• Nie Znaleziono Wyników

Relacje polsko-niemieckie i polsko-żydowskie w prozie Walerii Mar-

5. Pod wspólnym dachem. O mitologizowaniu współistnienia różnych narodowości

5.1. Kilka uwag o uwarunkowaniach kształtowania się wyobrażeń koegzystencji

5.1.2. Relacje polsko-niemieckie i polsko-żydowskie w prozie Walerii Mar-

Wincentego Kosiakiewicza, Władysława Rowińskiego oraz Zygmunta Bartkiewicza

Omówienie koegzystencji Polaków, Niemców i Żydów w Łodzi, uka-zanej w twórczości Polaków, zaczniemy od utworów Wśród kąkolu W. Marrené-Morzkowskiej, Bawełny W. Kosiakiewicza i twórczości Wł. Ro-wińskiego, głównie Julki, ze względu na pewne powinowactwo tematycz-ne pomiędzy nimi a powieścią A. E. Rentematycz-nera, w której, jak pamiętamy, wystąpił motyw obrony tożsamości narodowej i kulturowej Niemców przed Polakami. Wymienione tu polskie utwory zdradzają bardzo wyraź-nie istwyraź-niewyraź-nie konfliktu czy też napiętych stosunków polsko-wyraź-niemieckich. W każdym z nich mocno się akcentuje lub tylko napomyka, że w Łodzi dominował język niemiecki. W. Marrené-Morzkowska w powieści kilka-krotnie podkreśla niezadowolenie głównego bohatera, Jana Krzesław-skiego, z wszechwładnego panowania tego języka w mieście (Mar.-Morz., np. s. 175–180). Niektórzy polscy bohaterowie Wśród kąkolu wręcz szczycą się znajomością niemieckiego; zdarzają się nawet i tacy, jak lekarz Frömlich, którzy zapomnieli o swoich polskich korzeniach, stali się Niemcami i głoszą wyższość języka niemieckiego nad polskim (Mar.- -Morz., np. s. 211–213). Nie trzeba dodawać, że te postaci nie są bohate-rami pozytywnymi powieści. Istnieje też w utworach W. Marrené- -Morzkowskiej i W. Kosiakiewicza wyraźny podział na szlachetnych Polaków i nieuczciwych Niemców.

Najmniej problem ten jest wyeksponowany w Julce Wł. Rowińskiego, a polsko-niemieckie animozje przedstawione są niemal jako „pokojowe”, choć dochodzi do starcia na pięści i kufle między Polakami i Niemcami. Przypomina ono jednak bardziej bójkę nastroszonych uczniaków niż prawdziwych i zażartych wrogów. U tego pisarza znajdujemy albo tylko pozbawioną komentarza suchą relację o pewnych faktach z życia Łodzi, albo ich sfabularyzowaną wersję, bez ataków na inne narodowości i złośliwych uwag, na przykład:

Sprawdziły się pogłoski, co do „Łodzierki: zmieniła ona format, treść i kierunek. Przy stole redakcyjnym zasiadł pruski junkier, Kulturtreger, który […] pisał ziejące żółcią artykuły. Wymyślał swoim za brak patriotyzmu dla wielkiej „über alles”, wyśmiewał tubylców z ich sentymentalizmu, zapóźnionych żalów, niewczesnych zamiarów, „Pos-nische-wirtschafft” zohydzał na równi z najzacieklejszymi wrogami polskości (Row., s. 121).

Nieco dalej Wł. Rowiński ukazuje manifestację Polaków przeciw po-czynaniom Niemców w mieście i rodzącej się niechęci do gospodarzy

wśród tej narodowości. Jej uczestnicy w sposób humorystyczny chcieli przypomnieć Niemcom ich przybycie do Łodzi20. Zapewne nie dowiemy się, czy mamy tu do czynienia z wydarzeniem autentycznym, czy też z pomysłem pisarza i dziennikarza, jak radzić sobie z pogardliwym stosunkiem Niemców do Polaków. Warto też wspomnieć o jego noweli

Bez tytułu. Ukazuje ona rodzącą się miłość pomiędzy wykształconym

chemikiem Karolem Melcerem, Niemcem z pochodzenia, a za to – jak sam mówi – Polakiem duszą i ciałem, oraz Zofią Regerówną, córką niemieckiego fabrykanta. Zarówno „Polak z wyboru”, jak i rodzina dziewczyny oraz ona sama są postaciami szlachetnymi i ze wszech miar godnymi szacunku21. Nowela zdaje się potwierdzać proniemieckie sympa-tie pisarza, nie znajdujemy też w niej nawiązań do waśni między Polaka-mi i NiemcaPolaka-mi. Warto dodać, że Wł. Rowiński spędził w Łodzi kilka lat; być może spotkał Niemców, którzy nie żywili niechęci do Polaków albo też – po prostu – przyjmował tego typu konflikty jako nieuniknione w sąsiadujących ze sobą zbiorowościach i nie nadawał im szczególnego znaczenia.

Koleżanka po piórze Wł. Rowińskiego, W. Marrené-Morzkowska, jest mniej powściągliwa w ujawnianiu swoich poglądów czy też może w realizowaniu dydaktycznych trendów epoki. Jej powieść jest ciekawsza, ale, niestety, pełna stereotypów, czasem ocierających się o humorystyczne absurdy, które dzisiaj drażnią: jeśli Niemiec – to atletyczny, rudobrody i rudowłosy mężczyzna z ogromnymi rękoma i niewielkimi oczami, na którego twarzy znać było wytrwałość i bezwzględność rasy germańskiej (Mar.-Morz., s. 172), do tego „krzyżacki potomek” (!) o dzikich, niezbyt głęboko ukrytych instynktach (Mar.-Morz., s. 247). Jeśli Niemka, to koniecznie gospodyni okręcona w barchany i w przydeptanych panto-flach, grzebiąca łyżką w garnku, a jak kobieta dobrze ubrana – to znów albo zupełnie pozbawiona gustu, albo nic nie było w stanie zmienić jej fizjonomii, zawsze poznawało się w niej sprzątaczkę, praczkę albo

20 „Pewnego dnia” – czytamy w utworze Wł. Rowińskiego – „ulica Piotrkowska przedstawiała niezwykły widok. Od Górnego Rynku ciągnął się sznur ludzi dziwacznie ubranych i dziwnymi przyborami otoczonych. Było ich z pół setki, a każdy miał na sobie obszarpaną sukmanę kolonisty niemieckiego, czapę podobną do wroniego gniazda, fajkę na długim cybuchu w ustach, popychał taczkę i wiódł psa za sobą. W przebraniu tym na czele postępował Jankowski, niosąc tablicę, na której napis głosił: «Pamiętajcie, że tak przyszliście». Była to cicha manifestacja przeciwko wybrykom niemieckim, manifestacja humorystyczna lecz wyraźna” (Row., s. 122).

21 Wł. Rowiński, Bez tytułu, [w:] Łódź, która przeminęła w publicystyce i prozie (an-tologia), wybór i red. P. Boczkowski, Wyd. Piktor s.c., Łódź 2008, s. 161–165. Na podstawie: Wł. Rowiński, W Łodzi: szkice i wrażenia, Księgarnia K. Fiszlera, Warszawa 1905; rok wyd. pierwodruku – 1899.

charkę. Panna zaś koniecznie musiała być głupia i niedouczona, niezdolna do głębszego wysiłku umysłowego22.

Świat Niemców jest momentami groteskowy, a oni sami źli, nasta-wieni na zysk, nieczuli na krzywdę ludzką, łamiący wszelkie zasady ludzkie i boskie: oszukują robotników, kradną podstępnie Polakom ojcowiznę, dają pracę swoim rodakom, wyrzucając Polaków na bruk i pozbawiając ich środków do życia, nie płacą odszkodowań za wypadki, szantażują, łajdaczą się, wykorzystują polskie kobiety, drwią i szydzą z Polaków. Przeciwstawieni są im szlachetni Polacy, ale ich powieściopi-sarka też nie oszczędza, jeśli sprzeniewierzają się ojczyźnie i swój interes stawiają ponad dobrem Polski. Czyny złe etycznie często u tych postaci idą w parze z brakiem patriotyzmu. Taki jest, na przykład, Aureli Świrski, który dopomógł niemieckiemu fabrykantowi Pifkemu w ograbieniu szlachcica Bosowicza. Jak na ironię, siostrzeniec Świrskiego jest cichym wielbicielem córki Bosowicza – pracowitej, łagodnej, kochającej, czułej i spokojnej Anny (jakiż kontrast dla Amalii, bezdusznej i głupiutkiej, mimo kształcenia się w pierwszorzędnej pensji; możliwości kształcenia pozbawił Annę ojciec Amalii!). Tym, którzy ulegają Niemcom z egoistycz-nych pobudek, autorka wytyka obłudę, prywatę i zaprzedanie się. Bohate-rem pozytywnym powieści W. Marrené-Morzkowskiej jest Jan Krzesław-ski – „łódzki Judym”23. Postać to niezwykle szlachetna – obrońca języka

i kultury polskiej, prawy, prostolinijny, śmiały w wypowiadaniu swoich opinii, bezkompromisowy, bezsprzecznie dobrze wykształcony, do tego odważny – staje w obronie Bosowiczów, nie waha się przeciwstawić możniejszym i silniejszym pozycją (a przecież od poparcia w Łodzi wszystko zależało), a także silniejszym fizycznie (udaje się w poszukiwa-niu złodzieja na osławione Bałuty), broni robotników i chce ich leczyć, mimo że nie są to klienci, którzy mogliby zapewnić mu utrzymanie. Słowem – jest to typowy pozytywistyczny bohater24.

Konstrukcja utworu W. Kosiakiewicza oparta jest na kontraście po-między uczciwym Polakiem i „uczciwym po łódzku” Niemcem, których przypadek uczynił w Łodzi wspólnikami. Dla bohatera powieści, Juliana Rumińskiego, tak jak i dla Jana Krzesławskiego, nie istnieje jednak

22 „Amalia” – czytamy w utworze – „jak każda Niemka, miała się za osobę bardzo poetyczną; była wielbicielką Schillera, ale zniżała go do swego poziomu” (Mar.-Morz., s. 249). K. Kołodziej postać Amalii uznaje za najciekawszą postać w rodzinie bogatego fabrykanta Pifkego (zob. K. Kołodziej, Obraz Łodzi w piśmiennictwie pozytywistyczno- -młodopolskim, Wyd. Piktor s.c., Łódź 2009, s. 24).

23 H. Karwacka, Łódź w oczach pozytywistki. „Wśród kąkolu” Walerii Marrené- -Morzkowskiej – pierwsza powieść o fabrycznym mieście, „Prace Polonistyczne” 1975, seria XXXI, s. 157.

„uczciwość łódzka”: albo jest się człowiekiem uczciwym, albo jest się łajdakiem. Niemiec Stein jest dla Rumińskiego złodziejem, ponieważ bankrutował i regulował długi, ale odpowiednio zaniżone, czyli okradał swoich wierzycieli – resztę tego, co powinien oddać, zabierał dla siebie. W Łodzi był to powszechny proceder, dla Rumińskiego jednak, którego uczciwość jest silnie sprzężona ze szlacheckim etosem, takie działanie jest jednoznacznie negatywne. Rozwój akcji pokazuje, że z dwóch wspólników to główny bohater ma rację, a ponadto, wbrew temu, co twierdził Rey-montowski Maks Baum – uczciwość jest cnotą, która w Łodzi W. Kosia-kiewicza posiada ogromną wartość. Dzięki niej właśnie główny bohater mógł ponownie rozpocząć działalność – dopomógł mu w tym fabrykant, który docenił tę cechę charakteru u Rumińskiego25.

Warto zwrócić uwagę, że w utworach wyżej wymienionych autorów nie znajdujemy w ogóle antagonizmów polsko-żydowskich ani też niechę-ci do tej narodowośniechę-ci. Zaznaczyć trzeba jednak, że ta społeczność albo pojawia się na marginesie ich świata przedstawionego, albo w ogóle nie jest w nim ujęta. Ta sytuacja wynika jednak nie z tendencji do marginali-zowania Żydów – umniejszyć ich znaczenia w Łodzi z pewnością nie było można – ile z konstrukcji świata przedstawionego. Powieści te, w przeci-wieństwie do utworów Wł. S. Reymonta i I. J. Singera, nie ukazują panoramy społecznej miasta, lecz tylko wąskie grono bohaterów, które ma reprezentować pewną grupę społeczności – Polaków, głównie inteli-gencję, i ich problemy. Brak w tych powieściach Żydów jest jednak znamienny – najwidoczniej autorzy uznali, że nie jest to społeczność niezbędna do wykreowania prawdopodobnego obrazu życia Polaków w mieście. W utworach, poza ogólnymi uwagami, na przykład, że „Żydzi protegują tylko swoich” (Mar.-Morz., s. 176) lub przypadkowego opisu ich domu (Kosiak., s. 297), znajdujemy nieliczne sytuacje, w których wystę-pują żydowskie postaci, zawsze w charakterystycznych dla nich, stereoty-powych sytuacjach. U Wł. Rowińskiego poznajemy fabrykanta Kalmana Gdańskiego, najzamożniejszego z łódzkich Żydów, o którym było wiado-mo, że spalił dwa razy dobrze ubezpieczoną fabrykę, oszukał zagraniczną firmę na kupnie maszyn, płacił robotnikom fałszywymi pieniędzmi i przywłaszczył fundusz z kar ściąganych z robotników za wykroczenia przeciw regulaminowi w fabryce, sam jednak bezwzględnie wymagał od

25 Problem „łódzkiej uczciwości”, jak zaznaczono, podnoszony jest we wszystkich powieściach. Podsumować go można fragmentem powieści Rowińskiego: „Rasz uwiódł córkę Pretzlowi” – mówi jeden z bohaterów – „to samo zrobił Kaszmir z córką Decza; Gdański spalił się dwa razy, Hans zbankrutował, Golik podszedł konkurenta. A wszyscy, jak wiesz, są teraz bogaczami. Zresztą wszyscy parobasy [fabrykanci]! Bez wykształcenia, bez poczucia moralnego, bez honoru” – charakteryzuje na koniec fabrykantów (Row., s. 100).

nich uczciwości (Row., s. 128). W. Marrené-Morzkowska natomiast kreu-je wszystkowiedzącą i znającą wszystkich Żydówkę Rubinkę – szynkarkę, o której niewiele wiadomo, gdyż bardzo dba o swoją anonimowość. Oprócz prowadzenia szynku jest chętna do podjęcia się za odpowiednią opłatą każdej posługi. Potrafi znaleźć włóczęgę, który służył po dworach, a także namówić do małżeństwa niechętną mężczyźnie dziewczynę. Jej usługi ocierają się niemal o stręczycielstwo. Jest jednak dobrą dyplomat-ką i w związku z tym osobą w środowisku raczej lubianą (Mar.-Morz., s. 194–198). Nie budzi też niechęci czytelnika, z pewnością zwróci on jednak uwagę na przebiegłość – wyraźnie rysującą się cechę jej charakteru.

Brak społeczności żydowskiej w świecie powieściowym omawianych wyżej utworów da się wytłumaczyć jeszcze inaczej. Wydaje się, że dla społeczeństwa polskiego przełomu XIX i XX w. problem zaczyna stanowić wspomniany wcześniej szerzący się niemiecki nacjonalizm i hasła pan-germanizmu. Jak zauważyliśmy, w utworach Wł. Rowińskiego, W. Kosia-kiewicza i W. Marrené-Morzkowskiej widać wyraźnie negatywny stosu-nek do Niemców i ich języka. Taki sam stosustosu-nek cechował wcześniej Podhalskiego, bohatera sztuki W. Dłużniewskiego oraz samego autora sztuki. Czy więc zawsze pomiędzy Polakami a Niemcami istniały tak napięte stosunki? Odpowiedź na to pytanie znajdziemy w prozie reporta-żowej Z. Bartkiewicza Złe miasto. W początkach istnienia Łodzi jako miasta przemysłowego, w Łodzi rękodzielniczej, nie istniał chyba jakiś szczególny konflikt pomiędzy Polakami i Niemcami, choć niewątpliwie przywileje, którymi obdarowano kolonistów, mogły budzić antagonizmy. Wydaje się jednak, że poszczególne narodowości, w tym również Żydzi, żyły z sobą w zgodzie, wszystkie bowiem wzajemnie siebie potrzebowały. Kilkakrotnie – przypomnijmy – podczas corocznej Zabawy Strzeleckiej królami kurkowymi zostawali Polacy, a była to przecież zabawa kultywo-wana przez Niemców. Nie obywało się, oczywiście, bez problemów, o czym świadczy sztuka Dłużniewskiego Wyprawa do Ameryki oraz kłopoty samego poety. I. J. Singer wspomina o pogromie Żydów, którego dokonali Niemcy obawiający się o swoją produkcję26.

26 I. J. Singer pisze: „Niemieccy rzemieślnicy uznali, że grozi im niebezpieczeństwo ze strony tych kominów [reb Szlojme Duweda], które zabierają ludziom pracę. […] Źli i gniewni gromadzili się jeszcze po szynkach i przepijali ostatnie grosze. A pewnego sobotniego wieczoru wyszli z pochodniami, nożami i żelaznymi łomami i połamali Żydowi maszyny, naftą oblali ściany i podpalili. Na przodzie szli niemieccy majstrowie, niosąc cechowe chorągwie. A potem pijani i rozjuszeni wpadli na żydowskie ulice ze śpiewami i przekleństwami i jak ich niemieccy dziadowie w niemieckiej ojczyźnie, rzucali się na Żydów, wybijali szyby, bili, rabowali i wrzeszczeli: – Hep, hep, jude…

Lecz wtedy otoczyli ich kozacy, nagimi szablami zapędzili do Łódki i bili nahajkami po głowach” (Sing. I, s. 27). Nie wiemy, kiedy miał miejsce ten pogrom. Zgodnie

Pogorszenie się wzajemnych stosunków i nasilenie antagonizmów polsko-niemieckich nastąpiło wraz z mechanizacją przemysłu. Symbo-licznym wyrazem tej sytuacji może być rozpad przyjaźni pomiędzy Polakiem, Józefem Żabusiem, i przybyłym do Polski Niemcem Wurstem w opowiadaniu Dwa pokolenia Wł. Rowińskiego. Na skutek wzrostu zamożności Niemca najpierw rozpadła się przyjaźń starszej generacji, później zupełnie rozeszły się drogi ich synów. Stary Wurst, pamiętający ciężkie czasy, czuje wdzięczność wobec Polski, doświadcza silnej więzi z nową ojczyzną. Wyrzuca sobie, że zapomniał o starym przyjacielu. Syn Wursta, Hans, uważa siebie za Niemca, a ponadto głosi wyższość kultury niemieckiej nad kulturą polską27.

Koniunktura w łódzkim przemyśle w drugiej połowie XIX w. spowo-dowała kolejną falę napływu Niemców do Łodzi. Zaczęli oni zastępować gorzej wykształconych Polaków na ich stanowiskach pracy i obejmować funkcje kierownicze, o czym wspomina się w omówionych wyżej utwo-rach. Niemieccy robotnicy byli lepiej przygotowani do pracy w przemyśle, ponieważ przyjeżdżali do Łodzi „za chlebem”, z odpowiednim, cennym bagażem doświadczeń. Polscy robotnicy natomiast wywodzili się ze wsi i dopiero co ją opuścili. Nie bez znaczenia w Łodzi była również znajo-mość języka niemieckiego, której polscy chłopi nie posiadali.

O tych antagonizmach pomiędzy Niemcami i Polakami czytamy rów-nież w prozie publicystycznej Z. Bartkiewicza.

Dziś trudno by orzec – pisze warszawski dziennikarz – jaki tu żywioł panuje, poza tą mocą, co spętała ludzi w sieć wspólnych interesów […]. Do czegoś jednak tutaj tak przywykli, że dobrze im tylko w tej walce i wysileniu wprost zdumiewającej twórczości, natchnionej przez chciwość. Lecz z niej właśnie rosła powoli, aż nagle wyrosła masa, zwarta z cząstek spoistych, a jak jednolita! – Żydzi. Trzeźwi, nieulegli, zwarci, jak po-winien być naród. Tworzą powoli nowe życia warunki, a choć drwią z nich Niemcy, a my pokrzykujemy wesoło, że nie zginęliśmy jeszcze […] oni postępują wciąż naprzód i prą, już silni samorodnym rozumem, sprytem, rozwagą i tą zgodną jednomyślnością, której uczy tylko – nieszczęście. […] Polacy tymczasem, dogadzając przysłowiu, o dwóch, co się kłócą, prowadzą wojnę z Niemcami, wypominają im chleb polski, pałace z krwawicy, jak gdyby to było polskiej ziemi zasługą, że przybysze ładem, zapobiegliwością… i trzecim sposobem zdobyli majątki. Ale jak to się dziwnie zmieniają czasy i ludzie. Gdy dzisiejszy milioner w dwa pieski podróżował skromnie i przybył do małej osady, wtedy z panem rajcą i łykiem zamożnym żył w zgodzie, a dziś, gdy ten i ów z polskości coś przejął, a nasz pan brat od Niemców czegoś się nauczył, dziś – plwają na siebie i żrą jedni drugich (Bartk., s. 36).

z konstrukcją świata przedstawionego, było to w czasach Łodzi rękodzielniczej. Problem jednak w tym, że pierwsze zmechanizowane fabryki założyli w miasteczku Niemcy.

Spośród przedstawionych wyżej ujęć stosunków polsko-niemieckich najbardziej obiektywna wydaje się wypowiedź Z. Bartkiewicza. I on wszakże zwraca uwagę na pogorszenie stosunku Niemców do Polaków w Łodzi przełomu wieku XIX i XX. Podkreśla również powstanie drugiej potęgi łódzkiego świata – Żydów. Niewątpliwie podziwiał ich jako naród, ale w obrazie tej narodowości nie uniknął ujęć stereotypowych. Wydaje się, że na omówionej wyżej twórczości piętno odcisnęły nacjonalistyczne trendy (niekoniecznie nacjonalizm jakiejś konkretnej narodowości) epoki. Na powieściach W. Kosiakiewicza i W. Marrené-Morzkowskiej mogły zaciążyć idee warszawskiego pozytywizmu, którego przedstawiciele pod wpływem ideologii Narodowej Demokracji byli niechętni Niemcom.

Warto również zwrócić uwagę na to, co zaobserwował na początku XX w. H. Vimard podczas pobytu w Łodzi. Stwierdził mianowicie wyraź-ną dyskryminację Polaków i liczne przywileje, z których korzystali w tym samym czasie Niemcy. Używanie polskiego języka i godła było zakazane i surowo karane, Niemcy w analogicznych sytuacjach nie musieli się obawiać represji. Innym przykładem różnic w sposobie traktowania narodowości polskiej i niemieckiej przez władze rosyjskie było zamknię-cie polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”28, natomiast stowa-rzyszenia gimnastyczne niemieckie sam gubernator wojenny Kaznakow „zaszczycał komplementami”29. Takie sytuacje również mogły budzić niechęć Polaków do Niemców, zwłaszcza gdy ci prezentowali typowo nacjonalistyczne podejście do własnej ojczyzny.

Nie zauważamy w twórczości W. Marrené-Morzkowskiej, W. Kosia-kiewicza i Wł. Rowińskiego, a także w publicystyce Z. BartKosia-kiewicza – co należy podkreślić – przejawów antysemityzmu. Wyraźnie natomiast rysuje się u tych pisarzy postrzeganie innych nacji poprzez stereotypy

28 Towarzystwa Gimnastyczne „Sokół” zaczęły powstawać w Galicji. Pierwsze zostało założone w 1867 r. we Lwowie. Podobne związki w Królestwie Polskim powstawały od 1905 r. Celem działalności Towarzystw było podtrzymywanie i rozwijanie świadomości narodowej, podnoszenie sprawności fizycznej oraz wyrabianie tężyzny fizycznej i sił moralnych młodzieży polskiej. W Łodzi Towarzystwo zaczęło działać (początkowo przez krótki czas legalnie) od 1905 r. na Bałutach wśród młodzieży rzemieślniczej, przyczyniając się do nauki czytania i pisania, wzrostu czytelnictwa, a także krzewienia wiary (Bartk., s. 52). Towarzystwo pozostawało pod silnym wpływem Narodowej Demokracji. Z jego istnieniem wiąże się znane hasło „W zdrowym ciele zdrowy duch”.

29 „Niemcy mają w Łodzi teatr, dwie duże gazety codzienne, jeden tygodnik”. Utarło się, że do tych towarzystw Polacy nie mieli wstępu. „Każdej zimy konsul z Warszawy przyjeżdża na wielki bal dobroczynny, urządzany przez kolonię; bywają też na nim wszyscy dygnitarze miejscowi. Sala jest dekorowana godłami cesarstwa niemieckiego i hymn narodowy niemiecki rozbrzmiewa w niej obok hymnu rosyjskiego. Łatwo pojąć uczucia Polaków, których śpiewy narodowe i godła tradycyjne surowo są zakazane” (H. Vimard, Łódź. Polski Manszester, Biblioteka „Tygla Kultury”, Łódź 2001, s. 19–20).

narodowe30. Na stosunkach polsko-niemieckich zaciążyło wspomniane wyżej nasilenie nastrojów nacjonalistycznych i progermańskich wśród społeczności niemieckiej. Jerzy Bartmiński stwierdza, że postawa wrogo-ści Polaków wobec Niemców narastała wraz ze wzrostem hegemonii Prus i przyjmowania przez nie funkcji reprezentanta całych Niemiec. W świa-domości polskiej następowała identyfikacja tego, co pruskie, z tym, co krzyżackie i niemieckie. W obrazie Niemca eksponowano m.in. takie cechy, jak bezwzględność, brutalność, egoizm, arogancja, okrucieństwo, pogarda, pycha, nieuczciwość, megalomania, kult siły, obłuda, mściwość, stosowanie przemocy, zachłanność, zadufanie. Utrwalił się wówczas frazeologizm „buta niemiecka”, stanowiący dominantę w ówczesnym wariancie stereotypu Niemca31. Wszystkie wymienione tu cechy znaj-dziemy w wykreowanym obrazie powieściowych Niemców. Podobny obraz ukazuje w Złym mieście Z. Bartkiewicz.

Nieco inaczej kształtował się obraz Żydów w utworach pozytywistycz-nych. Monika Szabłowska zwraca uwagę ich na nowy wizerunek. Pozyty-wiści chcieli uświadomić czytelnikom, że Żyd nie jest tylko chciwym i bezdusznym kupcem, lecz człowiekiem odczuwającym i cierpiącym jak inni. Pod koniec XIX w. pisarze zaczęli też rozróżniać w społeczności żydowskiej ludzi biednych i bogatych oraz wynikające z tego podziały32. Omówione wyżej utwory potwierdzają zdanie M. Szabłowskiej, choć, jak zwróciliśmy uwagę, bohaterowie żydowscy to postaci epizodyczne i spo-radycznie w nich występujące. Spostrzeżenia te potwierdza w całości obraz Żydów w Złym mieście Z. Bartkiewicza: na jednym biegunie znajdujemy bogatego Żyda, który brzydzi się tanią rozrywką i wieczory woli spędzać w teatrze. Tu jednak w chwilach wolnych lub w chwilach znudzenia wyjmuje notes i liczy, jaki dochód może przynieść oglądane widowisko. Drugi biegun stanowią niziny społeczne, wyraźnie traktowane z sympatią przez warszawskiego publicystę. Przeciwstawia się on pogro-mom i podkreśla solidarność tej nacji w obliczu nędzy.

30 Pojęcie stereotypu zostanie szerzej omówione w rozdziale poświęconym Łodzi jako „pustyni kulturowej”. Stereotypy narodowe budzą dziś duże zainteresowanie Polaków, być