• Nie Znaleziono Wyników

Mixer magazyn studentów nr 30, listopad 2008

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Mixer magazyn studentów nr 30, listopad 2008"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

c

4-J . 5 c_ N CD N w JT5 Cl

£

tu

N OJ 00

o

o

fN TJ

a

o

+-J Ul a bu O ' no V.

c

'd-c* o 1 (N m Ul

- /m bardziej je s t e ś „kimś",

tym bardziej

musisz

p a m ię ta ć

że je s te ś nikim ...

Prawa człowieka

(2)

W numerze

magazyn studentów

'W K nfc«*iW *J i t k s ł y W y « t t | «ffi- A rt^ rtłj i F r y « * H * d m w flfJ * g < Nr 30, listopad 2008

A peritif

PoW aG a

Politycznie Ważne Gadanie

K rak ó w od sp o d u

4 Prawa człowieka - czy s;j respektow ane w XXI w.? 6 Istnieje pew na granica uległości, za którą jest ju7 tylko

bezrad n o ść i zdanie na łaskę silniejszego

S tu D n la

Studencki Drogowskaz Intelektualny

8 Płaszczyzna w ym iany poglądów i dośw iadczeń

10 Zajęcia w terenie

11 Lustro w eneckie, czyli rzecz o lustracji

16 - Im bardziej jesteś »kimś*) tym bardziej musisz

p(łmiętać} że jesteś n ik im -..

18 G enetyczna pom yłka czy znak naszych czasów, czyli bajka o m uzycznej hybrydzie

19 D r A lban jak za dobrych Iat

20 Zabierzcie swoje pióropusze i w drogę

FeLieTon

Fobia Ludzi Trudnych

22 Podw ójny nelson

Tem at z o k ła d k i

13 A m erykańskie w ybory w świetle fleszy

red aktor n aczeln y Bartłom iej Misiniec z a s tę p c a r e d a k to r a n a c z e ln e g o Bartosz Walat

redakcja Iga Bałoś Iwona Faron Grzegorz M akuch Joanna O p arcik A gnieszka Prostak M agdalena Zakrzew ska A nna Zielińska M ateusz Płocica Bartosz Walat Maciej Pietrzyk D aniel Wilk M irka Kędzierska zd jęcia d tp i la y o u t o k ła d k a

a d res d o k o r esp o n d e n cji druk

n a k ła d

o p iek a red ak torsk a

M irosław Żak G rzegorz Ladra

Mateusz Janusz [hussars.p!) Monika Szewczyk

m ixe r_ksw @i nteria .eu D ru k arn ia Leyko teł. 012 656 44 87 2000 egzem plarzy Maciej M alinowski ( W ydział Politologii i K om unikacji Społecznej)

Redakcja zastrzega sobie praw o do redagow ania tekstów oraz zm iany ich tytułów. Redakcja nie zwraca tekstów niezam ów ionych.

(3)

Bartłomiej Misinjec

redaktor naczelny

W

itam wszystkich w nowym roku akadem ickim , który rozpoczął się o d wielu zm ian. Przede wszystkim Krakowska Szkoła Wyższa otw arła ju ż trzeci budynek, w którym oprócz sał wykładowych znajduj;} się pokoje dla gości. Okazały gm ach dotyczył do pozo- stałych budynków m ini-m iasteczka studenckiego na Zabłociu. W ydział Politologii i K om unikacji Społecznej * który roztacza opiekę nad czasopism em „M ixer”, od tego ro k u ma też now ą p anią dziekan - prof, nadzw. d r hab. Katarzynę Pokorną-Ignatowicz, i now ą prodziekan - panią d r Annę F rąiczak

Z m iany nastąpią także w składzie naszej redakcji. Poniew aż obowiązki zawo­ dowe nic pozwalają m i ju ż pośw ięcać w ystarczająco du żo czasu dla „M ixera" zapro­ ponow ałem n a moje miejsce k an dydaturę Bartosza W alata, któ ry podczas rocznej w spółpracy przy w ydaw aniu czasopism a w ykazał wszystkie te cechy, które - u tam - nic ty i ko pozw olą utrzym ać po zio m pism a, ale sprawią, że stanie się jeszcze lepsze i o wiele ciekawsze!

M nie pozostaje pożegnać się z w szystkim i, dziękując za miłych kilka iat w za­ jem nych ko n tak tó w i licząc, że nowego red ak to ra przyjm iecie rów nie dobrze, a „M ixer' w dalszym ciągu stanow ić będzie dla Was ciekawe źródło inform acji zżycia naszej uczelni.

Trzym ajcie się ciepło!

Bartosz Waiat

ierwsze zdanie po w in n o w yznaczać nową jakość i nadaw ać kształt w szystkiem u tem u, co następuje w dalszej kolejności. N ietru d n o zauw a­ żyć, żc w tym przypadku nic m a już m iejsca na takie deklaracje. W szyst­ ko sprow adza się do tego, że to praktyczny kształt „M ixera" będzie u k a­ zywał nową specyfikę, jaką - m ani nadzieję - u d a nam się zrealizować.

Z tego m iejsca chciałbym jedynie podziękow ać za pow ierzoną m i misję i na­

łożoną odpow iedzialność, która jako czynnik m obilizujący już w niedługim czasie p o w inna przełożyć się na efekty redakcyjnej pracy.

Na koniec p rag n ę zaznaczyć, że redakcja „M ixeraB w ciąż oczekuje na Was! Jeżeli chcecie się wykazać i poznać m echanizm y rządzące stru k tu rą naszego czasopism a, czekam y na propozycje i zgłoszenia. Rozpoczął się now y etap w historii m agazynu i zależy n am by w spólnym i siłam i utrzym ać wysoki standard, jaki od lat jest jego znakiem rozpoznaw czym .

(4)

F o l. G rze g o rz L a d ra

PoWaGa

Mirka Kędzierska

października br. Kra-

W f kowska Szkoła Wyższa

f ^ miała zaszczyt gościć prezesa Europejskiego T rybunału Praw Człowieka Jeana-Pau- la Cos tę oraz polskiego sędziego tegoż Trybunału prof. Lecha Garlickiego, Spo­ tkanie przebiegało p o d hasłem : „Aktual­

ne problem y orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka - sprawy pol­ skiej przed Trybunatem M.

Na konferencję zaproszeni zo sta­ li krakow scy dziennikarze, w tym nie zabrakło naszej Krakowskiej Telewizji Internetow ej, na stronie której m ożna zobaczy m ateriał z przebiegu spotkania. Dzięki tem u, że spotkanie m iało charak­ ter konferencji prasowej, każdy, kto byl na sali, m iał m ożliw ość o trzy m an ia o d ­ powiedzi na nurtujące go pytania.

- D la c z e g o , c h o ć ź r ó d ł e m P ra w Człowieka jest ludzka godność, wciąż tru d n o odnaleźć jej jednoznaczny defi­ nicję?

- Jak T ry b u n ał po d chodzi d o kw estii takich jak adopcja dziecka przez pary hom oseksualne?

- Czy uw agę zwraca się jedynie na aspekty praw ne, czy również etyczne?

- Jak w ytłum aczyć fakt, że

pra-Spotkanie z prezesem

Europejskiego Trybunatu

Praw Człowieka w KSW

Prawa

człowieka

- czy są

respektowane

w XXI w.?

( M i V F C T W A t U f l O P f I S M E O O TRVB1 V \ L i ; P R A W * 7 K łV H F K A S P ttA W Y P r t l SK(I P R Z E D N T V B U N * Ł Ł > ł

prrii. Ican -P ju ! C osią

T^liinifn

prof. le th Gdrtitli

(5)

PoWaGa

wa człowieka w Europie Srodkowo- - W schodnie) nie są respektowane?

■ W końcu czy Trybunał nie m ógłby stworzyć aparatu przym usu, który by nie dopuszcza! do łamania tych praw?

Jean-Paul Cos ta odpowiadał na py­ tania dotyczące obowiązującego dziś orzecznictwa. Starał się bardzo dokład­ nie omówić każdy z poruszanych pro b le­ mów, jednakże czasami pytania byty tuk szerokie, źe, jak stwierdził sam prezes, odpowiedź rui jedno z nich mogłaby za­ jąc czas poświęcony na całą konferencję. Choć przewidzianych zostało ok. 4t) minut, gość w szczególny sposób skupił się na sprawie polskiej. Zwrócił uwagę na to, że liczba skarg skierowanych prze* ciwko naszemu krajowi zmalała w zna­ czący sposób: „Notowania Polski № tle

innych pań stw znacznie wzrosty\ W we­ wnętrznym rankingu Trybunału Polsku

lokuje się na 6. miejscu". Jednak Kwiócił

uwagę na to, że kraje Europy Środkowo- -W schodniej mają jeszcze wiele do zro­ bienia w kwestiach respektowania praw człowieka,

ET PC został stworzony kilka kil po zakończeniu II wojny światowej (4 listo­ pada! 950 r.) w celu zapewnienia większej ochrony i w olności jednostkom. Liczba państw, które deklarują się przestrzegać praw zapisanych w Konwencji, wciąż się powiększa* Obecnie podpisanych jest 47 państw. NTa przyjęcie do Trybunału czeka jeszcze wiele państw. Przynależ­ ność da takiej organizacji nadaje prestiż i zwiększa znaczenie na arenie między­ narodowej, dlatego też orzeczenia ETPC z reguły skłaniają członków do zmian w prawie krajowym,

Każdego roku do Trybunału wpły­ wa przeciętnie I0U lys, skarg. Nietrudno się domyślić, że ma to ogromny wpływ na czas rozpatrywania napływających wniosków. Dla niektórych okres co naj­ mniej 3 lat wyjaśniania bolesnych pro­ blemów może się wydawać o wiele za długi, jednak żeby przyspieszyć system orzecznictwa, trzeba usprawnić działa­ nia Trybunałów Sprawiedliwości w kra­ jach członkowskich.

Z obserwacji wynika, że w sterze ochrony praw człowieka Polska odrabia zadania na b ieżąca Być m oże za kil­ ku lat, jeśli utrzymamy takie tempo re­ form polskiego kodeksu postępowania karnego, nasi sąsjedzł będą mogli brać z nas przykład...

Prezes Europejskiego Trybunatu Ptaw Człowieka Jean-Paul Costa

m iXer listopad 2008 5 I ti p i? | Z J O f o / J t ) " | O ; |

(6)

PoWaGa

Wszyscy zachodni politycy są zgodni, że Gruzji nie można pozostawić

samej sobie. Większość proponuje rozwiązania z zakresu realpolitik.

Ale do mniejszości należą ci, którzy w jasny sposób określają granicę

ustępstw wobec imperialistycznych zapędów Rosji

Istnieje pewna granica

uljegłbścM

za którą jest już tylko bezifadnośo

i zdanie na łaskę silniejszego...

Grzegorz Makuch

R

ealpolitycy Z achodu reprezen­tują dziś dw ie postaw y wobec przejawów im perializm u w p o ­ lityce Rosji. Pierw sza to zw ie­ ranie NA TO -w skich szeregów, przem y­ ślana, tw arda polityka wobec tego kraju, w dalszej perspektyw ie uniezależnienie energetyczne od w schodniego sąsiada i otw arcie Unii Europejskiej i Paktu Pół­ nocnoatlantyckiego na U krainę i Gruzję. D ruga opcja zawiera natom iast p ro p o ­ zycje nowego podziału św iata - p ro cen ­ towo na serwetce, jak niegdyś - m iędzy dwa duże bloki i zam knięcie eu ro p ej­ skich drzw i przed byłymi republikam i radzieckim i, żeby nie drażnić Rosji i nie ryzykować u traty pokoju.

W ydaje się jednak, że d ru g a propozy­ cja jest drogą p o rów ni pochyłej, w prost do paszczy... niedźwiedzia! W sto su n ­ ku d o Rosji ustępstw a nie zatrzym ają eskalacji żądań, lecz będą m nożeniem kolejnych: dajcie nam G ruzję, U krainę, a potem zobaczymy, co jeszcze! Ponadto podział Europy na dw a duże bloki nie zagw arantuje pokoju, ale wręcz przeciw ­ nie - skrystalizow ane i spolaryzow ane grupy państw dopiero wówczas będą go­ towe do konfliktu, gdy granice i różnice m iędzy nim i staną się w yraźne i będzie w iadom o, kto „wróg", a kto „swój”.

Długi XX wiek (a właściwie jego politycy) udow odnił, że ustępstw a i

ra-tow anie pokoju w Eu-

ropie kosztem „m ałego \ układu w M onachium ”

m a działanie o d w ro tn e A od zam ierzonego. Tylko

V

naiw ni i tchórzliw i wciąż

się łudzą, że głód kilkuwie- y kowej im perialnej polityki Rosji \ m ożna zaspokoić m aleńką Gruzją i skłóconą U krainą, a rozbiórkę tej drugiej zacząć od odebrania, danego w 1954 r., w trzechsetną rocznicę ugody perejasławskiej, Krymu. Taka p ro p o ­ zycja padła już z otoczenia prezydenta M iedw iediewa. Rozbiór Czechosłowacji w 1938 r. także rozpoczęto od te ry to ­ rium quasi-spornego, Sudetów, a potem już nikt nie podnosił larum , gdy w 1939 r. Niemcy, zajm ując Pragę, kończyli to, co zaczęli rok wcześniej.

Czy podobnie będzie z ukraińskim, aczkolwiek pełnym rosyjskich wpływów Krymem? Przypomnijmy, że w 1938 r. po­ rozumienie z Hitlerem, na mocy którego Sudety włączono w skład Niemiec, Neville Chamberlain, premier Wielkiej Brytanii, nazwał pokojem dla naszych czasowi Histo­ ria pokazała, że wizjonerem okazał się W in­ ston Churchill, który owro porozumienie skwitował cierpko, acz prawdziwie, że Mieli ?

do wyboru hańbę, albo wojnę. Wybrali hańbę, £> a wojnę dostana i tak. To prawda, że zawsze g

wygrywa ten, kto się nie boi wojen... §

(7)

PoWaGa

To, co m oże być dopiero przyszłą

Tspektywą dla Ukrainy, jest już rzeczy- istością w w ypadku G ruzji. Abchazja 3setia Południow a zostały nie de iure,

) jako sam odzielne państw a uznaje je

lko Rosja, ale de facto o d erw an e od acierzystego terytorium . W polityce :zą się fakty, a nie słowa. N astępnym krokiem było zanegow anie legalności rządu Saakasz- wilego. Czy trzecim k ro ­ kiem bedzie odm ów ienie4

G ruzji praw a do sam osta­ now ienia, by pod płasz­ czykiem troski i ochrony starszego brata zaanekto­ wać teren m aleńkiego p a ń ­ stewka?

Zależy to od posta­ wy polityków Zachodu, a zwłaszcza Nicolasa Sarko- zyego, który przew odząc w tym półroczu UE, jako p re­ zydent Francji, stanowczo potępił już Rosję za uznanie | dw óch separatystycznych republik i wyraził daleko idącą dezaprobatę dla nie- całościowego realizowania przez Rosję

sześciopunk-\

towego planu rozjem cze­go, ustalonego w sierpniu na Kremlu. Decyzję Rosji skrytykował również m in i­ ster spraw zagranicznych Szwecji Carl Blidt, okrc-

ślając ją rozmyślnym zła­ m aniem prawa m iędzy­ narodowego oraz zasad mających podstawowe znaczenie dla stabilności k sytuacji w Europie.

W podobnym tonie w ypow iedział się szef włoskiej dyplom acji Franco Frattini, dla którego uznanie przez Rosję n iep o d ­ ległości Abchazji i O setii Południow ej

„nie m a oparcia w prawie m iędzynaro­ dowym". Frattini nie krył rów nież roz­

goryczenia, kiedy ocenił „jednostronną” decyzją M iedwiediewa. Z kolei m inister spraw zagranicznych Finlandii chce p o ­ dać pod ponow ne przedyskutow anie p o ­ litykę neutralności m ilitarnej swego k ra­ ju, który nie jest w stru k tu rach NATO, a jest sąsiadem Rosji.

Na polu UE zderzają się także intere­ sy W ielkiej Brytanii, która optuje za tw ar­ dym kursem , i N iem iec, które zmiękczają politykę Unii wobec ich w ażnego p a rtn e ­ ra gospodarczego. Z kolei przedstaw iciel Stanów Zjednoczonych, sekretarz stanu C ondoleezza Rice uznała za godne u b o ­ lewania decyzje Rosji o uznaniu przez nią separatystycznych republik. Polska w tej sytuacji próbuje w yrosnąć na li­ dera i przedstaw iciela krajów Europy W schodniej na arenie m iędzynarodow ej, ale przy dw ugłosie prezydenta - tw arda polityka i p rem iera - porozm aw iajm y rola ta nie wydaje się realna!

Bez w ątpienia G ruzini potrzebują nie tylko solidarności, ale i realnej p o ­ mocy. W arto przypom nieć, że w 1939 r. świat zachodni rów nie stanow czo p o tę­ piał atak N iem iec na Polskę, a Francuzi nawet zbom bardow ali B erlin... ulotka­ mi. D anie im perium rosyjskiem u car­

te blanche w spraw ie jej sąsiadów jest

zaprzeczeniem idei w olności, suw eren­ ności, solidarności, fundam entów Unii Europejskiej, jak i zachodniej cywilizacji. Z atem albo UE wierzy w to, co głosi, albo skończy jak - nom en omen - Liga N aro­ dów! Istnieje bow iem pew na granica ule­ głości, za którą jest już tylko bezradność i zdanie na laskę silniejszego. A silniejszy nie prosi, lecz bierze!

M am nadzieję, że UE i NATO nie prześpią „m ałego M onachium ” i skorzy­ stają z szansy pow iedzenia: „NIE!” Jesz­ cze nie jest za późno, by wyznaczyć g ran i­ cę uległości, za którą jest tw arda polityka usuw ająca Rosję z grupy G8 i zam raża­ jąca jej kontakty z W TO . Przekroczenie politycznego Rubikonu ustępstw może sprawić, że to zachodnie organizacje okażą się tym razem kolosem na glinia­ nych nogach, a świat zachodni zhańbi się

p o raz kolejny. ■

(8)

StuDnla

Joanna Chodór

Katarzyna Filar

P

od koniec m aja br, już po raz ósmy Krakowska Szkoła Wyż­ sza zorganizowała m iędzyna­ rodow ą konferencję naukową, Tym razem hasłem przew odnim były trzy istotne <l!a nas wszystkich zagadnienia:

Państwo. Gospodarka. Społeczeństwo.

Dzięki dobrze zaplanow anem u p o ­ działowi sesji na panele tem atyczne wszy­ scy zainteresow ani jej przebiegiem mogli wybrać poszczególne referaty i wystąpie­ n ia (m.in. dotyczące praw a europejskie­ go: adm inistracji, polityki historycznej itp.) w edług własnego uznania.

W tym roku dużą po p u larn o ścią cieszyło się zorganizow ane po raz p ierw ­ szy W ram ach konferencji, przez Katedrę S to su n k ó w M ięd z y n aro d o w y ch KSW, d w u d n io w e s e m in a riu m p o ls k o -n ie ­ mieckie, D ało ono m ożliwość, przede w szystkim studentom , w ysluchania bar­ dzo ciekawych referatów ekspertów i w y­ kładow ców polskich o raz zagranicznych uczelni, a także konfrontacji w łasnych poglądów* spostrzeżeń z opin iam i i prze­ m yśleniam i grupy studentów , która w raz z k ad rą profesorską przybyła n a owo se­ m in ariu m z Niem iec. Studenci również p rzygotowa 1 i w ystąpien ia,

Międzynarodowa

konferencja naukowa

pn.

„Państwo. Gospodarka.

Społeczeństwo"

w KSW

(9)

StuDnla

P ie rw s z e g o d i\i a m o d e r a to r e m

dyskusji był prof. Jan Staszków, Jako pierw szy z w łasnym referatem wystąpił tir M arcin Lasori. Starał się skutecznie przybliżyć n a m praw dziw y obraz o p e ­ racji w ojskow ych p rzeprow adzanych p o d auspicjam i Unii Europejskiej a ta k ­ że rolę i znaczenie polskich o d d ziałó w w tych m isjach. Jako przykładow e p a ń ­ stw a, w któ ry ch m aja m iejsce owe ope~ racje, w y b ra ł D em o k raty czn ą Republikę Konga oraz Republikę C zadu.

K olejnym referen tem był prof. Lu­ b o m ir Zyblikiewicz. Swoje w ystąpienie pośw ięcił roli i p erspektyw om kształto­ wania się sto su n k ó w transatlantyckich. Kwestię kontrow ersyjnego zagadnienia, jak im jest G azociąg Północny, om ów ił prof. Ryszard M. Czarny. P rzedstaw ił koszty bud o w y gazociągu, d o kona \ a n a ­ lizy p o szczeg ó ln y ch problem ów , jakie n a p o ty k a ta inw estycja. P r o f B ogdan Koszel zajął się rolą N iem iec w p o lity ­ ce m ięd zy n aro d o w ej, ich m o c a rstw o ­ w ym i asp iracjam i. Przedstaw ił także problem y, z ja k im i b o ry k ają się o b e c ­ nie N iem cv, oraz ich ew en tu aln e kon- sekw ence.

D łuższe w ystąpienie na tem at eu­ ropejskiego w y m iaru polityki N iem iec w obec Rosji i U krainy oraz jej im plika­ cjach dla Polski m iał prot. E, C ziom er, N astęp n ie d r K. Stokłosa (TU D resden} om ów iła kwestię u tru d n ie ń g ran icz­ nych, uszczelniania granicy w schodniej, h isto ry czn e przesłan k i zag ad n ien ia oraz o b ecn ą sytuację po w stąp ie n iu Polski d o strefy Schengen,

Stanow isko N iem iec w kwestii d a l­ szego poszerzan ia Unii Europejskiej p rzedstaw iła d r A nna Paterek. Prof. G. Resier, kolejny referent z N iem iec, za­ jął się skutkam i reżim ów au to ry tarn y ch i to talitarnych dla dzisiejszego p o ro z u ­ m ienia m iędzy Polską a N iem cam i Przy ty m zag ad n ien iu nie m o ż n a było p o m i­ nąć kw estii roszczeń cyw ilnopraw nych obyw ateli N iem iec w obec Polski, które są o statn io pow odem licznych sporów i kontrow ersji. Tę kwestię w bardzo czytelny spo só b p rzedstaw iła d r Beata Molo, kończąc ty m sam ym pierw szy dzień sem in ariu m .

D rugiego d nia sem in ariu m o czek i­ waliśmy, w szczególności my, studenci,

z dozą niepew ności i lekkim z d e n e r­

w ow aniem . C zekała nas bow iem , jak się później okazało, ożyw iona i b ard zo interesująca dyskusja, w której każdy glos w nosił coś nowego. N im jednak do niej doszło, w ysłuchaliśm y krótkich wykładów. Proi. d r hab. E. C ziom er om ó w ił u w aru n k o w an ia historyczne i w spółczesne problem y stosunków polsko-niem ieckich, prof. d r C. Resier przybliżył n am fu n k cjo n o w an ie totali - taryzm ów , dr K. Stokłosa przedstaw iła pro b lem y w spółpracy p o lsk o -n iem iec­ kiej w regionie granicznym , d r A. Paterek zap rezen to w ała fu n k cjo n u jące w sp o łe ­ czeństw ach p o lsk im i n iem ieck im s te ­ reotypy, d r Molo przybliżyła europejski w y m iar w sp ółpracy p o lsk o -n iem iec­ kiej, m g r J. Smyka p rzedstaw iła obraz Polaków i Polski w prasie niem ieckiej, a m gr D. Trutkuw ski w interesujący sposób przed staw ił proces tra n sfo rm a ­ cji w Polsce i w H iszpanii.

N astępnie rozpoczęła się dość b u rz ­ liwa dyskusja, trw ająca kilka godzin. Se­ m in ariu m stało się płaszczyzną w y m ia ­ ny p oglądów i dośw iadczeń. Studenci z U niw ersytetu Technicznego z D rezna m ieli m ożliw ość zdobycia w iedzy na te ­ m at Polski oraz sto su n k ó w polsko n ie ­ m ieckich. W iększość z nich ten w łaśnie przy jazd w iązało z p isan iem p racy d y ­ plom ow ej o Polsce i N iem czech.

Studenci z N iem iec spędzili w K ra­ kowie sześć dni. Zwiedzili m .in. K opal­ n ie Soli w W ieliczce o raz o b ó z k o n -4

c e n tra c y jn y w O św ięcim iu , K raków zo stał z a p a m ię ta n y p rz e z n ie m ie c k ic h gości jak o p ię k n e m iasto. S tu d en ci z N iem ie c zap ro sili n as na s e m in a ­ riu m , k tó re w p rzyszłym ro k u o d b ę ­ dzie się w D reźn ie,

O ceniając sem in ariu m p o lsk o -n ie­ m ieckie, m o ż n a stw ierdzić, że było to now e dośw iadczenie, k tó re zapew ne zachęciło wielu ?. nas do dalszego p o ­ szerzania naszej, jeszcze często n ie k o m ­ pletnej, wiedzy. W niosło o n o w nasze stu d en c k ie życic urozm aicenie, p o z w o ­ liło na sp o tk an ie i p o zn an ie ciekaw ych

osobow ości, ■

(10)

StuDnla

Studenci III roku agroturystyki odwiedzili obiekty

w przysiółku Kudłacze (gmina Pcim)

Zajęcia w terenie

W

połowie maja br, w ra­mach zajęć terenowych

ł przedmiotu: agrotury­

styka, wykładanego dla

specjalności Ochrona środowiska na Wy­ dziale Ekonomii i Zarządzania Krakowskiej

Szkoły Wyższej, studenci III roku wyjechali do przysiółka Kudłacze (gmina Pcim), p o ­ łożonego na południowym cyplu Łysiny (871 ni n.p.m.), oddalonego zaledwie niecałe 50 km od ceni runi Krakowa (tbt. 1, fot. 2}.

Odwiedzili tani dwa gospodarstw a agroturystyczne należące do państw a Ku- d łaczów i Ziębów. W r a m ach zajęć stu de nc i przeprowadzili rozmowę z właścicielami, oceniając potencjał agroturystyczny n o ­ woczesnych obiektów. W yposażone one zostały w możliwości świadczenia usług zarów no noclegowych i gastronom icz­ nych, jak i rozrywkowo-rekreacyjnych,

W odległości ok, 500 m od posiadło­ ści państwa Kudłaczów znajduje się drugie gospodarstwo o charakterze agrotury­

stycznym, specjalizujące się w jeździec­ twie i hodowli koni huculskich. Trójka dzieci gospodarzy, państw a Ziębo w (Bar­ bara 16, Klaudia 14 i Józef 10) uprawiają jeździectwo zawodniczo (fot, 3 i 4).

Po pow rocie do zabudow ań państwa Kudłaczów studenci wysłuchali pogadan­ ki na tem at walk partyzanckich z N iem ca­ m i w tam tym rejonie w latach 1942-1944, ilustrowanej autentycznym i zdjęciami i krótkimi filmami dokum entalnym i* z tam tych lat. Owa pasjonująca prelekcja

została przedstawiona przez mieszkają­ cego w okolicy absolwenta Uniwersytetu

Jagiellońskiego dra Piotra Sadowskiego. Zajęcia zakończyły się ogniskiem oraz pieczonym i na nim kiełbaskam i (fot. 5). Myślę, że tak przeprow adzone zajęcia terenow e zostaną na długo w p a ­ mięci uczestników, rozszerzając rów no- cześnie i cii praktyczną wiedzę z p rz era ­ bianego przedm iotu.

prof. tir hab, A ndrzej Łysak (W ydział Ekonom ii i Z arządzania KSW, specjał no ś ć; Ag robiz nes)

listopad 2000 | miXer

Fot.3, Studenci zapoznają się ze sprytem używanym do pracy z korimf. Pierwszy z prawej to Józek Zięba

Fot. 4. Pan Kudłacz częstuje kiełbaskami

Fot.3. Ten sprzęt i specjalną odzież do pracy z końmi demonstruje p, Zięba

Fot.1. Pamiątkowe zdjęcie grupy z KSW na tarasie gospodarstwa państwa Kudłaczów

(11)

StuDnla

Lustro weneckie,

c z y l i

r z e c z

o

l u s t r a c j i

Z

uw agą obserw uję postępy pro* cesu lustracyjnego w naszym kraju, a w łaściw ie,. . brak p o ­ stępów. N ieodm iennie zacieka­ wiona procesam i, jakie w idać w naszym społeczeństwie, spróbow ałam w niknąć nieco głębiej w przyczyny obecnego sta­ nu lustracji.

N ależałoby właściwie zacząć od p o ­ wodów, dla który cli proces lustracyjny w ogóle zapoczątkow ano, po co pow stała ustaw a lustracyjna, jaki m iała cel i zało­ żenia, I tu odpow iedzi wydają się proste: □ podstaw lustracji leżała troska o d o ­ bro now o powstałego państw a, o jego stabilność i bezpieczeństwo. C hodziło o w yłączenie z możliwości w pływ ania na kształt i losy państw a ludzi, którzy by m ogli szkodzić m łodym i jeszcze nie- utrw alonym dostatecznie strukturom .

W łaściw ie nie m a w tym nic zaskaku­ jącego, takie procesy w sytuacji po rew o­ lucyjnego kształtow ania nowego syste­ mu są czymś jak najbardziej naturalnym j mają m iejsce w wielu krajach. Dlaczego więc w Polsce losy lustracji p rzy p o m in a­ ją serial w rodzaju połitical fictiph* Być

może dlatego, żc zam iast sensow nie z o r­ ganizow anego w sferze prawnej procesu m am y chęć odw etu, zemsty i polityczne­ go linczu, niem ającą nic w spólnego z de­ m okracją an i ze sprawiedliwością.

Nasza lustracja jest bublem legisla­ cyjnym i niczym innym być nie może. Nie zajmują się tym procesem k o m petentni praw nicy i historycy, tylko ludzie, którzy w realizacji procesu upatrują szansy na zdeprecjonow anie przeciw ników poli­ tycznych. Każda kolejna ekipa zasiadają­ ca u steru w ładzy w ykorzystuje lustrację ja k ... lustro weneckie: ja widzę, m nie nie widać, Za ow ym lustrem n iedostępni

oczom zwykłego obywatela nasi politycy żonglują zaw artością teczek, dokładając, czyszcząc, pro k u r ująć i m atacząc Z tego pow odu proces, który m iał być szansą na „odkom unizow anie” najw ażniejszych składow ych system u, stal się jedynie narzędziem w bardzo nieczystej grze politycznej. Z arów no bowiem politycy, jak i zwykli obyw atele nie są w stanic o d ­ różnić własnych poglądów od m ożliw o­ ści praw nych, a w ynikiem powyższego są ciągle niejasności i kolejne zaskarżenia wyroków Sądu Lustracyjnego. Pojawiają się również zagryw ki czysto k o n iu n k ­ tu ra ln e w rodzaju posądzenia o w spół­ pracę ze Służbam i Bezpieczeństwa pani Zyty Gilowskiej, którą co praw da z z a ­ rzutów oczyszczono, ale która w opinii publicznej i tak pozostała „zam ieszana w sprawę” na zasadzie „czy on ukradł, czy jem u ukradli? -niew ażne, zam iesza­

ny i już.

W ynikiem takiego postrzegania lu~ straćji i takiego jej w ykorzystywania stała się m .in. sprawa lustrow ania d zien n ik a­ rzy piszących w czasach PRL-u. Gdyby w ykładnią tego procesu m iało być takie w łaśnie jego postrzeganie, to lustracji należałoby p o d d ać właściwie każdego obywatela m ającego wątpliwe szczęście żyć w czasach kom uny, bo żeby dało się w tedy w ogóle funkcjonować* należało się d o systemu jakoś dostosować. O czy­ wiście, nie m iało to w lwiej części przy­ padków żadnego przełożenia na w spół­ prace z SB, ale lekko ironizując, m ożna by na bazie owej krzywej w ykładni taki sąd zaryzykować.

Co ciekawe, jeśli przyjrzeć się w y­ nikom sondaży OBOP na tem at „Czy lustracja przyniosła więcej szkody, czy pożytku?" p o n ad 60 pro cen t resp o n d em

tów odpow iada, że zaszkodziła w w ięk ­ szym stopniu niż pom ogła, a na pytanie X z y lustracja jest potrzebna i w inna być kontynuow ana?'’, ankietow ani w przew a­ żającym procencie odpow iadają, że jak najbardziej po w in n a być dalej prow adzo­ na. C o z tego wynika? Przede w szystkim to, że lustro weneckie jest także krzywym zw ierciadłem , w k tórym u zew nętrzu iają się niskie instynkty lu d z k ie...

Czym że bow iem jest „dzika lu stra ­ cja” w w ykonaniu Bronisława W ildsteina czy A ntoniego M acierewicza jak nie chę­ cią upieczenia przy lustracyjnym ogni­ sku własnego kawałka pieczeni? Nie in a ­ czej postępują politycy i duchow ni, nie inaczej reagują na proces zwykli prze­ ciętni ludzie. A sedno rzeczy leży w tym , że nikt z inicjatorów lustracji nie zadał sobie tru d u spojrzenia na jej m ożliwe do przew idzenia skutki i nie zadbał o to, by na sam ym początku uniem ożliw ić taki rozwój sytuacji.

N aturalne pozostaje w lej sytuacji pytanie, czy jest za późno na przeciw - dzialanie niepożądanym efektom lustra­ cji. Czy m ożna coś jeszcze zrobić, żeby ten wr gruncie rzeczy i w sw oim założeniu potrzebny elem ent przybrał właściwe o b ­ licze i zaczął spełniać funkcje, dla jakich został zapoczątkowany? Pytania te są w swojej istocie równie trudne, co funda­ m entalne, a recepta jest chyba tylko jedna - całkowita zm iana reguł praw nych o d ­ powiadających za proces i pow ołanie do i ego prowadzenia ludzi kom petentnych. Pozornie to rzecz możliwa, ale w rzeczy­ wistości wysoce wątpliwa, a to za sprawą magii luster weneckich.

D o ro ta Z d ech lik iew icz (li rok, k o m u n ik a c ja sp o łeczn a, stu d ia zaoczne)

(12)

Temat z okładki

W Krakowskiej Szko

Mirka Kędzierska

4

listopada 200Kr. - lia tę Jatę A m e r y k a n i e w y c z e k i w a l i z o grom nym napięciem . D w a­ dzieścia m iesięcy długiej i m o ­ zolne), ja k rów nież najdroższej kam panii wyborczej w dziejach Stanów Z jed n o ­ czonych dobiegły końca,

Przyjrzyjmy się jeszcze raz temu, jak wyglądała ta szczególna noc u nas w Polsce, w m urach naszej uczelni. A m ­ basada Amerykańska wraz z Krakowską Szkołą Wyższą i Uniwersytetem Jagielloń­ skim już po raz drugi postanow iły zor­ ganizować Amerykańska Noc Wyborcza. Wspanialej zabawie towarzyszyło duże podekscytowanie związane z wyborem nowego przywódcy USA, Powód? Każdy chyba zdaje sobie sprawę z tego, że ta decy­ zja ma ogromny wpływ na losy całego świata.

Po okazaniu zaproszenia i legity­ macji studenckiej m ożna było wejść na teren Uczelni, gdzie na początek każdy otrzym yw ał talony n a jedzenie i picie. Oczywiście - typow o am erykańskie. Nie brakow ało coca-coli oraz tłustego je­ dzenia. Trzeba było wystać się w długiej kolejce, zanim dostało się upragnionego hot doga. Nie da się ukryć, ze panow ie na stoiskach d o konsum pcji mieli m n ó ­ stwo pracy.

Skupiając się jed n ak na politycz­ nym charakterze im prezy, w arto pow ie­ dzieć o tym , że każdy m ógł wziąć udział w debacie - zarów no zw olennicy Johna Mc C anea, jak i ci sym patyzujący z Ba- rackiem O bam ą. M om entam i aż w rzało od zażartych dyskusji, Podczas w ieczoru

(13)

Temat z okładki

m i Ker | listopad 20 08 13 Fo t. G rz e g o rz L id m

(14)

li st o p a d 2 0 0 0 | m iX e r Fol. G rz e g o rz L a d ra

T

em

at

z

o

k

ła

d

k

i

(15)

Temat z okładki

zaprezentowano także filmy biograficz- ne o obu kandydatach. Po rozważeniu wszystkich »za" i „przeciw” każdy miał m ożliw ość zagłosowania na swojego faworyta. Oczywiście nasze glosy nie miały żadnego znaczenia dla wyborów w USA. jednak, jak *ię później okazało, były zapowiedzią rzeczywistych w yni­ ków. W KSW Polacy wybrali Obamę.

Wszystkiemu towarzyszyła wspa­ niała zabawa. Uczestnicy wieczoru byli optymistycznie nastrojeni, grała muzy- ka. a niektórzy mieli nawet odwagę, by rozpocząć żywiołowe tańce na parkie­ cie. Warto jednak podkreślić, że pom i­ m o tego wszystkiego nie dało się ukryć emocji wyborczych - po każdym ogło­ szonym wyniku poszczególnego stanu jedni radośnie wykrzykiwali swoją apro­

batę, a drudzy i. niezadowoleniem i roz­ czarowaniem przygryzali wargi.

Nic zabrakło oczywiście mediów: radia, prasy i telewizji. M nóstwo kamer, świateł, fleszów z aparatów, jak również caia rzesza dziennikarzy, którzy stara­

li się uchwycić najciekawsze momenty. Zaproszeni goście oraz studenci chętnie udzielali wywiadów, nie kryjąc swoich p re ferencj i wy borczych.

N o c W y b o r c z a z a k o ń c z y ła s ię o godz. 1.30. W opinii studentów była bardzo udaną inicjatywą, która pozwo­ liła pozytywnie spojrzeć na politykę. Miejmy nadzieję, że dokonany wybór będzie satysfakcjonujący a przy następ­ nych wyborach pojawi się kolejna okazja do nocnego debatowania.

л

ЯШ Ґ

m iXer listopad 2008 15 |! jp iv | U O S aZ jr ) |0 .{

(16)

Kraków od spodu

0 niezależności rodem z Krakowa rozmawiamy z

Maciejem Maleńczukiem

-

Im bardziej jesteś „kimś",

tym bardziej musisz pamiętać,

że jesteś nikim...

Lepie; być „nikim znikąd” czy jed ­ nak „kim ś”?

- Uważam, że im bardziej jesteś „kimś", tym bardziej musisz pam iętać, że jesteś nikim . Trzeba mieć dystans. Im bardziej potrafisz postaw ie się w roli zwykłego człowieka» tym lepiej dla cie­ bie. Jeśli coś znaczysz, to przeżywasz roz­ terki, jakie przeżywają gwiazdy,

Czy w d zisiejszych czasach istnieje praktyczny aspekt p ojęcia „n

iezależ-n o sc i

- Tak, choćby finansow a. Uważam,

że osiągnąć taką niezależność to jest coś. W życiu należy robić to, co się lubi, lub stopniow o polubić to, co po prostu trzeba robić. Myślę, że całkowitej n ie­ zależności nikt by nie chciał. To był­ by absurd, bo pozbaw iasz się p u n k tó w zaczepienia, jeśli nie m asz hamulców, to daleko nie zawiedziesz. Idea niezależno­ ści to mit, ale ta finansow a jest podstaw ą. O na pow inna cechować praw dziw ego mężczyznę. D opóki go mc cechuje, d o ­ póty nie jest m ężczyzną.

Skąd przekonanie, że sztuka w cza­ sach zam ordyzm u była lepsza?

- Sam się nad tym zastanaw iam

(śmiech). I chyba jeszcze nie znalazłem

całkowitej odpow iedzi. Kiedyś było lak, że wszyscy m ieli tc sam e książki w dom u. Jak gdzieś wydali C ortazara, to zaraz wszyscy go k u p o w ali Za socjału m ieli­ śmy w spólny umysł. O glądaliśm y serial „Czterdziestolatek* i tylko jak ktoś nie m a dośw iadczeń z tam tego czasu, to jest mu śmiesznie, Z drugiej strony uw ażam ,

że socjalizm był dobry. M ożna by go kie^ dyś jeszcze wprowadzić* ale m usiałoby być bardziej św iadom e społeczeństw o, Na pew no odkierykalizow ane. W tej chwili kler przejm uje dusze...

A m oże to wszystko przez m arke­ ting. Przecież kiedyś debiuty nie były skażone plastikiem .,,

- W iesz, kiedyś k o m u n izm nie d o ­ puszczał artystów d o żłoba. Stąd artyści socjalizm u to kilka-kilka naście zespołów. N aród m iał niesam ow ity czad intelektu­ alny, który się wydry]ował z przyczyn em igracyjnych. Ci, którzy mieli, m ożli­ wość ucieczki, wyjechali. Został chłam . Zostały trociny, przez które ludzie m u ­ szą się przedzierać. Trociny, które w rzy­ na jćf się ludziom do gardła i blokują im glos. N a każdej gałęzi siedzi po siedem gwiazd. Jedni m ają łyżwy na nogach, dru d zy nie potrafią śpiewać, a jeszcze in ­ nym zagląda się pod spódnicę, I śmieszy

mnie, jak ktoś się czepia o tego „M ola”, którego zrobiłem z prem edytacją i o sią­ gnąłem cel.

W spom inałeś o pisarzach, To praw­ da, że cen isz Sławka Shutego?

- Tak, Uważam, że w ostatnich cza­ sach to jeden z tych pisarzy, którzy piszą o bliskich sprawach. C zytuję też Dukajja, choć on ucieka w świat fantasy i gdybym ja coś pisait to na p ew n o bym uciekł z tych jego śniegowców. A on w nich sie­ dzi i m u dobrze {śm iech).,.

Pozostając w temacie literaniry.. . Ib jak wygląda obecne „Chamstwo w Państwie”?

- N o myślę, że jest całkiem nieźle

(śmiech). D obrze, że zapytałeś, bo właśnie

zam ierzam zrobić w znow ienie. S przeda­ łem to W ydaw nictw u Literackiem u, ale oni nie chcą robić d o d ru k u , więc w yda­ my to sami i będziem y sprzedaw ać przez Internet. N aw et nie wiem , czy um ow a

z w ydaw nictw em w ogóle wygasła...

Przez ostatnie tata Maciej M aleń­ czuk pisze, gra wt teatrze. Dlaczego?

Dla sprawdzenia się?

- Teatr chciałem spraw dzić. Ale już go nic chcę, Z pew nością, jak kiedyś osiądę i przestanę podróżow ać, to będę pisał. W p o d ró ży nie m ożna tego robić. M uszę poczuć, żc jestem w stanie p r o ­ wadzić osiadły try b życia. W łaściw ie to ju ż to czuję, ale wciąż nie ma możliwości, W sum ie walczyliśmy o ko n trak ty i one są, To nie jest d o b ry m o m en t, by się wy­ uczyć,

A jak indyw idualiście się pracuje w duecie? Mam na myśli przygodę w W ojciechem W aglewskim...

- Już więcej tego nie zrobię. Waglew­ ski jest m oim bardzo dobrym kolegą, ale w takim projekcie jest dziwny układ, je ­ den przyprow adzi perkusistę, drugi d o ­ rzuci swoją dziewczynę, następnie ktoś zarekom enduje kuzynkę. Potem koleżan­ ka, fanka.,,, a to są moi techniczni i m oja sekcja A i R i C. M y z W ojtkiem się z n a ­ kom icie dogadujem y, ale cala ta hałastra jest strasznie nadęta, Kiedy w Sopocie chciałem pożyczyć gitarę, to mi pow ie­ dzieli, że dopóki Waglewski nie przyje- dzie i nie da pozw olenia, dopóty mi nie

(17)

Kraków od spodu

dadzą i już. Potem W ojtek przyjeżdża i mówi: „ B i t r z A ten kretyn z obshigi nie pozw olił m i użyć gitary na próbie, „bo W ojtka nie ma” .. Pozdraw iam cię, Wojtek, i napraw dę świetnie w ytresow a­ łeś sobie ekipę (śmiech).

Taki też jest „Psychodancing”?

- Tak. To całkowicie faszystowski band, o p arty na hierarchii, na wzór eki­

py W aglewskiego {śmiech). Każdy wy­ konuje to, co do niego należy* i nie m a równych stawek,

A jak obecn ie m a się k u ltu ra alter- naiyw na? istn ie je jeszcze coś takiego?

- No wiesz, w tej chwili to wszystko, czego nie puszcza Radio Zet i RM F FM. Oczywiście, o telewizyjnych kanałach naw et nie ma co gadać. Ten klim at n a ­ dal istnieje. N am pozostaje tylko rozsze­ rzać ową sferę i nte pchać się n a salony Choć właściwie ja ju ż byłem na salonach i w iem , że tam nie m a niczego szczegół - nego,,,

Co dla Macieja M aleńczuka jest

s z ta n d a re m K rakow a?

- A rchitektura, zdecydowanie. Lu­ dzie się zm ieniają, m oże w Krakowie nie tak często, ale jednak, A rchitektura jest stała. W ystrój w nętrz. Oczywiście cza­ sem aż prosiłoby się o jakieś przem eblo­ w anie {śmiech}...

Klimat Krakowa to m it, im agina- cja czy prawda?

- P rzygotow uję się w łaśn ie do w iększej fo rm y k ró tk iej, w której bę­

dzie m ow a o lym , za co k o c h a m i za co n ien aw id zę sw ojego m iasta. To w ogóle d o b re p y tan ie w m o im k ie r u n ­ ku, ale w o lałb y m te ra z n ie w yciągać p o ch o p n y c h w niosków . O b ec n ie p rz e ­ byw am w K rakow ie od stro n y sceny, jeżeli jestem tu p ry w atn ie , lo p rz y ­ ch o d zę do „A lch em ii”, gdzie gra P eter

B io tzm an n ...

- Też byłem na Brotzm annie...

- Byłeś? W id ziałeś, ile było lu- d7,1? P ow iem tak: jeżeli n ad al w tak im śre d n im m ia ste c z k u jak K rak ó w z n aj­ dzie się d w ieście osób, k tó re tak jak m y w ie d z ą , k to to P eter B ró tz m a n n , lo nie jest Źle]

R o zm a w ia ł

Bartosz Walat

(18)

Kraków od spodu_______

„The Quilt"

- trzecia płyta świetnego

amerykańskiego bandu

„Gym Class Heroes"

Genetyczna pomyłka

czy znak naszych czasów,

czyli bajka o muzycznej

hybrydzie

Joanna Oparcik

W

świecie m uzyki m ówi s i ę , że d r u g i a l b u m j e s t n a j w a ż n i e j s z y , Pu spektakularnym de­ biucie często bywa spraw dzianem , k tó­ ry pozw ala oddzielić autorów jednego przeboju/jedne) płyty od tych n apraw ­ dę obiecujących, tw orzących m uzykę na wysokim poziom ie, m ających coś do pow iedzenia, Ale potw ierdzeniem praw ­ dziwej klasy dla tych, którzy zostali, jest płyta n u m e r trzy - najczęściej pierw sza dojrzała. To w tedy często następuje zm ia­ na stylu, jest m iejsce na eksperym enty i ryzykow ne działania.

Nie inaczej stało się z trzecią płytą świetnego am erykańskiego b an d u „Gym Chiss H eroes”, których „C upids C ho- kehold” zam ęczało nas poprzedniego roku we wszystkich klubach, sklepach i im prezach plenerow ych. Świeżo w yda­ na - 9 w rześnia - zaprasza na przejażdż­ kę nie tylko po dobrze już p o znanym świecie rocka w ym ieszanego z rapem i bluesem , ałe także zalewa nasze uszy m orzem dźw ięków z nu rtó w w ydawałoby się tak odległych, jak ska, d an ce z lat 80. czy reggae.

A więc nie inaczej, a jed n ak inaczej. W tym w ypadku nie ma m iejsca n a eks­ perym enty, skoro cala form acja jest jak jeden, wielki w ybryk muzogenetyczny. Ten zespól, składający się z byłego

fight-rapera, jazzowego perkusisty, gitarzysty zakochanego w m etalu i basisty o rocko­ wych korzeniach, nie pozostaw ia cienia wątpliwości, że ich m uzyka przysporzy nam sporych kłopotów przy o kreśla­ niu n u rtu , z jakiego się wywodzi. W raz z charyzm atycznym liderem Travisem M cCoyem przedstaw iają n am album za­ tytułow any »The Q u ilt’!

To najbardziej eklektyczna jak dotąd płyta. Nieco psychodeliczna okładka p o ­ zwala n am się choć trochę oswoić z tym, z czym zaraz będziem y mieli do czynie­ nia, Sam w okalista też jest uosobieniem tw orzonej przez siebie m uzyki - to syn irlandzko-indiańskiej A m erykanki i ha- itańskiego ojca. W ystarczy też pooglądać ich teledyski (polecam youtube.com ), żeby się przekonać, że nic pow inniśm y b rać ich m uzyki zbyt dosłow nie - tak jak zw ariow ana jest ich m uzyka, tak spe­ cyficzne są ich klipy. W ielokrotnie n a ­ śmiewaj;] się z napuszonej, branej zbyt pow ażnie ku ltu ry bling-bling na scenie hiphopow ej, ale rów nież z tego nachal­ nego, zakłam anie niezależnego m irtu m uzyki rockowej. O m od tego uciekają każdy, a ich teledysk to jakby kuksaniec w bok - hej, zwróć uwagę, ale nie bież tego zbyt dosłow nie.

Potw ierdzeniem tego może być pierw szy singiel z nowej płyty - już sam tytuł „Cookie ja r'1 jest nieco przew ro ­

ty, a teledysk (z gościnnym udziałem th e D ream - producenta takich postaci tak R ihanna czy U sher) bynajm niej nic rozw iew a tego w rażenia, ale wręcz coraz bardzie wkręca nas w ironiczne k lim aty Z jednej strony m am y „Peace Sign/Index D ow n” w yprodukow ane przez słynny duet Cool & Dre - utw ór hiphopow y, chyba jak dotąd najbardziej „czysty" w dorobku grupy (wraz z gościnnym w ystępem Busta Rhym esa), poprzez kla­ syczne nuty rodem z czarnych klubów lat 30, Chicago czy w yraźne wpływy reggae w „Blinded by Sun” (z gościnnym występem Patricka Stumpa z Fall Out Boy), z drugiej strony utwory, które nie boją się od­ niesień do brit popu jak np. No Place to Run. Pierwszy singiel to do b ry przykład tego, z jakim bandem m am y do czynie­ nia - Travis porów nuje tu uzależnienie od cukru i innych słodkości (a szczegól­ nie owych ciastek) d o uzależnienia od kobiet, seksu i zd rad z chwytliwym refre­ nem „I can t keep my hands out the cookie jar” Na płycie jest też miejsce dla innych członków zespołu - „Live a L ittle' czy „H om e” to utwory, na których znajdzie­ my napraw dę porządne gitarowe granie.

„Gym Class H eroes’" przez swoją m ultigatunkow ość m ogą zdobyć szeroką bazę fanów nie tylko w śród hiphopow - ców czy tanów rapu, ale także m iło śn i­ ków rocka, reggae, a naw et garageu, Taką siłę w yrażą w wolności twórczej n ie ­ ograniczonej oczekiw aniam i fanów do bycia w iernym jednej stylistyce - nigdy nie tworzyli m uzyki czystej gatunkow o i nie są narażeni na zarzuty porzucenia w łasnego stylu. To chyba właśnie rodzaj b an d u nowej ery - artyści nie interpretują już tak dosłow nie danego nurtu, nie c z u ­ ją się zobow iązani obracać w zam knię­ tych ram ach danego stylu. Dziś chętnie korzystają zarów no z odniesień do k la­ sycznych twórców, etnicznych tradycji, jak i chętnie sięgają po nowe, często za­ skakujące śro d k i ekspresji.

Niestety, polscy fani kolejny raz - je­ śli chcą posłuchać G C H na żywo - m u ­ szą się wybrać d o naszych zachodnich sąsiadów. Trasa prom ująca now y krążek najdalej w Europę zagłębi się w Berlinie i Kolonii. W idocznie organizatorzy tra ­ sy przestraszyli się pogłosek o sp aceru ­ jących polskim i ulicam i białych n ie d ź­ w iedziach polarnych wraz z odzianym i w enerdow skie, błyszczące ortaliony w ła­

ścicielami... ■

(19)

Kraków od spodu

„AERO STEREO FESTIVAL"

Dr Alban

jak za dobrych lat

Dawid Krukowski

października br, odbył

się „AERO STEREO FE- ST1VAL” zorganizowany przez sam orządy studenc­ kie Krakowskiej Szkoły Wyższej, Politech­ niki Krakowskiej i Akadem ii Pedagogicz­ nej, które wspólnymi siłami postanow iły przygotować niebanalną im prezę dla s tu ­ dentów i m ieszkańców Krakowa.

Miejsce w ybrano znakom ite - h a n ­ gar lotniczy M uzeum Lotnictw a Pol­ skiego przy a l Jana Pawła II. W iele osób m ogło więc podziw iać stare samo loty i śmigłowce rozstaw ione w pobliżu sceny. Nad bezpieczeństw em uczestników czu­ wała g ro m ad a och ro n iarzy oraz patrol studencki, a opiekę m edyczną spraw ow ał „Scanm ed” głów ny sp o n so r koncertu.

Pierw szy pojaw ił się na scenie zna­ ny kolektyw m uzyczny „Beats Frien- dly”, czyli Novikat DJ Lexus oraz Banan.

~7——■ T-y pp i r ^

OCl'. HłV ii

mmm & » ^ ^ a

MTtMVVi'

Nowika, istny ogień w tańcu, nie p rzej­ m ow ała się słabą frekw encją i od p o ­ czątku robiła swoje. T rochę nieobecna, niby we w łasnym świecie, co jakiś czas próbow ała naw iązać kontakt z publicz­

n o śc ią Chcąc utrzeć nosa tym , którzy stali tak kotki, zdradziła, że na scenie nie m a ogrzew ania, ale m im o to ona ta ń ­ czy i ciągle pozbyw a się jakiejś bluzy.

Tymczasem w tle DJ Lexus wyko­ nywa! profesjonalną robotę, wykręcając pokrętła swojej konsolety i sprawiając, że miksowana m uzyka poryw ała do tańca. W arto dodać, że atrakcyjnym elem entem muzycznym okazał się saksofon, którym Banan nadaw ał ciekawego urozm aicenia i akcentu wszystkim kom pozycjom , jakie kolektyw tworzył dla widzów na scenie. M im o że nadal twierdzę, iż tZw. muzyka klubow a najlepiej nadaje się do kam eral­ nego klubu, gdzie dziewczyny m ogą nieco bardziej eksponować swe wdzięki, niż stać w zim nym w hangarze, to jed n ak muszę przyznać, że niespełna dw ugodzinny set ze strony ekipy z „Beats Friendly” wypad! rewelacyjnie. Pod sam koniec hala prawie całkowicie zapełniła się ludźmi.

Parę minut później na scenie pojawił się oczekiwany gość specjalny, czyli D r Ał- ban ze świtą. Najbardziej rzucał się w oczy upływ łat artysty, gdyż jego fryzura nie była już taka rozbrykana jak niegdyś, a i ubiór sceniczny (marynarka) znacznie odbiegał od image u show m ana eurodance,

Na p o czątk u D r Albnn trochę n ie­ m raw o, z ręką w kieszeni odśpiew ał parę swych num erów . Wydawało się, że przy­ szedł na odczepne, jed n ak po kilku pio­ senkach rozruszał się, widząc, jak ludzie reagują na jego hity. W śród zagranych n u m eró w m ożna było usłyszeć m .in, „Sing H allelujah” „Look W hos Talking”, „No Cokc”, „ i his T im e I m Free”, „Chiki C hiki”. Ten ostatn i stał się dla D ra A lbana pretekstem do m ałych słownych droczeń z publicznością i okazją do tw orzenia n o ­ wej wersji piosenki wraz z nią.

Rozbawieni studenci wym usili na artyście zaśpiew anie największego prze­ boju, skandując „Its My Life” D r Alban tak szybko nie uległ pro śb o m > zanim w ykonał proszony num er, pom ęczył p u ­ bliczność, spraw dzając ich zdolności w o­ kalne p rzy refrenie. Była to d o b ra okazja, żeby usłyszeć realne zdolności głosowe artysty, który w m oich oczach wyszedł z tego o b ro n n ą ręką, udow adniając, że ciągle m a d o b ry wokal. Po niespełna 45 m inutach i jednym bisie „D oktorek” pożegnał się z uczestnikam i i udał się na spoczynek.

Nie zawiedli też inni wykonawcy, np. DJ Bart & DJ Osa. Zaśpiewali własne hity, wplątując w nie skecze i słowne dogrywki. W sumie „AERO STEREO FESTIVAL” okazał się imprezą bardzo udaną (pomi­ m o nieciekawej pogody). Miejmy nadzieję, że następne będ ą je szcze lepsze.

(20)

Kraków od spodu

Wystawa

„Ekwador

-

wzory kultur na równiku"

w Muzeum Etnograficznym

Zabierzcie

swoje

pióropusze

i w drogę

Joanna Oparcik

W

m ieście tak im jak K ra­ków tru d n o się nudzić. O c z y w iś c ie , m a l k o n ­ tenci narzekają niejed­

n o krotnie na nieco zaściankowy kli­ m at naszego kochanego m iasta, ale nie

oszukujm y się - w Polsce żadne m iasto nie jest w stanie konkurow ać z praw dzi­ wymi europejskim i stolicam i kultury: ani „wielka" Warszawa, ani m ieszczański Poznań, ani rozw inięty Wrocław. Dlatego też każde kolejne w ydarzenie kulturalne w Krakowie pow inno być w itane z ra d o ­ ścią. M ożem y oczywiście różnie oceniać jego poziom , ale należy docenić przede wszystkim już samo pojaw ianie się kolej­ ny cli inicjatyw.

O kres lei ni i w czesnojesienny roz­ pieszcza now ym i w ystaw am i i wy dar że­ ni am i kulturalnym i. O bok prezentacji

dziel w spółczesnych np. w M uzeum N a­ rodow ym nie zapom niano o kulturach daw nych i często dla nas egzotycznych. M uzeum Etnograficzne zaprasza nas na zapoznanie się z dość słabo u nas znaną kulturę A m eryki Południow ej, a dokład- nie spuścizną E kw adoru .

„Ekw ador - wzory ku ltur na rów ni­ k u ” to wystawa, która składa się głównie

z eksponatów zebranych przez am basa­ d o ra E kw adoru w Polsce Fernanda Flo­ res a. Być m oże niektórzy będą zaw iedze­ ni liczbij zebranych przed m io tó w {w tym m iejscu szczególnie pozdraw iam pana, który razem ze m n ą oglądał wystawę i nie zapom niał poskarżyć się Rogu d u ­ cha w innej recepcjonistce, że wystawa go wysoce nie satysfakcjonuje...), ale myślę, że zarów no sposób prezentacji, jak i w y b ó r spełniają swoje najw ażniej­

sze zadanie - pozw alają p o zn ać Polakom kulturę Ekw adoru powstałą na p rzestrze­ ni wieków.

O rganizatorzy w ystaw zawsze stoją przed tru d n y m zadaniem . To nie sztu ­ ka zebrać jakieś przedm ioty. K łopotem , którem u wiele wystaw nie daje rady, jest ekspozycja dzieł. Nie m oże być nudno, ale oprócz tego m usi być przejrzyście. Przeważającą liczbę osób, które odw ie­ dzają w ystaw y tem atyczne, nie są prze- cież specjaliści i eksperci, ale tzw zwykli śm iertelnicy - my, którzy nie znam y się na danym temacie.

Nie inaczej rzecz się m a i w tym w y­ padku. O w szem , wiemy, gdzie Jeży Ekw a­ dor, m niej więcej kojarzym y historię, która rozegrała się n a terenach A m eryki Południow ej (kultura inkaska, później najazdy H iszpanów , wypraw y misyjne),

(21)

Kraków od spodu

ale tru d n o by n am było powiedzieć, Że cokolwiek słyszeliśmy o artystycznym obliczu tego kraju.

Wystawa w M uzeum Etnograficz­ nym została podzielona na cztery sale, z których jedna, m ultim edialna, prezen­ tuje filmy powstałe w ciągu po n ad 10 lat

przez Borysa M alkina, etnografa i ento­

mologa. Autor poświecił wiele lat, m iesz­ kając tuż obok ludności tubylczej i reje­ strując i cli codzienne życie: działalność zarów no użytkową, jak i artystyczną. H ip­ notyzującą jest siła tych filmów - w ciem ­ nej sali, na bardzo wygodnych wielkich pufach zagłębiam y się w świat przem ijają­ cej kultury. Grupy, których życie filmował Malkin, prow adziły dość prym ityw ny styl życia. M ając wtedy jeszcze mały kontakt ze światem zachodniej kultury, zachowały swoją odrębność i oryginalność.

Poczynając od pierwszej sali, p re ­ zentującej liczne gliniane wytwory czło­ wieka (niektóre 7. nich liczą naw et kilka

tysięcy lat !), poprzez drugą, która p re ­ zentuje nam stroje i narzędzia p ow sta­ łe już pod wpływ em Hiszpanów, aż do sali z w spółczesnym i w yrobam i (które, szczerze mówiąc: jak d!a m nie p ach n ia­ ły trochę ta n d e tn ą cepeliadą - wiecie, tak jak ciupagi na K rupów kach) - w y­ stawa przeprow adza nas przez duszny, tropikalny kraj indiańskiej ludności, dziś walczącej o zachow anie własnej u m iera ­ jącej tożsam ości.

C h o ć je st o czy w iste, że zeb ran e p rz e d m io ty robiij w rażen ie, dla m nie ró w n ie m o c n o zachw ycająca p o z o ­ staje s tro n a te c h n ic z n a w ystaw y. By­ łam p o d w ra ż e n ie m , jak sp raw n ie m o ż n a p o k a z a ć t r u d n ą w ekspozycji

m a łą g ru p ę przed m io tó w - niektóre z figurek są bardzo drobne, ale o rg an i­ zatorzy stosując szklane p o stu m en ty i czerw ony piasek, doskonale wybrnęli z niełatwego zadania, Nastrojow a m uzy­ ka w spółgrająca z każdą salą doskonale dopełnia, ale nie przeszkadza w ogląda­ niu wystawy.

P ięk n o p rz e d m io tó w ro b i w ra ż e ­ n ie , szczególnie te n ajstarsze i w y d a ­ w ałoby się n a jb a rd z ie j p ry m ity w n e. R ó w n ie w a ż n e są k o lo ry - in ten sy w n e i d ające p o jęcie o b o g actw ie e tn ic z ­ nym E k w ad o ru . Je d n a k to, co sobie u św ia d o m iła m , to w y jątk o w o ść c z ło ­ w ieka. C h o ćb y nie w iem na jak „ n i ­ sk im ” (w edług w sp ó łc z e sn y c h , e u r o ­ p e jsk ic h w zo ró w ) p o z io m ie sta ła d a n a k u ltu ra , czło w iek jaw i się jak o g a tu n e k

w yjątkow y. ■

(22)

FeLieTon

W gruncie rzeczy spór między Lechem Kaczyńskim a Donaldem Tuskiem

o udział w szczycie europejskim był drobiazgiem niewartym aż takiej

zawieruchy...

Podwójny nelson

O

pinię zbulw ersow ała spraw a w y­publiczną m ocno jazdu n a szczyt Unii E uro­ pejskiej czołowych polity­

ków. Pozornie rzecz dotyczyła kwestii nie udostępnienia m iejsca w sam olocie

panu prezydentow i przez pana prem iera i wokół liczby m iejsc siedzących, przezna­ czonych dla każdej reprezentacji w sali obrad, jednym słowem - wokół kwestii, czy Lech Kaczyński poleci na szczyt, czy nie poleci. O statecznie prezydent p ole­ ciał, p rem ier tak że...

Cala rzecz wydaje się je d n a k o w ie­ le pow ażniejsza, b o ów n a pozór n ie­ groźny konflikt ujaw nił istnienie różnic, n ad k tó ry m i należałoby się zastanowić. We m nie poczynania obu panów w zbu­ dziły niesm ak i głębokie zaniepokojenie. Fakt, że prem ier nie u d o stęp n ił głowie państw a m iejsca w t sam olocie, że w p u ­

blicznej wypow iedzi nie w ahał się p o ­ wiedzieć, iż pan prezydent „jest mit na

szczycie niepotrzebny] był w mojej o cc-

nie absolutnie niedopuszczalny. Z kolei lo, że pan prezydent nie w iadom o d la­ czego uparł się uczestniczyć w ob rad ach P arlam entu Europejskiego, chociaż nie miał nic do pow iedzenia, nie przygoto­ wał się do tem atów tam że poruszanych i w ostatecznym rozliczeniu przyjął p o ­ zycję doniczki z paprotką, budzi reflek­ sję, dlaczego tak bardzo walczy! o swój u d ział w szczycie.

Obraz, jaki w yklarow ał się w w yniku tych w ydarzeń, jest dość ja sn y chociaż wysoce niepokojący. Cóż się bowiem okazuje? Dwaj najwyżsi rangą polity­ cy nie potrafią dojść d o porozum ienia w prostej w gruncie rzeczy sprawie. Co więcej - swoje pryw atne anim ozje

przenoszą na g runt już nie tylko polityki w ew nętrznej, ale i na forum m iędzyna­

rodowe, ośmieszając nasz kraj, podkopu- iąc w iarygodność Polski jako stabilnego i rzeczowego partnera w dyskusji, staw ia­ jąc własne, am bicjonalne zadęcie ponad

interes narodu, którem u przysięgli służyć. Oczywiście, racji, jakie m ogliby obaj na swoją korzyść przytoczyć, jest tak wiele, że na wolowej skórze by nie sp i­ s a ł.,, W całym jed n ak sporze zabrakło jednej racji - racji stanu. Zabrakło także obu p an o m klasy politycznej, co k o n ­ statuję ze sm utkiem i rozgoryczeniem .

D opraw dy poziom , na jakim odbywał sic ów spór, kazał oczekiw ać tego, że je ­ den d ru g iem u o d su n ie w ostatniej chw i­ li krzesło, nie p o d a ręki albo sięgnie po jakikolw iek inny, szczeniacki dowcip. To, że dw óch ludzi m oże się nie lubić, nie

jest niczym nadzwyczajnym .

Nie oczekuję, że pan Kaczyński b ę ­ dzie chadzał z panem Tuskiem na piwo, spotykał się z n im w gronie rodzinnym , wysyłał kwiaty i koniak z okazji im ie­

nin, Urodzin i rocznicy ślubu. Pryw atnie panow ie ci m ogą żywić do siebie wszel­ kie uczucia, nie m o ja to sprawa. Jednak w m om encie, kiedy zdecydowali się pełnić służbę publiczną, p o w in n i d o ło ­ żyć wszelkich starań, by ich w spółpraca układała się popraw nie. D o tego zo b o ­ wiązuje ich złożona przysięga, a także za­ ufanie m ilionów rodaków. Tak rozum iem w ypełnianie obowiązków.

O w szem , trzeba m ieć klasę, żeby um ieć przedłożyć do b ro kraju ponad w łasne interesy, czasem schować dum ę do kieszeni i w sytuacji konfliktu wyjść z niego z tw arzą. Tejże klasy jednak n a ­ szym politykom zabrakło. Obydw ie k a n ­

celarie staną teraz na głowie, by z tra g i- farsy, jaką nam zafundow ali prezydent i prem ier, zrobić do b ry użytek, przygo^ tować jak najbardziej społecznie straw ­ ny farsz do kolejnej kiełbasy wyborczej, Zw olennicy PO i zw olennicy PIS będą z kolejnych wypowiedzi i konferencji prasow ych w yłuskiw ać pieczołowicie każdy elem ent m ogący świadczyć o tym, że to ich racja jest lepsza, a jakże... N ie­ wielu zastanow i się, że w gruncie rzeczy ów spór byl drobiazgiem niew artym aż takiej zawieruchy. Dzięki niem u je d ­ nak m ogliśm y się przekonać, jak u łom na i niespraw na jest nasza klasa polityczna, jak w ydajem y się bezb ro n n i w obliczu zagrożeń, jakie m ogą n am się p rzy tra ­ fić. Logika bowiem nakazuje m niem ać, że gdyby zdarzył się konflikt o wyższej randze, sytuacja nie byłaby inna, a to nie wywołuje już nawet ironicznego uśmiechu.

Szczyt m inął, powoli gasną em ocje związane ze sporem kom petencyjnym , A ja nie mogę jed n ak w spokoju cze~ kac na kolejny występ polityczny duetu Kaczyński - Tusk, dlatego, że panowie założyli sobie w zajem nie tytułow ego podw ójnego nelsona: skom prom itow ali Polskę w oczach społeczeństw a i opinii m iędzynarodow ej, stracili tw arz i d o ­ prawdy nie wiem , jak się ułoży ich dalsza w spółpraca. O baw iam się, że nadal a k tu ­ alne będą słowa naszego wielkiego poety Jana Kochanowskiego:

Cieszy mię ten rym ; Polak m ądry po szkodzie: lecz jeśli prawda i z tego nas zbo- dzie, nawy przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodę, i p o szkodzie głupi,

D o r o t a Z d e c h lik ie w ic z

(KSW, U rok kom unikacja społeczna,

stu d ia zaoczne)

(23)

Redakcja Magazynu Studentów

„MIXER"

serdecznie zaprasza

wszystkich zainteresowanych współpracą

na kolegium redakcyjne, które odbędzie się

11 grudnia (w czwartek)

o godz. 12:00

w pokoju Samorządu Studenckiego KSW (048),

Redakcyjni dziennikarze oraz chętni, którzy chcieliby

brać udział w kształtowaniu naszego pisma,

proszeni są o przybycie.

Zaproszenie kierujemy zwłaszcza do

studentów I roku!

Poszukujemy dziennikarzy i fotoreporterów!!!

Jeśli lubisz pisać, chcesz podszkolić swój

dziennikarski warsztat bądź nabyć nowe

(24)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jakkolwiek by jed n ak na to patrzeć, scena pokazuje, że bogowie to tandetne podróbki gw iazd popu, które tak na­ praw dę nie interesują się wcale losem

Chce zwrócić waszą uwagę na histo­ rię pary studentów AWF (Justyny Cro- dzik i Michała Rembiasza). Jako przyszli rodzice* musieli stawić czoła sytuacji,

Wlaściwie nic nie zagrali, bo sprzęt im się popsuł straszliwie, ale poczułem takie przyciąganie {śmiedi). Po kilku rozm o­ wach z Grzesiem Dyduchem zapropono­ wałem,

do japońskich gier komputerowych... Tu jest świetnie, bo znam ekipę. My pasujem y do Alchem ii, bo gram y kam eralne koncerty. Tak napraw dę sam tworzysz w łasną

Siberian husky to psy sam odziel­ ne, chętnie uczące się. Miewają tysiąc pom ysłów na m inutę. Po pierwsze, skłonność do sa­ m otnych wędrówek, albo lepiej

Wszystko zaczęło się jakiś czas tem u za sprawy WikipediL O gólno­ dostępna plaliorm a wiedzy działająca wr oparciu o m ateriał zamieszczany przez samych

aby Si) jakieś inne. Ale t;ik naprawdę nie ma to najm niejszego znaczenia. D otarta to do m nie za sprawą pewnej niezwykłej osoby. Uświadomiłem sobie, że si­ lenie

Studentka !1 roku Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego na ku Dziennikarstwo i Komunikacja Społeczna.. 11 czerw ca n a pasie startow ym M uzeum Lotnictw a