Poddaństw o i pańszczyzna są ty m w spom nieniem i pojęciem , k tó re w duszy ludu po dziś dzień budzi najw iększą odrazę. Niedawno, już za czasów naszej niepodległości, wznowienie szarw ark u drogowego wywołało w pew nej m iejscow ości Środkowej Małopolski żywiołowy opór ludu w iejskiego, uw ażającego to za próbę n a w ro tu do pańsz
czyzny. Myliłby się, k to sądziłby, że to objaw szczególnej ciem noty
chłopa polskiego, sztucznie n a stra ja n e g o w duchu potępienia naszej przeszłości przez rząd y naszych zaborców. Nie tylko w Polsce chłop widzi w daw nej pańszczyźnie i poddaństw ie w yraz najg o rszej swej niedoli. W połowie X IX w. chłopi fran cu scy także nieu stan n ie jeszcze w spom inali dawne swe uciem iężenie w szystkim osobom bogatym , w środow isku w iejskim przebyw ającym , w k tó ry c h u p atryw ali przed
staw icieli swych daw nych gnębicieli, właścicieli ziem skich.
Dziś w ru ch u chłopskim obozu H itle ra w idzim y nieu stan n e w y
pom inanie dawnego poddaństw a ludu i pańszczyzny, jak o objaw ów zapanow ania ducha obcego nad duchem staro g erm ań sk im , do k tó rego hitlery zm chce naw racać i k tó ry chce rozgrzeszać ze w szystkie
go, co pozostawiło złą pam ięć u ludu. Ten nowy ru ch ideowy chłop
ski w Niemczech w ysław ia w szystkie p rzejaw y walki w łościan z pod
daństw em i widzi w ty m czynnik kształcący ducha obecnego narodu niemieckiego.
Jakkolw iek zatem poddaństw o i pańszczyzna stanow ią przedm iot ściśle historycznych prac naukow ych, nie m ogą one być obojętne dla każdego, kto chce naukowo poznać wieś ze stanow iska społecznego.
T em aty te w ysu w ają się w p ro st n a czoło zagadnień h isto ryczno-agrar- nych. Isto tn ie, zarów no dzieła poświęcone polityce a g ra rn e j w nauce niem ieckiej, ja k i socjologia w si w nauce am erykańskiej są pełne roz
w ażań i przedstaw ień dotyczących poddaństw a i pańszczyzny.
W poprzednich rozdziałach widzieliśm y, że wieś o wolnych i rów nych rodzinach w łościańskich, wieś m ogąca swobodnie rozporządzać swym i losam i, była czymś w yjątkow ym i kró tk o trw ały m . Odległa przeszłość a g ra rn a wsi je s t pełna czynników przew agi silnych i za
m ożnych nad słabym i i biednym i. Ci, k tó ry c h sta ć było n a u trz y m y w anie konia bojowego, ci, k tó rzy po trafili zdobywać sobie niew olni
ków jak o łup w ojenny lub nabyw ać ich, ci, którzy, z a g a rn ia ją c zie
m ie plem ienne puste, osadzali n a nich zbiedniałych pozbawionych opieki swego rodu w ieśniaków, ci, k tó rzy n a swoich ziem iach osadzali też i swoich w łasnych niewolników, -— stali się stopniowo czymś zna
cznie w yższym w h iera rc h ii życia społecznego od zw ykłych w ieśnia
ków, trz y m ają cy c h się sw ojej ziemi rodow ej, ale prow adzących żywot szary, pospolity, pełen tru d u , znoju i w alki z przeciw nościam i, pełen s ta ra ń o to głównie, by starczyło n a życie dla ich rodzin. W szystkie jed n a k w ym ienione czynniki w yw yższenia się pew nych rodzin nad ogółem nie sprow adzały poddaństw a i pańszczyzny. W ieśniak, k tó ry
w prosił się na cudzy g ru n t pański i p rzy ją ł obowiązki posług osobi
sty ch i darnin, nie staw ał się od razu poddanym i pańszczyźniakiem . A ci, k tó rz y n a swoim gruncie siedzieli, ty m bardziej nie byli nimi, jakkolw iek płacili daniny księciu i pełnili posługi grodowe i inne.
M usim y przeto ustalić bliżej, czym było i ja k pow stało poddań
stw o i pańszczyzna. P rzede w szystkim rozróżnić m usim y, że w yrazy te nie oznaczają wcale jednego i tego sam ego, a dwa zupełnie odm ien
ne sta n y praw ne i faktyczne. Mówimy o nich razem , bo m a ją one sw oje p u n k ty styczne, a w świadomości chłopa naszego g ó ru je poję
cie pańszczyzny nad poddaństw em . O draza ludu naszego dotyczy przede w szystkim pańszczyzny. J e s t to właściwością czysto polskich stosunków . W yjaśnim y to szczegółowo. W rzeczy zaś sam ej dla ludu w iejskiego źródłem poniżenia i niedoli było poddaństw o, z którego dopiero w yrósł ciężar pańszczyzny.
Poddaństw o je s t w cześniejszym i znacznie szerzej rozpow szech
nionym stan em od pańszczyzny. W poprzednich rozdziałach ju ż w y
jaśniliśm y, że w iększa w łasność była bardzo często sp o tykana w za
ra n iu dziejów, a większe gospodarstw a n a to m ia st w ystępow ały rza
dziej i później. Tak samo i poddaństw o rozwinęło się wszędzie tam , gdzie była w iększa własność, a pańszczyzna ta m i w tedy, gdzie przy poddaństw ie rozw inęły się w iększe gospodarstw a.
W iększe gospodarstw a w Polsce rozw inęły się w dobie poddań
stw a chłopskiego, przeto w spom nienie pańszczyzny przysłania wspom nienie poddaństw a. W zachodnich Niemczech n a to m ia st gospodarstw a folw arczne nie rozw inęły się wcale. Chłop był poddanym , przeciążo
nym czynszam i i daninam i, a nieznośną była m u ich arb itraln o ść i wielka ich liczebność. T u ta j przeto nie pańszczyzna, a poddaństw o zostawiło n ajgorsze wspom nienia.
W Anglii wielkie gospodarstw a zaczęły się rozw ijać po zniesie
niu poddaństw a. Pańszczyzna nie odgryw ała ta m w ogóle większej roli. Poddaństw o zaś zostało zniesione jeszcze w końcu wieków śred
nich. T u ta j te m a t poddaństw a i pańszczyzny już nie istn ie je we wspo
m nieniach ludowych.
Posługi, do k tó ry ch się obowiązywała rodzina osiadająca n a cu
dzym gruncie, nie były pańszczyzną, a daniny i posługi w ogóle nie były przejaw em poddaństw a. D aniny te i posługi stanow iły wym ianę usług w zajem nych, będąc należnością za korzy stan ie z cudzego g ru n
tu. O ile k to zatem p rzestał korzy stać z g ru n tu cudzego, nie mogły się od niego należeć ani daniny ani posługi.
Gdy kto obecnie bierze cudzy g ru n t w użytkow anie, zobowiązuje się często do odrabiania określonej ilości dni roboczych. Lud nasz chętnie sto su je ta k ą w ym ianę usług nie tylko w stosunkach z dwo
rem , ale m iędzy sobą. K odeks cywilny nie zna obowiązku odrabiania p racą w zam ian za św iadczenia m aterialn e i każde użytkow anie z cu
dzego g ru n tu może być zawsze płacone pieniędzm i zam iast o d rabia
nia. Pom im o to nic ta k święcie nie je s t przez nasz lud tra k to w a n e, ja k odróbka długu p racą w n atu rze. Odrobki tak ie przez nasz lud n i
gdy nie są widziane jak o rodzaj pańszczyzny.
Dopiero, gdy obowiązek pracy n a cudzym w ypływ a nie z przy jęteg o dobrowolnie zobowiązania w zam ian za uzyskane korzyści, ale gdy je s t w ym uszany z ra c ji stanow iska danego w ieśniaka (poddane
g o), a ty m bardziej gdy je s t regulow any z góry i w ym agany n ieu sta n nie, w tedy m am y do czynienia z pańszczyzną.
Czynsz dzierżaw ny, w ypłacany zbożem czy innym i płodam i i ści
śle uw arunkow any ilością i jakością g ru n tu , nie oznacza poddaństw a.
Ale daniny w płacane nie tylko z g ru n tu otrzym yw anego, ale również i z ra c ji w łączenia g ru n tu daw niej już przez w łościanina posiadanego do obrębu dóbr uznanych jako pańskie, będą znam ieniem poddaństw a.
Tym bardziej będą znam ieniem jego różne daniny i posługi nie uza
leżnione od ilości i jakości ziemi, a od k ateg o rii b y tu wieśniaczego, ustalone w sposób sztyw ny, zależny często od okoliczności czysto oso
b isty ch życia wieśniaczego, ja k dziedziczenie, zaw ieranie m ałżeństw a, prow adzenie sporu sądowego, popełnienie p rze stęp stw a (nie szkody).
Poddaństw o je s t to uzależnienie w ieśniaków od w iększych w ła
ścicieli z pozbawieniem włościan praw a posiadania ziemi na w łasność oraz p raw a dobrowolnego um aw iania się o w arunki, dotyczące u ż y t
kow ania z cudzego g ru n tu , w raz z poddaniem ogółu w ieśniaczego je d nostro n n ie narzuconym im w arunkom , w śród k tó ry c h często z n a jd u je się s ta ła praca obowiązkowa rolnicza n a użytek pański, czyli p ań szczyzna.
J a k mogło dojść do takiego stan u . W szak wolni byli zarów no w ie
śniacy rodowi w dobrach książęcych, ja k wolni byli osadnicy n a zie
m iach księcia i wielmożów. Niewolnymi byli tylko osadzeni n a g ru n cie daw ni niewolnicy. Było ich niewielu. Ale starczyło ich, by na
nich w ięksi właściciele wzorowali swe dążenia do oparcia swego sto sunku do całego ludu wiejskiego.
N ajp ierw za poddanych uznano w szystkich włościan osadzonych na gruncie pańskim . O sadnik, sam dobrowolnie przybyw ający, oczy
w iście n a razie m usiał być uznaw any za wolnego, gdyż inaczej nie pow inien był być p rz y ję ty , tylko uw ażany za przynależność cudzego p ana A jeżeli przebyw ał dłuższy czas, kilka pokoleń, na cudzym g ru n cie — uznaw ano, że nie m a praw a bez zgody pana rozporządzać się sw oją osobą i sw oją rodziną, bo przebyw anie tak ie dłuższe na cudzym gruncie stw arzało praw o dla pana gruntow ego uw ażania w ieśniaka za przynależność g ru n tu samego.
Oczywiście, że tak ie pojęcia były możliwe tylko w tedy przy tej ewolucji pojęć w średniowieczu, gdy zwyczaj ustalony siłą fak tó w nie był tłóm aczony n a korzyść ludzi słabych, ja k wieśniacy, a silnych, ja k rycerze, panowie gru n to w i w iększej własności. W dzisiejszych czasach dłuższe przebyw anie na cudzym gruncie rodzi praw a a g ra r ne prow adzące do ułatw ienia w nabyw aniu g ru n tó w przez wieśniaków.
U znanie tak ic h praw dla w ieśniaka w idzim y we wczesnym średnio
wieczu n a zachodzie E uropy. N ato m iast we w schodniej Europie, a w te j liczbie w Polsce i n a L itw ie przebyw anie na cudzym gruncie w ciągu pokoleń w ieśniaków daw niej wolnych w ystarczało ażeby uz
nać ich za poddanych nie m ających praw a do g ru n tu .
R ozszerzał się k rą g ludności w ieśniaczej nie m ającej wolności osobistej. U trzym yw ali się jeszcze wolni km iecie rodowi, ale i ci co
raz liczniej przechodzili w poddaństw o. N iekiedy sam i w p ro st odda
wali siebie i sw oje potom stw o w s ta n poddańczy, przyciśnieni biedą i szu kając w zam ian za to pomocy u m ożnych4s). Często w iększy w ła
ściciel skupyw ał drobnych rolników wolnych we w si przyległej. W re
szcie duża ilość pozostałych wolnych kmieci popadła w zależność pod- dańczą n a sk u te k zasady praw nej średniowiecza, że każda ziem ia w in
na mieć swego p an a gruntow ego, czyli że w szystkie ziemie powinny
48) Ks. O l s z e w s k i W itold w pracy „O brazek historyczny m ia sta D olska (Poznań 1902) n a str. 57 podaje te k s t ak tu z roku 1758, w któ ry m „ p ra cow ity J a n sobie w olny“ zeznał przed b urm istrzem „iż m ając Jegom ość wielkie niek tó re p rete n sje do m nie, których nie m am skąd zapłacić, poddaje się nie gruntow i ale tem uż Imci P an u Borzęckiem u wiecznym i czasy, zostając podda
nym z Ł ucją żoną oraz i przyszłym i dziećmi", n a co złożył przysięgę.
należeć do panów w ielkich właścicieli, a w śród nich m onarchow ie i pa nu ja c y k siążęta byliby sam i najw iększym i właścicielam i. Była to no
w a zasad a życia a g rarn eg o i politycznego. D aw niej książę plem ienny był uw ażany jak o pan zw ierzchni nad w szystkim i ziem iam i należą
cym i czy to do szlachty, czy do włościan. Gdy jed n ak szlachta, ja k to w idzieliśm y ju ż w poprzednich rozdziałach, zdołała w yodrębnić swo
je ziemie, jak o bezw zględną je j w łasność dla księcia nietykalną, to resztę ziem ówczesna w ładza państw ow a uznała także za sw oją w ła
sność. W ynikiem zaś takiego poglądu na ziemię książęcą było uzna
nie możności darow ania je j innym , nadaw ania je j bądź n a określo
nych w arunkach, bądź w zam ian za usługi wyświadczone, bądź z rac ji potrzeby zyskania sobie czyjegoś poparcia.
W sto sunkach życia średniowiecznego ci, k tó ry m tak ie darow izny i nadania przypadały w udziale, byli to : biskupstw a, k laszto ry oraz wielcy m ożni panowie.
W e wczesnym średniow ieczu n a zachodzie, a w w iekach X II do XV n a wschodzie E uropy cała ziem ia zo staje rozdaną większej w ła
sności, przy czym najw iększym właścicielem s ta je się m onarcha lub książę, rozporządzając m ają tk a m i. W Polsce zwano je „królewszczyz- n a m i“ .
W szędzie n a ty c h ziem iach w szyscy włościanie staw ali się podda
nym i, niezależnie od tego, czy pochodzili z wolnych, czy niewolnych, czy osiedli n a cudzym gruncie, czy też, siedząc zdaw na na swoim, uznani zostali za m ających nad sobą pana właściciela gruntow ego.
N adania książęce m iały n a razie dużo dobrych skutków dla w ie
śniaków. Panow ie s ta ra li się zakładać nowe wsie na g ru n ta c h n ada
nych, trzebić lasy na użytek rolny, ta k że na razie rosła zamożność wieśniacza. Ale ginęły resztk i wolności i nastaw ało powszechne pod
daństw o.
Pom iędzy poddaństw em a nadaniam i książęcym i nie m a koniecz
nego związku. N adania rów nały poziom wsi daw niej osiadłych, ro
dzinnych i w si nowo osadzanych, rów nały ludność w ieśniaczą wolną oraz zależną i niewolną. Z tego rów nania m ogła była pow stać po
w szechna wolność km iecia. Isto tn ie ta k ą k ró tk o trw a łą wolność zdobyli sobie włościanie np. w dobrach nadanych biskupow i B rem y, gdzie koloniści holenderscy przepędzili w 1204 r. rycerzy, przy pomocy k tó ry ch biskup nim i rządził, i w 1207 r. otrzym ali od biskupa za tw ie r
dzenie swej wolności. Z ostała ona jed n ak zduszona w 1233 r .49). Zbyt odbiegała ona od całego ówczesnego system u politycznego i społecz
nego św iata ówczesnego.
W ładza państw ow a, szu k ająca za pomocą nadań ziem większej w łasności rozw iązania ówczesnych trudności gospodarczych i polity
cznych, doprow adzała do upadku sam czynnik władzy państw ow ej i przygotow yw ała g ru n t dla w szechw ładzy sta n u szlacheckiego. Na m iejsce u s tro ju rodowo-książęcego następow ał u stró j stanow y szla
checki. W u s tro ju stanow o-szlacheckim w szystkie ziemie należały do szlachty, w szyscy włościanie mieli swoich panów.
Należenie do pana gruntow ego nie oznaczało jeszcze pełnego pod
dań stw a i pańszczyzny. W wielu k ra ja c h należenie tak ie w yrażało się w różnych powinnościach często niezbyt uciążliwych, ale najcięższą zasadą należenia do pana było to, że pan m ógł w ydaw ać nakazy i za
kazy mocą jedynie w ładzy w łasnej, bez p y ta n ia się o zgodę w ieśnia
ków. Jednym z głów nych m otyw ów znanego b u n tu włościan szw aj
carskich, k tó ry był zaczynem późniejszej w ojny chłopskiej niem iec
kiej, był to zakaz utrzy m y w an ia we wsi dużych psów, zdolnych do w alki z dużym zwierzem. W ieśniacy szw ajcarscy tropili niedźwiedzie i jelenie robiące im duże szkody polne, a ich panowie g runtow i (bi
skupi i m ia sta , bo ziem ian nie było) — rezerw ow ali polow ania na g ru bego zw ierza dla siebie. S tąd doszło do pow stania chłopskiego. Wcale nie o pańszczyznę chodziło, nie o spór z dworem, którego też nie było.
Było tylko naruszenie wolności chłopskiej jednostronne, w imię idei, że chłop je s t poddanym i że wolno narzucać m u nakazy i zakazy.
N a tle ty ch jed n ostronnych zakazów i nakazów rozw inął się sy
stem lżejszego lub cięższego poddaństw a i lżejszej lub cięższej p a ń szczyzny.
Środkiem , k tó ry prowadził do poddaństw a i pańszczyzny cięższe
go rodzaju, był zakaz opuszczania g ru n tu oraz nakaz w ychodzenia na robotę n a pańskie. Zakaz opuszczenia g ru n tu odnośnie do ogółu ludności w ieśniaczej rozw inął się stopniowo. Zakaz ten był dawno zna
ny, ale tylko w stosunku do niewolników osadzonych n a gruncie. Czło
w iek w olny przybyły n a g ru n t m iał na razie swobodę ruchów . Skąd by się brali liczni osadnicy na pańskim gruncie, gdyby te j wolności
40) H a n s f e l d , str. 189.
nie było. Nie byli oni zbiegam i, n ik t ich nie poszukiwał. O rganizow a
ne były całe wsie z tak ic h wolnych osadników. S taran o się o nich ja w nie, a nie ukryw ano jako zbiegów. Ale, gdy m inęło parę pokoleń wol
nego przebyw ania na cudzym gruncie i gdy w aru n k i takiego przeby
w ania pogarszano, w tedy w ieśniak zaczął się oglądać za lepszym m ie j
scem, gdzie m ógłby przenieść się ze swoim gospodarstw em . Z po
czątku było to uw ażane za rzecz n a tu ra ln ą , ta k ja k dziś służący szu
ka sobie lepszego m iejsca. Z początku pilnowano tylko tego, by od
chodzący gospodarz w iejski n a odchodnem uregulow ał w szystko, co m ógł być winien. W krótce do tego żądania dodano nowe, by dał na sw oje m iejsce innego. Ale to nie było łatw e, bo odchodził gospodarz z ty ch wsi, gdzie już były złe w arunki, k tó ry c h inni przyjm ow ać nie chcieli. W ięc w krótce zaczęto w prow adzać ograniczenia, że zb y t wielu gospodarzy nie może na raz porzucać m iejsc swoich, a najw yżej je den. W reszcie uznano, że żaden gospodarz nie może bez zezwolenia p ana swego porzucić gospodarstw a, choćby uiścił w szystko, co m o
gło być należne, choćby daw ał innego n a swego następcę. Zakaz ten zastosow ano nie tylko do w ieśniaków osiadłych n a g ru n ta c h pańskich, ale i do tych, k tó rz y siedzieli od n ajd aw niejszych czasów n a g ru n ta c h swoich rodowo-plem iennych, a jedynie zostali włączeni w obręb po
siadłości oddanych panom przez władzę państw ow ą książęcą.
W niek tó ry ch k ra ja c h , o ile w ieśniak zapłacił Co należy i dał na sw oje m iejsce innego osadnika, uzyskiw ał bezw arunkow ą swobodę ruchów . Było to poddaństw o gruntow e, a nie osobiste. W wielu k ra ja c h do osobistego poddaństw a włościan nie doszło, albo też zostało ono uznane nie dla w szystkich, a tylko dla n iek tórych k a te g o ry j w ie
śniaków . Ale w innych p a n przyw łaszczył sobie praw o niezgadzania się na nowego osadnika, wychodząc z założenia, że w raz z g ru n te m je s t on panem ludzi na nim się znajd u jący ch , panem w ładnym rozpo
rządzać swobodą ty ch ludzi. Zakazane zostało bezw arunkow o opusz
czanie m iejsca przez w ieśniaków , nie tylko w poszukiw aniu lepszego g ru n tu , ale i w celu przeniesienia się do m iast. Z początku wieśniacy, trz y m a ją c się sam i g ru n tu u swych panów, szukali dla sw ych dzieci lepszej doli, bądź w innych w siach, bądź w m ieście, bądź drogą k sz ta ł
cenia ich. Z czasem to w szystko zostało w ieśniakom w zbronione bez zezwolenia pana. Z początku pan daw ał ta,kie zezwolenie w pewnych ograniczonych rozm iarach, byle by wsi nie pustoszyć. Z czasem po
zwoleń ty ch odm aw iano zupełnie, przy tw ierd zając w te n sposób całą
ludność w iejską, jak o przynależność pańską. Proces uzależnienia oso
bistego w ieśniaka od p ana m iał różne stopnie nasilenia. N ajdalej z a szedł on w E uropie w schodniej, w łączając do niej w schodnie Niemcy, Czechy, A u strię, W ęgry, Polskę i cały. dalszy wschód.
Co było czynnikiem potęgującym proces uzależniania w ieśniaka od p ana? N ajpierw wypływało to z porozdaw ania przez państw o ca
łej ziemi pom iędzy jedne tylko rodziny szlacheckie. Rodziny te, p a
n u jąc nad całym g ru n te m w k ra ju , uznały się za panujących nad w szystkim i ludźmi. W przenoszeniu się bez zgody p ana z m iejsca na m iejsce u p atry w an o czynnik n a ru sz a ją c y to panowanie, n a ru szający rów ne p raw a panów do ciągnięcia możliwie najw yższych korzyści z g ru n tu sobie przyznanego. W ieśniak poszukujący lepszych w a ru n ków uniem ożliwiał panu podnoszenie czynszów, danin, posług i pań
szczyzny u włościan pozostałych. Tak, ja k później kanonem życia zie
m iańskiego stało się, by nie przyjm ow ać n a służbę nikogo, kto nie przedstaw i „ k o n o ta tk i“ zwolnienia swego, co do dziś dnia święcie je s t przez dw ory p rzestrzegane, ta k poprzednio bez takiego zwolnienia nie m ożna było przyjm ow ać osadników. Broniono się przed wolnym współ
zaw odnictw em w ieśniaków w poszukiw aniu lepszych m iejsc, by nie polepszać w arunków b y tu wieśniaczego i mieć wolne ręce w w yciąga
zaw odnictw em w ieśniaków w poszukiw aniu lepszych m iejsc, by nie polepszać w arunków b y tu wieśniaczego i mieć wolne ręce w w yciąga