• Nie Znaleziono Wyników

Prof. Zbigniew Sudolski w artykule Słowacki w oczach

Krasińskiego145 wykazał głębokie zainteresowanie hrabiego

Zyg-munta poezją autora „Balladyny”. Próbą spojrzenia w odwrotnym kierunku, będzie ta wypowiedź, korzystająca, co oczywiste, z wielu ustaleń i spostrzeżeń Profesora.

Przedmiotem zainteresowania będzie tu w szczególności kore-spondencja autora „Balladyny” z Krasińskim, rozpięta między poetycką apoteozą przyjaciela a późniejszą ostrą polemiką ze Spi-rydionem Prawdzickim. Oto pierwszy z tych utworów:

Do Zygmunta

Żegnaj, o żegnaj, archaniele wiary! Coś przyszedł robić z moim sercem czary, Coś w łzy zamienił jego krew czerwoną, Wyrwał je z piersi, wziął we własne łono, Ogrzał, oświetlił, by nie poszło w trumnę, Ani spokojne mniej, ani mniej dumne... Więc gdzieś daleko, u boskiego celu, Chwała dla ciebie, o serc wskrzesicielu,

145 Z. Sudolski, Słowacki w oczach Krasińskiego. Z dziejów wzajemnych kontaktów. Rocznik XIV–XV 1979–1980 Towarzystwa Literackiego im. A. Mickiewicza, s. 123–137.

A dla mnie pokój, dla ducha i kości, Bo tym obojgu trzeba – spokojności... Lecz jeśli ducha nadchodzą morderce? Lecz jeśli walka jest? – dałeś mi serce!146

(Florencja, 4 grudnia 1838 r.)

Jak widać – adresat wiersza to ucieleśnienie i stróż wiary, jej archanioł. Liryczny podmiot, programowo oddzielony od bohate-ra, to ten, któremu tej wiary nie dostawało. To ktoś o chorym, niespokojnym, choć dumnym sercu. Bohater je przywrócił do pełnego życia (ogrzał), niosąc zarazem pokój niezbędny do dźwi-gnięcia się z upadku. Ale ów archanioł wiary uczynił coś więcej – wszczepił w skołatane serce ducha siły, walki.

Tyle tekst. Dodajmy kontekst biograficzny. Początek grudnia roku 1838, czas napisania tego wiersza, to okres drugiego spotka-nia poetów. Od sezonu rzymskiego (maj 1836) upłynęło ponad dwa lata. Spotkanie florenckie nie przypominało radosnych i bez-troskich przechadzek po Rzymie. W grudniu 1838 roku Krasiński przyjechał do Florencji z kraju. Przywiózł Juliuszowi Hiobowe wieści – o aresztowaniu pani Salomei i jej brata Teofila, w związ-ku z wykryciem spiszwiąz-ku Szymona Konarskiego. O spotkaniu tym Zygmunt pisał po latach, już po śmierci autora „Kordiana”:

Biedny Juliusz! Pamiętam, z bladą twarzą, z jaskrawymi oczy-ma [...], przy pysznym świetle miesięcznym, wlewającym się przez okna. [...] Jakżeż on tego wieczora wydawał mi się pełnym życia, ducha, natchnienia – pełnym wiary w własną przyszłość i losy. Ostatni raz go w życiu wtedy widziałem147.

A oto fragment drugiego utworu, pochodzącego z czasów póź-niejszych (1845/1846), gdy drogi poetów się rozeszły, stanowiska

146 J. Słowacki, Do Zygmunta, [w]: J. Słowacki, Dzieła wybrane, pod red. J. Krzyża-nowskiego, t. 1: Liryki i powieści poetyckie, Wrocław 1979, s. 41.

147 Z. Krasiński, Listy do Koźmianów. Opr. Z. Sudolski, Warszawa 1977, s. 400– 401.

spolaryzowały. Oto jak tu został scharakteryzowany dawny archanioł wiary, a obecny autor „Psalmów przyszłości”:

Kiedy gore świat cierpieniem, Kiedy wzbiera czynu fala,

On się kładzie wstecz kamieniem, Na ruch ludzki nie pozwala; Chce zawrócić w stare łoże Nowe fale – rzeki boże [...] Jego dźwiękiem, jego mową Nie odetchnie pierś szeroka, Nie pomyśli – jego głową, Skier nie weźmie z jego oka!148

(Odpowiedź na „Psalmy przyszłości” Spirydionowi Prawdzickiemu).

Tu „Duch – wieczny rewolucjonista” nie może zaaprobować konserwatyzmu dawnego przyjaciela, jego niechęci wobec gwał-townych przemian, które Słowacki postrzegał przede wszystkim w perspektywie ponadustrojowej, niematerialnej.

Jakże wiele zmieniło się w świadomości obu poetów od cza-sów florenckich spotkań, nie wspominając już o wcześniejszych, rzymskich!

A przecież między apoteozą a polemiką pojawiały się zadzi-wiające zbieżności poetyckich kreacji, które odnotował Z. Sudol-ski, jak np. widoczne wpływy Słowackiego na wiersze Zygmunta, takie jak: „Czyż z tobą wtedy raz ostatni byłem…”, czy „Pannie Katarzynie w natchnienia godzinie”, napisane w roku 1844, a nawiązujące do wcześniejszych tekstów Juliusza (z roku 1835)

148 Juliusz Słowacki, Odpowiedź na „Psalmy przyszłości” Spirydionowi Prawdzic-kiemu [Ujęcie późniejsze]. [w:] Dzieła wybrane. Pod red. J. Krzyżanowskiego,

t. I: Liryki i powieści poetyckie. Opracował oraz wstęp napisał J. Krzyżanowski, Wrocław 1979, s. 133.

– „Rozłączenie” i „Stokrótki”. Podobieństwo nastroju, stylizacji językowej, pomysłu – pisze Sudolski – jest zastanawiające i chyba nie jest to tylko świadectwo popularności pewnych utwo-rów jeszcze w rękopisie, czy przypadkowej zbieżności pomysłów artystycznych, języka i stylu, ale ślad rzeczywistego zbliżenia, poznania środków wyrazu artystycznego i wyczucia pewnego typu wrażliwości poetyckiej149.

Posłużmy się choćby jednym zestawieniem: Słowacki:

Rozłączeni – lecz jedno o drugim pamięta; Pomiędzy nami lata biały gołąb smutku I nosi ciągłe wieści. Wiem, kiedy w ogródku,

Wiem, kiedy płaczesz w cichej komnacie zamknięta; Wiem, o jakiej godzinie wraca bolu fala,

Wiem, jaka ci rozmowa ludzi łzę wyciska. Tyś mi widna jak gwiazda, co się tam zapala I łzę różową leje, i skrą sina błyska.150 Krasiński:

Gdzież jesteś teraz? czy sama w komnacie Dumasz nad dniami ubiegłych radości? Gorzko ci w duszy po anielskiej stracie I rozpacz matki na twym czole gości?; A możeś poszła chodzić ponad brzegiem Wód zwierciadlanych, gdzie fala spieniona, Konając, stopy głaskała ci śniegiem? Ja byłem wtedy przy tobie – jak ona!151

149 Z. Sudolski, Słowacki w oczach Krasińskiego, dz. cyt., s. 124. 150 J. Słowacki, Rozłączenie, [w:] Dzieła wybrane, op. cit., s. 26.

Zadziwiającą zbieżność wykazują pomysły uczczenia wier-szem wydarzenia szczególnego, jakim był pośmiertny powrót Napoleona do stolicy Francji. Zygmunt w przeddzień powstania utworu Słowackiego „Na sprowadzenie prochów Napoleona” pisał do Juliusza z Rzymu: Czy nie myślisz czego napisać o tych popiołach, o tej trumnie tego pół-Boga, która gdzieś leży, nie wiem gdzie, podobno u wód, wód bez końca, w opoce granitowej, a po którą ludzie popłynęli – a lud wielki na brzegach morza za-siada i czeka, aż wróci fregata, co ma mu przywieźć te relikwie, bez których już on jednego dłużej żyć nie może, bo się cały roz-niemógł z tęsknoty do niego [...] 152.

Poetyckie opracowanie tego wielkiego wydarzenia przez Słowackiego warto zestawić z tekstem Krasińskiego, napisanym w Nowy Rok 1841. Znów pozwólmy sobie na rozmowę tekstów, w dobie dziś tak aktualnych rozważań na temat zjawiska intertek-stualności:

Słowacki:

Szumcie! Szumcie więc morza lazury Gdy wam dadzą nieść trumnę olbrzyma! Piramidy! Wstępujcie na góry

I patrzajcie nań wieków oczyma!

Tam! – na morzach! – mew gromadka szara To jest flota z popiołami Cezara153.

151 Z. Krasiński, Czyż z tobą wtedy…, [w:] Pisma Zygmunta Krasińskiego. Wydał, objaśnił i wstępem poprzedził Józef Kallenbach, Warszawa (1922), t. IV, s. 29. 152 Krasiński, Listy do różnych adresatów. Zebrał, opracował i wstępem poprzedził

Z. Sudolski, Warszawa1991, t. I, 449.

153 J. Słowacki, Na sprowadzenie prochów Napoleona, [w:] Dzieła wybrane, dz. cyt., s. 42.

Krasiński:

– Jedno tylko ciało,

Smętną dni dawnych otoczone chwałą – – O, Boże wielki! – jedna tylko trumna, Co z morza weszła na świat, jak wschodzące W ostatni świata dzień sądny, gasnące, Olbrzymie, zmarłe u stóp Boga, słońce!154 A teraz przejdźmy do epistolografii.

Zachowało się 13 listów Krasińskiego do Słowackiego i 7 listów Juliusza do Zygmunta.

Pierwszy list Słowackiego, a właściwie zachowany jego maleńki fragment, jest na tyle wymowny, że warto go zacytować w całości:

[...] Weźmy się za ręce i zrzućmy z Parnasu tego pijanego barda litewskiego [...].155

List156 pochodzi prawdopodobnie z lutego 1841 roku i jest refleksem skutków Bożonarodzeniowej uczty u Januszkiewicza (1840), w szczególności zaś ogłoszenia przez gospodarza w „Tygodniku Literackim” (nr 8 z 22 lutego 1841) osławionego artykułu pt. „Improwizatorowie”. To co nas może zastanowić w tym spontanicznym wezwaniu Słowackiego, to chęć sprzymie-rzenia się z Zygmuntem w celu obalenia legendy Mickiewicza, tworzonej już za jego życia. Epitety przypisane bardowi miały pogrążyć Mickiewicza, poprzez zaakcentowanie skłonności do

154 Z. Krasiński, Na Nowy Rok 1841 (W dniu, w którym młody…), [w:] Pisma

Zygmunta Krasińskiego, dz. cyt., s. 68.

155 Krasiński, Listy do różnych adresatów, op. cit., t. II, s. 422. Z tego tomu – na-stępne cytaty z listów Słowackiego do Krasińskiego. Po cytatach podaje się w nawiasach numery stron. Uwaga ta dotyczy także przypisów.

nadużywania „gorącego napoju” oraz zaakcentować jego prowin-cjonalizm, zaściankowość.

Drugi list pochodzi z 14 grudnia 1842 roku i jest to tekst paro-stronicowy, napisany po konwersji towianistycznej.

Słowacki już na początku epistoły deklaruje zupełnie nowy stan ducha i wyraża życzenie, by Zygmunt podzielił ów jego nastrój: [...] chciałbym, żeby (Twoje serce) tak biło jak moje, spo-kojnie, ale równo i mocno, po człowieczemu. Ten, tyle pożądany, spokój wewnętrzny za chwilę objawia swe źródło: Otóż wiedz – zwraca się Juliusz do Zygmunta –, że jest człowiek, który rozwią-zuje duchy i stawia je nad ciałami, wkładając im wszelkomożne korony..., wpajając w nie królewskość mocy, łącząc z Bogiem, a to wszystko prostą ożywczą bożą siłą, jednym słowem, które świat materialny robi snem w oczach człowieka, a wyciąga z niego dąż-ność ku nieśmiertelności bożej. [...] Otóż ta idea w świecie duchowym jest jak systemat naszego Kopernika [...] (s. 423).

Zachodzi pytanie, czego oczekuje świeżo upieczony konwerty-ta od przyjaciela – poety. Otóż nie namawia go bezpośrednio do pójścia w jego ślady, lecz zaleca oddanie twórczości na służbę prawd nowych i przysporzenia – w ten sposób – czcicieli Sprawy Bożej: [...] musisz koniecznie gotować teraz podobnych nam – i przyjść nam z legionem twórczo-duchów w pomoc. [...] Nie sta-waj więc, ale czyń (podkr. Słowackiego), bo tu idzie o wielkie zwycięstwo nad światem (s. 424). Przestrzega jednakże adresata przed odszczepieńcami od koła, a konkretnie przed Izydorem Sobańskim, jednym z pierwszych wyznawców towianizmu, a już – zaledwie po roku praktyk w tym środowisku – idącego własną, więc, oczywiście, błędną drogą w rozważaniu Biblii. Juliusz jest gotów dokładniej zapoznać Zygmunta ze zbawienną nauką Mistrza i zapewne uczyni to w liście następnym157. Nie znamy

157 [...] Jeśli tego żądasz, obszerny Ci list drugi wyleję prosto z ducha, abyś żadną

cząstką ducha Twojego nie był odstrychnięty od koła bratniego [...] (s. 426) – oto

niestety tego drugiego listu, ani ewentualnej odpowiedzi Krasiń-skiego. Znana jest natomiast krytyczna opinia na temat owego pisma Słowackiego, wyrażona w liście Zygmunta do Delfiny Potockiej z 30 grudnia 1842 roku158.

Kolejny wykład towiańszczyzny przynosi list Słowackiego z 17 stycznia 1843, pisany z Paryża. Najpierw Juliusz wyraża aprobatę dla roli, jaką – zdaniem Zygmunta – ma odegrać wizja Matki Bożej, zaczerpnięta z ust. 1. roz. 13 Apokalipsy św. Jana Apostoła, a tłumaczona przez Mistrza. Chodzi o to, by prawda Sprawy Bożej była nie tylko głoszoną przez usta ludzkie (s. 427), ale też [...] czynioną przez ludzi (jw.). Apokalipsę św. Jana należy niezwłocznie spełnić (jw.), inaczej bowiem zachodzi wielkie niebezpieczeństwo oddalenia nowej epoki na tysiące lat (jw.). Potrzeba – od zaraz [...] rycerzy pełnych, wielkich ludzi, to jest takich, którzy by dla prostoty i prawdy odważyli się wbrew malo-wanemu fałszem światowi zostać prostymi i prawdziwymi (jw.). Ma to być prostota autentyczna, a ideałem byłoby [...] koniecznie uczuć w sercu radość pasterską (s. 428).

Tu pozwala sobie Słowacki na autokrytykę nazywając swe serce sprzed duchowej przemiany [...] kawałkiem szkła błyszczą-cego (jw.), z podkreśleniem, że dokonała się owa metamorfoza nie bez interwencji Ducha Św. Dzięki więc otrzymanemu przyle-wowi Bożej łaski Juliusz ośmiela się nazwać teraz skarbnikiem Bożym (s. 428). Wreszcie odnosi się do wizyjnej twórczości Kra-sińskiego, zwłaszcza zaś do „Legendy”, aprobując – w zasadzie – wyrażone idee, ale zarzucając przekazowi nadmierną pompatycz-ność. Teraz bowiem – dowodzi brat Juliusz – dążenie ku przy-szłości, urzeczywistnianie Królestwa Bożego na ziemi, ma iść inną drogą, drogą pokory. Niełatwe to dla ariela, który toczy wewnętrzną walkę, bo, podobnie jak Mickiewicz, podjął trud

158 List ów nazywa Krasiński „pełnym towiańszczyzny i pokory strasznej” (Krasiń-ski, Listy do Delfiny Potockiej, oprac. i Wstęp Z. Sudol(Krasiń-ski, Warszawa 1975, t. I, s. 668).

„zgłupienia” – dla celów wyższych. Czasem, przyznaje, chciałoby się z tej drogi zawrócić159, ale wybór Sprawy jest jednak najważ-niejszy. Tu zauważa Słowacki, że każdy z braci indywidualnie podchodzi do nauki Mistrza. Warto zacytować zdanie, które za-pewne ujęło Krasińskiego, mistrza prozy poetyckiej, jeśli nie tre-ścią to kształtem formalnym:

Każdego z nas inaczej uderzyło Mistrza słowo i z innej strony każdy wydobywa dźwięk swój, który się w pokornym kole braci układa do harmonii (podkr. H. G. – s. 429).

Dla Słowackiego najistotniejsze jest realizowanie myśli Pawłowej, wyrażonej w pierwszym liście do Koryntian (6, 17), ze słynnego hymnu do miłości. Miłością bowiem [...] ogniem miłości, ściągnięciem woli Bożej na ziemię możemy odbudować świat i postawić go w kształcie zupełnie nowym – pisze konwerty-ta (s. 429). Pracę zaś doskonalącą należy rozpocząć od siebie samego, a ideałem ma być człowiek, z [...] twarzą pogodną, wnętrznym uczuciem siły nieśmiertelnej, mocą magnetyczną wyż-szości prawdziwej.

Finał listu, mający formułę tekstu otwartego, utrzymany jest w konwencji retorycznej, najsilniej mającej oddziałać na odbior-cę:

Lecz powiedzże, czy sercom nie trzeba było takiej wiary? Ta-kiej religii? Czy ta myśl, że duch [...] odpowiedzialny za duchy leniwsze [...] nie tworzy Ci najcudowniejszej kolumny świętych pańskich? (s. 430–431).

Na koniec przyznaje się brat Juliusz, że jeszcze sam walczy o zupełną niezależność od znikomych spraw przeszłych, a w tej liczbie musi się uporać z [...] cieniem tej..., który się za Tobą (tj. Zygmuntem) ciągnie po księżycowym świetle w Koloseum [...]

159 Widzisz więc, że pod chłostę idę – i opieram się często..., bo wolałbym się nieraz

odwrócić znów w te gaje ciemne, laurowe, gdzie świecił księżyc – i wspomnienia były drzew driadami — wyznaje Juliusz. Ale zaraz dodaje: Ale już nie można! – już nie można! Nowe sumienie urodziło się z ducha nowego....(s. 428).

(s. 431), a i nadawcy listu też stoi na drodze (s. jw.). Mowa tu, oczywiście, o Joannie Bobrowej.

Znany następny list pochodzi z 1 czerwca 1843 roku, pisany z Paryża do Drezna. Interesujące są tu uwagi o „Przedświcie”, przypisanym, jak wiadomo, Gaszyńskiemu; Słowacki od razu rozpoznaje prawdziwego autora i w sposób zakamuflowany swa-dą poetycką zgłasza pretensję co do formy nie przystającej – jego zdaniem – do głębokiej treści. Oto fragmenty tej oceny:

Okładka tego dzieła czyni na mnie wrażenie Atlasa, który sie-dział i nosił na sobie rzecz za ciężką dla swych barków..., a ksią-żeczka zupełnie wewnątrz jest banią błękitu, wymalowaną przez jakiegoś niebieskiego Rafaelka..., który dopiero jest w pierwszej manierze [...] (s. 433). O, karm się, mój drogi, twardym powie-trzem, które owiewa grób Danta..., zrób się ojcem, nie synem ani rówieśnikiem..., bo rówieśnicząc się z dziećmi, trzeba zdziecinnieć [...] (s. 434).

Ocena „Przedświtu” znajdzie się także w liście z 3 lipca tego roku. Zastosował tu Słowacki dość kurtuazyjną metodę – jakby wiedział i nie wiedział, kto jest autorem poematu. Zarzuca tedy „Gaszyńskiemu”, że zgrzytliwie zabrzmiała rozbieżność między prozą filozoficzną przedmowy a liryzmem samego poematu, dalej dodaje, że czytelnik zniechęcony jest nadmiarem pouczeń. Ów romantyczny dydaktyzm – zdaniem Słowackiego – jest nie do zaakceptowania, zwłaszcza, że występuje w formie pompa-tycznej. Wyraża to Juliusz metaforycznie (tu już wyraźnie sugeru-jąc, że dobrze wie, kto jest autorem „Przedświtu”) w końcowej fazie listu:

Autor „Przedświtu” był olbrzymim poetą [...], ale wstąpił na ambonę i zaczyna nauczać, [...] sława jemu, że ten kościół zbudował... i te echa przez siebie zamknięte w sklepieniach ma gotowe do odpowiedzi, lecz niech nie zapomina o architekturze (s. 439). Zakończenie listu to jakby skrzyżowanie zaleceń czło-wieka Sprawy Bożej i przyjaciela: Bądź więc spokojny... i czyń

wszystko podług miłości i wiary. Ja Cię miłuję i wierzę w Ciebie (s. 439).

W latach 1843–46 następuje przerwa w korespondencji wiesz-czów. Dopiero 12 stycznia 1846 roku odzywa się Słowacki, domyślając się, dlaczego Zygmunt zerwał z nim korespondencję. Tłumaczy się więc z pomysłu „Księdza Marka” a pośrednio z wprowadzenia tam negatywnej postaci marszałka Krasińskiego, antenata Zygmunta. Juliusz, z właściwą dla okresu mistycznego formułą rozmowy z duchami, kreśli swą rozterkę o momentach podejmowania decyzji, czy nie najlepiej napisanego „Księdza Marka” na świat wypuścić. W końcu decyduje się tak uczynić – dla celów wyższych160. Pisze o tym, radząc się wprawdzie „duchów”, ale podkreśla, że decyzję podjął sam:

Jest jedno serce, które może będzie myślało, iżem zapomniał o jego bolesnej naturze – jest człowiek, który jeżeli kiedy o spo-czynku i nagrodzie myślałem, tom sądził, iż spokojna z nim gdzieś pod lipami wiejskimi jedna godzina będzie mi nagrodą trudnego i bolesnego żywota... Duchów nie było rozkazu, ofiara jest moja własną, ja za nią odpowiadam... (s. 444). W post scriptum dorzu-ca jeszcze jeden powód rozejścia się dróg obu poetów, podkreśla-jąc nawet, że może to przyczyna najważniejsza, a mianowicie – teraźniejsza czynna i głośna dążność (s. 445) Zygmunta – jak można sądzić – wyrażona w opublikowanych w sierpniu 1845 roku „Psalmach przyszłości”.

Po wystąpieniu z Koła Sprawy Bożej Słowacki, podobnie jak Mickiewicz, już nigdy nie wyzbędzie się wpływów towiani-zmu. Najszczerzej oświadcza przyjacielowi:

160 Zbigniew Sudolski przytacza następującą opinię Eugeniusza Sawrymowicza na temat „Księdza Marka”:

[...] dramat swój, mimo jego słabej formy, Słowacki osądził jako dzieło podykto-wane przez siły duchowe i [...] uznał je wobec tego jako mające znaczenie w walce o uduchowienie świata. Dlatego postanowił go wydać choćby kosztem swej sławy autorskiej(s. 446, przyp. nr 7).

Dziwię się, drogi mój, że po tylu latach nie urodziło się w Tobie nawet przeczuciowe pojęcie sprawy tu zaczętej [...]; ta idea jest niby klucz nowy, rozwiązujący wiedzę w człowieku. – (s. 447). Kreśli też dla Krasińskiego wielkie zadania na przy-szłość: Ważę Ciebie wysoko [...]. A nie tylko teraz, ale po śmierci nie spuszczę Ci – ani oka nie spuszczę z ciężaru, który Ty podług obrachowania mego masz nieść i dźwigać..., bo czuję żeś silny jest – i za milion ludzi poniesiesz (s. 450). Wreszcie zostawia jakby testament o sposobie pisania dla twórców: [...] Tak będzie pisała kiedyś Polska – z myśli idąca ku formie – nie formą chłoszcząca się. I dodaje: Jedną rzecz wszyscy sprawujemy – i stąd każdy z nas ma władzę rozkazywania, lecz mocy musi dostać z wysokiego świata – aż od celów bożych (s. 450 – 451).

W drugiej połowie lat czterdziestych wśród polskiego środo-wiska emigracyjnego pojawia się pogłoska, której twórcą miał być Konstanty Gaszyński, jakoby Słowacki stał się niespełna rozumu. Oczywiście te insynuacje doszły też do wiadomości Juliusza i – nie rozwijając już tej kwestii – pokażmy tu tylko reakcję samego Słowackiego, zwłaszcza, że została ona wyrażona w liście do Zygmunta (z 13 lutego 1846):

Po rocznym ze mną niewidzeniu przyszedł do mnie Gaszyński – zbiedzony, wyschły, kościany – usiadł przy kominie i dał mi czuć całą kamienność swego ciężaru [...]. Wytrzymawszy tę rozmowę przez pół godziny, skoczyłem na mego poetę – łając go sierdziście [...]; mówiłem mu [...] o idei, a nareszcie uściskałem go ze łzami prawie, mówiąc: „Przebacz mi, żem się rozkrzyczał, ale nie mogłem” (podkr. Słowackiego). Cóż się stało? ...Poczciwy G[aszyński] poszedł ode mnie do klubu i zwykłym sposobem żar-townisia powiedział przy obiedzie, że Sł[owacki] kompletnie zwariował... Wiesz teraz, co taka plotka może zrobić dostawszy się do uszu matki mojej..., pomijam inne jej działanie na świecie – lecz o matkę mi chodzi... (s. 455).

W tymże liście Słowacki wyraził bardzo pilną potrzebę zoba-czenia się z przyjacielem, nawet gdyby po odbyciu ważnej roz-mowy mieli pozostać przy swoich racjach. Pozostałby jednakże, powiada poeta mistyk, monument braterstwa wiecznego (s. jw). Krasiński jednakże wymówił się od takiego spotkania, przynajm-niej w najbliższym terminie; potem sprawa została odłożona i w rezultacie korespondenci nie spotkali się już nigdy. Pozostał jedynie ślad po liście Słowackiego do Zygmunta – w postaci wzmianki tego ostatniego, który, pisząc w parę dni później do Stanisława Małachowskiego, określił stan umysłu Juliusza jako „dziwny”, bo „najwyższe tam prawdy dziki kształt przyoble-kły”161. Krasiński miał, być może, na myśli, dodatkowy wywód, dopisany już po zakończeniu listu na, jak to określił Słowacki – ćwiartce papieru, składający się z serii pytań – wątpliwości około wahań, czy ostatecznie puścić do druku „Genezis z ducha”, bo: – tak to ujął autor „Kordiana” – jakże mówić do ludzi, którzy sądzą, że wszystko, co wiedzieć ludziom potrzeba, już jest odkryte, a w dalsze rewelatorstwo prawdy wiary nie mają? (s. 456).

Do tej bezpośredniej korespondencji należałoby jeszcze dodać listy dedykacyjne poprzedzające „Balladynę” oraz „Lillę Wenedę”.

Tekst skierowany do kochanego poety ruin162 (s. 331) należy do najbardziej znanych dedykacji Słowackiego. Nas nie będzie tu jednak interesować passus charakteryzujący dramat, lecz ocena