• Nie Znaleziono Wyników

ROZDZIAŁ II. ŚWIAT ZAPAMIĘTANY

2. Kategoria miejsca – „Obrazki”

2.4 Paryż

2.4 Paryż

Niewątpliwie stolica Francji zajmuje w życiu Głowińskiego miejsce wyjątko-we195. Autor Carskiej filiżanki daje tego zainteresowania wyraz w kilku swoich książ-kach. Niekiedy, jak w Kręgach obcości Paryżowi poświęca cały rozdział. Na początku wspomnianego rozdziału (ósmego) nie ukrywa Głowiński wagi swej pierwszej do Pary-ża podróży. Jak pisze: „Od samego początku, odkąd pojawił się ten pomysł, z pobytem we Francji wiązały się moje wielkie oczekiwania i wielkie nadzieje” (KO, 269). W in-nym miejscu podkreśla: „Osiem miesięcy spędzonych w Paryżu, od pierwszych dni lutego do końca września 1963, równało się zawieszeniu mojej codzienności, stanowiło okres szczególnie dla mnie ważny, i to z rozmaitych powodów” (KO, 268). Fascynacja Francją, a szczególnie Paryżem wynika z licznych, klasycznych już odwołań literac-kich:

Francja budziła moje szczególne zainteresowanie, sporo o niej wiedziałem choćby z tej racji, że byłem gorliwym czytelnikiem francuskich powieści, to dzięki nim głównie utrwalił się we mnie obraz tej krainy, to dzięki nim głównie stała się ona dla mnie dome-ną mityczdome-ną. Zastanawiałem się, czy znajdę się na tych szlakach, które przemierzali Lu-cjan de Rubempré, Julian Sorel, Jean Valjean, a także bohaterowie Flauberta i Zoli, czy trochę później czytanego Prousta. Pamiętam, że w czasach szkolnych wpadł mi w ręce niewielki francuski albumik przedstawiający podparyskie widoki, przede wszystkim

195 Paryż urasta do rangi miejsca mitycznego, bajkowego, wymarzonego (szkic Miejsce mityczne – PF, 93).

72

mek w Fontainebleau. Kartkując to skromne wydawnictwo i przyglądając się rycinom, zadawałem sobie pytanie: czy kiedykolwiek znajdę się w tych okolicach? (KO, 269-270).

Z przytoczonego fragmentu wynika, że fascynacja Głowińskiego Francją rozpo-częła się już w czasach szkolnych, stale aktualizowana o późniejsze lektury. Autor

Kładki nad czasem opisując swój pobyt w Paryżu otwarcie pisze o swoich intencjach:

W przeciwieństwie do wielu młodych bohaterów powieściowych nie chciałem Pa-ryża podbijać, przede wszystkim pragnąłem go zobaczyć i trochę w nim pobyć, a także wykorzystać dany mi w nim czas, możliwie dobrze i rozsądnie go zagospodarować, tak by najwięcej pożytku było z tego pobytu dla prac, które ze sporym rozmachem planowa-łem (KO, 270).

Charakterystyczną dla Głowińskiego metodą zwiedzania, poznawania Paryża było umyślne błądzenie (inne niż błąkanie się w snach196), celowe gubienie się w labiryncie paryskich uliczek i miejsc niekoniecznie znanych z przewodników turystycznych. Autor

Carskiej filiżanki wspomina:

Zdarzało mi się, zwłaszcza na początku, błądzić po skomplikowanych podziem-nych korytarzach, na ratunek jednak nikogo nie wzywałem, sam sobie w końcu dawałem radę. Na pierwszym moim paryskim etapie błądziłem nieustannie, co najpierw irytowało mnie i złościło, dopiero po jakimś czasie zdałem sobie sprawę, że owo błądzenie nie jest tylko wynikiem mojej nieudolności i gapiostwa, że choć momentami przykre, ma ono także swoje walory. Powiem krótko, kiedy się błądzi, poznaje się miasto, przenika się także w to, czego nie przewidziano w założonej z góry trasie, a więc odwiedza się okoli-ce, które nie zawsze należą do obowiązkowego turystycznego repertuaru, a niekiedy kon-trastują z tym, co stanowi tradycyjny przedmiot podziwu pokazywany przybyszom, swo-jego rodzaju wizytówkę metropolii (KO, 278-279).

W tym umyślnym, samotnym, niespiesznym błądzeniu po paryskich uliczkach zbliża się Głowiński do figury flâneura197. Walter Benjamin, twórca tego francuskiego terminu pisze: „Flâneur to kapłan tak zwanego genius loci. To niepozorny przechodzień

196 Czynność tę w prozie Głowińskiego cechuje wyraźny dualizm. Umyślne błądzenie na jawie jest prze-ciwieństwem błądzenia wymuszonego pojawiajacego się w sennych koszmarach autora Czarnych

sezo-nów (zob. np. szkice: Błądzę, więc jestem, Ciemności pokryły miasto ze zbioru Fabuły przerwane).

197

73

wyposażony w godność kapłańską i wyczucie detektywa”198. Przy czym Głowiński w sposobie przemierzania Paryża wydaje się najbardziej podobny „flanowaniu” (flânerie) surrealistów199. W ten sposób Głowiński miał okazję poznać również tę stronę Paryża, która jest mniej znana lub całkowicie przemilczana w przewodnikach turystycznych. Obie miejskie rzeczywistości, ta popularna, ikoniczna, jak również ta znajdująca się blisko, ale niepokazywana, fascynowały Głowińskiego w równym stopniu. Pisarz przy-tacza konkretny przykład:

[…] interesował mnie nie tylko monumentalny i reprezentacyjny Boulevard du Montpar-nasse, przyglądałem się z zainteresowaniem także zaniedbanym i plebejskim poboczom, niezbyt od niego odległym i jakże z nim kontrastującym. Patrzyłem na nie z pewnym sen-tymentem i zarazem rozbawieniem, robiły wrażenie czegoś już widzianego, bo czyż nie przypominały tego lub owego kawałka mojego rodzinnego Pruszkowa? […]

Tak więc krążyłem po Paryżu A.D. 1963, błądząc i przyglądając się wszystkiemu, co eks-traordynaryjne i co zwykłe, wszystkiemu, co znalazło się na mojej drodze, niejako samo napatoczyło się przed oczy. Krążyłem z ledwo zarysowanym planem, czasem w ogóle nie myślałem o punktach docelowych, chciałem być w tych miejscach, przeniknąć w nie i za-razem przeniknąć je, a więc zrozumieć, tak jak się rozumie dzieło sztuki. Na te włóczęgi niby bez celu, ale przecież podporządkowane wyraźnemu zamierzeniu, poświęcałem swój czas wolny (KO, 279-280).

Fragment ten nie jest jedynie opisem spędzania czasu wolnego w typowej miej-skiej rzeczywistości, bowiem ta konkretna, paryska metropolia jest przez Głowińskiego przyrównana do dzieła sztuki (podobnie jak Rzym). Głowiński nie tylko Paryż zwiedza, on to miasto kontempluje. A czyni to w nietypowy sposób. Zwiedza nie tylko miejsca znane, dobrze na mapach zaznaczone, ale też szuka mało zauważalnych, z pozoru mniej turystycznie atrakcyjnych. Z pewnym sentymentem i dowcipem stwierdza, że niektóre elementy tego paryskiego krajobrazu (zaniedbane pobocza) przywodzą na myśl jego rodzinny Pruszków.

Autor Kręgów obcości podkreśla, opisując swoją podróż do Paryża ważną rolę nazw, swoistych drogowskazów w miejskiej przestrzeni:

198

W. Benjamin, Powrót flâneura. O Spacerach po Berlinie Franza Hessla, przel. A. Kopacki, „Literatu-ra na Świecie” 2001, nr 8-9, s. 237.

199 Więcej na temat poszczególnych rodzajów flânerie zob. M. Koronkiewicz, Flâneur? Po polsku:

prze-chodzień, w: Nauka chodzenia. Teksty programowe późnej awangardy (T. I), red. W. Browarny, P.

74

Nazwy stanowią swoistą poezję miasta. Dla mnie miały one szczególne znaczenie prak-tyczne, z łatwością je zapamiętywałem, bez kłopotu utrwalało się w mojej świadomości to, z jakimi ulicami się stykały, jakie miały przecznice itp. Mam bardzo złą orientację w przestrzeni, nie dysponuję wyostrzoną pamięcią wzrokową, nazwy miejscowe pozwalały mi ogarnąć i poznać daną okolicę, stawały się swojego rodzaju drogowskazami, dzięki nim po stosunkowo krótkim czasie poruszałem się po Paryżu w miarę swobodnie, a ten językowy obraz miasta utrwalił się we mnie tak głęboko, że także w czasie następnych pobytów nie miałem większych trudności z odnajdywaniem dróg właściwych. Jak w wie-lu sytuacjach w moim życiu nazwa wzięła górę nad rzeczą, okazała się ważniejsza (KO, 281-282).

Głowiński – jak sam przyznaje – ma złą orientację w przestrzeni, nie dysponuje dobrą pamięcią wzrokową. Nazwy miejscowe, a zatem wyrazy, stają się jego drogo-wskazami. Co ciekawe, mimo ułomności w postrzeganiu przestrzeni, jest w stanie ją opanować w rzeczywistości literackiej.

Warszawski flâneur o Paryżu pisze raz jeszcze w Kręgach obcości opisując wy-cieczkę w 1983 roku:

Mimo marnej deszczowej i chłodnej pogody była to metropolia barwna i jasna, roziskrzona neonami, narzucająca się obfitością wszystkiego, czego dusza mogłaby za-pragnąć, nadmiarem przedmiotów wszelkiego rodzaju, tym bardziej efektownym, że był to okres przedświąteczny. Istne przeciwieństwo realsocjalistycznej szarości, w jakiej to-nęła Warszawa – i pozostałe polskie miasta (KO, 434-435).

Ostatnie zdanie przytoczonego fragmentu uzmysławia jeden z ważniejszych po-wodów, dla których Paryż zapisał się w pamięci Głowińskiego w sposób znaczny. Sto-lica Francji była rodzajem odskoczni, miejscem odpoczynku od depresyjnej, PRL-owskiej rzeczywistości, przestrzenią, która pełniła rolę terapeutyczną. Głowiński wspomina o tym w Carskiej filiżance, w rozdziale poświęconym jednej z wędrówek po Paryżu:

[…] na wyjazdach wielce mi zależało, […] każda podróż w jakiekolwiek miejsce po za-chodniej stronie żelaznej kurtyny jest dla osób żyjących w krajach, których ustrój okre-ślany był najpierw pleonastycznie jako demokracja ludowa, potem zaś jako realny

socja-75

lizm, stanowiła ważne, upragnione bardziej lub mniej wydarzenie, była traktowana jako odpoczynek od nacisku rzeczywistości, w jakiej przyszło żyć, ale trudno było aprobować; niekiedy wyjazdy na tę drugą szczęśliwszą stronę stanowiły swego rodzaju psychoterapię (CF, 191).

Słowa te odnoszą się do kwestii podróży „na Zachód” w ogóle, ale niewątpliwie najważniejszym dla autora Carskiej filiżanki miejscem „po zachodniej stronie żelaznej kurtyny” był właśnie Paryż. Z przytoczonych dotychczas fragmentów podróży do tego miasta wynika, że taką też, swego rodzaju psychoterapeutyczną rolę pełniła stolica Francji w doświadczeniu Głowińskiego.

Niezwykły wydaje się opis paryskiej przestrzeni zmiennej:

Stało się jeszcze coś istotnego. Zaczęliśmy inaczej postrzegać przestrzeń, w jakiej z własnej nieprzymuszonej woli się znaleźliśmy, tę, którą traktowaliśmy nie tylko jako godną uwagi i kontemplacji, ale sympatyczną i przyjazną. Chcieliśmy w niej przebywać, taki był nasz wybór, więcej, ona nas pociągała i przyciągała, miała w sobie niewątpliwy magnes. Ale stopniowo zaczęła zmieniać charakter, choć materialnie oczywiście nic się w niej nie zmieniło, ulice nie odwróciły biegu, domy się ani nie przesunęły, ani nie zawali-ły, ruch, raz większy, raz mniejszy, też żadnym istotnym przekształceniom nie uległ, a to, czy widzieliśmy ją w świetle dziennym, czy w blasku latarń, nie miało większego zna-czenia (CF, 195).

Pod wpływem czynnika zewnętrznego (w tym przypadku znajomego pisarza - Paula, przez którego wędrówka po Paryżu zmieniła się w irrcjonalne błądzenie) zmienia się jej dotychczasowe postrzeganie – dodajmy – w poetycki sposób opisane. Dalej opi-suje:

Powoli traciła klarowność, to, co miało być wędrówką przed siebie, niespodzie-wanie przeistaczało się w kręcenie się po kole; nie mając takiego zamiaru, znajdowaliśmy się w miejscach, które – jak nam się wydawało – już dawno minęliśmy, odnosiliśmy wra-żenie, że zostały gdzieś za nami. W jaki sposób do nich wróciliśmy, czy zagubiliśmy na-sze wewnętrzne drogowskazy? Na skutek tego, co się działo, w wyniku owego poszuki-wania czegoś, czego nie trzeba było poszukiwać, ta przestrzeń traciła dotychczasową formę i upodobniała się do labiryntu. Wbrew wszelkim oczekiwaniom stawała się groźna. Czy uda nam się ją opuścić? (CF, 195-196).

76

Ten interesujący przykład zmieniającej się przestrzeni w konsekwencji zmieniają-cego się postrzegania udowadnia po raz kolejny wnikliwość literackiego opisu.

Paryż z prozy autora Carskiej filiżanki to przede wszystkim miasto, które znacznie poszerza horyzonty poznawcze (KO, 288), wpływa na postrzeganie świata, jest tego świata centrum (w opozycji do peryferyjności polskich miast), pozwala zdystansować się wobec sytuacji w kraju (rzeczywistości społeczno-politycznej Polski Ludowej), rozwija intelektualnie (współpraca z paryską „Kulturą” – KO, 290; spotkanie z Witol-dem Gombrowiczem – KO, 288-289). Taki, wyidealizowany obraz stolicy Francji ma w Polsce szerokie tradycje literackie, przywodząc na myśl chociażby Paryż Stanisława Wokulskiego, bohatera powieści Bolesława Prusa200

.

Niewątpliwie Głowiński odnosi się do Paryża z sentymentem, wspomina miasto w niemal samych superlatywach. Nie można pominąć tutaj czynnika decydującego o jego postawie. Początkowo samotny w nim pobyt sprawia, że na jednym z naukowych spotkań poznaje mężczyznę (B.), z którym nawiazuje bliższe relacje intymne (KO, 285). Jest to dla niego czas seksualnego spełnienia, wyzwolenia homoseksualnego pisa-rza-uczonego. Tam żyje przez kilka miesięcy w zgodzie ze swoją naturą, a powróciwszy do Warszawy mniej już się kryje, stsje się odważniejszy w kontaktach intymnych.