• Nie Znaleziono Wyników

Wy k tó rz y z p rzy jem n o ścią ogrzew acie nogi przy dobrym o g n iu , ro zło żen i w ygo­ dnie na fotelu a la Y o lta ire ; dobrzy m ieszcza­ n ie , k o m m issan ci, handlujący, u rzędnicy, dzierżaw cy; w y w reszcie w szyscy k tó rzy nie ta k znaczny macie m ajątek aby upow ażnić w aszego in ten d en ta albo sługę do z a ła tw ie ­ n ia dom ow ych czynności, macie.... tein b a r­ dziej jeszcze, sk rzętn ę m ałżonkę, któ ra sa­ m a się zajm uje w sz y stk ie m i szczegółam i go­ sp o d arstw a w sw ych czynnościach, w y k tó ­ rym m iejsce, zajęcie, obow iązki codzienne

m e pozw alają zajm o w ać się zaspokajaniem dom ow ych p o trz e b , w y, n a w e t nie m acie w y o b rażen ia o w szy stk ich przykrościach któ re znieść trz e b a było k u p u jąc to d rz e ­ w o którym ogrzew acie się mile.

, prawne we w szystkich cyrkułach P ary ­ ża składy d rz e w a , są tak że i w środku m iasta.

Nie zb y t daw no w y sp a L o u v rier n ap eł­ nio n ą była stosam i drzewa,- sk ład y tój w y- «Py były n a jw zię tsze w sto lic y ; w ielka część m ieszkańców P ary ża ro b iła w yciecz- 1 na w yspę, sądząc że do stan ą tam d rz e ­ w o lepsze i po n iższej j a k w składach Pa­ ry ż a cenie.

Ale w y sp a L o u y rier podległa praw om cza­ sowym : zm ieniła w łaściciela, postać, k ształt; z ap ełn iają m ały stru m y k M ail aby złączyć w yspę L o u y rier z stałym lądem , budują do­

lny, no w y p o w sta je cy rk u ł, tam, gdzie nie- g >s o y .y sk ład y drzew a.... nie m a p o trze-^ i e 7 'Vw ? p r o w a d z o n o jo g d rie i„ . dziej.... Mozę inne przybędę.... To j e s t w l a - sm e czego nie w iem y.

Ale w ejdźm y do sk ład u pięknego z

pozo-m . Y l I T T " 8" napotka" e8° - Kie będzie,n

mieli trudności w w yborze.

Otóż m aleńka dam a chcąca zao p atrzy ć się w drzew o , sądzi że nic nie ma p r o L z e - S °, w y b raw szy j zg o d ziw szy s ię , j ak w

y-43

m ierzyć trz y albo czte ry stosy d rz e w a k tó ­ re kupiła. C hw ilkę cierpliw ości: zobaczem y co z tego będzie.

M iara do d rz e w a j e s t p rz y staw io n a , d rw al przychodzi, dam a m ów i m u :

— Zm ierz mi dobrze, dam ci na p iw o . T en o d p o w iad a : « B ą d ź P an i sp o k o jn a!”

Poczem d rw al b ierze się do roboty, po ry ­ w a szczapy, kładzie j e n a m iarze z żyw ością tru d n ą do o p is a n ia , a ja k k o lw ie k m iał o- szczędzać d a m ę,m ięsz a szczapy któ re tw o ­ rzą ta k zw ane p o k o ik i do n a jęcia .

D am a k tó ra to w id zi chce przy b liży ć się do drw ala.... W tem straszn y chałas!... ro z­ legł się w je j uszach.... szczapy sp ad ają z o- grom nej w ysokości.... D am a pom ięszana h u ­ kiem obaw ia się ab y szczap y na n ią nie spadły, d rw ale bow iem niekiedy u dają ja k gdyby naum yślnie rzucić n a nią je chcieli. T ym czasem gdy się obraca i oddala od szy ­ chty i szczap któ re lecą, drw al obojętnie da­ li sw ą czynność p ro w a d zi dobierając szczap n ajn iefo rem n iej szych.

D am a, spostrzegając to pow tórnie zb liż a się i m ó w i: «Weź tę szc z ap ę , ztąd.... j a je j nie chcę.»

Ale otóż n ad jeżd ża w óz n aład o w an y d rz e ­ w em , D am a um yka n a stronę, chce się zb li­ żyć do swego drzewra ; chroni się w drugą stronę, p rz y b liż a się do swego d rw a la , ale

p iz e k lę ty w oz ani ch w ili nie j e s t spokojny j n a u m y śln ie go w o źn ica p o s u w a , cofa, od­ dala konia, krzyczy, ta k dalece źe niepodo­ bna je s t o so b iek u p u jącej p atrzeć na drw ala.

N iegodziw y ten sposób obchodzenia zbyt często się p o w ta rz a aby go k a ż d y j u ż nie znal.

Staw iano d aw n iej w takich zakładach d o ­ zo rcó w . C zynnością ich było zapew nić się że kupujący o trzy m u je sp raw ied liw o ść i zapobiedz nadużyciom k tó re śm y skreślili. Ale tych dozorców n ie m a w ięcej.... N ieza- w odznie dozór ich b y ł darem ny.

T eraz gdyś poznał te obroty, idąc do skła­ du d izew a, u zb ró j się w odw agę, nie zw a- żaj na lecące szczapy, n ad jeżd żające w ozy brykające konie, a je ś li ci d rzew o źle ład u - d u ją to go nie p rzy jm u j.

W każdym m agazynie m asz p raw o nie p rz y ją ć to w a ru , je ż e li zn ajd z ie sz że go źle w ażą. D la czegóż tak sam o nie masz zrobić z drzew em jak z cukrem ... k a w ą albo ryżem?

D rzew o je s t ró w n ie ż to w arem . W w ielu m iejscach p rzed ają go n a w a g ę; ale n o w y ten w y n alazek nie m oże znieść z w y cz aju m ierzenia. P rzy c z y n y ła tw o dom yśleć się można.

Co dzień w ięcej gaz z astę p u je la ta rn ie , zajm uje place, ulice, bulw ary k tóre niegdyś ośw ietlały latarn ie, a raczej ośw ietlać m iały, gdyż w istocie nigdy la ta rn ie nie ro zlew ały św ia tła żyw ego i m ocnego; płom ień ich m i- gający często był n iszczo n y w iatrem , k tó ry zd o łał się w k rad ać szp aram i m iędzy św ie­ cznik źle szkłem o b w ied zio n y ; pod la ta r­ niam i, św iatło ró żo w e zasępiało p rzed m io ­ ty , n iep o zw alając dobrze ich ro zró żn iać; o kilk a k ro k ó w cień w ięcej byi gęsty, je sz c z e bardziej ociem niający.

Oliw a pom ału w y sz ła z uży tk u . L atarn ia n ieszłu zy ju z za schadzkę pojed y n k u jący ch się ja k to niegdyś' m iało m iejsce pod L u d w i­ kiem X V I, gdy dw óch szlachciców pokłó­ ciw szy się na k o m e d y i, w y szli zakończyć sw ą ktu tn ię w ulicy sąsied n iej p rz y św ietle latarni.

Sięgając dalszych czasów znajdziem y ty l­ ko latarn ie n a głów nych ulicach m ia sta , w cyrkułach sąsiednich pobytow i dw oru; re s z ta P ary ża z o sta w a ła w ciem ności, w te ­ dy też było nierozsądnem w ychodzić bez latarni.

N a początku X V I w ieku dla zakończenia licznych ro z b o jó w zachodzących w P aryżu, Policya n ak azała w łaścicielom dom ów sta­ w iać p rzed dom am i latarnie.

Panu de la R eynie p o ru czn ik o w i załogi P ary ża w inniśm y z a p ro w a d z en ie la ta rń . Zpoczątku m ieściły one świece.... O liw a pó ­ źniej nastąpiła.

P raw d z iw e latarn ie w y n a laz ł X iądz M a-

th e ro t de P r e g n e j i B o u rg e v is de C hdteu- blanc. Około ro k u 1774 zaczęto używ ać

w P ary żu tego sposobu ośw iecania.

Z apalający la ta rn ie j e s t odrębną istotą, tern odrębniejszą, iż będąc od stóp do gło­ w y p rzesiąk ły olejem , m ało zn ajd u je am a­ to ró w coby mu to w a rz y stw o trzy m ać chcie­ li. Z w ykle je s t to człow iek w zro stu n isk ie­

47

go, k tó reg o , w ieku nie m ożnaby odgadnąć z tw a rz y olejem ok ry tej: zd aje się mieć od trz y d z ie stu do sześćd ziesiąt lat; ubiór jeg o nie ma koloru; w e łn ian e jego sp o d n ie; k a ­ m izelka zd aje się z grubego być su k n a; m a ró w n ież m ały fartuch p rzy w iązan y z ty łu ; w szy stk o to tak je st stłuszczonem , że ucie­ k a ją od niego je sz c z e p ręd zej, jak od kom i­ n iarza albo m ularza.

Z resztą zap alający latarn ię ro b i sw ą czyn­ ność bardzo spokojnie, nie zajm ując się tym co się w około niego dzieje; nie z w a ż a n a ­ w e t na pojazdy, k tó re m u szą go stronić, gdy stoi n a środku ulicy w czasie w ypełnienia swego obow iązku.

Biedny człow iek! cóż się z nim zrobi sko­ ro gaz w ygna ze w szy stk iem latarn ie!

Otóż w szy stk o co błyszczy na tym św iecie tym czasow e m a tylko panow anie.

Św iecę w y p ę d ził olej; olej p rzez gaz w y­ pędzony został....

zaw odnie w sz y stk ie ulice P ary ża będą j e m iały; dziś w iele j u ż j e s t w nie zao p atrzo ­ nych. Na ulicach now ych i s z e ro k ic h , tro ­ to a ry są szerokie, piękne, na w ązkich tro ­ to a ry m uszą hyc takiem i, gdyż n ależy choć dla dw óch p o jazd ó w k tó re co chw ila mogą się omijać, m iejsce zostaw ić.

N a niektórych u licach , tro to ary w n ie­ k tó ry ch tylko m iejscach m ożn a w idzieć.... idzie się po nich dziesięć kroków , i z n o w u na bruk się w stępuje, potem spostrzega się

49

je sz c z e k aw ałek tro to aru , i tak następnie: to czyni n ad zieję iż ulepszenie zap ro w ad zo ­ nym będzie, zu pełnie i w szędzie.

G aniono tro to ary gdyż często z b y t są w ązkie; ale p rzy czy n ą tego j e s t sam a ulica; a ja k pow iedzieliśm y w y żej, trzeb a nieco z o ­ staw ić m iejsca na prz e jaz d .

To je d n a k ż e m ożn ab y w nieb ganić, że nie dość są podniesione; nie ra z w idzieliśm y ja k w oźnica chcąc w y p rzed zić w spół-zaw o- dn ik a w y stęp u je z drogi oznaczonej i przez kilk a sekund po tro to arz e je d zie. W tedy nieszczęśliw i piesi, k tó rzy u w a ża ją się bez­ pieczni na tro to arze, b ard ziej są tu ja k gdzie ind ziej w y staw ie n i na niebezpieczeństw o.

W P aryżu, tro to a ry pow odują często sce­ ny bardzo zabaw iające dla dostrzegacza któ­ remu się nie spieszy.... Ale kto je s t naglony interesem , o p u szcza tro to ar i nio ma czasu daw ania na to baczności.

K ażdy chce zostać na stronie od domu. Skoro dw ie osoby zejd ą się dostrzegasz chw i­ lę nam ysłu: nie w ied zą k to m a ustąpić. T rz e ­ ba je d n ak aby je d e n p o rzu cił stronę ulu b io ­ ną, gdyż in aczej dw ie godzin na jed n y m po- zostaćby m ożna m iejscu.

C zęstokroć, chcąc grzecznie się pokazać obie osoby ustępują sobie rów nocześnie. W ted y u d e rz ają się nosem je d e n o drugie­ go; chcąc uniknąć takiego sp o tk an ia,

spieszasz się przeciw n y w ziąść stronę; nie­ szczęściem w sp ó ł z a w o d n ik tak sarno czy ­ ni, i ścieracie się zn ó w tw a rz ą. Czasem trw a to bardzo długo, i nie byłoby p rzy czy n y aby się z ak o ń czy ło , gdyrby je d e n z wras nie zo ­ sta ł sp o k o jn ie , i nie p o w ie d zia ł drugiem u: w ięc przechodź, niech to ra z się skończy.

Są tacy k tó rz y n a dość w ązkim tro to arzę, zab aw iają się ro zm o w ą ze sp o tk an ą osobą, ta k źe przejść ani na p raw o ani tez w łe- w o nie m ożesz, i trz e b a zejść na b ru k z w y ­ staw ieniem się n a trącen ie albo przejecha- nie pojazdem , dla tego że ludziom tym p o ­ doba się na całym tro to a rz ę rozm aw iać.

Skoro się zn ajd ziesz za takiem i osobami, zu p ełn e masz p raw o n astąp ić im na nogi i dać bóksa w plecy póki n ie zro b ią p rz e j­ ścia w olnym .

W id z isz je sz c z e lu d zi k tó rz y m ają n ie­ szczęśliw y zw y czaj n o szen ia lask i lub para- - solu pod pachą, trzym ając je pionow o. Skoro id ziesz p rę d k o , p araso l lub lask a może ci oko w y b ić , a p rzy n ajm n iej zw alać suknię. N ieprzyjem ność ta w ięk szą j e s t na tro to arzę niż na ulicy, gdzie w ięcej j e s t m iejsca do przejścia. Uderz w te d y w la sk ę czy p a ra ­ so l, albo j ą w y trąć tak aby s k ó w k a , ude­ rz y ła w nos tego k tó ry j ą trzym a.

Gdy deszcz paday przejście po trotoarach