dzieciństwo dzielnego żołnierza pod wpływem nerwowych ataków, ani gadatliwość kilku skrybów do wszystkiego.
Z chwilą,, gdy nadchodzi moment prowizorycznej stabilizacji — czy kto chce, czy nie — podstawowe zagadnienie znajdzie się w wi
rze gmatwaniny. Kryje ona nieraz pod pozorem sprzeczności po
krewne poglądy, lub też odległe — o różnych skutkach. Rzadko kto zatroszczy się, by je rozpatrzeć i kolejno zużytkować. Wszyscy ci znakomici mężowie, których pozdrowiłem przelotnie, mogą podle
gać gwałtownym porywom, pod wpływem swych przemożnych in
teresów narodowych. Boć bliższą jest przecież dla człowieka ojczy
zna niż filozof ja . . . A kiedy nadchodzi godzina „powszechnej stabi
lizacji" ze wszystkich stron i wszelkiemi sposobami narzucają się różne kompromitacje.
Zdaniem Clausewitza wojna i pokój rodzą się z tego samego nastroju umysłów; są to zupełnie identyczne głębokie prądy, zdąża
jące do tego samego celu, a posiłkują się jedynie odmiennemi środ
kami. Ta opinja poczyna się coraz więcej szerzyć wśród narodów;
spostrzegają bowiem, że istnieją pewne objawy o mniej lub więcej trwałym charakterze. Zrobiono wielki krok ku zrozumieniu czem może być organizacja pokojowa. Ale zrozumienie od czynu dzieli mniej więcej taka sama przestrzeń, jak nieświadomość — od pojmo
wania.
Monarcha orzeka na zasadzie opinji swoich doradców; nato
miast demokracja parlamentarna* decyduje na podstawie hałaśli
wości sprzecznych poglądów, co nie przyczynia się bynajmniej do utrzymania równowagi.
Już sam fakt, że wielkie zagadnienia omawia się jawnie — jest nowością. Traktat Wersalski — tak szkalowany przez polityków, którzy nie wygrali wojny i przez naczelnego, wodza, który znów oce
nia pokój wyłącznie z wojskowego punktu widzenia — posiada jed
nak więcej tytułów do chwały niż sławny Traktat Westfalski.
W Wersalu uchwalono, a nawet częściowo wprowadzono w życie, za
sadę sprawiedliwości w stosunku do narodów uciemiężonych, wsku
tek ciągłych gwałtów w historji. Nie wystarcza, zdaje się, dla spe
cjalistów od wprowadzania zasad pokoju nawspak, że zrezygnowano bezwarunkowo z systemu przemocy, aby zaszczepić w życiu między- narodowem pierwsze zasady porządku prawnego. Zresztą ci
pano-128 JERZY CLEMENCEAU
wie nic innego nie robili, tylko krok za krokiem cofali się z wywal
czonych przez naszych dzielnych żołnierzy pozycyj.
Marszałek Foch nie spostrzegł (czemu się nie dziwię), a również i p. Poincarć (co już mnie trochę zaskoczyło) — że po aktach gwał
tu z 1914 roku i po krwawych przejawach barbarzyństwa niemiec
kiego były możliwe tylko dwa rozwiązania zagadnienia pokoju: jed
no, polegające na utrzym aniu przez koalicję odebranej Niemcom władzy militarnej; drugie — na powołaniu do życia reprezentacyj
nego związku prawnego w Europie, zdolnego stworzyć nieprzezwy
ciężoną zaporę dla gwałtów zaborczych. Nie można było zachować s t a t u s q u o a n t ę , bowiem narazilibyśmy się na te same awan
tury co poprzednio; również nie do pomyślenia było utrzymanie pod jakąkolwiek postacią zwycięskiej koalicji, gdyż posiadała ona cha
rakterystyczną cechę: nie mogła zdobyć się na sprawowanie władzy.
Europa posiada dawne tradycje rozwoju kulturalnego i szczyci się, że otrzymała z praźródeł historji hasła idealizmu cywilizowa
nego. Hasła te, za przewodem szumnych słów, zmierzają ku niezna
nym przeznaczeniom jakiegoś nadludzkiego człowieczeństwa, opar
tego raczej na frazesach, niż na faktach. Azja, której początki giną w największej pomroce dziejów, zalała całą ziemię nadmiarem swych syntez o odwiecznej walce dobra ze złem, której wyniki — mniej lub więcej sprecyzowane — składają się na tak zwaną przez nas cywilizację. Jest ona zatem powszechną grą uczuć, celem stwo
rzenia człowieka o wyższym poziomie.
Różne mamy kraje, a ich zamierzenia są niera? niecierpiące zwłoki i, aż nadto częste, przeciwstawne. Ukrywają się one pod pła
szczykiem literackiej bezinteresowności, przyczem najpiękniejsze zasady powszechnej sprawiedliwości zdołały stracić wszystkie swoje cechy ideologiczne; wywołują one tylko nowe zamieszania, mniej lub więcej zręcznie zamaskowane.
Wystarczy zorjentować się co może sobie przyswoić przeciętny umysł z wyższej szkoły wydziałowej, aby zrozumieć, że marszałka Focha nie interesowało zupełnie uogólnienie praw ludzkich w poję
ciach wojny i pokoju. Mgigłby się jednak łatwo przekonać, otwie
rając roczniki naszych dziejów w jakiemkolwiek miejscu — że bez końca, zgodnie z odwieczną zasadą zmienności rzeczy, rozejm na
stępował tam po wojnie, a wojna — po rozejmie. Wywołało to tylko chwilowe zmiany stanu prawnego na korzyść silniejszego.
llŁ*Illustration“Paryż. Rotograwura Sp. Akc. DrukarniaPolskawPaansniu. POINCARE, CLEMENCEAUi GEN. PERSHING defilująprzedsztandarami 25pułkówfrancuskich, którychżołnierzebraliudział w wojnie o niepodległość StanówZjednoczonych.
129 W Wersalu postawiono pytanie, czy — po tym największym przelewie krwi i wyładowaniu sentymentalizmu — nie nadeszła właśnie odpowiednia chwila, aby szukać dróg trwałego pokoju dla społeczeństw, niszczonych ogniem i mieczem przewlekłego barba
rzyństwa? Poprzez zaburzenia wojenne pragnęliśmy doprowadzić do utrwalenia zasad pokoju.
Widzę doskonale, że marszałek Foch zamierzał podjęć się dzie
ła, którego Napoleon nie mógł dokonać. Zanim skończę, chciałbym jednak wiedzieć, dlaczego sam Napoleon — posiadający za sobą, tyle świetnych zwycięstw — nie mógł zrealizować swego marzenia mili
tarnego ani nad Renem, ani też gdzie indziej ? Widzę w tern po dziś dzień streszczenie wszelkich zamierzeń wojskowych, wszystkich epok. Nie dziwię się również zupełnie, że wodzowie — ci niepopra
wni tradycjonaliści — hołdują z nieodmiennym uporem swym sta
łym upodobaniom obronnym; wciąż jednak posiłki zawodzą i wciąż jesteśmy świadkami niepowodzeń.1)
Zadatki siły są głęboko zakorzenione w człowieku i w całym świecie. Prawo — to siła zorganizowana. Tylko zaborcy — z po
śpiechem, godnym lepszej sprawy — popełniają wszystkie gwałty, na które m ają monopol, pod płaszczykiem rzekomej sprawiedli
wości.
Najważniejszem zagadnieniem było dla nas, zwycięzców — gdy nadeszła chwila układów — ustalenie pokoju na podstawie wspólności interesów dwóch, trzech, czterech i t. d. stron, wzorem przyjętej zasady podczas wojny. Możecie być pewni, że każdy ze swej strony myślał już o tern w godzinach grozy, czy też — codzien
nego niepokoju. Jednak wówczas chodziło przedewszystkiem o to, aby wyżyć, a dopiero później można było zastanowić się, co robić z ocalonem życiem.
Dla Francji i Anglji wybiła decydująca godzina; oba narody stawiały wszystko na jedną kartę. Rzuciliśmy na szalę maksymalne zasoby krwi i dóbr doczesnych. Cóż z tego wynikło? Oto zwycię
żeni niewygodne dla siebie traktaty oceniają zawsze jako „ś w i s t-BLASKI I NĘDZE ZWYCIĘSTWA
*) Na trzy dni przed katastrofą pod C h e m i n d e s D a m e s jeden z wy
bitniejszych oficerów sztabu generalnego mówił mi: „Przynajmniej jest jedno miejsce, C h e m i n d e s D a m e s , o które możemy być zupełnie spokojni'1.
Blaski i Nędze Zwycięstwa
130 JERZY CLEMENCEAU
k i p a p i e r u “.‘) Po stronie zwycięzców natomiast, Imperjum Bry
tyjskie, władca mórz i kontynentów, nie pozwoli się już wciągnąć w orbitę spraw wojny i pokoju. Ameryka za stosunkowo niewielki haracz krwi, wzbogaciła się ponad wszelką miarę i to, w dodatku, naszym kosztem! Nam przypadła w udziale walka o prawo, nasze i wszystkich pokonanych narodów; zupełnie jak w okresie wielkich dni Rewolucji Francuskiej, która zatrzymała żołnierzy z Bruńświ- ku w Valmy. Strasburg przyjął nas takim radosnym porywem, wśród tańców i śpiewów, że lord Derby, wskazując na tłum, powie
dział mi: „W s p o m n i a n o o p l e b i s c y c i e — t o ć go m a m y !"
Ileż tam również (jak zresztą wszędzie!) straciliśmy od tego czasu!
Wiedzą o tern doskonale wszyscy Francuzi. Czy, doprawdy, niema wśród nich nikogo, aby odpowiednio zareagow ał?...
W związku z omawianiem granicy z 1814 roku powstała sprawa podbojów. Trzeba było jeszcze pamfletu Focha na rzecz dziwacz
nego pomysłu, że pokój, zwracający Alzację i Lotaryngję, dał nam tylko „granicę'należną zwyciężonym". Któż ośmieliłby się rzucić to bluźnierstwo po Traktacie Frankfurckim ?...
Pozostało nam — jako najwyższa zdobycz — prawo narodów do rządzenia się we własnym zakresie. Sama idea pokonała wszelkie przeszkody, ponieważ obejmowała problem ostatecznego oswobodze
nia narodów. Chodziło poprostu o przywrócenie należnego powa
żania każdemu z osobna i wszystkim razem, o uznanie praw narodo
wych indywidualności, oraz przyjęcie ich do wielkiej rodziny ludów cywilizowanych. Ponieważ hasłem zwycięstwa było poskromienie gwałtu — chodziło zatem, aby wyzwolenie nie pokrywało się z aneksją zawojowanego obszaru. Niestety! trzeba mieć odwagę i przyznać się, że, rozpoczynając wojnę, nie posiadaliśmy programu oswobodzenia ludów.
Swego czasu zalecałem zawarcie sojuszu z Anglją, jednak nie dało się przeprowadzić tego planu.* *) Carowi były potrzebne nasze
*) Bismarck doszedł do tego, że szczycił się nawet fałszerstwami. D e p e s z a E m s k a jest niemniejszą zbrodnią, niż gwałt popełniony na Belgji. Cynizm powiedzenia o „ ś w i s t k u p a p i e r u " po wieczne czasy będzie w dziejach ludzkości związany z Niemcami. Jest to, jak u lady Makbet, niezatarte piętno hańby.
•) W związku ze słynną misją lorda Haldane widać było nawet, że Anglja pragnie utrwalić podbój Alzacji i Lotaryngji przez Niemców.
BLASKI I NĘDZE ZWYCIĘSTWA 131