• Nie Znaleziono Wyników

NĘDZE ZWYCIĘSTWA 165

ulec zmianie? Czy znajduje się człowiek na świecie, któryby potrafił ustalić wytyczne polityki zagranicznej na całą, wieczność? Czy po Lloyd George‘u nie wystąpił z propozycją Paktu Gwarancyjnego ofi­

cjalny przedstawiciel narodu amerykańskiego? Kto osądził, że Niemcy w równej mierze zagrażali Stanom Zjednoczonym, Francji i Anglji? Kto zaproponował nam „ s t o w a r z y s z e n i e n a w y ­

szachty pieniackie pomiędzy nami, a rządem amerykańskim. Pręd­

ko obie strony wysadziłyby mnie z siodła! Zresztą p. Woodrow Wil­

son i członkowie Senatu amerykańskiego nie pozwalali tak łatwo kierować sobą! Zbadałem to gruntownie i zapoznałem się z zaciekłą niezależnością ich poglądów. Już przy pierwszych oznakach na­

cisku podjęliby natychmiast energiczne przeciwdziałanie. Zdemas- kowanoby wówczas mój niecny podstęp, a sam znalazłbym się w po­

żałowania godnej, oraz poniżającej sytuacji.

Z dwoma tylko ludźmi można było pozytywnie mówić o samej sprawie i to jeszcze przy zachowaniu jakich środków ostrożności!

Prezydent Wilson oraz jego a 11 e r e g o pułkownik House byli za­

rozumiali. Pierwszy z nich na moje pytania, jak Ameryka przyjmie trak tat — odpowiadał zawsze z niezmienną pewnością, że nie wątpi o dobrym wyniku. Pułkownik House czynił zastrzeżenia, wierzył wszakże w swego prezydenta. Naturalnie ani jednemu, ani drugie­

mu słówkiem nie wspomniałem o tych wybrykach „poincarć‘izmu“,

Czy mogłem naprawdę podjąć podobną akcję, bez narażenia się na prędkie zdemaskowanie przez Prezydenta, oraz Senat amerykań­

ski? Zasypanoby mnie zarzutami, że kpię z nich i to w chwili, gdy ofiarowują nam swoją pomoc! Co za ryzyko ponadto było narażać na zupełną kompromitację naszego przyjaciela, p. Wilsona, przed zespołem, posiadającym nad nim zaledwie prawo kontroli!

Fakty-166 JERZY CLEMENCEAU

cznie, ze wszystkich stron, przy rozważaniu możliwości takiego po­

stępowania, wysuwają się tylko poważne niebezpieczeństwa; byłby to, żakowski żart. Zresztą p. Poincarć nigdy mi nie mówił o tym niewczesnym pomyśle! Kiedy się dźwiga na sobie ciężar odpowie­

dzialności w imieniu całej Francji — ma się, doprawdy, co innego na głowie niż takie kuglarskie sztuczki! Nigdy nie uchylam się od odpowiedzialności.

Widzę unoszące się w powietrzu złowróżbne zapowiedzi takiego zamieszania, że wszystko można przewidywać za wyjątkiem nawro­

tu do zasad T raktatu Wersalskiego, którego zasługą było przynaj­

mniej ugruntowanie pokoju.

Tymczasem odrębny pokój Ameryki — która mogła zostać roz­

jemcą Europy — rzucił stary kontynent w odmęt dziejowych sporów z powodu panoszenia się zachłanności finansowej. W tej sprawie przyszłość wypowie się niewątpliwie. Wybitnie negatywne głoso­

wanie, w dodatku przy sześciu tylko głosach większości, nie mogło być — mam takie uzasadnione wrażenie — ostatniem słowem wiel­

kiej Republiki Amerykańskiej. Toć rząd francuski skorzystał z przysługującego mu prawa i prosił, aby wydała sprawiedliwy wy­

rok na siebie samą i na nas. Nie powinno się raptem doprowadzać do ruiny towarzyszy broni, którzy pozostali przy życiu, odmawia­

jąc im poprostu pomocy — zwłaszcza, kiedy się tak dzielnie prze­

lewało krew i w tak wzniosłej sprawie! Te dodatkowe pertraktacje, umiejętnie pokierowane i przy poparciu Anglji (któraby napewno nie odmówiła) — doprowadziłyby do porozumienia. Ocaliłoby to honor Ameryki i zachowało równowagę sił; a do tego mieliśmy prawo.

Pakt Gwarancyjny był tylko najwyższą sankcją Traktatu Po­

kojowego. Nie żałując ogromnych wysiłków, staraliśmy się stwo­

rzyć sprawiedliwe ugrupowania sił narodowych. Opieraliśmy się na kompromisie pokrewieństwa etnicznego i przemocy dziejowej, uznanej jednak przez prawo zwyczajowe za fakt dokonany. Tym­

czasem wspomnienia rozbojów Fryderyka II, Katarzyny i Marji Te­

resy, zdaje się, nie znikną tak prędko. Niewiele czasu potrzeba na ograbienie, ale wieki całe nie zawsze wystarczą, by wynagrodzić zło!

Gdyby Francja żywiła zaborcze zamiary — co wymawiało jej kilku obywateli Ameryki — wówczas dążyłaby za wszelką cenę do odzyskania obszarów, ż któremi łączyły ją historyczne wspomnienia.

Nie zwracałaby uwagi, że opiera pokój odrodzonej Europy na

nie-bezpiecznej sprawie nowej jakiejś Alzacji i Lotaryngji tylko na- wspak.

Aljanci nie myśleli o tem. Po wspaniałem współdziałaniu w akcji zwycięstwa nie mogli cofać się, rezygnując w okresie pokoju z tych zasad, w imię których walczyli. Po upadku propozycji Lloyd George‘a i Wilsona — pozostała, jako jedyna ucieczka przed wojną

— ideologja L i g i N a r o d ó w . Sprzyjała ona znacznie lepiej różnym konszachtom parlamentarnym i popisom krasomówczym — niż milczący, lecz istotny wysiłek rządów aljanckich nad utrwale­

niem pokoju. Pakt Gwarancyjny wystarczył, aby wykluczyć całko­

wicie możliwości wojny, co stwierdził lord Curzon. Ameryka wszakże — zupełnie pochłonięta własnym dobrobytem — nie inte­

resowała się ani jednym, ani drugim układem. Pozostawała nam zatem tylko niepewność . . .

Zbyt szybko zapomniała Republika Amerykańska o swem po­

wiedzeniu, że „ g r a n i c a w o l n o ś c i z n a j d u j e s i ę w e F r a n c j i“. Sprawiedliwość dziejowa niewątpliwie orzeknie, iż Ameryka za prędko przestała reagować na głos swego przeznacze­

nia, skazując Francję i całą Europę z pod znaku prawa na niebez­

pieczeństwo nowej wojny. Straciła zaledwie 50 tysięcy żołnierzy, my natomiast — półtora miljona, nie licząc ponad 700 tysięcy okale­

czonych. Wzbogaciła się niepomiernie; nas znów czeka oddawanie jej dolar po dolarze otrzymanych od Niemiec marek tytułem repa- racyj. Czyż tak prędko już zapomniała, że ta wojna była dla nas ostatnią deską ratunku, a nie zaborczem poczynaniem? Cała Euro­

pa była zagrożona. Wyratowaliśmy się wzajemnie: Francja ocaliła Aljantów i odwrotnie. Anglicy i Amerykanie walczyli razem z nami

— każdy o swój byt.

Zastrzeżenia Senatu amerykańskiego wobec nowego pomysłu L i g i N a r o d ó w są zrozumiałe, gdyż mógł on zaprowadzić kraj na bezdroża. Natomiast odrzucenie bez rozpraw Paktu Gwarancyj­

nego — nie da się równie łatwo wytłumaczyć. Chodziło tu przecież tylko o połączenie się z Anglją, by wykluczyć możliwość ponownego napadu niemieckiego na Francję, co wywołałoby zarazem kryzys prawa, europejskiego. Pakt Gwarancyjny musiał być zatem — po­

nad wszelkiemi teorjami — kluczem pokoju w Europie. Odrzucając ten Pakt, poniekąd upoważniało się przeciwników do odwetowej akcji napastniczej.

BLASKI I NĘDZE ZWYCIĘSTWA 167

168 JERZY CLEMENCEAU

Francja i Europa są obecnie w rozterce z powodu lekkomyśl­

ności władz Ameryki. Nie chciały one dyskutować na temat soli­

darnego przeciwdziałania wojowniczym zapędom Niemców, czego będą niewątpliwie, niemniej od nas, żałować. Mogły zahamować przedłużanie się tej straszliwej tragedji; nie poszły nawet jednak za przykładem jednomyślności Anglji, lecz pogardliwie odsunęły spra­

wę bez dyskusji. Weszły na równię pochyłą. Staczając się po niej nieszczęśliwie dalej — kazały sobie płacić jeszcze za nadmiar strat, jakie ponieśliśmy z powodu opóźniania ich przygotowań!

Niech nam będzie wolno wyrazić nasze niezwykłe zdumienie.

Zwłaszcza, że domagają się uporczywie i w niepokojący sposób, abyśmy przyjęli na przeciąg sześćdziesięciu lat zobowiązania finan­

sowe, którym — co każdy wie — nie podołamy. I to nawet nie wy­

starcza dla zaspokojenia amerykańskich apetytów! Nie pozwala się nam na ustalenie żadnej łączności pomiędzy przyszłemi spłatami Niemiec, a rzekomemi wierzytelnościami amerykańskiemi; nie go­

dzą się, aby je regulowano w miarę otrzymywania rat reparacyj- nych od Niemiec. Ameryka wciąż pragnie, aby jej konto u nas wzra­

stało, chociażby nawet w pewnej chwili Niemcy, dla jakichkolwiek powodów, przestały spłacać. Ma się wrażenie, że dąży do zniszcze­

nia nas na rachunek strat, wywołanych przez nieprzyjaciela.

Czy wolno zapytać, do czego chcą nas doprowadzić tą swoją zachłannością? Czy nie wiedzą, że zmierza ona w prostej linji do unicestwienia Francji? Przeszło sześćdziesiąt lat! Proszę tylko po­

myśleć, jak w tym czasie może się wspaniale rozwinąć dobrobyt w innych krajach. Równocześnie będzie na nas ciążyć brzemię ka­

tastrofalnych ciężarów dlatego, że odważyliśmy się podnieść broń przeciwko najeźdźcy! Jakież mamy przeprowadzać porównania po­

między niemiecką napaścią, a „przyjaźnią14 Ameryki i jej „po­

mocą"?5)

Niewątpliwie drzemiąca teraz Francja obudzi się kiedyś ze swej śpiączki. Nie potrafię jednak określić tej godziny cudu, a po­

chód lat przynagla mnie. Poprzestałbym zatem na rozsądnym czło­

wieku, który posiada odwagę, gdy myśli n i e, powiedzieć również n i e .6) Może to jest, zresztą nietylko u nas, najtrudniejsze! Ufam

8) Podam dalej krótkie zestawienie finansowych naruszeń Traktatu.

Ameryka staje przed nami w roli nieubłaganego wierzyciela, natomiast Anglja słucha spokojnie niejakiego Snowdena, który lży ordynarnie Francję, aby podle przypochlebić się Niemcom.

6) Proszę przyjrzeć się efektowi takiego „n i e“ Snowdena.

BLASKI I NĘDZE ZWYCIĘSTWA 169