• Nie Znaleziono Wyników

O d p o czą w szy 24 g o d zin w W e n e c y i, w y ­ p a d ło nam, lubo nie b ez żalu, o p u ścić to p ię ­ kn e miasto. D ru k o w a n y p ro g ra m i p lan ja zd y , zn ajd u jący się w ręku k a ż d e g o z p ie lg rzy m ó w , w ie lk ą i tym razem o d d a ł nam u słu g ę , w s k a ­ zując każdem u dzień i g o d zin ę odjazdu. T o też w p o n ied ziałek już o g o d zin ie 5tej rano, g w a rn o b y ło i w hotelach , k tó re o p u szczali p ie lg rz y m i, i p om ięd zy g o n d o lieram i, k tó rz y ty c h ostatnich niem al p rzem ocą do sw y c h gon dol w ciągali. P ą tn ic y nasi w ie jsc y ty m cza ­ sem tą sam ą co w czoraj d ro g ą p o d ą ży li na dw orzec, p o cieszając w drodze je d n e g o z to w a ­ rzyszów , k tó ry z g u b ił swój b ile t i którem u do ku p ien ia n ow ego trzeba b y ło dopom ódz. N a d w orcu p o w ita ł nas uprzejm ie s z e f s ta c y i, p. Jaw orn ik. P on iew aż za leża ło mu na te m , b y S zlą za cy , u d a ją cy się zw ycza jn y m p o cią g ie m w p ro st do Loretu, nie pom ieszali się z resztą p ątn ików , o d jeżd żających p o cią g iem osob n ym do P a d w y, a stąd dopiero do L o re tu , przeto

p ro sił znanego już sobie przew od n ika pod róży, X . H., b y te n ż e s to ją c p rzy w e jściu na perron , w sk a zy w a ł każdem u z p ie lg rz y m ó w p rzezn a ­ czo n y dla n ieg o p ociąg. Co w ięcej, g d y już w s z y s c y zajęli m iejsca, m usiał k sią d z H . w to w a rzy stw ie p. szefa ob ejść w sz y s tk ie w a­ g o n y obu p o cią g ó w , a b y się zapew n ić, że żad n a n ie za szła om yłka. P o tej m ozolnej lubo k o ­ niecznej (z p ow odu innego rodzaju b ile tó w szlą zk ich p ątn ikó w , se p a ra c y i w 10 m inut p o odejściu z w y k łe g o p o cią g u , o p u ściliśm y W e - n ecyą, a po jednogodzinn ej p odróży, w śród p iękn ej ja k o g ró d o k o lic y , p rzy b yliśm y do P a d w y . T u p o zo staw iw szy w w a g o n a c h nasze rzeczy , a ko ło nich k ilk u p ie lg rzy m ó w na straży, p u ściliśm y się niem al w sz y sc y pieszo do m iasta, nie bez o b a w y przed d em on stracyą w ło sk ic h lib era łó w , któ rzy, (jak nam o p o w ia d a ł w W e - n e c y i kon sul a u strya ck i p. P iłat), przed k ilk u dniam i nie bardzo gościn n e sp raw ili innym p ie l­ grzym o m przyjęcie. D zię k i B o g u nic nas nie sp o tk a ło p rzy k re g o , p rzeciw nie stow arzyszen ie m łod zieży katolickiej w y s ła ło k ilk u czło n k ó w , k tó rz y nas uprzejm ie po m ieście oprow adzali.

W P a d w ie le ży c ia ło św . A n to n ie g o . W ie ­ d zieliśm y o tem w szyscy, a lubo k a ż d y się c ie szy ł, że będzie m ó g ł pom od lić się u g ro b u

te g o św ięteg o , n ajżyw iej o k a zy w a ł sw ą rad ość nasz p o c zc iw y ludek, k tó ry św. A n to n ie g o u w aża za sw e g o szczeg ó ln iejszeg o p atron a i opiekun a. T am w ię c p rzed ew szy stk iem s k ie ­ ro w aliśm y nasze k ro k i i w k ró tce stan ęliśm y przed p yszn ą, n ie z w y k ły c h rozm iarów b a z y ­ lik ą . P rze stą p iw sz y z czcią i uszanow aniem p r ó g św iątyn i, zw ró ciliśm y się n a lewo, g d zie w b o g a te j k a p lic y n a w sp a n ia ły m ołtarzu sp o czy w a cia ło te g o św ięteg o . I z a p e łn iła się k a p lic a k lę czący m i i m odlono się szczerze, a je śli lu d ek nasz go rąco m odli się p rze d o b ra­ zem teg o Ś w ię te g o , m ożna się d o m yśleć, ja k się m od lił p rzy ciele te g o Ś w iętego . P o o d d a ­ niu czci drogim relikw iom , udali się k a p ła n i do z a k ry sty i, a b y od p raw ić m szą św . A le nie ła tw a to b y ła rzecz d ostać się do o łtarza p r z y ta k iej liczb ie kap łan ó w . T o też n iek tó rzy cze ­ k a li całem i godzinam i, a b y je śli nie u grobu, przyn ajm n iej w ko ście le te g o ś w ię te g o od pra­ w ić O fiarę b e zk rw aw ą . D zięk i ks. A zb iew iczo - w i obejrzeli w ło ścian ie d o k ła d n ie k o ś c ió ł i rze źb y w k a p lic y św. A n to n ie g o , p rzed staw ia­ ją c e je g o ży c ie i cuda, za je g o p rzy czyn ą zdziałane. P o k ilkago d zin n ym p o b y c ie w k o ­ śc ie le św. A n to n ie g o ob ejrzeli p ielg rzy m i jeszcze k o śció ł sw. Ju styn y i k ilk a in n y ch

św ią tyń , potem m iasto i ogród p u b liczn y, g d z ie .są p o s ą g i ludzi sła w n y ch w szech n icy p a d e w ­

skiej (m iędzy nimi i k ilk u P o la k ó w , ja k S t e ­ fan a B a to re g o i Jana S o b iesk iego ), a w ko ń cu p o w ró cili w szy scy znowu pieszo na d w orzec, a b y się p osilić i w dalszą p u ścić się drogę.

O god zin ie 2ej o d jech aliśm y z P a d w y . Z m iast p o ło żo n ych p rzy drodze w id zieliśm y z dala B olon ią, do któ rej m ieliśm y w stą p ić d op iero z pow rotem . W dalszej drodze szcze­ g ó ln ie u cie szy ł p ie lg rzy m ó w n aszych w id o k m iasta Im oli, g d zie b y ł biskupem i S in ig a lii, g d zie się ro d ził nasz O jciec Ś w . P iu s I X . tu ­ dzież m iasta R im in i, zn an ego z cud ow n ego obrazu N. P an n y. D o A n k o n y, jed n eg o ze zna­ czn iejszych m iast p ortow ych , p rzy b y liśm y ju ż p o zachodzie słońca.

T ym czasem ta k w R z y m ie ja k i w L o re c ie m yślano o nas szczerze. W L o re c ie n ieo cen io n y ks. L e o n N oras u czy n ił w szystko , co b y ło w je g o m ocy, a b y uprzyjem nić w tem m ie­ ście p o b y t sw oim rodakom . N a p ro śb ę X . H o ły ń sk ie g o p rzy g o to w a ł on p o m ieszkan ia dla p ątn ikó w g a lic y jsk ic h i w ie lk o p o ls k ic h , niem niej też i dla p ielgrzym ów górn o szlązkich , o co g o daw niej u p raszał p. H ytrek , a o czem w szystkiem z dołączen iem adresów zaw iadom ił

on naprzód X . H. listem w y s ła n y m do W e - n ecyi. W R z y m ie n iestru d zo n y X . W a le r y a n P rzew ło ck i, p rzeło żo n y domu O O . Z m a rtw y ch ­ w stań ców , p r z y g o to w a ł dla w szy stk ich g a li­ cyjsk ich p ielg rzy m ó w w y g o d n e pom ieszkanie, zaw iadam iając naprzód przew od n ika p o d ró ży ta k o m iejscu pom ieszkań ja k i liczb ie osób, ja k ą z nich każd e m o g ło objąć. D la p ą tn ik ó w z W ie lk o p o lsk i p rzygo to w an o p om ieszkan ia s ta ­ raniem JEm. X . K a r d y n a ła P ry m a sa , k t ó r y też w y s ła ł sw e g o sekretarza, ks. W ła d . M e- szczy ń sk ie g o aż do E oretu , a b y tam o czeku ­ ją c p ielg rzy m ó w , u ła tw ił im p o b y t w tern m ie­ ście. P on iew aż atoli X . M eszczyń ski za stał w L o - re cie już w sz y stk o p rzy g o to w an e , przeto udał się z X N orasem na spotkan ie p ie lg rzy m ó w do A n k o n y.

Jak wiadom o, pojech ali S z lą z a c y n aprzód, n iezatrzym ując się w P ad w ie. S tą d też g d y p rzy b yli do A n k o n y , z a b ra ł ich X . N oras i z a w ió zł do L oretu, g d zie zajęli p rzy g o to w a n e dla siebie p om ieszkan ia. T y m cza sem n aszych p ie lg rzy m ó w , p r z y b y ły c h o k ilk a go d zin p ó­ źniej p ow itał w A n k o n ie X . M eszczyń sk i, dopo­ m ag ając do zakupienia biletów , o k tó re oso­ bno p o starać się tu n a leża ło .

P ó źn o w n o cy sp o strze g liśm y na w y s o ­ kiej g ó rze b ielejące m ury b a z y lik i L o re ta ń ­ skiej. W id o k ten niem ało p o k rze p ił na d u ch u zm ęczon ych całod zien n ą p od różą p ie lg r z y ­ m ów, k tó ry c h nadto nielad a c z e k a ła p rze p ra w a , zanim się ujrzeli u stóp tej p rzesław n ej św iątyn i.

W L o r e c i e.

O p uszczając d w o rzec lo reta ń sk i, a b y się udać do m iasta, cie sz y liśm y się w p ra w d zie w id okiem św iątyn i, k tó ra m ieści w sob ie n a j­ d ro ższy dla nas skarb, bo dom ek, g d z ie „ S ło w o stało się C ia łe m 11, je d n a k w drodze m im owoli p iz y c h o d z iły nam na m yśl s ło w a pism a św . „n ie bierze n a g ro d y jen o ten, co się dobrze p o t y k a ł'1. D la zrozum ienia te g o p o w iem y, że m iasteczko L o re t le ż y na w ysokiej, p raw ie p ó ł m ili od dw orca o d le g łe j gó rze. O tóż tę p rze ­ strzeń n a jw ięk sza część p ie lg rzy m ó w m usiała p rze b y ć p ieszo, d źw iga jąc sw e p a k u n k i i p n ą c się coraz w yże j. B y ł to w isto cie trud p rze ­ ch o d zą cy siły , szczegó ln ie starszych i n iew iast; n iestety trud no b y ło tem u zaradzić, g d y ż lu b o w sz y s tk ie w ó zk i całej m ieścin y w y s ła ł X . N

ra s na d w orzec, nie m o g ły one żadną m iarą za b ra ć 400 p ielgrzym ó w . N adto nie zaraz m o­ żna się b y ło dostać do pom ieszkania, k tó re g o ad res miał k a żd y p odróżn y p o d a n y sobie w d ro­ dze, g d y ż b y ła to noc, a n iezm ord ow an y ks. N o- ras, k tó ry p o m ieściw szy S zlą za k ó w , za ją ł się tera z nami, mimo najszczerszej chęci, nie m ó gł n araz o b słu żyć 400 p ielg rzym ó w . Mimo to k a ż d y z nas zn alazł w y g o d n y k ą cik , g d z ie resztę n o cy spokojn ie m ó gł przepędzić.

M ów iąc o utrudzeniu p ie lg rz y m ó w n aszych w drodze do m iasta, niem am na m yśli z a cn y c h n aszych g a lic y jsk ic h w ło ścian . P o stę p o w a li oni w eso ło , a lubo sam i m ieli p aku n ki, chętnie dopom agali drugim , szczeg ó ln ie księżom w ich dźw iganiu. G d yśm y stan ęli p rzed b a zy lik ą, a lud nasz s p o strz e g ł p r z y le g łe kru żga n k i, które o kalają obszern y p la c k o ście ln y , s ta ło się, że zanim ob ejrzeliśm y się za przeznaczonem dla nich pom ieszkaniem , w ło ścian ie n asi (przypo­ m niaw szy sobie K a lw a ry ą ) z a k w a te ro w a li się na dobre w kru żgan kach , szczęśliw i, że, ja k sądzili, sp o cząć będ ą m o gli na św ieżem p o­ w ietrzu . N ie ste ty m usieliśm y mim o ich p róśb p rzyp om n ieć im, że to nie p olska, ale w ło sk a ziem ia, gd zie nie w szystko wolno. P ra w d ziw ie

nie ła tw ą b yło to rzeczą w yp ro sić ich z raz z a ­ ję ty c h przez nich kru żga n k ó w i zaprow ad zić do p rzy g o to w a n y ch pom ieszkań.

N azajutrz p ierw si, k tó rz y o w sch o d zie sło ń ca stan ęli u drzw i św iątyn i, b yli, ja k łatw o się dom yśleć, w łościan ie ta k nasi, ja k szlązcy i w ie lk o p o lscy . Czując dobrze, że a b y się sta ć god n ym ogląd an ia dom ku p rzeczystej B o g a - R o d z ic y , n ależy pierw iej o c z y ś c ić sum ienie, w p ro st pospieszyli do ko n fe ssy o n a łó w . W j e ­ dnym z nich zastali już X . N o r a s a , k t ó r y u d aw szy się o god zin ie ątej rano na s p o c z y ­ nek, o 5tej już b y ł w ko ściele. W k ró tc e na­ deszli i n asi księża, k tó rzy na mocy p o zw o le­ n ia m iejscow ego biskupa, zasiedli do k o n fe s s y o ­ n ałó w i w ysłu ch a li w szy stk ich p ie lg rzy m ó w spow iedzi. O godzinie lotej, g d y ju ż 'w s z y s c y b y li w ysp ow iad an i, w ysze d ł ksiąd z Jan S te c z ­ kow ski, dziekan z Jasien icy (w G alicyi) do o łtarza Z w iastow an ia N. P . (p rzy le g łe g o do ścian dom ku św.) ze mszą św ., której w szy sc y p ielgrzym i słu chali. Zaczęto p ieśń „G w ia zd o m orza ‘, k tó rą o d śp iew a ło 500 p ielg rzym ó w . P o e w an gielii zw rócił się szan, celeb ran s do o b ecn ych i m iał kazanie o „w cielen iu S ło w a B o ż e g o 11. S ło w a je go g ło s z ą c e w ym o w n ie t a ­ jemnicę, k tó rą ta k żyw o p rzy p o m n ia ła o b e c ­

ność dom ku B o g a ro d zic y , zasto so w an e do m iej­ sca i okoliczności, silne w y w a r ły na nas w rażenie, dla teg o n iepodobn a nam nie p o d a ć c h o ćb y suchej ich treści.

P rzed staw iszy w ielk ą rodu lu d zk iego nędzę, oraz je g o niedołężn ość w w y b a w ie n iu siebie, w y k a z a ł kazn od zieja nieodzow ną W c ie le n ia p o­ trzebę, oraz n ie w ysło w io n e B o g a m iłosier­ dzie nad nami, dozw alające, a b y S y n B o ż y sw o jem poniżeniem niebo z ziem ią pojed nał, B o g u ch w ałę, a ludziom zb aw ien ie p rzy w ró ­ cił. D la te g o owo g ło śn e „G lo ria " n ieb iesk ich śp iew akó w , zw iastu jące św iatu w ie lk ą n ow in ę i r a d o ś ć , że w owej pam iętnej ch w ili „ B ó g na ziem ię a czło w ie k w niebo w stą p ił" , pobudzić nas pow in n o do o k a zy w a n ia w d zięczn o ści i m iło ści nie w sam ych jeno sło w a ch a le i w czyn ach .

P odn osząc w ażność tej n ad zw yczajn ej — bo niew idzianej dotąd i nie słyszan ej w h isto ryi, p i e r w s z e j , ta k w ielkiej, pow szech n ej i m a­ jesta tyczn ej narodu P o lsk ie g o p ie lg rz y m k i „a d lim ina A p o sto lo ru m “ , tu d zież do L oretu, ja k o ­ b y do sto licy p olskiej naszej K ró lo w e j, w e­ zw a ł pobożnych pątników , b y [każdy z n ich po tej przesław n ej p ie lg rzy m ce tu o czysz­ czon y, nie ty lk o sam się od rod ził, ale po

sw oim do k ra ju pow rocie, s ta ł się niezm ordo­ w an ym ap o sto łem (m issyonarzem ) oraz żarli­ w y m M a ry i P . sodalisem . P o trz e b a te g o teraz tem w ięk sza, im n iebezpieczniejsze czasy, g d zie bezbożn ość p od złudn em i hasłam i „o św ia ty i postępu*1 usiłuje zaszczep ić n ien a w iść w se r­ cach p raw o w iern ych i zbun tow ać ich p rze ciw K o ś c io ło w i, k tó ry o w a bezbożność k ręp u je nie- g o d ziw em i ustaw am i i prześladuje w sposób, ja k ie g o św iat nie w id zia ł i nie zna h isto rya.

„ A le nie trw óżcie się, w o ła ł m ówca, g d y ż B ó g dopuszcza, b y zło ść lud zka do czasu się sro źyła, a b y tem lepiej u w idoczn iła się m oc J e g o . U fajcie niezachw ian ie zapew n ien iu C h ry ­ stusa, tej nieom ylnej praw dzie: „ e tp o rta e in feri non p rae v ale b u n t“ : „b ra m y p ie k ła nie z w y ­ ciężą G o '. — B o jak o C hrystus p ie k ło k r z y ­ żem zw ojow ał i nad św iatem zapan o w ał, ta k m inąć musi lu d ów obałam ucenie, i zo b aczym y K o ś c ió ł na w yso k o ści c h w a ły .

„ A b y ten dzień b ło g i z a w ita ł ja k n ajp rę­ dzej, a b y p o k rzep ił z g rz y b ia łe g o łó d k i Pio- trow ej S tern ik a , n aszego w ie lk ie g o i u w iel­ b io n eg o O jca Św . P iu sa I X ., a b y w n agro d ę za ciężkie a d łu g o letn ie cierp ien ia ja k o ew an - gieliczn em u (S ym eo n o w i d ał mu szczęśliw ie d o żyć i o g lą d a ć je szcze tryu m f K o ś c io ła , —

pad n ijm y w s z y s c y na kolana, i z g łę b i se rca b ła g a jm y o pom óc K ró lo w e j n aszego narodu. P rze d k ład ajm y Jej nadto k r z y w d y obecnie K o ­ ścio ło w i w yrząd zan e, p ra w o jc z y s ty c h p o­ g w a łce n ie , ta k nasze, ja k o też b raci-ro d akó w łzy, uciski, osierocenia, b ła g a jm y o św ia tło n ie ­ b iesk ie dla duchem czasu za ra żo n ych i o śle p io ­ nych, o naw rócen ie grzeszn ikó w , o b ło g o s ła ­ w ień stw o dla siebie, d la rodzin n aszych , dla w szy stk ich u k o ch a n ych zio m k ó w n aszych, k t ó ­ r z y barb arzyń ską s iłą w strzym an i, lubo w d o­ mu pozostali, duchem i sercem to w a rzy szą nam w tej dalekiej, trudnej a ta k m iłej podróży

W ko ń cu w z y w a ł, b y śm y p rzy p u ścili k o r­ n ie w sp ó ln y szturm do tej fo rte c y duchow nej „ A r k i przym ierza", do „P o c ie s z y c ie lk i utrapio- n y c h “ i „W sp om ożen ia w ie rn y c h 11 N . P a n n y L o retań sk iej, i p o cie sza ją c się s ło w y św. B e r ­ n ard a: „N ie słyszan o, a że b y ktoś u cie k a ją c się do Ciebie, m iał b y ć od C ieb ie op u szczon ym 11, p ew n i b y li lepszej p rzyszło ści.

P o k rzep ien i sło w em B ożem , k tó re na o b ­ cej ziemi, zdała od domu, w o jczystym w y p o ­ w iedziane ję zy k u tem m ilsze ro b iło w rażenie, że b y ło n iew ątp liw ie pierw szem , k tó re w p o l­ skim ję zy k u słyszan o w tej b azylice, resztę m szy św. w ysłu ch aliśm y śp ie w a ją c jeszcze

ła " i „W ita j k ró lo w a 11. P o m szy'ć. o g lą d a li p iel­ g rz y m i (bądź to pojed yń czo, b ^ d f'g r o m a d k a ­ mi) w n ętrze dom ku N ajśw . P an n y, 'niemniej'

p ięk n e rzeźby, którem i on o k r y ty jest n a ze ­ w n ątrz, tudzież obszerną b a zy lik ę , w k tó re j od św itu prz)^ w szy stk ich ołtarzach o d p ra w ia ły się msze św . (W sam ym dom ku m ała ty lk o część p ie lg rzy m ó w m iała szczęście od p raw ić m szą św ). W ie lc e też bud ującym b y ł w id o k ludu naszego, obchod zącego, zw yczajem p rzy ­ jętym na m iejscach cudow nych, n a ko la n a ch dom ek św. K o ło g o d zin y i2ej o p u ściliśm y k o ś c ió ł, a b y n aku p ić m ed alikó w , k o ro n e k , o b razków i in n ych pam iątek, tudzież b y się p o silić i odpocząć. W tym sam ym czasie z a ­ ch o ro w a ł nam jed en z w ło ścian , W o jc ie c h R a c h e l z D om in ikow ie w G a lic y i. Z d a w a ło się, że b ęd ziem y g o m usieli zo staw ić w L o re c ie i później dopiero sp ro w ad zić do R zy m u lub odw ieźć do domu. A le nasz R a c h e l n ie c h c ia ł o tern s ły s z e ć i w o ła ł z p ła cze m : „z a w ie ź c ie m nie c h o ćb y n ie ż y w e g o do R zy m u 11. D z ię k i B o g u i staraniom dra R o m a n a G a rb iń sk ie g o , lek a rza z K o ło m y ji, k t ó r y z całem p o św ię c e ­ niem za ją ł się chorym tow arzyszem p ie lg rzy m k i,

o d z y s k a ł tenże n a t y le zd ro w ie, że m ó g ł w ie ­ czorem p u ścić się z nam i w d alszą d r o g ę .

P o p o łu d n iu o g o d zin ie 3ciej zeb ra liśm y się znow u w sz y s c y w kościele.' S to so w n ie do p rogram u , w stą p ił na am bonę k sią d z A n to n i W a tu le w ic z , prób. z C iężkow ic, d y e c . T a r n o w ­ sk iej, i o p o w ied ział lu d o w i h isto ryą dom ku N ajśw . P an n y , m ianow icie o je g o p rzen iesien iu z N azaretu do D alm ącyi, a stą d d o L o retu . Zapoznanie ludu z h isto ryą te g o m iejsca i p r z y ­ pom n ienie jej ty m , k tó ry m ona b y ła znaną, p rzy c z y n iło się w iele do o cen ien ia ła s k i, j a ­ k ie j nam B ó g ud zielił, d ozw oliw szy b y ć w Lo- recie. P o nauce za p ro sił nas ksiąd z N oras do w n ętrza dom ku św., gd zie w ch o d zącym ma- łe m i od d ziałam i p o k a z y w a ł ś w ię te p am iątki, ja k fig u rę N ajśw . P an n y , k rz y ż zn alezion y w dom ku, m iseczkę, k tó re j u ż y w a ła N. P an n a i P . Jezus i t. p. R ó w n o cześn ie d aw an o do p o św ięcen ia ko ro n ki i m edale i sk ład an o O O. K a p u c y n o m ofiary na m sze św. P o obejrzeniu dom ku m ieliśm y odpraw ić litan ią, g d y jed n ak p ie lg rz y m i fran cu zcy ro zpo częli przed dom- kiem ja k ą ś pieśń, zaprow ad ził n a s X . N oras do skarb ca, g d zieśm y mieli sposobn ość p o d ziw iać p raw d ziw e sk a rb y ofiarow ane p rzez p ap ieży, k ró ló w i m ożnych N ajśw . P an n ie. O b ejrza w ­

szy s k a rb ie c , zeb raliśm y się znowu przed dom kiem N. P an n y. T u ro zp o częliśm y śp iew litanii loretańskiej (na z w y k łą nutę, u żyw an ą p rzy m ajow em nabożeństw ie1) i p r z y śp iew ie 500 p ie lg rzy m ó w zw ró ciliśm y się na p raw o, po za dom ek św., a potem bocznem i n aw am i ob e­ szliśm y c a ły ko śció ł p a ra m i: księża, szla­ c h ta , w ło ścia n ie , k o b ie ty . B y ł to w id ok im p on ujący, k tó ry zro b ił w ie lk ie w różenie na na o b e cn y ch W ło c h a c h i F ran cuzach , a nas do g łę b i w zru szył i p o zo staw ił w sercu k a ż ­ d e g o m iłą na c a łe ż y c ie p om iątkę. P o proces- syi d o k o ń czyliśm y przed dom kiem św iętym lita ­ nii i „P o d Pw oję obronę41 poczem o d śp iew a ł ks. S ta ch ó w z w y k łe m odlitw y do N. P a n n y i św. Józefa. N a zakoń czen ie p rzem ó w ił do p ie l­ g rz y m ó w s ło w y go rącem i ks. A . K a n te c k i. W ych o d zą c z t e x t u : Królowa korony polskiej

módl się za nami, m ów ił o d o n io sło ści naszej

p ie lg rzy m k i, o czci, ja k ą odznaczali się p rzo d ­ k o w ie nasi w zględem N ajśw . P a n n y i o ufno­ ści, ja k ą w jej op iece p o k ład a m y, niem niej o sp o d ziew a n ych k o rzyścia ch z p ielgrzym ki. W ko ń cu w sp om n iał o smutnem położen iu d zieln icy w ielkopolskiej pozbaw ionej a rc y b isk u ­ p a i ty lu kapłan ów i b ła g a ł w szystkich , a b y się m odlili za K o ś c ió ł „najstarszej d zie ln icy 41. P o

przem ów ieniu X . K a n te c k ie g o od śp iew aliśm y „ A n io ł P a ń s k i11, a potem u czc iw szy jeszcze raz dom ek N . P a n n y , z żalem o p uściliśm y b a z y lik ę , w zm ocn ien i na duchu i p o k rz e ­ pien i na siła ch do dalszej p o d ró ży. N a p o ­ ch w a łę p ielg rzy m ó w n aszych muszę dodać, że p ą tn ic y nasi najpiękn iejsze pozostaw ili p o sobie w L o re c ie wspom nienie. T a m te j­ s z y ks. B iskup , z k tó re g o m iałem szczęście p o ­ zn ać, m ów iąc o naszej p ie lg rz y m ce , rz e k ł w z ru s z o n y : „B y łe m c a ły czas o b e c n y w k o ­ śc ie le i muszę -wyznać, że zbud ow ałem się bard zo p ielgrzym am i polskim i. T a k ie j w ia ry i pobożności nie w idziałem n ig d z ie !“ .

P o w ró c iw szy do n a szych pom ieszkan, ze­ b raliśm y nasze rzeczy, a b y się u d ać na dw o­ rzec. T y m razem znaczna część p ielgrzym ó w o d jech ała ta k w cześnie, że i drudzy tem i sa- m emi w ózkam i m ogli na czas zd ążyć. Za w ło ­ ścian n a szych , (w yjąw szy tych , co się p o sp ie ­ s z y li i sam i to uczynili) p o p ła c ił k o szta m ie­ szkan ia i jedzenia ks. N o ra s, k t ó r y z fundu­ szów, dla p o lsk ich p ie lg rzy m ó w w L o re cie istn iejących , u z y s k a ł k w o tę 150 fran ków . Z p o ­ zostałej po zap łacen iu w sp o m n io n ych w yd at­ k ó w k w o ty , o p ła c ił ks. N oras (stosując się do zw ycza jó w p ra k tyk o w a n ych p rzy w szystkich

p ie lg rzy m k a ch * ), słu żb ę ko ścieln ą, stróżów dom ku ś., a resztę 50 fr. ofiarow ał p ielgrzym om ks. S to ja ło w sk ie g o .

P óźn ym w ieczorem o p u ściliśm y dw orzec L oretań ski, szczerze i serdecznie p o d zię k o w a w ­ szy za trud, p e łn ą p o św ięcen ia się op iekę i pom oc ks. N orasow i, dla “k tó rego n ie w y g a s łą czujem y w sercach naszych w d zięczn ość.