• Nie Znaleziono Wyników

178z korzeniami. Bardzo często są to nieduże świerki, które dzięki

W dokumencie Czy żubry ziewają? (Stron 180-187)

Czy żubry są groźne?

178z korzeniami. Bardzo często są to nieduże świerki, które dzięki

pła-skiemu systemowi korzeniowemu dość łatwo dają się podważyć i wy-rwać z ziemi. W zależności od siły żubra, wielkości i miejsca rośnięcia drzewka, może ono być usunięte dosłownie jednym szarpnięciem, ale zdarza się, że byk mocuje się z kilkumetrowym „chojakiem” przez do-brych kilka minut. Ryje nogami ziemię wkoło pnia, wygrzebuje dołki, w które próbuje wetknąć róg, w końcu zahacza, podważa, szarpie, szamoce… aż w końcu się udaje. Sploty korzeni pękają, rwą się cieńsze korzonki i drzewko, niesione na żubrzej głowie, ląduje kilka metrów dalej. Wydaje się jednak, że żubry częściej niż wyrywaniem całych drzewek zadowalają się obijaniem ich pni i odłamywaniem gałęzi.

Rogi żubrów, choć występują u obydwu płci, to jednak często kojarzone są z atrybutami męskości. Owszem, rogi byków są znacznie potężniejsze, grubsze i dłuższe. Maksymalny dotychczas stwierdzony obwód u nasady rogu wynosił aż 36 cm. Długość rogu może sięgać 65 cm, rozpiętość zaś między skrajnymi punktami ich krzywizn nawet 79 cm. Rogi samic już od końca pierwszego roku życia są wyraźnie mniejsze. Wśród znanych najdłuższe miały 52 cm, najgrubsze 28 cm obwodu u nasady, największy zaś stwierdzony rozstaw krzywizn wy-nosił u krów 70 cm. Czy rozmiary rogów przekładają się na pozycję w stadzie? Tego dokładnie nie wiadomo, choć obserwując stada mie-szane, można przypuszczać, że nie. Znane są przypadki samic, które przez długi czas były przewodniczkami stada, ale nie wyróżniały się wielkością rogów. Czasami wyróżniają się ich kształtem, a właściwie anomaliami w budowie. Niektóre mają jeden róg nienaturalnie wy-gięty do tyłu, inne – do przodu.

Można przypuszczać, że wielkość rogów miała znaczenie dla człowieka, który na żubry polował. Do dzisiaj istnieje specjalny system oceny wielkości rogów i czaszek zabitych żubrów, a osoba, do której należą, może się szczycić brązowo-, srebrno-, a  nawet złoto-medalowym trofeum. Bo trofea ze zwierząt od wieków były dla ludzi ważne. Dopiero współcześnie pojawiły się ruchy próbujące wyrobić w  społeczeństwie przekonanie, że wieszanie na ścianach czaszek, skór, poroży czy rogów jest passé. Ale całe wieki to wła-śnie tego typu ozdoby były najbardziej popularne na zamkach czy

179

w  szlacheckich dworach. Jedynie znalezione w  ubogich chatach wieśniaków świadczyły o uprawianym kłusownictwie. Dla zdobycia trofeów urządzano władcom wielkie łowy. Z żubrzych rogów, prócz wieszania ich na ścianach, bardzo często wykonywano bogato zdo-bione kielichy lub prochownice. Dodawano im skórzane oprawy, wysadzane szlachetnymi kamieniami. Ale jak już wiemy, to właśnie łowiecka pasja naszych królów, a potem ostatnich carów, pomogła w uratowaniu gatunku od zagłady.

Nic dziwnego, że w średniowieczu, mimo rozwinięcia na masową skalę hodowli bydła, owiec i świń, żubr ciągle był poszukiwanym towarem i trofeum. W czasie wykopalisk prowadzonych w rejonie warszawskiego Zamku Królewskiego archeolodzy mieli okazję przyj-rzeć się, czym żywili się jego mieszkańcy w XIV wieku. Ponad 93%

odkrytych pozostałości kostnych stanowiły resztki zwierząt hodowla-nych. Zatem już wtedy dzikie zwierzęta były wyłącznie dopełnieniem ówczesnego mięsnego menu. Mimo to resztki żubrów i turów (bo nie zawsze można było odróżnić, do kogo pierwotnie należały zachowa-ne szczątki) stanowiły czwartą część wszystkich wykopanych kości.

Były liczniejsze niż pozostałości saren czy jeleni i równie liczne jak resztki dzików.

Wracając do rogów, które możemy oglądać na żywych żubrach, najbardziej podobają mi się rogi zdobiące głowy młodych byczków.

Roczne i dwuletnie zwierzęta mają je dobrze wykształcone, ale nie są one jeszcze zakrzywione do środka. Sterczą do góry, nadając zwierzę-tom nieco figlarnego wyglądu. Jako żywo przypominają rogi diabłów z dziecięcych rysunków. Jeśli ktoś zapytałby mnie, gdzie szukać pier-wowzoru diabelskiej głowy, wysłałbym go do Puszczy Białowieskiej, by błąkając się po lesie, dostrzegł w końcu ciekawskie spojrzenia wysuwających się zza pni rogatych łebków.

Rogi dorosłych samców dość często mają charakterystyczne uszko-dzenia, głównie najcieńszych końcówek, ale zdarzają się i złamania w połowie długości, a nawet tuż przy nasadzie rogu. Dokładając do tego szczegóły sylwetki zwierzęcia, barwę sierści i blizny na ciele, wiele byków staje się bez problemu rozpoznawalnych. W początkowych latach restytucji były one obserwowane, a zwierzęta miały nawet

180

swoje imiona. Dzisiaj nie jest to już możliwe, ponieważ populacja białowieska znacznie się rozrosła, a ponieważ samce stanowią w niej około 44%, to oznacza, że chodzi ich po lesie grubo ponad 250, z tego około 180 to byki dorosłe (czteroletnie i starsze). W tej masie, dzięki uszkodzeniom rogów, kilkadziesiąt mogłoby być rozpoznawalnych.

Konia z rzędem temu, kto wymyśliłby tyle imion. A obowiązują tu twarde zasady, bo każdy żubr urodzony w Polsce musi nosić imię zaczynające się na PO (Poland). Zasadę tę stosuje się wyłącznie do zwierząt urodzonych w niewoli, z wyjątkiem żubrów tzw. linii psz-czyńskiej, wywodzących się od zwierząt hodowanych na przełomie XIX i XX wieku w Pszczynie, których imiona zaczynają się na PL. Za to polskie zwierzęta odłowione z populacji nizinnych i przekazane do hodowli zamkniętych otrzymują imiona zaczynające się na KA.

Niezależnie od zasad wprowadzonych na potrzeby ewidencji żubrów i zapisów prowadzonych każdego roku w Księdze Rodowo-dowej Żubrów wielu miłośników tych zwierząt nadaje im imiona na własną rękę. Sam należę do takich osób. Czasem jest to krytykowane, ale uważam, że w celu propagowania wiedzy o żubrach, ich historii i współczesnego życia ma to swoje uzasadnienie. Jednemu z żubrów nadałem imię Jednorogi. W pełni oddaje jego wygląd. Dotychczas zdarzyło mi się go spotkać tylko raz. Było to na terenie Nadleśnictwa Hajnówka, na niewielkiej polance, w sąsiedztwie starego grądowego lasu. Była pełnia lata, gdy – nieświadom obecności byka – spłoszyłem go wylegującego się w wysokiej roślinności. Wystrzelił z niej niczym z procy. Odbiegł kawałek, a potem się zatrzymał i obejrzał. Patrzył, jakby miał mi za złe, że wyrwałem go z błogiego odpoczynku, może nawet drzemki. Tylko przez chwilkę pozwolił na siebie popatrzyć i zaraz odszedł, znikając w zielonym gąszczu. Na szczęście zostało mi jego zdjęcie.

Jedyny „jednorożec”, którego udało mi się spotkać w Puszczy Białowie-skiej. Jesienią 2019 r. podobnego byka sfotografowano w Puszczy Knyszyńskiej

Zdjęcie może nie jest najlepszej jakości, ale to pierwszy ziewający żubr, którego zaobserwowałem

185

W dokumencie Czy żubry ziewają? (Stron 180-187)