• Nie Znaleziono Wyników

Pobyt w Wiedniu

2 Wiednia do Tryestu

Pociąg-, k tó ry m iał nas zaw ieźć do T ry e stu od ch o d ził o god zin ie V,io rano. M imo to jed n ak

aczn a część p ielgrzym ów , m ianow icie w ło-h n te T 6 ? :' 1CyJSCy’ JUŻ ° ^odzlnie 7 mej op u ściła je c h a ć f l 7 T f ° St“ ° i0h Z apytate” ’ “ y < * c , jech a ć, lub pójdą pieszo na dw orzec, p o ło żo n y na drugim końcu miasta, odebrałem odpow iedź Zgadzającą się z d ru gą p ro p o zy cyą . „ P rz e j­ dziem y się - m ów ili w eso ło - m y do chodu n a w y k li, czasu m am y d o ść, a przytem c z ło ­ w ie k id ąc lepiej się p rzy p a trzy m iastu, aniżeli sied ząc w onej budzie, k ę d y a b y co ob aczyć, trzeba g ło w ą na w szy stk ie stro n y w y k rę c a ć - pójd ziem y w iec pieszo, b yle się zn a la zł p r z e ­ w o d n ik i ja k i w ózek pod nasze p a k u n k i". N a ­ tu raln ie, że n ik t się im nie sp rze ciw ia ł i że postaran o się o p rzew od n ika i w ózek, za k t ó ­ rym , p o ło ż y w sz y nań sw e k u fe rk i i torby, p u ­ ścili Się na dw orzec. W drodze zajm ow ał ich w ielce w id o k o k a za ły c h gm ach ó w , w ja k ie obfituje W ied eń , szczególn ie cesarski „ b u r g “ , a w ię c e j jeszcze d w orski g a lo w y powóz, k t ó r y o b ok nich p rzejech ał, w ioząc ojca cesarskieg o , A r c y k s ię c ia N a ro la . W ło ś c ia n ie poznańscy, ja k o zam ożniejsi, o d jechali om nibusam i, k tó re

d la nich dnia p o p rzed n iego zam ó w ił X . kan. M a ry a ń sk i. O g o d zin ie 8 b y liśm y już w sz y s c y n a dw orcu, gd zie w salach o so b n ych z ło ż y li w ie jscy p ielgrzym i sw o je p akun ki i o czek iw ali na b ile ty , które zabrano im do odstęplow ania. P o od ejściu zw ycza jn eg o p o cią g u , zaw ezw an o nas na perron, g d zieśm y zastali n aszego p ro ­ tektora, szefa sta cy i, pana Plessa. S z lą z a c y i W ielko p o lan ie zajęli osobne w a g o n y , przez co i nasi, lubo ch ętn ie szu k ali to w a rzy stw a b ra ci z pod zaboru p ru sk ie g o , zm uszeni b y li trzy ­ m ać się razem. Zajęcie przezn aczon ego dla nas p o c ią g u o d b yło się w ta k w ie lk im porządku, i z takim spokojem , że u rzęd n icy k o le jo w i, w ied zeni c ie k a w o ścią zobaczenia zn aczn ego zastępu P o la k ó w , p o w strzym ać się nie m o g li od u w a g dla nas za szczytn y ch . T o też pan H ess, m ówiąc, ja k nam opow iadano, o naszej p ie lg rzy m ce , g ło ś n o się w y r a z ił, że g d y p rzy p o d o b n ych e x p e d y cy a ch osób in n y c h n arod o­ w o ści potrzebuje dla u trzym an ia p o rzą d ku co najm niej 15 żo łn ie rzy p o lic y jn y c h , p rzy od- jeźd zie 400 P o la k ó w i jed en stróż b ezp ie cze ń ­ stw a b y ł zb yteczn ym .

D łu ższe zatrzym an ie się na p erron ie p o d ało nam dobrą sposobn ość p rzy p a trzen ia się szląz- kim i w ielko p o lskim w łościan om . O pierw

-szych s ły sza łe m już daw niej, że zarzu cili strój n arod ow y, że je d n a k i drudzy ta k p ręd k o p o ­ szli za p rzy k ła d e m s w y c h n iem ieck ich są sia ­ d ów i pow ażn e sukm any zam ienili na kuse czarn e surduty, zadziw iło nas m ocno. N ie ­ s te ty w y ją w s z y K u ja w y , w całej W ielko p o lsce, ja k mi m ówiono, n iezn an y ju ż dziś strój n a ro ­ d o w y. Za to nasz ludek g a lic y js k i trzy m a ją cy się ś c iś le tra d y c y jn y c h zw ycza jó w , m iłe sw ym strojem ro b ił w rażenie. W id zia łe ś na nim ró ż­ nobarw n e sukm an y i w yszy w a n e sieraki, szpen - c e ry , surduty, p łó tn ia n k i, a n aw et z w y k łe ko żu ch y , na g ło w a c h zaś, d łu gim n ajczęściej p o k r y ty c h włosem , czerw on e kraku ski, filco w e lub słom ian e kapelu sze, czap ki, k a s z k ie ty itp.

L e c z czas nam opuścić już W ie d e ń . K ie d y r u s z y ł nasz p o c ią g , u k a za ła nam się je szcze raz w c a ły m sw ym ogrom ie sto lica A u stry i. P ą t n ic y w ie js c y z p rzyjem n o ścią p r z y p a tr y ­ w ali się ta k m ia-tu, ja k w ie ży św . S zczep a n a i pięknem u D un ajow i, a g d y i ten w id o k mi- n ął, s ię g n ą ł k a żd y do sw ej to rb y po k sią żk ę do m od litw y. Znaleźli się i p rom otorow ie i choć n ik t do te g o nie w zyw a ł, o d e zw a ły się z ró ­ żn ych stron p o cią g u to n y n a szych p ięk n y ch re lig ijn y c h p ieśn i. T e n zaś śp iew rzadko k ie d y w d rodze u staw ał a zaw sze od zn aczał się

p o b o żn o ścią, k tó ra m im ow oli w zb u d za ła usza­ now anie n aw et u ty ch , co z próżnej c ie k a w o ści sp ie szy li n a dw orce, b y się p rzy p a trzy ć p o l­ skim p ielgrzym om . W a g o n y nasze b y ł y ta zbudow ane, że m ożna b y ło z ła tw o ś c ią p rze­ ch o d zić z je d n e g o do d ru gieg o . T ej też o k o ­ liczn o ści zaw d zięczają p ie lg rz y m u ją c y red akto - ro w ie i w sp ó łp ra c o w n icy pism k a to lic k ic h , że n ie jed n ę m iłą ch w ilę w sp ó ln ie sp ęd zić rno-

gli w drodze. W ich liczb ie w id zieliśm y re d a ­

k to ra

Kuryera poznańskiego,

X D ra K a n te c- k ie g o , w sp ó łp ra co w n ik a

Czasu

p. Z aleskiego, re d a k to ra

Przeglądu lwowskiego

X . P o d o lsk ie g o , red aktora

Przyjaciela ludu chełmińskiego

p. T o ­ m a s z e w sk ie g o , red.

Katolika

i

Moniki

pana H y trk a , red.

Wiadomości kościelnych, Chaty i

N„win,

X . H o ły ń sk ie g o . Z e tk n ięcie się re d a ­ kto ró w pism k a to lic k ic h , c h o ć b y w podroży, w sp óln a w y m ia n a m yśli, n iew ątp liw ie z a g rza ła ich do w alczen ia za sp raw ę, k tó rej bronią.

W drodze, dzięki p. H esso w i i uprzejm o­ ści słu żb y kolejow ej, n iezapom inano o n aszych p o trzeb a ch i w y g o d a ch . W M u rzzu sch la g u i i w H r a d c u zam ów iono dla nas p o stn y posi­ łe k a na liczn y ch sta cy a ch u w ażan o tro sk li­ w ie b y nie p o zo stał k t ó r y z p ie lg rz y m ó w , co w ięcej, z d a rz y ło się n aw et, że na p rośb ę

prze-w o d n ik a, prze-w strzym yprze-w an o n ie k ie d y k ilk a k ro tn ie w ruchu b ę d ą c y p o ciąg, a b y zab rać p o zo sta­ ły c h . P r z e b y c ie k o leją sła w n e g o Sem m eringu w ielk ie na w s z y s tk ic h p ielg rzy m ach sp ra w iło w rażenie. W ło ś c ia n ie k o rzystają c z u dziela­ n y ch im objaśnień, m ieli sp osob n ość p o d zi­ w iać p rzyrod ę, a przytem p rzek o n ać się n a ­ ocznie, czego dokazać m oże rozum i p raca. W M iirzzusch lagu zastaliśm y zupę k m in k o w ą i p strą g i, którem i n ie ste ty n iepodobn a b y ło nakarm ić 400 zg ło d n ia ły c h p ielg rzy m ó w . P o ­ k a za ło się tu. ja k rów n ież i w H radcu, że p ra ­ k tyczn iejsi b y li od nas w ło ścia n ie , k tó rz y w sw y c h torb ach zaw sze znajdow ali p o trzeb n y pokarm . Za H radcem za szło nam sło ń ce, a dalszą d rogę p rze b y w a liśm y w cien iu n o cy, to drzem iąc, to śp iew ając na przem ian. P u sta i kam ienista o kolica K a rs tu , k tó rą p rzejeżd ża­ liśm y już rano, nader p rzy k re z ro b iła na n a­ szych w ieśn iakach w rażenie. „Mój B o ż e “ — s ł y ­ szałem g ło s y — „sam e kam ien ie, i d rzew ka nie ma, jak żeż tu żyją biedni lu d zisk a !“ K o ło g o d zin y 7mej obudził śp ią cy ch i d rzem iących n ie z w y k ły o k rzy k : m orze! w y r y w a ją c y się mi- m ow oli z ust tych , k tó rzy się z je g o w id okiem po raz p ierw szy spotkali. W isto cie w id o k te n nader silne zro b ił w rażen ie na n aszym ludku.

N ieb aw em m in ęliśm y p ię k n y p a ła c cesarza M axym ilian a M iram are, poczem ukazał się T r y e s t z pyszn ym portem , w któ ry m se tk i k o ły s a ły się okrętów . W k ilk a m inut później stan ęliśm y na dw orcu T ry e sty ń sk im .

W T r y e ś c i e .

W T r y e ś c ie m ieliśm y zabaw ić c a ły dzień; n a le ża ło przeto p o m yśleć o p r z y tu łk u i o d p o ­ czyn ku . W tym celu znaczna część p ie lg r z y ­ m ów o p u ściw szy perron, p o sp ie sz y ła do w s k a ­ zan ego sobie h otelu D e lo r m e , g d z ie też zna­ la zła potrzebne w y g o d y . T ru d n iejsza je d n a k rzecz ta k tu, jak w in n ych w ię k sz y c h m ia­ stach, b y ła z w łościan am i., (szczególn iej mniej zam ożnym i, ja k nasi g a lic y js c y ), k tó rz y ró w n ież p o trzebo w ali od p o czyn ku i p o siłk u , a dla k t ó ­ r y c h hotele i re stau racy e b y ł y nie p rzystęp n e. W tej m ierze m usieli sob ie p rze w o d n icy radzić, ja k m ogli. W T r y e ś c ie za p ro w ad zili ks. kan. M a ry a ń sk i i p. H y tr e k sw o ich w ło ś c ia n do m iasta, g d zie jed n i i d ru d zy ja k o zam ożniejsi p rzy p o m o cy przew od n ików ła tw o dali so b ie radę. W ło ś c ia n ie g a lic y js c y o p u ściw szy p o ­ cią g , zatrzym ali się na razie p rzed dw orcem , o czeku jąc przew od n ika, k tó ry tym czasem u m a­

w ia ł się z p ew n ym w ła ścicie le m domu panem F . o w spóln ą dla nich kw aterę. P o za p e ­

w n ien iu jej sobie udali się w sz y s c y pod o p iek ą ks. kan . S ta ń k o w sk ie g o i X X . E n c in g e ra i A z b ie w ic z a do przezn aczonych dla siebie p o - m ieszkań. a stąd po złożeniu s w y c h p aku n kó w , do k o ś c io ła św. A n to n ie g o , g d zie w y s łu c h a li m szy św . odpraw ionej przez jed n eg o z to w a ­ r z y s z ą c y c h im księży. P rzew o d n ik p o d róży p ą tn ik ó w g a lic y js k ic h w id ząc znużenie sw y c h w ło ś c ia n (z k tó ry ch w ielu od 24 godzin nie u ży w a ło ciepłeg'0 pokarm u), i o b a w ia ją c się o ich zdrow ie, w y szu k a ł p rzy p om o cy p. F . tan ią restau racyą, g d zie też na m o cy d y s ­ p e n sy X . n u n cyu sza, zam ów ił m ięsn y obiad. P o m szy św . o p ro w a d za ł p. F. p ielgrzym ó w n ajp ierw p o m ieście i k o ścio ła ch , a potem po porcie, g d zie najdłużej zabaw ili, p rzyp a tru jąc się z w ie lk ą cie k a w o ścią latarn i m orskiej, p a ­ ro w ym i ża glo w ym okrętom , niem niej ku p com p rzeróżn ych narodowości, stosom tow arów , z ło ­ żon ych n a b rzeg u m orza i n ie zw yk łe m u ru ch o ­ w i, ja k i tam p an ow ał. W czasie w y c ie c z e k naszych w p rzystan i trye sty ń sk ie j sp o tk a liśm y hr. A r tu r a G o łu ch o w sk ie g o , k tó ry po w zią w szy zam iar o d b y c ia w spólnej p ie lg rz y m k i n aro d o ­ wej, tu się z nam i p o łą c z y ł i ja k o szczery

p rzy ja c ie l ludu, to w a rz y s zy ł mu w szędzie, n ie szczęd ząc p rzy danej sp o so b n o ści ś w ia tły c h w yja śn ień . O g o d zin ie i2tej p rze rw a liśm y w y ­ cieczk ę, a p. F . z X X . H . i B . za p ro w ad zili p ie lg rzy m ó w do restau racy i, g d z ie cze k a ł ich obiad. P o n iew aż b y ł to dzień p o stn y, a jed zen ie, ja k w spom inaliśm y, zam ów iono m ięsne, trzeb a b y ło u żyć c a łe j p o w a g i k a p ła ń sk ie j, b y w y - tłó m a czy ć n aszym p ątn iko m p o w ó d , k tó r y nas s k ło n ił do k o rzy stan ia z d ysp en sy, udzielonej na ten dzień przez X . nuncyusza. U sp okojen i w koń cu w ło ścian ie zasied li p r z y d łu g ic h sto­ ła c h w liczb ie o k o ło 70 m ężczyzn i 10 n ie­ w iast, i*w esoło po w spólnej m od litw ie sp ożyli obiad, sk ła d a ją cy się z zupy, m ięsa i p ieczen i z jarzyn ą, co w sz y stk o w raz z Chlebem i szk lan k ą w in a k o szto w a ło k a żd e g o 31 centów , k w o tę w istocie nieznaczną, k tó rą też ch ętn ie z ło ż y li na ręce sw e g o skarbn ika, X . B och - dana. A le w czasie obiadu inna jeszcze cze­ k a ła X . H. i X . B . czyn n ość. P ie lg rz y m i, k tó ­ r z y te g o ż dnia op u ścić m ieli A u s tr y ą , nie b y li dotąd w cale zaopatrzeni w e w ło sk ie p ie ­ niądze. A b y im p rzeto u ła tw ić w ym ian ę, o d ­ b ie ra ł w tym czasie X . H. od k a ż d e g o , s to ­ so w n ie do je g o życzenia, 10 lub 15 złr. i odd a­ w a ł je X . B o ch d an o w i, k tó ry n atom iast s k ła ­

d a ją c y m w rę cza ł tym cza so w e p o kw ito w an ia, za okazaniem k tó ry c h mieli następnie o d b ie­ r a ć w ło s k ie pieniądze. P o za ła tw ien iu tej

kon ieczn ej czyn n ości udali się X X . H . i B - n a jp ierw do hotelu D elorm e, a b y się posilić i odw iedzić resztę p ielg rzym ó w , a p o tem do kan to ru w ym ian y, po w ło sk ie pieniąd ze. T y m ­ czasem w ie js c y nasi p ie lg rzy m i p o w ró c ili do portu, g d zie tym razem m ieli sposobn ość p iz y - p atrzen ia się d okład n ie w ew n ętrzn em u urzą­ dzeniu dużego a m e ry k a ń sk ie g o parostatku . S tą d zaprow adzono ich jeszcze do s ła w n y c h w arsztató w T o w a rzy stw a ż e g lu g i L lo y d a , g d z ie o g lą d a li p raco w n ie i b y li św iad k am i n ie zw y ­ k ły c h m ech an iczn ych o p eracyj, ja k h e b lo w a ­ nia, w iercen ia, rozcinania i t. p. żelaza, i g d z ie p r z y p a tr y w a li się budowie n ow ych , n a p raw ie sta ry ch o krętó w , a nadto i w ielu innym , w ie lc e ich zajm ującym przedm iotom i m ech an iczn ym czyn nościom . P ie lg rz y m i in n y ch stanów, p o ­ d zieliw szy się na g ru p y, spędzili dzień dość p rzyjem n ie na zw iedzan iu k o śc io łó w i m iasta; znaczna część u d ała się m ałym parostatkiem do p o b lizk ie g o zam ku ś. p. cesarza M axym i- liana, a lubo n iek tó rzy om al że nie doznali na morzu w y p a d k u , w szy sc y jed n ak nader b y li uszczęśliw ien i ze zw ied zenia s ła w n e g o M

i-ram are. W ieczo rem o g o d zin ie 8 z e b ra liśm y się na dworcu, gd zie przed tem już X X . H . i B . u zyskali u szefa s ta c y i o so b n y d la p ie lg r z y ­ m ów pociąg. R o zd a w szy w ło ścian o m naszym w ło sk ie p ien iąd ze, w sied liśm y do w ag o n ó w , k tó ry c h nam tym razem bard zo poskąp ion o, a o g . 3/4 na ętą w ieczo rem o p u ściliśm y T r y e s t.

S zlą za cy w k ilk a go d zin później p o d ą żyli za nami morzem do W e n e c y i, k tó ra nas zno­ w u m iała p o łą c zy ć .

W W e n e c y i .

Z T ry e stu do W e n e c y i je ch a liśm y c a łą noc. P o cią g , k tó ry nas w ió zł, p ęd zą c z n ie ­ z w y k łą szyb k o ścią ta k niem iłosiern ie rzu ca ł naszem i w agonam i, żeśm y w strach u o ż y c ie nieraz p o le ca li się P . B o gu . W U d in e , na g r a n ic y A u s tr y i i W ło c h , o d b y ła się z w y k ła re w iz y a p akun ków , i to w sp osób ta k d elik a t­ ny, że p aku n kó w z adresam i i tom am i (czeg o ­ śm y się obaw iali), d o w ied ziaw szy się, co za ­ w ierają, w ca le nie ruszano. W sch o d zą ce słoń ce p o w ita li p ielg rzy m i nabożnem pieniem , któ re je d n a k w k ro tce u cich ło , g d y n a g le z g łę b i m orskich u k a zyw a ć się z a c z ę ły n ajpierw sm u­

k łe w ie ż y c e i kop u laste św ią ty n ie , potem c a łe g r u p y dużych p a ła có w i p ię k n y c h kam ien ic p yszn e j W e n e c y i. I n ic d ziw n ego, że u c ic h ły pien ia, i nie o d z y w a ły się mimo d o la tu ją ceg o zd ała g ło s u dzwonów, zw iastu jących dzień ś w ię ­ ty , p ie rw s z y bow iem w id o k W e n e c y i b y ł za­ w sz e i b ęd zie czaru jącym . N ieu szed ł też u w a g i zd ziw io n ych n a szych w ło ścian , półm ilow ej d łu ­ g o ś c i m ost, k tó ry łą c z y ląd z dw orcem , a po k tó ry m p o c ią g p rzesu w ał się ja k b y po p o ­ w ierzch n i w ody.

M im o rannej p o ry (b y ła g o d zin a 5ta) za ­ sta liśm y n a dw orcu panią M . z córką, k tó re p r z y b y ły p o w itać p ielg rzym ó w -ro d ak ó w i p o ­ s ta r a ły się o p rzew od n ika, k tó re g o ja k zo b a ­ c z y m y p o trzebo w aliśm y bardzo. K to k o lw ie k zna W e n e cyą , przyzna, że oddanie (przy 400 p ielg rzym ach ) 80 n aszych w ło ścian n a ła s k ę n a ­ trę tn y c h gondolierów , n ie b y ło rzeczą b e z p ie c z ­ ną, tern bardziej że nie m ieliśm y d otąd p rzy ­ g o to w a n y c h dla nich pom ieszkań. O tóż a b y zapobied z m ożliwym w yzy sk iw a n io m ze stro n y go n d o lieró w , a przytem oszczędzić czasu i p ie ­ n ię d zy , p ostan ow iliśm y zaprow adzić n aszych p ie lg rz y m ó w w iejskich do m iasta sposobem w W e n e c y i nie bardzo p r a k ty k o w a n y m , to je st pieszo. G d y w ięc w sz y sc y inni p ą tn ic y , a n a ­

w e t w ło ś c ia n ie w ie lk o p o ls c y n a gon d olach p u ścili się do m iasta, g ro m a d k a n aszych p ie l­ g rzy m ó w d ź w ig a ją c y c h sw e ku ferk i, w to w a ­ rzystw ie s w e g o przew od n ika, tudzież X . kan. S ta ń k o w s k ie g o i X X . B och d an a, E n c in g e ra i A zb ie w ie ż a , p o sp ie szy ła jak iem iś krętem i u liczk am i p rzez m o sty i m ostki na p la c ś. M arka a stąd, a b y u n ik n ą ć zb ieg o w isk a , w p rost do k o ­ ś c io ła te g o ż ś w ię te g o . T u po złożen iu w k ru ch - c ie pakunków , w y s łu c h a li p ielg rzym i m szy św., k tó rą o d p ra w ił X . kan. S ta ń k o w sk i. T y m c z a ­ sem u d ało się p rzew o d n iko w i, p r z y pom ocy p. D ą b ro w y , k t ó r y przed ch w ilą p o łą c z y ł się z naszą p ie lg r z y m k ą , w y n a le ź ć tuż p rzy k o ­ ś c ie le św. M a rk a pod korzystnem i w arunkam i (fran ka za ło żk o , a p ó ł fran k a za w sp óln e na ziem i p o sła n ie na dobę) pom ieszkanie, które te ż p ą tn icy zaraz po w ysłu ch an iu m szy św . tern chętniej w zięli w posiadan ie ile że p rzy niedzieli p ra g n ę li się p rzeb rać i p o nocnej p o d róży w ielu, szczeg ó ln ie sta rych , czuło p o ­ trzeb ę odpoczyn ku*). Z a sp o k o iw szy g łó w n e

po-*) Był to „hotel garni“, który mógł wygodnie pomieścić naszych pielgrzymów, jednak poleciła polieya wenecka „ze względów zdrowia11 przenieść część ich do innego domu, czem zajął się p. Dąbrowa.

h o te lu B auera, g zieśm y zastali g rzy m ó w w y g o d n ie

się d o w ied zieli, że panie i inne

nasze, dzięki pani M., a w ło ścia n ie ___ staraniem ks. kan. M a rya ń sk ieg o , w y g o d n e zn aleźli pom ieszczenie. S z lą z a c y , k tó rz y z T r y e - stu odjechali morzem, p rzy b y li o d w ie g o d zin y po nas do W en ecyi, g d zie ich też p o m ieścił p. H y tre k . Z p ow odu znacznej lic z b y k się ż y p ie lg rzy m ó w (do 170) n iełatw o b y ło k a p ła ­ nom d ocisn ąć się do ołtarza, je d n a k o koło g o d z in y 11 w szy sc y b y li już po m szy św . i m ogli, p o d zie liw szy się na g ru p y , op ro w ad zać po m ieście w ło ścian , dotąd w k o ściele p rze ­ b y w a ją c y c h . W rażenia, ja k ie g o doznali w o g ó le p ie lg rzy m i b a w ią cy po raz p ie rw szy w W e - n e c y i, nie m yślę k re ślić, g d y ż to nie w ch o ­ dzi w zakres opisu, m ającego na celu g łó w n ie w ło śc ia n , pow iem p rzeto , że na ty ch ostatn ich W e n e c y a n ie zw y k łe s p ra w iła w rażenie. R o ­ zum ie się, osw ojone g o łę b ie w e n eck ie i n a ­ trętn i c h ło p c y , c zy szczą cy n a u licy ich z a b ło ­ co n e buty, w ie lc e ich zajęły, niem niej ów r y ­ cerz, w y b ija ją c y na w ie ży m łotem g o d zin y ; zaś p a ła c dożów, w yso k ie słu p y przed k o ścio łe m św . M arka, n ie zw yk ła budow a te g o k o ścio ła ,

i t. p. rze czy ty s ią c e w y w o ły w a ły p ytań , na k tó re od p ow iad ać m usieli p rzew od n icy.

Jak wiadom o, n a jw ięcej p rzy czy n ić się m oże do p ozn an ia p o ło żen ia W e n e c y i p rze ­ ja żd żk a po w ielk im k an ale. O tóż n ie ch cą c p o ­ zb aw ić w ło ścian n aszych tej p rzyjem n ości, zam ów iliśm y (z funduszów w sp ó ln ych ) k ilk a ­ n a ście gon d ol w ię k szy c h na go d zin ę ątą po południu. Staran o się p rzy te m , b y w każdej go n d o li b y ł ktoś z p ie lg rzy m ó w m o g ą c y c h d a w ać w łościan om w yjaśn ien ia. N a czele zaś tej w y c ie c zk i stan ął hr. A r tu r G o łu c h o w s k i, k t ó r y przodując innym , w s k a z y w a ł k o ś c io ły i p a ła c e z a słu g u ją ce p rzed ew szy stk iem na zw ied zen ie, i k tó ry nie szczęd ził trudu, b y uprzyjem n ić czas braciom w łościanom . Że p o ­ dobn a w y c ie c zk a m iłą p o zo stan ie dla nich p am iątką, nie m ożna o tem w ą tp ić. Z a p y ta w ­ szy jed n eg o ze sta rszy ch w ło ścian , ja k mu się p od ob a W e n e c y a ? ta k ą od eb rałem od pow iedź: „O mój Boże! co też to za cud a n a tym B o ­ żym św iecie. S ły sza łe m ci ja już o tem m iej­ scu od n aszych żołn ierzy, k tó rz y tu o n g i stali i d ziw y o „ W e n e d y g u “ op ow iad ali, c z y ta łe m o niej w Chacie o b szern y op is. ale zaw sze to co innego, g d y c zło w ie k w łasn em i oczam i zo b aczyć.

O godzin ie 4tej, g d y nasi p ie lg rzy m i p rze­ je żd ża li się po w ielkim kan ale, u d a ł się ks. H . z ks. B . na dw orzec, d o k ą d w celu b liż ­ szego porozum ienia się co do ju trze jsze g o od ­ jazdu za p ro sił ich naczeln ik s ta c y i, p. Jaw or­ nik. I tym razem trafiliśm y b ard zo szczę śli­ w ie, bo w osobie p. J aw orn ika p o zn aliśm y z a ­ cn ego S zlą za k a , k tó ry podobnie ja k p. H ess w W ied n iu, z całą uprzejm ością u w z g lę d n ił nasze p ro śb y i w naszej ob ecn ości d ro g ą te le ­ g ra ficzn ą zniósł się z odnośną d y r e k c y ą ruchu. Z ależało nam bow iem na tem, b y ś m y m ieli n adal o so b n y p o c ią g , p rzytem m ogli się za trzy m ać k ilk a g o d zin w P a d w ie , a n adto te g o sam ego dnia z d ą ży ć do Ł o retu . Ż yczen iom n aszym sta ło się z a d o ś ć ; obiecano p o c ią g o so­ b n y , k tó ry m iał 6 god zin zaczekać na nas w P a d w ie ; ale za to m usieliśm y p rzyrzec p an u Jaw orn ikow i, że w c ią g u n o cy oddam y b ile ty do w izow ania i stęp low an ia, u ła tw ia ją c w ten sp o só b czyn n o ść urzędników , dla k tó ry c h p o ­ dobne zajęcie rano, przed odjazdem p o ciąg u , b y ło b y z b y t uciążliw em . D zięk i p o św ięcen iu się p. D ą b ro w y, k tó ry ofiarując na to c a łą noc, za b ra ł od w szystkich p ielg rzym ó w b ile ty a następnie rano p o ro zd aw ał je już w izow an e

i stęplow ane p ielgrzym o m , w y w ią z a liś m y się z naszej ob ietn icy.