• Nie Znaleziono Wyników

R

o zdział ósm y pierw szej części pow ieści stanow i w całości chyba n a j­

bardziej w strząsający rozm achem kreacyjnym w ątek pośród w szystkich utw orów Parnickiego.

Chora, praw ie um ierająca M itroania ma wizję własnego pobytu na Przeciwziem i, miejscu jej pośmiertnego sądu. Trudno tę przestrzeń umieścić w eschatologicznej topografii chrześcijań­

stwa. Ani to piekło ani raj, raczej jakaś stacja pośrednia, ale też nie czyściec, którego zresztą nie ma jeszcze w teologii chrześcijańskiej w czasie akcji powieści. Większość autorów piszącycli o Twarzy księżyca zwracało uwagę na nietypowość tej sceny dla pisarstwa Parnickiego.

Teresa Cieślikowska starała się dać w ielostronną interpretację źródeł kom ponentów wizji, jakiej doznaje bohaterka powieści. I tak. przykładowo: kolorystykę ujmuje w symbole w ie­

rzeń pitagorejskich, chrześcijańskich i initraizmu. Węże czy — jak chce autorka — smoki, tłumaczy realizacją koncepcji jungowskiego archetypu14. M ożna do tego dorzucić w ierzenia pitagorejczyków dotyczące Przeciwziemi oraz motywy związane z kultem Mitry, tak w ażne w powieści, której jednym z tematów jest konkurencja między chrześcijaństw em a m itra- izmem w Cesarstwie Rzymskim III w.

Bogactwo opisów i niezwykły rozmach wizji M itroanii są tak wyjątkowe, że trudno zna­

leźć podobny fragm ent w innych powieściach autora Tylko Beatrycze. Dlatego — zanim uruchomimy konteksty pozaliterackie (mity, filozofia, religia), które mogły stanowić korpus dyskursów użytych w strukturowaniu tekstu — sięgnijmy po czysto literackie składniki tego swoistego poematu prozą.

Parnicki nie ukrywa literackiego wymiaru widzenia bohaterki. Każe swoim bohaterom powątpiewać w jej autentyczność. W drugiej części powieści Storacjusz postawi Rufusowi znaczące pytanie:

Z a sta n ó w się tylko n ad tym , pom yśl m ożliw ie najprzenikliw iej, ja k w ogóle m o g ła ta k a k się g a ja k ta w łaśnie o życiu i m ajaczeniach ch o robow ych C horezm ijki M itroanii — po w sta ć. [2, 134]

Rozumienie pytania jak i odpowiedzi na nie mogą być dwojakiego rodzaju. W płaszczyźnie fabuły odnoszą się do kwestii autorstwa wizji Mitroanii. Właściwym autorem jest prawdopodob­

nie Septymiusz Sencjon, rzekomy syn Mitroanii, ale wpływ na kształt zapisu miał chyba także jego syn Sykoriusz Sekstus Klaudiusz Sencjo, bliski szczególnie Mitroanii, gdyż zabrała go ze sobą w podróż do Chorezmu, gdzie podjęli nieudaną próbę przejęcia tronu po Wazamarze. Po ucieczce z Chorezmii został Sencjo kapłanem Dzeusa Dionizosa Sabatiosa Jehowy w Bosporze.

W tej świątyni będzie szukał śladów Mitroanii Domninus — bohater drugiej części powieści.

D m gie znaczenie może dotyczyć właśnie literackiego fundam entu wizji M itroanii, a więc zwracałoby uwagę na jej sztuczny, przemyślnie synkretyczny charakter. Bez w ątpienia u Parnickiego mamy do czynienia w większości ze „świadomą”, a więc właściwą intertek- stualnością, zgodnie z ustaleniam i teoretyków tego zjawiska:

O d w o łan ie in terte k stu aln e je s t zaw sze odw ołaniem zam ierzo n y m , a w ięc w p ro w a d z o n y m św ia­

do m ie (choć stopień ow ego u św ia d o m ie n ia m oże być różny), ad reso w a n y m do czy teln ik a, k tó ry w inien z d a ć sobie spraw ę, że z takich czy innych p o w o d ó w a u to r m ów i w d a n y m frag m en c ie sw ojego d zieła cudzym i sło w a m i15.

Parnicki, wprowadzając w tekst powieści rozliczne nawiązania do cudzych tekstów, wchodząc z nimi w dialog, podporządkowuje je wewnętrznej strukturze własnego utworu, wiąże je świadomie z własnym przedstawieniem. Z pewnością zdaje sobie sprawę, że „z punktu widzenia powieściowej mimesis stanowią one zakłócenie pseudoreferencjalności tekstu” 16, mimo to. stara się nadać intertekstualnym fragmentom motywację w przebiegu fabuły i dyskur­

sie postaci. Szukając zatem rozumienia funkcji szeregu nawiązań do cudzych tekstów, czytelnik musi znaleźć „wskaźnik, w pewien sposób instruujący, jak ów elem ent należy traktować, wyznaczający perspektywę, z jakiej ma być postrzegany” 17.

Jednym z podstawowych wyznaczników charakteryzujących wizyjny świat m ajaczeń M i­

troanii jest zakaz używania w nim metafor:

14 T. Cieślikowska, Pisarstwo Teodora Parnickiego, s. 167— 9.

15 M. Głowiński, O intertekstualności, „Pamiętnik Literacki” 1986. z. 4. s. 85.

16 K. Kłosiński, M im esis w chłopskich pow ieściach Orzeszkowej, s. 69.

17 M. Głowiński, ibidem, s. 87.

p rzen o śn ie b yły niedozw olone (czy tała to w zw ięzłym n ap isie o cechach nie u zn ająceg o sp rzec i­

w u ro zk azu ). [1, 2 6 9 ]

Nie ma wątpliwości, że bohaterka znalazła się w świecie esencjonalnym, gdzie jakakol­

wiek wątpliwość je st nieuzasadniona wobec oczywistości zjawiania się rzeczy takim i, ja k i­

mi one są same w sobie. Sama M itroania nie doznaje takiej oczywistości poznawczej, zakaz m etafor odczuwa bardziej jako projekt narzucony niż doświadczany. Taką koncepcję ideal­

nego poznawczo świata znamy z Państwa Platona, który patronuje przytoczonemu frag­

m entowi wizji bohaterki. Jak pamiętamy, właśnie poeci mieli zostać wykluczeni z idealne­

go państw a filozofów, gdyż poeta, podobnie jak malarz

lichotę tw o rzy w p o ró w n an iu do p raw d y , i tym , że z takim sam ym p ierw iastk iem w d u sz y lu d z­

kiej obcuje, a nie z tym , k tó ry je s t najlepszy, to też podobieństw o. W o b ec tego słu szn ie b y śm y go n ie m ogli p rzy jąć do p ań stw a, w k tó ry m by d o b re p raw a m iały rządzić, bo on ro z b u d z a i karm i ten p ierw iastek du szy , i p otęguje go, a gubi p ierw iastek m y śląc y 18.

Świat, w którym przebywa bohaterka także nie potrzebuje dyskursywnych figur podo­

bieństwa, ponieważ przedmioty, których wyglądy może oglądać M itroania, są w swych form ach doskonałe, wzorcowe dla bytów ziemskich:

para zgęszczała się w płom ienną granatow ą z lazurowymi błyskami piramidę, a raczej (jak j ą pouczyła zasygnalizow ana uszom turkocącymi widełkami popraw ka) prapiramidę, równie najdoskonalszą w swych w ym iarach, ja k w swej końskości najdoskonalszy byl święty Prakoń Swijaszydów. [ 1, 279]

Parnicki ze złośliwą konsekwencją kontynuuje idealistyczny dyskurs Platona, ilustrując w dośw iadczeniach swojej bohaterki metafizyczne samobójstwo myśli filozoficznej, która odcina się od egzystencji, która ją wytworzyła. Oto nad bram ą krainy, gdzie trafiła M itro­

ania w idnieje napis, będący swobodną trawestacją dantejskiego napisu nad piekłem:

K to raz pod b ra m ą tą przejdzie, nie w olno m u się niczem u dziw ić; k a r ą z a dziw ienie się będzie p o zb aw ien ie p ra w a do nieśm iertelności. Ty, k tó ry nie czujesz się n a silach z d ław ić w sobie sk ło n n o ści do d z iw ien ia się — cofnij się, p óki je sz c z e m ożesz to uczynić bezk arn ie. [1, 2 95]

Zakaz dziw ienia się jest ściśle związany z zakazem twórczego myślenia. W tym platoń­

skim raju obcujemy z rzeczywistością, która nakazuje myśli i słowu absolutną przyległość do rzeczy, ja k ą postać widzi, lub o jakiej myśli. Jest zatem taki postulat kresem filozofii, jej spełnieniem , gdyż rozwiązuje problem uzgodnienia związku między bytem poznającym a rzeczą. Zdziw ienie jest wszak początkiem filozofowania, zgodnie z określeniem, jakie nadal tej działalności Platon w Teajtecie:

To stan bardzo znam ienny dla filozofa; dziwić się. N ie m a innego początku filozofii, ja k to w łaśnie19.

Parnicki wykazuje tu z gruntu dekonstrukcyjną konsekwencję, ujmując dyskurs obowiązujący na Przeciwziemi w dwa podstawowe parametry: zakaz dziwienia się i zakaz metafory. Przeni­

kliwie rozpoznaje związek dyskursu filozofii i poezji zanim Derrida napisał Białą mitologię20.

Demistyfikuje skrywaną metaforyczność dziwiącego się dyskursu filozofii. Metafora w filozofii jest dla autora powieści figurą retoryczną, z której filozof wstydliwie korzysta, bowiem pozwala mu ona wyrazić w języku myśl nicsystcmową. która myśląc nieadekwatność poznania i rzeczy, może uchwycić oba brzegi refleksji w figurze podobieństwa. Wątpliwe miejsce przejścia między słowem i rzeczą lub tylko niespójnymi częściami dyskursu, zostaje w ten sposób przyswojone mowie. Jednak dla systemowego filozofa takie skazanie na metaforę jest uciążliwe.

18 Platon, Państwo, przełożył W. Witwicki, W arszawa 1990, s . 524

19 Cyt. za: A. Anzenbacher, W prowadzenie do filozofii, przełożył J. Zychowicz, Kraków 1987, s. 19.

20 Zob. J. Derrida, B ia ła mitologia. M etafora w tekście filozoficznym , przeł. W. Krzemień, „Pam iętnik Literacki”

1986, z. 3, ss. 284— 318.

Czytelnik powieści, rozpoznając podobieństwo elementów świata Przeciwziem i z pro­

jektem Państwa Platona, nie jest zdziwiony dalszą informacją, że

M ilion lat tem u ju ż życie w ieczne b ąd ź tu b y lcó w Przeciw ziem i, b ąd ź p rzesied leń c ó w z Z iem i w y­

zw olone zo stało ze straszliw ego ucisku (u ch w y tu dław iącego — tyle n a w e t p o w ied ziałb y m ) m e­

ta fo ry ... [1 ,2 9 7 ]

Ucisk metafory dojmujący jest zwłaszcza dla ahistorycznej myśli metafizycznej. Oczywi­

stym korelatem tego wątku Przeciwziemi są splątane losy M itroani, dom niem ania jej po­

chodzenia, a także jej niepewna rola w wydarzeniach historycznych przedstawionych w powie­

ści. Mimo że Parnicki starannie uzasadnia w narracji zderzenie historyczności Mitroanii z esen- cjonalnyin zaświatem, to równocześnie objawia się jako kpiarz, zabawiający się doprow a­

dzeniem ahistorycznego myślenia do absurdu.

Przejdźmy jednak do dalszych tekstowych nawiązań. Fantastyczna, niezwykle plastycznie przedstawiona przestrzeń Przeciwziemi także oparta została na przekształceniu innego tekstu. Spójrzmy na poniższy fragm ent powieści:

oto ulicę o ja k ie ś dw ieście, trzy sta stóp przed n ią przecinał m u r p o p rzeczny, też w ysoki b ardzo, przecież z n acz n ie niższy niż boczne; poza nim d aw ała się d o strzec w ieża o ksz tałcie ściętego stożka; była k ra c ia sta czy sia tc zan a — tak czy ow ak w trzech czw a rty ch przezro czy sta, a więc bez tru d u m ożna było dojrzeć, że grom adzi się w niej p a ra sp o n a d n ag rzan y ch silnie, to p n ie ją ­ cych rzek; p a ra ta w ciągłym p o zo staw ała ruchu; [ ...] od g ad y w ała, czy ja k o ś d o w ia d y w a ła się, choć nie w iedziała, ja k im sposobem — była p a ra tylko łącznikiem z czy m ś ró w n ie n iew id zial­

nym . lecz też dającym się od g ad n ąć, co p ra w d a d o piero w w yniku olb rzy m ieg o a b o lesn eg o w y ­ siłku um ysłu, w szczególności pam ięci. [1, 2 7 4 — 2 75]

M itroania idąc ulicą-łabiryntem postrzega dziw ną stożkową wieżę z podpływającymi pod nią rzekami. Jak się okaże dalej, są to rzeki krwi. Źródło tekstowe tego obrazu z początku wydaje się zaskakujące. Prowadzi bowiem do poematu Słowackiego o Piaście Dantyszku.

Jednak zadziwienie ustępuje, kiedy pamiętamy, że twórczość Słowackiego jest jednym z najczę­

ściej eksploatowanych przez Parnickiego rezerwuarem tekstowych odwołań21. Liczne na­

wiązania do twórczości autora Kordiana wskazują na linię tradycji przywołaną przez P ar­

nickiego dla koncepcji własnej epiki historycznej. Wybór twórczości Słowackiego, potw ier­

dzony licznymi naw iązaniam i intertekstualnymi, jest także motywowany na wyższym po­

ziomie znaczeniowym. M ożna go rozumieć jako opowiedzenie się przeciw mickiewiczow­

skiemu modelowi epiki w kształcie, jaki przybrał Pan Tadeusz. Właściwym ogniwem w ią­

żącym ten dialogujący spór jest Sienkiewicz — najważniejszy dla dzieła Parnickiego tw ór­

ca powieści historycznej, bliższy z pewnością Mickiewiczowi niż Słowackiemu.

Wróćmy do Słowackiego. W Poemacie o Piaście Dantyszku tytułowy bohater w swych piekielnych wędrówkach, podobnie jak M itroania, staje przed makabryczną wieżą:

T u cię n a w stępie pow ieści przerażę — W ieża piek ieln a o p a rta na carze, N a je d n y m tru p ie, ja k n a zgniłym palu, C a ła się trzęsie w isząc na M oskalu.

A nie dziw się ty sile trupiej belki.

Bo to w o so b ie piekielnej P io tr W ielki.

Siedzi pod w ieżą, a n a niego z cebra Ja k ieś straszy d ło o k ro p n e p u ch acze W ylew a ciep łą k rew ludu i płacze.

1 oczerw ia m u leb, piersi, żebra.

:l Na związki powieści l u możnych dziwny z tekstem Kordiana wskazywałem w artykule: Co to je st „Z"? Postać literacka w przestrzeni intertekstiialnej. P a r n i c k i e g o u możnych dziwny", „Pamiętnik Literacki” 1994, z. 1, s. 102— 122.

M yślałem z trw ogą, że w e krw i utonę.

C o ro b ić? k rw a w a p o d e m n ą kałuża,

[ ... ... ■■]

K rew d o m n ie w o la po p olsku: Leliwo!

Jam je s t k rw ią ludzi um arły ch bez plam y!

Jam je s t ż a ło ś n ą i m ę c z e ń sk ą jestem ! 0 p rz e k o p ty m i tw o ją sz a b lą tam y, A j a p o p ły n ę z płaczem i z szelestem , 1 cale piekło m sz cząca się zatopię.

R zekła: j a z a ra z d o szabli i kopię.

1 k rew się cała z k ału ży w yw ala, S k a rż y się, p łacze i szum i ja k fala, Z a g a sz a tru p o m p ło n ące ram iona, C a la d o lin a w e krw i, ju ż czerw ona.

W sz y stk o się topi ja k w są d u godzinę, Ja sam , co ró w ten w ykopałem , płynę.

Ju ż po p a s w e krw i, ju ż czerw o n a szyja, Ju ż w ąsy — Jezu! krzyknąłem : M aryja!

Piekło się w ali, a! dąjże go biesu!

C o je d e n szlach cic n aro b ił teresu?

Piekło zalan e k rw a w ą fa lą ginie, S zatani to n ą — p an D an ty szek pły n ie22.

W tym — bodaj najbardziej makabrycznym — dziele polskiego rom antyzmu, Słowacki, wzorem Dantego, załatw ia sprawy osobiste, umieszczając w piekle najgorszych wrogów narodu polskiego. W przerażającym i groteskowym obrazie wędrówki polskiego szlachcica po piekle Parnicki dostrzegł ogromny magazyn motywów nie tylko czysto poetyckich, ale także historiozoficznych, które wkomponował w tekst swojej powieści. W poemacie Sło­

wackiego krew pochodzi z ciał polskich męczenników narodowych. Dantyszek, pozwalając jej ujść, dokonuje swoistej rewolucji eschatologicznej, gdyż zalewa nią piekło. Można się w tej scenie dopatrzyć groteskowej polemiki z mickiewiczowskim mesjanizmem, który Słowacki obniża z wysokiego tonu tragedii i wprowadza pomiędzy perypetie podróży szlachcica- -prostaka po zaświecie.

U Parnickiego w ątek eschatologiczny jest również obecny, ale w postaci nieco przekształ­

conej. Inne niż u Słowackiego jest źródło krwi spływającej pod wieżę:

ból n ajsiln iejszy o d c z u w a ła ni w piersi, ni w głow ie, tylko zu p ełn ie gdzie indziej, ja k g d y b y do tej je sz c z e chw ili b y ła dziew icą i ja k iś olbrzym — m oże n a w e t d w u czy więcej je szcze o lb rzy m ó w n a ra z — w d zierało się w n ią p o p rzez dziew ictw o, ja k g d y b y ż ą d z ą ro z ro d c z ą aż do g a rd ła p o ­ przez cale w n ętrze jej chcieli się p rz e b ić ... Przebijali się — przebili — z g a rd ła ku w arg o m pły­

nęła krew ; [1, 2 7 5 ]

To M itroania jest zbiornikiem krwi wysysanym przez dziwne stwoiy. Proces, podczas którego się to odbywa, m a dziwny charakter, gdyż przypom ina „zbliżenie miłosne, zdążają­

ce nie do wypełnienia samicy, ale do opróżnienia jej właśnie z krw i...” [1,275]. Dwuznaczność owego potwornego aktu opróżniania jej ciała z krwi może się tłumaczyć w porządku symbolicz­

nym, gdzie krew jako życiodajna substancja wiąże się z zapładnianiem, a jednocześnie jej ujście przynosi śmierć. Jak pamiętamy, doświadczając wizji, Mitroania jest umierająca.

Tajemniczy je st natom iast wygląd i tożsamość makabrycznych kochanków-wampirów wysysających krew z bohaterki. Najbardziej przypom inają węże, mimo że są upierzone i potrafią latać:

22 J. Słowacki, P oem a Piasta D antyszka herbu leliwa o piekle, [W:] J. Słowacki, D zieła w ybrane t. 1— 6, wybrali i przedm ow ą opatrzyli M. Bizan i P. Hertz W arszawa 1987, t. 1, s. 275.

b yły to cztery — w łaśnie cztery — olbrzym ie w ęże, istotnie i oślizłe, i kolczaste, ale p o z a tym [ ...] — upierzone, niczym najbarw niejsze, a przez b o g actw o b a rw n a jp ięk n iejsz e zaiste, ja k ie ty l­

ko d ało b y się sobie w yobrazić — ptaki.

Nasycone, utuczone, odpelzly od jej ciała, zostawiając co praw da, w jego w nętrzu sw e jęzory. [1, 277]

Wężowi kochankowie ponownie kierują nas w stronę poematu o Dantyszku. Napotykamy tam prawie identyczną scenę, z tym, że kobiecą bohaterką jest caryca Katarzyna:

C iało cary cy zgniłe, starożytne, W sercu m a w ęże, ja k m iecze błękitne;

Z a so b ą sk rzy d ła te w ężow e w lecze, A z czarnych piersi, k rew ja k koral ciecze.

N a gry szp an o w ej krw i te w ęże tyją, I n ad u m a rłą n ie w ia stą się w iją;

A tw arze m a ją b lad e m artw ych ludzi, A u sta im k rew zasty g n io n a b ru d zi;23 T a k że ujrzałem i d ziś je szcze widzę, N a siedm iu w ężów splątanej łodydze, Ja k b y ten św iecznik tyleż liczył praw ic, W idzę g łó w siedem tru p ic h i błyskaw ic.

Ś w iecznikiem była. T u nagle o! zgroza!

Jeden w ąż nad n ią nagiął się ja k łoza;

I z d jąw szy z siebie człow ieka oblicze, W u sta jej czarne, krw aw e, tajem nicze, W szed ł i d o se rc a aż m oże przeniknął.

Bo potem w yją! głow ę i k rw ią sy k n ą ł;24

Zwraca uwagę dokładność powtórzenia tej sceny u Parnickiego:

...c z w a rty ję z o r razem z k rw ią w yszedł z g ard ła ustam i i p o p elzn ął — co za ulga! — n a ze w n ą trz ju ż jej, nie w ew n ątrz — ku tyłow i głow y i zn ieruchom iał, stw a rd n iał, zeszty w n iał d o p iero po

ogarnięciu jej rozw idleniam i, k tórych końce — nim zam arły — w śliznęły się do u szu . [1, 2 7 7 ]

W przypisie komentującym scenę z Katarzyną, Słowacki wyjaśni, że „w tw arzach trupich węży, które stoją na tnipie Katarzyny i palą się na włosach, czytelnik może by ujrzał podo­

bieństwo do Potemkina, Zubowa i innych gachów tej nierządnej”25.

Kom entarz Słowackiego może stanowić także trop do powiązania wizji M itroanii z in ­ nymi fragm entam i powieści. Jak pamiętamy, w wizji pojawiają się cztery węże podobnie jak cztery postacie, których cienie spotyka Mitroania na początku swoich przygód na Przeciwziemi.

Dwóch z nich rozpoznaje — to Numerian i Euecjusz Gcorgiusz. Jeśli przyjmiemy, za wskaza­

niem intertekstu, że węże symbolizują m. in. kochanków, to uzyskujemy w ten sposób w ażną informację dopełniającą przedstawienie rzeczywistych zdarzeń w powieści. Jeśli chodzi o Euecjusza to jego związek z M itroanią jest sugerowany w utworze, choćby tym, że jest on protektorem M itroanii. który chroni ją przed konfiskatą majątku w czasie prześladowań Anulinusów. Poza tym. ona sama utrzymuje ten związek w tajemnicy, aż do chwili, gdy Sykoriusz Probus wpada na jego trop. Nie mówi się jednak w powieści o jego seksualnym wymiarze, dopiero analiza intertekstualnego splotu tekstu potwierdza taki domysł.

Posłuszeństwo M itroanii dla praktyk czynionych przez węże z jej ciałem zostaje nagro­

dzone przy użyciu kolejnego kryptocytatu, tym razem z ewangelicznego epizodu uzdrow ie­

nia przez Chrystusa chorego od urodzenia („Wstań, weź swoje łoże i chodź!” Jan, 5, 8).

23 Ibidem, s. 277.

24 Ibidem, s. 278.

25 Ibidem, s. 278.

— M ów ię ci: w stań , n ie bierz z so b ą sw ego toża; tym niem niej, ja k g d y b y ś je w zięła, c h o d ź — p rzezo rn ie, o stro żn ie, ta k ja k przystoi, g d y się dźw iga ciężar. [1, 2 7 8 ]

Parnicki gra tu ironicznie z kontekstem ewangelicznym przekształconego cytatu, Chry­

stus dokonał bowiem owego uzdrowienia w szabat, co sprowadziło na niego zarzut faryze­

uszy, że nie uznaje zakazu pracy w dzień święty. M itroania jest wszak w całości zanurzona w „czasie świętym.”

Om aw iane wątki tekstowych nawiązań zwracają wyraźnie uwagę na technikę intertek- stualną powieści Parnickiego. Dyskursy wciągnięte w przestrzeń utworu są wielostronnie wkom ponowane w różne płaszczyzny tekstu, nigdy nie chodzi jedynie o ornam ent bądź lustrzaną grę tekstów.

Motyw węży-kochanków nie kończy się w pierwszej części powieści. Korzysta z niego Parnicki jeszcze w trzecim tomie. Wykorzystuje tam porównanie przez Słowackiego carycy do świecznika. M aska num er dziewiętnaście używa tej metafory dla zilustrow ania czwór- członowego wniosku, który ma pisem nie skomentować. W tym fragm encie intertekst służy do rozpoznania wiedzy o erotycznych relacjach między dwojgiem z przewodniczących, którzy zlecili kom entarz wniosku:

A le co by ście rzekli o św ieczniku, w p raw d zie n a oko też czw ó rram ien n em u . lecz w rzeczy w isto ­ ści o trzech ty lk o ram io n ach z w głębieniam i do w ty k an ia św iec, tam zaś, gdzie czw a rte po w in n o by ło b y zn a jd o w a ć się ram ię, tk w iłab y podo b n y ch w y m iaró w p o d o b iz n a m o sięż n a m ęskiego n a ­ rząd u rozrodczego. [3, 104]

W racając do pierwszej części powieści stajemy przed pytaniem o wewnętrzny sens tak dokładnego przeniesienia fragm entów tekstu poematu Słowackiego. Aby to wyjaśnić, trze­

ba przytoczyć fragm ent wprowadzający eschatologiczny poziom rozum ienia sceny wysysa­

nia krwi M itroanii. Chodzi o pytanie, komu i na co potrzebna jest ta krew?

Skoro bowiem zanurzyły się skrzydlate węże w doskonale piramidalnej, jarzącej się wszystkimi odm ia­

nam i niebieskości, m asie zagęszczonej pary ponad w ie ż ą — spoza wysokiego m uru z lew a rozległy się radosne, a przy tym złośliwe, więcej jeszcze: zjadliwe, mściwe krzyki: „Za mało! Z a m ało!” Owszem, m u sia ły o d p o w ia d a ć rzeczyw istości, bo z n o w u ż drugi z dw u znajomych, nie dający ch się je d n a k ż e i nadal rozpoznać głosów wyraz dał przeświadczeniu o słuszności domysłu, iż konieczne je st now e prze­

śladow anie chrześcijan, nigdy bowiem nie uzbiera się na samej Przeciwziemi dość krwi, iżby napęd dać parze wystarczający do odbycia przez Chrystusa w rydwanie m iędzyplanetarnym powrotnej podróży na Ziemię, a przecież podróż tę i tak ju ż się odw leka zbyt długo; [1, 281]

W tym fragm encie docieramy do sensu wędrówki Mitroanii po zaświatach. Krew wysysana z jej ciała jest krw ią pokoleń, które zbiegły się w niej i z niej wzięły swój początek. Teraz m a zostać użyta jako paliwo pojazdu, na którym Chrystus przybędzie po raz drugi na Ziemię.

Parnicki zam knął w synkretycznej wizji M itroanii nierozwiązywalny problem chrześci­

jańskiej teodycei. W intertekstualnej konfiguracji, tworzącej wątek pobytu M itroanii na Przeciwziemi, stworzył porywającą i bluźnierczą wizję możliwego spojenia cierpiącej egzystencji i jej metafizycznego uzasadnienia. Wpisana w kondycję człowieka śmiertelność zostaje w wizji Mitroanii potraktowana jako celowy projekt metafizyczno-mechanicystyczny. Groteska w zm ocniona intertekstualnym nawiązaniem do Słowackiego jest tu w ym ierzona przeciw m etafizycznem u terrorowi, jakim myśl chrześcijańska uzasadnia — w wyższym porządku

jańskiej teodycei. W intertekstualnej konfiguracji, tworzącej wątek pobytu M itroanii na Przeciwziemi, stworzył porywającą i bluźnierczą wizję możliwego spojenia cierpiącej egzystencji i jej metafizycznego uzasadnienia. Wpisana w kondycję człowieka śmiertelność zostaje w wizji Mitroanii potraktowana jako celowy projekt metafizyczno-mechanicystyczny. Groteska w zm ocniona intertekstualnym nawiązaniem do Słowackiego jest tu w ym ierzona przeciw m etafizycznem u terrorowi, jakim myśl chrześcijańska uzasadnia — w wyższym porządku

Powiązane dokumenty