ulec zmianie? Czy znajduje się człowiek na świecie, któryby potrafił ustalić wytyczne polityki zagranicznej na całą, wieczność? Czy po Lloyd George‘u nie wystąpił z propozycją Paktu Gwarancyjnego ofi
cjalny przedstawiciel narodu amerykańskiego? Kto osądził, że Niemcy w równej mierze zagrażali Stanom Zjednoczonym, Francji i Anglji? Kto zaproponował nam „ s t o w a r z y s z e n i e n a w y
szachty pieniackie pomiędzy nami, a rządem amerykańskim. Pręd
ko obie strony wysadziłyby mnie z siodła! Zresztą p. Woodrow Wil
son i członkowie Senatu amerykańskiego nie pozwalali tak łatwo kierować sobą! Zbadałem to gruntownie i zapoznałem się z zaciekłą niezależnością ich poglądów. Już przy pierwszych oznakach na
cisku podjęliby natychmiast energiczne przeciwdziałanie. Zdemas- kowanoby wówczas mój niecny podstęp, a sam znalazłbym się w po
żałowania godnej, oraz poniżającej sytuacji.
Z dwoma tylko ludźmi można było pozytywnie mówić o samej sprawie i to jeszcze przy zachowaniu jakich środków ostrożności!
Prezydent Wilson oraz jego a 11 e r e g o pułkownik House byli za
rozumiali. Pierwszy z nich na moje pytania, jak Ameryka przyjmie trak tat — odpowiadał zawsze z niezmienną pewnością, że nie wątpi o dobrym wyniku. Pułkownik House czynił zastrzeżenia, wierzył wszakże w swego prezydenta. Naturalnie ani jednemu, ani drugie
mu słówkiem nie wspomniałem o tych wybrykach „poincarć‘izmu“,
Czy mogłem naprawdę podjąć podobną akcję, bez narażenia się na prędkie zdemaskowanie przez Prezydenta, oraz Senat amerykań
ski? Zasypanoby mnie zarzutami, że kpię z nich i to w chwili, gdy ofiarowują nam swoją pomoc! Co za ryzyko ponadto było narażać na zupełną kompromitację naszego przyjaciela, p. Wilsona, przed zespołem, posiadającym nad nim zaledwie prawo kontroli!
Fakty-166 JERZY CLEMENCEAU
cznie, ze wszystkich stron, przy rozważaniu możliwości takiego po
stępowania, wysuwają się tylko poważne niebezpieczeństwa; byłby to, żakowski żart. Zresztą p. Poincarć nigdy mi nie mówił o tym niewczesnym pomyśle! Kiedy się dźwiga na sobie ciężar odpowie
dzialności w imieniu całej Francji — ma się, doprawdy, co innego na głowie niż takie kuglarskie sztuczki! Nigdy nie uchylam się od odpowiedzialności.
Widzę unoszące się w powietrzu złowróżbne zapowiedzi takiego zamieszania, że wszystko można przewidywać za wyjątkiem nawro
tu do zasad T raktatu Wersalskiego, którego zasługą było przynaj
mniej ugruntowanie pokoju.
Tymczasem odrębny pokój Ameryki — która mogła zostać roz
jemcą Europy — rzucił stary kontynent w odmęt dziejowych sporów z powodu panoszenia się zachłanności finansowej. W tej sprawie przyszłość wypowie się niewątpliwie. Wybitnie negatywne głoso
wanie, w dodatku przy sześciu tylko głosach większości, nie mogło być — mam takie uzasadnione wrażenie — ostatniem słowem wiel
kiej Republiki Amerykańskiej. Toć rząd francuski skorzystał z przysługującego mu prawa i prosił, aby wydała sprawiedliwy wy
rok na siebie samą i na nas. Nie powinno się raptem doprowadzać do ruiny towarzyszy broni, którzy pozostali przy życiu, odmawia
jąc im poprostu pomocy — zwłaszcza, kiedy się tak dzielnie prze
lewało krew i w tak wzniosłej sprawie! Te dodatkowe pertraktacje, umiejętnie pokierowane i przy poparciu Anglji (któraby napewno nie odmówiła) — doprowadziłyby do porozumienia. Ocaliłoby to honor Ameryki i zachowało równowagę sił; a do tego mieliśmy prawo.
Pakt Gwarancyjny był tylko najwyższą sankcją Traktatu Po
kojowego. Nie żałując ogromnych wysiłków, staraliśmy się stwo
rzyć sprawiedliwe ugrupowania sił narodowych. Opieraliśmy się na kompromisie pokrewieństwa etnicznego i przemocy dziejowej, uznanej jednak przez prawo zwyczajowe za fakt dokonany. Tym
czasem wspomnienia rozbojów Fryderyka II, Katarzyny i Marji Te
resy, zdaje się, nie znikną tak prędko. Niewiele czasu potrzeba na ograbienie, ale wieki całe nie zawsze wystarczą, by wynagrodzić zło!
Gdyby Francja żywiła zaborcze zamiary — co wymawiało jej kilku obywateli Ameryki — wówczas dążyłaby za wszelką cenę do odzyskania obszarów, ż któremi łączyły ją historyczne wspomnienia.
Nie zwracałaby uwagi, że opiera pokój odrodzonej Europy na
nie-bezpiecznej sprawie nowej jakiejś Alzacji i Lotaryngji tylko na- wspak.
Aljanci nie myśleli o tem. Po wspaniałem współdziałaniu w akcji zwycięstwa nie mogli cofać się, rezygnując w okresie pokoju z tych zasad, w imię których walczyli. Po upadku propozycji Lloyd George‘a i Wilsona — pozostała, jako jedyna ucieczka przed wojną
— ideologja L i g i N a r o d ó w . Sprzyjała ona znacznie lepiej różnym konszachtom parlamentarnym i popisom krasomówczym — niż milczący, lecz istotny wysiłek rządów aljanckich nad utrwale
niem pokoju. Pakt Gwarancyjny wystarczył, aby wykluczyć całko
wicie możliwości wojny, co stwierdził lord Curzon. Ameryka wszakże — zupełnie pochłonięta własnym dobrobytem — nie inte
resowała się ani jednym, ani drugim układem. Pozostawała nam zatem tylko niepewność . . .
Zbyt szybko zapomniała Republika Amerykańska o swem po
wiedzeniu, że „ g r a n i c a w o l n o ś c i z n a j d u j e s i ę w e F r a n c j i“. Sprawiedliwość dziejowa niewątpliwie orzeknie, iż Ameryka za prędko przestała reagować na głos swego przeznacze
nia, skazując Francję i całą Europę z pod znaku prawa na niebez
pieczeństwo nowej wojny. Straciła zaledwie 50 tysięcy żołnierzy, my natomiast — półtora miljona, nie licząc ponad 700 tysięcy okale
czonych. Wzbogaciła się niepomiernie; nas znów czeka oddawanie jej dolar po dolarze otrzymanych od Niemiec marek tytułem repa- racyj. Czyż tak prędko już zapomniała, że ta wojna była dla nas ostatnią deską ratunku, a nie zaborczem poczynaniem? Cała Euro
pa była zagrożona. Wyratowaliśmy się wzajemnie: Francja ocaliła Aljantów i odwrotnie. Anglicy i Amerykanie walczyli razem z nami
— każdy o swój byt.
Zastrzeżenia Senatu amerykańskiego wobec nowego pomysłu L i g i N a r o d ó w są zrozumiałe, gdyż mógł on zaprowadzić kraj na bezdroża. Natomiast odrzucenie bez rozpraw Paktu Gwarancyj
nego — nie da się równie łatwo wytłumaczyć. Chodziło tu przecież tylko o połączenie się z Anglją, by wykluczyć możliwość ponownego napadu niemieckiego na Francję, co wywołałoby zarazem kryzys prawa, europejskiego. Pakt Gwarancyjny musiał być zatem — po
nad wszelkiemi teorjami — kluczem pokoju w Europie. Odrzucając ten Pakt, poniekąd upoważniało się przeciwników do odwetowej akcji napastniczej.
BLASKI I NĘDZE ZWYCIĘSTWA 167
168 JERZY CLEMENCEAU
Francja i Europa są obecnie w rozterce z powodu lekkomyśl
ności władz Ameryki. Nie chciały one dyskutować na temat soli
darnego przeciwdziałania wojowniczym zapędom Niemców, czego będą niewątpliwie, niemniej od nas, żałować. Mogły zahamować przedłużanie się tej straszliwej tragedji; nie poszły nawet jednak za przykładem jednomyślności Anglji, lecz pogardliwie odsunęły spra
wę bez dyskusji. Weszły na równię pochyłą. Staczając się po niej nieszczęśliwie dalej — kazały sobie płacić jeszcze za nadmiar strat, jakie ponieśliśmy z powodu opóźniania ich przygotowań!
Niech nam będzie wolno wyrazić nasze niezwykłe zdumienie.
Zwłaszcza, że domagają się uporczywie i w niepokojący sposób, abyśmy przyjęli na przeciąg sześćdziesięciu lat zobowiązania finan
sowe, którym — co każdy wie — nie podołamy. I to nawet nie wy
starcza dla zaspokojenia amerykańskich apetytów! Nie pozwala się nam na ustalenie żadnej łączności pomiędzy przyszłemi spłatami Niemiec, a rzekomemi wierzytelnościami amerykańskiemi; nie go
dzą się, aby je regulowano w miarę otrzymywania rat reparacyj- nych od Niemiec. Ameryka wciąż pragnie, aby jej konto u nas wzra
stało, chociażby nawet w pewnej chwili Niemcy, dla jakichkolwiek powodów, przestały spłacać. Ma się wrażenie, że dąży do zniszcze
nia nas na rachunek strat, wywołanych przez nieprzyjaciela.
Czy wolno zapytać, do czego chcą nas doprowadzić tą swoją zachłannością? Czy nie wiedzą, że zmierza ona w prostej linji do unicestwienia Francji? Przeszło sześćdziesiąt lat! Proszę tylko po
myśleć, jak w tym czasie może się wspaniale rozwinąć dobrobyt w innych krajach. Równocześnie będzie na nas ciążyć brzemię ka
tastrofalnych ciężarów dlatego, że odważyliśmy się podnieść broń przeciwko najeźdźcy! Jakież mamy przeprowadzać porównania po
między niemiecką napaścią, a „przyjaźnią14 Ameryki i jej „po
mocą"?5)
Niewątpliwie drzemiąca teraz Francja obudzi się kiedyś ze swej śpiączki. Nie potrafię jednak określić tej godziny cudu, a po
chód lat przynagla mnie. Poprzestałbym zatem na rozsądnym czło
wieku, który posiada odwagę, gdy myśli n i e, powiedzieć również n i e .6) Może to jest, zresztą nietylko u nas, najtrudniejsze! Ufam
8) Podam dalej krótkie zestawienie finansowych naruszeń Traktatu.
Ameryka staje przed nami w roli nieubłaganego wierzyciela, natomiast Anglja słucha spokojnie niejakiego Snowdena, który lży ordynarnie Francję, aby podle przypochlebić się Niemcom.
6) Proszę przyjrzeć się efektowi takiego „n i e“ Snowdena.
BLASKI I NĘDZE ZWYCIĘSTWA 169