• Nie Znaleziono Wyników

1. Mit „ziemi zapomnianej”

1.1. Zanim stała się „ziemią obiecaną”. Łódź rolnicza

małym rolniczym miasteczkiem, co dziś mocno się podkreśla. Bez więk-szego trudu, jak się wydaje, można powiedzieć, dlaczego – po prostu dlatego, że mieszczanie łódzcy trudnili się rolnictwem (źródłem ich utrzymania, czy też jednym ze źródeł, była praca na roli). Problemów już jednak nastręczą odpowiedzi na pytania: czym, w takim razie, Łódź różniła się od wsi, a życie mieszczan od życia chłopów? Dlaczego była miastem, skoro jej mieszkańcy byli także rolnikami? Czy zadecydowały

7 Ślady Łodzi rolniczej widoczne są zresztą do dziś w Śródmieściu w ukośnych, zała-manych pod pewnym kątem podwórkach – na przykład przy zbiegu ulic Piotrkowskiej i Zielonej oraz powstałych później przy ul. Wólczańskiej. Innym przykładem może być załamująca się w pewnym miejscu i biegnąca dalej ukośnie ul. 1 Maja, zwana najpierw Pasażem Szulca. Odzwierciedlają one dawne podziały i stosunki agrarne; takich przykła-dów mamy zresztą w mieście znacznie więcej, choćby na Bałutach, gdzie dzisiejsze ulice wyrosły wprost z dawnych miedz dzielących pola mieszczan.

o tym tylko prawa miejskie? Jak w ogóle wyglądało życie w miasteczku i na całym obszarze dzisiejszej Łodzi? Jak wyglądał ten obszar zanim stał się on wielkoprzemysłowy i wielkomiejski? Czy Łódź różniła się od innych, sąsiadujących z nią miast? Co to znaczy, że miasto stanowiło czyjąś własność?

Źródłem wiedzy na temat tego okresu miasta może być artykuł A. Stebelskiego z 1930 r. Łódź i klucz łódzki u schyłku [pierwszej]

Rze-czypospolitej8. To naukowe ujęcie historii Łodzi rolniczej może pełnić taką samą funkcję dla miłośnika miasta, jak pochodzący z 1853 r. Opis

miasta Łodzi O. Flatta9 w odniesieniu do jego wczesnoprzemysłowego okresu oraz przewodnik S. Gorskiego z roku 1904, Łódź spółczesna.

Obrazki i szkice publicystyczne10, ukazujący miasto okresu wielkoprze-mysłowego. Zasadnicza różnica pomiędzy obrazem A. Stebelskiego a wizerunkami O. Flatta i S. Gorskiego wynika z możliwości bezpośred-niego oglądu, jakiego mogli doświadczyć warszawscy dziennikarze. A. Stebelski był go pozbawiony, gdyż Łódź jako miasteczko rolnicze nie istniała przecież w chwili powstawania artykułu od ponad stu lat. Możli-wość tę zastąpił autor staranną kwerendą archiwaliów, do których od 1923 r. jako pracownik Archiwum Głównego Akt Dawnych w Warszawie i historyk miał dostęp. Tak więc pod względem rzetelności opisu obraz A. Stebelskiego nie ustępuje pracy obu dziennikarzy, wspomnieć wszakże wypada, że wszystkie przywołane tu publikacje obciążone są z punktu widzenia dzisiejszych badań drobnymi usterkami. Stanowią jednak również źródło wiedzy, którego nie można przecenić. Drugą istotną różnicą pomiędzy wymienionych opracowaniami jest czas istnienia form miejskich, które są przez nie prezentowane. Łódź okresu wczesnoprzemy-słowego u O. Flatta i wielkoprzemywczesnoprzemy-słowego u S. Gorskiego liczyła zaled-wie około trzydziestu–czterdziestu lat. Łódź rolnicza trwała niemal cztery stulecia. Artykuł A. Stebelskiego ukazuje jej obraz z końca XVIII w. Nie ma to jednak większego znaczenia – miasteczko w ciągu całego swojego istnienia ulegało niewielkim zmianom, dodać należy, że na gorsze. Nie były one jednak aż tak znaczne, by w Łodzi XVIII w. nie można było odnaleźć i zobaczyć tej z początków wieku XVI. Nigdy zresztą Łódź rolnicza nie miała zadatków na wielki ośrodek (o czym dalej), przeżyła jednak rozkwit w pomyślnych dla Rzeczypospolitej czasach. Przerwały go wojny i nieszczęścia, które były udziałem państwa, a pożary i epidemie

8 A. Stebelski, Łódź i klucz łódzki u schyłku [pierwszej] Rzeczypospolitej, „Rocznik Oddziału Łódzkiego Polskiego Towarzystwa Historycznego” 1929–1930, t. 2 (1930), s. 57–159.

9 O. Flatt, Opis miasta Łodzi pod względem historycznym, statystycznym i przemy-słowym, Warszawa 1853.

dopełniły zniszczenia. Praca A. Stebelskiego może być dla miłośnika Łodzi interesująca również z tego powodu, że ukazuje niemal cały obszar, na którym rozłożone jest dzisiejsze miasto. We wstępie do artykułu autor zaznacza, że zbyt wąskie koło obserwacji, jakie stanowiła Łódź, uniemoż-liwia snucie uogólnień, dlatego postawił sobie za zadanie możliwie szczegółowe zobrazowanie wszystkich jednostek wchodzących w skład klucza łódzkiego (Steb., s. 57). Znajdziemy więc w artykule ciekawe informacje o mało znanych formach życia gospodarczego, które istniały na terenie dzisiejszej Łodzi. Wiemy, na przykład, o istnieniu kilku mły-nów, nieobce są nam też ich nazwy, jak jednak wyglądały – to stanowi już zagadkę. Przeciętny łodzianin zainteresowany historią miasta potrafi również powiedzieć, że w Łodzi znajdowały się karczmy, choćby ze względu na konflikt interesów pomiędzy karczmą proboszczowską a innymi, usytuowanymi w jej bliskim sąsiedztwie. Z pewnością jednak mało kto wie o istnieniu folwarku proboszczowskiego, z dzisiejszej perspektywy tak samo egzotycznego jak proboszczowska karczma, oraz wójtostwa i folwarku starowiejskiego, stanowiących własność biskupów kujawskich i odgrywających w życiu Łodzi i jej mieszkańców ważną rolę. W pracy A. Stebelskiego znajdziemy również informacje na temat nieist-niejących już miejscowości, na przykład o Wólce – wsi, po której jedyny ślad pozostał w nazwie ul. Wólczańskiej11.

Jakież więc miasteczko widzimy u A. Stebelskiego? W ogólnym zary-sie przestrzennym niemal dokładnie takie samo, jaki posiada dzizary-siejsza Starówka, wraz z ulicami-drogami, położeniem kościoła mariackiego i Starego Rynku. Nie ma już, co oczywiste, folwarku proboszczowskiego, karczmy ani kuźni, rzeki czy też rzeczki, mostów (mostków) na niej, przynajmniej dwóch – jak twierdzi A. Stebelski, młyna i długiego, zamu-lonego stawu przymłyńskiego. Miasteczko rozlokowało się wzdłuż traktu piotrkowskiego i rozpięte było pomiędzy ulicami: Brzezińską (Wojska Polskiego), Lutomierską, Nadrzeczną, Drewnowską i Wolborską. Na południu zamykała je rzeka i wspomniany staw. Na północy graniczyło z Bałutami. Otaczały je lasy, rzadziej obszary bagienne porośnięte typową dla nich roślinnością oraz wąskie poletka uprawne mieszczan, wmieszane często w pola innych właścicieli.

Łódź posiadała zabudowę drewnianą. Dachy domów i budynków go-spodarczych pokryte były najczęściej słomą, rzadziej gontem. Nieco więcej o wyglądzie rolniczego miasteczka dowiemy się z pracy B.

11 Zaledwie sto lat temu Wólką nazywano okolice ul. Czerwonej, zamieszkane przez ludność niemiecką (informacje na temat Wólki jako „dzielnicy” Łodzi znajdziemy w Julce Wł. Rowińskiego). Niewiele trzeba było czasu, by o tym zapomnieć. Dziesięć lat temu Wólkę kojarzono z łódzkimi zakładami włókienniczymi „Wólczanka”, a o wsi mówiono, że jest wsią zagubioną i nie wiadomo dokładnie, gdzie leżała.

nowskiego12, trzeba wszakże zaznaczyć, że ze względu na brak odpowied-nich źródeł wiedzę o nim autor budował często poprzez analogię do istniejących przekazów z miejscowości sąsiednich. Można więc przypusz-czać, że domy mieszczan łódzkich niewiele różniły się od chłopskich, ale dla odróżnienia od nich sytuowane były frontem (wejściem) do drogi. Składały się najczęściej z sieni, izby i komory. Były parterowe, czasem posiadały wykorzystywaną latem, nieopalaną izdebkę na poddaszu. W głównej izbie znajdowały się jedno lub dwa nieduże okienka oszklone malutkimi szybami albo w ich zastępstwie pęcherzami lub papierem. W niewielkie otwory okienne zaopatrzona była również sień i komora. Domy bogatszych mieszczan, zwykle obszerniejsze, budowano w centrum miasta, blisko rynku. Posiadały podmurówkę z kamienia i na wzór domów szlacheckich ganek. Składały się z dwóch izb; w jednej z nich znajdował się niekiedy warsztat rzemieślniczy lub szynk. Drewnianą podłogę zastępowała jednak najczęściej polepa z gliny.

Domy mieszczan nie były bogato wyposażone. Całe umeblowanie głównej izby stanowiły stoły, stołki, ławy służące do siedzenia i spania, oraz skrzynie, w których mieszczanie trzymali odzież. Łóżka i szafy pojawiły się dopiero w XVIII w. Do przechowywania żywności służyły stojące najczęściej w komorze lub sieni szafarnie (skrzynie). Meble były proste, zwykle domowej roboty, rzadko pomalowane lub ozdobione. Wyposażenie domów biedoty przedstawiało się jeszcze skromniej. Stołki zastępowały zwykłe pieńki, a odzież składano w wydrążonych pniach drzew. Ważną rolę w mieszczańskich domach odgrywały budowane z gliny i kamienia piece chlebowe oraz kuchnie do gotowania posiłków. Wierzch kuchni stanowiła nalepa z gliny, na której gospodynie trzymały garnki. Naczynia kuchenne rozstawiały natomiast na specjalnych pół-kach. Obok pieca chlebowego znajdował się zwykle piec do ogrzewania z zapieckiem, na którym sypiali niektórzy członkowie rodziny. Poza tym w każdym domu można było spotkać różnej pojemności naczynia drew-niane lub słomiane13. Gospodynie przygotowywały posiłki w glinianych garnkach, czasem używały żelaznych kociołków. Zastawę stołową stano-wiły gliniane misy i drewniane łyżki. W domach bogatych mieszczan znajdowały się ponadto cynowe misy, półmiski i wazy, które traktowano jako lokatę kapitału. Pościeli łodzianie nie mieli wiele. Stosy poduszek

12 B. Baranowski, O dawnej Łodzi, Wyd. Łódzkie, Łódź 1976.

13 Były to kłody (naczynie wydrążone z pnia drzewa) do kiszenia kapusty, mniejsze kłódki, stągwie (duże, wysokie zbiorniki na wodę o szerokim dnie, zaopatrzone w uchwyt), beczki, słomiany (pojemniki ze słomy do składowania ziarna), fasy (pojemne naczynia drewniane do przechowywania produktów spożywczych) i dzieże (pojemniki do rozczy-niania mąki i wyrastania ciasta chlebowego, wykonane z drewnianych klepek otoczonych obręczą, czasem zakrywane pokrywą wyplecioną ze słomy).

ułożone na ławie, czasem na łóżku, świadczyły o zamożności gospodarzy. Niewiele też było bielizny pościelowej; wyrabiano ją najczęściej z lnianego płótna (Baran., s. 57–60, 62–64). Trudno oprzeć się wrażeniu, że mamy do czynienia z domostwem chłopskim, które dziś możemy zobaczyć jesz-cze w skansenie.

W mieszczańskich obejściach, prócz domu, znajdowały się: obora, stajnia, chlewiki i kurniki, stanowiące często jeden budynek, oraz stodoła. Dla bezpieczeństwa stodoły budowano często z dala od miasta14. Przezor-ność mieszczan była uzasadniona – pożary strawiły niejedną miejscowość o drewnianej zabudowie, kilkakrotnie niszczyły też Łódź. Poza kościołem i karczmą w miasteczku nie istniał pod koniec XVIII w. żaden budynek użyteczności publicznej. Wcześniej znajdował się w Łodzi ratusz, szkoła parafialna oraz szpital, czyli przytułek dla starców i kalek. Jak stwierdza S. Muznerowski, kościół istniał już zanim lokowano miasteczko, „za biskupa Zbiluta Galanczewskiego [Zbyluta z Wąsosza], który zasiada na stolicy biskupiej pomiędzy rokiem 1364 a 1368” (Muzn., s. 46). Niewiele wiemy o samym budynku. Zapewne było ich kilka. Kiedy zachodziła taka potrzeba, łodzianie rozbierali stary kościół i przenosili jego wyposażenie do nowego wnętrza. Drewna było wszak pod dostatkiem. Uwagi wizytują-cych parafię biskupów lub ich przedstawicieli świadczą, że dom Boży znajdował się zwykle w stanie zaniedbania. Biskup Rozdrażewski, przy-bywszy do Łodzi w 1595 r., by wybierzmować w parafii 146 wiernych, „W kościele znalazł nieporządek do tego stopnia, że po nim kury swobod-nie chodziły” (Muzn., s. 49). Podobswobod-nie było w 1633 r. kościół znajdował się w lepszym stanie, ale na ołtarzu leżały brudne obrusy, a Najświętszy Sakrament był przechowywany w brudnym korporale (Muzn., s. 50). Także stan cmentarza otaczającego kościół pozostawiał wiele do życzenia. Przede wszystkim był źle ogrodzony, a cmentarna kostnica posiadała lichy dach i jedną ścianę w ruinie (Muzn., s. 50). Wizytacja kościoła z 1718 r. przynosi inne ciekawe informacje. Muznerowski pisze, że Bałuty, Doły i Lipinki są pustkowiami, co zdaje się świadczyć o degradacji gospodar-czej tego obszaru. Warto też przytoczyć, ponieważ mało wiemy o życiu w rolniczej Łodzi, uwagi łodzian na temat proboszcza. Co do „[…] prowa-dzenia się plebana i jego gorliwości wezwani mieszczanie oświadczyli, że jest pilnym w sprawowaniu Św[iętego] Sakramentu, ale przy spowiedzi wymaga od ojców rodzin Świętopietrza, że się upija i lubi przeklinać, że

14 Do II wojny światowej ul. Stodolną lub Stodolnianą zwano przylegające do Sta-rego Miasta odcinki dzisiejszych ulic Wojska Polskiego i Zachodniej. Była to pamiątka po Łodzi rolniczej. Dziś jest nią także nazwa ul. Ogrodowej, przede wszystkim jednak układ przestrzenny Starego Miasta oraz nazwy ulic odchodzących od ulicy Piotrkow- skiej: Drewnowskiej, Nadrzecznej i Wolborskiej. Tak więc nie tylko stary kościółek pw. św. Józefa jest pamiątką po Łodzi rolniczej.

lży mieszczan z ambony i że za śluby drogo bierze”. Plebanowi nakazano później (między innymi): „od ślubów nie zdzierać, przy spowiedzi wielka-nocnej nie pobierać od ojców rodzin […] Świętopietrza i to pod grozą kary. Od upijania się i złorzeczenia z ambony […] odzwyczaić” (Muzn., s. 54–55).

Niezwykle ważną funkcję odgrywała w Łodzi szkoła. Jej znaczenie wśród mieszczan poświadcza nazwanie w XVI w. jednej z ulic Szkolną. S. Muznerowski stwierdza, że szkoła parafialna istniała jeszcze w 1754 r., a uczył w niej Michał Zająckowicz. Pierwotnie mieściła się w domu należącym do plebana (później znajdowała się w domu wikarego), o czym świadczą dokumenty z 1633 r.; istniała z pewnością wcześniej (Muzn., s. 29). Uczono w niej – jak stwierdza Henryk Samsonowicz – tego, co łączyło się z potrzebami kościoła: „pewnych łacińskich zwrotów, liczenia, bo oktawa Bożego Ciała czy 40 dni Wielkiego Postu wymagały umiejętno-ści arytmetycznych. Wydaje się, że na zamówienie zainteresowanych uczono również pisania, które stawało się niezbędne w życiu zawodo-wym”15. Szkoła działała dość prężnie, wielu mieszczan bowiem potrafiło

własnoręcznie się podpisać (o ile na samym podpisie nie poprzestawano), co poświadczają księgi miejskie. Umiejętność tę w wieku XVIII posiadali już nieliczni. Wśród dzieci mieszczan uczyli się również przyszli studenci Uniwersytetu Jagiellońskiego, spośród których najsłynniejsi są bracia Rożkowicowie lub Rożkowiczowie16. Pod koniec XVIII w. szkoły w mia-steczku już nie było i otwarto ją dopiero w 1806 r. z nakazu władz pru-skich. Prowadził ją Andrzej Awatka, a obowiązek utrzymania szkoły i nauczyciela spadł na mieszczan łódzkich, czym nie byli zachwyceni. Z jakichś powodów nie lubili nauczyciela. Ponieważ nie płacili składek i nie posyłali dzieci do szkoły, przestała ona istnieć17.

Inną ważną instytucją w mieście był szpital (przytułek). Powstał dzię-ki biskupowi Hieronimowi Rozdrażewsdzię-kiemu, który odwiedziwszy Łódź

15 Kiedy w Łodzi wypasano owce, rozmowa z Henrykiem Samsonowiczem (rozma-wiał Z. Dominiak), „Tygiel Kultury” 1998, nr 4–5, s. 11.

16 Starszy z braci Rożkowiczów, Paweł, został profesorem uczelni, a także kanonikiem w kolegiacie św. Floriana, we wsi Kleparz. W 1586 r. uczynił zapis, zgodnie z którym procenty z pożyczonej trzem łodzianom kwoty 200 bitych florenów będą przeznaczone na stypendia dla niezamożnej łódzkiej młodzieży, kształcącej się w Akademii Krakowskiej, oraz na posagi dla ubogich dziewcząt, które chciały wstąpić w związki małżeńskie. Młodszy z braci Rożkowiczów, Piotr, otrzymał w 1578 r. katedrę na wydziale atrium, a 7 lat później został dziekanem tego wydziału i pełnił funkcję kanonika kolegiaty św. Anny, a następnie kanonika kościoła św. Floriana. W tym czasie administrował też dobrami Akademii Krakowskiej. Za: Ilustrowana encyklopedia historii Łodzi, z. 1, s. 26 (www.uml.lodz.pl/get.php?id=115, dostęp: 10.12.1012).

17 Ilustrowana encyklopedia historii Łodzi, z. 3, s. 66 (www.uml.lodz.pl/get.php?id=117, dostęp: 10.12.1012).

w 1594 r., polecił, by z jego funduszy pobudowano przytułek dla starców i kalek (Muzn., s. 31). W 1633 r. ten ważny przybytek borykał się z trud-nościami finansowymi, nadal jednak dawał schronienie potrzebującym; w 1718 r. posiadał nawet ogród. Niedługo później budynek rozpadł się ze starości (Muzn., s. 32). A. Stebelski stwierdza, że przytułku w badanym przez niego okresie już nie było. Z pracy J. Mączyńskiego, poświęconej nazwiskom łodzian, możemy się dowiedzieć, że istniał jeszcze w roku 1752. W części słownikowej jego pracy znajdziemy przytoczony za dokumentami fragment zdania: „Anna Francuzka Mendicances de Hospitali” (1752)18.

Nieco więcej o budowlach miasteczka mówi B. Baranowski. Pod ko-niec lat osiemdziesiątych XVI w. został wzniesiony drewniany ratusz. Znajdowały się w nim m.in. izba służąca do odbywania narad, karczma i jatki. Z jakichś względów nie spełniał jednak swojej funkcji i nadal obradowano w prywatnym domu. Poza ratuszem, kościołem, szkołą, przytułkiem i karczmami Łódź posiadała jeszcze więzienie – zbitą z drewnianych bali niewielką budkę o zakratowanym okienku i okutych drzwiach. Większe nie było potrzebne. Zwykle przetrzymywano w nim przez kilka dni awanturników i osobników nieokazujących szacunku władzom miejskim. Czasem osadzano chłopów z okolicznych wsi19. Za lżejsze przewinienia oskarżony otrzymywał zasądzoną przez władze miejskie porcję plag – karę chłosty w miejsce poniżej pleców i (lub) karę pieniężną. Tę ostatnią można było zamienić na plagi, z czego mieszczanie chętnie korzystali, nie przynosiły bowiem nikomu ujmy. Niekiedy osą-dzony zmuszony był odbyć publiczną pokutę w kościele. W cięższych

18 J. Mączyński, Nazwiska łodzian (wiek XV–XIX), Łódź 1970, s. 61.

19 Życie w rolniczym miasteczku płynęło na ogół spokojnie. Czasem wybuchały jakieś skandale obyczajowe, burdy, sporadycznie zdarzały się zabójstwa. Mieszczanie łódzcy byli zwykłymi ludźmi, toteż popełniali takie „przestępstwa”, jak np. obrzucenie kogoś wyzwiskami albo wystąpienie przeciwko szóstemu przykazaniu. W takich wypadkach kobiety były karane surowo, czasem musiały odbywać pokutę w kościele, nawet publicznie wyrzucano je z miasta, co było widowiskiem i wydarzeniem także dla chłopów z okolicz-nych wsi. Zdarzały się jednak i poważniejsze przewinienia. Na przykład w 1534 r. miejscowy bakałarz, będąc pod wpływem alkoholu, napadł na mieszczanina łódzkiego Sebastiana Zasadkę z nożem w ręku. Ponieważ nauczyciel uciekł, władze miasteczka surowo ukarały jego dwóch braci, uznając, że ponoszą odpowiedzialność za to, co się dzieje w rodzinie. Innym razem, w 1642 r., kilku mieszczan wraz z wójtem ukradło z biskupiego lasu wszystkie dorodne drzewa. Pikanterii wydarzeniu dodają okoliczności kradzieży – działo się to w czasie, gdy duchowieństwo łódzkie i mieszczanie żegnali uroczyście arcybiskupa Macieja Lubińskiego, który przenosił się na stolec arcybiskupi w Gnieźnie. W 1667 r. chłopi z łagiewnickich dóbr dotkliwie pobili znienawidzonego podstarostę J. Misowicza, prawdopodobnie szlachcica. Jedną z bardzo głośnych spraw było zabójstwo w XVII w. w tajemniczych okolicznościach wpływowego i zamożnego mieszczanina Pawła Kubowicza. Za: Ilustrowana encyklopedia historii Łodzi, z. 2, s. 41–45 (www.uml.lodz.pl/get.php?id=116, dostęp: 10.12.1012).

przypadkach przestępcę po wychłostaniu wypędzano z miasta lub spro-wadzano kata (Baran., s. 94–95). Egzekucje odbywały się w miejscu publicznym, na rynku przed ratuszem i Rynek Staromiejski był również ich niemym świadkiem.

W interesującym nas okresie Łódź nie wyróżniała się niczym spośród otaczających ją wsi – ani wielkością, ani zabudową i znaczniejszym jej wyglądem, ani też jakąś szczególną dbałością o miasto. Cechowała ją tylko charakterystyczna zabudowa – zwarte skupisko domów wokół placu targowego i wychodzących z niego ulic (Steb., s. 62). Powszednie zajęcie mieszczan stanowiła praca na roli. Ich gospodarstwa nie były zbyt duże, nastawione głównie na hodowlę zwierząt, dla których o paszę nie było trudno. Handel nie rozwinął się na szerszą skalę, gdyż nie było ku temu odpowiednich warunków; nie zajmował też mieszczan w szczególny sposób. Również rzemiosło nie osiągnęło takiego poziomu, by stanowić główne źródło utrzymania; w miasteczku istniało zaledwie kilkanaście małych warsztatów. B. Baranowski wspomina, że spośród wszystkich rzemieślników20 jedynie kołodzieje, zajmujący się wyrobem wozów konnych, znani byli daleko poza granicami miasta (Baran., s. 75–97). Liczba warsztatów rzemieślniczych uległa pod koniec XVIII w. wydatne-mu zmniejszeniu i A. Stebelski pisze już tylko o stelmachach, garbarzach, ślusarzu, krawcu, szewcu i stolarzu.

Życie Łodzi rolniczej skupiało się wokół targowiska, które stanowiło ważne miejsce dla jej mieszkańców, a także dla ludności najbliższej okolicy. Miasteczko było ośrodkiem dla wsi i osiedli oraz dla wsi niebędą-cych własnością biskupów kujawskich, czyli Retkini, Chojen, Stoków, Bałut, Rogów, Rokicia, Dołów, Lipinek, Radogoszcza i Brusa, a nawet siedziby sąsiedniej parafii, Mileszek (Steb., s. 82). Wsie te były silnie związane z Łodzią, gdyż stanowiła dla nich centrum parafialne i handlo-we. Potrzeby okolicy były jednak skromne i nie wpływały wydatnie na dochody mieszczan. Łodzianie utrzymywali również kontakty z innymi miejscowościami, także z pobliskimi miastami (Steb., s. 86). Umożliwiała je rozbudowana sieć dróg lokalnych, wśród których istniało wiele dogod-nych i dobrej – jak na ówczesne warunki – jakości. Ważne krajowe połączenia komunikacyjne z dużymi ośrodkami miejskimi omijały jednak Łódź, co niekorzystnie wpływało na jej gospodarkę, nie była ona wszakże pozbawiona kontaktu ze światem i posiadała drogi, dzięki którym jej mieszkańcy mogli do tych ośrodków dotrzeć (Steb., s. 82–91).

A. Stebelski stwierdza, że Łódź nie była w pełni miastem ze względu na bardzo słabo rozwinięte funkcje gospodarcze i brak typowych form

20 Byli wśród nich młynarze, rzeźnicy, krawcy, szewcy, garbarze, kuśnierze, kowale, ślusarze, cieśle, stolarze, bednarze, garncarze, gontarze, piekarze, kramarze, stelmachowie.

życia miejskiego. Miały na to wpływ: słabe zaludnienie okolicy, jej niska kultura materialna, zbytnie zgęszczenie osiedli miejskich w tych stronach oraz brak inicjatywy i kapitałów. Łódź nie była też wsią, ponieważ zbyt ją absorbowały funkcje miejskie, by wytworzyć duże gospodarstwa rolne, jakie istniały w okolicznych wsiach (Steb., s. 109). Obraz przyczyn, dla których Łódź nigdy nie osiągnęła znaczniejszego stopnia rozwoju, nie byłby jednak pełny, gdybyśmy pominęli wydarzenia dziejowe. Tak samo, jak inne miejscowości tego obszaru, ucierpiała ona w wyniku najazdu szwedzkiego w latach 1660–1665. Wówczas część mieszkańców uciekła, innych wymordowano, a miasto zostało złupione i spalone. Kolejne nieszczęście dotknęło łodzian podczas rokoszu Lubomirskiego. Nie oszczędziły ich też wojny Augusta II ze Szwecją. W takim samym stopniu byli łupieni przez wojska szwedzkie, saskie, zwolenników Augusta II Mocnego albo też Stanisława Leszczyńskiego i ich stronników. Dały się odczuć również skutki wojny o sukcesję po śmierci Augusta II, a później okres konfederacji barskiej. Wreszcie – dotkliwym ciosem dla rozwoju Łodzi był pożar w 1572 r. Ogień zniszczył wówczas połowę miasta.