• Nie Znaleziono Wyników

Łączy je zasada agonu, rywalizacji, zawodów o sławę i honor, zatem trady-cja rycerska i sposób prowadzenia wojen w dawnych kulturach. Takie połą-czenie sprawia, że w wielu przypadkach oba gatunki nachodzą na siebie, nawet tworzą jedną formę widowiskową. Tradycja pojedynku jest bogata i wieloaspektowa, choć im bliżej współczesności, w tym większym stopniu całe to bogactwo ulega redukcji. Pojedynek mógł stanowić „wstęp lub akompaniament walki ogólnej”, jak mówi Johan Huizinga, mógł zastępować bitwę lub wyrażać jedną z jej postaci, mógł też mieć charakter pojedynku sądowego, który zresztą – jako jeden z nielicznych wariantów tego gatunku – dotrwał do naszych czasów, ujęty w rygory procesowe. Ale pojedynek mógł przybierać postać krwawych walk – także zbiorowych, wszak jedna z jego starych sakralnych odmian miała postać Sądu Bożego i wymagała zabójstwa, chociaż inna zadowalała się jedynie „pierwszą krwią”. Z kolei turnieje, też należące do agonistyki, powstały jako akty rywalizacji słownej, zastępującej starcia zbrojne. Tworzyły liczne odmiany i warianty gatunkowe w typie ceremonialnych i uroczystych turniejów obelg i połajanek, tur-niejów przechwałek, rywalizacji w „pochłanianiu wielkich ilości jadła i na-poju”, turniejów pieśni lub turniejów gry na bębnie. Turnieje zagadek stanowiły część kultu ofiarnego, mogły bowiem mieć charakter „zagadki gardłowej”, w której stawką było życie zgadującego. Tak czy inaczej turnieje miały ludyczny charakter, odbywały się wśród wesołości i śmiechu jako forma kulturowej świątecznej zabawy i gry. W tym charakterze przeszły do współczesności, tworząc żelazny repertuar mediów, jako turnieje piękności, wiedzy lub różnych umiejętności, takich jak zawody kulinarne, konkursy tańca czy śpiewu. Pozostają znakiem ludyczności zmediatyzowanej kultury współczesnej.

Wprawdzie związek pojedynku z kodeksem rycerskim, z poczuciem ho-noru opartym na odważnym przyjęciu uderzenia, odsyła nas do tradycji greckiej falangi, wymagającej rezygnacji z wszelkich uników, jednak bliższa naszym czasom idea rycerstwa pojawiła się w XI-XII wieku, początkowo jako profesja, mówi Jean Flori. Rycerstwo stanowiło „złożony korpus wo-jowników, w którym dowódcami lub panami byli szlachcice i możnowładcy,

L

L

L

L

„Sensem moralności, w której obo-wiązuje honor, jest święto” – uważa Georges Bataille. Na celebracje ta-kiego święta pozwalał teatr tur-niejowy w Bolonii, widoczny na starym sztychu upamiętniającym turniej z 20 marca 1628 roku; poni-żej osiemnastowieczny pojedynek dwóch rewolucjonistów: Barnave obrażony przez Cazalesa rani go w pojedynku w lasku Bulońskim (1790). Honor był wtedy jeszcze istotną stawką gry „generowanej przez prawidłowości i reguły eko-nomii dóbr symbolicznych, (…) na-czelną zasadą strategii reprodukcji, którymi posługują się mężczyźni”.

Zasada ta kierowała się „ku celowi, którym jest przekaz odziedziczo-nych władzy i przywilejów” (Pierre Bourdieu).

a wykonawcami mogli być wasale, „godni” dependenci ze wszystkich warstw społecznych, jak również zawodowi wojownicy, wolni, osiedleni najemnicy lub uzbrojeni słudzy”. W pierwszej połowie XIII wieku uznano równość stanu szlacheckiego i rycerstwa, zatem rycerzem można było zostać jedynie dzięki urodzeniu lub prerogatywie władcy. Pod koniec średniowie-cza rycerstwo przekształciło się z elitarnej korporacji w elitarny klub szla-checki i stało się instytucją, a niebawem uległo mitologizacji. Zmitologizo-wany został także kodeks rycerski, tworzący etyczne i prawne ramy dla działań wojennych prowadzonych przez tę profesjonalną formację. Do woj-ny przygotowywały rycerzy rozmaite gry wojenne, o których niewiele wia-domo aż do XI wieku, „kiedy to pojawiło się słowo tournois, ogólne określe-nie, którym od XII w. nazywano wszystkie właściwe rycerstwu ćwiczenia wojskowe”.

Rozkwit turniejów nastąpił w XII-XIII wieku we Francji. Organizowano je na dworskich dziedzińcach lub pod murami miast, gdzie wznoszono am-fiteatralną widownię. Ogłaszano je kilka miesięcy wcześniej, by rycerze mo-gli się przygotować i przybyć z odległych stron. Były bardzo przydatne dla rozładowania agresji czy treningu wojennego, bowiem turniej i wojna są sobie bliskie, także w swym złożonym charakterze. W przypadku turnieju na fundamencie ćwiczebnej użyteczności powstał barwny spektakl ludycz-ny, stanowiący dworskie święto, zdobne szczękiem broni i okrzykami wal-czących, grą herbów, chorągwi, tarcz, koni, zbroi, namiotów rozbitych poza murami, a także pokaz rzeczywistego zbrojnego starcia. Turniej miał bo-wiem cechy prawdziwej bitwy, w której dobrowolni uczestnicy formowali dwa przeciwstawne obozy, walczące ze sobą bez pardonu, choć śmierć była tu początkowo jedynie wypadkiem „przy pracy”. Rycerze brali udział w turniejach razem ze swymi orszakami i podobnie jak na wojnie zdobywali łupy i okupy za pojmanych przeciwników, żyli przecież z wojny i turniej był dla nich także środkiem zarobkowania, choć też sposobem zamanifestowa-nia hojności. Prócz tego dostarczał sławy, zdobywanej głównie w pojedyn-czych walkach, podziwu i miłości w łożu damy, nagradzającej bohatera.

Rytualizacja turniejowych zachowań i działań separowała je od codzienno-ści, wyróżniała ich aktorów, przydając im chwały. Antyplebejuszowski etos rycerza wymagał eliminacji wszelkiej nikczemności, przy posiadaniu takich cnót, jak dążące do sławy męstwo, nie znająca wyrachowania hojność, cere-monialna wierność suwerenowi, dworność wyrażająca się w ówczesnym savoir vivre, mówiącym, że „Należy unikać dumy, zazdrości, przechwalania się, oszczerstw, które nie przystoją rycerstwu. Trzeba się natomiast radować, miłować pieśni i damy, nie wyrażać się o nich źle, (…), kochać je całym ser-cem mimo niepowodzeń w miłości”. Honor zajmował w ideologii rycerskiej ważną pozycję i wiązał się z pojęciem rodu. Czyn niehonorowy wtrącał

ry-cerza i jego ród w przepaść hańby. Cnoty zwane rycerskimi zostały skoja-rzone z jedną warstwą społeczną. W rzeczywistości kodeks bywał często pozorem skrywającym niepiękną rzeczywistość. Turniej, sam stanowiący świąteczny spektakl, bywał silnie energetyzującą widzów głęboką grą o wy-soką stawkę życia, a zarazem o honor, rangę społeczną, szacunek, sławę. Był – podobnie jak późniejszy pojedynek – czystą akcją dramatyczną, wyrazem w miarę kontrolowanej i regulowanej przemocy. Zawierał też element rycer-skiego popisu i posiadał własną otoczkę różnych zabaw i występów. Ściągał wszak licznie wędrownych aktorów i linoskoczków, poetów-trubadurów, występujących na poturniejowej uczcie.

Turniejowe pojedynki były potępiane głównie przez papieży, z czasem również przez królów. Ale nie zabraniające edykty zmieniły ich charakter, uczyniła to modernizacja uzbrojenia. Rapiery (XVI wiek), szpady (druga połowa XVII), puginały (długi sztylet) zdecydowały o pojawieniu się szkół fechtunku i podręczników szermierczych. Od drugiej połowy XVI wieku w Polsce powszechne były pojedynki na szable, XVII i XVIII wiek to szczyt widowisk pojedynkowych w obronie honoru. Choć przecież obok tej tendencji istniała inna, przeciwna, oto w XVII wieku turniej zamienił się w karuzel, publiczną zabawę nawiązującą do tradycji dawnego rycerstwa, polegającą na popisowym władaniu bronią i sztuce jazdy konnej. Najwspa-nialszym naszym osiemnastowiecznym karuzelem był ten z okazji odsłonię-cia pomnika Jana III Sobieskiego w 1788 roku. Żołnierze, reprezentujący różne regimenty gwardii konnej koronnej i litewskiej oraz kawalerii naro-dowej, rywalizowali w biegach, gonitwach, skokach do pierścienia, w strze-laniu do tarczy, z pistoletu, w cięciach pałaszem, zdejmowaniu trofeów szablą lub kopią. Po tych rywalizacjach nastąpiła inscenizacja bitwy z mu-rzyńskimi figurami, pokaz rycerskiej musztry i pokłon przed królem.

„Wjazd siedmiu kadryli rycerskich poprzedzał i zamykał pochód jeźdźców gwardii koronnej z trębaczami – pisze Irena Kadulska – których hejnałowe, a później tryumfalne fanfary nadawały popisowi charakter »sprawy« ry-cerskiej”.

Karuzel był w pewnym sensie konieczną formą przemiany turniejów, już wiek XVII walczył z manią pojedynkową. Bywało bowiem, że każdy z poje-dynkowiczów przyprowadzał ze sobą kilkunastu przyjaciół i pojedynek zmieniał się w utarczkę. Po edyktach królewskich w Europie lat trzydzie-stych tego stulecia zaczęto pojedynkować się w tajemnicy, przy niewielkiej widowni. W wieku XIX pojawiły się pojedynki na pistolety, pociągając za sobą wzrost śmiertelności uczestników. W drugiej połowie stulecia nastała moda na pojedynki wśród członków korporacji studenckich w Niemczech, przy czym wybór broni pozostawał do uzgodnienia. Zwyczaj załatwiania spraw honorowych przez pojedynek przyjął się też na uniwersytetach

pol-skich. Pojedynki odbywały się jeszcze w okresie międzywojennym, by po wojnie, wskutek zniszczenia tradycyjnej elity, zniknąć zupełnie.

Pierwsze reguły pojedynków zostały zapisane w XVIII wieku, potem w latach trzydziestych XIX wieku wydano w Londynie sztukę pojedynku (The Art of Duelling), choć często pojedynkowano się też bez żadnych reguł.

W Polsce zasady takie spisano i wydano po raz pierwszy w 1889 roku. Naj-popularniejszy był Polski kodeks honorowy Władysława Boziewicza (1919), który jednak ani nie był jedyny, ani doskonały. „Jest on mieszaniną przeżyt-ków szlachetczyzny z galicyjskim, a przestarzałym kultem „matury” jako linii demarkacyjnej między ludźmi” – pisał Boy, nicując ówczesny „terror kodeksowy”. Po Boziewiczu powstał zresztą kodeks Zamoyskiego i Krze-mieniewskiego, źle oceniający poprzednika oraz Nowy kodeks honorowy Sta-nisława M. Goraya, do którego wstęp napisał Karol Hubert Rostworowski.

Pisarz stwierdzał, że pojedynek jest zabytkiem kulturowym, znajdującym się w dziwnym położeniu. Nie przyjąć wyzwania – to popaść w infamię;

przyjąć – grozi twierdza i klątwa kościelna. „Chcę pójść w stronę kościoła lub prawa, to zastąpi mi drogę honor. Usłucham honoru, to zwrócę przeciw sobie i kościół i prawo. Chwycę się w rozpaczy kompromisu, to wystawię sobie świadectwo potrójnego tchórza (…)”. A „do potrójnego tchórzostwa dorzucę potrójne kłamstwo! Kościołowi będę kłamał wierność, honorowi miłość, prawu posłuszeństwo”. Dlatego kodeks Goraya przewiduje odmowę pojedynku ze względów ideowych i surowość sądów honorowych. „Zała-twianie spraw honorowych z bronią w ręku powinno należeć do przeżyt-ków w szybkim tempie zanikających i powinno być ograniczone do mini-mum, albowiem olbrzymia większość zatargów honorowych nadaje się w zupełności do polubownego załatwienia”.

W kontekście kodeksu pojedynek rysuje się jako widowisko o niepro-stym charakterze. Na podłożu wcześniejszego konfliktu dochodzi do kon-frontacji dwóch przeciwników, opartej na sytuacji ceremonialnej, w XIX i XX wieku określonej przepisami. Wymaga ona występu dwu antagonistów z bronią w ręku przed niedużą garstką widzów-świadków wydarzenia. Mu-si być czterech sekundantów (zwanych zastępcami), zwykle czuwających nad prawidłowym przebiegiem pojedynku i sporządzających protokoły, kierownik walki, wypróbowujący broń i przywożący ją na metę, losujący jej wybór i nabijający pistolety, koniecznie lekarz, bowiem zawsze istnieje moż-liwość, że ceremonialna konfrontacja zmieni się w rytuał przejścia wskutek zgonu jednej ze stron. Lekarze nie tylko opatrują rannych, ale też dezynfeku-ją brzeszczoty przed każdym starciem, jeśli walka odbywa się na broń białą.

Szczegółowe przepisy regulują wszystko, nadając pojedynkowi charakter uroczystej ceremonii. „Fakt zabicia lub ciężkiego uszkodzenia cielesnego w pojedynku podciągnąć należy pod pojęcia zabicia lub ciężkiego

uszko-dzenia cielesnego za zgodą zabitego lub uszkodzonego i karać odpowiednio łagodniej (porównaj kod. k. norweski par. 233). Sekundanci odpowiadać mają jako współwinni, lekarz wychodzi wolno, gdyż wypełnia tylko swój obowiązek zawodowy”. Taka „cywilizowana” postać zabójstwa mogła mieć pozór estetyki, ze względu na formalne stroje, rekwizyty śmierci, atmosferę utajonego, sensacyjnego wydarzenia, odbywającego się o świcie, w ustron-nym miejscu i być rodzajem spektaklu, choć podejmowane tu działania nie miały charakteru fikcyjnego, lecz rzeczywisty. Pojedynek był performansem opartym na pełnej dobrowolności uczestników, w którym wszyscy, także widzowie, pozostawali zaangażowani w jego przebieg.

Bibliografia

Barber R., Rycerze i rycerskość, przeł. Kozłowski, Warszawa 2000

Buc Ph., Pułapki rytuału. Między wczesnośredniowiecznymi tekstami a teorią nauk społecznych, przeł. M. Tomaszek, Warszawa 2001

Elias N., O procesie cywilizacji. Analizy socjo- i psychogenetyczne, przeł. T. Zabłudowski, K. Markiewicz, Warszawa 2011

Flori J., Rycerze i rycerstwo w średniowieczu, przeł. E. Trojańska, Poznań 2003

Geertz C., Głęboka gra: uwagi o walkach kogutów na Bali, w: C. Geertz, Interpretacja kultur.

Wybrane eseje, przeł. M.M. Piechaczek, Kraków 2005

Goray M., Nowy kodeks honorowy, przedmowa K.H. Rostworowski, Poznań 1930 Huizinga J., Zabawa jako źródło kultury, przeł. M. Kurecka, W. Wirpsza, Warszawa 1967 Kadulska I., Uroki widowiska pod obłokiem dla różnego stanu ludzi (niedziela 14 września 1788 r.

w Łazienkach), w: Przyjemność w kulturze epoki rozumu, pod red. T. Kostkiewiczowej, Warszawa 2011

Kusiak F., Rycerze średniowiecznej Europy łacińskiej, Warszawa 2002

Piwowarczyk D., Obyczaj rycerski w Polsce późnośredniowiecznej (X–XV wiek), Warszawa 2006

Szyndler B., Pojedynki, Warszawa 1987

Żeleński-Boy T., Boziewicz. Sprawy honorowe, w: Reflektorem w mrok. Wybór publicystyki, wybór i oprac. A.Z. Makowiecki, Warszawa 1981