Dla socjologa oczywiste jest przekonanie, że wszelka twórczość (i jej efekty) są związane z życiem społecznym, choć, oczywiście, na
tura owych związków nie jest jednoznaczna. Sztuka - niezależnie od tego, czy jest działaniem jednostkowym czy zbiorowym - pozostaje zawsze składnikiem życia społecznego, podobnie jak wszystko to, co nie jest bezpośrednio naturą. I mówiąc o tych relacjach między sztuką a życiem społecznym, nie zawsze trzeba uwzględniać jedynie wpływ społeczeństwa na sztukę i - odwrotnie - sztuki na życie społeczne.
Taka konwencja jest uproszczeniem, bowiem sztuka i życie społeczne nie są dwiema sferami funkcjonującymi obok siebie i wymagającymi odrębnego rozpatrywania. Sztuka jest aspektem życia społecznego ludzi i jako taka jest z nim związana tysiącznymi zależnościami. Życie społeczne obejmuje tak życie gopodarcze, polityczne, rodzinne, reli
gijne itp., jak i - właśnie - życie artystyczne.
Sztuka nie jest sublimacją życia społecznego, ale też nie jest jego marginesem. I to niezależnie od tego, czy pewnym osobom lub gru
pom (np. artystom) wydaje się, że jest wartością samoistną, wyjątko
wą i najwyższą, albo innym - że jest przedmiotem zainteresowania tylko nielicznych pięknoduchów. Sytuacje społeczne sztuki i artys
tyczna charakterystyka życia są zjawiskami, których nie sposób pre
cyzyjnie oddzielić. To, co je łączy, to ludzie ze swymi pragnieniami, potrzebami, rolami społecznymi wchodzącymi w różnorodne wza
jemne oddziaływania. Banalna to prawda, że ludzie sztukę tworzą, ludzie wprowadzają ją w obieg, ludzie ją odbierają i ludzie kształtu
ją tych, którzy się nią twórczo czy receptywnie zajmują. Ludzie tedy włączeni są w życie sztuki, tak jak ta włączona jest w życie ludzi.
Albo innymi słowy: sztuka jest ze swej istoty społeczna, tak jak spo
łeczeństwa są z istoty rzeczy współkształtowane (wraz z innymi oddziaływaniami) przez ich wytwory sztuki. Nawet w najcichszym i najbardziej prywatnym głosie artysty może w tle pobrzmiewać chór zbiorowości. I odwrotnie: każdy wielogłos składa się z pojedynczych dźwięków.
34 Założenia socjologii sztuki
Relacje, o których mówimy, są trudne do uchwycenia, bowiem nie są dane bezpośrednio, nie są więc widoczne gołym okiem. Wartości i media, poprzez które tamte się przejawiają, nie żyją jednak w dwóch odrębnych światach: sztuki i społeczeństwa. Pojęcia, idee, przesłania - z jednej strony, oraz język artystyczny z drugiej - wyrastają wszak w ży
ciu społecznym i dla tego życia. Niektóre z nich są mniej trwałe i obej
mują niewielkie zbiorowości, inne stają się konwencjami trwającymi poprzez wieki i dla milionów ludzi (np. złoty podział); w każdym wy
padku są jednak przejawem życia społecznego, jego atrybutem i ostoją.
Trzeba wszak przypomnieć, że z trudnościami przyjmowało się prze
konanie o względności (wywodzącej się z historycznej i społecznej natury sztuki) wartości estetycznych. Może dlatego, że pierwsze jej teorie, jak wiadomo, nawiązywały do uniwersalnych miar tych wartoś
ci. Pitagorejczycy twierdzili, że są one pochodną liczby i proporcji, Platon uważał, że istnieją ogólne ich idee. Z czasem uznano jednak, że każda z tych wartości (piękno, harmonia, proporcja, stosowność, doskononałość, delikatność itp.) jest zmienna, różnie pojmowana i róż
nymi czynnikami (artystycznymi, religijnymi, gospodarczymi, politycz
nymi) warunkowana.
Wartości i media, sposób widzenia świata i środki służące jego arty
kulacji są niewidzialnym węzłem każdego systemu społeczno-kulturo
wego. Wartości, które może wyrażać sztuka oraz jej język, wyznaczają funkcje sztuki, a te są jednym ze spoiw tego systemu, wpływając po
średnio lub bezpośrednio na każdy bez mała jego element. Rzutują więc one na świadomość twórców, publiczności, ale także osób po
zornie odległych od zainteresowań artystycznych. Media przenoszą, jak rozległe dorzecze, w każdy fragment życia społecznego wartości, które owo życie podtrzymują, ale też wartości, które mogą być potencjalnie niezbędne. A że często nie odbywa się to w postaci wyrafinowanych działań artystycznych, lecz w formie bardziej trywialnej kultury ma
sowej, to już inna sprawa. Odpryski wartości ważnych dla życia spo
łecznego i tak trafią wszędzie.
Tak więc związek - a właściwie jednorodność - sztuki i życia społecznego jest nieunikniony, bo nieuniknione jest (niezależnie od
Założenia socjologii sztuki 35 złudzeń, jakim ulegają eremici) uwikłanie w życie społeczne każdego człowieka: od typowego przedstawiciela jakiejś grupy począwszy, a na tzw. geniuszu kończąc. Życie i praca, myśli i odczucia każdego czło
wieka są współtworzone przez oddziaływanie jednej czy wielu grup.
Sposobem tego oddziaływania jest kultura, a w jej ramach sztuka.
Każde dzieło sztuki jest stworzone z wrodzonych uwarunkowań emocjonalnych, wolicjonalnych, intelektualnych, charakterologicz
nych i fizjologicznych (co zazwyczaj nazywa się talentem), z odprys
ków doznań indywidualnych, których natura jest nieznana, z porcji przypadku, którego działanie jest niewiadome, wreszcie z krążących w krwiobiegu kultury wskazań, wartości, idei i dostępnych środków ich wyrażenia. Socjologię sztuki interesuje to wszystko, co nie doty
czy czynników wrodzonych, osobistych predylekcji oraz przypadku;
pozostałe - to właśnie czynniki społeczno-kulturowe.
Żyć - to także współżyć z innymi. A że różne aspekty tego współ
życia w życiu człowieka zlewają się w trudny do rozpoznania i roz
dzielenia węzeł własnej osobowości, to już inna rzecz. Na co dzień mamy jedynie świadomość własnego istnienia, świadomość jednoczes
nego bycia własnym przedmiotem i podmiotem, i nie dociekamy, skąd pochodzi budulec tej osobowości. Mamy oczywiste prawo uznawania jej za naszą własność, aczkolwiek jest tam zarazem wiele różnych społecznych i kulturowych wierzytelności.
Zajmując się socjologią sztuki, musimy też pamiętać o tym, że nie tylko różne wartości sztuki i różne jej oblicza są zmienne, uwarunko
wane historią, kulturą i życiem społecznym. Także samo istnienie sztuki, jako odrębnej postaci kultury, jest prawdopodobnie epizodem historycznym - choć przyznać trzeba, że ów epizod jest od ponad dwóch tysiącleci zjawiskiem dość trwałym. Rację miał jednak S. Ossow
ski [1966: 292] pisząc: „Wielka część powszechnych dziejów sztuki należałaby do dziejów innych dziedzin kultury, gdybyśmy na nie pa
trzyli oczami współczesnych im środowisk”. Dotyczyło to prawdopo
dobnie malowideł naskalnych, masek afrykańskich czy polinezyjskich, antycznych misteriów, średniowiecznych malowideł kościelnych, a dzi
siaj tzw. antysztuki itp. Uznanie, że te i inne zjawiska są „sztukami
36 Tematy socjologii sztuki
pięknymi” tworzącymi jakąś wspólnotę, jest konwencją niedawną (za
proponowaną przez Charlesa Batteux w 1747 r.). Prawdopodobnie jest to konwencja tymczasowa, lecz na razie - powszechna przecież. Nie należy jednak zapominać o tym, że warunki społeczne nie tylko współ
decydują o kształcie sztuki i jej doświadczaniu, ale także o tym, jak ona jest pojmowana i wyodrębniana z innych zakresów kultury.
Trzeba więc przyjąć sugestię A. Memmiego (odnoszącą się, co praw
da, do literatury), że fakt artystyczny jest faktem społecznym. A że nie jest wyłącznie nim, to już zmartwienie przedstawicieli innych dziedzin badawczych. Dla socjologa jest ważne to, o czym przypominał S. Os
sowski: dzieło sztuki jest ośrodkiem pewnych stosunków społecznych, także więzi społecznych oraz - dodajmy - zarzewiem ról społecznych i mechanizmem kształtowania niektórych przynajmniej postaw.