• Nie Znaleziono Wyników

korespondujących z miejską zielenią, oraz ideę smart city, czyli miasta kompaktowego, które stara się w ramach jak najmniejszej przestrzeni wypełnić wszystkie podstawowe potrzeby swoich mieszkańców.

zbyt typowo i peryferyjnie?

W dyskusji toczącej się wokół tej inwestycji poruszanych jest kilka palących kwestii i jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, mimo że niejednokrotnie pojawiają się opinie irracjonal-ne i przesadzoirracjonal-ne – w każdej z nich jest cząstka prawdy. Najczęściej poruszanym wątkiem jest urbanistyka osiedla. Założenie oparte jest na ortogonalnej siatce ulic, wokół których realizowane mają być budynki wolnostojące i kwartały, zachowując strefowanie przestrze-ni publicznych, zbudowaprzestrze-nie pierzei miejskiej z usługami i biurami, a także bliską relację z zielonymi obszarami rekreacyjnymi. Wysokość budynków nie przekracza kilku

kon-dygnacji tak, by zachować ludzką skalę otaczającej przestrzeni, która ponadto pozwolić ma na utrzymywanie bliskiego kontaktu z naturą wszystkim przyszłym mieszkańcom. Krytycy mówią o braku nowatorskiego podejścia i operowaniu na wzorcach przebrzmiałych w XX wie-ku, nazywając NŻ osiedlem do cna mo-dernistycznym. Sugerują jednocześnie, że owa formuła przestrzenna, która przyjęła sposób kształtowania europej-skich przestrzeni mieszkaniowych na całe poprzednie stulecie, wydaje się w obliczu pojęcia eksperymentu nieco niewłaściwa. Niepewność budzi też sama architektura – która zdaniem komentatorów nie wydaje się poszukiwać nowych rozwiązań poszerzając możliwości poznawcze tej interdyscyplinarnej nauki, a poprzestaje na modernistycznym podejściu do obiektów mieszkaniowych, jako struktury prostych, równoległo-prostopadłych obiektów.

Trudno odmówić słuszności stwierdzeniu, że dostrzegalne aspekty nie są nowatorskie. Pojawia się jednak wątpliwość, czy to właśnie cel nowatorskości jako takiej przyświecał twórcom WuWa w latach 20. ubiegłego stulecia? Czy rzeczywiście problem poszukiwania i eksperymentu rozumianego nieco beletrystycznie jest istotą projektu Nowe Żerniki? WuWa miała być poszukiwaniem dobrych rozwiązań, nie mnożeniem ich na siłę – i do-strzec można spoglądając w koncepcje projektowe, że dokładnie taka wizja przyświecała również kreatorom nowego zespołu mieszkaniowego. Realną wątpliwość budują kwestie realizacji, która wchodzi w sprzeczność z wieloma aspektami ideowymi – co stało się

ko-niecznością w obliczu współpracy architektów z deweloperami realizującymi wspomnia-ne osiedle. Nie sposób nie odnieść się w tym kontekście krytycznie do braku stosownych uregulowań po stronie decydentów miejskich, którzy pozwolili, by w strukturze własno-ści i kreowania przestrzeni w ramach procesu inwestycyjno-budowlanego osiedle Nowe Żerniki przestało poszukiwać czegokolwiek, stając się w istocie zupełnie zwyczajnym, wyciszonym ze swoich ambicji osiedlem budowanym w niezagospodarowanym polu. W tym kontekście przyznać trzeba, że pełna kontrowersji jest również lokalizacja osie-dla. Osadzenie projektu w dużej odległości od centrum miasta, wydaje się bowiem nie tylko zepchnięciem rzekomej nowej wizytówki Wrocławia na margines odbioru gości ESK2016, ale co bardziej istotne, może być wyraźnym utrudnieniem w codziennym życiu potencjalnych mieszkańców. Jakkolwiek bowiem osiedle nie byłoby słusznie zaprojekto-wane, ulokowano je na miejskich peryferiach zapominając o tym, że życie nie sprowadza się tylko do snu i czasu wolnego, a dotychczasowe uwarunkowania komunikacyjne nie pozostawiają wątpliwości, co do mało komfortowej relacji Centrum - Nowe Żerniki. Nie jest też tajemnicą, że teren WuWa2 był szykowany pod Expo i od czasu klęski tamtego projektu miasto próbowało obszar w jakiś sposób wykorzystać, ponieważ część admini-stracyjnej pracy została już wykonana.

Uczciwie przyznać należy, że tłumaczenia tego aspektu przez decydentów nie mijają się z rzeczywistością. W istocie, był to jedyny tak rozległy obszar w mieście, który w całości należał do zasobów gminy, co pozwalało na dowolność w procesie kształtowania urba-nistyki osiedla. Jednak w obliczu chęci normatywnej sprzedaży nieruchomości dewelo-perom, którzy dziś ograniczają projektantów w swoim wąskim, zarobkowym spojrzeniu na mieszkalnictwo, warto było przewidzieć lokalizacje, które częściowo do miasta nie należały – nie wprowadziłoby to bowiem w tej sytuacji drastycznej różnicy. W ten sposób spoglądając na problem, być może lepszą lokalizacją byłaby Kępa Mieszczańska – znaj-dująca się bezpośrednio w śródmieściu na terenie dawnych koszar, dla której dopiero w roku 2014 uchwalono plan zagospodarowania – albo teren Dworca Świebodzkiego, na którego zagospodarowanie do tej pory nie ma jednoznacznego pomysłu.

Kolejne dyskusje dotykać zaczynają problematyki czysto technicznej, poddając pod wątpliwość rozwiązania komunikacji zbiorowej wewnątrz osiedla – ze względu na sporą odległość do przystanku tramwajowego, a tym samym zbyt wysoką rolę prywatnych środków komunikacji, czy kwestii przestrzeni społecznych, które mimo że przewidziane, zdaniem krytyków, nie zostaną zrealizowane. Pomijając przypuszczenia o braku reali-zacji, co uznać można za kuriozalne jako ocenę przed faktem dokonania podstawowym argumentem krytyków jest niezbyt odczuwalna przez odbiorców eksperymentalność. Ciężko się nie zgodzić, gdzie tu eksperyment, kiedy widzimy osiedle peryferyjne (jak to bywało z wielką płytą) w układzie prosto-kreślnym (powtarzające sukcesy i błędy starej Europy z XX w.) – a więc do cna modernistyczne. Kształtowane na dodatek o tyle niekonsekwentnie, że traktując przestrzeń jako formę odtworzenia dawnych wzorców

formalnych, jakimi są rzekomo prostopadłościany ze stropodachami, jednocześnie zre-zygnowano (z przyczyn gospodarczo-rynkowych) z wielu aspektów prospołecznych na modernistycznych osiedlach – nadając Nowym Żernikom „gębę” czegoś pomiędzy daw-nym blokowiskiem a osiedlem deweloperskimi.

eksperyment zrównoważony

Pozostając w dużym dystansie zarówno do autorów osiedla, jak i mniej lub bardziej słusz-nych komentarzy wypada spoglądać na temat możliwie najbardziej obiektywnie. Projekt Nowych Żernik nie sprowadza się bowiem do pracy kilku urbanistów i architektów, ale jest efektem wielopoziomowych, trwających kilkadziesiąt miesięcy dyskusji ponad 40 projek-tantów z całego Wrocławia i konsultacji owej koncepcji w interdyscyplinarnych zespołach. Dość wspomnieć o odbywających się regularnie warsztatach, w ramach których architekci – zarówno ci związani z projektem WuWa 2, jak i zainteresowani projektanci z całej Pol-ski – wraz z urbanistami, socjologami, prawnikami czy geografami konstruują stosow-ne do projektu komentarze i sugerują konkretstosow-ne zmiany. Organizowastosow-ne są również coraz to kolejne konkursy – na szczególną uwagę zasługują dwa z nich. Pierwszy, na przestrzeń targu na Nowych Żernikach z wybranym projektem pracowni BASIS, która przygotowała niestandardowe założenie wielofunkcyjnej przestrzeni opierając ją na mobilnych ‘taczko-leżakach’, umożliwiających użytkowanie o każdej porze dnia – zarówno w wymiarze han-dlu, jak i rekreacji. Drugi, na Centrum Kultury i Aktywności Lokalnej, w którym przyjęto rzadką w Polsce dwuetapową formułę. Do drugiego etapu przeszło 8 z niemal 50 złożonych prac, po czym zdecydowano się na realizację tego projektu, który zdaniem jury nie tylko w najpełniejszy sposób kreował przestrzeń CKiAL, ale i zachowywał się możliwie najra-cjonalniej w wymiarze ekonomicznym (projekt pracowni CH+ we współpracy z Mikołajem Smoleńskim) podkreślając inkluzywny charakter projektowanego zespołu urbanistycznego. Wątku ekonomicznego bagatelizować tu w istocie nie sposób – bowiem poza infrastruk-turą, mediami i pojedynczymi obiektami usługowymi całość założenia finansowana jest z kieszeni deweloperów, których przekonać trzeba było, że inwestycja im się opłaci i pamię-tać, że nie będą gotowi skrajnie ryzykować wchodząc w totalnie nieznany obszar z niespraw-dzonymi, eksperymentalnymi założeniami. W tym wypadku z dużo większym szacunkiem spoglądamy na decyzje urbanistyczne – które chociaż opierają się na rozwiązaniach już znanych, bardziej niż dotychczas starają się w pełni wykorzystać ich atuty, czy architekto-niczne – które formalnie mogą wydawać się bardzo standardowe, jednak dzięki połączeniu doświadczeń różnych architektów zmuszonych pracować kolektywnie, pozwalają osiągnąć niecodzienne założenia funkcjonalne i układy przestrzenne mieszkań oraz usług. W tym kontekście z większą estymą spoglądamy też na lokalizacje – zarówno z powodu wspomnia-nych wcześniej kwestii ekonomiczwspomnia-nych, bo działki deweloperskie są tam znacznie tańsze,

niż w centrum miasta – jak i ze względów czysto geograficznych. Istotnym jest bowiem połączenie osiedla z miastem tak, że komunikacja mija kilkuletni wrocławski stadion, dając szansę całej północno-zachodniej części miasta na stopniową urbanizację na zasadach zgod-nych ze smart cities, starając się możliwie długo uniknąć błędów suburbanizacji. Bo bogata oferta usługowa i zróżnicowanie mieszkaniowe Nowych Żernik zdaje się mieć takie ambicje. Obiektywne spojrzenie pozwala nam więc dojść do wniosków, które teoretycznie dość typowe osiedle stawia w obliczu realnego eksperymentu. W istocie działanie niestandar-dowe i testowe, jakim można wytłumaczyć semantykę tego pojęcia musi być uwarunko-wane sytuacją, w jakiej się znajdujemy. W takim kontekście pozornie standardowe osiedle jest eksperymentem jakich brakuje – bo stara się mimo niedogodności sytuacji prawnych i kulturowych realizować coś pełnego, prawdziwego, będącego kompromisem wizji kilku-dziesięciu projektantów i interesu inwestorów. Mówi o ekologii i współpracy, w koopera-tywach umożliwia dobór sąsiadów i ponad wszystko docenia rolę przestrzeni publicznej w tworzeniu obszarów mieszkaniowych. W tej perspektywie zestawienie pozornie peryfe-ryjnego osiedla Nowe Żerniki z powstającymi coraz namiętniej w całym kraju sprawlowymi przedmieściami sprawia, że jest ono dla nas czymś absolutnie wartościowym i dającym nadzieję na możliwości kolejnych, coraz od-ważniejszych realizacji. Nie bez znaczenia jest też niecodzienna w polskich warunkach chęć regularnej publikacji kolejnych stadiów projektu i „narażanie się” na owe nieprzychylne komentarze, z których często wyciągnąć można racjonalne wnioski.

Osiedle Nowe Żerniki nie jest więc – tak jak gdzieś głęboko i szczerze byśmy chcieli – eks-perymentem architektonicznym na miarę jednostki mieszkalnej LeCorbusiera w dawnych czasach. Stawia nas natomiast na nowej płaszczyźnie świadomości architektonicznej i to o tyleż wyjątkowo, że mówiąc „nas” nie myślimy o innych projektantach, ale o społeczno-ści w ogóle. Co niezwykle istotne, również o deweloperach, którzy choć nie wykorzystali okazji w całości z pewnością dostrzegli nowe przestrzenie również ze swojej, odmiennej niż projektanta czy mieszkańca, perspektywy. Nie eksperyment sensu stricte był tu więc istotny, ale chęć stworzenia porządnego kawałka miasta i to tam, gdzie nikt się go w cza-sach agresywnego sprawlu nie spodziewa. I to się chyba udało – tak przynajmniej twierdzi jury konkursu ISOCARP, które w ramach swojego 52 kongresu przyznało osiedlu nagrodę Award for Exellence właśnie za założenia urbanistyczno-planistyczne.

A przesadna typowość tego eksperymentalnego osiedla? Niech już będzie typowe. Za-wsze można w polskim pesymizmie uznać, że przynajmniej coś normalnego i typowego udało nam się zrobić dobrze. Na nowatorskie rozwiązania przyjdzie jeszcze czas.

Nie eksperyment sensu stricte, był