględnym zjazdem w dół.

Futbolowa dramatyzacja opiera się na dynamicznej akcji o nieprzewidywal-nym rezultacie. Jej bohaterami stają się konkretni zawodnicy, szybko podda-wani heroizacji i aspirujący do pozycji gwiazdy tego sportu, idola mas.

Futbol bowiem jest bodaj najpowszechniejszą dyscypliną sportu na świecie, a zdaniem Waldemara Moski – „popularność swoją zawdzięcza prawdopodobnie prostocie jej uprawiania. Ze względu na powszechną do-stępność może być traktowana zarówno w kategoriach sportu profesjonal-nego i amatorskiego, jak i sportu powszechprofesjonal-nego”. Powszechność futbolu nie jest jednak efektem współczesności, lecz wiąże się z ponadstuletnimi proce-sami liberalizacji i demokratyzacji, które sprawiły, że ten początkowo ama-torski sport, w dodatku usytuowany w elitarnych szkołach prywatnych,

M

M

M

M

Przemoc, destrukcyjne działania fanatyków piłki nożnej, wandalizm, walki między grupami kibiców – ich większe lub mniejsze starcia są dziś częstym elementem rzeczywistości futbolo-wej, jednocześnie wchodząc do sfery polityki. Skrajnym przykładem współczesnej brutalizacji dominującej pozycji piłki nożnej jest wojna futbolowa. „W Ameryce Łacińskiej – pisze Ryszard Kapuściński – (…) granica między futbolem a polityką jest niezmiernie wąska. Długa jest lista rządów, które upadły lub zostały obalone przez wojsko, ponieważ drużyna narodowa ponio-sła porażkę”.

ok. 1885 roku uległ proletaryzacji i profesjonalizacji. „Symbolicznym punk-tem zwrotnym – uznanym jednocześnie za konfrontację klasową – była po-rażka drużyny Old Etonians z zespołem Bolton Olympic w finale rozgrywek pucharowych w 1883 roku”.

Były to lata wprowadzania na rynek najrozmaitszych nowych tradycji, zarówno państwowych, jak kościelnych, społecznych czy obywatelskich. Jak zauważył Eric Hobsbawm, „Konieczność sprawowania rządów przy użyciu demokracji politycznej w cieniu rewolucji społecznej” wiązała się z dąże-niem do niełatwego utrzymania mas poza polityką. W tym celu możliwe do wykorzystania okazały się niektóre sporty, zwłaszcza te, które opierały się na sile fizycznej i umiejętnościach technicznych, a dla zawodników mogły być drogą ucieczki od nędznego losu i szansą zdobycia sławy. Dwa sporty idealnie spełniały tę rolę – futbol i boks, konkurując z rozpowszechniającą się gimnastyką oraz z kolarstwem, już od lat osiemdziesiątych XIX wieku masowym i zawodowym. „Najwcześniej od połowy lat siedemdziesiątych do połowy lub schyłku lat osiemdziesiątych XIX wieku – pisze Hobsbawm – piłka nożna obrosła wszystkimi znanymi nam do dziś, typowymi cechami instytucjonalnymi i rytualnymi, takimi jak zawodowstwo, rozgrywki ligo-we, puchary, doroczna pielgrzymka wiernych na demonstrację proletariac-kiego triumfu w stolicy, regularna obecność na niedzielnych meczach, »kibi-ce« i ich rytualna rywalizacja (…)”. Zrodzona wtedy kultura futbolowa, która szybko nabrała cech rynkowych, stała się własnością miast i krajów, by z czasem opleść siecią ziemię. Futbolowi wynaleziono genealogię, zakorze-niając go w odległej przeszłości człowieka.

Wspomniane lata osiemdziesiąte wprowadziły do futbolu podwójne ob-ramowanie: dla zawodników była to rama traktowanej serio profesjonaliza-cji, wymagającej ciężkiej pracy, choć rozpoczętej amatorską zabawą; dla ki-biców była to zabawa, również nader poważnie pojmowana, choć z innych powodów, podszyta pasją i dążeniem do rytualizacji działań i zachowań. Po obu stronach służyła samorealizacji i mogła stać się instrumentem społecz-nego wyniesienia. Przykład jednej z kluczowych postaci współczesspołecz-nego futbolu – Davida Beckhama, doskonale przystaje nie tylko do mitu, ale też do specyficznej funkcji tego sportu, jakiej nie posiadają inne gry w piłkę, może poza amerykańską siatkówką i baseballem. Futbol bowiem „jest na trzecim miejscu pośród najbardziej męskich sportów, zaraz po wspinaczce i sportach ekstremalnych” (Tomasik). Wprawdzie nie wszyscy gracze stają się ikonami tego sportu i „idolami społecznej ekspresji”, słynącymi „z umie-jętności wyrażania zbiorowych uczuć (…) zwłaszcza za pośrednictwem środków masowego przekazu”, ale jeśli już to nastąpi, ich sława wybija się ponad klub i ponad kolegów, zatacza szersze kręgi niż sława filmowa czy celebrycka (James Combs).

Dawniej futbol miał do dyspozycji przede wszystkim ciało zawodnika jako medium, nośnik znaczeń zarówno widzialnych, więc fizycznego „wy-posażenia” graczy i ich technicznych umiejętności, jak i niewidzialnych, zatem ciężkich treningów, zespołowej strategii oraz całej ukrytej pod po-wierzchnią meczu organizacji i ekonomii. Między tym cielesnym i bezpo-średnim medium jego boiskowej egzystencji w ramach uteatralizowanego agonu, a współczesną formą jego medialnej prezentacji jest istotna różnica, związana z dzisiejszą umiejętnością kreacji medialnych wydarzeń i medial-nymi osobowościami futbolowych gwiazd. Ich przyszłość wydaje się oczy-wista – na przykładzie Beckhama nie można nie dostrzec, że pod presją wszechobecnej medialności futbol „w ostatnich latach stawał się coraz bar-dziej ikoną przemysłu glamour niż piłki nożnej” (Joanna Bojańczyk). Nie-mniej takie funkcje piłki, jak nie pozbawiona czynnika hazardu i związana z profesjonalizacją transformacja indywidualnego losu gracza, przekształca-jąca go w masową ikonę, nie uległy zmianie, została jedynie zwiększona sfera możliwości i popularności dzięki masowym mediom, które zdaniem Combsa nadają gwiazdom futbolu status „ludowych arystokratów”. Ale dzięki mediom, radiu, a zwłaszcza telewizji, „skończyła się definitywnie epoka sportu dla sportowców, a zaczęła się era sportu dla publiki, ze wszystkimi tego stanu konsekwencjami” (Józef Lipiec), więc także z rozmai-tymi efektami ekranowymi, obcymi dawnej sytuacji wyłącznie bezpośred-niego uczestnictwa.

W taką podwójną ramę sportowego i zarazem uteatralizowanego agonu wpisana zostaje zabawa wykorzystująca złożoną formę jednocześnie walki i przedstawienia. Jak pisze Johan Huizinga „zabawa »przedstawia« walkę o coś”, a „to, co się przedstawia, jest dramatem czyli działaniem”. Ten ele-ment ludyczny – jak pisze Huizinga – „może z pełną siłą ujawnić się (…) w formach wysoko rozwiniętej kultury, porywając za sobą zarówno po-szczególnego człowieka, jak i masy w upojenie i bezmiar zabawy lub gry”.

Nie bez powodu Combs nazywa stadion „pomnikiem zabawy”. Mecz bo-wiem staje się „bezmiarem” zabawy i gry, która wciąga w swój wir widzów.

Jest to zabawa i gra – wszak „wielkie imprezy sportowe są (…) znakomitymi okazjami do mimicry”, przy czym „udawanie przenosi się tu z uczestników na widzów” – pisze Roger Caillois – i następuje akt utożsamienia. Widzowie naśladują zachowanie zawodników, przybierają (dosłownie) barwy klubo-we lub narodoklubo-we (zależnie od tego, kogo reprezentuje „ich” drużyna), ca-łym swym zachowaniem pokazują, że współgrają z piłkarzami. Wszak

„wszelkie granie polega na byciu granym” – dodajmy za Caillois. Problem jednak stwarza fakt, że po stronie kibiców to szczególna zabawa, „zarażona”

przenoszącą się z boisk na trybuny agresją i zarazem zabawa z agresją.

Agresja, rozbrojona na boisku przez akt teatralizacji, „uzbraja” trybuny,

mocą mimikry przejmujące boiskową manifestację siły i umiejętności posłu-giwania się nią. Nie bez racji Tomasik pisze, że piłka nożna jest traktowana jako „radosne święto męskości wojowniczej, jej celebracja”.

Na trybunach więc odnaleźć możemy opisaną przez Ericha Fromma agresję asertywną, zatem bezwzględne dążenie do celu, „niezależnie od tego, czy będzie nim zniszczenie czy stworzenie”. Oparta na podłożu utea-tralizowanej akcji-walki interakcja nie zostaje zneutralizowana przez wi-downię w żadnym katharsis, za to ulega przeniesieniu w plan rzeczywisto-ści i staje się znakiem analogii zachodzącej pomiędzy meczem a świętem, świętem nie byle jakim, lecz rodzajem anarchicznego, futbolowego karnawa-łu, który uwidocznia się zwłaszcza na wielkich festiwalach piłkarskich, w typie mistrzostw Europy czy świata. Projektuje on ukrytą, lecz istotną treść, swoistą esencję tego królującego współcześnie widowiska. Karnawał bowiem jako liminalne święto wyraża analogiczne napięcie pomiędzy czyn-nikiem wywrotowym i afirmującym, łącząc oba w paradoksalnym związku.

Jak pisze Milla Cozart Riggio, karnawał „przywołuje przedindustrialne rytmy społeczne, przedkładając czas wolny nad pracę”. Działając w imię wyobraźni, „barwne zamieszanie” stawia wyżej niż codzienność. „Siłę na-pędową czerpie z rywalizacji; upaja się potencjalnym niebezpieczeństwem i możliwością wybuchu przemocy w zgromadzeniach publicznych lub na wrażliwych obrzeżach społecznych. A jednak manifestuje on również wspólnotę”. Być może odległa, zmitologizowana przeszłość futbolu zawiera swoistą pamięć przedindustrialnych norm kulturowych, dziś zderzanych z „wysoce zindustrializowanymi normami współczesności”. Pisząc o tym Riggio traktuje karnawał jako międzykulturowe „przejście graniczne”, jako święto rytualizujące i sublimujące przemoc, choć też nie cofające się przed aktami gwałtu. Tyle że mecz nie byłby karnawałem sensu stricto, lecz wyda-rzeniem skarnawalizowanym, należącym do liminoidalnego czasu współ-czesności.

Dzięki karnawalizacji cyklicznie powoływana do życia atmosfera futbo-lowego święta otwiera przestrzeń społeczną i udostępnia ją tym, którzy z różnych powodów zwykle pozostają poza nią. Czasoprzestrzeń meczu zostaje oddzielona od codzienności, jest powtarzalnym momentem liminoi-dalnym, w którym wszystko wydaje się dozwolone. Przed meczem miłośni-cy futbolu „wyskakują” ze zwykłej czasoprzestrzeni (faza separacji), a w miarę zbliżania się do stadionu wchodzą w fazę liminoidalną (marginalną), czują się wolni od wszelakich powinności i zobowiązań, nie należących do meczowej czasoprzestrzeni ich zbiorowej tożsamości. Wszelkie zasady po-chodzące z codzienności, nie ze świata meczu, ulegają „zapomnieniu”, mecz staje się świątecznym czasem szaleństwa wspólnoty kibiców, manifestującej wyjątkowość swego istnienia ponad społecznymi normami. Race i świece

dymne – proszę bardzo, mimo iż są zabronione; obraźliwe transparenty – oczywiście, chociaż też nie są dozwolone; wulgarne okrzyki dopingujące naszych lub niszczące przeciwnika, bójki z kibicami wrogiej strony lub z policją, tzw. ustawki – świetnie, przynajmniej można się poczuć zbiorową siłą, z którą należy się liczyć. Na tym tle balony, konfetti, serpentyny, flagi, barwy klubowe lub narodowe, przebrania, specjalny makijaż, nawet trybu-nowe performanse i happeningi – to już drobiazgi. Z tym wszystkim zbio-rowość piłkarskich kibiców zmienia się w zespół aktorów społecznych, posiadających własny system działań symbolicznych i rzeczywistych, wyra-żających ich tożsamość. A tożsamość – jak wiemy – wymaga stałej zbiorowej aktywności, nie jest ani dana raz na zawsze, ani bierna i statyczna.

Nie chodzi jedynie o to, że kibice są w jakiś sposób zorganizowani, jak w Poznaniu „Wiara Lecha” lub że stanowią mniej lub bardziej zinstytucjona-lizowaną otoczkę klubów (co najbardziej widoczne jest w przypadku Barcy, której kibicuje cała Barcelona), ale głównie o to, że taka „wolna” wspólnota kibiców wykorzystuje niejednokrotnie gwałtowne sposoby manifestacji swej wolności i zarazem tożsamości regionalnej i narodowej. Nie chodzi również o to, że „Wiara Lecha” uczestniczy w obchodach rocznic powstania wielko-polskiego i kolejnych protestów, poczynając od czerwca 1956 czy że opiekuje się cmentarzem żołnierskim na poznańskiej Cytadeli, lecz o to, że na podło-żu wyłącznie męskiej wspólnoty (kobiety są do niej dopuszczane, choć mar-ginalizowane) powstaje etniczno-regionalna communitas, która zawsze w dzień meczu powołuje do życia cykliczną, społeczną antystrukturę o sy-tuacyjnym charakterze, zawłaszczającą zwykły czas i nadającą mu walor niemal czasu świętego o ograniczonym wymiarze, żądającą zbiorowych działań tak bezpośrednich, jak symbolicznych (takimi są także bójki czy de-wastacje przestrzeni społecznej). Kibicowska antystuktura tworzy własne ceremonie i rytuały, towarzyszące ceremoniom boiskowym, zarówno ofi-cjalnym (hymn, wymiana proporczyków), jak i nieofiofi-cjalnym (choć utrwalo-nym, jak np. zwyczajowe reakcje kolegów z drużyny po zdobyciu bramki).

Rytuały tej widowni powodują odwracanie przyjętych ról, gwałtownie i hałaśliwie ingerują w zwykłą przestrzeń, naruszają ją, pozwalając kibicom na chwilę zmienić swą klasyfikację społeczną, przestąpić próg marginesu i wystąpić w glorii głównej roli, osiągając „wyobrażoną przewagę struktu-ralną” (Michel Agier).

Ta przewaga jest oczywiście bardziej wyobrażona niż rzeczywista, a w zwykłej przestrzeni społecznej wszystko wraca do normy, nie bez „pomocy”

sił porządkowych. Agresywne działania nie wyłamują się jednak ze złożonej ramy święta-gry-spektaklu-rytuału-zabawy, chociaż są świętem jednej gru-py, jednej wspólnoty. Na mającą tu miejsce inwersyjność ról społecznych można spojrzeć jak na akt ujawnienia paradoksów naszego świata, a

gwał-towne działania potraktować jako symboliczne uchylenie aktualnego po-rządku. Cały spektakl piłki nożnej, wraz z „najazdami” kibiców na miasta meczowe, z trybunowym rytuałem zachowań, pomeczowych bójek i usta-wek przekraczałby zwykłą grę i zbliżałby się do gry głębokiej, nawet jeśliby ustawki stanowiły jedynie środek wyrazu dla pasji i ukrywanej zwykle przemocy. Przestrzeń walk tworzyłaby wtedy scenę dla Turnerowskiego dramatu społecznego, „na której odgrywa się pod przebraniem przyrodzone sprzeczności życia” (Marcelo M. Suarez-Orozco). Wyrażałby on – być może – kamuflowane na co dzień poczucie krzywdy i legitymizowałby akty nie-zgody. Byłby to dramat wciąż nie doczytany, ukrywający protest przeciwko istniejącej rzeczywistości, przywołujący działania, które wyłamują się z co-dzienności, tu jednak stanowią akceptowane w ramach wspólnoty antynor-my, współtworzące antystukturę, communitas. Normy te będą odmienne w różnych kulturach, podobnie jak różne będą piłkarskie wspólnoty kibi-ców, mimo pozornego podobieństwa. Przekonuje o tym choćby studium argentyńskiego futbolu i analiza jego folkloru stadionowego, jakże odmien-nego niż nasz.

Zamieszki mogące pojawić się w tej czasoprzestrzeni nie są niczym dziwnym dla tak wywrotowego święta, które może przecież zmienić się w bunt społeczny, w rewolucję czy w wojnę (casus wojny futbolowej). Sta-nowiący ukryty wzór dla meczu karnawał ma bowiem wymiar święta otwartego, chwilowego symbolicznego wyboru innego sposobu bycia, kon-testującego istniejące praktyczne ramy kulturowe – pracy, pieniądza, wy-miernych posiadanych wartości, a stawiającego na krótkotrwałą radość z życia, z podwójnego, symbolicznego i rzeczywistego uczestnictwa w walce (jako widz meczu i jako walczący), w grze, w zabawie, w rytuale. Funkcjo-nujące tu złożone obramowanie zapewnia uczestnikom poczucie irracjonal-nego zbiorowego tryumfu ze zwycięstwa lub zbiorowej klęski z przegranej.

Emocje, którymi aż kipi stadion, zarówno na boisku, jak i na trybunach, nadmiar energii, która wylewa się na ulice i tu się wyładowuje, są swoistą stawką święta. Nadmiarem, który domaga się wydatkowania. Zdaniem Georges’a Bataille’a i według jego przewrotnej ekonomii święto wiąże się z odrzuceniem użyteczności, z koniecznym marnotrawstwem. Wszak

„wszelki system dysponujący pewną ilością energii musi ją wydatkować”, to jest roztrwonić, zmarnować.

Mecz byłby więc – jak większość widowisk kulturowych – rzeczą zbyt-kowną, przeciwieństwem produktu i towaru, zatratą i ofiarą. Podobnie idea rekreacji, pod której sztandarem długo się przechował. Ale to pozorna nieu-żyteczność. Wszak na fundamencie meczu został zbudowany cały wielki przemysł stadionowy, liga piłkarska, centra klubowe z ich infrastrukturą, z ich niebagatelnymi przychodami dzielonymi na meczowe, telewizyjne

i komercyjne, czy budzącymi zazdrość wynagrodzeniami piłkarzy. Komer-cjalizacja sportu wyraża się także w produkcji różnych gadżetów – nie tylko szalików, koszulek z emblematami czy flag klubowych, lecz również – ko-smetyków sprzedawanych z logo Barcy. Mimo wszystko jednak entuzjazm tracących czas kibiców poświadcza przynależność meczów do Batail-le’owskiej „części przeklętej”, nieużytecznej i przeznaczonej na stratę. Bo-wiem jak większość sportowych widowisk mecz piłkarski – nieważne czy oglądany na żywo, czy też zmediatyzowany – pozwala zawodnikom i wi-dzom zrealizować utopię bezużyteczności, wyrażającą jedno z podstawo-wych pragnień człowieka, „by wznieść się ponad działalność użyteczną, której nie może uniknąć (żeby prowadzić egzystencję suwerenną)”.

Bibliografia

Agier M., Karnawał i tożsamość: uwagi teoretyczne, przeł. K. Przyłuska-Urbanowicz, w: Karnawał. Studia historyczno-antropologiczne, wybór, oprac., wstęp W. Dudzik, War-szawa 2011

Bataille G., Część przeklęta oraz Ekonomia na miarę wszechświata. Granica użytecznego, przeł.

K. Jurasz, Warszawa 2002

Bojańczyk J., Beckham story, „Rzeczypospolita” 30 III – 1 IV 2013

Caillois R., Gry i ludzie, przeł. A. Tatarkiewicz, M. Żurowska, Warszawa 1997

Combs J.E., Świat zabaw. Narodziny nowego wieku ludycznego, przeł. O. Kaczmarek, posło-wie A. Chałupnik, Warszawa 2011

Cozart Riggio M., Czas poza czasem? Miejska dialektyka karnawału, przeł. K. Dylewska, w: Karnawał. Studia historyczno-antropologiczne, wybór, oprac., wstęp W. Dudzik, Warszawa 2011

Duda A., Performans na żywo jako medium i obiekt mediatyzacji, Toruń 2011

Fromm E., Anatomia ludzkiej destrukcyjności, przeł. J. Karłowski, wstęp M. Chałubiński, Poznań 2007

Geertz C., Głęboka gra: uwagi o walkach kogutów na Bali, w: C. Geertz, Interpretacja kultur.

Wybrane eseje, przeł. M.M. Piechaczek, Kraków 2005

Hobsbawm E., Masowa produkcja tradycji. Europa, lata 1870-1914, w: Tradycja wynaleziona, red. E. Hobsbawm, T. Ranger, przeł. M. Godyń, F. Godyń, Kraków 2008

Huizinga J., Homo ludens. Zabawa jako źródło kultury, przeł. M. Kurecka, W. Wirpsza, War-szawa 1967

Lipiec J., Pożegnania z Olimpią, Kraków 2007

Moska W., Semantyka widowiska piłkarskiego, w: Futbol w świecie sztuki, red. J. Ciechowicz, W. Moska, Gdańsk 2012

Suarez-Orozco M.M., Psychoanalityczne studium argentyńskiego futbolu, w: Psychoanaliza i kultura na progu trzeciego tysiąclecia, red. N. i R. Ginsburg, Poznań 2002

Tomasik T., Jak wyglądałby Beckham we fryzurze Grzegorza Laty? Przemiany męskości na przy-kładzie wizerunków bohaterów boisk piłkarskich, w: Futbol w świecie sztuki, red. J. Ciecho-wicz, W. Moska, Gdańsk 2012