• Nie Znaleziono Wyników

Przezwyciężyć ontologię

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Przezwyciężyć ontologię"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Piotr Jaroszyński

Przezwyciężyć ontologię

Człowiek w Kulturze 19, 125-139

(2)

Piotr Jaroszyński

Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II

Przezwyciężyć ontologię

R ó żn ica m iędzy m etafizyką i o n to lo g ią najb ard ziej uw idacznia się wówczas, gdy b ad a n y jest statu s istn ien ia w bycie. Bo choć i m etafizyk, i o n to lo g od w o łują się d o istnienia, to je d n a k ob aj p o strzeg ają in n e m iejsce i in n ą ro lę, jak ą istn ie n ie pełni, zarów no w przypadku bytu realn eg o , jak i in ten cjo n aln eg o o raz tzw. bytu m ożliw ego. P ro b lem je d n a k w tym , że przejście od m etafizyki d o on tolog ii d o k o n ało się w histo rii filozofii dość gładko, i gdyby n ie m etafizyka św. T o m asza z A kw inu, to p ra w d o p o d o b n ie m etafizyka byłaby w yłącznie o n to lo - gią. D o o n to lo gii p row adziła n ie tylko filozofia P la to n a, ale rów nież A rystotelesa, a w średniow ieczu p rzed e wszystkim J a n a D u n sa Szkota. T e n n u rt zdom in ow ał m etafizykę now ożytną, k tó ra m ogła p rzybrać m iano o ntologii. U legały też tem u ró ż n e n u rty to m izm u. D o p ie ro w X X w. p io n iersk ie p ra ce J. M aritain a , É. G ilso n a i M . A. K rąp ca pozw oliły n a o ca le n ie egzystencjalnego oblicza realistycznej k o n ce p ­ cji bytu, ja k ą o dk ry to w myśli św. T o m asza z A kw inu. D lateg o tak w ażne w ydaje się zb ad an ie, n a czym poleg a różn ica m iędzy stricte m etafizycznym , a czysto ontologicznym podejściem do istnienia. Jest to te m a t bard zo obszerny, ograniczym y się w ięc do u k az an ia n iek tó ­ rych źródłow ych m om entów , k tó re decydow ały o tym , w k tó rą stro n ę ciążyła k o n cep cja bytu.

Polski wyraz „istn ien ie” funkcjonuje zarów no w języku potocznym , jak i naukow ym o raz filozoficznym , n ależąc do tych słów, k tó re bez p ro b le m u ro z u m iem y w sp o só b intuicyjny, jak o oczyw iste. M a on swój od po w ied nik p od po stacią słow a „być”, gdy to używ ane jest nie

(3)

w fo rm ie łącznika zdaniow ego, ale sam odzielnie. Z d a n ie „Jan je s t” lub „Ja n istn ie je” znaczą p o to czn ie to sam o.

P olskie „istn ien ie” zaw iera rd z eń „ist”, pochod zący z p ra ź ró d ła in d oeu ro pejskiego , m o żn a je sp o tk ać w innych językach należących do tej w łaśnie grupy językow ej (niem . sein-ist, fr. ętre-est, ang. be-is). Tylko że polskie „istnienie” w cale n ie wywodzi się z języka potocznego, ale jest sto su n k owo późno utw orzonym neologizm em . N ie znajdziem y go jeszcze w m o n u m en taln y m S łow niku języka polskiego M . S. B. L indego (1807-1814). Słow nik te n zaw iera je d n a k ciekaw e inform acje n a te m a t rd z en ia „ist” . Pojaw ia się o n w tek stac h starop olskich w z n a ­ czeniu „pew ny”, „niew ątpliw y” (p o d o b n ie w n iem ieckim „gewiss”). „Isty” z k olei to „ten ż e sam ”, a w ięc słowo w skazujące n a tożsam ość czegoś. Z n ajd u jem y też in tere su ją cą fo rm ę „istność” lu b „jestność”, o znaczającą bytowość, byt, egzystencję, k tó re j o dp o w iad a fo rm a cza­ sow nikow a „istnąć” („ istn ie”). W tym sam ym h aśle (odw ołującym się do podstaw y „ist”) nie b ra k u je słow a „isto ta ”, k tó re o znacza n a tu rę rzeczy „exystującej”, i k tó re w języku polskim pojaw ia się w cześniej od słow a „istn ien ie”1.

P och o d zące z łaciny i przyjęte w języku polskim słowo „exysten- cja”, zaw ierające rów nież w swym rd zen iu „ist”, znaczy byt, bytowość, jestestw o, a „exystow ać” - być, m ieć bytność, istnąć2. A w ięc w staro- polszczyźnie było słowo „istota”, nie było n atom iast wyrazu „istnienie”. A le p o p rzed zające je formy, tak ie jak „istnąć” czy „istnie”, odwoływały się d o zn aczen ia, k tó re spotykam y w łacińskim słow ie „e x isten tia” w skazującym n a bytow anie u ję te od tej strony, k tó re j nie w yraża z a ­ dom ow iony w cześniej w naszym języku leksem „isto ta ” .

Z asłu g a w prow ad zenia tak p o trze b n eg o neologizm u „istnieć” do naszego języka przypada Stanisławowi Staszicowi. Był to zabieg z p u n k ­ tu w idzenia n ie tylko językow ego, ale rów nież filozoficznego bard zo doniosły, a co w ięcej - n iearb itraln y 3. Słowo to brzm i lepiej p o p o l­ sku niż m ocno łacińska „egzystencja” . A le czy Staszic, w prow adzając

1 M. S. B. Linde, Słow nik języka polskiego, Warszawa 1994, t. 2, s. 218n. 2 Ibid., t. 1, s. 635.

3 W. Doroszewski, Z e skrzynki językowej polskiego radia, w: Poradnik językowy, Warszawa 1936/7, z. 2, s. 41.

(4)

neologizm „istn ien ie”, chciał faktycznie odnieść je do egzystencjalnej strony bytu?

W grece pojaw iają się dw a term iny: einai i huparchei. T e n o statn i znajdujem y u H o m e ra w znaczeniu „zainicjow ać”, „ro zpo cząć” (O dy­

seja, X X IV , 286). N a to m ia st te n pierw szy pojaw ia się pó źniej, bo

u H ezjod a. W fo rm ie gram atycznej einai użyte jest raz, gdy H ezjod pisze, że n ie śm ie rte ln a bogini Styks przyszła do Z e u s a ze sw oimi dziećm i, a te n ją u h onorow ał, dając jej w iele po darkó w , i obiecał, że jej dzieci b ę d ą z nim zaw sze m ieszkały (p aidas dl ęm ata p a n ta heou

m etanaietas einai, Teogonia, 401). W innej form ie, jak o eisin, pojaw ia

się k o n tek ście m itu o S em ele, córce K ad m osa, k tó ra łącząc się z bo­ skim H e rm esem , u ro d z iła D ionizosa, a teraz, w yjaśnia H ezjod , o boje (S em ele, śm ierteln a i nieśm ierteln y jej syn), są b ogam i (theoi eisin,

Teogonia, 150). N eoplato ń czy cy używ ali słow a h ufistan ai, k tó re g o

rd z eń to rów nież ist, a k tó re znaczyło ziszczenie4.

Z gram atycznego p u n k tu w idzenia słow a greckie to były b ez o k o ­ liczniki lub czasow niki użyte w różnych form ach. N ie było n ato m iast w grece form y rzeczownikowej, odpow iadającej polskiej form ie istnienie czy łacińskiej existentia, a k tó ra tym sam ym wskazywałaby n a istn ie­ nie jak o swoisty „ e le m e n t” należący do stru k tu ry bytu. „ Je st”, „są”, „być” wskazywały n a to , że coś n ap raw d ę jest, tak jak to m a m iejsce w języku i po zn an iu zdrow orozsądkow ym , ale za tym n ie szła refleksja n ad specyfiką istn ien ia jako istnienia, lecz raczej n ad specyfiką treści istniejącego bytu. T o, że coś jest, b a d a n e było o d strony treści.

Łacińskie słowo to początkow o exsistentia, a n ie existentia. Jego rdzeniem jest sisto, k tó re oznacza postaw ić, ustawić, wystawić, wznieść. W p ołączeniu z ex znaczyło „w ychodzić z” (ex-sisto), wydobywać się, w yrastać, w schodzić, ale tak że zjaw iać się, w ystępow ać, ro dzić się lub pow staw ać. U żyw ane było rów nież w sensie „być”, ale jak o łącznik zdaniow y, jako słowo posiłkow e zam iast esse5.

W III/IV w. po C hr. Chalcydiusz, tłu m acząc p lato ń sk ie w yrażenie

onts ontis (to, co polsku o d d aje się jako praw dziw y byt, a co u P la to n a

4 M. A. Krąpiec, Istnienie, w: Powszechna Encyklopedia Filozofii, t. 5, s. 44. 5 Słow nik łacińsko-polski, Warszawa 1962, t. 2, s. 457n.

(5)

jest p o w tó rzen iem słow a d la w zm ocnienia jego znaczenia, czyli taki bytowy byt), p o d aje p o łacinie „enim v ere existen tium re ru m ” . A więc słowo existentia n ie oznacza w prost istnienia jako istnienia, ale wieczny sposób bytow ania właściwy dla idei.

Inny frag m en t dotyczy k ateg o rii bytowej, zw anej m iejscem . C hodzi tu o fragm ent, w którym P la to n w ym ienia trzy ro d zaje bytów. Pierw sze to tak ie, k tó re n ie pow stają, ani nie giną, lecz zachow ując tożsam ość, są w ieczne; d ru g ie to te, k tó re pow stają, zm ien iają się i giną; trzecie zaś to m iejsce, k tó re jest w ieczne i w którym zn ajd u ją się ró ż n e rz e ­ czy. N a to m iast te rzeczy, k tó re n ie są w jakim ś m iejscu (n a Z iem i lub n a N ieb ie), to w o góle n ie są (T im ajos, 52 B). O w o „w ogóle n ie są ”

(ouden einai) C halcydiusz tłum aczy jak o m in im e existere.

Jeszcze raz słowo existentia pojaw ia się w jego k o m en tarzu do Ti-

m ajosa, gdzie „trzy byty” (tria auta onta) tłum aczy jak o trzy existentia.

K andyd A ria n in (IV w.) używa takich w yrażeń jak existens, existentia,

existentialitas w o d n iesien iu d o tego, co jest, w sensie p latoń skim ,

a w ięc w skazującym n a trw ałość, n a to, co jest bytem .

W średniow ieczu słow o existentia fu n k cjo n u je ta k ja k w łacinie klasycznej, czyli w sensie genetycznym . O b ejm u je zarów no sens te o ­ logiczny, jak i filozoficzny. O d n o szo n e jest do T rójcy św., czyli O sób B oskich, a n a stę p n ie d o osób ludzkich. T om asz z A kw inu, gdy m a n a myśli istnienie, używa je d n a k wyrazu esse, a nie existentia. Z k o lei Idzi R zym ianin m ówi już o istnieniu w akcie (actu existere).

D o języka francuskiego existence trafia n a początku X V II w (Scypion du Pleix, K artezjusz). W angielskim funkcjon uje później i to z a m ie n ­ n ie z existency, k tó re oznacza aktualność, realn ość, przeciw staw ione pozorow i, a w znaczeniu drugim jest to fakt istn ie n ia6.

A z a te m słowo egzystencja n ie m iało n a celu w yłącznego w yekspo­ now ania egzystencjalnej strony bytu jak o różnej od stro ny istotow ej czy treściow ej.

Czy w obec tego odkrycie istn ien ia jako now ego asp ek tu bytu było faktycznie in telek tu aln y m w strząsem ? O kazu je się, że nie.

P ierw szeń stw o w o d k ry ciu istn ie n ia h isto ry cy p rz y p isu ją a r a b ­ skiem u filozofow i, któ ry nosił im ię A l F ara b i. Jeg o ślad em poszedł

(6)

jeszcze b ard ziej znany myśliciel arabski, zw any Ib n S ina (A w icenna). A le ok azu je się, że filozofow ie ci w cale n ie traktow ali istn ien ia jako jakiegoś now ego odkrycia, k tó re p ch n ie m etafizykę n a zu p e łn ie in n e tory. Sądzili bow iem , że zn a ł je już A rystoteles.

W śród k o m e n ta to ró w panow ało p rz ek o n an ie, że A l F a ra b i i Awi- ce n n a m ają n a myśli frag m en t A n a lity k wtórych (92 b10), w k tóry m A rystoteles zw raca uw agę n a różnicę m iędzy stw ierdzeniem , że coś jest, a p ytaniem , co to jest7. Przy pow ierzchow nym i ahistorycznym og ląd zie pierw sze w ra żen ie je st ta k ie , że A ry sto te le s m u siał znać różnicę m iędzy istn ien iem a istotą, bow iem gdy stw ierdzam y, że coś jest, to m am y n a myśli istnienie, a gdy pytam y, co to jest, to chodzi o istotę. T ak im ujęciem zasugerow ał się tłu

m acz polskiej w ersji A n a lity k wtórych, pisząc: „[...] a przecież isto ta człow ieka i fak t jego istnienia, to dw ie ró ż n e rzeczy”8. W w ersji a n ­ gielskiej tłu m aczen ie w ygląda inaczej: „[...] an d w hat h u m an n a tu re is and th e fact th a t m an exists a re n o t th e sam e th in g ?”9. N ie m a mowy o istocie, ale o n a tu rz e ; p o za tym w tłu m aczen iu angielskim doprecyzow ane jest, że chodzi o istn ien ie człow ieka, a n ie o istnienie n atu ry (istoty).

A ry sto teles w pro st n ie m ówi an i o n atu rz e, ani o istnieniu, mówi n ato m iast, że czym innym jest p ytanie o to, czym jest człow iek (ti

esti anthropos), a czym innym , czy jest człow iek (to einai anthropon).

Z teg o je d n a k n ie wynika, że różnica m iędzy pytan iam i w skazuje na różnicę m iędzy isto tą i istn ien iem pojętym i jak o elem en ty bytu, gdyż ta k a w ykładnia szłaby już za daleko.

T rz e b a p odkreślić, że p ro b lem pojaw ia się w k o n tek ście d o w o d ze­ nia, a n ie analiz stric te m etafizycznych. A n a lity ki b ow iem są dziełem z zak resu m eto d o lo g ii nauk. C hod zi o to, że czasem m ożem y rów ­

7 A.-M. Goichon, L a distinction de l’essence et de l ’existence d ’après Ibn Sina (Avi-

cenne), Paris 1937, s. 131.

8 Arystoteles, A nalityki pierwsze i wtóre, tłum. K. Leśniak, Warszawa 1973, s. 270.

9 A ristotle, Posterior Analytics, T ranslated by G. R. G. M ure, internet: http://classics.m it.edu/A ristotle/posterior.htm l

(7)

n ocześnie w iedzieć, że coś jest (m a m iejsce), np. zaćm ien ie księżyca, i dlaczego ono m a m iejsce. C zasem n a to m ia st widzim y zaćm ienie, ale n ie w iem y, dlaczego o n o jest. I w ted y p o trz e b u je m y d ow o du , k tó ry p o k a ż e n am , czym je s t zaćm ien ie. A ry sto te le s, ja k słu szn ie zauw aża O w ens, n ie zastan aw ia się, czy istn ie n ie przyg od nie łączy się z p o jęciem rzeczy, ale zajm u je się „pow szechnym i koniecznym zw iązkiem p o m ięd zy e le m e n ta m i definicji i do w o d zen ia. Z w iązek „ p e r accid en s” n ie jest w ystarczający, aby o dpo w iedzieć n a py tan ie

‘czy-to-jest?’. Jeśli zw iązek m iędzy ele m e n ta m i jest niem ożliw y, jak

w p rzypadku c e n ta u ra lub kozła-jelen ia, m am y nie-byt. O dpow iedź n a p y tan ie ‘czy-to-jest? jest negatyw na. G d zie n a to m ia st odpo w ied ź n a to p y tan ie jest tw ierdząca, wówczas ‘co-to-jest?’ jest b ezp o śred n io oczywiste w p rzy padku rzeczy niedow odliw ych. Jeśli odp ow ied ź jest tw ierdząca, ale ‘co-to-jest?’ n ie jest b ezp o śred n io oczywiste, m am y coś, co trz e b a u dow odnić. [...] S tąd ‘czy-to-jest?’ jest py taniem , czy ‘to je st b y tem ’? ‘C o-to-jest’ b a d a d alej n a tu rę lu b su b stan cję tego bytu. G dy d och o d zi się do właściw ej różnicy g atunkow ej dzięki p ro ­ cesowi do w odzenia, jest o n a p o łącz o n a z ro d zajem , aby p rzedstaw ić szczegółow ą (gatu n k o w ą) w iedzę p o trz e b n ą dla p ełn ej o dpow iedzi n a p ytan ie ‘co-to-jest?’. Z g o d n ie z tym w iedza ‘czy-to-jest?’ je st w iedzą q u asi-rodzajow ą o rzeczy w ystarczającą, aby rzecz ta k ą określić jak o byt. N a to m ia s t ‘co-to-jest?’ je s t w ied z ą szczegó ło w ą (g a tu n k o w ą ) uzyskaną dzięki d o d an iu różnicy g atu n k o w ej”10.

T a k ie p y tan ia p o jaw iają się zaró w n o n a p o zio m ie zm ysłow ego p o zn a n ia św iata, jak i w pozn an iu m atem atycznym . C hodzi o zw iązek m iędzy p o d m io te m i orzecznikiem , w któ rym orzecznik wskazywać m oże n a ro dzaj lub n a różnicę gatunkow ą, pierw sze o dn osi się do p ytania „czy/że coś je st”, a dru g ie - „co to je s t” . D o p ie ro bow iem znajom ość różnicy g atunkow ej p ozaw ala w yodrębnić jakiś g atu n ek od drugiego w ew nątrz w spólnego im rodzaju. P ytan ie „czy/że coś je s t” kieruje uw agę pytającego nie n a stro n ę egzystencjalną bytu, niezależnie od tego, co to za byt, ale w łaśnie n a byt określany w ew nątrz definicji, czyli w ew nątrz istoty, n a k tó rą sk ład a się rod zaj i różnica gatunkow a. Istn ien ie n ie pojaw ia się w filozofii A ry sto telesa jako o dręb n y e lem e n t

(8)

czy naw et asp ek t bytu, ale jest w pisane w k o n tek st analizy substancji- istoty i odpow iadającej jej w p o rz ąd k u p o zn a n ia definicji.

O now ym elem en cie m ów i d o p iero je d e n z pierw szych filozofów arabskich, A l F a ra b i (870-950). Jeg o zasługa, z perspektyw y h isto ­ rycznej, p o leg ała w łaśnie n a tym, że istnienie, k tó re jako esse (einai) ukazyw ano w yłącznie jako aspekt istoty lub substancji, tym razem różni się i od substancji, i od istoty.

A l F arabi, b ęd ąc przekonanym , że A rystoteles znał różnicę m iędzy istotą i istnieniem , odw ołuje się nie do A n a lityk wtórych, ale do dziełka wcześniejszego, jakim były Kategorie. T o z kolei sprawia, że p ro blem różnicy m iędzy isto tą i istnieniem będzie w historii ukazywany w swo­ istym świetle, wcale nie takim , który akcentow ałby prym at istnienia, i który uznałby różnicę m iędzy istotą i istnieniem za różnicę realną. D laczego A l F arab i odw ołuje się do Kategorii? D lateg o, że dziełko to traktow ano u schyłku starożytności jako wprow adzenia do filozofii, której początkiem był A rystoteles, ale końcem Platon. W Kategoriach elem enty logiki i teo rii języka nadaw ały się do syntetyzow ania m etafizyki P lato n a z m etafizyką A rystotelesa, ale w łaśnie za pośrednictw em logiki.

W Kategoriach pojaw ia się w kluczow e dla języka, p o zn a n ia i rz e ­ czywistości p ojęcie substancji, k tó re później b ędzie szczegółow o a n a ­ lizow ane w M etafizyce. P ro b le m p o leg a n a tym , że w K ategoriach A rystoteles, m ów iąc o substancji, o d ró ż n ia dw a jej typy: substancję pierw szą i su bstan cję drugą. I choć w żadnym innym dziele, łącznie z M etafizyką, do teg o ro z ró żn ien ia już nie w raca, a naw et to, co ro z u ­ m ie przez substancję d ru g ą (g atu n ek ) jest jako substancja w M etafizyce w prost od rzu co n e, to późniejsi k o m en tato rz y i historycy ro zró żn ien ie to przyjm ą jak o trw ały e lem e n t system filozoficznego Stagiryty, tw ier­ dząc, że d la A ry sto telesa substan cją m oże być i su bstancja pierw sza, i substancja druga.

S ub stancja pierw sza, pow iada A rystoteles, „w najściślejszym , n a j­ bardziej pierw otnym i najwyższym stopn iu jest tym , co ani n ie m oże być o rz ek an e o podm io cie, ani n ie m oże znajdow ać się w podm iocie, n a przykład poszczególny człow iek czy poszczególny k o ń ”11. A więc

(9)

substan cją pierw szą jest k o n k re tn y byt-podm iot. N a to m iast „[d]rugi- m i substancjam i nazyw ają się gatunki, do któ ry ch należą substancje w pierw szym znaczeniu. N a przykład poszczególny człow iek należy do gatu n k u „człow iek”, a ro d z ajem tego gatu n k u jest „zw ierzę”; a więc „człow iek” i „zw ierzę” nazyw ają się drugim i su bstancjam i”12. A z a ­ te m dru g ie su bstancje to są pow szechniki, k tó re m ogą być o rz ek an e o substancjach pierwszych.

P oniew aż Kategorie n ie były d ziełk iem stricte m etafizycznym , lecz należały do b a d a ń z zakresu filozofii języka (kategorein to „o rzek ać”), to A rystoteles nie b ad ał pro blem u statusu ontycznego owych substancji drugich. W ychodząc z praktyki języka poto cznego , d ostrzeg ł różnicę, jak a zachodzi m iędzy p o d m io te m i orzecznikiem , gdy pew nych p o d ­ m iotów n ie o rz ek a się o orzeczniku - jest to k o n k re tn y p o d m io t lub gdy te n sam orzecznik, m o żn a orzek ać o w ielu p o dm iotach . C zasem orzecznik należy do inn ej k ateg o rii bytu niż su bstancja pierw sze, bo coś do niej d o d aje (Sokrates jest biały), a czasem m ieści się w łaśnie w k ateg o rii substancji, poniew aż w skazuje, czym jest su bstan cja (S o ­

krates jest człow iekiem ). Je d n a k jak o orzecznik sam w sobie n ie jest

p odm io tem . T o spraw iło, że A rystoteles skłaniał się do tego, by su b ­ stancję d ru g ą łączyć nie tylko z substancją, ale i z k a te g o rią jakości, przez co statu s ontyczny substancji d rugiej u leg ał osłab ien iu - nie było to bow iem coś w sobie (p o d m io t)13. Z p u n k tu w idzenia sposobu bytow ania (czyli z m etafizycznego p u n k tu w idzenia) su bstancja d ru g a n ie była sub stan cją-p o d m io tem , lecz jakością.

T ym czasem A l F a ra b i p o trak to w a ł substan cję d ru g ą n ie jak o ja ­ kość, ale jak o czystą istotę. W te n sposób w zm ocnił statu s ontyczny substancji drugiej. N ie była o n a w praw dzie tym sam ym co substancja pierw sza, czyli to o to coś (huw iya), a co przez A ry sto telesa o k reślan e było m ian em tode ti, ale m im o to było czymś w ięcej niż jakość, k tó ra jako k ateg o ria bytu należy d o przypadłości14.

I w łaśnie p row adząc swoje rozw ażania n ad isto tą jak o su bstancją drugą, A l F ara b i n a tk n ą ł się n a p ro b lem istnienia. Bo jeżeli substancja

12 Ibid.

13 Ibid., s. 11, 3 b10-24.

(10)

d ru g a jest czystą istotą, to trz e b a rozstrzygnąć p ro b lem jej zw iązku z istnieniem . D laczego? T u d o p iero A l F a ra b i p rzecho dzi do A n a lity k

wtórych, w których A ry sto teles tw ierdził, że su bstancją pierw szą jest

tylko to, co istnieje, gdyż nazwy, k tó re dotyczą rzeczy nierealnych, nie m ają istoty (nie o d n o szą się do substancji), lecz tylko zn a czen ie15. A l F a ra b i zgadza się z A rystotelesem , ale staje w obec n astępu jącego problem u: w przypadku orzek an ej o substancji istocie, ta isto ta, jeśli jest istotą, za k ła d a istnienie, k tó re m a su bstancja pierw sza. M usi w o­ bec tego zachodzić różnica m iędzy isto tą a istn ien iem , jak ie p o siada sub stan cja pierw sza. G dyby n ie było takiej różnicy, to sam o pom yśle­ nie istoty człow ieka byłoby pom yśleniem człow ieka jak o istniejącego. T ak je d n a k nie jest. W tak im razie, k o n k lu d u je A l F arab i, istnienie jest ró ż n e od istoty i nie jest p o c h o d n ą istoty (jako jej w łasność). T o w łaśnie te n pro b lem , analizow any z p u n k tu w idzenia różnicy m iędzy substancją pierw szą i substancją d rugą, od słon ił p rz ed A l F ara b im trud ność, k tó ra zaow ocow ała odkryciem istn ien ia jak o elem e n tu bytu, różnego od istoty16.

T rz e b a podkreślić, że p ro b lem te n pojaw ił się n a g runcie czysto arystotelesow skim , bo od A ry sto telesa p ochod zi ro z ró żn ien ie n a su b­ stancję pierw szą i drugą.

D laczego w takim razie sam Stagiryta tego problem u nie dostrzegł? D lateg o , że ow o ro z ró żn ien ie pojaw ia się w dziełku należącym do w cześniejszego o kresu tw órczości, w k tó ry m słow a ousia A rysto teles używał zarów no w o d niesieniu d o k o n k re tu , jak i ogółu. N a to m iast w M etafizyce w yrażenie „substancja d ru g a ” już się n ie pojaw ia, a po- w szech n ik z o sta je o d rz u c o n y ja k p re te n d e n t d o bycia su b stan cją. S zukanie odpow iedzi n a pytanie, czym jest substancja, prow adzi do istoty, ale nie jak o substancji drugiej. A ry stoteles w M etafizyce stara się u n ik n ąć identyfikacji istoty (to ti en einai) z pow szechnikiem (to

katholu). Z aw ężen ie substancji do k o n k re tu (tode ti) i d o istoty (to ti en einai), ale pozostającej w łączności z k o n k re te m , ch ron ić m iało

p rzed platonizm em , k tó ry byt utożsam ił z ideą-pojęciem . N ie pojaw ił

15 Arystoteles, A nalityki wtóre, II, 7, 92b 3n; zob. J. Owens, The Doctrine..., dz. cyt., s. 132.

(11)

się n ato m iast p rz ed A ry sto telesem p ro b lem istnienia, tak jak stało się w przypadku A l F arabieg o.

Z w iązane jest to już z greckim o b ra zem św iata i k o n cep cją nauki. Świat A ry sto telesa był wieczny, a w ięc rów nież su bstan cja-isto ta była wieczna. O dnalezienie jej było zadaniem i przedm iotem nauki. P o nad to pro b lem istn ien ia uk azu je się w swym dram aty zm ie d o p iero wówczas, gdy świat jest przygodny. A le przygodność jak o niekonieczność m usi wypaść z p o la w idzenia nauki, k tó ra szuka tego, co ko n ieczn e i s ta ­ łe. T ym sp o so b em istn ien ie nie m ogło pojaw ić się w polu w idzenia Stagiryty, ani jak o człow ieka, k tó ry uczestniczy w greckim o b razie św iata, ani jak o filozofa, k tó re m u ko n cep cja n au k i n arzu ca o k reślo n e ograniczenia, w ra m a c h któ ry ch dla istn ie n ia n ie m a m iejsca.

A przecież po w iekach kw estia istn ien ia pojaw iła się w łaśnie u k o ­ m en tato ró w A rystotelesa. M usiał w ięc w ary stotelizm ie n astąp ić p o ­ w ażny wyłom , zarów no gdy chodzi o o braz św iata, jak i k on cepcję nauki. Z tym m usieli zm ierzyć się jego k om entato rzy.

A l F ara b i w yodrębnił więc isto tę i stan ął w obec p ro b lem u jej związ­ ku z istnieniem . M usi być tak i związek, gdyż bez istnienia, zgod nie z tym, co tw ierdził A rystoteles, isto ta jak o k o re la t nazwy byłaby tylko znaczeniem , ale n ie praw dziw ą istotą. Z w iązek te n je d n a k n ie m oże być konieczny, bo wówczas sam a myśl o istocie (p o ję c ie ) pociągałaby za so b ą istn ien ie rzeczy. W tak im razie istn ie n ie m usi być ró ż n e od istoty, m usi być jakim ś now ym ele m e n te m , k tó ry n ie p o ch od zi od istoty. A skąd p o ch o d z i? O d jakiejś innej przyczyny. B ęd zie to tak a przyczyna, w k tó re j isto ta i istn ien ie u to żsam iają się. W te n sposób A l F a ra b i odkrył nowy dow ód n a istn ien ie B oga, czyli bytu, w k tórym istn ien ie i isto ta u to żsam iają się. A le czym jest isto ta w pozostałych bytach, jeśli o n a nie jest istn ie n ie m ? A l F ara b i od po w iad a, że isto ta w p o zo stały ch p rz y p ad k ac h je st tylko czymś m ożliw ym lu b - jak o istniejąca - jest czymś zniszczalnym 17.

O dkry cie istn ie n ia spraw iło, że n astąp iło ro zd zielen ie isto ty od istn ien ia w tak i sposób, że isto ta sam a stała się p rz ed m io te m analiz. A le wówczas ow a isto ta nie m ogła być realn a, bo m usiałaby m ieć z k o ­ nieczności istnienie. Jeśli n ie m ogła być realn a, to m usiała być możliwa.

(12)

W praw d zie A w icenna, by podk reślić ro lę istn ie n ia d la k o n k re tn e g o bytu, tw ierdzi, że istoty sam e w sobie bardziej są zo rie n to w an e na niebyt niż n a byt, to je d n a k isto ta sam a w sobie jest tylko m ożliw a18. I tak, za cen ę w prow adzenia istnienia, d o k o n an o w system ie wyłom u, w iążąc isto tę z m ożliwością.

A czym było istnienie? A l F ara b i, a za n im A w icenna um ieszczają istnienie w p o rządku przypadłości. Jest przecież czymś niekoniecznym , a n iekon ieczne są w łaśnie przypadłości. Tyle że istn ien ie jest innego rodzaju przypadłością niż pozostałych 9 k ateg o rii w ym ienianych przez A rystotelesa.

O b a j filozofow ie arabscy zw rócili uw agę n a to, że k o n k re tn y byt, jak o to o to coś, m usi zaw ierać istnienie, k tó re jest ró ż n e od jego isto­ ty. Zauw ażyli rów nież, że istn ien ia takiego nie p o siad a isto ta u ję ta jak o su bstancja druga, jak o pojęcie, jak o m ożliwość, k tó ra, zd an iem Aw icenny, bliższa jest niebytow i niż bytowi, i że to d o p ie ro zadzia­ łan ie Pierw szej i jedynej przyczyny, jak ą jest B óg, w k tó ry m nie m a rozdziału n a istn ie n ie i istotę, spraw ia, że jest ta o to k o n k re tn a rzecz. Z m etafizycznego p u n k tu w idzenia istn ien ie zaliczone jest w praw dzie tylko do przypadłości, ale d o ce n io n a jest jego ro la w uk o n sty tu o w a­ niu k o n k re tn e g o bytu. W tym k o n tek ście o tw arte zostały dw a w ażne pytania: Czy rzeczywiście istn ien ie jest jakim ś ro d zajem przypadłości? Czy istn ie n ie dotyczy tylko realn eg o k o n k re tu ?

D o dyskusji n ad pierw szą kw estią włączył się T om asz z A kwinu. Z w rócił uw agę, że istn ienie urzeczyw istnia całą substancję, cały k o n ­ k re tn y byt, w ięc nie m oże być tylko przypadłością, bo przypadłość jest czymś dodanym do realnie istniejącej substancji. N atom iast dyskusja nad drugim pytaniem otworzyła pole dla proto-ontologii, ponieważ niektórzy myśliciele przesunęli rozum ienie bytu w sferę możliwości, m ultiplikując istnienie, niezależnie od tego, czy jest ono realn e, czy nie.

Tom asz, przeciwstawiając się stanowisku filozofów arabskich, w prost stw ierdza: „Istn ien ie rzeczy jest ró ż n e o d jej istoty, ale nie należy teg o rozum ieć tak, że jest czymś do d an y m n a sposób przypadłości, lecz jakby konstytutyw ne n a sposób, w jaki konstytutyw ne są zasady

(13)

istoty”19. Istn ie n ie je st w ięc z a sad ą bytu, a nie w łasnością, ta k jak przypadłość; to ono d o p e łn ia isto tę, jest dla niej aktem , spraw ia, że m am y do czynienia z bytem realnym , a isto ta jest isto tą, czyli należy do p o rz ąd k u realn eg o , a nie m ożliwego.

W jaki bow iem sposób istnienie, k tó re byłoby tylko przypadłością, m ogłoby u re a ln ia ć isto tę ? P rzecież p rz y p ad ło ść to in n a k a te g o ria bytow a niż istota. Istn ie n ie bytu realn eg o m usi być k om p aty b iln e n a pozio m ie substancji, bo to cała substancja jest realn a. A jest re a ln a dzięki istnieniu. Istn ien ie m usi og arn iać cały byt, podczas gdy p rzy pa­ dłości odnoszą się tylko do jakiegoś aspektu bytu. T om asz twierdzi więc, że istn ien ie substancji m usi być substancjalne, a nie przypadłościow e, poniew aż jest to istnienie substancji, a n ie przypadłości. Istn ien ie m usi być w sp ó łm iern e d o tego, czego jest istnieniem .

Jeśli zaś istn ie n ie p o tra k to w a n e z o s ta n ie ja k o p rz y p ad ło ść, to wówczas n a p lan pierw szy w ro zum ien iu bytu w ysunie się isto ta i o n a b ędzie głów nym p rz ed m io te m filozofii, i to n iezależn ie od realn eg o istnienia, k tó re, jako przypadłość, b ędzie ze p ch n ięte n a m argines.

A le w ów czas pojaw i się kluczow e d la m etafizyk i p y tan ie, czy taki p rz ed m io t m etafizyki - isto ta bez istn ien ia realn eg o - m o że być trak to w an y jak o p rz ed m io t re aln y ? Ja k m oże być realny, jeśli n ie m a istn ien ia?

Oczywiście, głównym pow odem , dla k tórego istnienie p o traktow ano jako przypadłość był n iekonieczny zw iązek istn ien ia z k o n k re tn ą su b ­ stancją (sub stancja pierw sza), bo m ogła o n a być i nie być, podczas gdy n a istotę składało się tylko to, co konieczne. A poniew aż obowiązywała m etodologia A rystotelesa, w edle której przedm iot poznania naukow ego m a być konieczny i stały, to istnienie, jak o n ieko nieczne w p o rząd k u k o n k re tn e j substancji, m usiało w ypadać p o za o rb itę nauki. A tak że jako niek o n ieczn e zaliczone zo stało do przypadłości, bo przypadłość jest tym , co bytowi przysługuje w sposób niekonieczny. D la sam ego A ry sto telesa n ie był to problem , poniew aż nie w yodrębnił o n istn ien ia jako elem e n tu bytu różn ego re aln ie od istoty-substancji. W m om encie

19 “Esse enim rei quamvis sit aliud ab eius essentia, non tamen est intelligendum quod sit aliquod superadditum ad modum accidentis, sed quasi constituitur per principia essentiae. Et ideo hoc nomen ens quod imponitur ab ipso esse, significat idem cum nomine quod imponitur ab ipsa essentia” Sententia libri Metaphysicae, IV, 2, 82123.

(14)

jed n ak , gdy istn ien ie pojaw ia się w polu m etafizyki, jest to prob lem , zarów no z p u n k tu w idzenia m etodo logicznego , jak i ontycznego.

R ó ż n ic a m iędzy stan o w isk iem A l F a ra b ie g o i A w icenny a s ta ­ now iskiem T o m asza b ierze się stąd, że filozofow ie arabscy n ie dość w yraźnie postrzegali różnicę m iędzy p o rz ąd k iem esencjalnym (treść bytu) i egzystencjalnym (istnienie bytu). Istnienie uznali za przypadłość, bo nie jest konstytutyw nym ele m e n te m istoty, jest zw iązane z isto tą w sp osób niekonieczny. A le jeśli isto ta w yraża treściow y asp ek t bytu, to istn ien ie, n ie b ę d ą c treścią, n ie m oże k on sty tu o w ać istoty jak o istoty, czyli określać treściow ego (esen cjaln ego ) asp ek tu bytu. C hodzi je d n a k o byt realny, któ ry jest in teg ra ln ą całością. Is to ta jak o re a ln a część bytu m usi być pod realnym istnieniem , k tó re nie d o łącza się do niej n a sp osób przypadłości, lecz n a sposób aktu. I to m im o tego, że zw iązek istoty z istn ien iem w przypadku bytów przygodnych jest n ie ­ konieczny. Je s t niekonieczny, ale konstytutyw ny, bez takieg o zw iązku bytu w o góle n ie będzie.

Z jedn ej strony istnienie jest przygodne, a więc niekonieczne, z d ru ­ giej zaś jest konieczne, jeśli byt m a być bytem , czyli czymś realnym . T u pojaw ia się now e ro zu m ien ie konieczności, i to podstaw ow e dla p rzed m io tu m etafizyki, jeśli jej p rz ed m io te m m a być byt realny.

Z d a n ie m T o m asza istn ien ie jest ak tem p ro p o rcjo n aln y m do k a ­ tegorii bytowej, dla k tó rej jest aktem . Istn ien ie substancji jest ak tem dla substancji, istn ien ie przypadłości jest istn ien iem d la przypadłości. Ja k w po rząd k u poszczególnych bytów każdy byt m a swoje istnienie, jed y n e i n iepow tarzalne, tak rów nież w każdym k o n k re cie jest w ielość aktów istnienia p ro porcjonalnych dla każdej k atego rii bytowej. A le tak jak przypadłości są za p o d m io to w a n e w substancji, tak i przypadłości, choć m ają w łasn e istnienie, to jest ono zależn e od substancji (cuius

esse est inesse)20.

D o p ie ro w filozofii T o m asza z A kw inu istn ien ie u k a z a n e jest w ta ­ kiej perspektyw ie m etafizycznej, k tó ra pozw ala - z jed n ej strony - n a p o tw ierdzeniu jego roli w konstytuow aniu realn eg o bytu, z drugiej zaś - n a w yeksponow anie różnicy m iędzy nim a istotą, m iędzy p o rz ą d ­ k iem egzystencjalnym i esencjalnym . D la filozofii m iało to szczególne

(15)

znaczenie, poniew aż po raz pierw szy w dziejach tej n au ki u d a ło się w y odręb nić stro n ę eg zystencjalną bytu w ta k i sp osó b, że istn ie n ie zo stało ro z p o z n a n e n ie tylko jak o e le m e n t bytu, ale rów nież jak o elem e n t różny od istoty. D otychczasow a filozofia n a w szelkie sposoby ciążyła k u istocie, n ie d ostrzegając lu b m arginalizując istnienie, czy to w jego roli ontycznej (red u k cja do przypadłości), czy też epistem icznej (istn ien ie nic nie w nosi do poznaw anego p rz ed m io tu ).

T u taj też zarysow uje się ró żn ica nie tylko m iędzy stanow iskiem T o m asza i filozofów arabskich, ale w sp osób szczególny m iędzy T o ­ m aszem i D u n se m S zk o tem . K luczow ą ro lę bow iem w m arginalizacji istn ie n ia w p o z n a n iu m etafizycznym o d e g ra ł D u n s S zkot. O n też n ajm ocniej w płynął zarów no n a p ow stanie ontologii, jak i n a sposób trak to w a n ia p roblem atyk i m etafizycznej, rów nież w ło n ie to m izm u 21. Z a d a n ie odzyskania właściw ego m iejsca dla istn ien ia w rozu m ien iu bytu jest ciągle aktualne. Z am iast przezw yciężać m etafizykę, jak tego chciał p ozo stający p o d w pływ em S zko ta H e id e g g er, trz e b a p rz e d e wszystkim przezwyciężyć ontologię. A to jest niem ożliw e bez odzy­ skania istnienia, k tó re nie jest ani przypadłością, ani m o dalnością, ale pierw szym a k te m bytu.

Overcoming the ontology

S u m m a r y

The author studies a difference between metaphysics and ontology. This difference becomes visible mostly when the ontic status of existence is exam­ ined. For though both metaphysician and ontologist refer to the existence, but they see a different place or role of it as to real being, or intentional being, or so-called possible being. The author notices that a pass from metaphys­ ics to ontology was made pretty easily, and unless there was metaphysics of St. Thomas Aquinas, the metaphysics would probably be only an ontology. The ontology was a finial not only of Plato’s philosophy, but also Aristotle’s in the antiquity and John Duns Scotus’ in the Middle Ages. That stream

21 M. A. Krąpiec podkreśla, że nawet w uczelniach katolickich dominujący był szkotyzm, a nie tomizm. Zob. M. A. Krąpiec, Byt i istota, Lublin 1994, s. 189.

(16)

predominated the modern metaphysics which consequently could receive a name of ontology. The author underlines that Duns Scotus played a key role in marginalizing the existence in metaphysical cognition. He also had the biggest influence on coming the ontology into existence, and a way of ap­ proaching metaphysical issues in the Thomism. The author claims that instead of overcoming the metaphysics there is a fundamental need to overcome the ontology. However it is impossible without recovering the existence, which is neither accidence, nor modality, but the very first act of being.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Krążą pogłoski, że Spandawa, gd zie się znajduje większość uzbrojonych robotników, jest osaczona przez Reichswehr.. W Króiewcu postanowił w ydział socyalistyczny

Obliczaonawarto´s´cw ֒ez lastartowegoprzezpropagacj֒ewarto´sciko´ncowych (warto´sciwygranejdlanaszegogracza)wg´or ֒edrzewagry:

Na przełomie grudnia i stycznia mieszkańcy Dziećkowic będą mogli się podłączyć do kanalizacji.. Cena za odprow adzenie ścieków do miejskiej kanalizacji ma być

Stein przy opisie Odry mówi wyraźnie (Descripcio, s. Pozostawia ona, tj. W ymienił tu Oleśnicę, Bierutów, Milicz, Trzebnicę. Niemcy przew ażają na zachód i

[r]

Również sekw encje tRNA archebakterii za sa ­ dniczo różnią się od sekw encji tRNA z innych organizm ów (np. trójka iJnpCm, zam iast trójki TtyC* w ramieniu

żyła więc usilnie do tego, aby Wszechświat ukazyw ał się regularnie co miesiąc, a w lipcu i sierpniu jako zeszyt podwójny, oraz aby treść zeszytu była

W skutek zupełnego stopienia się dziedziczności rodziców potom ek p rzejaw ia cechy pośrednie, w ypadkow e z, cech rodziców... Tom aszów