• Nie Znaleziono Wyników

Pytałem się Pana Podstolego, iakich zażywał spo­ sobów, żeby dostać sług dobrych, albo ich takiemi uczynić?

W dokumencie Dzieła Ignacego Krasickiego. T. 4 (Stron 43-47)

‘Łatwe są, odpowiedział, a wszystkie od Pana zawisły. N a ­ przód nie trzeba bydź skorym wprzyięciu, Wiele zawisło na dobrym słudze: trzeba więe ile możności poznać iak nav- gruntowniey,charakter, przymioty, skłonność tych, którycłi przyymuiemy. Kie iest to dzieło iednego dnia. Powierzcho­ wność częstokroć zdradza, postać skromna tai niekiedy gwał­ towne passye. Wiek zepsuty ehytrość uczynił przymiotem wszystkich stanów. Umieią iuż i niższey kondycyi ludzie ina- czey czynić, niż myślą, inaczey się pokazywać , niż są w

cie. Poznanie charakterów ludzkich, iakem wyżey namienił, nader iest ciężkie, iednak konieczne; trzeba w ięc, ile mo­ żności , udawać się do tey nauki, bez którey, ieżeli przedtem obeyść się było ciężko, teraz niepodobna.

Ci wszyscy, którzy u mnie służą, albo w domu moim u- rodzili się i zrośli, albo ieszcze od rodziców pozostali, albo ieżeli przychodnie, na lat kilka przed przyyściem do mnie, byli mi iuż znaiomi. W iem ia, co to iest rekommendacya, albo ceremonialne listów odstąynych zalecenie. Fałszywa to moneta pod dobrym stępieni. JN ie oglądami się więc na te paszporty, wolę się czasem obeyść bez usłużenia, niż puszczać na hazard rzecz takową, od którey wygoda i spokoy- ność moia zawisła. Jakoż niezawiodłem się na teym oiey, może w oczach cudzych zbyteczney, troskliwości. Mam cze­ ladź dobrą, wierną, spokoyrją. Jeżeli z swoiey strony do­ brze mj służą, ia z moiey miałem zawsze i mam za nayisto- tnieyszą pow inność, dotrzymać im tego punktualnie, com o- biecał. Nie wielkie u mnie jurgielty, alem żadnemu zasług nie winien. Staram się też pochwałą, datkiem, nagradzać ich wierność, jch powolność. N ieuczciwemi słowy, miną po- gardzaiącą, tyrariskicmi męczarniami, iarzma icb nie po­ większam. Poufałości i dystynkcyi zbytecznych strzegę się; a tak w równey zostaiemy mierze, oni posłuszeńswa bez u- podlenia, ia zwierzchności bez okrucieństwa.

Dobrze ten powiedział, który kazał się zapatrywać na słu­ g i, iak na przyiacioły nieszczęśliwe. Znay^luią się w tey kro- tkiey maxymie, wszystkie obowiązki dobrego P apa.

Ma kto iednego sługę, niech tak iego prace rozmierza, iżby nie był zbytecznością posług przygnębiony. Ma wielu, niech takowy między niemi uczyni rozmiar, żeby rozdzielę • niem usługa Panu stała się zdatna, służącemu znośna. Wie- lość czeladzi iakowąś okazałość sprawia, ale naylepiey iest usłużonym, kto mało ma poslugaczów. Roztropność nie tyl­ ko ich wybór, ale i liczbę ustanawiać powinna.

W dobraniu domowników' nie tylko na własną wygodę, ale na stan swóy wzgłąil mieć należy; kto wysoki urząd na sobie nosi, iednę część domowników' dla siebie, większą

po-iowg clla charakteru i stopnia swoiego trzymać musi. W y­ nosić się nad własną kondycyą, iestto płochość; nie posta­ wić się w takim stanie, iakiego po nas zwyczay i przystoy- ność wyciąga, gorsze ieszcze przestępstwo.

Nie czyń przez drugich, co sam przez siebie uczynić mo­ żesz , maxyma była mego oyca: nie raz mi ią powtórzy!, gdym pierwszy raz wychodził na świat. Zachowuię ią więc ile możności. Gdyby rozmaitych kondycyi Panowie często­ kroć Zastanawiali się nad tym punktem, szedłby rząd dobrze w ich domu, marszałek nie przywłaszczałby sobie zbyte­ cznych prerogatyw, sekretarz nie wszystkieby sekreta wie­ dział , koniuszego rumaki mniey byłyby spaśne, nie dzielił­ by się piwniczy z Jegomością winem, ani szafarz przysma- Czkami. Nie wchodzę w krytykę cudzych domów, to wiem, iż dozorowi moiemu winienem istotę całego gospodarstwa, a nadewszystko spokoyność.

Miiam inne w szczególności przepisy i obser*wacye, iak się Pan względem sług, iak słudzy wzaiemnie względem Pana obchodzić maią; zastanaw iam się nad iedhym, według zda­ nia i doświadczenia moiego, naydzielnieyszym sposobem.

Służący, lubo nie iest niewolnikiem, albo przynaymniey, bydź niepowinien, traci przecię wolność, nayszacowniey-

sy.y przywiley człowieka. Gdy go urodzenie lub nieszczę­ śliwe przypadki do tego stanu przywiodły, nie inszy po­ winien bydź cel służby iego, iak ten, żeby г zaprzedaney na czas wolności tyle zyskał, iżby znowu mógł się stać wolnym. Do tego punktu zmierzać powinny, prace sługi, wdzięczność Pana. Gdy u mnie kilkanaście lat mniey lub więcey, co się miarkować ma względem rodzaiu pracy, wiernie który z cze­ ladzi służył, w'yzwa!am go od iarzma służebniczego, nadaię grunt, wystawiam dom, naznaczam dożywotnią a propor- cyonalną do stanu iego pensyą lub ordynaryą. Dzieci ieżeli m a, do usług biorę, lub do rzemiosła oddaię. Tym sposo­ bem wypłacam się z obowiązku wdzięczności, zyskuię ze sługi przyiaciela,wmaiętności mieszkańców mnożę, a w dzie­ ciach ich dobrze wyćwiczonych, znayduię gniazdo, że tak rzekę, nowych sług nadal, znaiomych, obowiązanych i

wier-nvch. Tensam zyskiwaią u mnie przywiley i c i, którzy, lubo nie dopełnili w usługach zamierzonego kresu, przez ka­ lectwo lub chorobę stali się do służby niezdolnemi. Alieć o takowych staranie, każe miłość bliźniego, charakter po­ czciwy , politow anie, wszystkie nakoniec i religii i obyczay- ności przepisy i obow iązki. Pan nieczuły nad dolegliwością sług swoich, Pan dobrowolnie iey przyczyniaiący, Pan opu­ szczający w nieszczęściu, m o n stru m iest natury, niegodne ludzkiego towarzystwa, protekcyi prawr, względu starszych, spoyrzenia nakoniec poczciwych ludzi.

Tc domki po lewey stronie dworu, idąc clo kościoła, któ­ re się iednostaynością swoią W Panu podobały, są to miesz­ kania starych sług naszego domu. Matrona, która z nami iadła, Jeymościna niegdyś ochmistrzyni; a ten starzec po­ ważny, któregoś WPan także przy stole widział, ieszcze za rodziców moich tuteyszey wrsi podstarosci Starzy ci ludzie dawnością usług i przebywania w domu iednym, zabieraią ku Panu i dzieciom przywiązanie nadzwyczayne. Zdaie się im czasem, iż oni są rodzicami, bracią, pokrewnemi tych, z któremi wiek swóy cały strawili. I z tey zapewne przy­ czyny , móy stary szafarz, który ieszcze u dziada moiego służył, łaie mnie o zbytek; a pani ochmistrzyni gdy mówi o moich synach łub córkach, inaczey nigdy niepowiada, tylko nasze dzieci.

K S I Ę G A II.

I. P r z e c h o d z ą c się po wsi z Panem Potlstolim, wstąpiłem

W dokumencie Dzieła Ignacego Krasickiego. T. 4 (Stron 43-47)