• Nie Znaleziono Wyników

Spektakl XII. Historia na żywo 35

Przemysław Kapturski ze Swarzędza, pracownik miejscowej pizzerii, raz w tygodniu spotyka się z kolegami. Wspólnie omawiają plany na najbliższy czas, zakupiony sprzęt, propozycje wyjazdów. Jego koledzy to m.in. mechanik samochodowy, tapicer, historyk, kolejarz, planista przestrzeni, stolarz, meliorant i inżynier środowiska. Wiek – od 20 do 37 lat. Łączy ich jedno: wszyscy są członkami Grupy Rekonstrukcyjnej 1. Samodzielnej Kompanii Commando.

Kompania wpisuje się dokładnie w działający w zachodniej Europie od kilkudzie-sięciu już lat ruch „rekonstrukcji historycznej” (w języku angielskim określany jest jako reenactment, stąd polscy uczestnicy ruchu określają się niekiedy dość niezgrab-ną nazwą „reenaktorzy”), który w Polsce pojawił się w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku.

Reenactment – czytamy w artykule P. Stachnika – to niestety drogie hobby. Skompletowa-nie żołSkompletowa-nierskiego wyposażenia z okresu II wojny światowej (Skompletowa-niekoSkompletowa-nieczSkompletowa-nie oryginalnego) może kosztować kilka tysięcy złotych. [...] skompletowanie całości spadochroniarskiego ekwipunku, łącznie z repliką broni, to koszt 3–4 tys. złotych. Członkowie łódzkiej gru-py „Strzelcy Kaniowscy” obliczyli, że na pełny zestaw wyposażenia przedwrześniowego żołnierza piechoty, przy założeniu, że wszystkie elementy będą najwyższej jakości, trzeba wydać od 8 do 9 tys. złotych.

35 Informacje i cytaty pochodzą z artykułu: P. Stachnik, Historia na żywo, DP z dn. 14.07.2006.

Istotnie, koszty to niemałe, ale i tak ruch przyciąga coraz szersze grono chętnych.

Jeden z członków grupy rekonstrukcyjnej mówi: „W pewnym momencie uznałem, że byłoby przyjemnie nie tylko zbierać stare mundury, ale także je nosić. Później doszedłem do wniosku, że jeszcze przyjemniej byłoby mieć towarzysza. Tak powstał nasz oddział”. Jakże znamienne słowa.

Przykłady ukazujące działania podobnych grup ludzi z pasją bawiących się w hi-storię można by mnożyć. Grup takich jest dziś w Polsce co najmniej kilkaset, szacu-jąc bardzo ostrożnie. W skali światowej, dodaszacu-jąc europejskie i tworzone w Stanach Zjednoczonych, liczba ich idzie w tysiące. Uczestników niepodobna zliczyć.

Grupy te, choć najczęściej niezbyt liczne – mają zwykle kilkudziesięciu, góra kilkuset członków – stanowią ciekawe zjawisko, być może zwiastują one erę no-woplemienności, zbliżającą się dominację nowych form zróżnicowania społeczno--kulturowego, nowego rodzaju grup społecznych36.

Choć różne są znaczenia przypisywane temu pojęciu [nowoplemienności – R.K.] – pisze Marian Golka – to wydaje się, że można je pojmować jako zbiorowości ludzi często od-ległych przestrzennie, których poczucie wspólnoty i tożsamości wyrasta nie w wyniku wspólnego wychowania i przebywania, tylko wskutek wspólnych zainteresowań, pomysłu na spędzanie czasu wolnego, wspólnych ideałów czy choćby poglądów37.

Przyjmując interpretację nowoplemienności proponowaną przez M. Golkę, stwierdzimy, że w istocie członkowie interesujących nas grup – nowoplemion – za-zwyczaj na co dzień nie żyją ani nie pracują obok siebie. Wręcz można powiedzieć, że nie interesuje ich codzienność współuczestników. Spotkania członków są okazjo-nalne, ale dość częste, a czasem długie (na przykład wspólne wyjazdy na imprezy mogą trwać do tygodnia). Nie spotykają się przypadkowo (nie mieszkają na ogół w tych samych miejscowościach), a ich spotkania nie mają charakteru towarzyskie-go, zawsze są podporządkowane celom grupy. Celem jest doskonalenie umiejętności bojowych, ćwiczenia i walka oraz odpoczynek po niej (biesiady). Członkowie tych grup mają silne poczucie wspólnoty wynikające przede wszystkim z takich samych zainteresowań i nie zależy ono od wieku, zawodu, wykształcenia, pozycji społecznej.

Pozycję w grupie osiąga się dzięki zaangażowaniu w sprawy łączące członków, wie-dzy dotyczącej wspólnych zainteresowań i „wartości” bojowej.

Obserwując działania zaprezentowanych grup rekonstrukcyjnych, a zapewne można to odnieść do wszystkich innych, zauważam:

– poczucie elitarności ich członków w stosunku do reszty społeczeństwa, przy-należność do grupy wynika z zainteresowań, często bardzo oryginalnych, nie-powtarzalnych i rzadko podzielanych przez szersze kręgi społeczne;

– szerokość bazy rekrutacyjnej, stowarzyszenia rekonstrukcyjne przyciągają lu-dzi w różnym wieku, zróżnicowanych pod względem wykształcenia i zawodu oraz pozycji społecznej;

36 M. Maffesoli, Czas plemion. Schyłek indywidualizmu w społeczeństwach ponowoczesnych, tłum.

M. Bucholc, Warszawa 2008.

37 M. Golka, Socjologia kultury, Warszawa 2007, s. 200.

– głębokie zaangażowanie członków w działalność grupy, co oznacza, że nie można w niej działać z doskoku; członkowie poświęcają swojej pasji wiele czasu, są gotowi na duże nakłady fi nansowe, a także angażują się emocjonal-nie, co jest niewymiernym, ale istotnym wkładem;

– zróżnicowane motywacje skłaniające członków do angażowania się w dzia-łalność.

Z wypowiedzi zawartych w przytaczanych tekstach i ze źródeł własnych wnoszę, że zaangażowanie w działalność grup rekonstrukcyjnych wynika:

– z chęci poznania przeszłości, z chęci pogłębienia wiedzy o niej;

– z ciekawości, co oczywiście ma ścisły związek z poprzednią motywacją;

– z chęci sprawdzenia się „jako mężczyzna” poprzez uczestnictwo w walce, w wymagających wysiłku eksperymentach; uczestnictwo w grupach rekon-strukcyjnych to „próba charakteru”;

– z przekonania, że należy propagować wiedzę o przeszłości, ale najpierw nale-ży ją lepiej poznać (motywacja wyraźnie dydaktyczna);

– z niechęci do rzeczywistości (ucieczka w przeszłość);

– z dążenia do bycia kreatywnym38.

Wśród powodów angażowania się ludzi w działalność grup uprawiających zabawę w przeszłość są z pewnością także inne, niekoniecznie podkreślane w rozmowach z ob-cymi, dziennikarzami czy badaczami. Zaliczyłbym do nich: chęć pokazania się na im-prezach publicznych, podczas demonstrowania rekonstrukcji historycznych, zwłaszcza tych, które wymagają dużej sprawności fi zycznej i znajomości technik walki, korzyści materialne (niekiedy całkiem znaczne, choć nie wypada o nich mówić) oraz – ogólnie – chęć przebywania wśród ludzi o podobnych czy identycznych zainteresowaniach.

Rzadko w rozmowach pojawiała się opinia, że uprawiana działalność to po pro-stu doskonała zabawa. Zauważają to raczej obserwatorzy, dla członków grup jest to – jak przypuszczam – tak oczywiste, że nie wymaga żadnych deklaracji. Sądzę, że gdyby przeprowadzić dokładniejsze badania, chęć zabawy uplasowałaby się na czele motywacji. Stawiam zatem tezę, że organizacje omawianego rodzaju – bawiące się w przeszłość/w historię – to rodzaj nowoplemion, które można równie dobrze na-zwać tradycyjnie subkulturami zabawy.

Wstępując do klubów i stowarzyszeń – pisze Robert Scruton – zawiązując drużyny spor-towe i zespoły artystyczne, organizując konkursy, kreując zamiłowania i rozrywki, które

38 Warto przytoczyć ciekawą wypowiedź Rafała Zapadki, pseudonim organizacyjny Burisleif, woje-wody Drużyny Białozór z Olsztyna, która jest oddziałem Drużyny Wikingów Nidhogg z Braniewa (zob.

www.bialozor.olsztyn.pl). „Przynależność do takiej drużyny to w wielkim skrócie cykliczna możliwość przenoszenia się w inny wymiar. Odtwarzanie atmosfery dawnych czasów, bo podczas zjazdów staramy się odwzorowywać ją w nawet najdrobniejszych szczegółach (mieszkamy w namiotach, dokładnie takich, w jakich żyło się na przełomie X i XI wieku, jemy drewnianymi łychami na drewnianych talerzach), po-zwala oderwać się od rzeczywistości. Od pracy, szarości i przewidywalności dnia codziennego. Popo-zwala na odreagowanie wszystkich stresów. Śmieję się, że taki weekendowy zjazd to trzy w jednym: wytchnienie, zabawa, no i to, co kocha każdy mężczyzna – rywalizacja. Sprawdzenie się na autentycznym polu walki.

[...] Wychodzisz do walki i czujesz się jak prawdziwy mężczyzna niezależnie od tego, co w poniedziałek usłyszysz od szefa w pracy”.

wyciągają ludzi z domów i zbliżają ich do siebie, ludzie nabierają poczucia przynależno-ści, które w momentach zagrożenia odgrywa większą rolę niż prywatne różnice dotyczące religii czy życia rodzinnego39.

Niezwykle cenną rzeczą dla społeczeństwa jest fakt, nawiązując do powyższych słów Rogera Scrutona, że ludzie różnego wieku, wykształcenia, zawodu, pozycji społecznej itd. integrują się na gruncie uczestnictwa w grupach omawianego powyżej typu, że budują poczucie przynależności, wspólnotowość, że godnie i użytecznie (to akurat dla wielu obserwatorów może być wątpliwe!), że rozwijając swoje indywidu-alne zainteresowania, doskonaląc się (zapewne byłby z nich zadowolony Arystote-les!), spędzają wolny czas „wolnego człowieka” oraz – last but not least – dobrze się przy tym bawią.

39 R. Scruton, Zachód i cała reszta, tłum. T. Bieroń, Poznań 2003, s. 52.

SPEKTAKLACH W PRZESTRZENIACH