• Nie Znaleziono Wyników

Z PEWNOŚCIĄ WSZYSTKIM DOWÓDCOM ZALEŻY, BY ICH PODWŁADNI PERFEKCYJNIE WŁADALI POSIADANĄ BRONIĄ

W dokumencie PRZEGLĄD SIŁ ZBROJNYCH (Stron 121-124)

I PROWADZILI Z NIEJ CELNY OGIEŃ.

M

inęła już dekada od chwili, kiedy nasza armia przeszła głęboką transformację i funkcjonuje w strukturach zawodowych. Było więc dostatecznie dużo czasu, aby uporządkować kwestie dostępu jed-nostek wojskowych do strzelnic garnizonowych i do-konać niezbędnych przeobrażeń w ich projektowaniu, a przede wszystkim w sposobie wykorzystania w bie-żącym szkoleniu. Tymczasem, jeżeli cokolwiek się zmienia, to na gorsze. A to nie ma nic wspólnego z ar-mią zawodową i profesjonalnym szkoleniem.

Kosmetyczne zmiany, wprowadzane w kolejnych edycjach programów strzelań, opierają się na rozwią-zaniach z epoki dawno minionej i polegają na uprasz-czaniu zadań i obniżaniu wymogów wyszkolenia strzeleckiego żołnierzy. Oczywiście nie pozostaje to bez wpływu na osiągane zdolności. Od lat nie ma sen-sownie opracowanej metodyki do szkolenia ogniowe-go na etapie szkolenia podstawoweogniowe-go, specjalistycz-nego oraz pododdziałów zawodowych. Jest co prawda Poradnik metodyczny do szkolenia ogniowego1, wy-dany przez Centrum Doktryn i Szkolenia w 2014 roku, ale nie ma on nic wspólnego z metodyką na-uczania określonych zagadnień, tym bardziej że jest dostępny tylko w wersji elektronicznej. Dlatego też najbardziej zainteresowana kadra dowódcza do szcze-bla kompanii nawet nie wie o jego istnieniu. Z bieżą-cej praktyki szkoleniowej wynika, że zarówno kie-rownicy zajęć, jak i instruktorzy z niego nie korzy-stają. Natomiast najbardziej przydatne opracowania metodyczne z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku wycofano z użytku, jednak sformowany ostatnio

ze-spół autorski do opracowania stosownej metodyki właśnie na nich zamierza się opierać.

WPROWADZENIE

Zanim jednak zajmiemy się szkoleniem strzeleckim (ogniowym), warto się skoncentrować na problemie strzelnic, zwanych, nie wiadomo dlaczego, garnizono-wymi, a nie przykładowo wojskowymi. Przed przystą-pieniem do opracowywania programów strzelań i określania wymaganych zdolności byłoby celowe, aby odpowiedzieć na pytania: do czego nam jest po-trzebna strzelnica garnizonowa, w jaki sposób należy ją eksploatować i jakie zadania ogniowe wykonywać, by zachować bezpieczeństwo zarówno na niej, jak i w jej otoczeniu.

Jeśli sięgniemy wstecz do drugiej połowy XX wie-ku, to zobaczymy, że strzelnicę garnizonową trakto-wano jako minipoligon i pod tym kątem opracowy-wano programy strzelań dla różnych rodzajów broni.

I w pewnym sensie wszystko się sprawdzało. Dawniej, mimo bardzo dużej intensywności strzelań, strzelnice nie stanowiły żadnego zagrożenia dla otoczenia. Ale było to wtedy, kiedy budowano je i eksploatowano zgodnie z instrukcjami wojskowymi. Przez długie dziesięciolecia, mimo nieporównywalnie większej liczebności SZRP i liczby jednostek wojskowych, mimo dużej intensywności szkolenia w dzień i w no-cy żołnierzy z tzw. poboru (a więc nieprofesjonal-nych), jednostki wojskowe miały powszechny dostęp do strzelnic, a przy tym wypadkowość na nich była najprościej mówiąc żadna. Nie stwarzały one też

za-Autor jest specjalistą w Sekcji Metodyki Nauczania Centrum Szkolenia Wojsk Inżynieryjnych i Chemicznych.

płk rez. dr Aleksander Wrona

1 Poradnik to wydawnictwo zawierające zbiór rad.

PRZEGLĄD SIŁ ZBROJNYCH nr 4 / 2020

122

grożenia dla otaczającego środowiska. Potwierdza to wielu oficerów, którzy pamiętają te czasy, a ich do-świadczenia mogą być ważną lekcją na przyszłość.

Wszystko jednak zmieniło się, oczywiście na nie-korzyść, kiedy to strzelnice garnizonowe zaczęły być projektowane i odbierane na podstawie rozporządze-nia MON z 4 października 2001 roku. Wtedy to zgod-nie z nim tylko w wojskach lądowych do 1 stycznia 2012 roku zamknięto ponad 50 strzelnic garnizono-wych, niekiedy zupełnie nowych. Tak stało się na przykład w garnizonie w Przemyślu. Należy też pod-kreślić, że liczba zamykanych obiektów zwiększa się z każdym rokiem. Zamyka się je nie z powodu jakie-goś nieszczęśliwego wypadku czy istniejącego zagro-żenia, lecz dlatego, że nie spełniają założeń twórców nowego projektu. Trzeba pamiętać, że po roku 2001 odnotowywano ciągły spadek liczebności wojsk, a tym samym liczby jednostek wojskowych. Spadła również intensywność szkolenia na strzelnicach.

Strzelania nocne odbywały się tylko sporadycznie i tylko do godziny 21.00, kiedy latem jest jeszcze widno. Mimo to obserwowano stały wzrost wymagań i niczym nieuzasadnionych restrykcji w stosunku do strzelnic garnizonowych. Można zaryzykować tezę, że jest to działanie celowe, przy czym należy pamię-tać, że obiekty te są zasadniczymi elementami infra-struktury szkoleniowej wojsk w garnizonie, a ich utra-ta godzi bezpośrednio w system obronności państwa.

STAN OBECNY

Od wielu lat na czynnych strzelnicach garnizono-wych, ze względu na brak dostępu do nich, szkoli się

zwykle wiele jednostek wojskowych z pobliskich, a niekiedy odległych garnizonów. Biorąc pod uwagę czas potrzebny na dojazd i powrót do macierzystego garnizonu oraz niezbędny na rozliczenie amunicji w tym samym dniu w magazynie WOG, na rzeczy-wiste szkolenie pozostaje go niedużo. Dlatego też jednym z ukrytych celów dowódców pododdziałów, które 2–3 razy w roku wyjeżdżają na odległą strzelni-cę, jest zużyć amunicję, aby nie mieć problemu na koniec roku w związku z niewykorzystaniem przy-dzielonego limitu. Taki cel najlepiej jest osiągnąć, stosując w strzelaniu ogień seryjny. A więc nie cho-dzi tu o efektywność szkolenia i właściwe wykorzy-stanie przydzielonej amunicji.

Zdecydowana większość strzelań realizowanych przez jednostki na strzelnicach garnizonowych wią-że się z prowadzeniem ognia seryjnego z różnych wersji karabinków i pistoletów maszynowych. Wyni-ka to oczywiście ze źle opracowanych warunków strzelań i ogniowych ćwiczeń przygotowawczych.

Rezultaty takiego szkolenia (strzelania) nie przeno-szą się na wymierne efekty szkoleniowe żołnierzy, powodują natomiast znaczne zniszczenia na pierw-szej i częściowo na drugiej przesłonie (fot. 1). Dlate-go też eksploatowane strzelnice garnizonowe wyma-gają częstych remontów, które polewyma-gają na wymianie elementów drewnianych i metalowych – płyt antyry-koszetowych na pierwszej przesłonie. Robi się to średnio raz w tygodniu, a po strzelaniach nocnych z reguły natychmiast następnego dnia. Raz w mie-siącu konieczna jest również naprawa przesłony drugiej2.

Nawet laik z dziedziny balistyki rozumie, że przy strzelaniu ogniem seryjnym tylko pierwszy wystrze-lony z broni pocisk zachowuje w powietrzu trajekto-rię najbardziej zbliżoną do linii celowania. Jest wiele czynników, a głównie poziom wyszkolenia in-dywidualnego i obycia z bronią, które powodują, że każdy kolejny pocisk wystrzelony z serii oddala się od zakładanego punktu trafienia. W praktyce ozna-cza to, że strzelając ogniem seryjnym większość cisków zatrzymuje się na pierwszej przesłonie, po-wodując jej rozstrzeliwanie, wręcz spustoszenie w obrębie okna, i jednocześnie znaczną liczbę ryko-szetów odbitych od elementów drewnianych i meta-lowych (płyt antyrykoszetowych). Tylko znikoma część pocisków uderza w cel lub w obrębie jego naj-bliższej okolicy.

Ograniczony dostęp do strzelnic powoduje, że większość żołnierzy ma nieduże doświadczenie i sła-be umiejętności strzeleckie, co przekłada się na błędy w celowaniu i nadmierny rozrzut pocisków w czasie strzelania. Tacy żołnierze, aby trafić w cel, starają się swoje braki wyszkolenia nadrabiać długością serii,

Fot. 1. Stan dolnej krawędzi okna pierwszej przesłony (bezpośrednio po remoncie) po kilkugodzinnym strzelaniu ogniem seryjnym z karabinka

ARCH.AUTORA

2 Dla intensywnie eksploatowanej strzelnicy jednorazowa naprawa pierwszej przesłony, prowadzona raz w tygodniu, to koszt około 2000–2500 zł.

Łatwo obliczyć, że miesięczne koszty bieżących napraw jednej strzelnicy kształtują się na poziomie około 10 000 zł. W skali roku to już ponad 100 000 zł, nie wspominając o remontach drugiej przesłony, kulochwytów niskich oraz kulochwytu głównego, wykonywanych w każdym roku eksploatacji.

PRZEGLĄD SIŁ ZBROJNYCH nr 4 / 2020

123

a to tym bardziej powoduje niekorzystne skutki dla in-frastruktury strzelnicy i jej otoczenia. Nie jest tajem-nicą, że podczas takiego strzelania występuje wszech-ogarniające zagrożenie rykoszetami we wszystkich kierunkach. Metalowe płyty antyrykoszetowe w cza-sie tak prowadzonych strzelań odgrywają rolę odwrot-ną do zakładanej, stają się bowiem płytami rykoszeto-twórczymi.

Przyczyną nadmiernych zniszczeń na pierwszej przesłonie, poza brakiem podstawowych umiejętności strzeleckich żołnierzy, jest również błędne jej rozwią-zanie konstrukcyjne. Jeżeli bowiem środek dolnej kra-wędzi celu jako punkt celowania, np. przy strzelaniu nr 1 z karabinka, znajduje się zgodnie z założeniami konstrukcyjnymi strzelnicy tuż nad dolną krawędzią okna pierwszej przesłony, a strzelający uwzględni jeszcze tzw. prześwit, to istnieje wielkie zagrożenie, że pocisk nie doleci do celu, lecz uderzy w dolną kra-wędź okna przesłony. Należy też podkreślić i to, że na odcinku 10 m od punktu wylotu (w takiej odległości jest ustawiona pierwsza przesłona) pocisk leci jeszcze poniżej linii celowania (różnica odległości od wierz-chołka muszki do osi wzdłużnej przewodu lufy).

A więc nawet mimo tego że strzelający widział punkt celowania tuż nad krawędzią okna i poprawnie wyce-lował broń, to często nie trafi w cel, ponieważ pocisk zaczepi o krawędź okna, powodując tym samym nie-bezpieczny rykoszet (rys. 1).

W ujęciu bocznym widać przebieg linii celowania w stosunku do położenia dolnej krawędzi okna prze-słony i punktu celowania na środku podstawy celu.

Czerwoną gwiazdką zaznaczono rejon na pierwszej przesłonie, gdzie uderza znaczna część wystrzelonych z broni pocisków.

Problemy związane z bezpieczeństwem strzelnicy nie kończą się tylko na tym. Błędnym rozwiązaniem konstrukcyjnym jest to, że wszystkie strzelania, nieza-leżnie od odległości, prowadzi się z jednej linii otwar-cia ognia. Jeżeli więc warunki strzelania określają po-łożenie celu w odległości 50 m na strzelnicy 300-m, wówczas pocisk, niezależnie od tego, czy trafił w cel, czy nie, musi jeszcze pokonać odcinek 250 m, by za-trzymać się w strefie kulochwytu. Nawet minimalnie zakłócony tor lotu tego pocisku przed celem lub w jego rejonie może skutkować jego „koziołkowaniem”

w powietrzu lub odbitką od podłoża oraz wyjściem poza strefę strzelnicy.

Na domiar złego kolejne edycje programów strze-lań z broni strzeleckiej we wszystkich strzelaniach (oprócz strzelania szkolnego nr 1) przewidują prowa-dzenie ognia seryjnego. Nagminne stosowanie tego rodzaju ognia kłóci się z zasadą „koszt–efekt”.

W szkoleniu ogniowym nie chodzi o ilość wystrzelo-nej amunicji, lecz o jakość, o wymierny efekt każdego strzału, tym bardziej w garnizonie.

Warto też zwrócić uwagę na jakość szkolenia strzeleckiego początkujących żołnierzy oraz uwa-runkowania w jego realizacji. Błędne założenia pro-gramów szkolenia strzeleckiego, skracanie czasu

Przesłona nr 1

RYS. 1. PRZEBIEG LINII CELOWANIA W STOSUNKU DO PIERWSZEJ PRZESŁONY I PUNKTU CELOWANIA

Opracowanie własne.

szkolenia oraz brak jednoznacznych uwarunkowań w programach strzelań skutkują tym, że młodzi żoł-nierze dostają do ręki amunicję bojową, nie będąc w najmniejszym stopniu do tego przygotowanymi.

Dotyczy to zarówno służby przygotowawczej do NSR, jak i Legii Akademickiej. Na ogół bywa tak, że jednego dnia realizują oni pierwsze zajęcia z bro-nią, ucząc się bardzo pobieżnie podstaw celowania i przyjmowania postawy strzeleckiej, a następnego już strzelają zgodną z warunkami strzelania ilością amunicji bojowej – z pominięciem wielu ćwiczeń przygotowawczych z użyciem amunicji szkolnej i ćwiczebnej.

Pomijając aspekt całkowitego zaniedbania bezpie-czeństwa, jest to zjawisko wręcz niedopuszczalne.

Ale nie ma pod tym względem żadnych obwarowań ze strony programu strzelań ani metodyki nauczania, której zresztą nie ma. Wyników takiego strzelania nie trzeba komentować. Tylko nieliczni trafiają w cel. Ni-komu jednak to nie przeszkadza, a program strzelań nie zabrania, aby żołnierz, który ani razu nie jest w stanie trafić w cel podczas strzelania na celność i skupienie, już następnego dnia mógł strzelać ogniem seryjnym podczas strzelania do celu ukazują-cego się w strzelaniu szkolnym nr 2. Nie można więc się dziwić, że pociski latają we wszystkich kierun-kach, tylko nie tam, gdzie potrzeba, jeśli stanowisko zajmuje żołnierz niemający nawet najmniejszych umiejętności złożenia się do strzału, celowania i od-dania strzału oraz przynajmniej minimalnej wiedzy o budowie i działaniu broni.

Bardzo często obserwuję, jak żołnierz podczas strzelania z karabinka trzyma broń tylko jedną ręką.

Nie można więc dziwić się temu, jak wygląda stan przesłony oraz ile wynosi liczba rykoszetów, które opuszczają strefę strzelnicy. Nawet nie wspominam

PRZEGLĄD SIŁ ZBROJNYCH nr 4 / 2020

124

o strzelaniu ogniem seryjnym w postawie klęczącej, tym bardziej w nocy3.

Można więc stwierdzić, że prowadzenie ognia se-ryjnego z broni strzeleckiej, w połączeniu z wadliwą konstrukcją strzelnic oraz sposobem szkolenia żołnie-rzy, stanowią podstawowe przesłanki wyłączania strzelnic garnizonowych z eksploatacji. Taka forma szkolenia przynosi ogromne straty w skali roku, zwią-zane z bieżącymi naprawami strzelnic, głównie pierw-szej i drugiej przesłony. Eliminując ogień seryjny, koszty eksploatacji strzelnic można zmniejszyć o około 95%, co w skali roku dla wszystkich dostęp-nych w Siłach Zbrojdostęp-nych RP obiektów daje obraz wy-miernych oszczędności.

W dokumencie PRZEGLĄD SIŁ ZBROJNYCH (Stron 121-124)