c
4-J . 5 c_ N CD N w JT5 Cl£
tu
N OJ 00o
o
fN TJa
o
+-J Ul a bu O ' no V.c
'd-c* o 1 (N m Ul- /m bardziej je s t e ś „kimś",
tym bardziej
musisz
p a m ię ta ć
że je s te ś nikim ...
Prawa człowieka
W numerze
magazyn studentów
'W K nfc«*iW *J i t k s ł y W y « t t | «ffi- A rt^ rtłj i F r y « * H * d m w flfJ * g < Nr 30, listopad 2008A peritif
PoW aG a
Politycznie Ważne Gadanie
K rak ó w od sp o d u
4 Prawa człowieka - czy s;j respektow ane w XXI w.? 6 Istnieje pew na granica uległości, za którą jest ju7 tylko
bezrad n o ść i zdanie na łaskę silniejszego
S tu D n la
Studencki Drogowskaz Intelektualny
8 Płaszczyzna w ym iany poglądów i dośw iadczeń
10 Zajęcia w terenie
11 Lustro w eneckie, czyli rzecz o lustracji
16 - Im bardziej jesteś »kimś*) tym bardziej musisz
p(łmiętać} że jesteś n ik im -..
18 G enetyczna pom yłka czy znak naszych czasów, czyli bajka o m uzycznej hybrydzie
19 D r A lban jak za dobrych Iat
20 Zabierzcie swoje pióropusze i w drogę
FeLieTon
Fobia Ludzi Trudnych
22 Podw ójny nelson
Tem at z o k ła d k i
13 A m erykańskie w ybory w świetle fleszy
red aktor n aczeln y Bartłom iej Misiniec z a s tę p c a r e d a k to r a n a c z e ln e g o Bartosz Walat
redakcja Iga Bałoś Iwona Faron Grzegorz M akuch Joanna O p arcik A gnieszka Prostak M agdalena Zakrzew ska A nna Zielińska M ateusz Płocica Bartosz Walat Maciej Pietrzyk D aniel Wilk M irka Kędzierska zd jęcia d tp i la y o u t o k ła d k a
a d res d o k o r esp o n d e n cji druk
n a k ła d
o p iek a red ak torsk a
M irosław Żak G rzegorz Ladra
Mateusz Janusz [hussars.p!) Monika Szewczyk
m ixe r_ksw @i nteria .eu D ru k arn ia Leyko teł. 012 656 44 87 2000 egzem plarzy Maciej M alinowski ( W ydział Politologii i K om unikacji Społecznej)
Redakcja zastrzega sobie praw o do redagow ania tekstów oraz zm iany ich tytułów. Redakcja nie zwraca tekstów niezam ów ionych.
Bartłomiej Misinjec
redaktor naczelny
W
itam wszystkich w nowym roku akadem ickim , który rozpoczął się o d wielu zm ian. Przede wszystkim Krakowska Szkoła Wyższa otw arła ju ż trzeci budynek, w którym oprócz sał wykładowych znajduj;} się pokoje dla gości. Okazały gm ach dotyczył do pozo- stałych budynków m ini-m iasteczka studenckiego na Zabłociu. W ydział Politologii i K om unikacji Społecznej * który roztacza opiekę nad czasopism em „M ixer”, od tego ro k u ma też now ą p anią dziekan - prof, nadzw. d r hab. Katarzynę Pokorną-Ignatowicz, i now ą prodziekan - panią d r Annę F rąiczakZ m iany nastąpią także w składzie naszej redakcji. Poniew aż obowiązki zawo dowe nic pozwalają m i ju ż pośw ięcać w ystarczająco du żo czasu dla „M ixera" zapro ponow ałem n a moje miejsce k an dydaturę Bartosza W alata, któ ry podczas rocznej w spółpracy przy w ydaw aniu czasopism a w ykazał wszystkie te cechy, które - u tam - nic ty i ko pozw olą utrzym ać po zio m pism a, ale sprawią, że stanie się jeszcze lepsze i o wiele ciekawsze!
M nie pozostaje pożegnać się z w szystkim i, dziękując za miłych kilka iat w za jem nych ko n tak tó w i licząc, że nowego red ak to ra przyjm iecie rów nie dobrze, a „M ixer' w dalszym ciągu stanow ić będzie dla Was ciekawe źródło inform acji zżycia naszej uczelni.
Trzym ajcie się ciepło!
Bartosz Waiat
ierwsze zdanie po w in n o w yznaczać nową jakość i nadaw ać kształt w szystkiem u tem u, co następuje w dalszej kolejności. N ietru d n o zauw a żyć, żc w tym przypadku nic m a już m iejsca na takie deklaracje. W szyst ko sprow adza się do tego, że to praktyczny kształt „M ixera" będzie u k a zywał nową specyfikę, jaką - m ani nadzieję - u d a nam się zrealizować.
Z tego m iejsca chciałbym jedynie podziękow ać za pow ierzoną m i misję i na
łożoną odpow iedzialność, która jako czynnik m obilizujący już w niedługim czasie p o w inna przełożyć się na efekty redakcyjnej pracy.
Na koniec p rag n ę zaznaczyć, że redakcja „M ixeraB w ciąż oczekuje na Was! Jeżeli chcecie się wykazać i poznać m echanizm y rządzące stru k tu rą naszego czasopism a, czekam y na propozycje i zgłoszenia. Rozpoczął się now y etap w historii m agazynu i zależy n am by w spólnym i siłam i utrzym ać wysoki standard, jaki od lat jest jego znakiem rozpoznaw czym .
F o l. G rze g o rz L a d ra
PoWaGa
Mirka Kędzierska
października br. Kra-W f kowska Szkoła Wyższa
f ^ miała zaszczyt gościć prezesa Europejskiego T rybunału Praw Człowieka Jeana-Pau- la Cos tę oraz polskiego sędziego tegoż Trybunału prof. Lecha Garlickiego, Spo tkanie przebiegało p o d hasłem : „Aktual
ne problem y orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka - sprawy pol skiej przed Trybunatem M.
Na konferencję zaproszeni zo sta li krakow scy dziennikarze, w tym nie zabrakło naszej Krakowskiej Telewizji Internetow ej, na stronie której m ożna zobaczy m ateriał z przebiegu spotkania. Dzięki tem u, że spotkanie m iało charak ter konferencji prasowej, każdy, kto byl na sali, m iał m ożliw ość o trzy m an ia o d powiedzi na nurtujące go pytania.
- D la c z e g o , c h o ć ź r ó d ł e m P ra w Człowieka jest ludzka godność, wciąż tru d n o odnaleźć jej jednoznaczny defi nicję?
- Jak T ry b u n ał po d chodzi d o kw estii takich jak adopcja dziecka przez pary hom oseksualne?
- Czy uw agę zwraca się jedynie na aspekty praw ne, czy również etyczne?
- Jak w ytłum aczyć fakt, że
pra-Spotkanie z prezesem
Europejskiego Trybunatu
Praw Człowieka w KSW
Prawa
człowieka
- czy są
respektowane
w XXI w.?
( M i V F C T W A t U f l O P f I S M E O O TRVB1 V \ L i ; P R A W * 7 K łV H F K A S P ttA W Y P r t l SK(I P R Z E D N T V B U N * Ł Ł > łprrii. Ican -P ju ! C osią
T^liinifn
prof. le th Gdrtitli
PoWaGa
wa człowieka w Europie Srodkowo- - W schodnie) nie są respektowane?
■ W końcu czy Trybunał nie m ógłby stworzyć aparatu przym usu, który by nie dopuszcza! do łamania tych praw?
Jean-Paul Cos ta odpowiadał na py tania dotyczące obowiązującego dziś orzecznictwa. Starał się bardzo dokład nie omówić każdy z poruszanych pro b le mów, jednakże czasami pytania byty tuk szerokie, źe, jak stwierdził sam prezes, odpowiedź rui jedno z nich mogłaby za jąc czas poświęcony na całą konferencję. Choć przewidzianych zostało ok. 4t) minut, gość w szczególny sposób skupił się na sprawie polskiej. Zwrócił uwagę na to, że liczba skarg skierowanych prze* ciwko naszemu krajowi zmalała w zna czący sposób: „Notowania Polski № tle
innych pań stw znacznie wzrosty\ W we wnętrznym rankingu Trybunału Polsku
lokuje się na 6. miejscu". Jednak Kwiócił
uwagę na to, że kraje Europy Środkowo- -W schodniej mają jeszcze wiele do zro bienia w kwestiach respektowania praw człowieka,
ET PC został stworzony kilka kil po zakończeniu II wojny światowej (4 listo pada! 950 r.) w celu zapewnienia większej ochrony i w olności jednostkom. Liczba państw, które deklarują się przestrzegać praw zapisanych w Konwencji, wciąż się powiększa* Obecnie podpisanych jest 47 państw. NTa przyjęcie do Trybunału czeka jeszcze wiele państw. Przynależ ność da takiej organizacji nadaje prestiż i zwiększa znaczenie na arenie między narodowej, dlatego też orzeczenia ETPC z reguły skłaniają członków do zmian w prawie krajowym,
Każdego roku do Trybunału wpły wa przeciętnie I0U lys, skarg. Nietrudno się domyślić, że ma to ogromny wpływ na czas rozpatrywania napływających wniosków. Dla niektórych okres co naj mniej 3 lat wyjaśniania bolesnych pro blemów może się wydawać o wiele za długi, jednak żeby przyspieszyć system orzecznictwa, trzeba usprawnić działa nia Trybunałów Sprawiedliwości w kra jach członkowskich.
Z obserwacji wynika, że w sterze ochrony praw człowieka Polska odrabia zadania na b ieżąca Być m oże za kil ku lat, jeśli utrzymamy takie tempo re form polskiego kodeksu postępowania karnego, nasi sąsjedzł będą mogli brać z nas przykład... ■
Prezes Europejskiego Trybunatu Ptaw Człowieka Jean-Paul Costa
m iXer listopad 2008 5 I ti p i? | Z J O f o / J t ) " | O ; |
PoWaGa
Wszyscy zachodni politycy są zgodni, że Gruzji nie można pozostawić
samej sobie. Większość proponuje rozwiązania z zakresu realpolitik.
Ale do mniejszości należą ci, którzy w jasny sposób określają granicę
ustępstw wobec imperialistycznych zapędów Rosji
Istnieje pewna granica
uljegłbścM
za którą jest już tylko bezifadnośo
i zdanie na łaskę silniejszego...
Grzegorz Makuch
R
ealpolitycy Z achodu reprezentują dziś dw ie postaw y wobec przejawów im perializm u w p o lityce Rosji. Pierw sza to zw ie ranie NA TO -w skich szeregów, przem y ślana, tw arda polityka wobec tego kraju, w dalszej perspektyw ie uniezależnienie energetyczne od w schodniego sąsiada i otw arcie Unii Europejskiej i Paktu Pół nocnoatlantyckiego na U krainę i Gruzję. D ruga opcja zawiera natom iast p ro p o zycje nowego podziału św iata - p ro cen towo na serwetce, jak niegdyś - m iędzy dwa duże bloki i zam knięcie eu ro p ej skich drzw i przed byłymi republikam i radzieckim i, żeby nie drażnić Rosji i nie ryzykować u traty pokoju.W ydaje się jednak, że d ru g a propozy cja jest drogą p o rów ni pochyłej, w prost do paszczy... niedźwiedzia! W sto su n ku d o Rosji ustępstw a nie zatrzym ają eskalacji żądań, lecz będą m nożeniem kolejnych: dajcie nam G ruzję, U krainę, a potem zobaczymy, co jeszcze! Ponadto podział Europy na dw a duże bloki nie zagw arantuje pokoju, ale wręcz przeciw nie - skrystalizow ane i spolaryzow ane grupy państw dopiero wówczas będą go towe do konfliktu, gdy granice i różnice m iędzy nim i staną się w yraźne i będzie w iadom o, kto „wróg", a kto „swój”.
Długi XX wiek (a właściwie jego politycy) udow odnił, że ustępstw a i
ra-tow anie pokoju w Eu-
ropie kosztem „m ałego \ układu w M onachium ”
m a działanie o d w ro tn e A od zam ierzonego. Tylko
V
naiw ni i tchórzliw i wciążsię łudzą, że głód kilkuwie- y kowej im perialnej polityki Rosji \ m ożna zaspokoić m aleńką Gruzją i skłóconą U krainą, a rozbiórkę tej drugiej zacząć od odebrania, danego w 1954 r., w trzechsetną rocznicę ugody perejasławskiej, Krymu. Taka p ro p o zycja padła już z otoczenia prezydenta M iedw iediewa. Rozbiór Czechosłowacji w 1938 r. także rozpoczęto od te ry to rium quasi-spornego, Sudetów, a potem już nikt nie podnosił larum , gdy w 1939 r. Niemcy, zajm ując Pragę, kończyli to, co zaczęli rok wcześniej.
Czy podobnie będzie z ukraińskim, aczkolwiek pełnym rosyjskich wpływów Krymem? Przypomnijmy, że w 1938 r. po rozumienie z Hitlerem, na mocy którego Sudety włączono w skład Niemiec, Neville Chamberlain, premier Wielkiej Brytanii, nazwał pokojem dla naszych czasowi Histo ria pokazała, że wizjonerem okazał się W in ston Churchill, który owro porozumienie skwitował cierpko, acz prawdziwie, że Mieli ?
do wyboru hańbę, albo wojnę. Wybrali hańbę, £> a wojnę dostana i tak. To prawda, że zawsze g
wygrywa ten, kto się nie boi wojen... §
PoWaGa
To, co m oże być dopiero przyszłąTspektywą dla Ukrainy, jest już rzeczy- istością w w ypadku G ruzji. Abchazja 3setia Południow a zostały nie de iure,
) jako sam odzielne państw a uznaje je
lko Rosja, ale de facto o d erw an e od acierzystego terytorium . W polityce :zą się fakty, a nie słowa. N astępnym krokiem było zanegow anie legalności rządu Saakasz- wilego. Czy trzecim k ro kiem bedzie odm ów ienie4
G ruzji praw a do sam osta now ienia, by pod płasz czykiem troski i ochrony starszego brata zaanekto wać teren m aleńkiego p a ń stewka?
Zależy to od posta wy polityków Zachodu, a zwłaszcza Nicolasa Sarko- zyego, który przew odząc w tym półroczu UE, jako p re zydent Francji, stanowczo potępił już Rosję za uznanie | dw óch separatystycznych republik i wyraził daleko idącą dezaprobatę dla nie- całościowego realizowania przez Rosję
sześciopunk-\
towego planu rozjem czego, ustalonego w sierpniu na Kremlu. Decyzję Rosji skrytykował również m in i ster spraw zagranicznych Szwecji Carl Blidt, okrc-ślając ją rozmyślnym zła m aniem prawa m iędzy narodowego oraz zasad mających podstawowe znaczenie dla stabilności k sytuacji w Europie.
W podobnym tonie w ypow iedział się szef włoskiej dyplom acji Franco Frattini, dla którego uznanie przez Rosję n iep o d ległości Abchazji i O setii Południow ej
„nie m a oparcia w prawie m iędzynaro dowym". Frattini nie krył rów nież roz
goryczenia, kiedy ocenił „jednostronną” decyzją M iedwiediewa. Z kolei m inister spraw zagranicznych Finlandii chce p o dać pod ponow ne przedyskutow anie p o litykę neutralności m ilitarnej swego k ra ju, który nie jest w stru k tu rach NATO, a jest sąsiadem Rosji.
Na polu UE zderzają się także intere sy W ielkiej Brytanii, która optuje za tw ar dym kursem , i N iem iec, które zmiękczają politykę Unii wobec ich w ażnego p a rtn e ra gospodarczego. Z kolei przedstaw iciel Stanów Zjednoczonych, sekretarz stanu C ondoleezza Rice uznała za godne u b o lewania decyzje Rosji o uznaniu przez nią separatystycznych republik. Polska w tej sytuacji próbuje w yrosnąć na li dera i przedstaw iciela krajów Europy W schodniej na arenie m iędzynarodow ej, ale przy dw ugłosie prezydenta - tw arda polityka i p rem iera - porozm aw iajm y rola ta nie wydaje się realna!
Bez w ątpienia G ruzini potrzebują nie tylko solidarności, ale i realnej p o mocy. W arto przypom nieć, że w 1939 r. świat zachodni rów nie stanow czo p o tę piał atak N iem iec na Polskę, a Francuzi nawet zbom bardow ali B erlin... ulotka mi. D anie im perium rosyjskiem u car
te blanche w spraw ie jej sąsiadów jest
zaprzeczeniem idei w olności, suw eren ności, solidarności, fundam entów Unii Europejskiej, jak i zachodniej cywilizacji. Z atem albo UE wierzy w to, co głosi, albo skończy jak - nom en omen - Liga N aro dów! Istnieje bow iem pew na granica ule głości, za którą jest już tylko bezradność i zdanie na laskę silniejszego. A silniejszy nie prosi, lecz bierze!
M am nadzieję, że UE i NATO nie prześpią „m ałego M onachium ” i skorzy stają z szansy pow iedzenia: „NIE!” Jesz cze nie jest za późno, by wyznaczyć g ran i cę uległości, za którą jest tw arda polityka usuw ająca Rosję z grupy G8 i zam raża jąca jej kontakty z W TO . Przekroczenie politycznego Rubikonu ustępstw może sprawić, że to zachodnie organizacje okażą się tym razem kolosem na glinia nych nogach, a świat zachodni zhańbi się
p o raz kolejny. ■
StuDnla
Joanna Chodór
Katarzyna Filar
P
od koniec m aja br, już po raz ósmy Krakowska Szkoła Wyż sza zorganizowała m iędzyna rodow ą konferencję naukową, Tym razem hasłem przew odnim były trzy istotne <l!a nas wszystkich zagadnienia:Państwo. Gospodarka. Społeczeństwo.
Dzięki dobrze zaplanow anem u p o działowi sesji na panele tem atyczne wszy scy zainteresow ani jej przebiegiem mogli wybrać poszczególne referaty i wystąpie n ia (m.in. dotyczące praw a europejskie go: adm inistracji, polityki historycznej itp.) w edług własnego uznania.
W tym roku dużą po p u larn o ścią cieszyło się zorganizow ane po raz p ierw szy W ram ach konferencji, przez Katedrę S to su n k ó w M ięd z y n aro d o w y ch KSW, d w u d n io w e s e m in a riu m p o ls k o -n ie mieckie, D ało ono m ożliwość, przede w szystkim studentom , w ysluchania bar dzo ciekawych referatów ekspertów i w y kładow ców polskich o raz zagranicznych uczelni, a także konfrontacji w łasnych poglądów* spostrzeżeń z opin iam i i prze m yśleniam i grupy studentów , która w raz z k ad rą profesorską przybyła n a owo se m in ariu m z Niem iec. Studenci również p rzygotowa 1 i w ystąpien ia,
Międzynarodowa
konferencja naukowa
pn.
„Państwo. Gospodarka.
Społeczeństwo"
w KSW
StuDnla
P ie rw s z e g o d i\i a m o d e r a to r e mdyskusji był prof. Jan Staszków, Jako pierw szy z w łasnym referatem wystąpił tir M arcin Lasori. Starał się skutecznie przybliżyć n a m praw dziw y obraz o p e racji w ojskow ych p rzeprow adzanych p o d auspicjam i Unii Europejskiej a ta k że rolę i znaczenie polskich o d d ziałó w w tych m isjach. Jako przykładow e p a ń stw a, w któ ry ch m aja m iejsce owe ope~ racje, w y b ra ł D em o k raty czn ą Republikę Konga oraz Republikę C zadu.
K olejnym referen tem był prof. Lu b o m ir Zyblikiewicz. Swoje w ystąpienie pośw ięcił roli i p erspektyw om kształto wania się sto su n k ó w transatlantyckich. Kwestię kontrow ersyjnego zagadnienia, jak im jest G azociąg Północny, om ów ił prof. Ryszard M. Czarny. P rzedstaw ił koszty bud o w y gazociągu, d o kona \ a n a lizy p o szczeg ó ln y ch problem ów , jakie n a p o ty k a ta inw estycja. P r o f B ogdan Koszel zajął się rolą N iem iec w p o lity ce m ięd zy n aro d o w ej, ich m o c a rstw o w ym i asp iracjam i. Przedstaw ił także problem y, z ja k im i b o ry k ają się o b e c nie N iem cv, oraz ich ew en tu aln e kon- sekw ence.
D łuższe w ystąpienie na tem at eu ropejskiego w y m iaru polityki N iem iec w obec Rosji i U krainy oraz jej im plika cjach dla Polski m iał prot. E, C ziom er, N astęp n ie d r K. Stokłosa (TU D resden} om ów iła kwestię u tru d n ie ń g ran icz nych, uszczelniania granicy w schodniej, h isto ry czn e przesłan k i zag ad n ien ia oraz o b ecn ą sytuację po w stąp ie n iu Polski d o strefy Schengen,
Stanow isko N iem iec w kwestii d a l szego poszerzan ia Unii Europejskiej p rzedstaw iła d r A nna Paterek. Prof. G. Resier, kolejny referent z N iem iec, za jął się skutkam i reżim ów au to ry tarn y ch i to talitarnych dla dzisiejszego p o ro z u m ienia m iędzy Polską a N iem cam i Przy ty m zag ad n ien iu nie m o ż n a było p o m i nąć kw estii roszczeń cyw ilnopraw nych obyw ateli N iem iec w obec Polski, które są o statn io pow odem licznych sporów i kontrow ersji. Tę kwestię w bardzo czytelny spo só b p rzedstaw iła d r Beata Molo, kończąc ty m sam ym pierw szy dzień sem in ariu m .
D rugiego d nia sem in ariu m o czek i waliśmy, w szczególności my, studenci,
z dozą niepew ności i lekkim z d e n e r
w ow aniem . C zekała nas bow iem , jak się później okazało, ożyw iona i b ard zo interesująca dyskusja, w której każdy glos w nosił coś nowego. N im jednak do niej doszło, w ysłuchaliśm y krótkich wykładów. Proi. d r hab. E. C ziom er om ó w ił u w aru n k o w an ia historyczne i w spółczesne problem y stosunków polsko-niem ieckich, prof. d r C. Resier przybliżył n am fu n k cjo n o w an ie totali - taryzm ów , dr K. Stokłosa przedstaw iła pro b lem y w spółpracy p o lsk o -n iem iec kiej w regionie granicznym , d r A. Paterek zap rezen to w ała fu n k cjo n u jące w sp o łe czeństw ach p o lsk im i n iem ieck im s te reotypy, d r Molo przybliżyła europejski w y m iar w sp ółpracy p o lsk o -n iem iec kiej, m g r J. Smyka p rzedstaw iła obraz Polaków i Polski w prasie niem ieckiej, a m gr D. Trutkuw ski w interesujący sposób przed staw ił proces tra n sfo rm a cji w Polsce i w H iszpanii.
N astępnie rozpoczęła się dość b u rz liwa dyskusja, trw ająca kilka godzin. Se m in ariu m stało się płaszczyzną w y m ia ny p oglądów i dośw iadczeń. Studenci z U niw ersytetu Technicznego z D rezna m ieli m ożliw ość zdobycia w iedzy na te m at Polski oraz sto su n k ó w polsko n ie m ieckich. W iększość z nich ten w łaśnie przy jazd w iązało z p isan iem p racy d y plom ow ej o Polsce i N iem czech.
Studenci z N iem iec spędzili w K ra kowie sześć dni. Zwiedzili m .in. K opal n ie Soli w W ieliczce o raz o b ó z k o n -4
c e n tra c y jn y w O św ięcim iu , K raków zo stał z a p a m ię ta n y p rz e z n ie m ie c k ic h gości jak o p ię k n e m iasto. S tu d en ci z N iem ie c zap ro sili n as na s e m in a riu m , k tó re w p rzyszłym ro k u o d b ę dzie się w D reźn ie,
O ceniając sem in ariu m p o lsk o -n ie m ieckie, m o ż n a stw ierdzić, że było to now e dośw iadczenie, k tó re zapew ne zachęciło wielu ?. nas do dalszego p o szerzania naszej, jeszcze często n ie k o m pletnej, wiedzy. W niosło o n o w nasze stu d en c k ie życic urozm aicenie, p o z w o liło na sp o tk an ie i p o zn an ie ciekaw ych
osobow ości, ■
StuDnla
Studenci III roku agroturystyki odwiedzili obiekty
w przysiółku Kudłacze (gmina Pcim)
Zajęcia w terenie
W
połowie maja br, w ramach zajęć terenowychł przedmiotu: agrotury
styka, wykładanego dla
specjalności Ochrona środowiska na Wy dziale Ekonomii i Zarządzania Krakowskiej
Szkoły Wyższej, studenci III roku wyjechali do przysiółka Kudłacze (gmina Pcim), p o łożonego na południowym cyplu Łysiny (871 ni n.p.m.), oddalonego zaledwie niecałe 50 km od ceni runi Krakowa (tbt. 1, fot. 2}.
Odwiedzili tani dwa gospodarstw a agroturystyczne należące do państw a Ku- d łaczów i Ziębów. W r a m ach zajęć stu de nc i przeprowadzili rozmowę z właścicielami, oceniając potencjał agroturystyczny n o woczesnych obiektów. W yposażone one zostały w możliwości świadczenia usług zarów no noclegowych i gastronom icz nych, jak i rozrywkowo-rekreacyjnych,
W odległości ok, 500 m od posiadło ści państwa Kudłaczów znajduje się drugie gospodarstwo o charakterze agrotury
stycznym, specjalizujące się w jeździec twie i hodowli koni huculskich. Trójka dzieci gospodarzy, państw a Ziębo w (Bar bara 16, Klaudia 14 i Józef 10) uprawiają jeździectwo zawodniczo (fot, 3 i 4).
Po pow rocie do zabudow ań państwa Kudłaczów studenci wysłuchali pogadan ki na tem at walk partyzanckich z N iem ca m i w tam tym rejonie w latach 1942-1944, ilustrowanej autentycznym i zdjęciami i krótkimi filmami dokum entalnym i* z tam tych lat. Owa pasjonująca prelekcja
została przedstawiona przez mieszkają cego w okolicy absolwenta Uniwersytetu
Jagiellońskiego dra Piotra Sadowskiego. Zajęcia zakończyły się ogniskiem oraz pieczonym i na nim kiełbaskam i (fot. 5). Myślę, że tak przeprow adzone zajęcia terenow e zostaną na długo w p a mięci uczestników, rozszerzając rów no- cześnie i cii praktyczną wiedzę z p rz era bianego przedm iotu.
prof. tir hab, A ndrzej Łysak (W ydział Ekonom ii i Z arządzania KSW, specjał no ś ć; Ag robiz nes)
listopad 2000 | miXer
Fot.3, Studenci zapoznają się ze sprytem używanym do pracy z korimf. Pierwszy z prawej to Józek Zięba
Fot. 4. Pan Kudłacz częstuje kiełbaskami
Fot.3. Ten sprzęt i specjalną odzież do pracy z końmi demonstruje p, Zięba
Fot.1. Pamiątkowe zdjęcie grupy z KSW na tarasie gospodarstwa państwa Kudłaczów
StuDnla
Lustro weneckie,
c z y l i
r z e c z
o
l u s t r a c j i
Z
uw agą obserw uję postępy pro* cesu lustracyjnego w naszym kraju, a w łaściw ie,. . brak p o stępów. N ieodm iennie zacieka wiona procesam i, jakie w idać w naszym społeczeństwie, spróbow ałam w niknąć nieco głębiej w przyczyny obecnego sta nu lustracji.N ależałoby właściwie zacząć od p o wodów, dla który cli proces lustracyjny w ogóle zapoczątkow ano, po co pow stała ustaw a lustracyjna, jaki m iała cel i zało żenia, I tu odpow iedzi wydają się proste: □ podstaw lustracji leżała troska o d o bro now o powstałego państw a, o jego stabilność i bezpieczeństwo. C hodziło o w yłączenie z możliwości w pływ ania na kształt i losy państw a ludzi, którzy by m ogli szkodzić m łodym i jeszcze nie- utrw alonym dostatecznie strukturom .
W łaściw ie nie m a w tym nic zaskaku jącego, takie procesy w sytuacji po rew o lucyjnego kształtow ania nowego syste mu są czymś jak najbardziej naturalnym j mają m iejsce w wielu krajach. Dlaczego więc w Polsce losy lustracji p rzy p o m in a ją serial w rodzaju połitical fictiph* Być
może dlatego, żc zam iast sensow nie z o r ganizow anego w sferze prawnej procesu m am y chęć odw etu, zemsty i polityczne go linczu, niem ającą nic w spólnego z de m okracją an i ze sprawiedliwością.
Nasza lustracja jest bublem legisla cyjnym i niczym innym być nie może. Nie zajmują się tym procesem k o m petentni praw nicy i historycy, tylko ludzie, którzy w realizacji procesu upatrują szansy na zdeprecjonow anie przeciw ników poli tycznych. Każda kolejna ekipa zasiadają ca u steru w ładzy w ykorzystuje lustrację ja k ... lustro weneckie: ja widzę, m nie nie widać, Za ow ym lustrem n iedostępni
oczom zwykłego obywatela nasi politycy żonglują zaw artością teczek, dokładając, czyszcząc, pro k u r ująć i m atacząc Z tego pow odu proces, który m iał być szansą na „odkom unizow anie” najw ażniejszych składow ych system u, stal się jedynie narzędziem w bardzo nieczystej grze politycznej. Z arów no bowiem politycy, jak i zwykli obyw atele nie są w stanic o d różnić własnych poglądów od m ożliw o ści praw nych, a w ynikiem powyższego są ciągle niejasności i kolejne zaskarżenia wyroków Sądu Lustracyjnego. Pojawiają się również zagryw ki czysto k o n iu n k tu ra ln e w rodzaju posądzenia o w spół pracę ze Służbam i Bezpieczeństwa pani Zyty Gilowskiej, którą co praw da z z a rzutów oczyszczono, ale która w opinii publicznej i tak pozostała „zam ieszana w sprawę” na zasadzie „czy on ukradł, czy jem u ukradli? -niew ażne, zam iesza
ny i już.
W ynikiem takiego postrzegania lu~ straćji i takiego jej w ykorzystywania stała się m .in. sprawa lustrow ania d zien n ik a rzy piszących w czasach PRL-u. Gdyby w ykładnią tego procesu m iało być takie w łaśnie jego postrzeganie, to lustracji należałoby p o d d ać właściwie każdego obywatela m ającego wątpliwe szczęście żyć w czasach kom uny, bo żeby dało się w tedy w ogóle funkcjonować* należało się d o systemu jakoś dostosować. O czy wiście, nie m iało to w lwiej części przy padków żadnego przełożenia na w spół prace z SB, ale lekko ironizując, m ożna by na bazie owej krzywej w ykładni taki sąd zaryzykować.
Co ciekawe, jeśli przyjrzeć się w y nikom sondaży OBOP na tem at „Czy lustracja przyniosła więcej szkody, czy pożytku?" p o n ad 60 pro cen t resp o n d em
tów odpow iada, że zaszkodziła w w ięk szym stopniu niż pom ogła, a na pytanie X z y lustracja jest potrzebna i w inna być kontynuow ana?'’, ankietow ani w przew a żającym procencie odpow iadają, że jak najbardziej po w in n a być dalej prow adzo na. C o z tego wynika? Przede w szystkim to, że lustro weneckie jest także krzywym zw ierciadłem , w k tórym u zew nętrzu iają się niskie instynkty lu d z k ie...
Czym że bow iem jest „dzika lu stra cja” w w ykonaniu Bronisława W ildsteina czy A ntoniego M acierewicza jak nie chę cią upieczenia przy lustracyjnym ogni sku własnego kawałka pieczeni? Nie in a czej postępują politycy i duchow ni, nie inaczej reagują na proces zwykli prze ciętni ludzie. A sedno rzeczy leży w tym , że nikt z inicjatorów lustracji nie zadał sobie tru d u spojrzenia na jej m ożliwe do przew idzenia skutki i nie zadbał o to, by na sam ym początku uniem ożliw ić taki rozwój sytuacji.
N aturalne pozostaje w lej sytuacji pytanie, czy jest za późno na przeciw - dzialanie niepożądanym efektom lustra cji. Czy m ożna coś jeszcze zrobić, żeby ten wr gruncie rzeczy i w sw oim założeniu potrzebny elem ent przybrał właściwe o b licze i zaczął spełniać funkcje, dla jakich został zapoczątkowany? Pytania te są w swojej istocie równie trudne, co funda m entalne, a recepta jest chyba tylko jedna - całkowita zm iana reguł praw nych o d powiadających za proces i pow ołanie do i ego prowadzenia ludzi kom petentnych. Pozornie to rzecz możliwa, ale w rzeczy wistości wysoce wątpliwa, a to za sprawą magii luster weneckich.
D o ro ta Z d ech lik iew icz (li rok, k o m u n ik a c ja sp o łeczn a, stu d ia zaoczne)
Temat z okładki
W Krakowskiej Szko
Mirka Kędzierska
4
listopada 200Kr. - lia tę Jatę A m e r y k a n i e w y c z e k i w a l i z o grom nym napięciem . D w a dzieścia m iesięcy długiej i m o zolne), ja k rów nież najdroższej kam panii wyborczej w dziejach Stanów Z jed n o czonych dobiegły końca,Przyjrzyjmy się jeszcze raz temu, jak wyglądała ta szczególna noc u nas w Polsce, w m urach naszej uczelni. A m basada Amerykańska wraz z Krakowską Szkołą Wyższą i Uniwersytetem Jagielloń skim już po raz drugi postanow iły zor ganizować Amerykańska Noc Wyborcza. Wspanialej zabawie towarzyszyło duże podekscytowanie związane z wyborem nowego przywódcy USA, Powód? Każdy chyba zdaje sobie sprawę z tego, że ta decy zja ma ogromny wpływ na losy całego świata.
Po okazaniu zaproszenia i legity macji studenckiej m ożna było wejść na teren Uczelni, gdzie na początek każdy otrzym yw ał talony n a jedzenie i picie. Oczywiście - typow o am erykańskie. Nie brakow ało coca-coli oraz tłustego je dzenia. Trzeba było wystać się w długiej kolejce, zanim dostało się upragnionego hot doga. Nie da się ukryć, ze panow ie na stoiskach d o konsum pcji mieli m n ó stwo pracy.
Skupiając się jed n ak na politycz nym charakterze im prezy, w arto pow ie dzieć o tym , że każdy m ógł wziąć udział w debacie - zarów no zw olennicy Johna Mc C anea, jak i ci sym patyzujący z Ba- rackiem O bam ą. M om entam i aż w rzało od zażartych dyskusji, Podczas w ieczoru
Temat z okładki
m i Ker | listopad 20 08 13 Fo t. G rz e g o rz L id mli st o p a d 2 0 0 0 | m iX e r Fol. G rz e g o rz L a d ra
T
em
at
z
o
k
ła
d
k
i
Temat z okładki
zaprezentowano także filmy biograficz- ne o obu kandydatach. Po rozważeniu wszystkich »za" i „przeciw” każdy miał m ożliw ość zagłosowania na swojego faworyta. Oczywiście nasze glosy nie miały żadnego znaczenia dla wyborów w USA. jednak, jak *ię później okazało, były zapowiedzią rzeczywistych w yni ków. W KSW Polacy wybrali Obamę.
Wszystkiemu towarzyszyła wspa niała zabawa. Uczestnicy wieczoru byli optymistycznie nastrojeni, grała muzy- ka. a niektórzy mieli nawet odwagę, by rozpocząć żywiołowe tańce na parkie cie. Warto jednak podkreślić, że pom i m o tego wszystkiego nie dało się ukryć emocji wyborczych - po każdym ogło szonym wyniku poszczególnego stanu jedni radośnie wykrzykiwali swoją apro
batę, a drudzy i. niezadowoleniem i roz czarowaniem przygryzali wargi.
Nic zabrakło oczywiście mediów: radia, prasy i telewizji. M nóstwo kamer, świateł, fleszów z aparatów, jak również caia rzesza dziennikarzy, którzy stara
li się uchwycić najciekawsze momenty. Zaproszeni goście oraz studenci chętnie udzielali wywiadów, nie kryjąc swoich p re ferencj i wy borczych.
N o c W y b o r c z a z a k o ń c z y ła s ię o godz. 1.30. W opinii studentów była bardzo udaną inicjatywą, która pozwo liła pozytywnie spojrzeć na politykę. Miejmy nadzieję, że dokonany wybór będzie satysfakcjonujący a przy następ nych wyborach pojawi się kolejna okazja do nocnego debatowania. ■
л
ЯШ Ґ
m iXer listopad 2008 15 |! jp iv | U O S aZ jr ) |0 .{Kraków od spodu
0 niezależności rodem z Krakowa rozmawiamy z
Maciejem Maleńczukiem
-
Im bardziej jesteś „kimś",
tym bardziej musisz pamiętać,
że jesteś nikim...
Lepie; być „nikim znikąd” czy jed nak „kim ś”?
- Uważam, że im bardziej jesteś „kimś", tym bardziej musisz pam iętać, że jesteś nikim . Trzeba mieć dystans. Im bardziej potrafisz postaw ie się w roli zwykłego człowieka» tym lepiej dla cie bie. Jeśli coś znaczysz, to przeżywasz roz terki, jakie przeżywają gwiazdy,
Czy w d zisiejszych czasach istnieje praktyczny aspekt p ojęcia „n
iezależ-n o sc i
- Tak, choćby finansow a. Uważam,
że osiągnąć taką niezależność to jest coś. W życiu należy robić to, co się lubi, lub stopniow o polubić to, co po prostu trzeba robić. Myślę, że całkowitej n ie zależności nikt by nie chciał. To był by absurd, bo pozbaw iasz się p u n k tó w zaczepienia, jeśli nie m asz hamulców, to daleko nie zawiedziesz. Idea niezależno ści to mit, ale ta finansow a jest podstaw ą. O na pow inna cechować praw dziw ego mężczyznę. D opóki go mc cechuje, d o póty nie jest m ężczyzną.
Skąd przekonanie, że sztuka w cza sach zam ordyzm u była lepsza?
- Sam się nad tym zastanaw iam
(śmiech). I chyba jeszcze nie znalazłem
całkowitej odpow iedzi. Kiedyś było lak, że wszyscy m ieli tc sam e książki w dom u. Jak gdzieś wydali C ortazara, to zaraz wszyscy go k u p o w ali Za socjału m ieli śmy w spólny umysł. O glądaliśm y serial „Czterdziestolatek* i tylko jak ktoś nie m a dośw iadczeń z tam tego czasu, to jest mu śmiesznie, Z drugiej strony uw ażam ,
że socjalizm był dobry. M ożna by go kie^ dyś jeszcze wprowadzić* ale m usiałoby być bardziej św iadom e społeczeństw o, Na pew no odkierykalizow ane. W tej chwili kler przejm uje dusze...
A m oże to wszystko przez m arke ting. Przecież kiedyś debiuty nie były skażone plastikiem .,,
- W iesz, kiedyś k o m u n izm nie d o puszczał artystów d o żłoba. Stąd artyści socjalizm u to kilka-kilka naście zespołów. N aród m iał niesam ow ity czad intelektu alny, który się wydry]ował z przyczyn em igracyjnych. Ci, którzy mieli, m ożli wość ucieczki, wyjechali. Został chłam . Zostały trociny, przez które ludzie m u szą się przedzierać. Trociny, które w rzy na jćf się ludziom do gardła i blokują im glos. N a każdej gałęzi siedzi po siedem gwiazd. Jedni m ają łyżwy na nogach, dru d zy nie potrafią śpiewać, a jeszcze in nym zagląda się pod spódnicę, I śmieszy
mnie, jak ktoś się czepia o tego „M ola”, którego zrobiłem z prem edytacją i o sią gnąłem cel.
W spom inałeś o pisarzach, To praw da, że cen isz Sławka Shutego?
- Tak, Uważam, że w ostatnich cza sach to jeden z tych pisarzy, którzy piszą o bliskich sprawach. C zytuję też Dukajja, choć on ucieka w świat fantasy i gdybym ja coś pisait to na p ew n o bym uciekł z tych jego śniegowców. A on w nich sie dzi i m u dobrze {śm iech).,.
Pozostając w temacie literaniry.. . Ib jak wygląda obecne „Chamstwo w Państwie”?
- N o myślę, że jest całkiem nieźle
(śmiech). D obrze, że zapytałeś, bo właśnie
zam ierzam zrobić w znow ienie. S przeda łem to W ydaw nictw u Literackiem u, ale oni nie chcą robić d o d ru k u , więc w yda my to sami i będziem y sprzedaw ać przez Internet. N aw et nie wiem , czy um ow a
z w ydaw nictw em w ogóle wygasła...
Przez ostatnie tata Maciej M aleń czuk pisze, gra wt teatrze. Dlaczego?
Dla sprawdzenia się?
- Teatr chciałem spraw dzić. Ale już go nic chcę, Z pew nością, jak kiedyś osiądę i przestanę podróżow ać, to będę pisał. W p o d ró ży nie m ożna tego robić. M uszę poczuć, żc jestem w stanie p r o wadzić osiadły try b życia. W łaściw ie to ju ż to czuję, ale wciąż nie ma możliwości, W sum ie walczyliśmy o ko n trak ty i one są, To nie jest d o b ry m o m en t, by się wy uczyć,
A jak indyw idualiście się pracuje w duecie? Mam na myśli przygodę w W ojciechem W aglewskim...
- Już więcej tego nie zrobię. Waglew ski jest m oim bardzo dobrym kolegą, ale w takim projekcie jest dziwny układ, je den przyprow adzi perkusistę, drugi d o rzuci swoją dziewczynę, następnie ktoś zarekom enduje kuzynkę. Potem koleżan ka, fanka.,,, a to są moi techniczni i m oja sekcja A i R i C. M y z W ojtkiem się z n a kom icie dogadujem y, ale cala ta hałastra jest strasznie nadęta, Kiedy w Sopocie chciałem pożyczyć gitarę, to mi pow ie dzieli, że dopóki Waglewski nie przyje- dzie i nie da pozw olenia, dopóty mi nie
Kraków od spodu
dadzą i już. Potem W ojtek przyjeżdża i mówi: „ B i t r z A ten kretyn z obshigi nie pozw olił m i użyć gitary na próbie, „bo W ojtka nie ma” .. Pozdraw iam cię, Wojtek, i napraw dę świetnie w ytresow a łeś sobie ekipę (śmiech).Taki też jest „Psychodancing”?
- Tak. To całkowicie faszystowski band, o p arty na hierarchii, na wzór eki
py W aglewskiego {śmiech). Każdy wy konuje to, co do niego należy* i nie m a równych stawek,
A jak obecn ie m a się k u ltu ra alter- naiyw na? istn ie je jeszcze coś takiego?
- No wiesz, w tej chwili to wszystko, czego nie puszcza Radio Zet i RM F FM. Oczywiście, o telewizyjnych kanałach naw et nie ma co gadać. Ten klim at n a dal istnieje. N am pozostaje tylko rozsze rzać ową sferę i nte pchać się n a salony Choć właściwie ja ju ż byłem na salonach i w iem , że tam nie m a niczego szczegół - nego,,,
Co dla Macieja M aleńczuka jest
s z ta n d a re m K rakow a?
- A rchitektura, zdecydowanie. Lu dzie się zm ieniają, m oże w Krakowie nie tak często, ale jednak, A rchitektura jest stała. W ystrój w nętrz. Oczywiście cza sem aż prosiłoby się o jakieś przem eblo w anie {śmiech}...
Klimat Krakowa to m it, im agina- cja czy prawda?
- P rzygotow uję się w łaśn ie do w iększej fo rm y k ró tk iej, w której bę
dzie m ow a o lym , za co k o c h a m i za co n ien aw id zę sw ojego m iasta. To w ogóle d o b re p y tan ie w m o im k ie r u n ku, ale w o lałb y m te ra z n ie w yciągać p o ch o p n y c h w niosków . O b ec n ie p rz e byw am w K rakow ie od stro n y sceny, jeżeli jestem tu p ry w atn ie , lo p rz y ch o d zę do „A lch em ii”, gdzie gra P eter
B io tzm an n ...
- Też byłem na Brotzm annie...
- Byłeś? W id ziałeś, ile było lu- d7,1? P ow iem tak: jeżeli n ad al w tak im śre d n im m ia ste c z k u jak K rak ó w z n aj dzie się d w ieście osób, k tó re tak jak m y w ie d z ą , k to to P eter B ró tz m a n n , lo nie jest Źle]
R o zm a w ia ł
Bartosz Walat
Kraków od spodu_______
„The Quilt"
- trzecia płyta świetnego
amerykańskiego bandu
„Gym Class Heroes"
Genetyczna pomyłka
czy znak naszych czasów,
czyli bajka o muzycznej
hybrydzie
Joanna Oparcik
W
świecie m uzyki m ówi s i ę , że d r u g i a l b u m j e s t n a j w a ż n i e j s z y , Pu spektakularnym de biucie często bywa spraw dzianem , k tó ry pozw ala oddzielić autorów jednego przeboju/jedne) płyty od tych n apraw dę obiecujących, tw orzących m uzykę na wysokim poziom ie, m ających coś do pow iedzenia, Ale potw ierdzeniem praw dziwej klasy dla tych, którzy zostali, jest płyta n u m e r trzy - najczęściej pierw sza dojrzała. To w tedy często następuje zm ia na stylu, jest m iejsce na eksperym enty i ryzykow ne działania.Nie inaczej stało się z trzecią płytą świetnego am erykańskiego b an d u „Gym Chiss H eroes”, których „C upids C ho- kehold” zam ęczało nas poprzedniego roku we wszystkich klubach, sklepach i im prezach plenerow ych. Świeżo w yda na - 9 w rześnia - zaprasza na przejażdż kę nie tylko po dobrze już p o znanym świecie rocka w ym ieszanego z rapem i bluesem , ałe także zalewa nasze uszy m orzem dźw ięków z nu rtó w w ydawałoby się tak odległych, jak ska, d an ce z lat 80. czy reggae.
A więc nie inaczej, a jed n ak inaczej. W tym w ypadku nie ma m iejsca n a eks perym enty, skoro cala form acja jest jak jeden, wielki w ybryk muzogenetyczny. Ten zespól, składający się z byłego
fight-rapera, jazzowego perkusisty, gitarzysty zakochanego w m etalu i basisty o rocko wych korzeniach, nie pozostaw ia cienia wątpliwości, że ich m uzyka przysporzy nam sporych kłopotów przy o kreśla niu n u rtu , z jakiego się wywodzi. W raz z charyzm atycznym liderem Travisem M cCoyem przedstaw iają n am album za tytułow any »The Q u ilt’!
To najbardziej eklektyczna jak dotąd płyta. Nieco psychodeliczna okładka p o zwala n am się choć trochę oswoić z tym, z czym zaraz będziem y mieli do czynie nia, Sam w okalista też jest uosobieniem tw orzonej przez siebie m uzyki - to syn irlandzko-indiańskiej A m erykanki i ha- itańskiego ojca. W ystarczy też pooglądać ich teledyski (polecam youtube.com ), żeby się przekonać, że nic pow inniśm y b rać ich m uzyki zbyt dosłow nie - tak jak zw ariow ana jest ich m uzyka, tak spe cyficzne są ich klipy. W ielokrotnie n a śmiewaj;] się z napuszonej, branej zbyt pow ażnie ku ltu ry bling-bling na scenie hiphopow ej, ale rów nież z tego nachal nego, zakłam anie niezależnego m irtu m uzyki rockowej. O m od tego uciekają każdy, a ich teledysk to jakby kuksaniec w bok - hej, zwróć uwagę, ale nie bież tego zbyt dosłow nie.
Potw ierdzeniem tego może być pierw szy singiel z nowej płyty - już sam tytuł „Cookie ja r'1 jest nieco przew ro
ty, a teledysk (z gościnnym udziałem th e D ream - producenta takich postaci tak R ihanna czy U sher) bynajm niej nic rozw iew a tego w rażenia, ale wręcz coraz bardzie wkręca nas w ironiczne k lim aty Z jednej strony m am y „Peace Sign/Index D ow n” w yprodukow ane przez słynny duet Cool & Dre - utw ór hiphopow y, chyba jak dotąd najbardziej „czysty" w dorobku grupy (wraz z gościnnym w ystępem Busta Rhym esa), poprzez kla syczne nuty rodem z czarnych klubów lat 30, Chicago czy w yraźne wpływy reggae w „Blinded by Sun” (z gościnnym występem Patricka Stumpa z Fall Out Boy), z drugiej strony utwory, które nie boją się od niesień do brit popu jak np. No Place to Run. Pierwszy singiel to do b ry przykład tego, z jakim bandem m am y do czynie nia - Travis porów nuje tu uzależnienie od cukru i innych słodkości (a szczegól nie owych ciastek) d o uzależnienia od kobiet, seksu i zd rad z chwytliwym refre nem „I can t keep my hands out the cookie jar” Na płycie jest też miejsce dla innych członków zespołu - „Live a L ittle' czy „H om e” to utwory, na których znajdzie my napraw dę porządne gitarowe granie.
„Gym Class H eroes’" przez swoją m ultigatunkow ość m ogą zdobyć szeroką bazę fanów nie tylko w śród hiphopow - ców czy tanów rapu, ale także m iło śn i ków rocka, reggae, a naw et garageu, Taką siłę w yrażą w wolności twórczej n ie ograniczonej oczekiw aniam i fanów do bycia w iernym jednej stylistyce - nigdy nie tworzyli m uzyki czystej gatunkow o i nie są narażeni na zarzuty porzucenia w łasnego stylu. To chyba właśnie rodzaj b an d u nowej ery - artyści nie interpretują już tak dosłow nie danego nurtu, nie c z u ją się zobow iązani obracać w zam knię tych ram ach danego stylu. Dziś chętnie korzystają zarów no z odniesień do k la sycznych twórców, etnicznych tradycji, jak i chętnie sięgają po nowe, często za skakujące śro d k i ekspresji.
Niestety, polscy fani kolejny raz - je śli chcą posłuchać G C H na żywo - m u szą się wybrać d o naszych zachodnich sąsiadów. Trasa prom ująca now y krążek najdalej w Europę zagłębi się w Berlinie i Kolonii. W idocznie organizatorzy tra sy przestraszyli się pogłosek o sp aceru jących polskim i ulicam i białych n ie d ź w iedziach polarnych wraz z odzianym i w enerdow skie, błyszczące ortaliony w ła
ścicielami... ■
Kraków od spodu
„AERO STEREO FESTIVAL"
Dr Alban
jak za dobrych lat
Dawid Krukowski
października br, odbyłsię „AERO STEREO FE- ST1VAL” zorganizowany przez sam orządy studenc kie Krakowskiej Szkoły Wyższej, Politech niki Krakowskiej i Akadem ii Pedagogicz nej, które wspólnymi siłami postanow iły przygotować niebanalną im prezę dla s tu dentów i m ieszkańców Krakowa.
Miejsce w ybrano znakom ite - h a n gar lotniczy M uzeum Lotnictw a Pol skiego przy a l Jana Pawła II. W iele osób m ogło więc podziw iać stare samo loty i śmigłowce rozstaw ione w pobliżu sceny. Nad bezpieczeństw em uczestników czu wała g ro m ad a och ro n iarzy oraz patrol studencki, a opiekę m edyczną spraw ow ał „Scanm ed” głów ny sp o n so r koncertu.
Pierw szy pojaw ił się na scenie zna ny kolektyw m uzyczny „Beats Frien- dly”, czyli Novikat DJ Lexus oraz Banan.
~7——■ T-y pp i r ^
OCl'. HłV ii
mmm & » ^ ^ a
MTtMVVi'
Nowika, istny ogień w tańcu, nie p rzej m ow ała się słabą frekw encją i od p o czątku robiła swoje. T rochę nieobecna, niby we w łasnym świecie, co jakiś czas próbow ała naw iązać kontakt z publicz
n o śc ią Chcąc utrzeć nosa tym , którzy stali tak kotki, zdradziła, że na scenie nie m a ogrzew ania, ale m im o to ona ta ń czy i ciągle pozbyw a się jakiejś bluzy.
Tymczasem w tle DJ Lexus wyko nywa! profesjonalną robotę, wykręcając pokrętła swojej konsolety i sprawiając, że miksowana m uzyka poryw ała do tańca. W arto dodać, że atrakcyjnym elem entem muzycznym okazał się saksofon, którym Banan nadaw ał ciekawego urozm aicenia i akcentu wszystkim kom pozycjom , jakie kolektyw tworzył dla widzów na scenie. M im o że nadal twierdzę, iż tZw. muzyka klubow a najlepiej nadaje się do kam eral nego klubu, gdzie dziewczyny m ogą nieco bardziej eksponować swe wdzięki, niż stać w zim nym w hangarze, to jed n ak muszę przyznać, że niespełna dw ugodzinny set ze strony ekipy z „Beats Friendly” wypad! rewelacyjnie. Pod sam koniec hala prawie całkowicie zapełniła się ludźmi.
Parę minut później na scenie pojawił się oczekiwany gość specjalny, czyli D r Ał- ban ze świtą. Najbardziej rzucał się w oczy upływ łat artysty, gdyż jego fryzura nie była już taka rozbrykana jak niegdyś, a i ubiór sceniczny (marynarka) znacznie odbiegał od image u show m ana eurodance,
Na p o czątk u D r Albnn trochę n ie m raw o, z ręką w kieszeni odśpiew ał parę swych num erów . Wydawało się, że przy szedł na odczepne, jed n ak po kilku pio senkach rozruszał się, widząc, jak ludzie reagują na jego hity. W śród zagranych n u m eró w m ożna było usłyszeć m .in, „Sing H allelujah” „Look W hos Talking”, „No Cokc”, „ i his T im e I m Free”, „Chiki C hiki”. Ten ostatn i stał się dla D ra A lbana pretekstem do m ałych słownych droczeń z publicznością i okazją do tw orzenia n o wej wersji piosenki wraz z nią.
Rozbawieni studenci wym usili na artyście zaśpiew anie największego prze boju, skandując „Its My Life” D r Alban tak szybko nie uległ pro śb o m > zanim w ykonał proszony num er, pom ęczył p u bliczność, spraw dzając ich zdolności w o kalne p rzy refrenie. Była to d o b ra okazja, żeby usłyszeć realne zdolności głosowe artysty, który w m oich oczach wyszedł z tego o b ro n n ą ręką, udow adniając, że ciągle m a d o b ry wokal. Po niespełna 45 m inutach i jednym bisie „D oktorek” pożegnał się z uczestnikam i i udał się na spoczynek.
Nie zawiedli też inni wykonawcy, np. DJ Bart & DJ Osa. Zaśpiewali własne hity, wplątując w nie skecze i słowne dogrywki. W sumie „AERO STEREO FESTIVAL” okazał się imprezą bardzo udaną (pomi m o nieciekawej pogody). Miejmy nadzieję, że następne będ ą je szcze lepsze. ■
Kraków od spodu
Wystawa
„Ekwador
-
wzory kultur na równiku"
w Muzeum Etnograficznym
Zabierzcie
swoje
pióropusze
i w drogę
Joanna Oparcik
W
m ieście tak im jak K raków tru d n o się nudzić. O c z y w iś c ie , m a l k o n tenci narzekają niejedn o krotnie na nieco zaściankowy kli m at naszego kochanego m iasta, ale nie
oszukujm y się - w Polsce żadne m iasto nie jest w stanie konkurow ać z praw dzi wymi europejskim i stolicam i kultury: ani „wielka" Warszawa, ani m ieszczański Poznań, ani rozw inięty Wrocław. Dlatego też każde kolejne w ydarzenie kulturalne w Krakowie pow inno być w itane z ra d o ścią. M ożem y oczywiście różnie oceniać jego poziom , ale należy docenić przede wszystkim już samo pojaw ianie się kolej ny cli inicjatyw.
O kres lei ni i w czesnojesienny roz pieszcza now ym i w ystaw am i i wy dar że ni am i kulturalnym i. O bok prezentacji
dziel w spółczesnych np. w M uzeum N a rodow ym nie zapom niano o kulturach daw nych i często dla nas egzotycznych. M uzeum Etnograficzne zaprasza nas na zapoznanie się z dość słabo u nas znaną kulturę A m eryki Południow ej, a dokład- nie spuścizną E kw adoru .
„Ekw ador - wzory ku ltur na rów ni k u ” to wystawa, która składa się głównie
z eksponatów zebranych przez am basa d o ra E kw adoru w Polsce Fernanda Flo res a. Być m oże niektórzy będą zaw iedze ni liczbij zebranych przed m io tó w {w tym m iejscu szczególnie pozdraw iam pana, który razem ze m n ą oglądał wystawę i nie zapom niał poskarżyć się Rogu d u cha w innej recepcjonistce, że wystawa go wysoce nie satysfakcjonuje...), ale myślę, że zarów no sposób prezentacji, jak i w y b ó r spełniają swoje najw ażniej
sze zadanie - pozw alają p o zn ać Polakom kulturę Ekw adoru powstałą na p rzestrze ni wieków.
O rganizatorzy w ystaw zawsze stoją przed tru d n y m zadaniem . To nie sztu ka zebrać jakieś przedm ioty. K łopotem , którem u wiele wystaw nie daje rady, jest ekspozycja dzieł. Nie m oże być nudno, ale oprócz tego m usi być przejrzyście. Przeważającą liczbę osób, które odw ie dzają w ystaw y tem atyczne, nie są prze- cież specjaliści i eksperci, ale tzw zwykli śm iertelnicy - my, którzy nie znam y się na danym temacie.
Nie inaczej rzecz się m a i w tym w y padku. O w szem , wiemy, gdzie Jeży Ekw a dor, m niej więcej kojarzym y historię, która rozegrała się n a terenach A m eryki Południow ej (kultura inkaska, później najazdy H iszpanów , wypraw y misyjne),
Kraków od spodu
ale tru d n o by n am było powiedzieć, Że cokolwiek słyszeliśmy o artystycznym obliczu tego kraju.
Wystawa w M uzeum Etnograficz nym została podzielona na cztery sale, z których jedna, m ultim edialna, prezen tuje filmy powstałe w ciągu po n ad 10 lat
przez Borysa M alkina, etnografa i ento
mologa. Autor poświecił wiele lat, m iesz kając tuż obok ludności tubylczej i reje strując i cli codzienne życie: działalność zarów no użytkową, jak i artystyczną. H ip notyzującą jest siła tych filmów - w ciem nej sali, na bardzo wygodnych wielkich pufach zagłębiam y się w świat przem ijają cej kultury. Grupy, których życie filmował Malkin, prow adziły dość prym ityw ny styl życia. M ając wtedy jeszcze mały kontakt ze światem zachodniej kultury, zachowały swoją odrębność i oryginalność.
Poczynając od pierwszej sali, p re zentującej liczne gliniane wytwory czło wieka (niektóre 7. nich liczą naw et kilka
tysięcy lat !), poprzez drugą, która p re zentuje nam stroje i narzędzia p ow sta łe już pod wpływ em Hiszpanów, aż do sali z w spółczesnym i w yrobam i (które, szczerze mówiąc: jak d!a m nie p ach n ia ły trochę ta n d e tn ą cepeliadą - wiecie, tak jak ciupagi na K rupów kach) - w y stawa przeprow adza nas przez duszny, tropikalny kraj indiańskiej ludności, dziś walczącej o zachow anie własnej u m iera jącej tożsam ości.
C h o ć je st o czy w iste, że zeb ran e p rz e d m io ty robiij w rażen ie, dla m nie ró w n ie m o c n o zachw ycająca p o z o staje s tro n a te c h n ic z n a w ystaw y. By łam p o d w ra ż e n ie m , jak sp raw n ie m o ż n a p o k a z a ć t r u d n ą w ekspozycji
m a łą g ru p ę przed m io tó w - niektóre z figurek są bardzo drobne, ale o rg an i zatorzy stosując szklane p o stu m en ty i czerw ony piasek, doskonale wybrnęli z niełatwego zadania, Nastrojow a m uzy ka w spółgrająca z każdą salą doskonale dopełnia, ale nie przeszkadza w ogląda niu wystawy.
P ięk n o p rz e d m io tó w ro b i w ra ż e n ie , szczególnie te n ajstarsze i w y d a w ałoby się n a jb a rd z ie j p ry m ity w n e. R ó w n ie w a ż n e są k o lo ry - in ten sy w n e i d ające p o jęcie o b o g actw ie e tn ic z nym E k w ad o ru . Je d n a k to, co sobie u św ia d o m iła m , to w y jątk o w o ść c z ło w ieka. C h o ćb y nie w iem na jak „ n i sk im ” (w edług w sp ó łc z e sn y c h , e u r o p e jsk ic h w zo ró w ) p o z io m ie sta ła d a n a k u ltu ra , czło w iek jaw i się jak o g a tu n e k
w yjątkow y. ■
FeLieTon
W gruncie rzeczy spór między Lechem Kaczyńskim a Donaldem Tuskiem
o udział w szczycie europejskim był drobiazgiem niewartym aż takiej
zawieruchy...
Podwójny nelson
O
pinię zbulw ersow ała spraw a w ypubliczną m ocno jazdu n a szczyt Unii E uro pejskiej czołowych polityków. Pozornie rzecz dotyczyła kwestii nie udostępnienia m iejsca w sam olocie
panu prezydentow i przez pana prem iera i wokół liczby m iejsc siedzących, przezna czonych dla każdej reprezentacji w sali obrad, jednym słowem - wokół kwestii, czy Lech Kaczyński poleci na szczyt, czy nie poleci. O statecznie prezydent p ole ciał, p rem ier tak że...
Cala rzecz wydaje się je d n a k o w ie le pow ażniejsza, b o ów n a pozór n ie groźny konflikt ujaw nił istnienie różnic, n ad k tó ry m i należałoby się zastanowić. We m nie poczynania obu panów w zbu dziły niesm ak i głębokie zaniepokojenie. Fakt, że prem ier nie u d o stęp n ił głowie państw a m iejsca w t sam olocie, że w p u
blicznej wypow iedzi nie w ahał się p o wiedzieć, iż pan prezydent „jest mit na
szczycie niepotrzebny] był w mojej o cc-
nie absolutnie niedopuszczalny. Z kolei lo, że pan prezydent nie w iadom o d la czego uparł się uczestniczyć w ob rad ach P arlam entu Europejskiego, chociaż nie miał nic do pow iedzenia, nie przygoto wał się do tem atów tam że poruszanych i w ostatecznym rozliczeniu przyjął p o zycję doniczki z paprotką, budzi reflek sję, dlaczego tak bardzo walczy! o swój u d ział w szczycie.
Obraz, jaki w yklarow ał się w w yniku tych w ydarzeń, jest dość ja sn y chociaż wysoce niepokojący. Cóż się bowiem okazuje? Dwaj najwyżsi rangą polity cy nie potrafią dojść d o porozum ienia w prostej w gruncie rzeczy sprawie. Co więcej - swoje pryw atne anim ozje
przenoszą na g runt już nie tylko polityki w ew nętrznej, ale i na forum m iędzyna
rodowe, ośmieszając nasz kraj, podkopu- iąc w iarygodność Polski jako stabilnego i rzeczowego partnera w dyskusji, staw ia jąc własne, am bicjonalne zadęcie ponad
interes narodu, którem u przysięgli służyć. Oczywiście, racji, jakie m ogliby obaj na swoją korzyść przytoczyć, jest tak wiele, że na wolowej skórze by nie sp i s a ł.,, W całym jed n ak sporze zabrakło jednej racji - racji stanu. Zabrakło także obu p an o m klasy politycznej, co k o n statuję ze sm utkiem i rozgoryczeniem .
D opraw dy poziom , na jakim odbywał sic ów spór, kazał oczekiw ać tego, że je den d ru g iem u o d su n ie w ostatniej chw i li krzesło, nie p o d a ręki albo sięgnie po jakikolw iek inny, szczeniacki dowcip. To, że dw óch ludzi m oże się nie lubić, nie
jest niczym nadzwyczajnym .
Nie oczekuję, że pan Kaczyński b ę dzie chadzał z panem Tuskiem na piwo, spotykał się z n im w gronie rodzinnym , wysyłał kwiaty i koniak z okazji im ie
nin, Urodzin i rocznicy ślubu. Pryw atnie panow ie ci m ogą żywić do siebie wszel kie uczucia, nie m o ja to sprawa. Jednak w m om encie, kiedy zdecydowali się pełnić służbę publiczną, p o w in n i d o ło żyć wszelkich starań, by ich w spółpraca układała się popraw nie. D o tego zo b o wiązuje ich złożona przysięga, a także za ufanie m ilionów rodaków. Tak rozum iem w ypełnianie obowiązków.
O w szem , trzeba m ieć klasę, żeby um ieć przedłożyć do b ro kraju ponad w łasne interesy, czasem schować dum ę do kieszeni i w sytuacji konfliktu wyjść z niego z tw arzą. Tejże klasy jednak n a szym politykom zabrakło. Obydw ie k a n
celarie staną teraz na głowie, by z tra g i- farsy, jaką nam zafundow ali prezydent i prem ier, zrobić do b ry użytek, przygo^ tować jak najbardziej społecznie straw ny farsz do kolejnej kiełbasy wyborczej, Zw olennicy PO i zw olennicy PIS będą z kolejnych wypowiedzi i konferencji prasow ych w yłuskiw ać pieczołowicie każdy elem ent m ogący świadczyć o tym, że to ich racja jest lepsza, a jakże... N ie wielu zastanow i się, że w gruncie rzeczy ów spór byl drobiazgiem niew artym aż takiej zawieruchy. Dzięki niem u je d nak m ogliśm y się przekonać, jak u łom na i niespraw na jest nasza klasa polityczna, jak w ydajem y się bezb ro n n i w obliczu zagrożeń, jakie m ogą n am się p rzy tra fić. Logika bowiem nakazuje m niem ać, że gdyby zdarzył się konflikt o wyższej randze, sytuacja nie byłaby inna, a to nie wywołuje już nawet ironicznego uśmiechu.
Szczyt m inął, powoli gasną em ocje związane ze sporem kom petencyjnym , A ja nie mogę jed n ak w spokoju cze~ kac na kolejny występ polityczny duetu Kaczyński - Tusk, dlatego, że panowie założyli sobie w zajem nie tytułow ego podw ójnego nelsona: skom prom itow ali Polskę w oczach społeczeństw a i opinii m iędzynarodow ej, stracili tw arz i d o prawdy nie wiem , jak się ułoży ich dalsza w spółpraca. O baw iam się, że nadal a k tu alne będą słowa naszego wielkiego poety Jana Kochanowskiego:
Cieszy mię ten rym ; Polak m ądry po szkodzie: lecz jeśli prawda i z tego nas zbo- dzie, nawy przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodę, i p o szkodzie głupi,
D o r o t a Z d e c h lik ie w ic z
(KSW, U rok kom unikacja społeczna,
stu d ia zaoczne)