• Nie Znaleziono Wyników

u XX. Passyonistów i w klasztorze P. Sanguinis.

P ie lg rz y m i p o lscy, j a k wiadom o, zn aleźli w R z y m ie b e z p ła tn y p rz y tu łe k w k la sz to ­ rach i za k ła d a ch duchow nych. B y ło to dla n ich w ielkiem dobrodziejstw em , g d y ż w tym cza ­ sie n ie ła tw o b y ło o pom ieszkanie n aw et za p ieniąd ze, a co w ażniejsza, w o fia ro w a n ych nam p rzy tu łk ach b yli p ielg rzym i po w iększej c z ę śc i razem , co w ielce u ła tw ia ło zw ied zan ie grom adn e R zym u . N ie m iaw szy sp osob n ości p rzy p a trzen ia się p ielgrzym o m w ielko p o lskim i szlązkim w ich pom ieszkan iach w R z y m ie , p o w ie m y tu nieco o n aszych g a lic y js k ic h i k ra k o w s k ic h p ielg rzym ach . D om p rzy „s. M aria M a g g io re " z a ję ty przez naszych p ie lg rzy m ó w w liczb ie 38 (34 k sięży i 4 św ieckich ) je st d w u p ię tro w ą kam ien icą, p osiadającą osobną k a p lic ę , w ła sn ą restau racy ą, i w ie le sal za­ o p atrzo n ych w łó ż k a na 40 osób. P rzezn

aczę-niem te g o domu je st m ieścić m łodzież , z g ła ­ szającą się w celu odpraw ienia re k o lle c y j.

P rze ło żo n y domu, ks. A rid o n te C icco lin i p rałat, z n iew yp o w ied zian ą tro skliw o ścią d b a ł o nasze p o trze b y ta k duchowne, odd ając nam do u ży tk u ka p licę o dw óch o łtarza ch , ja k i m atery aln e, u siłując ile m ożności zastosow ać ku ch n ią w ło s k ą do n aszych zw yczajó w . W s p ó l­ ne p o życie w tym domu zb liżyło k a p ła n ó w z ró żn ych d y e c e zy i.i o b rząd ków 2) do siebie, a m iło ść i zg o d a p an u jąca m ięd zy p ielg rzy m am i ta k u jęła k u nam zacn e serce n aszego g o ­ spodarza domu, że p r z y ’ p o żegn an iu z nam i nie m ó gł się od łez pow strzym ać.

W k ilk a dni po naszem p rzy b yciu za­ ch o ro w a ł nam dość ciężko ksiąd z Jan S te - p h a n n , ale B ó g p rzy p o m o cy zacn ego dra G arb iń sk iego , p o w ró cił mu zdrowie. N iem iłej też niespodzianki doznaliśm y tu ze stro n y sprzy- *)

*) Mons. Ciccolini je st zarazem proboszczem kościoła śś. Sergiusza i Bakeka (należącego do ruskich Bazylia­ nów), gdzie dotąd przechowuje się cudowny obraz N. Panny Żyrowickiej (s. Maria del Pascolo). W czasie naszego po­ bytu w Bzymie zbierał on fundusze (ze sprzedaży obrazów N. Panny Żyrowickiej) na odnowienie tego nie mało nas Polaków obchodzącego kościoła.

m ierzeń ców n ow ego rządu, k tó rz y p r z e c ią g a ­ ją c jednej n o cy tłum nie p o d naszem i okn am i, (mając nas nie w iem dla c z e g o za M o skali! u czcili s ło w y „A b a s s o P o la c ch i e R .u ssi“ (precz z P o lakam i i M oskalami).

D ru g a, w ięk sza część p ie lg rzy m ó w n a ­ szych w liczb ie o ko ło 150 (50 k s ię ż y i 75 w ło ­ ścian, reszta in n ych stanów ) zam ieszk a ła u OO. P assyo m stó w , k tó rz y n ied aleko K olosseu m m ają d u ży klasztor z p iękn ym ko ścio łem (śś. Jana i P aw ła) i obszern ym ogrodem . K ie d y p ie l­ g rz y m i n asi p r z y b y li do k la szto ru , zastali w szy stk o p rzygo to w an em . K się żo m oddano obszern e c e le , a w ło ścian o m dużą salę na m ieszk a n ie, g d z ie też p o k o la cy i, do której u słu g iw a li b racia zakonn i, po trud ach p o d r ó ż y je d n i i drudzy w y g o d n ie sp oczęli. I od tej ch w ili u jrzeli się nasi p ie lg rzy m i otoczeni se r­ d eczn ością i tro sk liw o ścią , jak iej zdolni są ty lk o ci, co w p ie lg rz y m ie w id zą C hrystusa, a z a ­ p ła t y ty lk o z n ieba się sp od ziew ają. P ró cz w yg o d n e g o p r z y tu łk u , żyw ion o w szy stk ich p rzy sp óln ych stołach , na k tó ry c h nie b ra k ło n ig d y ani chleba, ani w in a, ani też ow o có w . Z a to w szy stk o p ła c ili O O . P assyo n isto m (ty­ tu łem jałm użny) księża dziennie po trzy, a w ło ś c ia n ie po jed n ym franku, k w o tę p ra w d z i­

w ie ta k m ałą, że sami naw et w ło ścian ie m a ­ w ia li : „to ch yb a za darm o“ . Z acn i g o sp o d arze dom u ta k w ie lk ą o taczali p ie lg rzy m ó w n a ­ szych m iłością, że n ietylk o w dzień, ale i do późnej n o cy przechadzali się korytarzam i, p y ­ tając często X . A zbiew icza, (który zw yczajn ym b y ł pośred nikiem m iędzy nim i a w łościan am i) c z y nie potrzebują cze g o p ielg rzym i i ja k ie b y zm iany p otrzeba p oczyn ić w jedzen iu itp. L ę ­ k a ją c się o zdrow ie sw y c h g o śc i, p rzestrzeg ali O jcow ie P a s s y o n iś c i w łościan, b y w stając rano nie chodzili boso po zimnej podłodze (co łatw o ś c ią g n ą ć może febrę) i p rzykro im b y ło , g d y ci nie o b aw iając się n icze g o z łe g o , m aw iali: co- b y to szko d zić m iało chodzić boso po ta k p ię ­ kn ej (marmurowej) p o sad zce*). T ro sk liw o ść i bezin tereso w n ość ty c h za cn ych O jcó w o k a za ła się szczególn ie, g d y w ięk sza część p ie lg rzy m ó w X . S to ja ło w sk ie g o (któ rych też p o m ieścili

*) Kiedy ponownie zachorował nasz Wojciech Rachel, zawieźli go 00. Passyoniści do jednego ze szpitali. I tu dała się poznać pobożność polskiego ludu. Gdy bowiem od­ prawiała się w sali chorych msza św. nasz chory zrywał się z łóżka i słuchał jej klęcząc, ku wielkiemu zbudowaniu obecnych. Opuszczającego szpital obdarzono różańcem i pu­ gilaresem do pieniądzy, które on dotąd nosił po swojemu — za pasem.

w sw y c h murach) o św ia d czy ła , że nie m ając czem p ła cić, nie m o gą chodzić do w sp ó ln eg o sto łu i że sam i się ż y w ić będą... „ T o n ie może b y ć “ — za w o ła li, d o w ied zia w szy się o tern — „niech w sz y sc y idą do sto łu bez w zględ u czy m ogą p ła c ić, lub n ie 1'.

A le i o p otrzebach d u ch o w n ych p ie lg rz y ­ m ów n aszych nie zapom nieli O O . P assy o n i- ści. P ię k n y ich k o ś c ió ł zaw sze b y ł o tw a rty m ta k dla k ap łan ó w , k tó ry m u ła tw ia n o od pra­ w ian ie m szy św., ja k i dla ludu, k t ó r y szu k ał p o c ie c h religijnych. W u ro czysto ść B o że g o C ia ła pozw olili ch ętn ie o d p ra w ić osobne n a ­ bożeń stw o dla n aszych p ątn ikó w i tego ż dnia po połudn iu zaprosili w szy stk ich n a p ro cessyą, k tó rą sammi u ro czyście urządzili. W dzień jubileuszu; O jca Św . o d p ra w ił ks. kan. S tań - k o w s k i w a ssy ste n cy i d yako n a i su b d y a k o n a u ro czystą summę, po której p o w ied ział odpo­ w iednią n au kę ks. A zb ie w icz. R o zu m ie się, że . lu d e k nasz każdej ch w ili ch ętn ych zn ajd o w ał sp o w ied n ik ó w w kap łan ach p ie lg rz y m a c h , z k tó ry c h k a żd y miał p otrzebn ą do te g o w ła ­ dzę i w R zym ie. M iłą też p a m ią tk ę otrzym ali n asi p ie lg rzy m i od O O . P assy o n istó w , k tó rz y w szy stk ic h obdarzyli szkaplerzam i m ęki P ań

-skiej *) a kap ła n ó w nadto re lik w ia rzy k a m i ze szczątkam i św. P a w ła od K rz y ż a , fun d atora sw ego zgro m ad zen ia, sp o cz y w a ją ce g o w ich k o ście le i niedaw no od P iusa I X . pom iędzy Ś w ię ty c h za liczo n ego .

N a ty le dow odów m iłości ze stro n y OO. P assy o n iste w nie pozostali p ie lg rzy m i nasi o b o ­ jętnym i, przeciw nie; czem m ogli i ja k m ogli, o k a zy w a li sw o ję w dzięczność. G d y um arł w czasie p o b ytu n aszego w R zy m ie jeden z O O . te g o Z grom adzen ia, p ielgrzym i ta k duchow ni ja k ś w ie c c y ze św iecam i w ręku to w a rz y s zy li o rszak o w i pogrzebow em u. W ło ś c ia n ie w c ią g u c a łe g o sw ego p o b ytu w klaszto rze w najm niej- szej r z e c z y nie dali pow odu do sicarg*. p rze ­ ciw n ie, ja k św iad czy ks. K rem en to w sk i, b y li „skrom n i i bez w y b ry k ó w , zgo d n i ze sobą, dziw nie w zorow o zach o w ali się u O O. P a s s y o - nistów , g d zie i ja z nim i razem stałem i k a ż d y ich k r o k śled ziłem . Ż y w a w iara, w p ro sty c h

*1 00. Passyoniści nadali księżom pielgrzymom władze wkładania szkaplerza Męki Pańskiej i . Azbiewiezowi nadto udzielania tej władzy innym księżom w kraju. 00. Passyo- uiśei zajmują się dawaniem rekollekeyj, ua któro licznie gro­ madzą się pobożni w ich klasztorze, tudzież missyami dla ludu. Ojciec Sw. Pius IX. oddał pod ich opiekę Schody św. (Scala Santa).

le c z m iłych form ach na zew n ątrz w szęd zie się w nich o k a z y w a ła “ . T o też nic d ziw n ego , że O O . P assyo n iści nie m ogli się n a cieszy ć naszym ludem , ta k że g d y p rzy sz ła ch w ila odjazdu, ze łzam i żeg n ali p ielgrzym ó w n aszych n ie ty lk o sam i O jco w ie, ale i J en erał ich Z gro m ad ze­ nia, k tó ry um yślnie zeszed ł, a b y p o b ło g o s ła ­ w ić odjeżdżających. Co w ięcej, p o odjeździe n aszym z R zym u , u d a ła się osobna d e p u ta cy a O O . te g o Z gro m ad zen ia do W a ty k a n u , a b y o p o w ie d z ie ć O jcu Św . o p o lsk ich p ie lg r z y ­ m ach i p o d zięko w ać Mu, że im d a ł ta k p o ­ b o żn ych lo katorów .

C h cąc w ięcej jeszcze p o w ied zieć o na­ sz y c h w iejskich p ielgrzym ach , u X X . P a s s y o - n istó w za m ieszk a ły ch , p rzyta czam y p ię k n y ustęp p isa n eg o z R zy m u do Czasu listu, k tó ry zn aleźliśm y w Przeglądzie Lioowskim z i5 g o S ie r p n ia :

...Me byłem świadkiem najwznioślejszych i naj­

rzewniejszych chwil, a jednnk to, co widziałem,

wywarło na mnie nadzwyczaj silne wrażenie, dodało

mi otuchy, przeobraziło mię niejako wewnętrznie.

Wiedziałem, że lud nasz ma wiarę i pobożność, ale

pierwszy raz spostrzegłem ze zdumieniem, jaki ten

nasz lud mądry jakąś niezwykłą, nie codzienną

mądrością, ile w nim zdrowego sądu, ile oświaty a

ile pokory! Jaka powaga, jaka delikatność uczuć i