• Nie Znaleziono Wyników

Ustrój pierwotny wsi w Polsce

W m ojej „H isto rii w si w Polsce“ dałem z a ry s pierw otnego u s tro ­ ju a g rarn eg o naszej w si18). N ie będziem y przeto te ra z bliżej te j sp ra ­ wy rozpatryw ali. Dla Polski w idzim y m niej sporów m iędzy h isto ry ­ kam i niż dla Niemiec. N ik t nie u p a tru je w Polsce istn ien ia kom u­

nizm u wsiowego. N a to m ia st m a dużo obrońców pogląd, jakoby nasz pierw otny u stró j a g ra rn y był o p a rty n a wspólnocie rodow ej. N ik t jed n ak nie mówi o w spólnym gospodarow aniu całego rodu n a gruncie.

W ieś zam ieszkała przez jeden i ten sam ród, składający się z licznych rodzin, nie stanow iła jednego w a rs z ta tu w ytw órczego, lecz cały ich szereg. Je d n o stk ą gospodarującą była rodzina, zaś ród m iał praw a do g ru n tu , p raw a z re sz tą op arte n a uznaw aniu pierw szeństw a rodziny u p raw iającej g ru n t do stałego z niej korzystania.

Rodzina w ieśniacza, gospodarująca we w si naszej pierw otnej, była przew ażnie nieliczna, złożona z jednego, najw yżej kilku stadeł m ałżeńskich (braci niepodzielonych), podobnie do obecnej. Istn ien ia wielkiej rodziny o składzie osób kilkudziesięciu, rodziny starczającej praw ie za całą wieś, ja k u Słowian południowych (za d ru g a ), w Polsce nie widzimy. N iem niej niektórzy dotychczas u trz y m u ją , że w Polsce pierw otnie istn ia ła w ielka rodzina w iejska, w łonie k tó re j, ja k w ło­

nie każdej rodziny, p rac a i spożycie o p a rte były n a wspólnocie. Po­

glądu tego broni ta k a pow aga naukow a, ja k prof. O. Balzer, ale na ogół nie je s t on p rz y ję ty w nauce polskiej.

W poprzednim rozdziale w ykazałem , że istnienie wielkich rodzin jak o jed n o stek gospodarujących nie oznacza jeszcze istnienia kom u­

nizm u agrarnego. Ale jeżeli idzie o Polskę, to nie tylko je s t w ątpli­

ls ) G r a b s k i W .: H isto ria wsi w Polsce. W arszaw a 1929, str.

48-63.

wym, by wielkie rodziny były podstaw ą życia wsi, ale również je s t rzeczą w ątpliw ą, by one w łaśnie były jed n o stk am i gospodarującym i.

Je d n a w ielka rodzina może bowiem uznaw ać władzę w spólną swego p a tria rc h y , może się liczyć z potrzebam i w zajem nym i i okazywać wiele pomocy w zajem nej, ale rodziny pojedyncze m ogą przy ty m pro­

w adzić gospodarstw a każda n a w łasny rachunek, n aw et przy ty m sa­

m ym ognisku. W idzim y w szak obecnie często tak ie w łaśnie sto ­ s u n k i.

W Polsce m niej niż gdziekolwiek może być isto tn ie m owa o pier­

w otnym kom uniźm ie a g rarn y m . W szędzie w za ra n iu dziejów naszych spotykam y się z pojedyńczym i rodzinam i, jak o jed n o stk am i gospoda­

ru ją c y m i lub z m ałym i g ru p am i zaledwo kilku pokrew nych sobie ro ­ dzin. N ajw ięcej nieporozum ień co do sp raw y pierw otnej w spólnoty g runtow ej w Polsce po w staje skutkiem tego, że n a ziem iach Rzeczy­

pospolitej Polskiej, choć nie we w siach polskich, spotykane były w w iekach średnich dworzyszcza, w k tó ry ch u p atryw ano podobień­

stw o do południow o-słowiańskiej „zad ru g i“ . ,

„ Z adruga" słow iańska je s t dużą rodziną posiadającą w łasne g ru n ­ ty nie dzielone m iędzy pojedyńcze stadła. G ospodarka cała prow adzo­

n a j e s t pod kierunkiem n a jsta rsz eg o rodu i n a dobro ogólne w sz y st­

kich stadeł m ałżeńskich. O ile k to ś z członków zadrugi chce zarabiać n a siebie w inny sposób niż n a ziemi, może w y jść z zadrugi, lecz nie należy m u się nic, bo nie posiada on specjalnie należącego do siebie udziału, czyli w łasności indyw idualnej. O ile ta k i członek zechce póź­

niej dla jakichkolw iek powodów znów powrócić, zad ru g a p rzy jm u je go. B yw ają jed n a k w ypadki, że zad ru g a w yłącza kogoś ze swoich członków, d ając m u w tedy odpraw ę życiową.

F o rm a w łasności, podobna do p rz y ję te j w Serbii, była znaną częściowo w innych k ra ja c h słow iańskich z pew nym i przy ty m odm ia­

nam i. N a ślady dużych gospodarstw rodzinnych n a tra fia m y w Smo- leńszczyźnie i n a Białorusi. N a Rusi, wchodzącej w skład daw nej Polski, dość częste były ta k zwane „dw orzyszcza". W yraz te n nie oznacza dużych dworów, lecz, ja k w skazuje sam a fo rm a g ram a ty c z ­ n a w yrazu, je s t to o rg an izacja zbiorowa, odpow iadająca w iększej ilo­

ści poszczególnych w iejskich zagospodarow ań (chałupa w iejska z przylegającym do niej kaw ałkiem placu, po ru sk u „d w o r"). Czy istn iała tu w spólna w łasność, ja k a była o rg an izacja w ew nętrzna gospodarki, jak ie praw a i obowiązki poszczególnych członków — na

w szystkie te p y ta n ia n a u k a nie może dać odpowiedzi, bo m a w swoim rozporządzeniu skąpy m ateriał. W a k ta c h w ym ienione są dla poszcze­

gólnych dworzyszcz obowiązki i posługi pełnione przez nie, lecz nic nie wiadomo o tym , czy gospodarow ano w spólnie w tak ich dw orzysz­

czach.

P ierw o tn y u stró j a g ra rn y Polski przedstaw iłem w m ojej „H i­

s to rii wsi w Polsce“ w sposób n a stę p u ją c y : „Jeżeli co do różnych dziedzin stosunków gospodarczych pierw otnej Polski mało m am y pew­

nych i stw ierdzonych wiadomości, to co do pierw otnego u s tro ju spo­

łecznego Polski d aje się powszechnie stw ierdzić, iż był to u stró j ro ­ dowy. Ród był podstaw ow ą więzią społeczną, a plemię, z pokrew nych rodów złożone, podstaw ą bytow ania politycznego".

„Ziem ia zajm ow ana była w posiadanie bądź przez jednego z a ­ łożyciela rodu, obarczonego liczniejszą rodziną, bądź przez braci, j a ­ ko sta rszy c h w rodzie. N a js ta rsz y w rodzie rządził we wsi, w porozu­

m ieniu z rów nym i sobie co do pokolenia głowam i rodzin, czyli z b rać ­ m i rodzonym i i stryjecznym i. Ci prowadzili każdy w łasną gospodarkę we w łasnej zagrodzie, posiadając w łasny inw entarz i wydzielone każ­

dem u g ru n ty upraw ne. W oddzielnych gospodarstw ach pozostaw a­

ły często w niepodzielności rodziny najm łodszych pokoleń nie wydzie­

lonych jeszcze.

„W ieś rodow a była zatem pierw szą kolebką u s tro ju ag rarn eg o i społecznego Polski, wieś, w k tó re j było parę głów, ale jed n a sta rsza , choć głowy były rów ne sobie i było sporo rą k roboczych w bliskim pozostających pokrew ieństw ie".

„M iejsca ogrodzone lub też wyczynione z pod lasu tru d e m oso­

b isty m jed n ej rodziny stanow iły je j w łasność osobistą, przechodzącą dziedzicznie. Ziemie w yczynione z pod lasu tru d e m wspólnym były dzielone pom iędzy pojedyncze rodziny. Łąki, p astw isk a i lasy były użytkow ane wspólnie. Gdy się ród rozm nażał i kilku braci szło zało­

żyć nową wieś, zryw ali oni więzy a g ra rn e z pozostałą częścią rodu, 0 ile się to tyczyło g ru n tu upraw nego. P a stw isk a odległe od w si po­

zostaw ały często nadal we w ładaniu w spólnym rodu, rozrodzonego n a parę sąsiadujących w si; lasy odleglejsze pozostaw ały we w łada­

niu i użytkow aniu w spólnym g ru p y rodów zapew ne tego sam ego po­

chodzenia, stanow iących w iększą jed n o stk ę organizacji społecznej 1 gospodarczej — opola".

„P rzy pierw otnym osadnictw ie w Polsce przez naszych przodków

plem iennych hodowla bydła i rolnictw o stanow iły dw a główne zaję­

cia ludności, m yśliw stw o zaś, rybołów stw o i pszczelnictwo — zajęcia dodatkow e, poważną jed n a k odgryw ające rolę“ .

„W ieś od wsi była odległa na tyle, n a wiele w łaśnie mogło stado bydła należącego do jednego rodu założycielskiego danej w si dotrzeć w różnych kierunkach, ta k by pow racać n a noc do domu. Póki było dość ziem i wolnej i łatw ej do upraw y i do obejm ow ania w posiadanie, każdy nowy ród, w ydzielający się przez ro zro st poprzedniego, zakła­

dał now ą wieś i w tedy w sie były mało ludne, w m iarę jed n a k ja k w okolicy zaczynało brakow ać m iejsca do zakładania nowych wsi, staw ało się rzeczą konieczną zakładanie w każdej w si nowych go­

spodarstw ".

„T a cała o rg an izacja u s tro ju ag rarn eg o służyła w yłącznie celom gospodarczym w yżyw ienia ludności. Dla celów zarów no gospodar­

czych, ale głównie politycznych, rody łączyły się w opola, przy czym osią organizacji politycznej był g ru n t. W każdej w si n a js ta rs z y głów­

nego rodu osadniczego był s ta ro s tą w iejskim . Jako głowa rodu m iał całkow itą władzę gospodarczą w swoim rodzie, o ile przy ty m ród i wieś zlewały się razem — m iał całą władzę we w si“ .

Nie będę dalej p rzy taczał ustępów m ojej „H isto rii wsi w Pol­

sce", w k tó re j rozpatrzyłem k ry tycznie poglądy n a pierw otny u stró j a g ra rn y wsi naszych histo ry k ó w : J. R ostafińskiego, E. B ogusław skie­

go, W. M aciejow skiego, T. W ojciechow skiego, F. Piekosińskiego, W. Czerniaka, O. Balzera, S. K utrzeby, F. B u ja k a i K. Tym ieniec­

kiego18). Od czasu w ydania m ojej „H isto rii wsi w Polsce" w postaci t. I. „Społecznego gospodarstw a a g ra rn e g o " w 1923 r., w nauce h i­

sto rii gospodarczej pojaw iło się sporo cennych prac. N a ogół po­

tw ie rd z a ją one m ój pogląd zasadniczy, że kom unizm u ag rarn eg o w Polsce nie było. M amy ślady istn ien ia nieco w iększych gospodarstw o zaludnieniu parorodzinnym i często jedno tak ie w łaśnie gospodar­

stw o nosi c h a ra k te r rodzinnego w oparciu o ród g o spodarstw a zaląż­

kowego, z którego w yłaniały się następ n ie nie kom uny w iejskie, a odrębne m niejsze pojedyńcze gospodarstw a rodzinne w iejskie.

Dla w y jaśn ien ia zagadnienia pierw otnego kom unizm u a g rarn eg o na ziem iach polskich zn a jd u jem y cenne dane w pracy W. K am ieniec­

kiego z 1914 r. i Rozdolskiego z la t ostatn ich . W. K am ieniecki, w s tu ­

19) G r a b s k i , str. 54-63.

dium swoim 20) nad przeszłością a g ra rn ą ziem litew skich, wychodzi z założenia, że „poza obszarem stepow ym w szystkie rzekom e p rzy ­ kłady pierw otnego wspólnego użytkow ania ziemi upraw nej m a ją c h a ra k te r przejściow y lub zgoła apokryficzny". W nioskuje on też, że

„ziem ia w yrobiona z pod puszczy b yła od początku przedm iotem w ła­

sności indyw idualnej".

„K ooperacja liczniejszych g ru p przy karczunkach i wspólne w y­

konanie p rac gospodarczych je s t n a L itw ie zupełnie nieznane. Czło­

w iek z najbliższą rodziną w y sta rc z a sobie sam ".

„K olektyw ne fo rm y w ładania i użytkow ania odpow iadają po­

w szechnej potrzebie dopóty, dopóki w iększa część zabiegów gospodar­

czych w ykonyw ana je s t gołymi rękam i lub przy pomocy n a jp ro s t­

szych narzędzi — kija, kam ienia, łuczywa. K ażdy norm alny pracow ­ nik m iał m niej więcej rów ne siły i rów ne potrzeby, bez żadnych po­

działów drogą zupełnie norm alną d o starcza się wówczas każdem u przy rów nym w ysiłku rów na cząstk a bogactw n a tu ra ln y c h ".

„ N ato m iast skoro zaczyna człowiek używać do pracy narzędzi bardziej skom plikow anych, ja k topór, kosa, sierp, niewód, a zwłaszcza socha i pług — s y tu a c ja ulega zasadniczej zm ianie. N arzędzia te od początku stanow ią w łasność indyw idualną, pom nażając niepom iernie w ydajność pracy ludzkiej, zw iększając bardzo różnice m iędzy zabie- gliw ym i i niedołęgam i. W spólnota tra c i ra c ję b ytu, konieczne są no­

we form y. Ziem ia u p raw na i przetrzebiona, sianożęci — od pierw szej chwili są w łasnością indyw idualną".

W brew ogólnie pan u jącej opinii, jakoby w spólnota gm in n a była w łaściw a jed y n ie R osji, a w Polsce i na ziem iach daw nej Rzeczypo­

spolitej je j nie było nigdy, R. Rozdolski w ykazał w sw ojej pracy is t­

nienie w spólnot gm innych w b. G alicji W schodniej21). P rz e trw a ­ ła ona w niek tó ry ch pow iatach Podola i Pokucia aż do początków X IX w. Ale a u to r nie stw ierdza b y najm niej je j pierw otności i nie u tożsam ia je j z kom unizm em a g ra rn y m . W yprow adza on j ą z rodo­

wego w łościańskiego posiadania, od którego najczęściej n a stę p u je przejście do posiadania indyw idualnego, a w niektórych razach do

20) K a m i e n i e c k i W itold: Rozwój w łasności n a L itw ie w dobie przed I S tatu tem . K raków 1914, str. 17.

21) R o z d o l s k i R om an: W spólnota gm inna w b. G alicji i je j zanik, Lwów 1936,

wspólnego gm innego dzielenia gruntów . P ow stanie w spólnoty gm in­

nej a u to r oznacza n a okres po pow staniu Chm ielnickiego. D użą rolę w je j uform ow aniu się przy p isu je on system ow i poddań. W spólnota g m inna w b. G alicji W schodniej ograniczoną była do stosunkow o nie­

licznych m iejscow ości, trw a ła stosunkow o kró tk o i polegała na tym , że gm ina w ioskowa w ydzielała każdem u gospodarstw u g ru n ty , n a k tó ­ ry ch włościanie prowadzili gospodarstw a każdy n a sw oje dobro, ta k że te n system nie m iał nic wspólnego z kom unizm em a g ra rn y m .

P ra c a R. Rozdolskiego je s t bardzo cennym przyczynkiem do w y­

św ietlenia przeszłości a g ra rn e j wsi, w skazując, że okresow e podziały g ru n tó w dokonyw ane przez wieś nie stanow ią ja k ie jś czysto ro s y j­

skiej właściwości, a w pew nych w arunkach pow staw ać m ogą jak o fo rm a przejściow a od w ładania ziem ią rodowego do indyw idualnego.

Z agadnienie istn ien ia w Polsce w iększej rodziny wspólnie gospo­

d a ru ją ce j w p ra u s tro ju a g ra rn y m poddał bliższej rozw adze K. Tym ie­

niecki, p isz ą c : „Pow szechność w ystępow ania w pew nym okresie wiel­

kich rodzin opierających się n a wspólnocie m ajątk o w ej posiada za­

sadnicze znaczenie dla kw estii, czy w ielka rodzina b yła isto tn ie tą kom órką, z k tó re j rozwinęło się społeczeństwo słow iańskie. Tezy tej jed n a k nie udało się udowodnić, a naw et upraw dopodobnić"22). A da­

lej pisze: „Pojęcie rodu da się w yodrębnić od pojęcia rodziny m ałej, a n aw et w ielkiej, z pewnością jed n a k je s t ono m niej zw arte i jedno­

lite od pojęcia rodziny. Ród może też w ystępow ać w dość różnorod­

nych postaciach. W każdym razie nie m a powodu ograniczać w ypad­

ków w ystępow ania rodów do sam ych w spólnot m ają tk o w y ch "23).

Nie tylko daw niejsze, ale najnow sze bad an ia zgodnie stw ierdzają, że kom unizm a g ra rn y w pierw otnej wsi n a ziem iach polskich je s t po­

glądem pozbawionym podstaw naukowych.

N ie tylko nie było w Polsce kom unizm u wioskowego, ale nie było osobno u s tro ju w ielkorodzinnego, jakkolw iek liczniejsze rodziny r a ­ zem się trz y m ają ce w zgodnym współżyciu gospodarczym nie były rzadkie. „Ziem ia — pisze F. B u ja k — uw ażana była za w spólną w ła­

sność rodową, k tó ra była przekazyw ana synom przez poszczególnych członków rodu sam odzielnie gospodarujących", przy ty m zaznacza

22) T y m i e n i e c k i K azim ierz: Społeczeństwo Słow.ian lechickich, Lwów 1928, str. 25.

23) T y m i e n i e c k i , str. 31.

a u to r, że „w spólnota rodow a (zadruga) obejm ująca w jednym go­

spodarstw ie ojca z synam i i w nukam i, ew entualnie braci i synowców, spotyka się n a ziem iach polskich w czasach h istorycznych tylko spo­

rad ycznie"24).