Fuks, Marian
Dziennikarze prasy żydowskiej w
Polsce
Kwartalnik Historii Prasy Polskiej 24/3, 35-52
MARIAN FUKS
' DZIENNIKARZE PRASY ŻYDOWSKIEJ W POLSCE ,
MAURYCY ORZECH
M aurycy Orzech (1891—1943) był nie tylko znanym — szczególnie w środowisku żydowskim — socjalistycznym publicystą, ale także w y bitnym działaczem Ogólnożydowskiego Związku Robotniczego „Bund” (w języku żydowskim = Związek), odpowiednika Polskiej P artii Socjali stycznej, z którą współdziałał. Był to socjalista dość niezwykły, ponieważ nie tylko wywodził się z zamożnej rodziny, ale sam był również właści cielem i współudziałowcem dużego przedsiębiorstw a handlowego. I cho ciaż jego postaw a ideowa, oddanie spraw ie socjalizmu oraz działalności „B undu”, a także nie budząca zastrzeżeń współpraca z zaprzyjaźnioną P P S nie były krytykow ane, to jednak jego zamożność i równoczesna działal ność p arty jn a w yw oływały kontrow ersyjne, a nierzadko złośliwe reakcje żydowskiej prasy prawicowej; przede w szystkim zaś używała sobie na nim żywo polska praw icow o-nacjonalistyczna prasa wszelkich odcieni.
Tak na przykład tygodnik ONR „M erkuryusz Polski O rdy n ary jn y” z 16 lipca 1939 r. (nr 32 (282)), zamieszczając na okładce rysow any w ę glem, trochę demoniczny portret, podpisany: M aurycy Orzech — redak tor i filar „Dziennika Ludowego”, sygnalizował, że zamieszczony we w nątrz tekst jest wiodącym artykułem num eru. W łaśnie tam w rubryce „Nasi współcześni” można już na sam ym y/stępie przeczytać: „Ach, ja k że przyjem nie jest chwalić! Kto jak kto, ale Pan M aurycy Orzech n a daje się specjalnie do chwalenia. Bo czego ten człowiek nie dokonał! Zjednoczył PPS z Bundem, pogodził burżujów z proletariatem , skłonił fabrykantów do w spółpracy z socjalistami, sam wszedł, jako bundowiec, do redakcji »Dziennika Ludowego«, postawił na nogi to w ątłe w ydaw nictwo, tchnął nowe życie w dem okrację polską i tak dalej, i tak dalej”. A utor tego obszernego artykułu, podpisany „Z”, zapewne jeden z w y dawców i redaktorów „M erkuryusza” W ładysław Zambrzycki, szczegól nie rozpraw ia się z Orzechem w związku z „Dziennikiem Ludow ym ”, popołudniówką PPS, którą „objął w zarząd [...] i w yrobił dla niej nową klientelę”, m ając na myśli oczywiście czytelników Żydów. W ydawanie dziennika kosztuje, a do socjalistycznego pisma trzeba dokładać, „Z” więc pisze dalej: „Z próżnego chyba tylko magik naleje. M aurycy Orzech
nie jest magikiem. J e s t tęgim finansistą, jest milionerem, jest właścicie lem olbrzymiego kompleksu gmachów, znanych pod nazwą »bazaru Orze cha«. Je st dyrektorem , a ponadto i współwłaścicielem, wielkiej fabryki wyrobów gumowych przy ulicy Karolkowej w Warszawie, był do n ie daw na dyrektorem bundowskiego »A rbeter K redit-C entrale« przy ulicy Nalewki 2. K rótko mówiąc, p. M urycy Orzech jest finansową potęgą.
Otóż ta potęga, ta głowa tęga weszła do »Dziennika Ludowego« i orzeźwiła rachityczne pismo. Nie wiadomo, czy redaktor Orzech wniósł własne pieniądze, czy w łasny talen t adm inistrátorskí, dość że gazeta n a brała rum ieńców ”.
D arujm y sobie dalsze dywagacje o roli Orzecha w „Dzienniku Ludo w ym ”, o jego w spółpracy z PPS, daru jm y sobie antysem icki koloryt dowcipnych uwag pana „Z” na tem at tego potomka „starej rodziny no- w iniarskiej, skoligaconej z linią franciszkańską” (jest to aluzja do ulic Nowiniarskiej i Franciszkańskiej w handlowej, żydowskiej dzielnicy W ar szawy), i przejdźm y do poważniejszego przypom nienia tego znanego przed w ojną i podczas okupacji, w getcie warszawskim, działacza socjalistycz nego, redaktora i publicysty.
M aurycy Orzech — któ ry używ ał także pseudonimów, m.in. Janczy- szyn, Jankow ski, lub sygnował swoje publikacje literką, a czasami w ” ogóle ich nie podpisywał — urodził się w W arszawie w 1891 r. w za możnej rodzinie kupieckiej. Jego ojciec Józef założył ,w W arszawie fa brykę „tkanin cienkoprzędnych, etamin, m arkizet, opali, batystów pn. S.A. »Orwil« wyposażoną — jak podaje Aleksander H afftka (Żydzi w Polsce Odrodzonej, t. 2, W arszawa 1936, s. 534) —■ w najnowsze auto m aty, tak że jedna robotnica obsługuje 8 krosien. Tkaniny w yrabiane w W arszawie są uszlachetniane w Szwajcarii, jednakże 8Ol0/o. w artości produkcji w ytw arzane je st w kraju. Fabryka ta w ytw arza m.in. tkaniny balonowe dla wojskowych zakładów balonowych; zatrudnia ona około 150 robotników, a wartość produkcji rocznej wynosi 3 m iliony złotych”. Po śmierci ojca większą część akcji założonej przezeń Spółki Akcyjnej odziedziczył Maurycy. Od roku 1926 firm a nosiła nazwę „Wilorco”.
J e s t to chyba zupełnie unikalny fak t historyczny, że ten przecież nie tylko form alnie kapitalista był jednak nie kw estionow anym socjalistą, łożącym znaczne kw oty na rzecz p artii i jej wydawnictw, perm anentnie deficytowych.
Obok innych dziennikarzy i publicystów „B undu”, będących zarazem aktyw nym i działaczami tej p artii — jak W łodzimierz Medem, H enryk Erlich, Zofia D ubnow-Erlich (M. Mstisławski), Josef Jaszuński, Josef C hm urner (Józef Leszczyński), Bejnisz Michalewicz (J. Izbicki), W iktor Szulm an — M aurycy Orzech był najbardziej aktyw ny w działalności edytorskiej.
K arierę polityczną Orzech rozpoczął bardzo wcześnie. Już jako uczeń szkoły handlowej należał do kółka socjalistycznego. W roku 1906, jako
kilkunastoletni chłopieć, dzięki zamożności swojej rodziny zasilał fi nansowo strajk i robotnicze, przez co został w ydalony ze Szkoły H andlo w ej Zgromadzenia Kupców w Warszawie. Naukę kontynuow ał następ nie w gim nazjum w Krakowie, gdzie w 1907 r. działał w Żydowskiej P artii Socjalno-Demokratycznej Galicji. W latach 1910—1913 studiow ał nauki polityczne i ekonomiczne w Zurichu, P aryżu i Brukseli. Tam też brał udział w lewicowych żydowskich i polskich organizacjach studenc kich. W roku 1911 podczas pierwszomajowej dem onstracji w P aryżu został aresztow any i osadzony w więzieniu, skąd wypuszczono go po dwóch tygodniach. W tym też czasie działał w paryskiej grupie „B undu” i w tam tejszej polskiej organizacji studenckiej „Spójnia”. Podczas stu diów w Brukseli, w 1913 r., był także związany z miejscową organizacją „B undu” i wspólnie z polskimi socjalistam i prowadził akcje wśród pol skich robotników.
Na krótko przed w ybuchem I w ojny światowej Orzech wrócił do kraju. W ojna zastała go w Będzinie, gdzie jako przedstawiciel „B undu” b rał udział w organizowaniu wspólnego fro n tu Socjaldem okracji K róle stw a Polskiego i Litw y, Polskiej P a rtii Socjalistycznej i „B undu”. W 1916 r. wrócił do W arszawy, dokąd ściągnęły go także interesy przed siębiorstwa ojca. Tu, po legalizacji przez niemieckie władze okupacyjne „B'ündu”, został współzałożycielem pierwszego legalnego czasopisma Związku „Lebens-Fragen” (4 II 1916), stając się jednym z n ajak ty w n iej szych jego współpracowników, a przez pewien czas, w 1917 r., także re daktorem. Tajemnicą poliszynela był fakt, że pismo to, jak zresztą i szereg późniejszych, finansował z w łasnej kieszeni. Jeszcze w czasie trw ania wojny, w grudniu 1917 r., jako członek Warszawskiego K om itetu „Bun d u ” Orzech brał udział w pierwszej, nielegalnej konferencji tej partii.
Po odzyskaniu niepodległości, w 1919 r., z ram ienia „Bundu” wszedł w skład Rady M iejskiej m.st. Warszawy. Działał tu bardzo aktyw nie do roku 1927, będąc początkowo członkiem K om isji Finansowo-Budżetowej, a następnie Komisji Rew izyjnej. We w rześniu 1936 r. został w ybrany z listy „Bundu” na radnego W arszawskiej G m iny Żydowskiej. Działał jednocześnie w kilku innych organizacjach społecznych, m.in. od roku 1927 — jako przewodniczący — w Socjalistycznym Związku Rzem ieślni ków i Chałupników, pozostającym pod auspicjam i „B undu”, od 1937 w K rajow ej Radzie Związków Zawodowych. Od 1919 r. był członkiem Rady P a rty jn e j i Komisji Rew izyjnej „B undu” na k raj i b rał udział we wszy stkich zjazdach i konferencjach partii, której akcje polityczno-społeczne często zasilał z własnych funduszów. Uczestniczył w konferencjach m ię dzy p artyjnych z PPS.
Główną domeną działalności p arty jn ej Orzecha była inw encja orga nizacyjna w dziedzinie prasy p artyjnej. Przykładał do tego problem u dużą wagę, ponieważ — jak tw ierdził — prasa jest jedną z najw ażniej szych transm isji do mas członkowskich i także do sym patyków i bezpar
tyjnych. Uważał, że prasa „B undu” pow inna być redagow ana przystęp nie, językiem prostym , bez czczych frazesów, powinna poza tym być ta nia i nie pozbawiona, szczególnie jeżeli chodzi o prasę codzienną, walo rów atrakcyjności. Obok publicystyki wiele czasu poświęcał pracy red ak cyjnej. W 1920 r. redagow ał pismo „B undu” „A rbajter-S ztym e”, dążąc do uczynienia z niego bojowego organu partii. Jednak po upływ ie m ie siąca, 24 m arca 1920 r., zostało ono przez władze zawieszone, a M aury cego Orzecha aresztowano.
Duże zasługi położył Orzech dla nowo założonego, w listopadzie 1921 r., przy jego aktyw nym organizacyjnym i finansow ym współudzia le, organu „Bundu” — początkowo tygodnika, a następnie, od 1 paździer nika 1922 r., dziennika — „Naje Fołks-C ajtung”, k tó ry ukazyw ał się w W arszawie do 26 w rześnia 1939 r. Był nie tylko współredaktorem , ale także jednym z czołowych publicystów tego pisma, pisując głównie a rty ku ły dotyczące problem atyki p arty jn ej, ideologicznej, ale przede w szyst kim na tem aty gospodarki, ekonomiki, finansów oraz ogólnych i ak tu al nych problem ów politycznych. Przez cały okres swojej działalności w k ra ju był stałym w arszawskim korespondentem wychodzącego w Nowym Jorku, a będącego pod w pływ am i „B undu” dziennika „F orw erts” („For w ard ”), wydawanego w języku żydowskim. „F orw erts” ukazuje się do dziś. W spółpracował także z czasopismami „B undu” w ydaw anym i w ję zyku polskim, jak „Robotnik Żydowski” (1920), „Głos B undu” (1919), „Nasza T rybuna” (1928), „Nowe Pism o” (1932— 1935), „Myśl Socjalistycz n a ” (1935— 1938), „W alka” (Kraków, 1924— 1928) i inne. Ogłosił też w ięk sze prace, m.in. w ydaną w 1930 r. książkę o w ydarzeniach w Palestynie, związanych ze wzmożoną im igracją Żydów pod w pływem ogólnoświato wego kryzysu, z zatargam i Żydów palestyńskich z Arabami, a przede wszystkim z Anglikami. Był też w spółautorem w ydanej w Warszawie w 1930 r. książki O Żydach i antysemityzmie, która wywołała żywy od dźwięk w prasie nie tylko żydowskiej, chociaż głosy o niej były kontro w ersyjne i nie zawsze przychylne, przede w szystkim ze strony publicy stów endeckich.
M aurycy Orzech za swoje publikacje w prasie bundowskiej nie po bierał nigdy żadnych honorariów, a borykające się z trudnościam i m ate rialnym i w ydawnictwa, szczególnie organ p artii „Naje Fołks-C ajtung”, często w spierał finansowo.
Po w ybuchu wojny, na znany apel pułkow nika Umiastowskiego, 6 w rześnia 1939 r. w raz z grupą tow arzyszy partyjny ch opuścił W arsza wę i znalazł się w Wilnie, następnie w Kownie. Stąd przesyłał do ośrod ków bundowskich za granicą oraz do nowojorskiego dziennika „F orw erts” wiadomości o losie Żydów w pierw szym okresie okupacji niemieckiej. W związku z tym został na żądanie niemieckiej am basady w Kownie aresztow any i m iał być odstawiony do granicy do dyspozycji władz nie mieckich. Dzięki pomocy am basady angielskiej, dla której był osobą
znaną ze względu na przedw ojenne k o n takty z brytyjskim i przem ysłow cami i władzami, udało mu się wyjechać w raz z grupą bundowców neu tralnym statkiem w kierunku Szwecji. W zorganizowaniu tej ucieczki współdziałały także będące za granicą ośrodki „Bundu”. Jednakże uciecz ka się nie udała; statek zatrzym ała na Bałtyku jednostka floty niemiec kiej, a Orzech w raz z kilku innym i działaczami „Bundu” został areszto w any i przewieziony do więzienia w Berlinie.
P rzetransportow any w kw ietniu 1940 r. do getta warszawskiego, włączył się do działalności konspiracyjnej, wchodząc w skład podziemne go K om itetu Centralnego (КС) „B undu”, którego był przez pewien czas przewodniczącym. Współredagował i współwydawał szereg nielegalnych pism „B undu” wychodzących w getcie warszawskim, m.in. „Der W eker” („Pobudka”), „C ajt-F ragen” („Problem y Dnia”), „Ojf der Wach” („Na straży ”), a w języku polskim „Nowa Młodzież”, „B iuletyn”. Brał udział w naradach m iędzypartyjnych poprzedzających utw orzenie Bloku A nty faszystowskiego. W tej dziedzinie Orzech i kilku przedstawicieli „Bun d u ” starszego pokolenia mieli początkowo duże opory, a naw et — z ini cjatyw y Orzecha — odrzucono propozycję przystąpienia do wspólnej organizacji bojowej, uzasadniając to tym, że „Bund”, związany z p o l skim ruchem socjalistycznym, czeka na koordynację swoich z tym ru chem działań. Był zdecydowanym rzecznikiem zbrojnego oporu w poro zum ieniu z polskim ruchem konspiracyjnym . O rozm iarach podziemnej działalności Orzecha w getcie w arszawskim świadczy także fakt, że był on autorem szeregu depesz w ysłanych do Żydowskiego K om itetu N aro dowego i „Bundu”, tzw. Koordynacji, o sytuacji w getcie i o losie ży- dostwa polskiego. Depesze te podpisywał „Janczyn”, a ich w spółauto rem często byw ał dr Leon F ajner („Berezowski”).
W getcie Orzech popadał czasami w konflikt z prezesem Gm iny Ży dowskiej (Judenratu) inżynierem Adamem Czerniakowem. Ci dwaj dzia łacze mieli do siebie zadawnione urazy, z okresu paru lat poprzedzają cych w ybuch wojny, kiedy to podobnie jak Zarząd Miejski Gmina była powołana komisarycznie, właśnie dla usunięcia wpływów lewicy, a Orzech niejednokrotnie w swoich publikacjach w ytykał Gminie Żydowskiej jej klasową i niedem okratyczną politykę. Niemniej po przyw iezieniu przez gestapo Orzecha do W arszawy inż. Czerniaków kilkakrotnie interw enio w ał u władz hitlerow skich w spraw ie uwolnienia go z więzienia, jak kolwiek — nie darząc Orzecha sym patią — nie żałował mu w swoich za pisach w „Dzienniku” przykrych epitetów, jak „obłudnik” itp. Miano Orzechowi za złe, że starał się podobno uciec z getta, w ykorzystując w ty m celu swoje przedw ojenne międzynarodowe kontakty i praw dopodob nie posiadane środki finansowe, dzięki czemu miał ponoć otrzym ać oby w atelstw o honduraskie, co również sardonicznie odnotował inż. Czernia ków w swoim „Dzienniku”, pisząc o nim obok określenia „obłudnik”, w nawiasie, „obywatel honduraski”.
W sierpniu 1942 r. Orzech, zgodnie z decyzją КС „B undu” przeszedł na tzw. „stronę ary jsk ą” W arszawy z zadaniem naw iązania kontaktu z przedstawicielam i londyńskiego rządu em igracyjnego na kraj i z pol skim ruchem oporu. Tu, w spółpracując z doktorem Leonem Fajnerem i innym i przedstawicielam i „B undu”, używał nazwisk Janczyn i J a n kowski.
Nie opuszczała go jednak m yśl w yjazdu z k raju wraz z żoną Janiną i jedyną córką, toteż w styczniu 1943 r. podjął taką próbę drogą przez Rumunię. Akcję tę m iał ponoć doskonale przygotować. Jednakże w Ko łom yi został aresztowany, odtransportow any do W arszawy i osadzony na Pawiaku. Jeszcze przed nieudaną ucieczką zdążył w raz z „Berezow skim ” (dr. Fajnerem ) opracować i wysłać do Londynu rap o rt o przebie gu i znaczeniu samoobrony styczniowej w getcie warszawskim.
Został zam ordowany przez gestapo w sierpniu 1943 r. W tym mniej więcej czasie zginęły także jego żona i córka.
PIETRUSZKA
Symcha Pietruszka należy niew ątpliw ie do najbardziej osobliwych, ekscentrycznych dziennikarzy żydowskich okresu międzywojennego. Bu dził podziw i zgorszenie, mawiano, że jest blagierem i człowiekiem n ie dyskretnym , a zarazem przerażająco prawdomównym. Ci, co twierdzili, że jest dyletantem , dodawali prędko „genialnym ”, że ma braki w w y kształceniu — zdum iewali się jego głęboką wiedzą talmudyczną. N ikt nie kwestionował jego diabelsko błyskotliw ej inteligencji, lękano się jego ironicznego uśmiechu na tw arzy lub znaczącego grym asu. Był sym pa tyczny, ale złośliwy. Uważano go za oportunistę, ale nie zgłębiono do końca jego politycznych poglądów. Mawiano o nim, że ma dwa oblicza, że właściwie, jak to ktoś z żydowskich historyków, raczej mem uarystów, napisał, „są to dwie Pietruszki: jedna to »pietruszka«, bez której trudno się obejść nawet... w kuchni, solidna przypraw a także dla... prasy, druga to „hefker P ietruszka” — jak to w języku żydowskim mówi się o kimś, kto nie ma hamulców, a m a nieposkrom ioną samowolę”. Był klasycznym enfant terrible prasy żydowskiej. W prawiał w zakłopotanie tych, co go darzyli zaufaniem, swoich mocodawców, którzy z pożytkiem dla swych przedsięwzięć prasowo-wydawniczych staw iali mu najtrudniejsze zada nia, szczególnie jeżeli chodziło o interes. Wszak wydawanie gazety to także interes, do którego trzeba mieć pieniądze, sp ry t i wyobraźnię. Te wszystkie cechy posiadał Pietruszka.
Należał, jak wspom inają ludzie, którzy go znali osobiście i z nim współpracowali, do tych, co zawsze wiedzą lepiej, co wiedzą wszystko; zresztą rzeczywiście był chodzącą encyklopedią i także sam jeden auto rem dwutomowej encyklopedii, o której napiszemy niżej. Był nie tylko dziennikarzem i redaktorem , alę także tłumaczem. W różnych
żydów-skich czasopismach i dziennikach publikował w przekładzie na jidisz prozę Bolesława Prusa, H enryka Sienkiewicza, Elizy Orzeszkowej, M arii Konopnickiej i innych pisarzy polskich. Na język polski przetłumaczy! z żydowskiego A. K otika Opowieści o dziewiętnastu listach doktora Ra faela Hirscha.
Był św ietnym znawcą Talmudu, badaczem żydowskich, raczej h eb raj skich, ksiąg religijno-filozoficznych: Miszny i Gemary. W 1945 r. Żydow ska Akademia Teologiczna w Nowym Jo rk u przyznała m u ty tu ł doktora honoris causa.
Urodził się w Warszawie, a dokładnie na Pradze, w październiku 1893 r., w rodzinie chasydzkiej, należącej do zagorzałych zwolenników cadyka z W arki, którego imiona ojciec nadał swojemu synowi: Sym cha- -Bunem (drugiego imienia Pietruszka nigdy nie używał). Był jednym z ośmiorga dzieci Izraela Izaaka, ubogiego właściciela małego sklepu spo żywczego na Pradze.
O trzym ał wychowanie religijne. Zam iarem ojca było w ykształcenie go na rabina i w tym celu, po trzyletniej nauce w chederze (od 4 do 7 rok u życia), został oddany do jeszybotu, gdzie odbywał już wyższe stu
dia talm udyczne przez wiele lat. Pietruszka od dzieciństwa odznaczał się niezwykłą pamięcią, którą później współpracownicy określali jako pamięć „fotograficzną”: tekst raz przeczytany zapam iętyw ał ze zdum ie w ającą dokładnością. Jego zainteresow ania nie ograniczały się jednak do spraw Biblii i Talmudu, przede w szystkim Miszny, będącej spisaną po hebrajsku poszerzoną w ersją praw a Mojżeszowego, a szczególnie Gemary, napisanego po hebrajsku i aram ejsku uzupełnienia Miszny. Jako auto- dydakta studiow ał z fanatycznym zapałem wiele dziedzin nauki, chłonął literatu rę piękną, dla talm udysty naw et pod groźbą klątw y zakazaną, wiedzę z dziedziny nauk hum anistycznych, historii, socjologii, filozofii, psychologii, a także geografii, astronom ii i m atem atyki. Biegle opanował obok języka żydowskiego (jidisz), hebrajskiego i polskiego, także ro syj ski, niemiecki, angielski i francuski. Podczas częstych dodatkowych w ie logodzinnych studiów w Bibliotece Wielkiej Synagogi na Tłomackiem w W arszawie zainteresow ał się nim w ybitny uczony i kaznodzieja d r Sa m uel Poznański (1864-—1921), k tó ry pokierował jego dalszą pracą nad sobą, przede wszystkim w dziedzinie nauk judaistycznych, a także umoż liwił m u ukończenie prowadzonego przez siebie Sem inarium Nauczyciel skiego, kształcącego świeckich nauczycieli religii mojżeszowej. Owocem studiów u profesora Poznańskiego było opracowanie przez Pietruszkę dla Biblioteki U niw ersytetu Warszawskiego obszernego Bibliograficznego i biograficznego katalogu Biblioteki przy Wielkiej Synagodze na Tło mackiem.
Jednakże od samego zarania samodzielnej działalności u Pietruszki, szukającego zresztą także zarobku, by odciążyć obarczonego liczną rodzi ną ojca, zaznaczył się jakby dualizm osobowości: z jednej strony poważny
badacz M iszny i Gemary, tłum aczący te potężne dzieła na jidisz, a zara zem opracowujący do tych ksiąg własne kom entarze i w yjaśnienia, z d ru giej zaś — wnikliwy, bystry, inteligentny obserw ator życia, zafascyno w any w szystkim i jego, naw et m arginalnym i przejaw am i, w yław iający dla działalności publicystycznej, pozareligijnej, jego najróżnorodniejsze aspekty.
W osiem nastym roku życia rozpoczął współpracę z prasą żydowską w Warszawie. Okazał się bardzo zdolnym dziennikarzem, lubującym się w sensacji, skandalu, pikanterii — w bulw ersującej publicystyce. Był osobowością przekorną i kontrow ersyjną. Jego poglądy polityczne były nieustabilizowane. D ziew iętnastoletni Pietruszka, ku zgorszeniu najbliż szych i znajomych, pracow ał np. na rzecz asym ilatorów ,, wspomagając ich w walce z syjonizmem i Żydami „narodow ym i”. Podczas wyborów do Czwartej Dumy (1912) publikował w żydowskiej gazecie „N ajes” a rty kuły zwalczające kandydaturę Eugeniusza Jagiełły, popieraną przez sy jonistyczny dziennik „ H ajn t”, z którym później Pietruszka był ściśle związany. W czasie I w ojny światowej, podczas okupacji niemieckiej, pracow ał w W arszawie w ortodoksyjnych dziennikach „Dos Jidisze W ort”, a następnie w „Dos W ort”. Uchodził, jak już wspomniano, za oportunistę, czemu nigdy nie zaprzeczał, zawodowo był niezdyscyplinowany. Sam zresztą twierdził, że dziennikarstw o nie jest celem jego życia, jest tylko sposobem zarabiania na życie; pisze tak, jak sobie życzy chlebodawca: „Jestem jak buchalter, mój szef sam pisać nie umie, więc mnie w yna jął [...] piszę więc tak, jak on sobie życzy”. ‘
Mimo to był jako dziennikarz i publicysta ceniony przez wydawców prasy żydowskiej, ponieważ znakomicie um iał trafić w mentalność pro stego, żydowskiego czytelnika. Po I wojnie światowej naw iązuje współ pracę z ideowo jednak mu najbliższym dziennikiem „H ajnt” (1908— 1939), początkowo jako redaktor nocny. Jednocześnie redaguje w ydaw ane z jego inicjatyw y przy „H ajncie” czasopismo „Der E m igrant” (1920— 1924) — był. to bowiem okres dość dużej em igracji Żydów z Polski do A m eryki i P alestyny — oraz tygodnik „H andels-C ajtung” (1924—-1927), spora dycznie pisując także do „H ajntu”. Pod koniec 1924 r. redakcja wysłała Pietruszkę jako swego korespondenta do Palestyny. Jego koresponden cje, świetne reportaże były sensacyjne i... alarm istyczne. Pisząc bądź co bądź dla syjonistycznego „H ajn tu ”, wskazywał na agresyw ny i zaborczy charakter syjonizmu, w yrażał sceptycyzm dla idei lansow anej przez jego pracodawców. Odwołany z P alestyny pod naciskiem polskich środowisk syjonistycznych, zrazu nie w raca do kraju. Wyjeżdża do Stanów Zjed noczonych A P (1927) z zam iarem wydaw ania tam w ersji „H ajn tu ” przy stosowanej dla tam tejszych Żydów. Gdy to mu się nie powiodło (sam pieniędzy miał. niewiele, a mecenasów nie udało mu się uzyskać), po wrócił do Warszawy.
nej wobec tego pisma, powierzyli m u redagowanie, wespół z Hilelem Majmonem, nowo założonej popołudniówki „Lecte N ajes”, przem iano w anej w krótce na „H ajntige N ajes” („Dzisiejsze Nowiny” ; 1929— 1939). Pietruszka ze swoim — jak mawiano — „szóstym zm ysłem” wyczuwał, „co Żyd m yśli”, jakie go trapią kłopoty i jakie ma zainteresowania. Jak twierdził, w gazecie, która ma zdobyć poczytność i dawać dochód, n a j ważniejsza jest pierwsza strona, i realizował to w praktyce. Pierw sza strona redagowanego przez niego pisma przyciągała ogromnymi, sensa cyjnym i tytułam i, nie tylko doniesień krym inalnych lub skandalicznych, ale także politycznych. Pod tym względem charakterystyczny jest rok 1939. Oto parę przykładów: 8 stycznia, u samej góry: Roosevelt straszy Mussoliniego ekstradycją Włochów z A m eryki, dalej: Hitler się zląkł Polski i Rosji. 26 lipca 1939, także u samej góry: Hitler śmiertelnie chory, dalej: Nowe zwariowane niemieckie plany zaborcze —· Gdańska już m u też mało, a nieco niżej: Białostocki Ż yd przegrał 20 tysięcy złotych i chciał się zastrzelić. W końcu lipca 1939 r. opublikowany na czołowym miejscu, z ogrom nym tytułem , arty k u ł Po żniwach wojna?! wywołał ru n na niektóre produkty, panikę nie tylko wśród Żydów, chociaż nie pisała tego żadna polska gazeta, setki telefonów do redakcji, spadek niektó rych akcji na giełdzie, zamieszanie w handlu. Na skutek ingerencji cen zury w ty tu le dodany został — obok w ykrzyknika — także znak za pytania...
Sierpień, jeżeli chodzi o wielkie sensacje w tytule, stoi pod' znakiem zbliżającej się w ojny i w ydarzeń politycznych, odsuwając na dalśze stro n y sensacje i w ydarzenia krym inalne. Pietruszka rozumiał, że w chw i lach grozy nie jest już ważne włam anie do sklepu, naw et podkop do banku, samobójstwo znanego kupca, wypadek, plotka towarzyska, skan dal erotyczny. Ale potrafił robić użytek według swoich metod i z poli tyki i zdawał sobie sprawę, że w sierpniu (3 VIII), w ty tule gazety w iel ka czołówka, ogromną czcionką sensacja: Bunt w armii niemieckiej także zachęci Żyda do kupna gazety. Zresztą czytelnik wiedział, że na dalszych stronach, obok — niekiedy bardzo rzeczowych i poważnych, ale pisanych dostępnie, bez frazeologii — kom entarzy politycznych i gospodarczych znajdzie jakiś skandalik, kolejny odcinek sensacyjnej powieści Tamte ulice pióra U rke Nachalnika (właściwe nazwisko Icchak Farberowicz), byłego sławnego krym inalisty i włamywacza, „w strząsającą historię ży
dowskiej dziewczyny” pt. Liii pióra Ewy Blum, ciągnący się długo sen sacyjny reportaż zatytułow any Dzień sądu — raczej fabularyzow aną opowieść o procesie Bejlisa (1913), oskarżonego o m ord ry tu aln y w K ijo wie i po długotrw ałym przewodzie sądowym, z udziałem kilku sławnych obrońców, uniewinnionego. A utorem był K. Symchowicz, prawdopodob nie... Symcha Pietruszka, k tóry często używ ał różnych pseudonimów (m.in. Ju rist, Bankowiec, Kalif, Pietruszkin, literek itp.), a także publi kował wiele m ateriałów nie podpisanych. A trakcjam i gazety były stałe
ru b ry k i i felietony, jak felieton sądowy Przed zielonym stołem, a w so boty... spory kącik swatów (m atrym onialny) czy ciesząca się dużą po- czytnością stała ru b ry k a dająca syntetyczny i w nikliw y przegląd w yda rzeń zatytułow any Notatki tygodnia, pióra Pietruszki.
„H ajntige N ajes” pod redakcją P ietruszki szybko osiągnęły bardzo wysoki jak na owe czasy nakład, przekraczający 75 tys., a w soboty ok. 100 tys. egz. (dochodziła kolum na hum oru i liczne atrakcyjne publika cje). Popołudniówka stała się podporą dla macierzystego dziennika „H ajn t”.
Po powrocie z A m eryki P ietruszka w raz z zaprzyjaźnionym z nim dziennikarzem Gerszonem W ajsbardem przedstaw ili spółdzielni „A lt-N aj” w ydającej „H ajn t” projekt tygodnika ilustrow anego „dla w szystkich” pod nazwą „W elt-Szpigiel” („Zwierciadło Ś w iata”; 1927— 1939). Mimo obaw przed ekstraw agancją i bulw ersującym i pomysłami niezmordowa nego P ietruszki projekt zaakceptowano i 6 stycznia 1927 r. ukazał się pierw szy num er pisma. W edług założeń, m iał to być tygodnik literacko- -społeczny, polityczny, kultu ralny , popularnonaukowy, z licznymi dzia łam i dla kobiet (moda, porady kosmetyczne, kuchnia, gimnastyka), po radam i lekarza, z bogatym działem hum oru i rozryw ek itd. Pismo nie zawiodło oczekiwań i uzyskało, jak w spom inają wydawcy, „gw ałtow ne powodzenie”, osiągając nakład 50 tys. egz., co na owe czasy było wielkim sukcesem. „W elt-Szpigiel” był robiony w całości przez Pietruszkę i W ajs- barda, byw ały num ery z większością tekstów Pietruszki; liczne są dziś nie do rozszyfrowania, ponieważ obok autorów o nazwiskach znanych pojaw iają się i nie znane, prawdopodobnie stanowiące pseudonim y P ie truszki. Sam on podpisywał także większe m ateriały, m.in. cykl arty k u łów historycznych o wielkich bataliach w w ojnach różnych epok. Za mieszczał też opowiadania tłumaczone przez siebie z języka polskiego i z innych języków. Również i ten tygodnik podparł finanse w ydaw ni ctwa.
Przez cały czas swojej dynam icznej, jak niektórzy wspom inają — „zw ariow anej”, działalności publicystycznej i redaktorskiej Pietruszka pracow ał nad głęboką, trudną, poważną problem atyką z dziedziny nauk judaistycznych, przede wszystkim talm udycznych. O w ładnięty ideą p o pularyzow ania wśród prostych ludzi — Żydów nie znających języka he brajskiego — „uczonych ksiąg” w oryginale, latam i całymi zajmował się przekładem na jidisz Miszny, opatrując te zawiłe teksty w łasnym i ko m entarzam i i w yjaśnieniam i. Z 60 ksiąg Talmudu dokonał w yboru tek stów najistotniejszych i opublikował je w przekładzie w kolejnych sze ściu tomach. Ponadto pracow ał sam jeden nad Żydowską encyklopedią, poświęconą żydowskiej historii, kulturze, filozofii, literaturze, biografi- styce, bibliografii i innym problemom, której pierw szy tom (3 zeszyty, 944 strony) w ydał w W arszawie w latach 1932—1933. Tom drugi ukazał się już po w ojnie w Kanadzie. Jest też autorem książki Erec Israel
algę-majne beszrajbung (Izrael, ogólne opisanie, W arszawa 1921) oraz Jidisze geszichten (Żydowskie historie, wg dzieła A. Kotika, W arszawa 1921,
ss. 390). ‘
Sylw etkę Sym chy P ietruszki znała cała „żydowska W arszawa”. W p a mięci piszącego te słowa, kolegi w latach szkolnych i „sym patii” jego pięk nej córki Geni (obecnie Gina Perl, wdowa po lekarzu, nauczycielka, za mieszkała w USA), zapisał się obraz niewysokiego mężczyzny o a ry j skim raczej wyglądzie, o czarnych, krótko strzyżonych włosach, z gęsty mi, niskim i brw iam i nad ciemnymi oczyma. Pracow ał bardzo dużo, p ręd ko i podobno chaotycznie, przynajm niej w redakcji, jak wspomina jego pracodawca Noach Finkelsztajn; na wysokim stołku, zawsze z jedną nogą podwiniętą „pod siebie”.
Będąc absolutnie przekonany o groźbie hitleryzm u i wojny, n a ‘krótko przed jej w ybuchem w 1939 r. opuścił w raz z żoną Rachelą (zmarła w USA w 1978 r.) i dwojgiem dzieci: synem Szmulem (zm. 1964 w Izraelu) i córką Genią k raj i udał się do Kanady. Z całej licznej rodziny pozostał jeden jego b ra t Mosze (Moshe, Maurice), ostatnio w spółpracownik „Je wish Daily F orw ard” w Nowym Jorku.
Symcha Pietruszka zm arł w Kanadzie, w M ontrealu, 10 kw ietnia 1950 r.
PRYŁUCCY
W dziejach prasy żydowskiej w Polsce ważną rolę odegrała rodzina Pryłuckich. Dotyczy to niew ątpliw ie także Nauma (Nachmana) P ry łu - ckiego, zamożnego wołyńskiego kupca — z prasą związanego raczej b ier nie, ale znanego w K rzem ieńcu eru d y ty i działacza społecznego. Dom Nauma, również dzięki jego znanej z urody i inteligencji żonie Sarze, był miejscem, gdzie obok spraw związanych z interesam i gospodarza na porządku dziennym stały spraw y k u ltu ry i wychowania dzieci. Był to dom, gdzie panow ała jeszcze w prawdzie tradycyjna, religijna atm osfera, ale gdzie wkroczyło już żydowskie oświecenie (tzw. haskala), które za ważyło nad życiem intelektualnym jego mieszkańców.
W domu P ryłuckich koncentrowało się życie tow arzyskie m iejsco wego mieszczaństwa żydowskiego. Mówiło się tu nie tylko o trudnościach i kłopotach dnia codziennego, ale także o w ydarzeniach na świecie, prze de w szystkim w Rosji, gdzie życie Żydów było wciąż nie ustabilizowane i zagrożone. N aum Pryłucki, co wówczas na W ołyniu wśród Żydów nie było rzeczą powszechną, abonował prasę rosyjską oraz w ydaw ane w P e- tërsburgu, w W ilnie i w W arszawie czasopisma żydowskie w językach hebrajskim , polskim i rosyjskim. Tak więc kontakt z prasą żydowską jego najstarszego syna miał swoje początki już w czasach wczesnego dzieciństwa.
(Hirsza-Szuli-ma; Cwi to hebrajskie brzm ienie pierwszego imienia) pokierował ojciec, troszcząc się zarówno o opanowanie przezeń wiedzy talm udycznej, jak i ogólnej. Szczególny nacisk położono na naukę języków obcych, obok więc hebrajskiego i żydowskiego oraz polskiego i rosyjskiego Cwi opa nował dobrze niemiecki i francuski. W 1880 r. uczęszczał na U niw ersytet Kijowski jako wolny słuchacz, następnie studiow ał nauki hum anistycz ne na Uniw ersytecie w Berlinie. Od młodości pisyw ał wiersze i opo wiadania, a w wieku la t osiem nastu rozpoczął publikację krótkich utw o rów poetyckich, nowel i felietonów oraz inform acji z dziedziny kultury. Pierw sze jego publikacje w języku hebrajskim ukazały się w czaso pismach dobrze mu znanych z domu rodzinnego, m.in. w „Haboker O r” („Poranna Zorza” ; 1880). Na większą skalę działalność publicystyczną P ryłucki rozpoczął po roku 1880, jako redaktor działu politycznego w hebrajskim czasopiśmie „H am elic” („Kaznodzieja”), w ydaw anym w la tach 1890—1904 w Odessie, a następnie (do 1907 r.) w P etersburgu i Wil nie. Prowadził tu również dział „Pinkas k atan ” („Mała kronika”). Spo radycznie współpracował także z innym i czasopismami hebrajskim i, jak „H azm an” („Czas”), z w ydaw aną przez Chaima Zeliga Słonimskiego „H acefirą” („Jutrzenka” ; 1862— 1931 w Warszawie) oraz z rosyjsko-ży- dowskim czasopismem „Buduszcznosť” („Przyszłość”). Jego prace zna lazły się także w roczniku „Jew rejski jeżegodnik”.
Pryłuckiego nie satysfakcjonowała jednak ta praca. Jego celem było założenie i redagowanie poważnego pisma żydowskiego, wydawanego w jidisz — bardziej rozpowszechnionym niż hebrajski języku mas ludo wych. Był to okres rozkw itu jidiszizmu, literatu ry w języku żydowskim, k tó ry z żargonu — dzięki tak znakom itym klasykom literatu ry żydow skiej, jak Icchak Lejb Perec, Szalom Asz, Szalom Alejchem i innym — pod koniec XIX i na początku XX w. stał się autentycznym językiem literackim większości Żydów. Rozpoczął więc P ryłucki starania o zało żenie dziennika w tym właśnie języku. Jako człowiek szanowany, także przez władze carskie, miał wszelkie szanse otrzym ania zgody na reali zację swojego planu. Ale stała się rzecz, której nie oczekiwał — z jego starań skorzystali inni. Zaskoczenie Pryłuckiego było ogromne. Zam iast niego, człowieka cieszącego się ogromnym autorytetem i poważaniem, mającego dobre koneksje i niezmordowanie zalewającego władze carskie m em oriałam i i argum entam i na rzecz prasy żydowskiej, zgodę otrzym ali inni, którzy zaczęli wydawać w Petersburgu, w styczniu 1903 r., „pierw szą żydowską gazetę” „Der F ra jn d ” („Przyjaciel”) oraz „Der Tog” („Dzień”). Ulegając bowiem zabiegom Pryłuckiego, na jednym z memo riałów, którego autorem był właśnie on, von Pleve podpisał rezolucję na rzecz innych, także starających się o to petentów : „Zezwolić w P e tersb u rg u Ginzburgowi i Rapaportowi, a w W arszawie Gołubowowi [...1 na założenie gazety żydowskiej”. Dwaj pierw si z tej pomyłki (czyżby po myłki?...) bez wiedzy Pryłuckiego skwapliwie skorzystali i zaczęli w y
dawać wspom nianą wyżej gazetę „Der F rajn d ”. N atan Gołubow z uzy skanej koncesji nie skorzystał, przekazując ją Leonowi Rabinowiczowi, któ ry zaczął wydawać wyżej w spom niany dziennik „Der Tog”. In te r wencje Pryłuckiego nic nie pomogły; na wydaw anie innych gazet żydow skich von Pleve nie zezwolił. Dawid Druk, żydowski dziennikarz i histo ry k prasy, zarazem przyjaciel Pryłuckiego, znający te spraw y z autopsji, pisze, że P ryłucki był tym faktem zaszokowany. Sam Cwi Pryłucki, któ ry przebyw ając w getcie w arszawskim pisał swoje wspom nienia ,(w A r chiwum Ringelbłum a zachowało się 12 brulionów z 946 stronicam i ręko pisu w języku żydowskim), tę niezwykłą historię opisuje z goryczą. S ta nął bezradny wobec faktu dokonanego, z którym zresztą dość szybko pogodził się, stając się aktyw nym współpracownikiem „F rajn d u ”.
Nie dał jednak za w ygraną i o w ydaw anie swojej gazety starania czynił nadal, w końcu z powodzeniem, tym większym że m iał to być dziennik warszawski. Cwi P ryłucki sprytnie w ykorzystał falę odwilży 1905 r. i za rządów m inistra P iotra Światopełka-M irskiego uzyskał k o n cesję na wydaw anie dziennika w języku żydowskim „Der Weg” („Dro ga”). Pierw szy num er ukazał się w W arszawie 1 sierpnia 1905 r. W ydaw cami gazety byli dwaj wspólnicy: Cwi P ryłucki i... w spom niany już Ginzburg, który przechytrzył w swoim czasie Pryłuckiego w Petersburgu.
Gazeta pod redakcją Pryłuckiego w ystartow ała znakomicie, pozysku jąc do w spółpracy w ielu znanych pisarzy i publicystów, wśród których znaleźli się m.in. I. L, Perec, Hirsz Dawid Nomberg, A braham Rajzen, Dawid, Druk, a nieco później także Szalom Asz i Szalom Alejchem oraz syn założyciela gazety Noe Pryłucki.
Ukazanie się „Der Weg” jest niew ątpliw ie jednym z najbardziej przełomowych w ydarzeń nie tylko w dziejach prasy żydowskiej, ale także w życiu społecznym i politycznym oraz kultu raln y m społeczności żydowskiej w Polsce. Był to bowiem dziennik robiony z rozmachem, atrakcyjnie redagowany, o dużym form acie i nowoczesnym, jak na owe czasy, układzie m erytorycznym . Chociaż gazeta miała charakter dzien nika poważnego, nie stroniono także od wiadomości i reportaży o posma ku sensacyjnym . Dziennik ten był — jak byśm y to dziś powiedzieli —- oportunistyczny. Reprezentow ał n u rt narodowo-syjonistyczny, jednak że — jak wspomina jeden z jego współpracowników D. Druk — „jak cała żydowska prasa mieszczańska nosił na sobie stem pel dem okracji i rew olucyjnych dążeń [...]. Nie dlatego, że redaktorzy byli takim i re w olucjonistam i i zwolennikami socjalizmu [...]. Raczej na odwrót, dzia łali na rzecz syjonizm u [...] ale musieli tak postępować ze względu na czytelników i ze względów m aterialnych [...]. Jeżeli gazeta nie będzie radykalna, straci czytelnika”.
Gazetę „położyli” obaj wspólnicy: P ryłucki i Ginzburg, popadając w zatarg, ponoć o posmaku nieco skandalicznym. Po okresie rozkw itu w 1906 r., kiedy to wprowadzono także wydanie wieczorne, pismo bo
rykało się z dużymi trudnościami. Nie było wolne od represji, częstych konfiskat i szykan, polegających m.in. na zakazie pojedynczej sprzedaży w Warszawie i na prowincji, na biciu i więzieniu gazeciarzy i kolporte rów, którzy z tego powodu odmawiali jego sprzedaży. Tak więc po pół torarocznym istnieniu 14 stycznia 1907 r. „Der 'Weg” przestał się uka zywać. Przeczuwając, że gazeta długo się nie utrzym a, a także niechętnie w spółpracując z Ginzburgiem, P ryłucki jeszcze w sierpniu założył w ła sny dziennik „Di N aje C ajtung” („Nowa G azeta”), k tó ry ukazyw ał się tylko trzy miesiące.
Wszystkie te niepowodzenia nie zniechęciły Pryłuckiego do dalszej działalności edytorskiej w dziennikarstw ie. Nie zrażając się tym, że na żydowskim ry nku prasow ym pojawili się konkurenci, jak działacz syjo nistyczny Nachum Sokołów, Nachum Mosze Syrkin, a przede wszystkim przedsiębiorczy, pełen tem peram entu, energii i inicjatyw y Samuel Jakub Jackan oraz M ordechaj Spektor, Pryłucki, przy aktyw nym w spółdzia łaniu swego syna Noego, podejm uje dalsze inicjatyw y w kierunku reali zacji swojej odwiecznej idei stw orzenia wielkiego dziennika żydowskiego. Stał się nim powołany do życia „Der M oment” („Chwila”), którego pierw szy num er ukazał się 5 listopada 1910, a ostatni 23 września 1939 r., już pod gradem hitlerow skich bomb, od których „ostatnie linotypy za częły topnieć”.
Nazwę gazety wziął P ryłucki z ty tu łu stałej pozycji, jaką prowadził przed laty w dzienniku „Der Weg”, od arty k u łu wstępnego Der Moment, będącego aktualnym kom entarzem politycznym.
Założenie dziennika wielonakładowego nie było spraw ą prostą. Nie w ystarczały inwencja i energia oraz talen t Pryłuckiego. Tu trzeba było stworzyć przede wszystkim przedsiębiorstwo. I tak, na zasadzie spółki, właścicielami zostali dwaj bogaci przedsiębiorcy w arszawscy Chaim P ru - żański i Eliazar Zylberberg, dyrektor i właściciel pierwszego w arszaw skiego żydowskiego gim nazjum Magnus K ryński i Cwi Pryłucki. Jed nakże za założycieli dziennika, obok Pryłuckiego, należy uważać pisarza H ilela C ajtlina i Mosze Justm ana, znanego świetnego publicystę i felie tonistę, podpisującego się B. Juszzon lub Yciełe (zdrobniale), za którym , po latach, tysiące czytelników porzuciło „M oment” i zaczęło nabywać inny wielkonakładowy dziennik „H ajn t”, do którego — poróżniwszy się z redaktoram i „M om entu” —■ przeszedł ulubieniec czytelników B. Jusz zon—Yciełe—Justm an... Założyciele „M om entu” nadali gazecie kierunek ideologiczny reprezentujący folkistów, uważających się za stronnictw o ludowo-demokratyczne, postulujące żydowską autonomię narodową i k u l tu ra ln ą w Polsce i równe praw a dla Żydów, jako jednostek autochto nicznej grupy etnicznej.
Naczelnym redaktorem „M omentu” został Cwi Pryłucki. Z jego też inicjatyw y w 1924 r. rozpoczęto przy piśmie wydawać popołudniówkę „W arszew er Radio”, redagowaną przez Salomona Janowskiego.
Cwi Pryłuckiem u w jego działalności przez bez mała pół w ieku to w arzyszył jego syn Noe. Jakkolw iek w szechstronne w ykształcenie p re destynowało Noego, co miało być zgodne z wolą jego ojca, do zawodu adwokata, poświęcił się przede w szystkim działalności politycznej i p u blicystycznej; chociaż nie tylko — był bowiem także etnografem , filolo giem i prawnikiem.
Noe P ryłucki urodził się 1 października 1882 r. w Berdyczowie, w do mu rodziców m atki — Pesy, pochodzącej ze znanej w tym mieście ro dziny Berkelmanów. Dzieciństwo spędził u rodziców w Krzemieńcu, kształcąc się pod kierunkiem ojca, k tó ry w pajał w eń zamiłowanie do historii Żydów, ich religii, szczególnie Talmudu, oraz języków — zarów no hebrajskiego, jak i żydowskiego. W 1898 r. ukończył z wyróżnieniem progim nazjum w Krzemieńcu, następnie uczęszczał w W arszawie do III G im nazjum Miejskiego, do którego został p rzy jęty na podstawie egzaminu konkursowego i które ukończył ze złotym medalem. Nauka Noego odbywała się w znacznie trudniejszych w arunkach niż kształcenie jego ojca, korzystającego z zamożności dziadka. Dochody ojca Noego, znanego w prawdzie publicysty, u schyłku stulecia były bardziej niż skromne, toteż Noe utrzym yw ał się zasadniczo z udzielanych korepetycji w domach plutokracji żydowskiej. Rozpoczęte po m aturze studia praw nicze na Uniw ersytecie W arszawskim przebiegały z przeszkodami. W 1903 r. został aresztow any za zorganizowanie dem onstracji w polskim teatrze dram atycznym z powodu w ystaw ionej tam sztuki Złoty cielec 0 charakterze antysemickim. W roku następnym aresztow any ponownie 1 osadzony na 2 miesiące na Paw iaku za udział w wiecu lewicowych stu dentów. W latach 1904—1905 działał w organizacjach syjonistycznych, w ystępujących przeciwko tzw. terytorialistom , szerzącym ideę stw orze nia państw a żydowskiego gdzieś poza Palestyną. W ygłaszał w tym czasie odczyty w języku żydowskim w różnych miastach. Stał się, podobnie jak jego ojciec, rzecznikiem jidiszizmu i krzew ienia żydowskiej k u ltu ry językowej; gdy w 1905 r. dał tem u w yraz na jednej z dem onstracji le wicowych studentów, został w ydalony z U niw ersytetu Warszawskiego. (Z czasem powoli zaczął się oddalać od ideologii syjonistycznej, stając się w przyszłości, tak jak ojciec, jednym z czołowych działaczy folki- stowskich, m anifestując zarazem, już po wojnie, swój polski patriotyzm ). Dzięki m aterialnej pomocy ojca, którego zarobki uległy poprawie, udał się do Petersburga, gdzie w 1907 r. ukończył studia prawnicze. Tem atem jego dysertacji było „Praw odaw stw o o firm ie handlow ej”.
Jeszcze w latach szkolnych i studenckich pisywał opowiadania, w ier sze, upraw iał publicystykę, początkowo w języku hebrajskim , m.in. w czasopismach „Hamelic”, „Hazofe”, „H acefira”. Po założeniu przez ojca dziennika „Der Weg” w 1905 r. Noe zostaje jego współpracownikiem, a z czasem w spółredaktorem i jednym z czołowych publicystów. Współ pracę kontynuow ał następnie w dzienniku, k tóry zastąpił tę gazetę —
„Unzer Leben” („Nasze Życie”). Używał różnych pseudonimów, m.in. Oktawa, Aleksander C., Iks; wielu m ateriałów redakcyjnych nie podpi sywał. Wreszcie stał się, u boku ojca, jednym z głównych współzałoży cieli, organizatorów, publicystów i redaktorów, a z czasem redaktorem naczelnym największego obok „H ajn tu ” dziennika warszawskiego w ję zyku żydowskim — „Der M oment”.
Za nam ową ojca w 1909 r. rozpoczął Noe w Warszawie praktykę adwokacką. Odciągały go jednakże od tego zawodu zainteresow ania filo logiczne i kulturalne, a także działalność pisarska i publicystyczna. W kra cza na teren y leżące jakby odłogiem, zaczyna z pasją interesować się żydowskim folklorem. Do roku 1912 zebrał ok. dwóch tysięcy żydow skich pieśni ludowych, bijąc tym rekordy, jakich nie osiągnęli inni znani zbieracze, jak Saul Ginzberg czy M enachem Kipnis. Zbiera też przysło wia, porzekadła, zajm uje się żydowską dialektologią, będąc w tej dzie dzinie pionierem, bada historię lite ra tu ry żydowskiej, teatru, muzyki, zajm uje się leksykografią, bibliografią itd. Redaguje rozm aite czaso pisma kulturalne, przew ażnie zresztą efemeryczne, jak „Der Jun g er G eist” („Młody Duch”), „Goldene F unken” („Złote Isk ry ”), w spółpracuje z tygodnikam i „T eater W elt” („Św iat T eatru ”) i „Roman C ajtung” (1907— 1908 — oba poświęcone spraw om literatury , k u ltu ry i sztuki), do których pisuje eseje i recenzje teatralne, muzyczne i z dziedziny folklo ru. Pisze wiersze, m.in. cykl liryków erotycznych pt. Farn Mazbejach (Przed ołtarzem). W ydaje szereg książek i zbiorów, m.in. Jidisze folksli der (Żydowskie pieśni ludowe, W arszawa 1911, s. 159 + XVIII), Lider u n masełech fu n tojt (Pieśni i opowiastki o śmierci, P etersburg 1913). Jego dziełem są dwa tom y Noacha Pryłuckiego zbiory żydowskiego fol kloru, filologii, historii i k u ltu ry (t. 1, W arszawa 1912; t. 2, W arszawa 1917). O bogactwie, a zarazem o wszechstronności jego twórczości świad czy wydanie 10 tomów Pism Noacha Pryłuckiego, których tom Barg arojf (W górę), z roku 1917, ma ch arakter m em uarystyczny. Inne tom y poświęcone są m.in. pisarzom żydowskim, teatrow i, historii. Sporo m a teriałów ze swoich badań zamieszczał w w ydaw nictw ach In sty tu tu Yivo (Yidiszer W isenszaftlecher Instytut), k tó ry działał do w ybuchu II w ojny światowej w Wilnie, a ew akuow any do Nowego Jorku, działa tam po dziś dzień. Były to prace przeważnie z dziedziny językoznawstwa, etno grafii, literatury. Yivo poświęcał tym zagadnieniom specjalne zeszyty pn. „Jidisze Filologie”, redagowane przez Załmena Rajzena i M. W ajn- berga.
Jak już wspomniano, zainteresow ania Pryłuckiego problem atyką ży- dostwa polskiego oddalają go od jego młodzieńczych skłonności do syjo nizmu. S taje się, tak jak jego ojciec, ale z większą pasją, rzecznikiem traktow ania Żydów polskich jako autochtonicznej grupy kraju, postu lując jednak zachowanie żydowskiej kultury, języka, obyczajowości, czę ściowo także szkolnictwa itd.
Po w ybuchu I w ojny światowej P ryłucki uaktyw nia się politycznie. W 1916 r. z ram ienia żydowskiego dem okratycznego kom itetu w ybor czego, k tó ry był przeciw staw ny konform istycznem u blokowi syjonistów i ortodoksów, wchodzi w skład W arszawskiej R ady M iejskiej, będącej wówczas niejako najwyższą try bu ną polityczną w Polsce. Członkiem tej Rady był do 1919 r. W tym sam ym czasie krystalizuje się ideologia folkistów, którzy organizują własne stronnictw o (Żydowskie Stronnictw o Ludowo-Demokratyczne) i którego zostaje prezesem. W 1918 r. jest członkiem Tymczasowej Rady S tanu K rólestw a Polskiego. Z ram ienia folkistów zostaje w ybrany na posła do Sejm u Ustawodawczego (1919), a następnie do Sejm u O rdynaryjnego (1922— 1927). Na Sejm ie U stawo dawczym — przyłączając się do patetycznego przem ówienia posła, sę dziwego rabina A braham a P erlm uttera, k tó ry m.in. stw ierdził, że Żydzi „będą w iernym i obyw atelam i państw a polskiego [...] na rów ni ze w szyst kim i obywatelam i k raju dzielą powszechną radość z urzeczyw istnienia ogólnych marzeń, stw orzenia i odbudowy wolnej, w ielkiej i potężnej Polski w jej granicach historycznych, z jej dostępem do m orza [...] Żydzi żądają dla siebie pełnego i faktycznego rów noupraw nienia, zagw aranto wanego ustaw ą” — Cwi Pryłucki, deklarując w im ieniu swojego stro n nictw a i ogółu Żydów absolutną lojalność i patriotyzm wobec odrodzo nej ojczyzny, w skazywał na brak należytej opieki ze strony władz, na pogromy, nierespektow anie zarządzeń i dekretów gw arantujących Żydom rów ne prawa. Pełne teksty jego przemówień, a także innych posłów żydowskich, zamieszczała w całości prasa żydowska w szystkich odcieni. P ełnym i zaangażowania i pasji w ystąpieniam i w Sejm ie zyskuje P ry łucki dużą popularność (co z kolei odbija się na poczytności „M om entu”), ale zarazem naraża się na wrogość ze stro n y posłów zachowawczych, szczególnie ze strony endecji, k tó rą atakow ał za przeciw staw ianie się żądaniom rów noupraw nienia ze strony Żydów, w alki o autonom ię k u l tu raln ą itp. Zwalczające go ugrupow ania reakcyjne zadają silny cios jego karierze politycznej, żądając usunięcia go z Sejm u, jako „obcokra jowca” urodzonego w Berdyczowie. Żądaniom tym uczyniono zadość i n a miejsce Pryłuckiego wszedł znany pisarz żydowski, również folkista — Hirsz Dawid Nomberg. Porażka Pryłuckiego była również porażką jego p artii — folkistów, której był przywódcą. A przecież P ryłucki nie był jedynym posłem w Sejmie, którego rodowód sięgał poza granice ówcze snej Polski. Jako praw nik dotkliwie odczuł tę niesprawiedliwość, ale z nią sobie poradził: w roku 1922 uzyskał definityw nie obyw atelstwo polskie i w najbliższych wyborach wszedł ponownie do Sejm u, gdzie należał do najaktyw niejszych posłów z ram ienia żydostwa polskiego, nie stroniąc także od problem atyki ogólnokrajowej, eknomicznej, polityki zagranicznej itd.
P ryłucki działał w wielu organizacjach społecznych, m.in. był orga nizatorem i prezesem Żydowskiej Ligi O św iaty Ludowej, prezesem
Ży-dowskiego Pen-Clubu, członkiem Wszechświatowego K om itetu Pomocy Żydom w Paryżu, członkiem zarządu C entralnego Związku Żydowskiego Drobnego Kupiectwa, członkiem zarządu Yivo w Wilnie, a przede wszy stkim redaktorem naczelnym dziennika „Der M om ent”. Był nie tylko redaktorem , ale czołowym publicystą tej gazety. Jego arty k u ły wstępne, publikacje na różne tem aty związane z jego w szechstronnym i zaintere sowaniami, niestety rozproszone w trzydziestu rocznikach „M om entu”, á także w popularnym dzienniku „Undzer Ekspres” (1927—1939), z któ ry m współpracował, m ogłyby stać się ważnym przyczynkiem nie tylko do historii Żydów polskich, ale do historii Polski w ogóle. W spółpraco w ał też stale z tygodnikiem „Literarisze B ieter” (1924—1939). Oprócz publikacji, o których w spom nieliśmy wyżej, P ryłucki w ydał drukiem szereg pozycji w języku polskim, ogłoszonych m.in. w czasopismach ,-,Głos Żydowski” (1917— 1918) i „Życie Żydowskie” (1917— 1919); uka zały się także jego książki, m.in. Nacjonalizm i dem okratyzm (1906), Poezje (1908), M ow y (1920— 1922), A rchiw um do filologii żydowskiej, historii literatury i etiologii (1933).
P ryłucki odbył szereg podróży po krajach Europy, zaś w roku 1921 odwiedził S tany Zjednoczone AP, gdzie w D epartam encie S tanu wygłosił re fe ra t o sytuacji Żydów, Ukraińców i Białorusinów w Polsce. Był także p rzy ję ty na audiencji u ówczesnego prezydenta USA W arrena Hardinga.
W ybuch w ojny zastał ojca i syna P ryłuckich w Warszawie. Stary, siedemdziesięciosiedmioletni Cwi Pryłucki, zasłużony pionier prasy ży dowskiej w Polsce, schorow any i słaby, nie był w stanie opuścić na w e zwanie pułkow nika Umiastowskiego W arszawy, skłonił natom iast do tego syna. Sam w getcie, w bardzo ciężkich w arunkach, z benedyktyńską cierpliwością spisywał swoje wspomnienia, o których już wyżej była mowa. Zm arł w getcie warszawskim, prawdopodobnie nie śm iercią n atu ralną, ponieważ zostałby po nim jakiś nekrolog, chociażby w gettow ej legalnej „Gazecie Żydow skiej”, ale zam ordowany przez hitlerowców, może wywieziony podczas w ielkiej deportacji latem 1942 r. Dożył 80 lat, z czego ponad 60 poświęcił prasie.
Noe Pryłucki, jak już wspomniano, opuścił Warszawę. Znalazł się w Wilnie, gdzie po ustanow ieniu w ładzy radzieckiej uzyskał na tam tej szym uniw erystecie katedrę języka, filologii i lite ra tu ry żydowskiej. Po napaści Niemców na Związek Radziecki wszelki ślad po nim zaginął. Przypuszcza się, że zginął w 1941 r. w getcie wileńskim w roku n a stępnym .