• Nie Znaleziono Wyników

W

obec ewidentnej niewystarczalności opowieści M itroanii, czytelnik utwo­

ru stoi przed następującym wyborem: albo uzna taki stan rzeczy za tek­

stową konieczność, a jego rozproszenie za nieredukow alną cechę poetyki powieści, albo z poziomu odbioni będzie usiłował nadać mu jakiś spójny kształt. W obu wypadkach znaj­

dzie oparcie w tekście, który mówi jednocześnie za dużo i za mało. Przyjm ując jednak założenie, że rekonstrukcja rozbitego świata utworu jest w arunkiem rozumiejącej lektury powieści, musimy podjąć na nowo trud porządkującego czytania.

Podkreślić trzeba, że twórczość Parnickiego źle znosi wczytywanie w utwór gotowych, wnoszonych w tekst z zewnątrz, schematów fabularnych. Nawet jeśli rozpoznam y taki w utworze, to najczęściej jest on przez autora stematyzowany w dyskursie postaci lub w yko­

rzystany na płaszczyźnie narracji metatekstowej. Szerzej będzie o tym mowa w rozdziale poświęconym drugiej części powieści.

Precyzja, z ja k ą Parnicki tworzy najdrobniejsze detale tekstu, każe przypuszczać, że w obrębie samej konstrukcji tekstu trzeba szukać miejsc spójności przedstaw ienia. Z a­

cznijmy od kwestii wiarygodności opowieści M itroanii. Tworzona przez nią księga rodu Ragonidów jest wielokrotnie w powieści uznaw ana za czystą kreację:

...k się g i ro zd ział p ierw szy tw orzyła u cieczka w g óry p a ry pasterzy: R a g o n a i T eu ty ; S y k o riu sz P ro b u s ni to p o m patycznie, ni to kpiąco o kreślenie inne m iał d la ow ego d n ia ucieczki: n ależy m u się — m aw iał — nazw a: dzień p ierw szy stw orzenia. [1, 2 23]

K pina Sykoriusza każe uważniej przyjrzeć się samemu początkowi powieści, gdyż m ożna przypuszczać, że jego ironia oznacza powątpiewanie w autonom iczność decyzji Ragona.

Oto ja k zaczy na się powieść:

W tym sam ym d n iu , w którym cesarz rzym ski B asjan u s, zo w iący się ta k ż e A n to n in u s, najlepiej z a ś z n a n y czaso m późniejszym pod p rzezw iskiem K arakalla, zam o rd o w ał sw eg o ro d zo n eg o b ra ­ ta, ró w n ież cesarza, S ep ty m iu sza G etę — w tym sam ym w łaśnie d n iu w p o d w ład n ej R zym ianom k rain ie, zow iącej się D ard an ia, pew ien m łody p a ste rz zranił po b o rcę p o d a tk o w e g o i w trw o d ze przed su ro w ą k a rą uciekł w raz z ż o n ą — n azy w a ła się T e u ta — w tru d n o d o stę p n e góry. [1, 5]

Podkreślona zbieżność wydarzeń spaja dwa, wydawałoby się nieprzystawalne do siebie wypadki: śmierć cesarskiego brata i ucieczką Ragona. Tak ostentacyjnie skomponowane otwarcie powieści zdaje się prowokować sensacyjną interpretację ewentualnego spisku na życie cesarza, w którym nasz bohater brałby udział. Takie rozpoznanie nie znajduje po­

twierdzenia w dalszej lekturze. Bardziej istotna jest w tym wypadku wskazówka chronolo­

giczna — 212 rok oraz osoba cesarza Karakalli. W tym to mianowicie roku, cesarz, prócz zabicia brata, wydał edykt, który zakończył nadawanie obywatelstwa przez Rzym w szyst­

kim wolnym mieszkańcom.

...ja k k o lw ie k e d y k t K arakalli nie z a in au g u ro w ał now ej epoki, to stanow i! jej n ajp ełn iejsz y w yraz.

W 2 1 2 ro k u istn iejące od d a w n a różnice m iędzy prow incjam i a Italią, m iędzy z d o b y w ca m i a zw yciężonym i, zo stały całkow icie z a ta r te .. . 12

M usiało m inąć trochę czasu, zanim działanie edyktu objęło także naszego bohatera. Ale co bardziej przedsiębiorczy dowódcy rzymscy widzieli w bandach zbiegów przyszłych żoł­

nierzy rzymskich, dlatego rozpoczęli tajne pertraktacje z ich przywódcami zanim przyszło oficjalne ułaskawienie.

Obok M itroanii, powieść wymienia jeszcze jednego tajnego protektora Ragona. Był nim M esjusz Decjusz, przyszły cesarz, a w czasie początkowych wydarzeń powieści, dowódca arm ii rzymskiej w D acji13. M ożna zatem przypuszczać, że późniejsza kariera Ragona jako nadzorcy kopalń rzymskich m iała swego twórcę właśnie w Decjuszu. Prócz interpretacji początku powieści z perspektywy akcji, można jeszcze na nią spojrzeć z pozycji historio­

grafa. W raz z odniesieniem czynu Ragona do zdarzenia z dziejów Im perium nasz bohater zaczyna należeć do historii. Sam nie ma na to wpływu. Opowieść polityczna zagarnia go po prostu, odnosząc jego dzieje do nadrzędnej historii Cesarstwa.

W przeciwieństwie do roli M esjusza Decjusza, o wiele trudniej określić osobę i udział M itroanii w życiu Ragona. M amy do dyspozycji jej opowieść oraz rozliczne wzmianki innych postaci, najczęściej tę opowieść kwestionujące. Jeśli cel opowieści i działania M i­

troanii po jej przybyciu do obozu w górach jest jasny, to wcześniejsze dzieje bohaterki wy­

dają się niezwykle zagmatwane. Sama podaje się za córkę króla W azamara, usynowionego przez króla Armenii Chozroesa. Poprzez babkę ma być też spokrewniona z królem Chore- zmu Arsam uchem . Początek jej historii tonie w plątaninie walk dynastycznych o tron Cho- rezmu. Tam to w łaśnie rozpoczyna się historia jej babki, którą jeszcze jako dziecko chce zlikwidować brat — Arsamuch, obawiając się, że gdy dorośnie, stanie się przyczyną kolej­

nej wojny domowej. Przed śm iercią ratuje ją stryj Samasaryston.

Uciekającego z dzieckiem stryja — kapłana Anaity — łapie banda zbójców, którymi do­

wodzi kobieta. Znowu nie wiemy ja k się nazywa, ale informacja, że jest wyznawczynią Jehowy, oraz, że odsyła starca z dzieckiem swemu narzeczonemu, pozwala przypuszczać, że to Rachela, znana ze Słowa i ciała.

B yłby w ięc p oszedł król kiedyś C horezm ii pod nóż; że je d n a k czar dziecięcy b ra ta n ic y roztkliw ić z dołał n a w e t bezlito sn eg o w atażk ę-am azo n k ę, pow iedziała: „Z robię z tego czaru u lu b io n ą za ­ b a w k ę d la sw ego narzeczo n eg o .” [ I , 33]

W ten sposób babka Mitroanii dostaje się w posiadanie Chozroesa, bohatera Słowa i ciała.

W tym miejscu zaczynają się kłopoty lektury. Nadal nie wiemy, jak mala ma na imię. Imię jest wszak pierwszym śladem pozostawionym przez podmiot w historii. Tu dostajemy wskazówkę, która jeszcze bardziej komplikuje tożsamość dziewczynki. Mianowicie zostaje oddana

w ro zp o rz ąd zen ie kobiety, n a k tó rą p ierw sze spojrzenie k azało by łem u królow i p ierw szy też raz z ałk ać n a d sw ym losem — losem nieodw racalnie b o le sn y m ... byłego m ężczy z n y ...

C z a r dziew częcy działał n adal. M a lu tk a niew olnica d o sta ła now e im ię — nie byle ja k ie , bo w łasn e w łaścicielki. [1, 3 3 — 34]

K im je st właścicielka? Może to być matka Chozroesa, która była podobno piękna i to tłumaczyłoby w estchnienie Samasarystona; albo też pierwsza żona Chozroesa, który był

„żonaty uprzednio — choć tylko na pokaz — z m niszką wędrowną w żółtej szacie” [1, 35]

-— to znana ze Słowa i ciała Samgila. Dalej dowiadujemy się, że imię brzm i Deipila, a imię to: „żony Chozroesa Arsacydy, a babki właśnie M itroanii samej” [1, 61]. Zatem takie też

12 M. Cary, H.H. Scułlard, D zieje Rzymu. t. 2, s. 313— 314.

13 Ibidem, s. 338.

było imię właścicielki małej niewolnicy, którą musiała być w tym kontekście m atka Chozroesa. Zarazem jednak ów epizod jest tu zupełnie inaczej przedstawiony, niż w Słowie i ciele, gdzie otrzymujemy informację, że Rachela łapie razem i Sam asarystona z dziec­

kiem, i Chozroesa. Może zatem w ogóle nie chodzi o Deipilę? lub może Chozroesowi k a­

zano poślubić Rachelę jeszcze przed ucieczką z domu. Kwestia jest niezwykle trudna do rozstrzygnięcia. Daje tu o sobie znać kolejna cecha twórczości Parnickiego. M ianowicie kontynuacja motywu jednej powieści w innej nie wyjaśnia jego zagadek, ale jeszcze b ar­

dziej je zaciem nia, co może stanowić dodatkowy impuls do autonomicznej lektury' każdej powieści autora Tożsamości. Potraktowany w ten sposób epizod z pierwszej części Twarzy księżyca wskazuje na błędność informacji M itroanii o sobie samej, których autorem był Samasaryston, ten bowiem „postanowił całkowicie odciąć się od przeszłości, zarówno w ła­

snej, jak też i dziecka, którem u ocalił życie” [1, 34]. Dlaczego to zrobił? Wiemy, że jest człowiekiem Arsakidów, zatem prawdopodobnie w ich interesie zataja pochodzenie M itro­

anii przed nią samą, ale bardziej jeszcze przed szpiegami Arsamucha.

Dalszy ciąg historii jest niemniej zagmatwany. Na skutek „haniebnych szaleństw”

Chozroesa, siostra króla Chorezmu — rzekoma babka M itroanii — musi się oddać innem u mężczyźnie. W powieści mówi się, że chodzi o Ardaszyra, syna króla Persji. Dziecko zro­

dzone z tego związku Chozroes usynawia. To rzekomy ojciec M itroanii — Wazamar.

W szystko tu jest wątpliwe. Szaleństwo Chozresa można uznać raczej za świadomy plan budowania obrony przed największym zagrożeniem, jakim dla późniejszego króla Armenii jest Persja. Także ojcostwo Ardaszyra nie jest oczywiste. Posiadł Deipilę tylko raz, w dodatku była wtedy dziewicą. Dla przebiegu intrygi politycznej ważna jest jednak sama możliwość takiej sytuacji. Zbliżając się do czasu narodzin Mitroanii, obraz nie staje się jaśniejszy.

Na kolejną zagadkę natrafiamy próbując ustalić tożsamości jej matki. Wiemy, że jest buddyjką [1, 22] i że nosi baktryjskie imię [1, 23]. Prawdopodobnie: „M arcja” — tak M i­

troania chciała dać na imię swojej ewentualnej córce. Sama twierdzi, że pochodzi z królew ­ skiego rodu. Absolutnie wierzy jej Samasaryston. Natomiast jej tożsamość jest pretekstem dla ironii Parnickiego, w której przewijają się jego własne dylematy, co do identyczności osoby:

K u szan k a z n azw y urzędow ej; Jo n k a czy Jo w a n k a — w ięc G reczy n k a, ja k b y pow iedzieli R zy­

m ianie — z krw i po odległych przo d k ach ; C horezm ijka — z p rzy w iązan ia do W a z a m a ra ; im ie­

niem w łasn y m — B a k try jk a; pojęciam i c h y b a S w alyjka czy G an d a re n k a , b.o ró w n ie ja k n ad ludźm i, nad bogam i litow ała się, ja k o n ad nieszczęśliw ym i ofiaram i n arzu co n ej so b ie przez w ła­

s n ą n ieśw iad o m o ść konieczności istnienia. [1, 21]

Ale kim ona jest? — chcielibyśmy zapylać. Parnicki daje nam uczciwą odpowiedź, taką, jak ą może nam zaoferować tekst. Postać jest tym, czym jaw i się w kodach wypowiedzi na swój temat. Ale zarazem , przez frustrację, jakiej doświadcza czytelnik, wskazuje na niewy- starczalność języka w próbie ujęcia osoby postaci.

Nieznajomość im ienia musimy wypełnić interpretacją działań postaci, które być może pozwolą wyodrębnić z siebie jakąś spójność aktancyjną. Wiemy o istotnej roli matki M itro­

anii w działaniach politycznych. To w ich efekcie, wraz z m atką W azamara, zostają uwię­

zione, a ona sama zagłodzona na śmierć. Różne wersje krążą w pałacu W azamara na tem at tej śmierci. Jedni podejrzewają samobójstwo, inni zabójstwo. Kluczem do rozw iązania zagadki jest tożsamość tej jedynej żony, z którą W azamar miał potomstwo. Królestwo C ho­

rezmu jak i Arm enia Chozroesa stoi przed dwoma zagrożeniam i — ze strony Kuszanów i Persów. Według relacji Wazamara matka M itroanii twierdziła, że umierając

...c o fn ie w nieb y t to, co ś w i e k r y jej — ja k iś — św ia d o m y z r e s z tą — b łą d d a w n o m in io ­ n y ch c z a s ó w w y w o ła ł b y ł z n ie b y tu , u tr a p ie n ia o g ro m n e ś c ią g a ją c n a A rsa m u c h a . [1, 4 9, po d k r. m oje — R.K .]

Skoro zaś wiemy, że była z urzędu Kuszanką i jeśli prawdą jest, że pochodziła z rodziny królewskiej, to znaczy, że jest to ulubiona żona Arsainucha. która zbiegła po zajściu w ciążę, starając się ochronić życie dziecka przed lękającym się o tron królem Chorezmii:

O statnią kroplą w kielichu goryczy byl zam ach żony najdostojniejszej — jedynej, do której napraw dę się przywiązał, tej z kuszańską krw ią w żyłach. [ ...] Zbiegła z pałacu, ledwie zaszła w ciążę, i z barki na O ksosie [...], imieniem mającego przyjść n a św iat dziecka, jak o jedynie praw nego d zied zica k o ro n y C horezm ii, ogłosiła się — nie sam a, w raz ze ś w i e k r ą . [1, 39, po d k r. m oje — R .K .|

Zatem rozpoznanie tożsamości ulubionej żony Wazamara było przyczyną jej uwięzienia i śm ierci, które zresztą dokonały się na życzenie Arsamucha. Dziecko zostało odesłane do ojca Chozroesa i prawdopodobnie zamordowane lub oddane do stanu kapłańskiego. Obie kobiety uwięziono, aby zabezpieczyć tron Chorezmii przed pretensjam i ze strony Kusza- nów i Persji. I to jest chyba prawdopodobna odpowiedź na zagadkowy fragm ent rozmowy M itroanii z Klaudiuszem i Kwintyliuszem:

ale p o za nim i n ik t c h y b a nie w iedział, nie m ógł w iedzieć, co się w łaściw ie sta ło ...

Ja w iem , co się stało — przerw ał nagle opow ieść M itroanii sta rszy z d w u p ozostałych przy życiu sy n ó w R a g o n a i T euty. [ 1 , 5 1 ]

Tutaj też kryje się zagadka tożsamości M itroanii, wątpliwość — jest czy nie jest córką W azamara i uwięzionej żony Arsamucha. Tej zagadki nie da się jednoznacznie rozstrzy­

gnąć. W iadomo, że udaje się z Wazamarem w podróż dyplomatyczną do Sarmatów, gdzie ojciec był poslein na zlecenie króla Persów. Jednak jego prawdziwa misja jest inna. Zgod­

nie z postanowieniem Arsam ucha, Chozroes, a potem W azamar mieli być po jego śmierci królam i Chorezm ii. Wiadomo jednak, że takie postanowienie na pewno będzie kwestiono­

wane przez Persów, którzy będą szukać sposobu obalenia postanowienia Arsamucha. I w tym m omencie zbliżamy się do zdarzeń stanowiących właściwy prolog akcji powieści:

A rsa m u c h C h o z ro e sa w te szczególne — zu p ełn ie w yjątkow e w dziejach C horezm ii — w y p o sa­

żył p raw a, u k ła d a ją c p o rząd ek n a s tę p stw a po sobie.

F’o rz ą d e k ten je d n a k ż e nagle został nie tylko zagrożony, ale o d w rócony. N a ja k ie ś pó ł m iesiąca p rzed d n iem , w k tó ry m M itro an ia u p ro w ad zo n a zo stała w niew olę ze św ieżo w zn iesio n eg o z a ­ m eczk u sa rm ack ieg o n ad D raw ą, nad eszła do tegoż zam k u w iad o m o ść z C horezm ii o śm ierci A r­

sa m u c h a . A le ta k ż e i o czym ś je sz c z e innym ; m ianow icie o p rzek ro czen iu rzeki O k so s przez w ielkie m asy k o n n icy b aktryjskiej na rozkaz p erskiego K ró la K rólów , k tó ry uznał C h o rezm ię za len n o o p ró żn io n e, a u sta w ę o n astęp stw ie po A rsam u ch u za u n iew ażn io n ą przez siebie. [ 1 , 4 5 ]

Podróżując do Sarmatów, W azamar ukrywa właściwy cel podróży. Twierdzi, że szuka ta­

jem niczej groty — m iterum — miejsca kultu boga Mitry. W jaskini ma się znajdować księ­

ga absolutnego wtajem niczenia. Naprawdę jednak

an i w głow ie było n a ja k ie ś d ziw aczne w tajem n iczen ia tracić choćby u łam ek czasu, d an eg o sobie n a p rzek o n y w an ie p rzy w ó d có w zw iązk u sarm ackiego o celow ości ich po n o w n eg o n a ja z d u na p ro w in cję iliry jsk ą d o k ład n ie w tedy, gdy w ojska p erskie w ta rg n ą do A rm enii. [1, 19]

Tak skomponowane wątki zaczynają się zbiegać w jedną całość. Po śmierci Arsamucha Persowie próbują podważyć jego decyzje przekazujące tron Chorezmii Chozroesowi, po­

trzebują jednak do tego kogoś z rodu królewskiego, kto mógłby uzasadniać te pretensje.

M ogą nimi być babka i m atka uwięzione na życzenie Arsamucha, ale te prawdopodobnie ju ż wówczas nie żyją. Pozostaje M itroania jako potencjalna wnuczka Ardaszyra Sassanidy.

W ątpliwości nie m ają tu znaczenia, zostałyby rozstrzygnięte na korzyść silniejszego. W a­

zam ar ma za zadanie sprowokować najazd Sarmatów na prowincję rzym ską dokładnie wtedy, gdy Persowie w targną do Armenii. Wówczas ci ostatni na pewno zażądaliby wyda­

nia M itroanii w ich ręce. Sprowokowani najazdem Sarmatów Rzymianie wyślą wyprawę

odwetową, a w jej skład wejdzie nie kto inny, jak Ragon razem z częścią skaptowanych do współpracy z Rzymianami zbiegów dardańskich. Choć w powieści nie mówi się o tym wprost, a jedynie sugeruje, jednym z zadań wyprawy jest porwanie M itroanii w celu odsu­

nięcia jej od perskiego zagrożenia. Jej zaś wydaje się, że sama pozwoliła się uprowadzić:

w noc, g d y o sią g n ęła z d a w n a plan o w an e up ro w ad zen ie siebie — po zo rn ie p rz e m o c ą — z sa r­

m ackiego brzegu D raw y n a rzym ski. [1, 149]

Tym sposobem, zaproponowana wyżej rekonstrukcja prologu opowieści M itroani stwo­

rzyła prawdopodobny obraz wydarzeń poprzedzających pojawienie się bohaterki w obozie Ragona i jej dalsze losy jako twórczyni rodowej potęgi Ragonidów.

Każdy czytelnik powieści łatwo zauważy, że proces tworzenia przedstawionego ciągu zdarzeń niewiele ma wspólnego ze zwykłym streszczaniem fabuł literackich. Stanowi żm udne przem ierzanie tekstu w poszukiwaniu związków między achronologicznym i i niedokończonymi relacjami o wydarzeniach. Parnicki dzieli się z czytelnikiem procesem konstruowania zdarzeń w fabułę. Sam zdaje się nie ufać przejrzy stości linearnej opowieści.

Wątpliwości autora w tym względzie wyraża M itroania:

[R zym ianie] przew ażnie w szystkiem u, cokolw iek mieli do o pow iedzenia, n ad aw a li d o m n ie m a n ą p rzejrz y sto ść do sk o n a lą, o sią g a n ą poprzez słow ne o d m alo w y w an ie w y d arzeń , p ó źn iejszy ch w czasie, stale po ow ych, k tó re odbyły się, w zględnie m iały o d b y ć się w cześniej; jej św ia d o m o ść je d n a k ż e , n ad e w szy stk o z a ś pam ięć, przyjm ując w siebie zasły szan e , n a ty c h m ia st tak i układ p rzetw arzały ; czy je d n a k p rzetw orzone w ten sp o só b w iadom ości, k tó re jej d o sta rcza n o , za c h o ­ w yw ały, ja k o jej ju ż w iedza, to sam o znaczenie, k tó re p o sia d ały d la o p o w iad ające g o ? [1, 162]

„Słowne odmalowywanie wydarzeń” nie stanowi z pewnością modelu przedstaw ienia dla Parnickiego-pisarza. Wyraźnie nie chodzi mu jedynie o wierność mimetycznego odwzoro­

wania wydarzeń zgodnie z ich porządkiem zjawiania się w przypominającej je pamięci.

Większy nacisk kładzie na semantykę tak ukształtowanego przedstawienia. D la Parnickie­

go znaczenie sceny, epizodu, wątku, wreszcie całej fabuły nie może być gotowe, dane w iluzorycznym, imitującym przedstawieniu.

Autor Tylko Beatrycze często porównuje pisanie do morskiej żeglugi. Okeanos jako me­

tafora tekstu nie jest jedynie retoryczną figurą. Tej metaforze odpowiada konstrukcja przed­

stawienia tekstowego świata, w którym czytelnik zdobywa jego znaczenie na drodze uciąż­

liwej pracy lektury. Czasowość egzystencji jest podstawowym param etrem trudnego hum a­

nizmu Parnickiego. Dlatego linearne następstwo czasu nie jest dla niego wiarygodną repre­

zentacją postrzegania przez podmiot własnej historyczności. Jeśli czasowość wyraża się głównie przez jej narracyjną artykulację, to przedmiot narracji musi wymuszać jej inny niż lineamość model. Raczej powinien stanowić przedstawienie niejednorodności (używając terminologii He­

ideggera) naszego zatroskania o czasowość różnych sfer bycia. U Parnickiego odpowiada temu przedstawienie bogactwa zdarzeń precyzyjnie umocowanych w konstrukcji tekstu, jednak dale­

kich od iluzji linearnego biegu akcji. Czasowość zdarzeń jest tu przedstawiona nie w ich prze­

biegu. ale w akcie przypominania. Rzadko mamy w powieści do czynienia z czasem teraźniej­

szym. Najczęściej akcja jest ju ż poddana interpretacji, unieruchom iona w kom entującym przypominaniu. Temu modelowi odpowiada opowieść M itroanii, choć pam iętać trzeba, że jej działalność mimetyczna podporządkowana jest przyszłości.

Kryterium konstnikcji przedstawienia wydarzeń jej przeszłości stanowi rozpoznanie przez konkretnego odbiorcę przedstawienia przeszłości jako projekm, w którym rozpoznaje on siebie:

. . . w pełnej św iadom ości i tego, co czyni, i w ja k im celu, u k ład ała z a w c zasu w m yśli nie sam o o p o w iad an ie tylko, ale zestaw ienie d o k ład n e uznanych za nieo d zo w n e n ied o p o w ied zeń , p rzem il­

czeń. p rzesk o k ó w . W iedziała, że to a to w now ym w y d an iu nie pisanej jej księgi isto tn e będzie dla u rab ian ia w praw n u czce p rzekonania, iż rzeczą słuszną, d o b rą, k o n ie c z n ą je s t p o ślu b ien ie

p rz e z n ią w e w łaściw ym czasie sy n a ch o ćb y i dziew ki służebnej w jad ło d a jn i czy zajeździe, skoro z arazem M itro an ii to w n u k , K o n sta n cju sza syn, n a w ielkość w ięc n ieu ch ro n n ie sk a z a n y ja k o R a- go n id a. [1, 165]

Poprzestając na tym wewnątrztekstowym przedstawieniu oferowanym przez opowieść M itroanii, godzimy się na dobroduszną postawę ofiary manipulacji narracyjnej bohaterki.

Podejmując w łasną próbę rekonstrukcji opowiadanego świata, wkraczamy w trudną prze­

strzeń możliwego przedstawienia. Przeszłość M itroanii, przedstawiona w rozproszeniu i wielowątkowości, może stanowić reprezentację osadzających się w pam ięci w spom inają­

cego podm iotu warstw dyskursów. Jednak ten poziom mimetycznego odwzorow ania prze­

szłości nie jest wystarczający dla czytelnika Parnickiego. Pierwszy — ostetntacyjnie ofero­

wany przez tekst — kształ przedstawienia musi zostać przekreślony (przekreślony, a nie odrzucony lub zapom niany!) ; wyłaniający się ze specyfiki opowiadania M itroanii narra- cyjny typ sagi zostaje — na drodze analizy tekstu — zanegowany przez czytelnika świa­

domego arbitralności porządku gatunkowego nakładanego na dzieje.

Model kom unikacji tekstu z czytelnikiem staje się w ten sposób modelem referencji.

D ialektyka scalania i rozbijania przedstawienia pcha nas w kierunku ponawianej pracy w ypełniania i dopasowywania brakujących zdarzeń i urwanych narracji. Parnicki skazuje czytelnika na powtórzenie drogi intelektu poznającego dzieje, zmusza nas do przyjęcia konsekwencji tw orzenia powtórnego obrazu przeszłości. Wytwarza w tekście przedstaw ie­

nie aktywnej recepcji przeszłości, nie w postaci imitacji procesu poznawczego, ale konstru­

ując pozycję czytelnika w miejscu, z którego nie ma on obrazu całości kształtu tekstu, za to na równi z postacią, powinien go zrekonstm uować w analitycznej lekturze.

W pierwszym podejściu do tekstu czytelnik doświadcza obcowania z przestrzenią wypełnioną pismem i mową o przeszłości. Najczęściej nie potrafi dostrzec zasady rządzącej ich przedstawie­

W pierwszym podejściu do tekstu czytelnik doświadcza obcowania z przestrzenią wypełnioną pismem i mową o przeszłości. Najczęściej nie potrafi dostrzec zasady rządzącej ich przedstawie­

Powiązane dokumenty