• Nie Znaleziono Wyników

tam u stóp Ojca Św., przypomnieć światu, że naród polski choć cierpi od lat stu, żyje jednak, i zaw

sze tą samą przejęty wiarą, czcią i wdzięcznością

ku Stolicy Świętej, stwierdzić pragnie swe uczucia

w dniu drogim dla całego chrześcijaństwa. I będzie

to dzień wielki, dzień pamiętny, kiedy Rzym ujrzy

przybywający z Polski wielki zastęp kapłanów, wie­

śniaków, panów, i każdego stanu przedstawicieli,

naszego narodu. Niech będą za to dzięki Bogu, niech

z Nim odjeżdżają nasi pielgrzymi, i z Nim niech

szczęśliwie powracają do domu!

Dzień 22 i 23 maja.

Jest to w rodzonem każdem u czło w ieko w i, że g d y mu p rzych o d zi op u szczać rod zin n y kraj i ziem ię o jczystą, a b y się udać w d alekie n ie­ znane kraje, opanow uje g o p ew n a tęskn o ta, j a ­ k iś sm utek, k tó ry n iełatw o zd o ła u k ry ć . N ie ta k je d n a k rzecz się m iała z n aszym i p ie lg rz y ­ m am i udającym i się do R zym u . N a tw arzach ich nie ty lk o że m e s p o strz e g łb y ś b y ł sm utku, ale p rzeciw n ie w id ziałeś uczucie w esela i r a ­ dości, któ re się p rzeb ijało na każd ym k ro k u g o to w y c h do podróży. O b ja w ten dziw nym się m oże w y d a ć niejednem u, ale m y w y tłu m a cz y ­ m y g o sobie łatw o , g d y pow iem y, że oto d zieci s p ie s z y ły do Ojca!

A b y lep iej poznać, z jak iem to u sp oso­ bieniem g o to w ali się p ie lg rz y m i do d rogi, ja k ż y w y w sp ó łu d ział b u d ził ich odjazd, p rzyp a ­ trzm y się temu, co się w p o je d y n czy c h d ziało d zieln icach naszej O jczy zn y w dn iach 22 i 23 maja. N ie b ęd ąc o b ecn i temu, co się działo w tym czasie w W ie lk o p o lsc e , p rzy ta cza m y sło w a naocznego św iad k a, autora św ieżo w y ­ danej „P o lsk ie j p ie lg rzy m k i do R z y m u 11 ks. A . K a n te c k ie g o , k tó ry ta k pisze:

„N a dzień 22 m aja zaw ezw an o w sz y s tk ic h p ą tn ik ó w do Poznania, a b y się w zajem nie p o ­ zn a ć i na gro m ad ki podzielić, a b y po w sp ól- nem n abożeń stw ie i w ezw an iu p o m o cy P a n a B o g a nazajutrz, dnia 23go m aja w y ru sz y ć w drogę.

„P o połudn iu w e w to re k P ozn ań się o ży ­ w ia ć p o czą ł, bo choć ty lk o stu p ielg rzy m ó w g o ś c ił w sw y c h m urach, to je d n a k że c a ła lud ­ ność p o lsk a nimi się in teresow ała, w szęd zie ich zo b a czy ć, p ozn ać i u g o ścić p ragn io n o . A n a p oczciw em i zacn em C hw aliszew ie, to już co ży ło w y b ie g ło na ulicę, na sp o tkan ie ty c h k ilk u d ziesięciu ludzi, któ ry m P an B ó g p o zw o ­ lił p o d jąć tę św ię tą p ie lg rzy m k ę . I w ten czas to już poznać b y ło można, co się nazajutrz dobitniej i w yraźn iej jeszcze p o kazało , iż c a ły

g ró d P rze m y sła w ó w u w a ża ł się zaduchow o złą czo n e g o z pątnikam i, że się duchem razem z nim i w y b ie r a ł do stóp O jca św., że ich za sw y c h w y s ła ń c ó w do R zy m u u w ażał. P rze d ­ sta w iw s zy się i w y le g ity m o w a w s z y się u s e k r e ­ tarza kom itetu, ks. M aryań skiego , o g lą d a liśm y n ap rzód w pom ieszkaniu je g o p ię k n y k rz y ż , k t ó r y w ło ścian in W a w rz y ń c z a k ze S k a lm ierzyc, parafii ks. prób. W ło sz k ie w ic z a , w łasn oręczn ie w y rze źb ił i sam w podarun ku O jcu św. do R z y m u zaw ieźć p o stan o w ił. . .

„P o obejrzeniu W a w rz y ń cz a k o w e g o k rz y ż a ud aliśm y się na u licę A le ę , a b y o g lą d a ć p o d a ­ r e k w ielk o p o lsk i, relikw iarz, w ysta w io n y w o k ­ nie zło tn ika S ta rk a . T y s ią c e ludzi p rzy c h o ­ d z iły przed onę w ysta w ę , a b y się n a cieszy ć w id o kiem teg o w sp a n ia łeg o dzieła, w y k o ń c z o ­ n eg o u p ierw szego zło tn ik a p a ry zk ie g o , Pous- sielg u e, a ko sztu jącego z p rzew iezien iem do dziesięciu t y s ię c y zło ty ch p o lsk ich . . . .

„W ied zieliśm y w szy scy, że O jciec św . sto ­ k ro ć b ogatsze i piękn iejsze o trzym a ł d ary, ale dumni b yliśm y , że i m y, u b o d zy i u ciśn ie- ni ja k On, nie stan iem y z próżnem i p rzed nim ręko m a, że mu p o w ieziem y skrom n y pod arek, ale p o c h o d zą c y od całej W ie lk o p o lsk i, a p rze- d ew szystk iem od u bogich km io tkó w i kom or­

n ikó w naszych, od ludu p o lsk ieg o , k tó ry on ta k bardzo u m iło w ał, że m y, naród m ęczeń­ ski, stan iem y przed nim z relikw iam i ś w ię ­ te g o m ęczennika, k tó ry k re w sw ą p rze la ł d la C hrystusa.

„O d relikw iarza p o szliśm y na m ajow e na­ bożeństw o, a b y się pom odlić do tej P an n y N ajśw iętszej, co ta k p iękn ie n ad p odarkiem n aszym króluje, i p o p ro sić Ją o w staw ien ie się za nami, dążącym i do stóp te g o P iu sa I X , k tó ry ją św iatu N i e p o k a l a n i e p o c z ę t ą o g ło s ił. K s ią d z P r a ła t K o źm ia n p o w ie d zia w ­ sz y p iękn e kazanie i p o le c iw sz y nas o p iece M a tk i Bożój, w ezw ał o b ecn y ch do w spólnej m odlitw y za w szystkich p ielgrzym ó w . N ie za­ pom inali o nas pobożni P o z n a n ia c y aż do k o ń ca naszej podróży i na każdem m ajowem n ab ożeń stw ie w m od łach sw o ich n as w s p o ­ m inali.

„N azajutrz rano o g o d zin ie 8-mej ro zp o ­ c z ę ła się w ko ściele farn ym msza św . na in- te n c y ą p ielgrzym ó w , od p raw io n a przez ks, p r a ła ta łu k o w sk ie g o . J a k fara fa rą nie p a ­ m iętano ta k ie g o n atło ku w iern ych ; c a ły k o ­ śc ió ł b y ł n atło czo n y p ob ożn ym i; od w ielkieg o o łtarza aż na u licę i w p r z y le g ły c h k ru żg a n ­ k a ch k o rz y ł się lud w ie rn y przed P an em Z a ­

stęp ó w , p o leca ją c nas opiece J eg o św ię tó j. D o p od n iesien ia ducha p rz y c z y n iła się n iem ało g o rą c a przem ow a księdza p rałata, k tó ry w w y ­ m o w n ych sło w a ch p rze d sta w ił znaczenie tej grom adnej p ie lg rzy m k i d o R zy m u . „ S z ły n ie­ g d y ś , (m ówił kaznodzieja), z P o ls k i św ietn e do R z y m u poselstw a, zd u m iew ające cudzoziem ców p rzep ych em i b o gactw em , jeźd zili z w ielkim pocztem nasi Interreje, P u rp u ra ci i B iskup i, jeźd zili za w o l n e j R z e c z y p o s p o l i t e j do P a p i e ż a - K r ó l a . D ziś — ja k że się czasy zm ie­ n iły! P rze d rokiem p o d ą ży ł do R z y m u P r y ­ mas p o lsk i —■- z w ięzienia, pod esko rtą w y w ie ­ zio n y po za g ran ice sw y ch a rch id y e ce zy j, p o ­ d ą ż y ł W ię z ie ń -K a rd y n a ł do W ię ź n ia P a p ie ż a <— a dziś oto za Nim sp ieszą se tk i k a p ła n ó w i św ieckich , setk i c h ł o p ó w ze w szy stk ich ziem P o lsk i rozdartej! I trudno p o w ied zieć, k ie d y w ięk szym i b yliśm y d u c h e m , czy w ó w ­ czas k ie d y O ssoliński, g u b ią c po ulicach R z y ­ mu zło te rum aków p o d k o w y , w jeżd ża ł do w ie czn e g o m iasta, c z y też dzisiaj, k ie d y w ubo­ g ic h sierm ięgach k i l k a s e t c h ł o p ó w p o l ­ s k i c h sp ie szy do O jca św. i do K a r d y n a ła M ieczy sła w a?41

„P o przem ow ie odm ów ił ksiąd z p ra ła t m o­ d litw y , ja k ie K o ś c ió ł nad u d ającym i się w p o ­

dróż p ą tn ik a m i z w y k ł o d m a w ia ć , p o c z e m n a ­ s tą p iła rzew n a sc e n a p o ż e g n a n ia z p rz y ja c ió ł­ mi i znajom ym i. Ze łzam i w o czach ro z s ta w a li się z nam i P o z n a n ia c y , p o le c a ją c się m o d li­ tw o m naszym i p ro sz ą c o m e m e n to n a m iej­ s c a c h u św ię c o n y c h k rw ią ty lu m ęczen n ik ó w , ty le d ro g ic h d la s e rc a w ie rn e g o z a w ie ra ją ­ c y c h p a m ią te k .

„M niejsze w p ra w d zie, aniżeli w k o ś c ie le , a le zaw sze d o ść liczne tłu m y w ie rn y c h o d p r o ­ w a d z iły n as n a dw orzec c e n tr a ln y w P o zn an iu , g d z ie p o lic y a w zn a czn y m k o n ty n g ie n s ie b y ła re p re z e n to w a n a ; n ie b r a k ło n ieo d zo w n eg o p a ­ n a B ittn era, a n a w e t p re z y d e n t p o lic y i i p o s e ł do p a rla m e n tu , p a n S ta u d y , d a w a ł n a m g le jt b ez p ie cze ń stw a. N ie w p u szczan o n a p e r r o n n i­ k o g o , k to się b iletem w y k a z a ć n ie m ó g ł — a le n a cóż się nie zdobędzie szczera c h ę ć i g o rą c e p rz y w iąza n ie ? Ci, k tó rz y jeszc ze w o s ta tn ie j chw ili d ło ń w s p ó łb ra c i u ś c is n ą ć p r a g n ę li p o k u p o w a li b ile ty do Ż ab ik o w a , i o s ią g n ę li c z eg o p r a g n ę li___

„ P ie lg rz y m i z P ru s w trze cie św ię to p rz y ­ b y li do P o zn an ia, a b y się z nam i p o łą c z y ć ...

„ W ta k p o w a żn ej liczb ie w y je c h a liś m y

z

c e n tra ln e g o d w o rc a w P o zn an iu , p o ż e g n a n i se rd e c z n ie p rz ez ro d a k ó w i p o lic z e n i c ie k ą

-wena o k iem p o licy i. S e rc e n a m b iło ra d o ś n ie , że niezadług-o p o w ita m y b ra c i n a sz y c h ze S z lą - z k a i G a licy i i in n y c h ziem p o lsk ic h , że ta k zjed n o c zen i w b ra tn ie j m iło śc i i zgodzie, p ó j­ d ziem y św ia d c z y ć m ięd zy o b ce ludy, że j e s z ­ c z e P o l s k a n i e z g i n ę ł a , b o ją łą c z y i k r z e ­ p i W iara św. i lepszej p rz y s z ło ś c i n ad zieja.

„ W K o śc ia n ie , s k ą d w ła ś n ie p rz e d k ilk u d n ia m i w y p ędzono o s ta tn ie g o k sięd za, z e b r a ­ ł a się m oc ludu o g ro m n a, a ch o c ia ż i tu ta j z a b ro n io n o w stę p u n a p e ro n , u d a ło się p r z e ­ cież znacznej liczb ie K o ś c ia n ia k ó w p o w ita ć n as i p rz e ż e g n a ć n a d ro g ę do R z y m u . O śm d zie- się c iu b lizk o o b y w a te li to w a rz y sz y ło n am aż do B o jan o w a, c h c ą c jeszcze n a o d jezd n e m p o ­ m ów ić i u c ie sz y ć się z nam i, n a d to z n a la z ł się i s k ro m n y p o s tn y z a k ą se k , k tó ry m n a s g o śc in n ie r a c z o n o ....

„ P rz ejech a w szy p rz e z W r o c ła w , je c h a liś m y dalej p rz e z s ta re P ia stó w dziedzictw o, p rz ez B rz e g , p rz ez R a c ib ó rz , o k o ło k a lw a ry js k ie j G ó ry św. A n n y , i k o ło L e śn ic y , k tó ra , p o śm ie rc i za c n e g o p ro b o sz c z a sw e g o z o sta je p o d sm u tn em i rz ą d a m i je g o „ p a ń s tw o w e g o 11 n a ­ s tę p c y , k tó r y w „ S z l ą z a k u 11 p o n ie b ie la ta , b o w L e ś n ic y nie m a co ro b ić — i w ieczorem ju ż p rz y b y liśm y do B o g u m in a . T u ta j

poroz-n ikó w poroz-naszych, od ludu p o lsk ieg o , k tó ry oporoz-n ta k bardzo u m iłow ał, że m y, naród m ęczeń­ ski, stan iem y przed nim z relikw iam i św ię ­ te g o m ęczennika, k tó ry k re w sw ą p rze la ł dla C hrystusa.

„O d relikw iarza p o szliśm y na m ajow e n a­ bożeństw o, a b y się pom odlić do tej P a n n y N ajśw iętszej, co ta k p iękn ie n ad p odarkiem n aszym króluje, i p o p ro sić Ją o w staw ien ie się za nami, dążącym i do stóp te g o P iu sa I X k tó ry ją św iatu N i e p o k a l a n i e p o c z ę t ą o g ło s ił. K s ią d z P r a ła t K o źm ian p o w ied zia w - sz y p iękn e kazanie i p o le c iw sz y nas o p iece M a tk i B ożej, w ezw ał o b ecn ych do w spólnej m odlitw y za w szystkich p ielgrzym ó w . N ie za­ pom inali o nas pobożni P o z n a n ia c y aż do k o ń ca naszej podróży i na każdem m ajowem n abożeń stw ie w m od łach sw o ich n as w sp o ­ m inali.

„N azajutrz rano o g o d zin ie 8-mej ro zp o ­ c z ę ła się w ko ście le farn ym msza św . n a in- te n c y ą p ielg rzym ó w , o d p raw ion a p rzez ks, p r a ła ta L ik o w sk ie g o . J a k fara farą nie p a ­ m iętano ta k ie g o n a tło ku w iern ych ; c a ły k o ­ ś c ió ł b y ł n atło czo n y p o b o żn ym i; od w ielkieg o o łtarza aż na u licę i w p r z y le g ły c h k ru żg a n ­ k a ch k o rz y ł się lud w ie rn y przed P an em Z a ­

stęp ó w , p o leca ją c nas op iece J e g o św iętó j. D o pod n iesien ia ducha p rz y c z y n iła się n iem ało g o rą c a przem ow a księdza p rałata, k tó ry w w y ­ m o w n ych sło w a ch p rze d sta w ił znaczenie tej grom adnej p ie lg rzy m k i d o R zy m u . „ S z ły n ie­ g d y ś, (m ówił kaznodzieja), z P o ls k i św ietn e do R z y m u poselstw a, zd u m iew ające cudzoziem ców p rzep ych em i b ogactw em , je źd zili z w ielk im pocztem nasi Interreje, P u rp u ra ci i B isk u p i, jeźd zili za w o l n e j R z e c z y p o s p o l i t e j do P a p i e ż a - K r ó l a . D ziś — ja k ż e się c za sy zm ie­ n iły! P rzed rokiem p o d ą ż y ł do R z y m u P r y ­ mas p o lsk i — z w ięzienia, pod esko rtą w y w ie ­ zio n y po za gran ice sw y ch a rch id y e ce zy j, p o ­ d ą ż y ł W ię z ie ń -K a rd y n a ł do W ię ź n ia P a p ie ż a — a dziś oto za N im sp ieszą se tk i k a p ła n ó w i” św ieck ich , setk i c h ł o p ó w ze w szy stk ich ziem P o ls k i rozdartej! I trudno p o w ied zieć, k ie d y w ięk szym i b yliśm y d u c h e m , c z y w ó w ­ czas k ie d y O ssoliński, g u b ią c p o ulicach R z y ­ mu zło te rum aków p o d k o w y , w jeżd ża ł do w ie czn e g o m iasta, c z y też dzisiaj, k ie d y w ubo­ g ic h sierm ięgach k i l k a s e t c h ł o p ó w p o l ­ s k i c h sp ie szy do O jca św. i do K a r d y n a ła M ie czy sła w a?14

„P o przem ow ie odm ów ił ksiąd z p ra ła t m o­ d litw y , jak ie K o ś c ió ł nad u d ającym i się w p o ­

d ró ż p ą tn ik a m i z w y k ł o d m a w ia ć , p o c z e m n a ­ s tą p iła rz ew n a s c e n a p o ż e g n a n ia z p rz y ja c ió ł­ m i i znajom ym i. Ze łzam i w o czach ro z s ta w a li się z nam i P o z n a n ia c y , p o le c a ją c się m o d li­ tw o m n aszym i p ro sz ą c o m e m e n to n a m iej­ sc a c h u św ię c o n y c h k rw ią ty lu m ęcz en n ik ó w , ty le d ro g ic h d la s e rc a w ie rn e g o z a w ie ra ją ­ c y c h p a m ią te k .

"M niejsze w p ra w d z ie , an iżeli w k o śc ie le , a le zaw sze d o ść liczne tłu m y w ie rn y c h o d p ro ­ w a d z iły n as n a dw orzec c e n tr a ln y w P o zn an iu , g d z ie p o lic y a w zn aczn y m k o n ty n g ie n s ie b y ła re p re z e n to w a n a ; n ie b r a k ło n ieo d zo w n eg o p a ­ n a B ittn era, a n a w e t p re z y d e n t p o lic y i i p o s e ł do p a rla m e n tu , p a n S ta u d y , d a w a ł n a m g le jt b ez p ie cze ń stw a. N ie w p u szczan o n a p e r r o n n i­ k o g o , k to się b ile te m w y k a z a ć n ie m ó g ł '__ a le n a cóż się nie zdobędzie szczera c h ę ć i g o r ą c e p rz y w iąza n ie ? Ci, k tó rz y je szc ze w o s ta tn ić j chw ili d ło ń w s p ó łb ra c i u ś c is n ą ć p r a g n ę li — p o k u p o w a li b ile ty do Ż ab ik o w a , i o sią g n ę li c z eg o p r a g n ę l i .. ..

„ P ie lg rz y m i z P r u s w trz e c ie św ię to p rz y ­ b y li do P o zn an ia, a b y się z nam i p o łą c z y ć ...

„ W ta k p o w a żn ej liczb ie w y je c h a liśm y z c e n tra ln e g o d w o rc a w P o zn an iu , p o ż e g n a n i se rd e c z n ie p rz ez ro d a k ó w i p o lic z e n i c ie k ą

-w em okiem p o licyi. S e r c e nam b iło rad ośnie, że n iezadługo p ow itam y b ra ci n aszych ze S z lą - z k a i Gralicyi i in n y c h ziem p o lsk ich , że ta k zjed n oczen i w bratn iej m iło ści i zgodzie, p ó j­ d ziem y św ia d c z y ć m ięd zy ob ce ludy, że j e s z ­ c z e P o l s k a n ie z g i n ę ł a , bo ją łą c z y i k r z e ­ p i w ia ra św. i lepszej p rzy s z ło ś c i nadzieja.

„ W K o ścia n ie , sk ą d w ła śn ie p rze d k ilk u dniam i w ypęd zon o ostatn iego księdza, z e b ra ­ ła się m oc ludu ogrom na, a ch o ciaż i tutaj zabroniono w stępu na peron, udało się p rze ­ cież znacznej liczb ie K o ś c ia n ia k ó w p o w ita ć nas i p rze ż e g n a ć na d rogę do R zym u . O śm d zie- sięciu b lizk o o b yw a teli to w a rzy szy ło nam aż do B o jan ow a, ch cą c jeszcze na odjezdnem p o ­ m ów ić i u cie szy ć się z nami, nadto zn alazł się i skrom n y p o stn y zakąsek, k tó ry m nas go ścin n ie ra c zo n o ....

„P rzejech a w szy p rzez W r o c ła w , je ch a liśm y dalej p rzez stare P iastó w dziedzictw o, przez B rz e g , przez R a c ib ó rz , o koło k a lw a ry js k ie j G ó ry św. A n n y , i k o ło L e śn icy , któ ra, po śm ierci za cn ego p roboszcza s w e g o zostaje pod sm utnem i rządam i je g o „p a ń stw o w e g o 11 n a ­ s tę p c y , k tó ry w „ S z l ą z a k u “ po niebie lata, bo w L e ś n ic y nie ma co ro b ić — i w ieczorem ju ż p rzy b yliśm y do B ogu m in a. Tutaj

poroz-daw ano nam b ile ty do W ie d n ia i w yd an o p o ­ trzebn e in stru k cy e “ . T y le ks. A . K a n te c k i.

O p ie lg rz y m ce p o lsk iej z G ó rn ego S zląz- k a , a m ianow icie o odjeździe p ą tn ik ó w skąp e m am y s z c z e g ó ły . W ia d o m o nam ty lk o , że za in ic y a ty w ą sw e go p rzew o d n ika, p. A d o lfa H y t r k a , zam ów ili w K r a k o w ie u p. W ł. Mał­ k o w sk ie g o obraz N . P a n n y C zęstoch ow skiej na blasze, w ielko ści 62 a szero k o ści 47 cen ti- m etrów . U g ó r y zdobić g o m iała koron a i Im ię M arya, tudzież n a p is : Królowa Tcorony

P olskiej; u dołu zaś p oleco n o u m ieścić n a p is : D ar Polaków z Górnego Szlązka, 29 maja 1877 roku. M alow aniem te g o obrazu z a ją ł się P . L .

Ł e p k o w sk i, a rob otą rzeźb io n ych na h eb an ie ram p. W ł. E liasz. O b raz ten p o stan o w ili zacn i S z lą z a c y zabrać ze sobą i z ło ż y ć jak o votum w L o re cie , a za p ow rotem p o starać się o fundusz na utrzym an ie po w ie c zy ste c z a s y g o re ją ce j przed nim la m p y. N ie ste ty obraz ten zatrzym an y na kom orze celn ej w W e n e c y i, dopiero później dostał, się na m iejsce p rze ­ znaczenia. Zebrani w oznaczonym dniu p ą tn ic y sz lą z c y o p uścili ró w n o cześn ie z W ie lk o p o la ­ nam i ojczystą ziem ię i p rzy b y li 24. m aja do W ie d n ia , gd zie się p o łą c z y li z resztą p ie l­ g rz y m ó w polskich.

P rzy p a trz m y się teraz p ielgrzym o m n a ­ szym w K r a k o w ie i w e L w o w ie , w dn iach 22. i 23. maja.

Lubo go rącem b y ło życzeniem kom itetu lw o w sk ie g o u rządzić p rogram p o d ró ży w ten sposób, b y p ie lg rz y m i lw o w s c y za trzy m ać się m o gli w K r a k o w ie , nie d o zw o lił na to je d n a k szczeg ó ln iejszy zb ie g okoliczn ości. Z jednej b o ­ w iem stron y niepodobn a b y ło p r z y s p ie s z y ć (przed środą 23) w yja zd u ze L w o w a z p rzy ­ czyn y, że księża z d alszych o kolic w schodn iej G a lic y i n ie m o gli dla św ią t o p u ścić w cześniej parafij, a pow tóre, że zatrzym ując się w K r a ­ k o w ie , w y p a d ło b y pozostać w W ied n iu przez p iątek , co znów z pow odu trud n ości w za ch o ­ w aniu postu, n a raziło b y p ie lg rzy m ó w n a n ie ­ m ałe n iedogod ności. D la ty c h w ię c p o w o d ó w c zę ść ty lk o p ielgrzym ó w , b liżej K r a k o w a z a ­ m ieszkała, m iała szczęście g o ś c ić w starym naszym grodzie. Ż e w s z y s c y z nich d ozn ali nader ż y c zliw e g o p rzy ję cia i o p ieki ze stro n y za cn y ch K ra k o w ia n , rozum ie się sam o p rzez się. O O . D om in ikan ie z w sze lk ą uprzejm ością dali w ieśn iako m p r z y tu łe k , a w sam dzień odjazdu o d p raw ili na p o m yśln o ść p ie lg rz y m ó w w sw y m kościele u ro c z y ste n abożeń stw o.

R u c h w K r a k o w ie w z m ó g ł się g d y w sku ­ te k o g ło sze n ia w „C zasie" ro zeszła się w ie ść, że m ożna się jeszcze za p isy w a ć do p ie lg rz y m k i u X . p ra ła ta D u n a je w sk ie g o i u X . E . P o ­ d o lskiego , k tó ry w tym celu ja k o d e leg at k o ­ m itetu p r z y b y ł do K ra k o w a . Spieszon o w ię c do W iz y te k , g d z ie m ieszk a ł X . p r a ła t i do O O . Jezuitów , g d zie p r z e b y w a ł X . P o d o lsk i, a k la szto ry te b y ły św iad kam i niejednej rze­ w n ej scen y, m alującej ż y w ą w ia rę tych , co sk ła d a li św iętop ietrze, żąd ali in stru k cy i lub p rzy łą c z a li się do p ielg rzy m k i. N ie m ów iąc już o gó ralach , p r z y b y ły c h o mil k ilk a n a ś c ie do K ra k o w a , p rzy to czę n astęp u jące zdarzenie.

W p rzed dzień odjazdu p ie lg rz y m ó w z g ło ­ s ił się do X . P o d o lsk ie g o w y ro b n ik p r z y k o - leji żelaznej, M a ciej P o d h o rn y, z p ro śb ą o p r z y ­ ję c ie g o do p ielgrzym ó w . S to so w n ie do o trz y ­ m an ych in stru k cy i z a p y ta ł d e le g a t:

— A m acie p o trzeb n e fund usze?

— M am ty lk o 6o złr. oszczęd zon ych z dzien­ n e g o zarobku, od p o w ied ział P o d h o rn y.

— T o nie w y s ta r c z y — o d p a rł X . P . — p o trz e b a m ieć je sz c z e ch o ć 40 złr.

— A skądże ja t y le w ezm ę, ze łzam i, r z e k ł w yro b n ik — w sza k takiej k w o ty n ik t

mi n aw et nie p o ż y c z y , a je ch a ć c h cia łb y m kon ieczn ie.

— W ię c idźcie do X . p ra ła ta D u n ajew ­ s k i e g o .... m oże on W a m p orad zi — m ów ił X . P o d o lsk i.

P o c z c iw y P o d h o rn y p o s p ie s z y ł do W iz y ­ tek , skąd, u zy s k a w sz y z a s iłe k p o w ró c ił zn ó w n a W e so łą , tym razem z żoną i dziećm i.

— D zięk i B o g u — z a w o ła ł do X . P . — mam ju ż 70 złr. — m oże m nie X . D ob rod ziej za ­ pisze.

— N ie ste ty — b y ła odpow ieź — i 70 złr. nie w y s ta r c z y na ta k w ie lk ą podróż.

— Zlituj się O jcze — z p ła czem z a w o ła ł zasm ucon y w yro b n ik —? ja muszę u jrzeć O jca Ś w . I tej ch w ili rzu cił się do n ó g k a p ła n a a z nim je g o dzieci i żona. T a o statn ia, dla p o p a r­ cia p ro śb y w o ła ła z p łaczem , że ju ż w sz y stk o u ła tw iła m ężo w i, że g o zastąp i w ro b o cie p r z y taczkach , b yle m ó g ł pojech ać do R zym u . D zia ło się to u fu rty klasztorn ej w o b ecn o ści w ielu O jców T . J. N ie b y ło ra d y, ks. P . w y ­ j ą ł 30 złr. i d o łą c z y ł je do k a r ty le g ity m a c y j­ nej, w yd an ej Podhornem u, k tó r y u szczęśliw io n y p o s p ie s z y ł do domu, a b y n azajutrz p r z y łą c z y ć się do pielgrzym ki.

N ie m ałą też rad ością n a p e łn iła K r a k o ­ w ian w iadom ość, że do p ie lg rz y m k i p r z y łą ­ c z y ł się w ostatniej ch w ili i sę d ziw y książę Stan . Jabłon ow ski, b io rą c ze sob ą i na w ła sn y ko szt oprócz słu żąceg o , je d n e g o p ielg rzym a.

W e L w o w ie, ja k o m iejscu sied zib y kom i­ tetu p ielg rzym k i i zborn ym p u n kcie u cze stn i­ k ó w w sch odn iej G a lic y i, ju ż n a k ilk a dni przed w yjazd em n ie z w y k ły p a n o w ał ruch. Co chw ilę w id ziałeś now e p o stacie p o czciw ych n aszych w łościan, d ą żą cy ch w s w y c h m alow ­ n iczych n a ro d o w y ch strojach przez p la c K a ­ p itu ln y do se k re ta rza kom itetu p o k a r ty le g i­ tym acyjn e. O p atrzo n ych niem i o d syła n o do O O . D om inikanów , g d zie znów d zięki X . P rze o ­ ro w i U fryjew ieżo w i i X . S y n d y k o w i L ic k e n - dorfow i z c a łą serdecznością p rzyjm ow an o i goszczono ta k k się ży ja k i su k m a n o w y ch b raci p ątn ikó w . Pom iędzy p rzy b y w a ją c y m i b y li i ta c y , k tó rzy bez p o p rzed n iego z g ło sze n ia się ja w ili się w e L w o w ie z p ro śb ą o zaliczen ie ich w p o czet p ie lg rzy m ó w . D o ty c h n a leża ł sę ­ d z iw y w łościan in K a zim irz R y ż y z M o giln icy. Szan. cz y te ln ic y darują, że p ie rw sze g o z nim sp o tkan ia niepom ijam tu m ilczeniem .

K ie d y sta n ą ł on p rzed em n ą, za p y ta łe m go, dla cze g o nie z a p isa ł się daw niej?

— N ie umiem c zy ta ć ani p isa ć — od p o­ w ied ział — słyszałem , że ja d ą do O jca Ś w ., za p ra g n ą łem także p o jech ać, a b y gfo p rze d śm iercią ujrzeć.

— A le ż ko ch an y g o sp o d a rzu — zro b iłem u w a g ę — widzę żeście w ie k o w i, a do te g o n ie m ocni; jak że b ęd zie z ta k d aleką podróżą?

— P raw d a , żem sta ry — o d p a rł sp o k o j- n ^e — alem je szcze krzep ki, i ufam B o gu , że mi doda sił. Z robiłem ju ż 30 mil d ro g i i dla te g o jestem zm ęczony.

A są pieniądze na d rogę? — z a p y ta łe m jeszcze raz.

— Znajdzie się se tk a — o d rze k ł z u śm ie­ chem , a m oże i nieco w ięcej.

P a trzą c na w ia rę te g o sta ru szk a , k t ó r y 30 mil p r z y b y ł do L w o w a , a b y p o d ą ży ć do R zym u , niep od ob n a b y ło p o z b a w ić g o szczę­ ścia o g lą d a n ia P iu sa IX ., dla teg o , lu b o nie b e z o b a w y o sła b e je g o zdrow ie, w y d a łe m mu k a r ty le g ity m a cyjn e i o d esłałem do O O . D o ­ m in ikan ów .

W e w torek o g . 12 p rzed p ołudn iem zeb ra li się w s z y s c y p ielgrzym i, ta k m ężczyźni j a k i n iew iasty, w p a ła c u J E x c. X . A r c y b is k u p a , a b y u p ro sić sobie na d rogę b ło g o s ła w ie ń s tw o . S ę d z iw y A r c y p a s te r z z w ła ściw ą sobie d o b ro ­

c ią p rzy p u śc ił nas do siebie i p o k rze p ił na duchu s ło w y p ełn em i w ia r y i pobożności. „Z c a łe j duszy — m ó w ił O n m ięd zy innem i — rad bym p o je ch a ć z W am i i ja k o w asz A r c y - p asterz na w aszem czele stan ąć p rzed O jcem Ś w ., ale w ie k p o d e s z ły nie dozw ala mi p o d ­ d ać się trudom pod róży. Jed źcie w ięc s z c z ę ­ śliw ie i p rzy p a trzcie się dobrze O jcu Ś-.v. k t ó ­ re g o ja zaw sze czczę i uw ielbiam , a w m od łach W a s z y c h , szczególn ie na m iejscach św iętych , i na m nie p am iętajcie; ja zaś p ro sić będę B o g a , b y W a s szczęśliw ie do domu p r z y ­ p ro w a d ził W koń cu u d zielił nam A r c y p a - sterz b ło g o sła w ie ń stw a sw ego , p oczem p rzed ­ sta w ia li mu się w sz y s c y p ie lg rz y m i. J E xc. X . A r c y b is k u p m ile rozm aw ia! z każdym , w y p y ­ tu jąc św ie c k ic h u cze stn ik ó w o m iejsce p o ch o ­

dzenia.

P o słu ch an ie u A r c y p a s te r z a b y ło ch w ilą p e łn ą rad o ści dla 80 p ie lg rzy m ó w , k tó rz y po raz p ie rw szy zetkn ęli się z sobą i ujrzeli się razem.

U szczęśliw ieni ła sk a w e m p rzyjęciem , j a ­ k ie g o doznaliśm y u naszeg-o arcyp asterza , o p u ­ ściliśm y p a ła c b isk u p i. M ężczyźn i udali się do klasztoru O O . D om in ikan ów , n iew iasty za ­ m iejscow e do klaszto rk u F e lic y a n e k u ś. H e le n y.