Odkąd badania lingwistyczne wykroczyły poza zdanie i znalazły odpo
wiednie narzędzia do opracowywania gramatyki tekstów, szczególnie waż
kiego znaczenia nabrało równocześnie odkrywanie mniej lub bardziej obec
nego w każdym tekście poziomu metajęzykowego. Do czasów opracowania Anny W i e r z b i c k i e j (1971) dotyczącego pojęcia metatekstu w literaturze przedmiotu istniał termin metajęzyk użyteczny w każdej nauce (która werba
lizuje wyniki swych badań) do wyrażenia jej terminów, tak że o jej pojęciach mówi się językiem tej samej nauki, np. Przysłówek jest nieodmienną częścią mowy., Wczoraj jest przysłówkiem., Euklidesowa geometria płaska oznacza, że dla każdej linii prostej L i każdego punktu p nieleżącego na tej prostej istnieje jedna i tylko jedna linia równoległa do L, która przechodzi przez p.
Na początku wieku XX w logice dokonano rozróżnienia na język przed
miotowy oraz metajęzyk i bynajmniej ten ostatni nie pozostał li tylko żargonem naukowym, ponieważ w codziennej komunikacji ilekroć zwracamy uwagę na sposób naszego porozumiewania się (kod), tylekroć uruchamiamy poziom metajęzykowy. Metajęzyk zatem zawiera zdania, które orzekają o innych zda
niach jako o przedmiotach (O ż ó g 1990: 6). Problem jest o wiele rozleglej- szy, gdyż takie rozumienie metajęzyka w lingwistyce z łatwością powiązać można z ramą modalną wypowiedzi oraz presupozycjami semantycznymi i presu- pozycjami pragmatycznymi. Moim celem jednak jest przybliżenie tylko tych wyjątków z badań nad metajęzykiem, które doprowadzą mnie do jego powią
zań z paratekstem.
Funkcja metajęzykowa
Od terminu metajęzyk zaczerpniętego z logiki Roman J a k o b s o n (1986) swego czasu ukształtował, a także utrwalił na wiele lat pochodne pojęcie,
a mianowicie funkcja metajęzykowa. Według pomysłodawcy pojęcia jest ona obecna w każdym tekście, który w szczególny sposób zorientowany jest na kod wyrażania. Jak później wykazywano (L a 1 e w i c z 1973; F u r d a 1 1977) w krytyce propozycji Jakobsona, funkcja metajęzykowa to szczególny przy
padek funkcji poznawczej języka: tematem wypowiedzi jest po prostu kod, w którym nadany został tekst. Powszechnie jednak mówi się, że tą funkcją obarczone są teksty literackie, zwłaszcza poetyckie, których autorzy demon
strują zastosowane gry kodem. Dbają tym samym, by podczas odbioru per- cypowana była nie tylko płaszczyzna tematyczna, czyli CO powiedziane, ale także płaszczyzna wyrażenia, czyli JAK powiedziane.
Od czasu rozpowszechnienia badań na obu płaszczyznach: langue i parole celem badań lingwistów pozostaje dociekanie, jakie elementy kodu języko
wego w tekstach nieliterackich używane są prototypowo do wyrażenia re
lacji metajęzykowych w tekście, a jakie tylko mogą temu służyć. W takim ujęciu słuszne wydaje się sformułowanie funkcja metatekstowa, miast metaję
zykowa. Wszakże nawet taki zabieg nomenklaturowy nie był potrzebny Re
nacie Grzegorczykowej, która w roku 1991 opublikowała swoiste kompen
dium wiedzy o funkcjach języka i tekstu, obchodząc oba terminy. Udało się jej zebrać wszystkie głosy krytyczne wobec propozycji Biihlera i Jakobsona, a także przedstawić przedyskutowane na forum nowe ujęcie funkcji syste
mu i mowy. Przekonywała, że teksty literackie realizują zamierzoną funkcję pozainformacyjną kreatywną, czyli ukazują wykreowany przez autora świat lub tworzą świat poetycki, który jest obrazem świata rzeczywistego. Grze- gorczykowa twierdziła więc pośrednio, że posługując się aparatem poetyki opisowej, da się z powodzeniem badać teksty literackie bez konieczności każdorazowego rozpatrywania tzw. funkcji metatekstowej. To nie znaczy, że nie staje się ona użyteczna w badaniach charakterystycznych prądów i mód literackich.
Wykreowany przez autora świat może wszak sprowadzać się do mody
fikowania zastanych wzorców właśnie językowych (kodu). Tej poetyce są bliskie wiersze Mirona Białoszewskiego, Stanisława Barańczaka czy Ewy Lipskiej, w których gra zasadzała się na ingerencji w system słowotwórczy języka polskiego lub w utrwalone schematy konotacyjne polskich czasowni
ków ( B o l e c k i 1991). Tak zwana poezja lingwistyczna ma swoich kontynu
atorów, którzy anektują i większe struktury np. dyskursu potocznego.
Metatekst
Anna W i e r z b i c k a , konkretyzując metajęzyk, czyli prezentując sposób jego manifestacji w komunikacie, mówiła o tych wyrażeniach, zwrotach, zda
niach: „wypowiedź o wypowiedzi" i postulowała, by „przy sporządzaniu za
pisu semantycznego [...] rozdzielić oba heterogeniczne komponenty" (1971:
106). Dostrzegała równocześnie paradoks taki mianowicie, że owe „nitki
wypowiedzi o samej wypowiedzi" scalają tekst „w jedną całość mocno się trzymającą", a zarazem są wobec niego „ciałem obcym". Tu można dostrzec początek dwóch różnych tradycji kontynuujących badania nad metatekstem:
literaturoznawstwo skupiło się na problemie integralności dzieła i jego me- tatekstu, zaś językoznawstwo podążyło za jego predestynacją do podtrzy
mywania koherencji wypowiedzi.
Spójnościowa funkcja metatekstu
Maria Renata Mayenowa, a za nią Teresa Dobrzyńska właśnie, w meta- tekście widziały narzędzie delimitacji tekstów (nie tylko literackich) oraz narzędzie do kształtowania tekstowej kohezji i koherencji ( M a y e n o w a 1974; D o b r z y ń s k a 1971; 1991).Zametatekstowewykładnikiincipitulub zakończenia uznały one tytuł, motto, sentencję, formuły początku i końca zaczerpnięte z tekstów ustnych itd. W funkcji metatekstowej występują zaś komponenty użyte w trakcie (wewnątrz) wywodu odnoszące się do:
- hierarchizacji treści (po pierwsze, następnie),
- sygnalizowania tematu (co się tyczy, jeśli chodzi o...),
- wiązania fragmentów wypowiedzi (a propos, notabene, zresztą), - ekwiwalentyzacji (innymi słowy, powtarzam, na przykład).
W tych partiach tekstu Wierzbicka nadto dostrzegała też sposób na wy
rażenie stanowiska autora (modalność), jak dystansowanie się od treści (pra
wie, raczej) albo odcinanie się od niej (podobno, rzekomo). Tak oto ujawnia się dwugłos tekstu (paradoksalnie mogący być uznany za dezorganizujący ma
terię komunikatu): podmiot czynności twórczych mówi coś w tekście o jego przedmiocie, a zarazem sam tekst czyni raz po raz przedmiotem swej wer
balizacji. Przekonanie o dwugłosowości tekstu przeradza się w wypowie
dzi na temat kompozycji dzieł naukowych i literackich oraz roztrząsaniem pytania o to, co należy do dzieła, a co jest poza nim.
Pozostając w g r a n i c a c h d a n e g o t e k s t u, jego fragmenty metaję
zykowe są głosem podmiotu tekstu, zmieniającego perspektywę odbiorcy z przedmiotu, o którym traktuje tekst, na akt powstawania tegoż. Nadawca zwraca się do czytelnika (słuchacza) nie przez eksplicytną apostrofę, ale, na przykład, używając czasowników performatywnych, zawierających kompo
nent 'mówię', jak: opowiem, przeczytam, obiecuję itp., czy też demonstruje mu kolejność pojawiających się podczas aktu twórczego myśli i sądów. Pisząc zatem albo też mówiąc: Po pierwsze powiedzmy, że... lub Opowiem Ci bajkę..., lub W dalszej części wystąpienia chcę zwrócić uwagę... itd., nadawca - w rękach którego pozostają reguły i sposób kodowania myśli - przeprowadza niejako odbiorcę przez swój wytwór tekstowy tak, by odbiorca z całym bogactwem środków do dekodowania autorskiej intencji zinterpretował tekst fortun
nie. Wprowadza do swego tekstu metakomunikat (N i e c k u 1 a 1989:5), któ
rym oddziałuje na ośrodki aktywacyjne odbiorcy, kontroluje jego rozumie
nie, poszukuje akceptacji oraz pomaga mu we właściwym zrozumieniu tek
stu. Za tak ujmowany metatekst jest więc wdzięczny każdy czytelnik obszer
nego tekstu naukowego a nawet popularyzatorskiego, poważnej wypowie
dzi publicystycznej, słuchacz wykładu, który chce rozumnie odnotować naj
istotniejsze kwestie, albo elektorat, pragnący z przemówienia agitacyjnego zapamiętać ideę polityka.
Warto także przywołać pojęcie ramy, ponieważ jest ono wyzyskiwane nie tylko w pracach różnej specjalności tekstologów. Rama, która nabiera szcze
gólnego sensu w perspektywie badań metatekstu, bo jej pierwotną funkcją jest sygnalizowanie granic tekstu, pochodzi z prac badaczy kręgu tartusko- -moskiewskiego, semiotyków Borisa U s p i e n s k i e g o (1970) oraz Jurija Ł o t m a n a (1984), którzy ustanowili użyteczność pojęcia w opisie kompo
zycji tekstów szeroko pojętej kultury. Badali różnorodność ram w całościo
wych układach znaków funkcjonujących w kulturze. W ramie dostrzegali zmianę porządków widzenia w komunikacie - z zewnętrznego na wewnętrz
ny. W szczególny sposób autoperspektywa nadawcy komunikatu cechuje inicjalne i finalne partie utworów, dlatego ramie przypisuje się pełnienie funk
cji delimitacyjnej. W polonistyce pojęciem ramy posługiwała się właśnie Ma
ria Renata Mayenowa, która uznawała, za badaczami rosyjskimi, że to „ele
ment struktury tekstu, którego funkcją jest wydzielenie tekstu spośród in
nych, pokazanie go jako określonej całości" ( M a y e n o w a 1974: 270), któ
ry zawsze zawiera informację metatekstową. To ma konsekwencje w przy
jęciu przez tę autorkę rozumienia metatekstowości, będącej formułowaniem zdań w innej perspektywie lub na innym poziomie językowej abstrakcji.
Metatekst a granice dzieła literackiego
Wspomniane powyżej ujęcie metatekstu jako ramy dla dzieła literackiego w jego postaci wydawniczej wyzyskuje w badaniach od wielu lat Renarda Ocieczek. Jest ona autorką hasła rama literacka w Słowniku literatury staropol
skiej, które opisuje m.in. tak: „jest to zespół elementów piśmienniczych do
danych do tekstu głównego dzieła, wprowadzających lub zamykających tenże tekst" (zob. O c i e c z e k 1990b: 684-688). Badaczka wykazuje, że autorskie elementy okalające tekst podstawowy miały czasami decydujący wpływ na czytelniczą interpretację; kluczową wręcz rolę miały te teksty w poetyce lite
ratury mieszczańsko-sowizdrzalskiej. Swymi badaniami Ocieczek dopełnia zresztą całości, uzupełniając kontekst badań ramy wydawniczej druków euro
pejskich zaproponowany przez Danutę Danek. W ramie literackiej Ocieczek wydziela teksty autorskie i teksty tzw. osób trzecich, jak aprobacje cenzor
skie, noty od wydawcy, teksty pochwalne oraz opinie formułowane przez wydawców Zwracam na to uwagę, gdyż o ile autorskie elementy okalające uchylają rąbka tajemnicy z procesu kreacji dzieła lub wskazują jedną z moż
liwych (sugerowaną) dróg deszyfracji semantyki utworu, o tyle pozostałe
teksty „są wyrazem oddziaływania na opinię czytelniczą, organizowania sy
tuacji odbioru książki" (w tym także dzieła) (O c i e c z e k 1990a: 8). W dal
szych jednak dociekaniach badaczki autorstwo części ramy wydawniczej nie ma mocy relewantnej. Co ciekawe, materiał w pracach Ocieczek dowodzi rów
nież, że teksty ramy wydawniczej - dzieł literackich, piśmiennictwa nauko
wego czy też publicystyki - miały funkcję estetyczną, a spostrzeżenie to dla moich dalszych rozważań ma kapitalne znaczenie.
Zagadnienie granic dzieła literackiego od kilkudziesięciu już lat interesuje wybitne znawczynie poetyki: Stefanię Skwarczyńską, Danutę Danek i Tere
sę Dobrzyńską, które omawiając początki dzieł, piszą już to o tytułach ( D a n e k 1972; 1980), już to o pierwszych zdaniach bajek, baśni, opowiadań
( S k w a r c z y ń s k a 1954; D o b r z y ń s k a 1978). W tej sprawie natomiast stanowiska nie zajął Jurij Łotman, a przecież analizował zagadnienie począt
ku i końca tekstów ( Ł o t m a n 1975). Pytanie o początek dzieła jest do dziś otwarte i nadal adekwatny pozostaje komentarz Skwarczyńskiej sprzed 50 lat, dotyczący roli m.in. tytułu:
Stosunek tytułu do utworu jest bardzo ścisły, [...] jest to jednostka naj
bardziej nieodzowna, mimo że do właściwego utworu należy tylko wy
jątkowo.
S k w a r c z y ń s k a 1954:452
Danuta D a n e k w swojej pracy (1972) do metatekstu zalicza autorskie wstępy, inwokacje, epilogi i posłowia, indeksy, spisy rzeczy itd., które pisane przez autora z myślą o czytelniku wyjaśniają okoliczności powstania dzieła, jego historię, dalsze losy, ujawniają autora jako człowieka „z duszą, ciałem i losem" itd. Nawiązując komunikację z czytelnikiem, opowiadają one coś więcej o samym dziele. Powiada dalej Danek, że jeśli części kompozycyjne, w różnych miejscach dzieła rozmieszczone, są p o c h o d z e n i a a u t o r s k i e g o, to stanowią „element kompozycyjny u t w o r u " ( D a n e k 1980:
134; podkr. - I.L.). Wszakże jeśli „nie są pochodzenia autorskiego - stano
wią element składowy książki, tj. obiektu, w którym utwór jest w określony sposób społecznie utrwalany i przekazywany, i poprzez który uczestniczy on w życiu literackim swoich czasów." ( D a n e k 1980:134) Oto drugi kapi
talny passus dla przyjętego w niniejszej książce stanowiska. Dodam, gwoli ścisłości, że rozróżnienie na dzieło i książkę, a dalej na cząstki utworu i cząstki książki ma swoje reperkusje w publikacji Danek tylko w momentach zabie
rania głosu na temat sporu literaturoznawców i teoretyków co do integral
ności wielu tekstów okalających utwór właściwy. I na tym polu owa dyfe- rencjacja jest dla autorki użyteczna. Jednak poza wątkiem integryzmu doku
menty zawarte w dawnych książkach to po prostu liczne i różnorodne m e - t a w y p o w i e d z i (por. D a n e k 1980:144).
Zagadnieniu granic dzieła literackiego swoją książkę poświęcił Marek P i e c h o t a (1992) i wyczerpująco w niej omówił argumenty zwolenników włączania tytułu do dzieła (integrystów) oraz tych, dla których jest on cząstką kompozycyjną. Na przykładzie tytułów dzieł literackich pierwszej połowy wieku XIX udowodnił, że tytuł jest integralną częścią dzieła „i wpływa nie
kiedy decydująco na kierunek jego interpretacji." ( P i e c h o t a 1992:124).
Autor staje po stronie integrystów, którzy jako nierozłączne składniki traktują tak korpus, jak i jego tytuł, idzie także dalej, uznaje bowiem, że dla właściwej interpretacji faktu literackiego niezbędne jest uchwycenie związ
ku przyczynowo-skutkowego w postaci trójelementowej „autor - tytuł - dzieło" ( P i e c h o t a 1992:13). Piechota nie rozpatruje precyzyjnie proble
mu metatekst czy paratekst, ponieważ skupia się na stanowiskach badaczy teorii i historii literatury w zakresie integralności tytułu i dzieła bądź jej braku. Niemniej eksplicytnie przyjmuje przekonanie Renardy Ocieczek o tym, że „w autorskich wprowadzeniach do dzieła zawarte były sygnały, czasem niezwykle istotne, odczytań, traktowania treści książki" ( O c i e c z e k 1990a:
7-8; P i e c h o t a 1992:13).
Metagatunki
Niedawno do zagadnienia poziomu metajęzykowego w literaturze po
wróciła Ewa Sławkowa, która dostrzegła w nowej poezji polskiej kontynu
ację znanych wcześniej gier spetryfikowanymi strukturami komunikacji ogól
nej. Oto w sukurs literaturze przychodzą coraz częściej gatunki znane ze stylu potocznego, które anektuje się do prozy, dramatu czy poezji. Jak pisze Ewa Sławkowa, dobrym przykładem jest poezja Marcina Swietlickiego, któ
ry pozyskuje zastane gatunki użytkowe, by uczynić z nich w swej twórczo
ści metagatunki. Pisze dalej Sławkowa, że metagatunek to autoprezentacja danego gatunku oraz demonstracyjne ujawnianie zasad jego budowy. Sto
sowanie tej poetyki „prowadzi do ewokowania literackości i do kwestiono
wania granic literatury" ( S ł a w k o w a 2004: 335). Por.
Ryż, bo ryż.
Gazeta, bo program TV.
Szpinak, ponieważ brak mi wyobraźni.
Czosnek, bo do szpinaku, sok marchwiowy, bo tak.
papierosy, bo bez nich zmarłbym, jajka, bo są przydatne.
Jogurt, bo jogurt.
Seler, bo taki kaprys.
Ryba, albowiem jeszcze nie jesteśmy w Erze Wodnika.
Kupowanie
Metagatunek jest więc kolejnym z literackich zbiegów kreacyjnych, właś
ciwych współczesnej kulturze z przypisywanymi jej atrybutami (aneksja po- toczności, niezwykłe tempo życia, polisensoryczność doświadczenia, mer- katyzacja, hybrydyczność itp.). W tym kontekście warto podać, co nazwała
bym z kolei gatunkiem metatekstowym. Składają się na niego powszechnie roz
poznawalne, posiadające swoiste wyróżniki (zarówno poznawcze, struktu
ralne, jak i pragmatyczne i funkcjonalne) konkretyzacje tekstowe (metatek- sty), które uzyskały w drodze historyczno-kulturowej interioryzacji cechę wyodrębniającą je wprzód audytywnie (epoka oralna), później wizualnie (epoka piśmienna i typograficzna). Była to właściwość na tyle silna (dyferen- cjująca), że ten typ zachowania werbalnego dzięki swojej powtarzalności zyskał cechy gatunku, w tym i miano, np. motta, dedykacji, inwokacji, epilogu, posłowia1. Są to teksty, w których sam autor, ten „z duszą, ciałem i losem"
( A b r a m o w s k a 1994: 49) w czasie aktualnej lektury swego tekstu przez czytelnika mówi do niego, czyniąc tematem owej wypowiedzi swój zatytu
łowany tekst. Podstawą tak rozumianej makrostruktury jest konstrukt se
mantyczny, wskazujący na to, czym w istocie dany tekst jest w rozumieniu jego autora, ujawniający pewne informacje nieobecne w korpusie, uogólnia
jący lub uszczegóławiający inne.
Natomiast metagatunki, o których pisała Sławkowa, to przejaw działania kreacyjnego, poetyckiego, autotelicznego, które ogarnia cały korpus tekstu literackiego. Moim zamierzeniem jest zaś mówienie o spektrum dyskursów pozaliterackich, odwołania do literatury są koniecznością, ponieważ to jej metatekstom poświęcono dotąd najwięcej naukowej uwagi.
Tak oto od logicznego metajęzyka poprzez użycie metatekstu w komunika
cji ogólnej dojść można do metagatunków literackich, które są przejawem za
biegów stylizacyjnych - choćby już ten przekrojowy ogląd pojęcia pokazuje, że każdy zwerbalizowany komunikat może mieć swój poziom metajęzyko
wy jako naddany nad tekstem korpusem. To natomiast, czy ów poziom jest użyteczny dysponentowi reguł komunikatu, zależy tylko i wyłącznie od nie
go samego. Nie jest zatem metatekst pojęciem tylko logicznym lub tylko lite
rackim, nie jest też odrębną funkcją wypowiedzi (obok informacyjnej, eks
presy wnej czy fatycznej), bo nadbudowuje się nad nimi wszystkimi, konstru
ując inny poziom odczytania. Tak jak w mniejszym czy większym stopniu każdy tekst pełni funkcję poznawczą, tak i potencjalnie ma właśnie metatek- stową, choć z różną mocą artykułowaną.
1 Michał Głowiński w roku 1992 proponował, by parodię, pastisz, trawestację, burleskę itp. typy wypowiedzi literackich, w których odwołania do innych tekstów stały się głów
nym czynnikiem wyróżniającym, nazwać gatunkami intertekstualnymi. Nie miejsce tu szcze
gółowo dyskutować z propozycją literaturoznawcy, ale - myślę - że z powodzeniem można by badać zjawisko choćby z perspektywy genologii multimedialnej.
Jest metatekst ponadto miejscem w tekście, w którym - i to dla mnie jest ważniejsze aniżeli akcentowanie dwugłosu tekstu - objawia się dialog nadawcy z odbiorcą, ale dialog w a k t u a l n e j c z y n n o ś c i o d b i o r u . Wpływa on na jakość odczytania i użycie mechanizmów dekodujących autorską intencję.
Metatekst ujawnia swą moc tylko i wyłącznie w procesie określonego typo- grafią (lub audytywnie) symultanicznego odbioru, a przez swą obecność za
pewnia także obecność autora i autorowi, który być może w tych partiach tekstu jest najbliżej zaprojektowanego przez siebie odbiorcy. To w metatek- ście jakby dochodzi do odnowienia faktycznej komunikacji instancji nadaw
czych i odbiorczych.