• Nie Znaleziono Wyników

Szczególnie odpowiada mi, wypracowane przez interdyscyplinarny zespół skupiony wokół badaczy amerykańskich Davida N. Berga i Kenwyna

K. Smitha, podejście do uprawiania badań nad człowiekiem, nazwane przez nich „klinicznym"

3

. Odwołujące się do tego m.in. podejścia propozycje zwarte poniżej mają na celu rozszyfrowanie tego, co można rozumieć pod skrótowym określeniem „samowiedza badacza'.', którym posługiwałam się w rozważaniach wcześniejszych. Propozycje te problematyzują i rozpisują ponadto na konkretne zagadnienia postulat samokontroli w postępowaniu badawczym, odniesiony do swoiście ujmowanych k u l t u r o w y c h uwa-runkowań naszych poczynań jako podmiotów poznających.

2.2. PODEJŚCIE „KLINICZNE"

W BADANIACH SPOŁECZNYCH

W ogólności, złe metody kliniczne są zapewne znacznie gorsze od złych metod tradycyjnych.

Rodney L. Lowman

Podejście „kliniczne" w badaniach nad człowiekiem wychodzi z założe-nia, że centralnym zagadnieniem teoretyczno-praktycznym staje się w nich Problem r e l a c j i b a d a w c z e j podmiot - badacz versus podmiot - badany.

3 Por. D.N.Berg, K.K. Smith (eds) Exploring Clinical Methods for Social Research [1985] oraz The Self in Social Inquiry. Researching Methods [1988]; zbiór przygotowało dwudziestu badaczy, m.in. Shulamit Reinharz, wspomniana w rozdziale poprzednim, redaktorka „Qualitative Sociology" oraz autorka autobiografii naukowej, w której ukazuje swą drogę ku socjologii interpretatywnej: On Becoming a Social Scientist [1979]- Recepcja tomu Berga i Smitha również warta jest komentarza: np. zmiana tytułu drugiego wydania książki [1988] została na autorach niejako „wymuszona" przez środowisko wyrażające opór przed zastosowaniem określenia

"kliniczny" do badań, które miałyby obejmować także naukowców; nie podzielam tego typu zastrzeżeń terminologicznych, jako będących jedynie moim zdaniem wyrazem naszych środowiskowych przesądów. Dodam, że użytkowanie słowa researching w tytule zbioru jest tożsame z postulatem research, ponownego, wtórnego badania (w tym przypadku: badania nas samych - badaczy i stosowanych przez nas metod), wspomnianym przeze mnie wcześniej, przy okazji powołań na tom Reasona i Rowana, gdy krytycznie analizowałam swą propozycję badań przez wspólne doświadczanie.

79

Porządne, rzetelne wypracowanie takiej relacji (czy to „teoretycznie", czy w „praktyce" badawczej) wymaga zatem objęcia refleksją o b u członów tego związku wzajemnego. Wprowadzając odbiorców w swoje idee, Berg i Smith powołują się na klasyczne greckie rozumienie „kliniczności', w którym aspekty praktyczne i teoretyczne działalności badawczej były n i e r o z d z i e l n e .

Pragną w ten sposób wskazać, do jakiego stopnia współczesne potoczne i profesjonalne użytkowanie terminu „kliniczny" w języku angielskim

— i polskim, dodajmy, zapoznaje jego znaczenie źródłowe. Zauważają:

„Aspekt badawczy sytuacji klinicznej - rola kliniki w tworzeniu wiedzy zawodowej, która mogłaby być spożytkowana w celach terapeutycznych, nie tylko umyka dziś z pola widzenia, ale otworzyła drogę do narodzin popularnego przekonania, jakoby to co kliniczne w porównaniu z tym, co należeć ma do badawczych aspektów danej profesji, było od siebie o d l e g ł e , a nierzadko bywa ujmowane jako wręcz pozostające w k o n ­ f l i k c i e " [Berg, Smith 1988, s. 24, podkr. A.W.}. Narzuca się tu porównanie z linią rozumowania A. Gizy-Poleszczuk i E. Mokrzyckiego [1990], gdy usiłowali przełamać stereotypowe dzielenie czynności badaw­

czych socjologa na wysiłki „teoretyczne" i zamierzenia „empiryczne".

Wbrew temu popularnemu poglądowi autorzy utrzymują - i to jest podstawowe kolejne założenie ich podejścia - że: „Wszelkie badania społeczne mają swe «kliniczne» aspekty. Jednakże aspekty te bywają najczęściej ignorowane, co powoduje, że zastosowanie terminu kliniczny do tego typu badań uważane jest za niestosowne" (tamże, s. 25).

2.2.1. CECHY PODEJŚCIA „KLINICZNEGO"

A oto jak autorzy przedstawiają cechy swojego podejścia.

Po pierwsze jest to: „bezpośrednie zaangażowanie" badającego w bada­

ną rzeczywistość; po drugie „poddanie się badacza" procesowi samokont­

roli w trakcie procesu badawczego; dalej: „gotowość do z m i a n y teorii lub metody" w odpowiedzi na doświadczenie wypływające z procesu badaw­

czego j e s z c z e p o d c z a s trwania tego procesu; taki opis badanego problemu, który odznaczałby się „ g ę s t o ś c i ą " oraz preferował raczej głębię niż rozległość pojedynczego zamierzenia badawczego; a wreszcie - po piąte, zakładał nie tylko bezpośredniość kontaktu z badaną rzeczywistością, ale także u c z e s t n i c t w o badacza w studiowanym systemie społecznym, wynikające z kolei z przyjęcia podstawowej przesłanki, że: „tak d o s t ę p do większości interesujących nas informacji może być zapewniony, jak i wola

80

komunikowania ich badaczowi" mogą być osiągnięte jedynie wówczas, gdy jak inni - jest on uczestnikiem badanego systemu: „Badany system i badacz szą w s p ó l n i e pracować nad tym, co jest dla tego systemu relewantne"

[tamże, s. 25-28, wyróżn. A. W.].

Otóż wydaje mi się, że podejście to - które można uznać za kolejną autorską wersję założeń nowego paradygmatu - daje się bardzo dobrze zastosować do refleksji nad podmiotowością samego badacza.

Podejście to bowiem zasadza się na:

1) włączeniu badającego w proces badawczy;

2) włączeniu go ponadto w ten proces t a k ż e jako przedmiotu krytycznej samoanalizy i samokontroli traktowanych jako niezbędny ele-ment (lub aspekt) kontroli procesu badawczego jako całości. Pozwala ono ponadto spojrzeć z tego punktu widzenia - z metaperspektywy - na własne funkcjonowanie badacza w różnego typu sytuacjach badawczych stwarza-nych przy odwołaniu się do różstwarza-nych stosowastwarza-nych przezeń metod, bez

względu na ich kolejność lub/i rodzaj, w zasadniczym celu p o p r a w y tego funkcjonowania4.

Podejście to p r o b l e m a t y z u j e zatem „ja" (lub jaźń) badacza, podstawowe narzędzie w studiach typu interpretatywnego, a samorefleksja

będąca realizacją postulatu zastosowania kryterium „klinicznego" pozwala ponadto - przynajmniej potencjalnie - budować integralność

teoretycz-no-praktyczną poszczególnego zamierzenia badawczego. Inną zasadniczą zaletą podejścia Berga i Smitha jest - według moich preferencji badawczych - d o ś w i a d c z e n i o w y {experiential) charakter ich propozycji, bowiem ustalenia i refleksje (w tym - samorefleksja) badacza ugruntowane są w proponowanej tu konkretności kontaktu badającego z badaną przezeń

rzeczywistością; a zatem opierają się na przemyśleniu przezeń różnorodnych doświadczeń, które stały się jego (jej) udziałem w trakcie i w rezultacie procesu badawczego.

„Doświadczeniowość" tego podejścia można rozpisywać z kolei na poszczególne problemy lub typy i kategorie problemów. Chodzi m.in.

o uwzględnianie w takiej „klinicznej" analizie tych wymiarów podmiotowo-ści badającego, które na ogół się lekceważy lub całkowicie pomija, np.

W zbiorze znajdujemy ów „kliniczny" wymiar analizy w zastosowaniu do np. obserwacji uczestniczącej (badań terenowych w ogólności - w tym typu action research), studiów

historycznych, biograficznych, autobiograficznych (gdy podmiotem przeprowadzającym kry-tyczne samobadanie jest właśnie sam badacz), wreszcie w praktyce psychoanalikry-tycznej.

e m o c j o n a l n e j strony procesu badawczego, w tym dynamiki emocjonal' ności jako istotnego składnika tego procesu; dynamiki poznawczej badacza (w tym dynamiki procesów i n t e l e k t u a l n y c h ) ; roli p o z a i n t e l e k -t u a l n y c h ź r ó d e ł p o z n a n i a w procesie badawczym, w -tym roli jego zmysłów, czy ogólniej - cielesności bądź o r g a n i c z n o ś c i (jako przed' miotu samopoznania i samokontroli badawczej).

Jeśli przyjmiemy, że człowiek stanowi całość psychofizyczną, to po prostu nie należałoby tego, co pozaintelektualne w podmiotowości badacza, wyrzucać poza obręb jego samobadania. I znowu, można ująć problem w kategoriach „klinicznych": „Sądzę, że różnorodne «ja» (selves) ulegają zrepresjonowaniu w ramach pozytywistycznego podejścia do metodologii, czyli takiego, którego większość z nas została nauczona i które akceptuje (Alderfer w: tamże, s. 37). Dodajmy, że owe różne „ja" badacza: jego emocjonalność, cielesność, obok możliwości intelektualnych, można rozu-' mieć nie tylko jako pewne wymiary (a dokładniej — m e t a w y m i a r y ) jego badawczego funkcjonowania, czyli jako cechy strukturalne jego pod' miotowości, ale także najzupełniej dosłownie. To znaczy jako s t a w a n i e s i ę „kimś innym" w trakcie badań, lub po ich zakończeniu, gdy przeszliśmy przez różnorakie doświadczenia, które zmieniły nas samych.

W badaniach terenowych na przykład zdobywamy często wiedzę, która tak właśnie może na nas oddziałać. Wówczas właśnie możemy popatrzeć na siebie samych jako na podmioty tworzące się w c z a s i e prowadzonych przez nas studiów.

Czasem konsekwencje podjęcia badań poprzez doświadczanie wy-kroczyć mogą nawet poza zmianę wąsko rozumianego „ja" i prowadzić do zmiany naszego s p o s o b u życia (np. konwersje w trakcie badań nad religijnością, zmiana nawyków antyekologicznych na proekologiczne przez badacza w życiu codziennym). Zauważa T. Szawiel [1991, s. 192]: „Rezul-tatem doświadczenia, w moim rozumieniu nie jest też postawa ani typ reakcji emocjonalnej. Rezultatem doświadczenia jest raczej zmiana sposobu życia.

W tym sensie doświadczeniem może być konwersja, rozwód, zmiana rodzaj11 pracy. Temu, kto został dotknięty doświadczeniem (przeszedł przez do­

świadczenie) trudno jest zachować dotychczasowy sposób bycia i życia".

Zasadnicze znaczenie w tych konwersjach ma, jak się zdaje, „moc uwodzi cielska" badanej przez nas materii rzeczywistości: czy to świata badanych wartości, czy praktyki społecznej je ucieleśniającej.

Takie dynamiczne i wielowymiarowe ujęcie podmiotowości badacza może naruszać granice intymności naszego „ja" i dlatego najczęściej

8 2

Podejmowanie tej kwestii budzi w nas opór. Opór taki jednakże również możemy „klinicznie" problematyzować: zastanawiać się skąd się bierze, tropić jego źródła i mechanizmy, wreszcie, jeśli uznamy, że może on szkodzić naszym wysiłkom poznawczym, próbować go przełamywać bądź samodzielnie, bądź z innymi, którzy nie podzielają podobnych obaw i starają się uwalniać od swych wielorakich uwarunkowań, a przynajmniej próbują je rozpoznać. Opór jest też u w a r u n k o w a n i e m , i to wyższego porządku, gdyż zamyka nas przed szansą zrozumienia własnych uwarunkowań szczegółowych, np. Gadamerowskich przedsądów.

Można zapytać - po co owa koncentracja na „ja" badacza? Jedynym moim celem jest możliwe ulepszanie tego narzędzia badawczego, które sami stanowimy, a w konsekwencji - chociażby potencjalnie - ulepszanie możliwości kontaktowania się nas z rzeczywistością, w tym - budowania autentycznej relacji badawczej z podmiotami badań

5

.

Ujawniając taką - czysto „kliniczną" w intencji - motywację podjęcia