• Nie Znaleziono Wyników

ymczasem Morgana le Fay myślała, że król Artur

4

*1

zginął i że ona teraz będzie królową ziemi angiel- skiej, królem zaś Akolon. Wkrótce jednak na­

deszły do niej wieści, że Akolon nie żyje i że król Artur miecz swój z powrotem posiadł. Gdy się o tym Morgana dowiedziała, serce omal jej z rozpaczy nie pękło, ale że nie chciała, aby ludzie zdradę jej wykryli, nic poznać po sobie nie dała. Wiedziała jednak dobrze, że gdy brat jej Artur do domu powróci, niczym się już ona od śmierci nie wykupi. Tedy poszła do królowej Ginewry i o pozwo­

lenie opuszczenia dworu królewskiego poprosiła.

— Możesz tu przecież pozostać — Ginewra jej po­

wie — póki brat twój, król Artur, do domu nie powróci.

— Nie mogę — Morgana odrzeknie — bowiem otrzy­

małam wieści, które mnie do powrotu do kraju mojego naglą.

— A więc — Ginewra powiada — możesz jechać, skoro chcesz.

Tedy nazajutrz wczesnym rankiem, zanim dzień się jeszcze uczynił, wzięła Morgana konia i jechała przez dzień cały i znowu nocą. Wreszcie na drugi dzień w po­

łudnie do klasztoru przybyła, gdzie u mniszek goszcząc król Artur przebywał. Wiedząc o tym zapytała najpierw, gdzie się król w tej chwili znajduje. Odrzekły jej sio­

strzyczki, że śpi jeszcze w łożu, które mu narządziły, gdyż

54 strudzony

strudzony był bardzo trzy noce prawie nie spoczy­

wając.

Zsiadła tedy Morgana z konia nad tym rozmyślając, jakby to znowu miecz Arturowy Ekskalibur wykraść.

I poszła prosto do komnaty, gdzie król spoczywał, a nikt nie śmiał jej się przeciwić. Znalazła Artura w łożu śpią­

cego. W prawej dłoni król miecz swój obnażony dzierżył.

Stropiła się wielce na ten widok Morgana, gdyż 4 ujrzała, że inaczej miecza nie zdobędzie tylko króla budząc, co by też się jej śmierci równało. Wzięła więc tylko pochwę i na koniu swoim odjechała.

Kiedy król się zbudził i spostrzegł, że pochwy nie stało, wielce się rozgniewał i zapytał, kto do jego kom­

naty wchodził. Powiedziano mu, że siostra jego, królowa Morgana, tam była i że pochwę pod płaszczem skrywszy odjechała.

— Biada — Artur powie — strzegliście mnie nie dość wiernie.

— Panie — odrzekną wszyscy — nie śmieliśmy się rozkazom twojej siostry przeciwić.

— Niech mi podadzą najlepszego konia — król roz- każe — i Panu Onclekowi znać dadzą, aby na dobrego konia siadłszy ze mną jechał.

Wkrótce król z Panem Onclekem uzbroiwszy się dobrze w pogoń za Morgana ruszyli. Na rozstaju pastucha, co tam krowy pasł, zapytali, czy nie widział przejeżdża­

jącej pani.

— Panie — odpowie pastuch — niedawno jechała tędy dama w czterdzieści koni i do tego tam oto lasu po­

dążyła.

Tedy ostrogami konie wspięli i w ślad popędzili.

Wkrótce ujrzał Artur w dali Morganę i puścił się za nią co koń wyskoczy. Zasię Morgana dostrzegłszy że Artur ją ściga konia do szybkiego biegu przez las przynagliła,

55 aż się

aż się wreszcie na polanie oparła. Wiedząc, że umknąć nie zdoła, do jeziora, co tam było, podjechała i rzekła:

— Cokolwiek bądź ze mną się stanie, nie będzie miał brat mój swojej pochwy.

I rzuciła pochwę do wody, gdzie głąb największa. Uto­

nęła też zaraz pochwa, gdyż ciężka była od złota i dro­

gich kamieni.

Potem wjechała królowa Morgana w dolinę, gdzie pełno było głazów ogromnych, a widząc że Arturowi nie ujdzie, czarów do tego używszy, siebie, ludzi swoich i ko­

nie w złomy marmuru zamieniła. Nie minęła i chwila, jak Artur z Panem Onclekem nadjechali, ale już poznać nie mogli, gdzie pani była, gdzie rycerze.

— Ach, — powie król — oto możemy karę Bożą oglą­

dać. Żałuję też teraz, że to nieszczęście się stało.

Potem za pochwą się rozejrzał, ale nie mógł jej zna­

leźć, wrócił więc do opactwa, z którego był wyjechał.

Gdy się Artur oddalił, Morgana przywróciła sobie i ry­

cerzom dawną postać i powiada:

— Panowie, teraz możemy jechać, gdzie nam wola.

I do kraju swojego, Gore, pojechała, gdzie radośnie ją przyjęto. Tam zaczęła wznosić zamki obronne i miasta warowne, gdyż obawiała się zawsze króla Artura.

Zasię król, gdy w opactwie należycie wypoczął, do Ka- melotu pojechał, gdzie królowe swoją i baronów wielce radych z jego przybycia zastał. A kiedy usłyszeli oni o Ar­

tura dziwnych, a wyżej opisanych przygodach, zdumie­

wali się wszyscy przewrotnością Morgany, wielu zaś ryce­

rzy pragnęło, aby ją za jej sprawki diabelskie na stosie spalono.

— Czekajmyź — mówi król — jeśli żyw będę, tak pomszczę się na niej; że cały świat chrześcijański mówić o tym będzie.

56 Nazajutrz

Nazajutrz rankiem przybyła do króla panna przez Mor- ganę posłana, a przywiozła ona ze sobą płaszcz najbo­

gatszy, jaki na tym dworze kiedykolwiek widziano, gdyż usiany był cały drogimi kamieniami tak gęsto, że i szpilki byś nawet między jeden a drugi klejnot wetknąć nie zdo­

łał. A były to klejnoty najcenniejsze, jakie tylko kiedy Artur oglądał. I powiada ta panna:

— Siostra twoja ten płaszcz ci przysyła i prosi, żebyś go przyjąć od niej zechciał w podarunku. A w czym ci kiedy uchybiła, da ci za to zadośćuczynienie, jakiego tylko zażądasz.

Kiedy król płaszcz zobaczył, wielce mu się spodobał.

Nic jednak Artur nie rzekł. Naówczas przyszła do niego jedna z Panien Jeziora i mówi:

— Panie, muszę pomówić z tobą na osobności.

— Mów — odpowie jej król — czego żądasz?

— Panie — rzecze ona — nie kładź na siebie tego płaszcza, zanim tego, co będzie dalej, nie zobaczysz. Pod żadnym też pozorem nie daj go sobie, ani też żadnemu ze swoich rycerzy na ramiona zarzucić, zanim wpierw nie rozkażesz, aby ta, co płaszcz przyniosła, sama się weń odziała.

— Zgoda — powie król — niech się stanie, jako mi radzisz.

I do panny od Morgany przybyłej się zwrócił:

— Panno, ten płaszcz, coś mi przywiozła, chciałbym na tobie oglądać.

A ona na to:

— Panie, nie przystoi mi wdziać na siebie królewskiej odzieży.

— Na głowę moją! — zawoła król — wdziejesz go, zanim ja, albo ktokolwiek tu inny na siebie go włoży.

I tak kazał król owym płaszczem pannę owinąć i za­

57 raz martwa

raz martwa upadła i słowa nie wydawszy na węgiel spło­

nęła.

Natenczas król większym jeszcze, niżli wprzód, gnie­

wem rozgorzał i do króla Uriensa powiada:

— Twoja małżonka, a siostra moja wciąż zdradę prze­

ciw mnie knuje i wiem to dobrze, że ty, albo syn twój, Pan Uwan, w spisku z nią zostajecie. Co się ciebie jednak tyczy, nie myślę, abyś jej stronę trzymał, gdyż z Akolonem i przeciw tobie ona spiskowała zguby twojej szukając.

Przeto wybaczę ci i zostać przy sobie pozwolę. Ale co do syna twego pewności takiej nie mam, dlatego też rozka­

zuję ci, abyś go ze dworu mojego oddalił.

Tak więc wygnanym został Pan Uwan. A gdy się o tym Pan Gawen dowiedział, zaczął się do drogi razem z krew­

niakiem gotować. I razem we dwóch odjechali i udali się do puszczy, aż wreszcie w opactwie jednym u mnichów znaleźli schronienie. A kiedy do króla wieść o wyjeździe Pana Gawena doszła, żal wielki wszystkich panów ogar­

nął. Zasię Gaheris, Gawena brat, powiedział:

— Oto zamiast jednego rycerza dwóch dobrychśmy stracili.

KONIEC ROZDZIAŁU DZIEWIĄTEGO 0 ZDRADZIE MORGANY LE FAY