p r a r t y k u ł y *
^ P I E L G R Z Y M
&&
p o l s k i e g o;
& • ' ' ■; . i . P R Z E Z • ^ A D A1H A M I G p IE W l i z A_ W.YDANrE 3b J F R A N K 5 L r . . P A K t KiS IE C A W IĄ Ą J^/^eTm ^uąciskĄ V ^f>VL10\ BETOWR^W#.
I Uniwersytecka
J
DO PRZYSZŁYCH P O W ST A Ń C Ó W POLSKICH.
N ie w olno bez popełnienia grzechu w ątp ić o zm artw y ch w stan iu N arodu Polskiego. P o lsk a zstę p u jąc do czasow ego g robu w ysw obodziła cierpiące n aro d y , bo od tej chw ili i Irla n d y a i W łochy i G re- cy a poczuły w sobie now e życie. M yślę przew o d n i c z y naszego w ieku je s t zasad a N arodow ości w szędzie praw ie w niknęła ju ż ona w dusze n aro dów .
D la zachow ania dusz w aszych polskiem i i w ol- nem i strzeżcie się tro jak ieg o ja d u : w P ru sa ch scholastycznych form uł ludzi tw orzęcych system a- t a ; w A u stry i, jezuickiego oszustw a, a w R o sji ta tarsk ich g w ałtów i sam ow oli. N a zachodzie zaś strzeżcie się naśladow ania cudzoziem ców : F ra n cuzi i A nglicy szczycę się sw ym i sp ecjalistam i : nie zapom inajcie nig d y że człowiek przestaje ist nieć ta m gdzie się specyjalność zaczyna. I d ę c w ty m kierunku, m oglibyście łatw o stać się w ybor- n em i narzędziam i przem ysłu. Ale O jcowie w asi g d y b y w rócili na ziem ię nie poznaliby w w as P o laków , to je s t ludzi p ełnych w iary , zaw sze goto
w y ch poświęcić się za niepodległość _ O jczyzny i za wolność innych narodów . D oskonalcie się je d n ak w przem yśle je żeli tego u n ik n ę ć nie możecie, ale n ie zatapiajcie się je d y n ie w tej n auce, n ie dajcie się przez n ię opanow ać.
T ylko przez oręż m o g ę w ysw obodzić się narody co p ad ły pod orężem . Każdy w ięc P olak m u si spo sobić się n a żołn ierża ; ale szkoły w ojskow e nie nauczę n as tego co je s t najkonieczniejszem dla zw ycięztw a Polski. W ie lu zachw yca m ęd ro ść za chodu, ale jeżeli w tych uczonych szkołach m ożna w ydoskonalić się w w ojskow em rzem iośle, to zno w u tra c i się w nich najczęściej ogień św ięty ; m o żna w nich stać się d o b ry m oficerem reg u larn e g o w o jsk a, ale niezdolnym zarazem do w szelkiej w o jn y pow stańczej to je s t do w ojny bez je n eraln e - go szta b u , bez kadrów i m a g a z y n ó w N ie c h ci z po m iędzy w as co chcę się oznajom ić z życiem w o je n n y m zachodu, pilnie czuw aję nad sobę by nie u tracić tego zap ału św iętego k tó ry je s t najd ro ż szym dziedzictw em każdego Polaka.
Oficerowie w ojsk reg u larn y ch zawsze sę skłonni liczyć jed y n ie n a środki m a te rja ln e ; nie rozum ieję zw ycięztw a bez d ział gw intow anych i celnych k a ra binów . W y przeciw nie liczyć m acie przedew szyst- kiem n a m iłość Ojczyzny i cuda które ona w yw o łu je . Bo jeżelibyście pokładali nadzieje w asze na arm atac h i k arabinach, jakżebyście m ogli spodzie w ać się m ieć ich kiedykolw iek tyle ń e p o siad aję rzęd y , które m acie obalić? .
W dniu, w k tó ry m poczujecie się ta k p rzep e ł nieni duchem Bożym i ubłogosław iem , że n a głos w asz m iłośęię ojczyzny natchniony, pow stanie j e d n a w ioska, bez innej b ro n i prócz dręg o w za ostrzo n y ch i stw ard n iały ch w ogniu, w dniu ty m w ierzajcie, p ó jd ę w szystkie w ioski za w am i. A przeciw ko naw ałnicy p ow stałych w iosek, coz b ę
dzie m ó g ł uczynić zab o rca? D la te g o w łaśnie m a m y pokładać nadzieje nie w zwodniczych m arze niach dalekiej pom ocy, ale w B ogu i w sile w yradzającej się z p ośw ięcenia się d la m a tk i O j czyzny.
Nie zużyw ajcie dusz w aszych n a tw orzenie czczych p ro g ram ató w . P otrze b n y nam dzisiaj ty l ko je d e n czyn, w alk a za O jczyznę, je d n a m yśl n a ju tr o : że w szystko rozstrzygnie s e jm w któ ry m każdy będzie m iał p rzedstaw iciela.
N ieprzyjaciele i fałszywi przyjaciele nasi s ta ra ję się zawsze zacieśnić k w estyję i w ojnę w jednymi punkcie skoncentrow ać. M y m ożem y spodziewać się czegoś tylko od w ojny ogólnej. U ciekajcie od dyplom atów którzy małpuję, oszustw a kancellaryj i chcę być zręczniejsi od stary ch m in istró w p rze- siękłych k łam stw em , w ychow anych w szkole T a l ley ran d a k tó ry m ów ił że : « m ow a d an a człowie kow i n a to, aby m ógł u kryć m yśl sw oję. » N ie spodziew ajcie się że ułatw icie zadanie w asze w y- rzekajęc się całej w aszej przeszłości pełnej chw ały i s ta ję c się m aluczkiem i. Dowódcy nasi kolejno pokładali nadzieje w je d n y m z trzech nieprzyjaciół naszych, najpierw ej w R osyi, później w P ru sach a nakoniee w A ustryi. B ył to b łę d w ielki. W dniu ty lk o w k tó ry m raze m w ypow iem y w ojnę trz em m ocarstw om , odrodzenie nasze stanie się praw do- podobnem . A w sobie sam ych w tenczas tylko zn a j dziem y siłę potrzebnę do zw ycięztw a kiedy zam kniem y sobie wrszelkę drogę do odw rotu i zaw rze m y przym ierze ze śm iercię.
N ieprzyjaciele i ci którzy p rzem aw iaję w duchu nieprzyjaciół naszych p o w tarzaję nam : « P o co w szczynać darem ne pow stania? Polacy dzisiejsi sę ja k o Żydzi zaczasów T y tu sa » Jeżeli chcę nas po ró w nyw ać do Żydów , niechże p rzypom nę sobie Exo- dus; p rzy pom ocy Bożej i m y ta k że m ieć będziem y
6 PR Z E D M O W A
Exodus polski, a w tenczas po stąp im y z zaborcam i n aszej ziemi ja k H ebrajczycy obchodzili się z C ha- naanczykam i, chyba że się zaw czasu w yniosę do siebie.
Wł a d y s ł a w Mi c k i e w i c z.
b Czerwca 1866 r
N B . A rty k u ły n astęp u jące b y ły w ydane w 1833 roku w dzienniku P i e l g r z y m P o l s k i k tó ry w ychodził w P ary żu . Mogę. być uw ażane ja k o ko m en tarze do K s i ę g P i e l g r z y m s t w a które ojciec m ój tylko co b y ł w ydał.
A R T Y K U Ł Y
PIE LG R Z Y M A P O L S K IE G O .
- O— O-I O P A R T Y I P O L S K I E J . (5 k w ietn ia 1833 iroku.)W a lk a m n iem a ń w ybucha, org an izu je się i to czy ty m sam ym sposobem , ja k każde pow stanie narodow e. Opinie pojedyncze zb ieg aję się do w iększych ognisk, tworzę, m assy , stanow iska, p rz y b iera ją hasła , i w yw ieszają choręgiew . J e śli tworzę, się coraz w iększe m a ssy , je śli w ięcej p o jedy n czy ch dowódzców łęezy się pod je d n ę chorę- giew , je s t to znak, że pow stanie rozszerza się i w z m a g a ; skoro założono ju ż obóz naprzeciw ko nieprzyjacielow i, m ożna przew idyw ać blizkie sp o t kanie się.
Z a hasło stronnictwom, służę osoby, których im io n a g rzm ię po obozie, ale często sę zm ieniane. P raw dziw em i choręgw iam i m n iem ań sę nazw iska, k tó re stro n n ic tw a sobie n ad a ję, i k tć rem i w y raża- ję sw oję dężenia i sw oje cele.
Ile razy pow stały w społeczeństw ach nowe in tere- sa, now e m n iem an ia, now e w alki, tyle razy w y stę- p ily n a scenę now e nazw iska. W Grecyi dzieliły się
8 ARTYkUŁY
m iasta n a stro n n ic tw a dem okratów , a ry sto k ra tów , oligarchów . W R zym ie toczyła się inna w cale, ró żn a od greckiej w alk a k asty patrycyu- szów z ple b ejam i. P arty e starożytne ograniczały się do szczególnych państw , do szczególnych po* koleń. Od czasów nastan ia chrześcijaństw a, ludy dężyły do zjednoczenia, i zakres p arty j znacznie się rozszerzył. Ju ż Gwelfowie i G ibeliny porusza* li in teres całych W łoch, Niem iec i w ielu innych p ań stw z a c h o d n ich ; dalej jeszcze sięg ała w alk a P ro testa n ty zm u z Kościołem. N akoniec, w rew o- lucyi francuzkiej p a rty e stały się odrazu E u ro p ej- skiem i. R ojaliśei i R epublikanie obudzali sym pa- ty ę : tam ci w sercach królów , ci w sercach ludów całej E u ropy. N ie w spom inam y tu o p arty aeh chw ilow ych, cząstkowych, które codziennie tw o- rzęc się i niknęc, nie za słu g u ję n a uw agę.
G odna je s t zastanow ienia, że nazw iska stro n - • n jctw potężnych i w iele obiecujęcyeb nie były n ig d y w ym yślone przez pojedynczę osobę, przez k o tery ę. T w o rzę się one sposobem niew idom ym , i ju ż sę używ ane, kiedy n ik t jeszcze nie zgłębił, co znaczę i kom u pow inne być nadane. Tw orzy je m a ssy ludu często n a różnych punktach w je d n y m czasie, ja k i te pieśni gm inne, ja k te dowci pn e słow a, które im sę pow szechniej znajom e, tern tru d n iśj dociec ich autora.
Przeczuw am y w szyscy w ielkę w alkę m iędzy p arty a m i g abinetów i ludu, daw nego porzędku i now ych p o trz eb ; obiedwie p arty e zb ieraję się, ku p ię i obliczaję się n aw zajem . Jakież choręgw ie te p arty e w yw ieszę, ja k ie sobie nadadzę nazw i s k a? Te nazw iska ju ż sę znalezione, ju ż sę w b ie g u m iędzy ludam i różnych krajów . D wie tylko m ieć będziem y p arty e w Europie : jed n ę z nich nazw ie św iat M oskiew skę, drugę Polskę.
PIE L G R Z Y M A P O L S K IE G O . 9 albo o pochlebianie ojczystem u poko len iu ? Czyż to naszem je s t dziełem , że w ybuchnienie naszej rew olucyi pow itane zostało takim gm innym o krzy kiem ra d o ś c i; że przez cały ciąg w alki naszej ta k mocno biło serce ludu w całem C hrześcjaństw ie, że królow ie naw et m usieli k łam ać sym patyę d la n as? Przypom nijm y, ja k N iem cy w itali naszych żołnierzy. U w ażm y co o nich dotąd mów i F ran cy a ( m e rząd fra n cu z k i). « Oszczędzajcie grosz nasz, w ołali w ieśniacy francuzcy do sw ych re p re z e n ta n tów , ale nie ża łujcie w y datków n a w ojnę i n a w sparcie Polaków : bo P olska, je s t to F r a n c y a .» I d alej w idzą w ieśniacy niż 'm ęd rk o w ie Izby. Słusznie pow iada K u r y e r : « S p raw a p olska jest ta k w ielką, że je j p an D upin nie je s t w stan ie zrozum ieć. P an D upin n ig d y nie dowie się co to je s t _ Polak, bo p an D upin nie m a d u s z y .» Lud dow iedział się, bo lud m a duszę.
W Niem czech, kom itety polskie b y ły to isto tn ie kluby lib e raln e; ta m przyjaciel Polaków znaczy toż samo co przyjaciel w olności. M łodzież, ofiarując d a r jed n em u znakom item u pisarzow i, kazała w yryć te tylko słow a n a pod aru n k u : « P rzyjacielow i P o la k ó w .»
D la czegóż im ie Polski stało się ta k popularne ? Bo do im ienia P olski przyw iązane je s t w y o b raże nie nie tylko w olności i rów ności, ale pośw ięcenia się za w olność i rów ność pow szechną. T ego w y ob rażenia nie zaw iera w sobie d otąd żadne zn ajo me nazw isko p arty i. T y tu ł dem okraty oznaczał człow ieka, k tó ry w sw ojem m ieście lub k raju chce zaprow adzić rów ność polityczną, i nic w ięcej. K antony dem okratyczne w Szw ajcaryi żyją w zgodzie z arystokratycznem u D em okracya am e rykańska _ żyje w zgodzie z C esarzem M ikołajem . (P olska nie może być w zgodzie z żadnym daw nym g a b in e te m ). R epubłikaniu m niej jeszcze w y raża.
R ep u b lik an in je s t stronnikiem rzęd u bez króla ; ale rzeczypospolite bardzo były różne : ztęd rep u b lik an in m u si dodaw ać do ty tu łu sw ego, albc pro k lam acy ę, albo konstytueyę, albo d a tę ;’ m usi oznaczyć, czy je s t rep u b lik an in em z roku 91 czy 93 etc. Takie obja śn ien ia i n u m e ra nie podobaję się m assom . Polak je s t n atu raln y m d em o k ratę i rep u b lik an in em , je s t m oże sprzym ierzeńcem tych stro n n ic tw : ale nie p rze staje n a tych ty tu łach , d o m a g a się od dem okratów p rzyrzeczenia, że b ę d ę walczyć za w olność pow szechnę, ja k on w alc zy ł i w alczyć m u si. R zeczpospolita i dem o- k ra c y a sę to tylko pierw sze święcenia, p rzy g o to w u jąc e. Polak p rzy b ierający ty tu ł dem o k raty lu b rep u b lik a n in a zd aje się n am być podobny do b i s k u p a , którem uby się zachciało tytułow ać dya- konem .
I to nasze tw ierdzenie te o ry ę nie je s t : dow ie d ziem y p rzykładem , że ludy tak p o jm u ję ty tu ł P o la k a. Ile razy było zaburzenie, em eta, i d ał się słyszeć ok rzy k « vive la lib erte ! » : je śli w idziano Szw aj c a ra d em o k ratę, albo m ieszkańca S t. M arino albo n a w e t A m erykanina, obojętnego i nie bioręcego u d ziału w w alce , nie m iano m u tego za złe, jako cudzoziem cow i. A le skoro u kazał się Polak, k rzy czano « P olonais en av a n t,! » ja k gdy b y on b y ł w szędzie żołnierzem , gdzie w alczę o w o ln o ś ć .. . M iał w sobie ducha polskiego te n człow iek, któ ry w rew olucyi n ap isa ł n a choręgw iach polskich z a w a s z ę i n a s z ę w o l n o ś ć , i w yraz w a s z ę poło ż y ł przed w y razem n a s z ę, w b rew daw nej logice d y plom atycznej.
D ługoby m ów ić o te m , ja k P olacy zyskali sobie ty ie zaszczytu. H isto ry a nasza je s t reszcie św iata m ało znana; ale h isto ry a w lała się w duszę Polaków , utw orzyła L egiony, n atch n ęła o statn ię rew olucyę. Legiony i R ew olucya praktycznie pokazały ludom
d rżen ie p a rty i polskiej : a lud m a dziw ny in sty n k t, tra fn iejszy niż w szelk ie rozum ow ania.
Z d ru g iej stro n y , g ab in ety opierają, się n a M i k o łaju ; on je s t widomą, głow ą ich kościoła : i d la te g o ludy, w szystkich naszych n ieprzyjaciół, w szystkich niep rzy jació ł w olności u w ażają za M oskałów . Z ostaw m y im te n ty tu ł, chociaż p r a - w dziw iej ochrzcićby ich należało C ary stam i. N ie dość je s t nazyw ać sy stem a t rządów teraźn iejszy ch despotyzm em . D espotyzm je s t s ta ry : C aryzm je s t now y i o ry g in a ln y sy stem a t. D espotyzm og ran iczał się n a ciem iężeniu p oddanych i często b y w ał w zgodzie z sąsiad am i rep u b lik an am i : C aryzm je s t połączony z p ro p a g an d ą , z n a tu ry swojej m usi podbijać i rozszerzać się. D espotyzm bywały często ciem nością tylko b ie rn ą, n ie d o stat k ie m św iatła : C aryzm je s t ciem nością czy n n ą, je s t praw d ziw y m szatan em politycznym . I to lu d zg ad n ie. P atrz m y n a dzieci. Gdziekolw iek n a ulicach u d a ją w ojnę dzielą się zaraz n a P o la ków i M oskałów . P ra w d a z a k ry ta m ędrcom n ie raz ob jaw ia się dzieciom . — Ale je śli ty tu ł P o lak a ta k w iele znaczy, w ielkie i ciężkie p rzy w iązan e s ą do niego obow iązki.
II
O KON STY TU CYI PO W ST A Ń C Ó W . (5 kw ietnia 1833 roku.)
Tow arzystw o Litew skie i Ziem R uskich obcho dziło d n ia 25 m a rc a u roczystem posiedzeniem ro cznicę pow stania n a L itw ie , W o ły n iu , Podolu i U k rain ie. Je n e ra ł L afay ette otw orzył posiedze nie.
O byw atel J u lie n , je d en z m ów ców te g o w ie c z o P IE L G R Z Y M A P O L S K IE G O . | |
u AKTY KUŁY
r a , je s t to s ta ry nasz przyjaciel au to r Ż y c i a K o ś c i u s z k i ^ i ró żn y ch artykułów i m ów tyczących się Polski. Szkoda, że spraw ę naszę uw aża zawsze ze stanow iska cudzoziem skiego, francuzkiego. N a zy w a n aró d nasz m ęczennikiem zasady k o n sty tu cyjnej (m a rty r e du p rin cip eco n stitu tio n n el) Jak ie j- że to zasady ? jak iej konstytucyi ? Zadziwiło to szczególniej _ Litw inów , k tórzy żadnej konstytucyi n a d a n e j nie m ieli, a do konstytucyi kongresow ej żadnej nie przyw iązyw ali w agi. Zadziwiło jeszcze b ardziej Litw inów , że n iektórzy z rodaków zdają się podzielać opinie obyw atela Ju lien .
-> Zostały się w praw dzie n a L itw ie, W ołyniu P o dolu i U krainie pam iątk i żywe daw nych k o n sty tu cyi polskich; zo sta ły p am iątki K onstytucyi 3 M a ja : ale te pam iątk i, ja k z ia rn a krzew iące się i ro snące przez la t k ilkadziesiąt w sercu rodaków w y dałyby zapew ne owoc w cale różny od w szystkich k a rt i statu tó w n am znajom ych. N ie nazyw ajm y przeszłości naszej kon sty tu c y jn ą, żeby się nie w y daw ała podobną do teraźniejszego stan u F ran cy i i A nglii. Tyle nag rzesz y ły rząd y w im ie k onstytucyi że te n w yraz ju ż poszedł w po g ard ę i trudno' z nim ludy pogodzić. U w ażm y tylko, ja k postępo w ał konstytucyjny rząd angielski w spraw ie n a- sz®jj ja k po stęp u je konsty tu cy jn a Izba francuzka.
Jeżeli w czasie p o w stan ia n a Litw ie i ziem iach ruskich była pew na konstytuoya, to bardzo o ry g i naln a, bardzo ró żn a od w szystkich dotąd ogłoszo nych. Przytoczym y niektóre arty k u ły te j k o n sty tu cyi pow stańskiej. W y czy taliśm y je nie w k artach i księgach, ale ta m , gdzieby należało szukać w szy stkich p ra w m ających obow iązywać przyszłość : w sercach ludu, w potrzebach czasu. Oto są A rtykuły:
A r t. t . M oskala służącego M ikołajow i zabijać, ło
w ić, ścigać ja k m ożna n ajd alej.
m a żadnych układów , paktów , konw encyj, arm i- stycyj, korespondencyj, etc.
A r t. 3 Każdego szpiega, każdego urzęd n ik a ro s-
syjskiego, k tó ry ciem iężył Polaków , każdego P o laka, przekonanego o sp rzy jan ie R ossyi, łow ić, sydzić, exekwow ać.
A r t . 4. W ła d za , rew olucyjna należy do teg o
kto jy w eźm ie. J e s t m niej lub w ięcej ro zleg ła, w m iarę liczby oddziału, ta len tó w i szczęścia dowódz- cy. W ła d za ta trw a dopóty, dopóki je j słuchajy.
A r t. B. W ład za, kiedy p rzy ciąg n ie do m ia sta lub
m iasteczka, staje się praw odaw czy; kiedy złowi w inow ajcę, zam ienia się w sydow niczy; a jeżeli składa się z niew ielkiej liczby pow stańców , sam a p ełn i exekucyę.
A r t. 6. Podatki zbierajy się z dobrow olnych składek. Prócz teg o , w ładza za b iera w szystko co je s t p o trz eb n e w czasie w ojny. etc. etc. etc.
Oto je s t praw ię cała K onstytucya Pow stańska. Nie podoba się zapew nie uczonym L egislatorom . Nie m a w niej porzydku; pom ieszano razem p raw a kard y n aln e, kry m in aln e , finansow e. Ale to nie n a sza w ina, nie m y jy w ym yśliliśm y, nie przecho dziła ona przez żadne dyskusye zgrom adzeń, nie b y ła naw et nigdzie nap isan a; bo p raw a um ieszcza- jy się w tenczas n a p apierze, kiedy ju ż zaczynajy uciekać z serca i z pam ięci. Sy to ja k rach u n k i, k tó re w tenczas za p isu jem y , kiedy ju ż boim y się, abyśm y o nich nie zapom nieli. A przecież, odwo łu jem y się do w szystkich pow stańców : czy nie ta ka b y ła ich konstytucya i czy nie b y ła od w szyst kich jed n o stajn ie rozum iana i tłum aczona; czy jy zw ano konstytucyy ?
N iektóre arty k u ły godne sy głębokiej rozw agi, i bo g ate w zastosow anie n a przyszłość. N p. arty k u ł d ru g i ściśle b y ł p rzestrz eg an y . W dziejach pow s tan ia niem a przykładu um ów ani korespondencyj* P IE L G R Z Y M A P O L S K IE G O . 13
O by wszyscy dowódzcy w ojska reg u larn eg o prze ję li się byli duchem te g o a rty k u łu ! Pocóż niek tó rz y z nich, ja k rom antyczni kochankow ie, u staw i cznie m ieli ta jem n ie do gadania je n erało m rossyj- sk im i liściki do p isania ? N iechże się nie dziwię, że ich te ra z głos publiczny obw inia, słusznie czy n iesłusznie, o zdradzieckie konszachty ! Bo lud w całej Polsce p rzeczuw ał instynktem niepodobieństw o zg o d y m iędzy rew olucyę i rzędem ro ssy jsk im . D arm o w m aw ia ję nam m ędrkow ie, że po każdej w ojnie pokój nastę p ie m usi, że nie grzech było w czasie w ojny polskiej o pokoju m yśleć. N aró d ich n ie słuchał. Naród przeczuw ał, że jeżeli pokój k ie dy n astę p i, to n a tak ich w arunkach, w tak ich o- kolicznościach, których pokolenie teraźn iejsze o- ględać nie zdoła. Słusznie w ięc żędał wojny bezw arunkow ej. M ożna przepow iedzieć p rzyszłym dow ódzcom rew olucyjnym , że ktokolw iek z nich jed n o słowo do n ieprzyjaciela w yrzecze, jedno sło wo od n ieprzyjaciela posłyszy, będzie zawsze po m a w ian y o zdradę. N ależy się n a to przygotow ać. W epoce najsilniejszego działania rew olucyi francuzkiej, zakazała K onw encya pod k a rę śm ier ci je n erało m sw oim przyjm ow ać poselstw o od n ie p rzyjaciela, zawderać um ow y n aw et o w ym ianę w ięźniów , osędziła n a śm ierć w szystkich jeńców w ojennych. Słusznie pow iadaję historycy, że p ie r w sza godzina, w k tó re j je n e ra ł francuzki p rzy jęł p a rlam en tarza w ojsk nieprzyjacielskich, b y ła g o d zin ę zachodu d la rew olucyi.
Jak ie b y ły dalsze arty k u ły konstytucyi pow stań- s k iej? N ie w iem y o nich ; nie będziem y ich w y m y ślać. Z ostała reszta a rty k u łó w w ładow nicach Po- sietyńców i w to rb a ch strzeleckich Białow ieżanów. D ow iem y się o dalszym cięgu konstytucyi w ten czas, k iedy te ładow nice i to rb y z ch at i lasów na pole b itw y wyniesione b ęd ę.
PIE L G R Z Y M A P O L S K IE G O .
III '
W IE L K I TY D ZIEŃ . (12 K w ietnia 1833 roku.)
Pew nie w sercach P ielg rzy m stw a odezw ała się tę sk n o ta do O jczyzny w cięgu W ielkiego T y godnia żyw iej niż kiedykolw iek. P rzy p o m n iał sobie każdy obchodzenie grobów , nocnę uroczystość rezurrek- cyi, i w zajem n e odw iedziny, m iędzy znajom ym i w m iastach, m iędzy sąsiedztw em n a wsi. Pascha w Polsce je ś t w ielkę narodow ę b iesiadę. W je d n y m czasie u cztu ję, bogaci przy sto łach zbytkow ych, w ieśniacy w ch atach , i n aw et w ięźniow ie w cie m nicach (*). O dgłos dfcwonów i w y strzały m ożdzie- rzów rezu rre k cy jn y c h ileż obu d za ję w spom nień n aro d o w y ch !
N a Litw ie i w ziem iach ruskich, w całym obszer nym k ra ju ro zbrojonym i strzeżonym , je d y n em i arse n ałam i naszem i b y ły kościoły m ajęce po kilka dzw onów i kilka m ożdzierzów w iw atow ych. Zdaje się, że w iara przodków naszych, w idzęc ja k dzie ciom w szelką b ro ń w ydzierano, schow ała n a nie przew idziany w ypadek tę trochę spiżu w dzw onni cach i zakrystyach. P raw d a, że ja śn ie cyw ilizow ani p rzem ysłow cy, w racajęcy z za g ran icy , narzekali n ieraz n a krzykliw ość dzw onów ; słyszeliśm y icb nieraz radzęcych przelać spiż nieużyteczny n a k o tły g orzelniane : ale nie śm ieli szturm ow ać do wież
(*) J e s t zwyczaj w w iciu m iejscach k raju nasze go, że gospodarze z dziećmi i słu g am i niosę w ko szach paschę w ięźniom .
kościelnych, szanując to co nazyw ali przesądem lu d u . D zw ony zostały, i dobrześm y n a tem w yszli. Ilek ro ć w parafii dało się słyszeć hasło pow stania, dzw ony zstępow ały z w ieżyc, i zostaw ując kościo ły niem e w żałobie, grom adziły się do arsenałów , zk ą d przelane n a działa, ciągnęły w pole, w zyw a ją c lu d , ja k n iegdyś przed ołtarz ofiary m szalnej, ta k te raz n a plac b o ju , n a o łtarz ofiary n aro
dow ej. . . . ,
W królestw ie kongresow em , zam ozm ej szem w m a te rjały w ojenne , m usiano przecież uciec się do dzw onów . Nieszczęściem , ta k postępow ano w ludw isarni z dzw onam i p rzybyłem i z k raju ,, ja k d y k ta to r z em isaryuszam i litew skim i i poznański m i. Źm udzini w lichem m iasteczku w W o rn iach czynniej szą założyli fabrykę la n ia d ział; zb y t r y chło nieprzyjaciel p rzerw ał robotę. Z kotłów go rzelnianych nie m ieliśm y kdrzyści w po w stan iu . Tylko kruszec pośw ięcony chw ale N ajw yższego b y ł p rzy d atn y n a obronę tego, co je s t najw yższem
n a ziem i — O jczyzny. . , .
G odna u w ag i, że nigdzie w C hrześcjanstw ie nie obchodzono ta k uroczyście W ielkiego T y g o d n ia, ja k w P olsce. N aró d nasz zdaje się m iec przeczu cie, iż to św ięto cierpień, m ąk i zm artw ychw stania, będzie kiedyś sym boliczny uroczystością, odrodzo n ej Polski. Przodkow ie nasi rad zi b y h , r^ iedy ™ się zdarzyło stoczyć bitw ę w W ielk i T y dzień, w różyli sobie pew ne zw yeięztw o. W iele w aznycn p am ią te k h istorycznych łączy się do tej epoki . pow stanie W a rsz a w y za czasów Kościuszki, po w stan ie Jasiń sk ieg o w Litw ie, nakoniec zw ycię- ztw o pod W a w rem i D ębem . M am y ju z w K alen d arz u n arodow ym św ięta n a W ie lk i ty d z ie ń ; bę dziem y jo m ieli i n a dzień zm artw ychw stania!
P IE L G R Z Y M A P O L S K IE G O . n
I V
CO NAM W R Ó Ż4 W Y PA D K I NA W SC H O D ZIE . (12 K w ietnia 1833 roku.)
Pożądliw i je ste ś m y odm ian politycznych; ja k żeg larz, n ag le za trzym ani w pól d ro g i ciszą, m o r ską, w y g ląd a m y n a niebie p lam y , chm urki zapo w iadającej w ia tr, choćby n aw et burzę, byleśm y z m iejsca ruszyli. Zt.ąd z najm n iejszej w iadom ości ty le w niosków i oczekiw ań. K iedy F ran cu zi wcho dzili p ierw szy raz do B elgii, krzyczano : E u ro p a w p ło m ien iach ; kiedy w ylądow ali w e W łoszech, dom yślano się głębokich planów g ab in etu F ilip a, przew idyw ano n ag łe zagarnienie p ó łw y s p u ; za po w tórnych odw iedzin w B elgii, odżyły znow u n a dzieje. M yliliśm y się d o tąd ! D la czego? Bo w ielu ro zum uje w czasie teraźn iejszy m pod łu g daw nych przykładów , podług szkolnej reto ry k i d y plom aty cznej. Poniew aż daw niej, ilekroć m onarchow ie p otężni w yprow adzali w o jsk a w pole, następow ały w ielkie b itw y, i w ielkie o d m ian y ; w ięc i teraz tak być m u s i? — Do podobnych rozum ow ań m ięszają się s tare tra d y cy jn e gaw ędki o nienaw iści A ustryi k u R o ssy i, o zazdrości g abinetów francuzkiego i angielskiego, tudzież dziecinne plotki, o jakieheiś zam iarach w ielkich królew ica pruskiego, o jakich- ciś p lan ach cesarzew icza austryackiego, n aw et k ró lew ica francuzkiego. I n a podobnych babskich plo tk a ch m am y opierać nasze nadzieje ? T rzeb a w re szcie choć raz przekonać się i w yznać, że dziś w szystko się odm ieniło. Owe nieporozum ienia i nienaw iści g abinetow e, je śli trw a ją dotąd, uciszy
j e b o jaźń w olności, i daleko w iększa nienaw iść m onarchów ku ludom .
D w ie teraz ty lk o sę p a rty e : je d n a rep rez en to w an a przez M ikołaja ] d ru g a je szcze nie m a sw ojej rep rezen tacy i p u blicznej, u zn a n ej, z b ro jn ej. M iko ła j przep ro w ad z a s y stem a t o ry g in aln y , w yrozu- m o w an y i s iln y ; n aro d y g o tu ję się do o d p o ru ; królow ie w dziw n y m i fałszyw ym o siedli śro d k u , tw o rzę ju ste-m ilieu e u ro p ejsk ie, m iędzy caryzm em i w olnościę. C hcieliby pochw alić się p rzed n aro d a m i, że coś m o g ę ; ale n aro d y w y m ag a ję stan o w czych kroków , w ielkich działań, p o stęp u , do czego k ró lo w ie czu ję się n iezdatni. Chcieliby żyć w p rz y ja ź n i b ra t za b r a t z M ik o ła jem , ale M ikołaj żęd a p o słu sz eń stw a, co kró lo m nie do sm ak u . Ztęd w d ziałan iu w szy stk ich g ab in etó w w ah an ie się, k iw an ie się n a ró żn a s tro n y , pó łśro d k i, p ó łg ro źb y , p ó łw o jn y : bo kró lo w ie ju ż m a ję ty lk o półżycia. Skończy się zap ew n e n a te m , że w szyscy u ciek n ę do P e te rs b u rg a , p o w szechnego szp itala k ró lew - szczyzny e u ro p ejsk iej. .
Z w ró ćm y oczy n a sp ra w ę w sch o d m ę. Skoro B a sza E g ip sk i ru sz y ł z A lex an d ry i, M ikołaj, n ie w a- h a ję c się ani chw ili, n a ty c h m iast z e rw a ł sto su n k i z B aszę, od w o łał sw eg o k o n su la, w łożył em b arg o n a o k ręty eg ip sk ie. M ikołaj w zięł w pro te k cy ę Suł ta n a d aw niej ju ż u p o k o rzo n eg o , bo lęk ał się u tw o rzen ia now ej p o tę g i n a W sch o d zie, bo je s t n ie p rzy jacie lem w szelkich w ład z rew o lu cy jn y ch . M i kołaj p o d b ija cięg le, ale p o w o li; o b ie ra zaw sze k ró ló w za n arzę d zie nieszczęścia n aro d ó w , z k ró la m i ty lk o tra k tu je o niew olę. M ieli ju ż caro w ie n a sw o im d w orze S tan isław a A u g u s ta ; w y rzęd zali m u h o n o ry , kiedy K ościuszko siedział w ja m ie fo rte cy , a k o n fe d e ra c i n a S y b irze. M a te ra z M ikołaj n a dw orze k rólow ę Im e recji i M in g relji i dw óch m o n arch ó w H an ó w , k tó rz y sw o je p ań stw o za g otow e
pieniądze przedaw szy, noszę dotęd ty tu ły , oznaki królew skie, i trz y m aję przodek m iędzy całę służbę c ara . Czyliż, w przy p ad k u z a b u rz e ń , inni królow ie nie przeniosę spokojnego, d o statn ieg o , i tuczęcego p o b y tu w P ete rsb u rg u , nad niebezpieczne tro n y w P ary żu i Londynie? Ju ż teraz n aw et niektórzy królikow ie niem ieccy p o sy łaję dzieci sw oje d o R o s- syi n a g u b ern ato ró w i je n era łó w , ja k gdyby na zam ów ienie sobie k w ate r. P rędzej czy później Suł tan także w siędzie w kibitkę.
K iedy C ar ta k czynny p o sy łał gro źb y d la Baszy i posiłki d la Sułtana, co robili przez rok cały m ini strow ie innych d w o ró w ? ... N ic. Składali p ap ier n a protokóły, o strzyli pióra, zajęci gaw ędę w p arla m encie i u jad an iem się z T r y b u n ę . B itw a pod K oniah zbudziła ich z le ta rg u ; d alejże negocyo- w ać, oszustow ać, grać w straszk a. N a czem że skończę się ich z a b ieg i? ... N a niczem . R o ssy a do każe sw ego. R ossya chce u trzy m ać s ta tu guo, bo w o jn y europejskiej te raz zaczęć nie m oże i nie po trz eb u je. Chce S u łtan a zabić m oralnie, pokazaw szy m u ż e ja k daw niej m o g ła go sam a zw yciężyć, tak te raz obronić, i n a te m p rzestan ie : bo R o ssy a od razu nie robi w ielkich zdobyczy. C zegóż chce g a b in e t fran cu zk i?... N ikt te g o nie w ie, i on sam p e w nie nie w ie. Czy chciał zg u b y S u łtan a : czemuż nie po m a g ał B aszy? Czy chciał ab y Sułtan był ocalony : czem u sam go nie bronił, i przeszkadza R ossyi bronić g o ? G abinet francuzki chce tylko nadstaw ić się, nadęć się, pokazać że niby żyje, działa, a razem boi się obrazić R ossyę. Będzie te dy żędał s ta tu guo, przez co i M ikołajow i dogodzi, i Francuzom pochlebi u d ajęc, że pokój na wscho dzie przyw rócił. Gabinet, angielski, śm ielszy ale jeszcze ciaśniejszy w pojęciu od francuzkiego, szu k a tylko w olnego handlu n a Lew ancie, nie prze- w idujęc, że m u R ossya może z czasem wzbronić
2 0 A RTY K U ŁY "wolnej żeglugi n a Tam izie.
M ożna w ięc być pew nym , że z działań gabinetów euro p ejsk ich nic nie w y w in ie się w ielkiego, now e go : bo je znam y. Cóż znaczę, g ęsta , m iny groźne i krzyki człow ieka, o którym w iem y, że je s t w s e r- 'cu tc h ó rzem ? Jed en tylko w całej spraw ie w scho dniej je s t p ierw iastek niew iadom y, któ reg o dzia ła ń nie podobna odgadnęć : je s t to M ehm ed-Ali. Szczęściem d la niego i dla n as, nie by ł on ani kon- sty tu cy o n istę, ani d o k try n e rem , ani am erykańsko- konw encyonalnym r e p u b lik a n e m ; je s t on sobie po p ro stu M ahom etaninem , Egipcyaninem , i z E g i p tu sięga po dziedzictw o M ahom eta. T e n człow iek m oże m ieć zdrow y rozum , ta k rzad k i w Europie, i dow iódł, że go m iał dotęd. O, gd y b y śm y w czasie w o jn y n a czele w o jsk a m ieli jak ieg o B aszę, idęce- go cięgle naprzód, i niedbajęcego n a u k ła d y !
N a sam ym w ięc c h a rak terze indy w id u aln y m B a szy m ożna osadzać nadzieje. Kto go zna, niech sę dzi o tern.
V
O D ĄŻENIU L U D Ó W W EU R O PIE . (12 K w ietnia 1833 ro k u .)
Pow iedziano słusznie, że duch czasu, że m assa ludów ty m duchem p rze ję ta zad aje rzędom i poli ty k o m zagadkę, i nie u m iejęcy ch rozw ięzać ja k Sfinx pożera. Ód czasów rew olucyi francuzkiej, ileż to osób pożartych, ilu głow y zagrożone ! Za danie, od którego tak w iele zależy, zdaje się sta w ać coraz zawilsze i ciem niejsze : m usi być błęd w sposobach, jak iem i po stęp u ję dziś w je g o roz- w ięzaniu. Jeżeli duchem czasu nazyw a się dężenie m a ss ludu : dlaczeg ó ż dum ni politycy m y śl sw oję
PIE L G R Z Y M A P O L S K IE G O 21 z tych m a ss w y ry w a ją, i zam iast p rzy g ląd an ia się ruchow i ogółu, zask lep iają się w sw oim p o jed y n czym rozum ie ? Jeżeli duch czasu je s t duchem p rzy szłości : d la czegóż tę przyszłość ja k rosnęcego m ło dzieńca chcę. obszyw ać w suknie sta re , dziecinne, zużyte, i dziwię, się że ta suknia drze się i p o rze? Jeźli nakoniec w duchu czasu przem aw ia uczucie całego ludu, serce całego ludu : ja k że to uczucie m ierzyć rach u n k iem o so b isty m ?... G dyby badacze m ieli cokolwiek pokory politycznej i chcieli u w a żać co się koło nich dzieje, gdyby zbierali i sum - m ow ali rozm ow y ludu, w ołania je g o , m odlitw y je g o : m ożeby się w ięcej nauczyli niż w księżkach i gazetach. Głosy, w y ry w a jęce się z u s t ludu n a różnych p u nktach, sę w ielkę p etycyę, k tó rę duch czasu zanosi z pokorę i sk ład a przed pro g iem gaB!- n etó w , izb, i szkół, nim uderzy n a nie kam ieniam i z b ru k u i b ag n etam i. P rzed w ybuchem w ulkanu dosyć je s t uw ażać w ody w stu d n iach , dym w szpa rac h g ó ry , ab y przew idzieć niebezpieczeństw a; bia d a ty m , którzy w tenczas zasiędę czytać teoryę w ulkanów .
Jak ie ż teraz je s t najp ierw sze, najgłów niejsze, n ajży w sze życzenie ludów ? Nie w ah am y się po wiedzieć, że je s t to życzenie porozum ienia się, połęczenia się, zm assow ania in teresó w , bez k tó re go nie p odobna będzie zrozum ieć w oli pow sze ch n ej, ja k bez zw ołania członków jak iejk o lw iek ezęstkow ej korporacyi nie podobna odgadnęć je j w yroków .' N iech n am w olno będzie zw rócić u w a gę n a kilka sy m p to m ató w , okazujęeych w idocznie to w ielkie dężenie ducha czasu.
Ju ż za rew olucyi francuzkiej odżyła w sercach pam ięć b ra te rstw a narodów , rozerw anego przez rządy. W w ojnach N apoleona, ciem ne przeczucie jedności eu ro p ejsk iej coraz w yraźniej tłum aczyło się łęczeniem się p arty j popularnych z F ran cu zam i.
A le od u p ad k u N apoleona, m ożna oznaczyć epokę polityczny. Któż nie p am ięta, ja k za w ybuchnie- m em w ojny w G reoyi, zbierano czynnie składki d la pow stańców , ja k młodzież zew szęd spieszyła w ich szereg i? R ów nież sprzyjano N eapolitańskiej 1 H iszpańskiej rew olucyi. N ieraz w ażne dyskussye m iejscow ych Izb ucichły za nadejściem now in z L ew antu, lub M adrytu. Od G ib raltaru aż do Mos kw y m ożna było znaleźć dom y w eselące się lub o k ry te żałobę n a odgłos tryum fów lu b kiosk rv - cerst_wa_ wolności. A przecież, tego uczucia s y n i p aty i nie w ycięgm ono w p ro st z żadnej teorvi nie było o m em m ow y w żadnej k onstytucyi. Owszem : sofiści francuzcy w yrozum ow ali, że kró l k o n sty tu cyjny m iał praw o iść obalać u sęsiadów k o n sty tu - cyę. Sofiści nie cieszyli się ani śm ieli, bo tego nie n akazyw ał żaden a rty k u ł. Cóż to dow odzi? Oto że żadna z ówczesnych konstytucyj nie b y ła w y
razem potrzeb w ieku. 1
K iedy po rew olucyi upcow ej w ybuchły w ró ż ny ch stronach zam ięszania, lu d wszędzie rzucił się naprzód n a dom y celne, n a urzędy pograniczne n a b iu ra paszportów . N ie pochodziła ta napaść, ’jak m y ślę n iektórzy, z zem sty za zdzierstw a celników : bo celnicy najw ięcej n ap rzy k rzają się kupcom i po dróżującym , k tórzy nie w iele w rew olucyach dzia ła j? ; pochodziła z przeczucia w iększej i ro zleg le j- szej reform y. L u d czuł in sty n k tem , iż te cła i g ran ice _sę w b rew przeciw ne dężeniu teraźn iejsze m u. W istocie, możeż być co haniebniejszego nad ójv s ta ry przesęd, iż linia pocięgniona palcem kró lów w skroś k raju je d n eg o , często śród m iasta m a rozdzielać m ieszkańców , krew nych n aw et, n a k ra jow ców , i cudzoziem ców , n a n atu raln y ch n ie p rzy ja c ió ł' Przyszło do teg o , że każdy "Europejczyk przenoszący się z m iejsca na m iejsce nict,vlko trao w szelkie p raw a polityczne 1 cyw ilne, ale z gó ry ja k
b v p o d ejrzan y o złodziejstw o m usi o p atry w ać się w ry so p isy i św iadectw a. Zwyczaj odurzył w ielu ludzi zkąd inąd uczciw ych; w ielu pojęć niem oże, ja k w A m eryce, w A nglii n a w et, bez podobnych śeieśnień obejść się można.
P rze sta n iem y n a w ym ienieniu tych dw óch sy m - pto m ató w , zostaw iajęc nad al śledzenie i o b jaw ia n ie innych. Może one w y tłum aczę, dla czego N a poleon ta k w ielk ą obudził i obudzą dotąd sy m p aty ę w e F ran cy i, a naw et W ło szech i N iem czech. N a poleon ro zb ijał i ła m a ł daw ne rząd y , które ja k szkła tre b h au zo w e nieg d y ś pom ag ały w zrostow i narodów , a te raz cisną je i dław ią. N apoleon czuł, że sp raw a w olności je s t eu ro p ejsk ą, że w n ią ca łą E u ro p ę w m ię szać' należy. Może i te ra z ta k ich ludzi E u ro p a w y g ląd a . Bo w szelkie p raw d y poli ty czne, w szelkie uczucia narodow e, niew prow a- dzone w życie, w ob ieg , nierozlane, zam knięte w o brębach k ra ju lub m iasteczka, są ja k w ody k tó re bez u jścia g n iją lu b w ietrzeją. Póki teo ry e R o u ssa w rzały w G enew ie, b y ła to b u rza, ja k m ów iono, w szkłance w ody. R ozszerzyły się teraz niezm iernie i scena polityczna i w idoki lu d ó w ; te ra z F ra n c y a n aw et cała je ślib y zam knęła się w sobie, j e j ' b u rze rów nie b y ły b y śm ieszne w o- czach E u ropy.
V I
KONSTYTUCYA TR Z EC IEG O MAJA. (3 M aja 1833 ro k u .)
S p raw a P olski w yw ołaną będzie n a nowo przed sąd ś w ia ta nie inaczej, tylko głosem ja k iejś pow sze chnej politycznej burzy. W te n cza s, w e w strząśn ie- niu w ielkiem , w ynijdą i rozwiną się nowe potrze
b y ; ludzie z geniuszem politycznym , z geniuszem działania, potrafię, te potrzeby w yrozum ieć i zaspo koić, w ynajdujęc środki now e, teraz albo niew i- cfzialne, albo ogłoszone za niepodobne. T ych potrzeb i środków darem nie byłoby szukać w dotychczaso w ych konstytucyach i praw ach pisanych, bo one sę h isto ry ę przeszłości i m ogę służyć za p unkt pod pory ale me za praw idło ludziom stęp ajęcy m w przyszłość. D la te g o w szelkie dyskusye o p ra w ach pisanych, jak k o lw iek łatw e, niepożyteezne sę Polakom , a szczególniej P ielg rzy m stw u p olskie m u , w y rw an em u z łona narodu, kied y w łaśnie w aru n k iem pierw szym politycznego działan ia jest zazierać cięgle w serca i w m yśli m ass narodo w ych.
W szakże, m am y je d e n A kt przeszłości je d n o praw-o p isan e, k tó re zgłębiać, któ reg o duchem przejm ow ać się należy. Bo to prawro nie w ypadło z głow y pojedynczego m ędrka, z u s t kilku roz- praw iaczy, ale w yjęte było z serca w ielkiej m as- s y ; nie czerni się tylko n a p apierze, ale żyje do tą d w pam ięci, w życzeniach pokoleń; je s t więc p raw em żyw em , zakorzenionem w przeszłości, m ającem się rozw inąć w przyszłość. M am y Kon s ty tu c ję 3 M aja.
D ziw na to i godna u w ag i, że od 1791 tyle E u ro pa wudziała konstytucyj dłu g o dyskutow anych w y- dziw ianych, m ądrych, zapom nianych. F ran cy a straw iła ich kilkanaście. W ło si, N iem cy, H iszpa nie, Napolitanie_ przy sięg ali im , w yklinali je , a te ra z w yśm iew ają i g ard zą n iem i. Jed n a K onsty tu c ja 3 M aja szanow ana w narodzie polskim . W czasie długiej niew oli, dzień je j ogłoszenia ob chodzono potajem nie w e w szystkich prow incyach daw nej Polski, od K arpatów aż do D źw iny, w do m ach, w kościołach, n a zgrom adzeniach młodzieży. Nie pochodziło to tylko ze czci d la u m arły ch , nie
ztąd, że K onstytucyę 3 M aja zaraz po narodze niu zabito : bo w ielu było podobnych nieboszczy ków , a żadnem u nie spraw iano i nie sp raw iają po
dobnych exekw ij. *
D w a są żyw ioły, dw a duchy w K onstytucyi 3 M aja. Je d e n z nich cudzoziem iec, F ran cu z, p rzy b y ł z P aryża. On to w czasie sejm u czteroletniego obudzał długie, bez końca dyskusye o praw ach kard y n aln y ch , o podziałach w ładz, o ty tu łach , o czasie trw an ia konstytucyi, o je j przyszłych re - form ach, słow em całą tę gaw ędę retoryczny, z k tó rej tak dobrze korzystali stro n n icy M oskwy, k tó rą ta k klęli posłow ie prostoduszni z prow incyj. T en duch koniecznie żą d ał scen ja k ie działy się w P a ry ż u ; w y m y ślał te atraln e pom py, o g rom ny hałas p rzy zaprow adzeniu odm ian, które poprostu, po daw nem u dały b y się zrobić. T e n duch nakoniec podaw aniem w szyderstw o narodow ych zw ycza jó w , narodow ego stro ju , ta rg an iem się n a w iarę przodkow , od straszał znaczną liczbę poczciw ych posłow , którzy z je d n ej stro n y w idząc p arty ę m o skiew ską, z drugiej, p atry o tó w w e fraczkach, w perukach, z R oussem i M onteskiuszem w ręku w yszydzających ich golone głow y, ich obyczaje, ich sposób m ów ienia, zrażeni, opuścili ręce, i przez- to w ielką zrządzili szkodę spraw ie narodow ej.
A le je s t d ru g i żyw ioł w K onstytucyi 3 M aja k tó ry p rz etrw a ł peru k i, i R oussa te o ry e, i d o k try nerstw o ów czesne i późniejsze naw et : żyw ioł n a rodow y, dziecko tra d y ey j daw nych, karm ione no w en n ów czesnem i potrzebam i i życzeniam i n arodu. Tego żyw iołu nie w ytraw iło k ilkadziesiąt la t nie d o li. Z tąd słusznie i pięknie pow iedziano, że K onstytucya 3 M aja je s t politycznym te stam e n te m daw nej P olski.
Jakież b y ły ów czesne życzenia Polski ? Położyć koniec bezładow i szerzącem u się m iędzy psu jącą
się szlach t?, przez w zm ocnienie w ładzy centra), nej z jednSj stro n y , z d ru g ie j, przez rozszerze n ie p raw o byw atelstw a n a w szystkie kłassy lu d u ; odzyskać niepodległość i stracone stanow isko w Europie^ przez u g ru n to w an ie w Polsce zasad wolności, śm ierteln y ch despotom , nieprzyjaciołom P olski.
W czasie ostatn iej rew olucyi, k tó r? W a rszaw a rozpoczęła z pom oc? kilku w ojew ództw , ludzie rzędzęcy, opiekunow ie ówcześni P olski, oddzieleni od reszty rodziny, nie m ogęc dosłyszeć je j próśb, dla czegóż nie ^poradzili się p rzy n ajm n iej te sta m e n tu O jców, nim rozrzedzili dziedzictw em ? Cze m uż nie w rócili do K onstytucyi 3 M aja ? M ówięc n a w e t językiem dok try n ersk im , za p y tam y ich : ja k iż to rzęd p raw y i kiedy K onstytucyę tę uchy lił ? Przez samo w rócenie się do K onstytucyi 3 M a ja , ileżby to oszczędziło się n iepotrzebnych, dłu gich form alności, ro zpraw , układów ! N iepotrzebny stałaby^ się detronizacya M ikołaja, k tó ry siedzyc n a tro n ik u kilku w ojew ództw , królik M azow sza n ig d y nie b y ł przez resztę Polski za k ró la uzna n y m , i o je g o p ra w re m panow aniu dopiero do w iedzieliśm y się z detronizacyi. P o d łu g K onstytu cyi 3 M aja, w szelkie układy z C arem jak o k ró lem P o lsk i były niepodobne; w sz elk ie.sto su n k i dyplo m aty czn e z P ru sa m i i A u stry ? niedorzeczne; w szel kie proklam acye do ro daków niepożyteczne : bo n a prow incyach zrozum ianoby w rócenie się do K onstytucyi 3 M aja lepiej i prędzej niż w szelkie proklam acye.
K onstytucya 3 M aja n ad aw ała narodow i króla. N i e p r z e s a d z a m y o p r z y s z ł o ś c i , ale nie w ah am y się pow iedzieć, że w czasie rew olucyi, je szcze te n arty k u ł K onstytucyi w yrażał życzenie m ass narodow ych. O dw ołujem y się do pow stania Litw y , U krainy, Podola, B iałorusi. Jak ie w rażenie
zro b iłab y w ty c h prow incyach w ieść, że król p o l ski, w ielki książę litew ski, ruski i p ru sk i, ciągnie odzyskać n asze daw ne d ziedzictw o! F ataln o ść, cią żąca d otąd nad nam i, nie dozw oliła w prow adzić w 'e x e k u c y ą teg o a rty k u łu ! B yli ludzie życzący w skrzeszenia w ładzy k rólew skiej, uznano ją u rzę dowi e za konieczną : ale naśladow cy ślepi cudzo- ziem czyzny, chcieli króla, albo M ikołaja z p o p ra w k am i, albo ja k ie g o nasła n eg o przez dyplom atów w łóczęgę, nam aszczonego uznaniem , ogłoszonego protokółam i. K olebką ów czesnego k ró la pow inna- by b y ła być noc 29, nam aszczeniem krew w iel kiego księcia i w szystkich M oskałów i ich p rz y ja ciół, ogłoszeniem huk dział przy pierw szem zw y- cięztw ie. Z resztą, kom uż m iano oddać koronę i szczerbiec B olesław a, czapkę W ito ld a, kiedy n aw et b u ław y hetm ańskiej p rzyjm ow ać nie chciano, kie dy j ą ty le razy bran o n a to ty lk o , ażeby ją ściosać n a piórko do podpisyw ania układów i konw en- c y j? ... P rz y schyłku rew olucyi ju ż było za późno: ju ż nadto obrzydzono ty tu ł króla, doświadczyw szy ty le złego od ty ran ó w , którzy go noszą. A p rze cież, te n ty tu ł w początkach rew olucyi byłby s tra szniejszym d la despotów niż ogłoszenie R zeczypo s p o lite j; sam e ty tu ły K róla Polskiego dopom inają się od Św iętego P rzy m ierza w ięcej, niżby m ożna w ypisać n a w ieloarkuszow ych protestacyach.
Skoro w ypadki w yzw ą do działania naród polski, kom u O patrzność pozwoli m ieć w pływ n a losy je g o , niech te n szczęśliw y człowiek zajrzy jeszcze w K onstytucyą 3 M aja. Może w niej więcej niż m y w y czy ta; m y w yczytujem y kilka k ard y n al nych życzeń n arodu, dotąd jeszcze odzyw ających się.
Pierw szem życzeniem je s t : w o jn a ze w szystki m i ciem iężycielam i Polski. Bo K onstytucyą n i g d zie nie g w aran tu je zaborów daw nych, ow szem P IE L G R Z Y M A P O L S K IE G O . 2 7
p ro te stu je przeciw ko nim przez w szy stek swój u k ła d ; kiedy pseudo konstytucya A lexandrow ska o p ie ra się w łaśnie n a podziale Polski,
a D rugie życzenie : p ro p ag an d y w olności, je śli n ie je s t w yrażone tegoczesnym językiem politycz n y m , daje się czuć w duchu k o n sty tu c y i. Jed en z je j arty k u łó w pow iada, że każdy kto w ejdzie n a ziem ię polskę w olny je s t. T en a rty k u ł dalej sięga w przyszłość, niż w szystkie kon sty tu cy e e u ro p ejsk ie.
Trzeeiem życzeniem narodu je s t : rozszerzenie w olności n a w szystkie kla ssy n a r o d u ; rozum iem y tu przez w olność, pełność p ra w obyw atelskich.
N akoniec, K onstytucya 3 M aja n ad aw ała w ielkę obszerność i m oc w ładzy n ajw y ższej. Kto będzie u m iał zgadnęć w olę m a ss, te m u n aró d w P olsce da w ładzę w ie lk ę ; tern silniej działać będzie, im le piej w yrażać zdoła m y śl naro d u polskiego, rozsze rz ać w olność.
2 8 A R TY K U ŁY
V I I
O BEZPOLITYKOW CACH I O POLITY CE PIELG RZY M A.
(19 M aja 1833 roku.)
N iektórzy z czytelników o sk arżaję P i e l g r z y m a o b r a k zasad, widzę, niepew ność i w ah an ie się w j e g o dężeniaeh, bo w czw artym półarkuszu o sk ar
ża ł B e z p o l i t y k o w c ó w , a w p ię ty m p o tęp iał w szelkie rozpraw y o praw ach pisanych, o form ach, ja k o niepłodne, nieużyteczne. M usim y w y tłu m a czyć się o b szern iej.
P IE L G R Z Y M A P O L S K IE G O . 2 9 wiedzg z ja k im w iatrem płyngć, i śró d b urzy nia tylko zw ijajg żagle, ale uciekajg z pokładu, nie chog naw et uw ażać nieb a i gw iazd, radzg scho- wa'ć się n a spód, krzyczgc : ja k w ia tr pom yślny zaw ieje, w tenczas w yjdziem y n a w ierzch. P i e l g r z y m , nie pochlebiajgc sobie iżby m ó g ł zw al czyć żyw ioły, w ie p rzy n ajm n iej gdzie m a płyngć, skgd w iatru czekać : czeka w iatru przeciw nego w szystkim m onarchiom europej slsim, w s z y s t k i m b e z w y j g t k u r z g d o m , w kierunku teg o w ia tr u ile możności radzi politykow ać.
Ale p o lity k g , d z ia ła n ie m , nazyw am y tylko c z y n y , albo s ł o w a i m y ś l i , k tó re rodzg czyny. T akiem i czynam i je s t w alka, zw ycięztw o lu b m ęczeństw o ; tak iem i słow am i były n ap rzy - kład, daw niej słow a E w an g elii, po tem n aślad o w anie ich, słow a K oranu, słow a W ik lefa, H ussa, L u tra, S aint-Sim ona, — słow a n a sessyi R ejta- n ow skiej, w obradach Konwencyi kiedy w ypo w iadano w ojnę całej E u ro p ie, rozkazy dzienne N apoleona, pieśń o D gbrow skim etc. P rzeciw nie, nazyw am y pustg retoryczng gaw ędg, k tó ra nie idzie z serca do serca, ale tylko z u s t do u st, owe ro zp raw y G reków , którzy d eptani od C ara M a cedońskiego pisali księgi o ary sto k racy i i dem o- k racy i, i kłócili się o nie, kiedy ju ż ani je d n ej an i d ru g iej nie b y ło ; owe spory teologów b i zan ty ń sk ich ; nakoniec w szystkie teo ry e socyalne do k try n ersk ie od R o u ssa aż do T r y b u n y , ile razy ona m ów i o przyszłych form ach. K rzyczeli despoci przeciw abstrakcyom politycznym m yślgc, że one w olność w p ro w ad zajg ; azaś, aby p rzy ja ciele w olności odezwali się przeciw ko n im : bo podobne te o ry e o form ach, o ubiorach istot, któ ry ch czczy teoretycy nie upłodzg, sg tylko p rze chw ałkam i stary ch politycznych niedołęgów , do w odem ich n iem o cy ; sg to p ap lan ia zepsutych
ARTY K U ŁY
starców przeszłego w ieku, k tó rzy n a łożu poda g ry i ch irag ry o rozpuście u staw iczn ie ro zp ra w iają. K lniem y się przez w szystkich kozaków p lą d ru jący c h po Polsce, przez w szystkich żan d arm ó w au stry a ck ich i pru sk ich : cóż nam po m o g ą ludzie, k tórzy szeroko p raw ią o attry b u cy ach w ładzy naro d o w ej, kiedy nam i w ład a ją sierżanci m ie js c y ; o sądach i kodexach, kiedy nas bez sądów gonią, a rodaków w ieszają i s trze lają ? M ożnaż bez ru szen ia ram ionam i czytać kłótnie T r y b u n y z N a t i o n a l e m o form ie rzeczypo- sp o litej, o je j chrzcie i w ychow aniu, kiedy je j n a św ia t nie w ydają ? Z abaw na kłótnia : czy ce n tra lizow ać, czy decentralizow ać w ładzę p rzy szłą! D osyć w iedzieć ja k a je s t te raźn iejsza. Jeśli zła, to j ą zw alić ; je śli dobra, to j ą ile m ożności n a tę żać ! Oto n a dziś cała zagadka.
W P olsce, i p rzed rew o lu cy ą p o lity k o w a n o ; u w a żam y za dobrych polityków w szystkich, którzy nie c z e k a l i , ale czy to podkopując zasady rz ą dów najezdniezych, czy rozszerzając zasady w o l ności, czy spiskam i czy zam acham i n a głow y despotów , w alczyli. W ielk im politykiem n a owo czasy b y ł Czacki, k tó ry W o ły ń i U k rain ę w iązał z P o lsk ą ; C zartoryski, k tó ry polski .język w szko ła ch u trz y m y w a ł; N iem ojew scy, któ rzy , o bstając p rzy resztkach sw obód narodow ych znosili ocho czo p rześladow ania ; tysiące ludzi, którzy za spiski n a Sybirze i w w ięzieniach pom arli. W ie l k im i dyp lo m atam i szczególnie byli _ podchorążo w ie w tej nocy, kiedy ak t belw ed ersk i w y strzałam i Europie ogłosili ; niepospolito głow y m in istery al- ne m ieli pow stańcy L itw y, W o ły n ia i U krainy; •d o b ry m i Polakam i nazyw am y b raci naszych, któ - tl r z jf w y s z li do P olski w alczyć, i ty ch k tórzy udali
s ifjjlo S ^w ajcaryi.
p rzeciw nie, n a nic n am się nie zdały to m y p i
/ Przeci
i
Bfbffofeka
( Uniwersytecka
. . . rrz ' B to łlO tf lC B
P IE L G R Z Y M A P O L S K IE G O . 3 1 sane o konstytucyi, o kodexach, teo ry e tyczące się k ró lestw a kongresow ego. Opozycya ów czesna w. Sejm ie o ty le zdziałała, o ile tc h n ęła duchem staropolskim m iłości dla Ojczyzny Polski, n ien a w iści d la G a ra ; skoro zaś n aśla d o w ała C o n s t i- t u t i o n e l a i lib eralistó w francuzkich, nie z n a j dow ała echa w m assach, te raz o je j książkach i m ow ach zapom niano. R ów nie p u ste i niepożyte- czne b y ły teorye polityczne o g łaszane w em igracyi, i m ow y w ielu naszych rodaków . M ożna je uw ażać ju ż za u m a rłe. W ierz y m y , iż po p rzeczytaniu P a m i ę t n i k ó w K i l i ń s k i e g o , h isto ry i O u s t a n o w i e n i u i u p a d k u K o n s t y t u c y i t r z e c i e go M a j a , biografii R ey tan a, księcia Józefa, Sowiń skiego, w y p raw y b e lw ed ersk iej, opisu kn u to w a- n ia w F isch au i K ronstadt, po w y słuchaniu opo w iad ań rodziców naszych i żołnierzy, m ożna natchnąć się d ^b rą polityką, duchem d ziałania. Ale niech m ; uto pokaże b o h atera natchnionego R oussem i B entham em 1 Jeżeli pow ió, że nie Polska, ale R o usseau i B entham n atch n ął naszę m łodzież : ciekaw i je ste ś m y dla czego z G enew y i z Londynu, z ojczyzny ty ch teo ry i, nie w eszli n ajp ierw iej do P olski bohaterow ie.
W przedsięw zięciach śm iałych, w ym ierzonych przeciw ko nieprzyjaciołom , m ożna p rzy b rak u talen tó w , z całą d o b rą chęcią, p rzeg rać, zginąć ; ale człow iek pełen pośw ięcenia m oże pom ylić się tylko w zględem siebie, m oże siebie zgubić : w zględem ojczyzny je s t on nieom ylny ! D olew a on n a szalę przeznaczenia k rew , której jeszcze brak n ie ab y ją przew ażyć.
Słyszem y często : ju ż dosyć dla P olski K r w i przelano. O, gdyby ta k b y ło ! Ale zapom inam y, że dziadow ie nasi oddali bez w ylania k rw i B iało ru ś , bez w ylania kropli k rw i Galicyę całą, i ty le W ielk o p o lsk i. C hcieli spokojnie w dom ach u m
3 2 A R TY K U ŁY
r z e ć , nie p rz e w id u ją c , że w nuków skazują n a śm ie rć, n a w y gnanie. P rzypom nim y, że kilka dziesiąt tysięcy ludzi zbrojnych w yniosło krew z k raju p rzed nieprzyjacielem , że ta krew była poślubiona ojczyźnie : czy kto m y śli, że ją m ożna u k ra ść ? . . Im dłużej zw lecze się w y p łata, te m z w iększą lichw ą oddać przyjdzie.
N iech więc, kom u nie udało się być b o h aterem , p rzy n ajm n iej um ie ocenić i uczuć pośw ięcenia drugich.
V I I I
O LUDZIACH ROZSĄDNYCH I LUDZIACH SZALONYCH.
(27 M aja 1833 roku.)
Pierw sze zjaw ienie się historyczne w Polsce lu d zi n a urząd rozsądnych i z profesyi dyplom atów , p rzy p ad a n a czasy pierw szego rozbioru R zeczypo spolitej. Kiedy h aniebnem u sejm ow i Ponińskiego radzono podpisać a k t sam obójstw a, nie śm iano ju ż do Polaków przem aw iać języ k iem stary m , w zy w ać ich w im ie B oga, w im ie p o w i n n o ś c i ; trz e b a było stw orzyć język now y : rozpraw iano więc o o k o l i c z n o ś c i a c h c z a s u , m i e j s c a , o t r u d n o ś c i a c h , o n a d z i e j a c h ; nareszcie zaklinano oby w ate li w im ie r o z s ą d k u ; aby p rzestali czuć po obyw atelsku. Gdzież r o z s ą d e k , w ołano, chcieć opierać się w oli trz ech dworów? gdzie są ś r o d k i oparcia się ? czy je s t c z a s p o te m u ? czy nielepiej c z ę ś ć pośw ięcić, aby r e s z t ę zachow ać? ze sko ła tan e g o sta tk u R zeczypospolitej w yrzucić, dla_ ul żenia m u, k ilk a w ojew ództw ? od ch o reg o ciała R zeczypospolitej dać odciąć cząstkę, której nie
po-P IE L G R Z Y M A PO L SK IE G O 3 3 dobna uzdrow ić ? etc. etc. etc. T a k sp raw a ojczy sta w p ad ła od tej chw ili n a ję zy k i sofistów !
Poczciw i posłow ie, szczególniej z głębi p row in- cyj p rzybyli, słuchali z podziw ieniem now ych d la Polaków rozum ow ań; nie um ieli, nie chcieli naw et w daw ać się w rozpraw y, zatykali uszy na podobne bluźnierstw a; polskim rozum em , polskiem sercem n ie m o g li pojęć ani uczuć, ja k to sejm m iałb y R zeczpospolitę rozdzierać, bliźnich sw oich, spót- obyw ateli w n ie wolę zaprzedaw ać. O dpowiedziano im : że sejm posiada la souverainete! P rzybiegli n a pomoc ludziom r o z s ę d n y m dyplom aci, zb ro j n i w obosieczne słow a aliansów , gw arancyi tr a k ta tó w , k arto n ó w , n eutralności, i nareszcie w zbo gacili słow nik nasz w yrazem k o r d o n , n ad k tó ry m niegdyś ta k dum ali politycy n asi, ja k potem nad in terw en cy ę i nieinterw encyę. Z g ra ja głupców i ludzi bezdusznych w stydziła się przyznać, że ty ch w yrazów n ie rozum ie, rada b y ła popisać się z n a ukę szerm u jęc ni“ m i. R ejtan po raz o statn i prze m ów ił sta ry m .językiem, zaklinajęc n a r a n y b o s k i e , aby takiej zbrodni nie popełniać; ludzie rozsędni okrzyknęli R ejtan a głupcem i szalonym . N aród nazw ał go w ielkim ; potom ność sęd narodu zatw ierdziła.
K iedy konfederaci B arscy bro ń podnieśli, z n a czna część naro d u podzielała ich u czucie; ale roz- sędek i p olityka ta k się rozszerzyły m iędzy szla ch tę, że zam iast w siadania n a koń, zaczęto rozw ażać, czy sposobna b y ła p o ra, oczekiw ać odpow iedzi z W ie d n ia, posiłków z F ran cy i etc. N areszcie konfederaci napadli S tan isław a A u g u s ta ; krzykniono. że splam ili h onor narodow y; K onfe d eratów potępiono jak o szalonych aw an tu rn ik ó w . N aró d i potom ność inny w y d ały o nich w yrok.
K iedy n a sejm ie czteroletnim , K orsak, w każ- d ę m a te ry ę w trę ca ł dw a słow a : sk arb i w ojsko 1
w ojsko i sk a rb ! za k lin a ją c teo rety k ó w , ab y za- m ia st tylom iesięcznego ro zp raw ian ia o praw ach k ard y n aln y ch , zaczęli od p o p arcia ty ch c z y n e m , w o j n ą ! ludzie rozsądni, za to że K orsak często parlam en tarsk ich form n ie p rzestrze g ał, nazw ali go g łu p im ; stro n n ic y M oskw y szalonym .
K iedy Kościuszko stanę,! n a czele n aro d u , k ie dy W a rsza w ę oswobodzono, S tan isław A ugust, p rzy jm u ją c deputacyę rew o lu cy jn ą, rzek ł n a pół z płaczem : « To je s t w szystko p ię k n ie ! c ’e st su- b lim e! A le Mości D obrodzieje, czyż to rozsądnie? cóż to z teg o b ę d z ie? ... » Kościuszko u m a rł na w y g n a n iu ; ale zw łoki je g o złożył n aró d w grobach kró ló w naszych. S tan isław A u g u st, rozsądny, po chow any b y ł z honoram i k rólew skiem i w P e te r s b u rg u .
K iedy w czasie tw o rzen ia się legionów m łodzież polska, opuszczając k rew nych, w y rzekając się d ó b r, p rzek ra d ła się pod chorągw ie D ąbrow skiego i Kniaziew icza, krzyczano n a ty c h zbiegów , ob w ołano ich za szaleńców . D ąbrow ski i Kniaziewicz w ów czesnych pism ach niem ieckich w ystaw ieni byli ja k o szaleni aw an tu rn icy . Z najdow ał się m ię dzy aw an tu rn ik am i zbiegły od rodziny W in cen ty K rasiński, k tó ry później s ta ł się rozsądniejszym .
O rozsądnych ludziach rew olucyi o statn iej zo staw iam y sąd pokoleniom . Może n ik t z tych, k tó ry m zarz u cają błędy, nie będzie obw iniony o złe chęci, o b rak m iłości o jc zy zn y ; m oże najczęściej przez w sty d fałszyw y, przez bojaźń śm ieszności, przez żądzę p o pisania się z w iadom ościam i p ra- w nem i i p arla m en tarsk iem i, ludzie poczciwi nie śm ie li radzić się uczucia sw ego, sum ienia, ale b ie gali po rozsądek do głow y i do książek.
Co z teg o w szystkiego w nosim y? Oto : że roz sądek, czyli w zgląd n a okoliczności zm ienne życia codziennego, n ie je s t try b u n a łem n a sądzenie
P IE L G R Z Y M A P O L S K IE G O . 3 $ sp raw dotyczących się w ieków i p o k o le ń ; że rozsą dek pojedynczy je s t często w sprzeczności z rozu- _ m em narodow ym , z rozum em ro d u ludzkiego. W czasach, kiedy u m ysły chore n a sofisteryę po z w alają sobie o w szystkićm ro zp raw iać n ap raw o i nalew o, rozum ro d u ludzkiego w y g n an y z książek i z rozm ów , chow a się w o statn im szańcu, w s e r cach ludzi c z u j ą c y c h . Skazów ką tych ludzi j e s t uczucie pow inności. G odna u w a g i, że je d en z n a szych je n e ra łó w zasłużonych, p ierw szy, ile n a m w iadom o, śm ia ł n a czele pam iętn ik ó w swoich m i litarn y ch napisać te słow a : C zułem że o pow inno ści nie wolno rozum kow ać.
Jeżeli kto się sp y ta, cóż je s t pow innością P o la k a d z isia j?_ w tej godzinie? w tem lub o w em z d a rzen iu ? N ie p o dajem y siebie za w yrocznię, nie u m iem y nic pow iedzieć człow iekow i, k tó rem u je g o sum ienie nic nie m ów i. N iech c z e k a ! Lepiej zro bi nie m ieszając się w w ypadki i w rozm ow y. A je śli szuka nauczyciela i książek, niech w eźm ie n a u w ag ę k rw aw ą lekcję dem o n stro w an ą w F isch au , w K ro n stad t,; niech rozbierze k u rs polityki, k tó ry w y k ład a ją b racia n asi przy taczkach w tw ierd zach p ru sk ich . T y m tylko profesorom p rzy zn ajem y p r a w o ro zpraw iać o działaniu te raźn iejszem braci n a szych w P o lsce; oni sądem p rzy się g ły m w ojennym zaw y ro k u ją o ich za sługach.
P i e l g r z y m nie śm ie m ierzyć swoim rozsądkiem p rzedsięw zięcia i działania Judzi, k tó rz y czu ją, że p o w in n i, że um ieją, i że m o g ą coś w ielkiego dla d o b ra ojczyzny zdziałać. N ie w ciska się ja k nie proszony św iadek, te m m niej ja k sędzia, m iędzy sum ienie ty c h ludzi i O p a trzn o ść! I d ru g im wci skać się nie r a d z i; w przekonaniu, że w szelki za m iar , o ile b y ł czysty od w idoków osobi sty ch , od chęci w yniesienia się lub poniżenia innych, o ty le się u d a, to je s t : przyniesie po
3 6 A RTY K U ŁY
żytek sprawie o jc z y s te j, zaraz lub w przyszło ści,
IX
NIEZG O DY EM IG R A C Y I N A SZEJ. K IL K A S Ł Ó W O J Ć J R U C H A C H .
(31 M aja 1833 roku.)
N ieprzyjaciele n asi o trąb ili po świecie niezgodę E m ig rac y i; stronnicy ich roznoszę echem te od gło sy try u m fu ; rodacy nasi zapew ne trw o żę się i sm u cę. J est w ty m w rzasku nieprzyjaciół dow ód ich sła b o ś c i; dowód, że u d ajęc w ielkę p o gardę ku n am b o ję się nas dotęd, i raczę kłam ać n a naszę in ten cy ę. N iezgody E m ig racy i spraw ie publicznej nie grożę i łatw o się tłum aczyć d aję. Jeżeli o ta k m ałych rzeczach ja k poem a lub obraz, ludzie w czasach pokoju często kilka la t ro zp raw ia ję i kłó cę się : cóż za dziw, że zm uszona do nieczynności E m ig racy a ru m in u je przeszłość i różnie sędzi o te raźn iejszo ści? Ale m im o różności zdań, w je d n em k ard y n aln em p y tan iu je s t jednom yślność : n ik t ni gdy nie zgodzi się ani z M ikołajem , a n i z k rólem p ru sk im , ani z A u stryakiem , ani z żadnym i k ró la m i, które M ikołaja sę. D w a stronnictw a■m ożnaby odróżnić u n as : oba ró w n ie poczciwe rów nie sp raw ę ojczystę rad e dźw ignęć lubo różnem i środ kam i. Je d n i, nie chcęc czekać an i chw ili, czynię, d ziałaję, ja k m o g ę, słow em , pió rem , b ro n ię ; za- eh ęcaję w szystkich do przedsięw zięć pojedynczych naw et, do prół) najniebezpieczniejszych, pełni za u fania w blizkę i szczęśliw ę przyszłość. D rudzy, chcieliby pierw iej złęczyć w je d n ę znacznę m assę sił i środków , nim cóś przedsięw ezm ę. Sę i tacy,