• Nie Znaleziono Wyników

Rozdział IV. Prawo w społeczeństwie ryzyka: Ulrich Beck

1. Pojęcie ryzyka

Kluczowe dla zrozumienia teorii refleksywnej modernizacji wydaje się pojęcie społeczeństwa ryzyka, stanowiące najbardziej znany wkład Becka do współczesnej myśli społecznej. Jak stwierdza bowiem sam autor, na moderni-zację refleksywną składają się trzy komponenty: wymuszona indywidualizacja, wielowymiarowa globalizacja oraz właśnie społeczeństwo ryzyka (Beck 2012, 29). Stąd też rozważania nad sposobem, w jaki Beck pojmuje kategorię refleksyjności, dogodnie będzie zacząć od tego ostatniego pojęcia. Zgodnie z orientacją pracy skupię się przy tym na tych jego aspektach, które wydają się rodzić istotne kon-sekwencje dla prawa i prawoznawstwa.

Główna teza Becka brzmi, że postęp naukowy i technologiczny nie doprowa-dziły – jak oczekiwano – do coraz pełniejszej kontroli nad światem i nad warun-kami życia, ale zamiast tego przyczyniły się do wytworzenia nowych, nieznanych wcześniej form ryzyka; wskutek tego procesu ryzyko zyskało nowe znaczenie jako problem społeczny i polityczny. Jeśli dziś te twierdzenia wydają się oczywi-ste, znaczna w tym zasługa samego Becka, który w trafny i przekonujący sposób opisał te procesy.

Zdaniem Becka pojęcie społeczeństwa ryzyka nie oznacza, że żyjemy w cza-sach bardziej niebezpiecznych niż nasi przodkowie, ale raczej że zmienił się cha-rakter dotykających nas zagrożeń, a także ich polityczne znaczenie. Zagrożenie stało się właśnie „ryzykiem”: czymś sztucznie wytworzonym i podlegającym kontroli (czy przynajmniej jej próbom).

Pojęcie społeczeństwa ryzyka stało się jednym z bardziej popularnych nie tylko we współczesnej socjologii2, ale także w dyskursie publicznym. Trafnie

2 Jakob Arnoldi zauważa słusznie, że „Książka Becka, bardziej niż jakakolwiek inna publikacja, przyczyniła się do ustanowienia ryzyka głównym tematem badań socjologicznych” (Arnoldi 2011, 15).

139 i zwięźle wydaje się oddawać zasadniczą kondycję dzisiejszych społeczeństw, w istotnym stopniu zaabsorbowanych rozmaitymi odmianami ryzyka. „Społe-czeństwo ryzyka” stało się więc również poręczną metaforą, oddającą stan ducha obywateli wysoko rozwiniętych państw postprzemysłowych. Tutaj jednak termin ten interesuje nas mniej jako metafora, a bardziej jako wyraz koncepcji teore-tycznej o określonej treści, zaproponowanej przez konkretnego autora3. Analizę tej koncepcji rozpoczynam od przybliżenia samej kategorii ryzyka – tego, jak jest ono rozumiane we współczesnej teorii społecznej – aby w kolejnym punk-cie przejść bezpośrednio do kwestii społeczeństwa ryzyka i innych powiązanych z nim pojęć.

1.1. Techniczne oraz społeczne ujęcie ryzyka

W popularnych obecnie opracowaniach poświęconych zarządzaniu ryzykiem (podejściu stosowanym szeroko zarówno w biznesie, jak i w politykach publicz-nych, w tym w polityce tworzenia i stosowania prawa) ryzyko definiowane jest zwykle – o ile w ogóle – jako „prawdopodobieństwo wystąpienia określonego zdarzenia” lub, precyzyjniej, jako „iloczyn prawdopodobieństwa zdarzenia oraz rozmiaru jego skutków” (zob. np. Short 1992, 5; Komisja Europejska 2009, 25). Ta-kie ujęcia sugerują, jakoby ryzyko było czymś policzalnym i zrozumiałym samo przez się. Ten sposób pojmowania ryzyka określony został w literaturze jako techniczno-naukowy (Lupton 1999). Miałby być on charakterystyczny m.in. dla takich dyscyplin, jak nauki inżynieryjne, ekonomia, statystyka, epidemiologia czy psychometria. Według Deborah Lupton charakterystyczne dla nastawienia techniczno-naukowego jest postrzeganie ryzyka jako obiektywnego faktu, które-go natura jest „uznana za oczywistą” (taken for granted). Nadrzędną wartością pozostaje tu efektywność w minimalizowaniu ryzyka, a preferowanym medium konceptualizacji ryzyka jest ekspercki język nauki, często przeciwstawiany jego społecznej percepcji, jako subiektywnej, bazującej na intuicji i wypaczonej przez emocje (Lupton 1999, 18–25).

Perspektywie techniczno-naukowej Lupton przeciwstawia zróżnicowa-ną grupę podejść „socjo-kulturowych” (Lupton 1999, 25–33). W stosunku do swego poprzednika mają one tę przewagę, że wprost podejmują zasadniczą kwestię, która w nastawieniu technicznym wydaje się być niedostrzegana: że mianowicie ryzyko jest każdorazowo pewną społeczną konstrukcją, zależną od

3 Jak ujął to Piotr Cichocki (2005, 11): „Niewątpliwy, marketingowy sukces społeczeństwa ryzyka nieuchronnie pociągnął za sobą poważne trudności terminologiczne wynikające z tego, że ta powszechnie używana kategoria nie posiada precyzyjnie wyznaczonych ram znaczeniowych, a jej zastosowanie opiera się na rozumieniu wysoce intuicyjnym. Dzięki temu może naturalnie spełniać wiele funkcji w różnorodnych dyskursach lub analizach, ale pozbawiona zostaje konkret-ności koniecznej dla systematycznego teoretyzowania”.

140

określonych aktów wartościowania – i jako takie nie może być „czystym faktem”, podlegającym neutralnemu i obiektywnemu opisowi czy pomiaro-wi. W związku z powyższym podejścia należące do tej grupy koncentrują się na „społecznych i kulturowych kontekstach, w których ryzyko jest inter-pretowane i negocjowane” (Lupton 1999, 25). Oczywiście, samo twierdzenie o społecznym konstruowaniu ryzyka może być różnie pojmowane: od moc-nego konstruktywizmu, widoczmoc-nego np. u kontynuatorów myśli Michela Fou- caulta, zgodnie z którym to podejściem „nic nie jest ryzykiem samo w so-bie; nie istnieje żadne ryzyko w samej rzeczywistości” (Ewald 1991, 199), poprzez różne opcje pośrednie, aż po najsłabszy wariant konstruktywizmu, który uznaje realność ryzyka, pytając jedynie o społeczne i polityczne konse-kwencje przyjętego sposobu jego postrzegania. Jak się wydaje, to właśnie sta-nowisko słabego konstruktywizmu jest najbliższe intencjom samego Becka (2012, rozdz. V). Niezależnie od tych (i dalszych) różnic podejścia należące do omawianej grupy łączy wspólne przekonanie, że ryzyko jest zjawiskiem społecznym i powinno być każdorazowo interpretowane w związku z charak-terystyką społeczeństwa, którego dotyczy.

Jakob Arnoldi podaje trzy podstawowe argumenty na rzecz tezy o społecz-nym charakterze ryzyka: po pierwsze, stanowi ono problem społeczny i poli-tyczny; po drugie, pozostaje zależne od społeczno-kulturowego kontekstu; po trzecie, jest konstruowane w społecznych strategiach i dyskursach, a za jego pomocą sprawuje się polityczną kontrolę (Arnoldi 2011, 12). Argumenty te od-powiadają trzem najważniejszym wariantom socjo-kulturowego podejścia do ryzyka wyróżnianym w literaturze: teorii społeczeństwa ryzyka, łączonej nie tylko z pracami Ulricha Becka, ale także Anthony’ego Giddensa; kulturowej teorii ryzyka, zaproponowanej przede wszystkim przez antropolożkę Mary Douglas; koncepcji „rządomyślności” (franc. gouvernementalité), nawiązującej do dorobku Michela Foucaulta. Pierwsza z tych teorii koncentruje się na ma-krosocjologicznej analizie procesów instytucjonalnych zachodzących w epoce późnej nowoczesności oraz na ich wpływie na naturę i społeczną rolę ryzyka (zob. zwł. Beck 2004; 2012; Giddens 2006; 2008; Beck, Giddens i Lash 2009). Druga kładzie nacisk na procesy symbolizacji ryzyka oraz na wpływ, jaki na to zjawisko wywierają wartości i przekonania członków społeczeństwa (zob. zwł. Douglas 1992). Wreszcie trzecie podejście teoretyczne analizuje, jak pojęcie ryzyka wykorzystywane jest do sprawowania kontroli i dyscyplinowania społe-czeństwa (np. Hacking 1990; Ewald 1991; Culpitt 1999; Dean 1999). Posługując się nieco upraszczającymi etykietami, można by określić te trzy odmienne po-dejścia do ryzyka mianem instytucjonalnego, kulturowego oraz politycznego. Jest to o tyle uproszczenie, że np. badacze z kręgu rządomyślności poświęcają sporo uwagi działaniu instytucji, teoretycy społeczeństwa ryzyka dostrzegają – powiązane z transformacją instytucjonalną – przemiany kulturowe, natomiast zarówno „instytucjonaliści”, jak i „kulturaliści” akcentują polityczny potencjał

141 ryzyka. Podejścia te zatem nie tyle się wykluczają, ile raczej mogą być wza-jemnie komplementarne, koncentrując się na odmiennych aspektach problemu ryzyka4.

1.2. Historyczny rozwój pojęcia ryzyka:

ryzyko jako prawdopodobieństwo i niepewność

Podejścia socjo-kulturowe mają jeszcze jedną przewagę nad perspektywą techniczno-naukową: pozwalają mianowicie zrozumieć historyczny charakter pojęcia ryzyka, którego znaczenie zmienia się w zależności od czasów. W tym kontekście zwykło się wiązać to pojęcie z epoką nowoczesności czy – szerzej – nowożytności. Jak zauważa np. Niklas Luhmann, sam termin „ryzyko” (łac. risi-cum), mający zresztą pierwotnie neutralne znaczenie (a zatem mogący oznaczać zarówno korzyść, jak i stratę), pojawił się „w okresie przejściowym pomiędzy średniowieczem a wczesną erą nowoczesną” (Luhmann 1993b, 9), kiedy to za-częło dojrzewać przeświadczenie o ludzkiej sprawczości i ostatecznej odpowie-dzialności za własne decyzje. Jak się zdaje, Luhmann wyraża tu przekonanie, że zarówno przyjmowana w starożytności koncepcja fatum, jak i podtrzymywana przez okres średniowiecza wiara w bezpośredni społeczny wymiar Bożej opatrz-ności nie pozwalały na, leżące u podstaw pojęcia ryzyka, przypisanie człowie-kowi ostatecznej odpowiedzialności5. Pojawienie się kategorii ryzyka wiąże się zatem z odejściem od religijnych interpretacji świata6. Podobnie związek pojęcia ryzyka z procesem sekularyzacji świata społecznego widzi Beck, stwierdzając: „Po jego [ryzyka] pojawieniu się Bóg musiał ustąpić ze stanowiska kierownika świata ze wszystkimi tego wywrotowymi konsekwencjami” (Beck 2004, 15–16; zob. też Beck 2012, 110–111).

4 Pewnym jednak punktem niezgody, a co za tym idzie – krytyki ze strony zwolenników orientacji rządomyślności, jest przyjmowana zarówno przez Becka, jak i Giddensa metaperspek-tywa „wielkich narracji”. Zdaniem krytyków autorzy ci próbują przedstawić uniwersalistyczny opis współczesnego społeczeństwa, nie dostrzegając przez to istotnych różnic pomiędzy lokalny-mi uwarunkowanialokalny-mi kulturowylokalny-mi oraz różnorodnylokalny-mi sposobalokalny-mi strategicznego wykorzystania ryzyka.

5 Należy jednak pamiętać, że tego typu próby wyznaczania historycznej cezury są, jak za-wsze, pewnym uproszczeniem. Tak np. już w starożytnej Grecji mamy pod postacią ubezpieczeń morskich do czynienia z pewnymi formami zarządzania ryzykiem, i to zarządzania w sposób refleksyjny, choć nie oparty na matematycznej kategorii prawdopodobieństwa (rachunek prawdo-podobieństwa to wszak wynalazek XVII-wieczny). W związku z powyższym niektórzy autorzy są sceptyczni wobec prostego wiązania pojęcia ryzyka z nowoczesnością (zob. Arnoldi 2011, 35–41).

6 Starożytne myślenie kategoriami fatum jest w tym sensie podobnie religijne jak myśl społeczna średniowiecza. Proces, o którym tu mowa, nie musi też oznaczać przejścia na pozycje ateistyczne czy agnostyczne – może tu również chodzić o wiarę w radykalną transcendencję Boga, a zatem oddzielenie jego istoty od świata „doczesnego” (vide deizm epoki oświecenia).

142

Rozumiane na sposób nowożytny ryzyko jest zazwyczaj przeciwstawiane pojęciu niebezpieczeństwa, interpretowanemu za pomocą takich kategorii jak los czy fatum, zatem jako coś zewnętrznego i niezależnego od woli czy decyzji czło-wieka. Przeciwstawne mu ryzyko jest zawsze efektem decyzji, czymś świadomie wybranym i w tym sensie zaakceptowanym (Luhmann 1993b, 21–31; Arnoldi 2011, 20–23). To klasyczne nowożytne ujęcie ryzyka – wyraźnie przyjmowa-ne do dziś w ramach perspektywy techniczno-naukowej – może być określoprzyjmowa-ne mianem „ryzyka jako prawdopodobieństwa” (Kemshall 2002, 13)7. Postawa ak-ceptacji ryzyka wiąże się tu z wiarą w możliwość jego kontroli („ujarzmienia”), ryzyko bowiem miałoby być czymś przewidywalnym i obliczalnym, przed czym można się odpowiednio zabezpieczyć. Nieprzypadkowo pojawienie się takie-go sposobu pojmowania ryzyka zbiegło się mniej więcej w czasie z odkryciem w XVII wieku rachunku prawdopodobieństwa (Arnoldi 2011, 41–44), gdyż praw-dopodobieństwo „przekształca przyszłą niepewność w rozpoznawane przez naukę ryzyko” (Arnoldi 2011, 41). Jak pisze na ten temat Giddens, ryzyko tego rodzaju jest postrzegane jako „ryzyko zdarzeń, które mogą dotknąć jednostek w sposób nieprzewidywany (niejako z zewnątrz), które jednak zdarzają się do-statecznie regularnie i z dostateczną częstotliwością w całej populacji, aby być z grubsza przewidywalnymi, a co za tym idzie – podlegającymi ubezpieczeniu” (Giddens 1999, 4). Nie dziwi więc, że klasyczne nowożytne pojęcie ryzyka jako prawdopodobieństwa ściśle wiąże się z instytucją ubezpieczeń, zarówno publicz-nych, jak i prywatnych (Ewald 1991).

Zgodnie z klasycznym ujęciem ryzyko jako prawdopodobieństwo zostaje odróżnione od niepewności8. Ten zabieg pojęciowy pozwala odgraniczyć te ob-szary niewiedzy, które poddają się zarządzaniu i kontroli, od tych, które pozo-stają poza tego rodzaju wpływem. Jednak Beck, a w ślad za nim wielu autorów, stwierdza, że mniej więcej od lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku powyższy podział traci na znaczeniu. W tym mniej więcej czasie pojawiają się bowiem rodzajowo nowe zagrożenia, które wymagają przeformułowania pojęcia ryzy-ka. Mamy do czynienia z gatunkowo nowym rodzajem zagrożeń, a co za tym idzie, z nowym rozumieniem pojęcia ryzyka9. W miejsce przeciwstawienia ryzy- ko kontra niepewność pojawia się ryzyko-jako-niepewność (Kemshall 2002, 13)10. Podstawowe różnice w stosunku do starszego ujęcia są dwie. Po pierwsze,

7 Por. też Hacking 1990, gdzie ten sposób konceptualizowania ryzyka zostaje określony jako „ujarzmianie losu”.

8 Rozróżnienie to pochodzi z klasycznej pracy Franka Knighta (1921, 197 i n.), za którym zostało ono powszechnie zaakceptowane.

9 W literaturze formułowane są też znacznie bardziej szczegółowe periodyzacje dyskursu ryzyka; tak np. Piet Strydom okres między latami pięćdziesiątymi ubiegłego stulecia a począt-kiem wieku XXI dzieli aż na cztery odmienne etapy (zob. Cichocki 2005, 33–44).

10 Niektórzy autorzy zresztą, głównie nurtu badań nad rządomyślnością, odróżniają na tej podstawie samo pojęcie ryzyka od pojęcia niepewności (zob. Arnoldi 2011, 46–52).

143 niepewność, w przeciwieństwie do „zewnętrznego” prawdopodobieństwa, jest bezpośrednio wytwarzana przez człowieka, stanowiąc skutek uboczny naszych działań i praktyk (manufactured uncertainty). Ryzyko w tym ujęciu ma więc charakter czysto wewnętrzny – stanowi zwrotną (refleksywną) konsekwencję ludzkich decyzji. Po wtóre, niepewność, jak sama nazwa sugeruje, nie jest moż- liwa do okiełznania – próby jej przewidzenia, czy tym bardziej wyliczenia za pomo- cą narzędzi rachunku prawdopodobieństwa, skazane są na porażkę.

Paradoks naszych czasów polega na tym, że zmianie charakteru ryzyka z obli-czalnego prawdopodobieństwa na nieobliczalną niepewność towarzyszy intensyfi-kacja wysiłków zmierzających do zarządzania ryzykiem w obrębie wysoce sforma-lizowanych systemów (Kemshall 2002, 9). Można więc powiedzieć, że im bardziej nieprzewidywalne jest ryzyko, z którym przyszło nam się konfrontować, tym bar-dziej usiłujemy zapanować nad nim. Pewne wytłumaczenie dla tego stanu rzeczy można znaleźć we wspomnianych wyżej dwóch cechach pojęciowych ryzyka jako niepewności. Z jednej strony jest ono rzeczywiście coraz słabiej przewidywalne i poddające się kontroli. Z drugiej jednak stanowi ono – w stopniu większym niż jakiekolwiek inne ryzyko znane z przeszłości – ewidentny efekt naszych własnych działań. Co za tym idzie, to na nas spada pełna odpowiedzialność za jego wy-tworzenie – a z tym wiąże się także odpowiedzialność za właściwą reakcję11. Ta odpowiedzialność może mieć charakter prawny lub tylko polityczny, w obu jednak wypadkach będzie istotnie wpływać na praktyczne działania. Zgodnie ze zdro-worozsądkowym podejściem jako społeczeństwa jesteśmy obligowani do „wypi-cia piwa, które sami nawarzyliśmy”, co w tym wypadku oznacza próby, choćby desperackie, kontrolowania wytworzonego przez nas ryzyka. Stąd między innymi wydaje się wynikać wskazana tu sprzeczność czy też paradoks.

1.3. Charakterystyka współczesnych postaci ryzyka

Przykłady typowych dla współczesności form ryzyka mogą się do pewnego stopnia zmieniać. W swoich wczesnych pracach Beck wskazuje na takie „ikony destrukcji”, jak katastrofa nuklearna, wyniszczenie środowiska oraz inżynieria genetyczna (Mythen 2004, 19), by w późniejszym okresie koncentrować się na innej triadzie: ryzyku ekologicznym, finansowym i terrorystycznym (Beck 2005, 33–36; 2012, 286–291). Istotniejsze dla charakterystyki aktualnych postaci ryzy-ka wydają się jednak przypisywane im w omawianej teorii właściwości:

Ÿ współczesne ryzyko ma, powtórzmy, charakter wytworzony (manufactu-red uncertainty);

Ÿ ryzyko to pozostaje często niewidzialne; z drugiej strony, obok tych form, występują także jego postaci nadmiernie widzialne (ekshibicjonistyczne);

11 O skłonności naszej kultury do przypisywania jednostkom lub grupom winy za ryzyko pisała m.in. Mary Douglas (1992, 15–16; por. Hudson 2003, 51–52).

144

Ÿ ryzyko to jest zazwyczaj nieobliczalne i potencjalnie katastrofalne w skutkach;

Ÿ wreszcie ryzyko takie często przybierać będzie globalny zasięg12.

Niektóre z tych własności zostały już wspomniane powyżej, inne będą przedmiotem analizy w kolejnych punktach. W tym miejscu ograniczę się do kilku ogólnych uwag na ich temat.

O wytworzonym charakterze ryzyka była już mowa; tutaj odnotujmy jedy-nie, że ta jego cecha posiada także polityczne i prawne implikacje. Jeśli bowiem ryzyko stanowi efekt, choćby pośredni, czyichś działań, to otwiera to pytanie o odpowiedzialność i ewentualną winę za jego powstanie13. Nie zawsze, oczywi-ście, takie przypisanie odpowiedzialności będzie możliwe, staje się ono jednak problemem, który przy bardziej tradycyjnych formach niebezpieczeństwa nie musiał być tak wyraźnie obecny. Stąd też pojawiające się postulaty takich zmian w nauce, polityce i w prawie, które umożliwiałyby nowe formy przypisania odpo-wiedzialności. Przykładowo, Luhmann mówi o potrzebie „wynalezienia decyzji” w tym zakresie, a Beck sugeruje coś podobnego w swoich postulatach metamor-fozy politycznej (Luhmann 1993b, 26; Beck 2009b)14.

Jak zauważa dalej Beck, znaczną część dzisiejszych postaci ryzyka charak-teryzuje fakt, iż pozostają one niewidzialne, poza doświadczeniem zmysłowym (Beck 2004, 30). Aby zrozumieć tę ich cechę, wystarczy przywołać takie przy-kłady, jak modyfikacje genetyczne, radioaktywność czy skażenie powietrza, gleby, wody i żywności. Żadne z tych zagrożeń nie jest zazwyczaj możliwe do zmysłowego doświadczenia, nawet jeśli ich skutki (co nie dla wszystkich z nich jest oczywiste) byłyby niezwykle namacalne.

Ten stan rzeczy ma co najmniej dwojakie konsekwencje. Po pierwsze, zda-niem Becka niewidoczne rodzaje ryzyka często będą, jako odrealnione, prze-grywać walkę o społeczne uznanie z takimi (aż nazbyt widocznymi) problema-mi jak głód czy ubóstwo. Z tego właśnie powodu, wedle nieproblema-mieckiego socjologa, uboższe społeczeństwa stosunkowo łatwo akceptują koszty dla środowiska na-turalnego i zdrowia wywoływane przez „brudne” gałęzie przemysłu, o ile tylko te ostatnie zapewniają miejsca pracy (Beck 2004, 56–58). Tego rodzaju zagro-żenia mają szansę stać się problemem i tematem publicznym przede wszystkim w społeczeństwach dobrobytu, które poradziły sobie z najbardziej oczywisty-mi problemaoczywisty-mi społecznyoczywisty-mi (głód, śoczywisty-miertelność itp.). Po drugie, takie postaci ryzyka mają rzeczywiście odrealniony charakter: jako fakty społeczne muszą

12 Na temat charakterystyki ryzyka u Becka zob. m.in. Stankiewicz 2008, 121–123; Francot i de Vries 2009; de Vries 2017, 21–25. Zbliżona do tej wywiedzionej z teorii społeczeństwa ryzyka charakterystyka podana jest przez Giddensa (2008, 88–92).

13 Beck mówi w tym kontekście o „globalnej przestrzeni odpowiedzialności”, w której inni są jednocześnie „obecni i nieobecni, bliscy i dalecy” (Beck 2009a, 4).

14 O kwestii przypisania odpowiedzialności mowa będzie w pkt 4.4. Prawo wobec

145 dopiero zostać skonstruowane. W jakimś stopniu podważa to same podstawy istnienia wspólnoty politycznej nowoczesnego społeczeństwa obywatelskiego, zbudowanego przecież na common sense – „zdrowym” (a dosłownie: „wspól-nym”) rozsądku, który znajdował swoje oparcie we wspólnocie losu i doświad-czenia. Brak zmysłowej percepcji ryzyka w życiu codziennym prowadzi do osłabienia tejże wspólnoty. Jak można to ująć w angielskiej grze słów: tam, gdzie brakuje wspólnych zmysłów (common senses), tam zanika zdrowy rozsą-dek (common sense) (Beck 2012, 172), obywatele tracą bowiem wspólny grunt dla podejmowania decyzji w przestrzeni politycznej. Bezpośredniość zagrożeń ustępuje miejsca sytuacji, w której społeczna obecność ryzyka jest skazana na zapośredniczenie przez jego naukowy opis. Otwiera to nowe obszary ekspan-sji dla nauki, której rola w kształtowaniu obrazu świata oraz – stanowiących odpowiedź na ów obraz – programów politycznych dodatkowo rośnie (Beck 2004, 36–43), o czym będzie jeszcze mowa dalej. Ujmując rzecz szerzej, kwe-stia właściwej definicji ryzyka staje się jednym z głównych problemów poli-tycznych, a zmagania w polu polityki toczą się właśnie o prawo do definiowania i zajęcie uprzywilejowanej pozycji w stosunkach definiowania (które zdaniem Becka zastępują Marksowskie stosunki produkcji w roli głównego mechanizmu definiującego struktury władzy (Beck 2012, 54–57)).

Z drugiej strony, nie sposób nie zauważyć, że wciąż rosnącego znaczenia nabierają postaci ryzyka znajdujące się na przeciwstawnym biegunie, które można by określić mianem ryzyka ekshibicjonistycznego15. Chodzi tu o ryzyko spektakularnych i budzących zbiorowe emocje katastrof. Ataki terrorystyczne są najbardziej oczywistym tego przykładem, ale na liście znajdują się także klęski żywiołowe, epidemie czy katastrofy ekologiczne (w rodzaju tych, do jakiej doszło w 2010 roku w Zatoce Meksykańskiej wskutek wycieku ropy naftowej z należą-cej do spółki BP platformy wiertniczej „Deepwater Horizon”). Jako kandydata do tej kategorii wskazać można nawet ryzyko „zalewu” danego obszaru przez uchodźców. Nieważne, na ile stojące za nimi zagrożenia są realne – ważne, że ich wizja porusza wyobraźnię i emocje współczesnych społeczeństw16.

O nieobliczalnym charakterze ryzyka-jako-niepewności pisałem już w po-przednim podrozdziale. Należy do tego dodać katastrofalny potencjał ryzy-ka, dobrze widoczny przy takich jego postaciach jak eksplozja nuklearna czy zmiana klimatyczna. Skutki tego faktu są zbyt rozległe, aby omawiać je w tym miejscu; będzie o nich mowa w szczególności w podrozdziale 3, poświęconym

15 Jakkolwiek samo określenie „ryzyko ekshibicjonistyczne” jest mojego autorstwa, wydaje