ETYKA 2004, NR 37
Zdzisław Krasnodębski,
Demokracja peryferii.
Słowo/obrazterytoria, Gdańsk
2003, 349 stron
MARZENIA O
CENTRUM
Od kilku lat
obserwujemy
wyraźne ożywienie trwającejnieustannie
od
1989
roku
debaty na temat
stanu
demokracji w Polsce i na
świecie.Niski poziom
par-tycypacji,
nieustająceafery
korupcyjne i
skandale,
dewaluacja polityki jako takiej
-
to konkretne
elementy składające się
na
obraz
kryzysu demokracji
w
Polsce.
Najczęściej poszukuje sięprzyczyn tego
stanu
rzeczy w jednym
z
dwóch
konsty-tutywnych
elementów
demokracji: instytucjach i
sferze
kultury politycznej.
W pierwszym wypadku wypomina
siębraki w istniejącym
systemie instytucji
oby-watelskich,
wskazuje
się takżena
źle działającysystem wyborczy i
partyjny.
W drugim,
zwraca się
większą uwagęna
ogólny stan społeczeństwa (pod wzglę
dem materialnym
i
intelektualnym). Niezależnie jednak
od wybranej
drogi,
teo-retycy i praktycy polskiej demokracji mają
skłonnośćdo
zrzucania ostatecznej
wi-ny na
społeczeństwo,które ich
zdaniem za
małowie,
myśli zaściankowo,a
przede
wszystkim stanowi stałe zagrożenie
dla klasy politycznej.
Książka
Demokracja peryferii
Zdzisława Krasnodębskie.go wpisuje sięw
tę debatę,ale
wprowadza do niej
oryginalny
wątek. Zdaniemautora omawianej
książki prawdziwym źródłem
problemów polskiej demokracji
sąidee -
a
dokładniej forma, jaką nasza demokracja przybrała
po 1989
roku.
Wybór
określonego „projektu"
ma bowiem wpływ na
sensownośćinstytucji
oraz wykształcenie
odpowiednich
reguł współżycia społecznego. I chociaż demokratycznykieru-nek zmian
słusznienie
był kwestionowany, to nie odbyła się także,zdaniem
Krasnodębskiego, żadna
rzetelna dyskusja na temat
tego,
jakiej demokracji
chcą Polacy. Z pewnych powodów, które dla Krasnodębskiego sąbardzo waż
ne, wybrano
demokrację liberalną,czyli model najbardziej rozpowszechniony,
a w
owym
czasie uważany także
za uniwersalny. (Za
głównychpropagatorów
te-go sposobu
myślenia uznaje: Francisa Fukuyamę oraz tygodnik„The
Econo-mist".)
Ponieważ nie odwoływano się 'przy tym do żadnychpolskich tradycji
(uznano bowiem,
żePolacy nie
majątradycji politycznej
godnej
kontynuowa-nia), ale za cel
nadrzędnypostawiono
stworzenie
możliwiewiernych kopii
in-stytucji zachodnich, tym
samym
polska demokracja
została określonaprzez jej
konstruktorów jako demokracja peryferii. Przy czym, zdaniem
Krasnodębskiego,
nie tylko pozbawiono w ten
sposób
nasze
państwo możliwościkulturowego
oddziaływaniana
resztęEuropy, ale skazano
je
takżena bycie
demokracjądru-giej
kategorii. Oczywiste jest
przecież, żete
same
struktury
będą działać wza-chodniej Europie znacznie
lepiej
z
racji tego, że są tam
od dłuższego
czasu
za-korzenione.
Jest
to
więcdemokracja, która pojmuje samą
siebie
jako
demokracjęperyfe-rii
-
naśladowanieustroju i kultury
centrum,
które pozostaje jednak
niedościgłym
wzorem.
Ta nowa filozofia polityczna,
filozofia
demokracji peryferii,
utrudniałapodej-mowanie
racjonalnych
dyskusji na temat
zasadniczych
dylematów, przed którymi
stanęły
postkomunistyczne
społeczeństwaEuropy
Środkowo-Wschodniej,a
związanychz
formułowaniemcelów
kolektywnych,
rolą wartościi
etosu,
pro-blemem
tożsamości zbiorowej oraz kwestiąmetod i
sposobów przezwyciężania
komunistycznej
przeszłości(s. 19).
Jednak polski model demokracji liberalnej
różni sięwielce od
jego
zacho-dnich
odpowiedników.
Książka Zdzisława Krasnodębskiegow
dużejmierze
trak-tuje właśnie
o tych
różnicach,ich
przyczynach i
skutkach.
Określony
model demokracji niesie
ze
sobą określoną wizję człowiekai
spo-łeczeństwa.Demokracja liberalna nie jest tylko
neutralną formą,jak
chcieliby jej
popularyzatorzy.
Podstawową wartością, wokółktórej jest
skonstruowana
i
którąchroni jest
wolnośćjednostki
-
rozumiana jako
wolnośćnegatywna. W
klasycz-nym liberalizmie
owa
„wolnośćod"
wyznacza
granice obcej
ingerencji
(w
szcze-gólności państwa) i
jest
podstawą rozróżnieniana
sferę prywatnąi
publiczną.Jednak polski
wariant
liberalizmu,
zdaniem
Krasnodębskiego, przedefiniowuje wolność negatywnąna wolność
konsumenta. (Przy
czym Krasnodębski
nie pisze
wyraźnie,czy
podobną analizę można zastosowaćdo społeczeństw
zachodnich.)
Nie
wystarczy już
zapewnićjednostce swobodę
działania. Należy zwiększaćob-szar
jej
wolności - a wyrażając tę myślw
języku współczesnego społeczeństwakonsumpcyjnego
-
zwiększać ofertę.Dokonuje
sięto
oczywiście kosztemde-strukcji sfery
publicznej. Tak pojmowana
wolność, wolnośćabsolutnej
emancypa-cji,
żądalikwidacji wszelkich
form opresji.
Demokracja
-
usłyszałem kiedyśw mediach
-
to taki
stan
społeczeństwa,w którym
każdy,kto
chce
dokonaćwyboru,
będzie miał tę możliwość.Budowa
prawdziwej demokracji
była ijest
więc rozumianajako
rozwój
społeczeństwaw
takim kierunku
- chodzi o
stałe powiększanie możliwości wyboruprzez
coraz
bogatszą ofertę
celów, stylów i
zachowańoraz
przez uwalnianie jednostki
z
we-wnętrznych zahamowań
i kulturowych nacisków
mogących ograniczaćje
w tym
wyborze (s. 156).
Drugą zasadą
klasycznej
demokracji liberalnej jest
neutralność państwa.Au-tor
Demokracji
peryferii,
idąc tropemklasycznej argumentacji
komunitariańskiej,uważa tę zasadę
za
pozorną.Zawsze istnieje,
nawet u Rawlsa
(choćon może
nie
RECENZJE 303
polskich
liberałówjest,
zdaniem
Kransodębskiego, wygodną fikcją takżez
racji
celów
politycznych jakim
służy.Polska wersja liberalizmu jest daleka
od
klasycznej. Jakie
sątego przyczyny?
Otóżrecepcja liberalizmu w Polsce
była,wedle
Krasnodębskiego,selektywna
i instrumentalna.
Zbiegła się takżez
recepcjąinnej
formacji
intelektualnej
-
po-stmodernizmu.
Nie wiadomo
dokładnieco autor
ma na
myśli pisząco
postmo-dernizmie. Z jednej
strony
przyznaje,
żew
Polsce
recepcja
postmodernizmu dla
celów
politycznych
byławybiórcza
- oparta
na
hasłach,a
nie rzetelnej
wiedzy
na
temat samego
kierunku. Jednak,
z
drugiej
strony, z
pojęciempostmodernizmu,
Krasnodębski wiążerzeczy
tak
ogólne,
żetrudno
je w gruncie rzeczy
jednoznacz-nie
przypisaćkonkretnemu
prądowi.Czytelnik
może więc odnieść wrażenie, żeo wyborze
postmodernizmu na
„kozłaofiarnego"
przesądziłaosobista
niechęćautora.
Przyjrzyjmy
się,na
czym
polega
ów
tak krytykowany przez
autora
postmoder-nizm
w polityce?
Spełniaon
w
sposób absolutny
liberalną misjęostatecznej
emancypacji.
Postmodernizm dekonstruuje
ostatnie
źródłoopresji
-
metafizykę,a z
nią prawdę,dobro,
sprawiedliwość, wszelką całość, jednośćoraz w
konse-kwencji -
wspólnotę.„
Metafizykiem
jest
bowiem
każdy,kto
sądzi, żejego sposób interpretacji
świata,
jego
zasadniczy
»słownik«,jest ostateczny, kto szuka fundamentów,
esen-cji,
kto nie
»pozostaje
na powierzchni«
.
A
więc każdy,kto jest filozofem w
trady-cyjnym sensie
tego
słowa.Filozofia nie ma nic
wspólnego z
politykąi powinna
pozostać
prywatnym
zajęciem.Nie potrzeba
żadnejfilozoficznej
teorii polityki.
Liberalna kultura
potrzebuje lepszego
autoopisu, a nie fundamentu" (s. 163).
Krasnodębski wiąże niechęć
do rozumu,
porządkui
całości takżez
reakcjąna
komunizm, który
właśniepodobnych
haseł używał.Dlatego
postawąelit po 1989
roku staje
sięironia.
Ironiąkwituje
sięwszystkie patetyczne
„frazesy"
i bzdury.
Ironia demaskuje ostatnie schroniska opresji -
wszelką publiczność, zbiorowośći w
końcu tożsamość.Wszystko
jest
przedmiotem
wyboru - kultura,
płeć,moral-ność,
obywatelstwo. Nikim
nie
jesteśmyna
stałei na zawsze.
Poprzez
dekonstruk-cję pojęćogólnych otrzymujemy
język,w którym o
polityce
,
o tym, co wspólne,
mówić już się
nie da.
Ironia
sprawia,
żez polityki znika wstyd (czego najlepszym
wyrazem jest
impertynencki
sposób traktowania afer politycznych i
gospodar-czych przez same elity polityczne).
Ale
przecież-
pisze
Krasnodębski- w
państwie cośtrzeba
traktowaćserio.
Nie wszystko
może byćprzedmiotem
wyboru. Wyborca i polityk
muszą miećja-sne i
trwałeprzekonania aby wybory
nie
były fikcją-
rotacjąelit. Autor
Demo-kracji peryferii odwołuje się
do klasycznej
kategorii granicy w
polityce
- granicy,
która konstytuuje
wspólnotę polityczną.Postmodernizm
zaś,jego zdaniem,
ozna-cza
umasowienie
i zatarcie granic
(Krasnodębskiprzeciwstawia temu procesowi
zatarcia granic
samookreśleniepoprzez
autoironię).„Nastąpiło
zatarcie
różnic,granic,
hierarchii,
które
byłydla niego
konstytu-tywne: granicy
międzytym,
co prywatne
,
a tym, co
niemoralne, przyzwoite
inie-przyzwoite, zakazane i dozwolone,
międzyrozumem a
popędem, człowiekiema
zwierzęciem, międzytym
,
co
męskie,a tym
,
co
żeńskie, między sztukąa
życiemcodziennym,
między sferą sakralnąa
sferąprofanum,
międzytym, co czasowe
,
oraz tym co wieczne" (s. 188).
Przedmiotem najostrzejszej krytyki
Krasnodębskiegojest dziwny sojusz
in-strumentalnego i wybiórczego liberalizmu z
postmodernistyczną retoryką.Polscy
liberałowie,jak nazywa ich autor Demokracji peryferii,
używająowej
fałszywej neutralności, dowolnościi ironii do zmonopolizowania dyskursu politycznego
.
Jest to
neutralność fałszywa, gdyżmimo wszystko owe
e
lity
odwołują się(
g
dy t
e
-go
potrzebują)do zbiorowych celów.
Posiadają przecież określonezamiary i
po-glądy,ale ich nie
ujawniają. Przekonującstale
żepolityka jest
sprawąfachowych
decyzji, a nie idei
,
tworząmodel polityka elastycznego, na którym
wzorują się młodzi.W efekcie otrzymujemy
klasę politycznąskrajnie
pragmatyczną(ale jest
to pragmatyzm egoistyczny a nie
państwowy), nieuczciwą,nie
znającą żadnych reguł przyzwoitościi
rządzenia. Jednocześniepewne tematy eliminuje
sięze sfe
-ry publicznej
tworząc łatweopozycje:
światłykosmopolityzm-ksenofobia. W
pol-skiej liberalnej demokracji nie godzi
się mówićo narodzie, religii, dobru
wspól-nym
,
sprawiedliwości,prawdzie czy
uczciwości.„
»
Polscy
liberałowie« skrywają sięprzy tym za
fasadą neutralności, choćj
e
j
w istocie bynajmniej nie
cenią,lecz obcesowo
aspirujądo
»rządudusz
«
i mono
-polu kulturowego. Jak
starałem się dowieść,taki liberalizm
wykluczałi
delegity-mizowałdyskusje na pewne tematy jako antyliberalne i
niesłużącedemokracji"
(s. 274).
Według Krasnodębskiego należy
jednak
pamiętać, żenie jest bez winy
takżepolska prawica.
Także dziękijej retoryce utrwala
sięprzekonanie o
nacjonali-stycznej, ksenofobicznej, etnicznej wizji narodu w polskiej tradycji. Tymczasem
autor wskazuje na to
,
żew demokracji szlacheckiej oraz historii
późniejszejzako-rzenione jest
pojęcienarodu politycznego.
Zdzisław Krasnodębski
postuluje powrót do polskich
republikańskichkorz
e
-ni.
Odwołuje siętutaj zarówno do Rzeczpospolitej
S~lacheckiej(pierwszego
okresu), jak i do ruchu
solidarnościowego,którego idee
były przecieżprzez
długi czas obiektem zainteresowania zachodniej Europy (dopóki nie
zostałyporzu-cone). Jednak czym
różni sięrepublikanizm od liberalizmu?
Wychodząz
pozor-nie podobnych
założeń. Centralną wartościąobu jest
wolnośćjednostki. Jednak
republikanizm nie zadowala
się samątylko
wolnością negatywną. Wolność repu-blikańskato
niezawisłość,czyli
niezależnośćod obcej
władzy.Liberalizm jest
,
we-dług Krasnodębskiego, możliwydo pogodzenia z
każdym rządem.Republika-nizm nie godzi
sięna
żadną formęobcej dominacji
.
Jednostka nie
może byćbo-wiem wolna,
jeśliwspólnota jest zniewolona
.
Państwotraktowane jest jako rzecz
wspólna wolnych i równych obywateli, dlatego
rządy republikańskienie
godzą sięz obserwowanym coraz
częściejzjawiskiem rotacji elit -
muszą być samorządem.Samorządność
wymaga idei i poczucia
jednościwspólnoty
,
ale nie jest
tyranią-RECENZJE 305
nej kontestacji (w
odróżnieniuod
możliwościformalnej kontestacji w
demokra-cji liberalnej).
Idea
republikańskich rządówwydaje
się być najbliższa doświadczeniombry-tyjskim. Zarówno sposób rozumienia
państwa,idea
samorządności (wyrażanaw zasadzie supremacji parlamentu, który nie jest
reprezentacją jakiegośanoni-mowego
ogółu,ale faktycznie jest narodem w miniaturze), jak i
specyficzna
kon-cepcja rule
of
law (co
należy tłumaczyćnie jako „państwo
prawa", ale raczej „rzą
dy prawa")
przypominająkoncepcje wysuwane przez autora Demokracji peryferii.
Wywód, którego próby rekonstrukcji tu
dokonałem,jest u samego autora
omawianej
książkizdecydowanie bardziej
zawiłyi nie zawsze konsekwentny. Po
częścijest tak,
ponieważDemokracja peryferii jest zbiorem tekstów. Z
konieczno-ści więcpewne
elementy
się powtarzają,inne
pojawiają sięw miejscach
nieocze-kiwanych.
Różnyjest
teżpoziom ich abstrakcji.
Dokonałempewnego wyboru
omijającwiele
wątków,w szczególności tych
dotyczącychkonkretnych
,
quasi-hi-storycznych analiz
roku 1989 oraz ataku na
„Gazetę Wyborczą"z Adamem
Michnikiem na czele.
Wynikałoto
takżez mojego przekonania,
że książkata jest
ciekawa nie ze
względuna
krytykętego, czy innego polityka lub dziennikarza, ale
ze
względuna
konstrukcję teoretyczną, jakąproponuje.
Czytając Krasnodębskiego
można,niestety,
łatwo pozostaćna poziomie
„gazetowej
polityki",
ale
trudno
wtedy
przemyśleniaautora
uznaćza odkrywcze.
Propozycja
Krasnodębskiegowydaje mi
sięjednak
ciekawa
z kilku powodów
.
Wartościowe
jest
przywołaniepolskiej tradycji politycznej -
rzeczywiściezbyt
często bezmyślnieodrzucanej
lub (co gorsze)
lekceważonej.Jeszcze
ważniejszewydaje mi
się przekonanie autora, którego jednak wyraźnienie
formułuje, choćstanowi
ono
tło całegowywodu -
żew polityce równie
ważne,jak
wolność, są po-jęcia(a
więc językpolityki) oraz granice
(reguły). Sąto, moim
zdaniem,
dwa
pod-stawowe elementy
kultury politycznej
niezbędnejdla
prawidłowegofunkcjono-wania
systemu
parlamentarnego. Poza tym
,
jak
sam autor
zresztąwspomina, idea
republiki
przeżywaobecnie swój
drugi renesans w
związkuz kryzysem
demokra-cji
liberalnej odczuwanym
takżena Zachodzie i jest
poważnie rozważaną alter-natywądla
obecnego
pojmowania
państwa,obywatelstwa
czy
funkcji
władzy. Krasnodębski przywołuje współczesnychteoretyków republikanizmu, takich jak
Skinner czy Pocock.
Istniałaby więcrealna
szansa, aby
odwołując się do naszejtradycji,
jednocześnie wnieśćswój
wkładdo idei
jednoczącej się Europy. Peryfe-ryjnośćideowa ma bowiem
duży wpływna
peryferyjność polityczną.Moje zastrzeżenia wobec projektu
Krasnodębskiego biorą sięz
braku
konse-kwencji
autora
w realizowaniu własnych
zamierzeń.W dwóch pierwszych
esejach
informuje nas,
że przedmiotem jego krytyki będziepewien projekt - idea
.
Tym-czasem
wydaje się,
żesam
wskazuje bardziej przyziemne przyczyny. Trudno
zro-zumiećtak
drobiazgową krytykędemokracji liberalnej, dziwnie rozumianej i
je-szcze
dziwniej rozumianego postmodernizmu,
jeżeliostatecznie i tak
okazuje
się, że są to tylko pewne maski skrajnie pragmatycznie uprawianej polityki, któraprezentuje pewne
poglądy,ale
nie
sąto
poglądy,ani
liberalne,
ani
postmoderni-styczne.
Zdaje
się, że autor chciałtutaj
powiedzieć coś więcej,ale z
niewiado-mych powodów
zrezygnował.Jest bowiem bardzo istotne,
jaką maskę, jaką for-męprzybierze
sięw polityce,
ponieważpozwala
ona
(legitymizuje)
trwaćpewnym
poglądom
i praktykom
, a
inne marginalizuje. Poza
tym
Krasnodębskiw ogóle
nie
pisze
o
tym, czy w
1989 roku wybór
między demokracją liberalnąa czymkolwiek
innym
-
choćby jakąś formąrepublikanizmu -
był możliwy. Przecieżprzemiany
polityczne
zawsze
odbywają sięw
określonym kontekście gospodarczo-społecznym,
a
także międzynarodowym.Choć