Albert Gerard
O logice romantyzmu
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 69/1, 253-263
P a m ię tn ik L ite rac k i LXIX, 19î8, z. 1
ALBERT GERARD
O LO GICE ROM ANTYZM U
P ro cedu ra, w edług k tó re j zap ad ają w yroki w h isto rii lite ra tu ry , do kładnie odw raca sposób postępow ania p rz y ję ty w sądow nictw ie. Podczas ro zp raw y sądow ej obrońca re p lik u je na m owę oskarżyciela; w historii li te r a tu r y n ato m iast m ow a o bro n y poprzedza oskarżenie. O dkrycie n iezna nego tw ó rcy lu b zapoczątkow anie nowego p rą d u literackiego pociąga za sobą fale bezkrytycznego en tu zjazm u , k tó ry po upływ ie jakiegoś czasu (zw ykle w drugim , a n a w e t trzecim pokoleniu) p rzerad za się w rów nie bezkrytyczn e potępienie. W p ierw szym w y p ad k u najczęstsze są sądy ty p u : „A utor ten nie należy do jakiejko lw iek epoki, jego twórczość jest ponadczasow a!” P rzy kład em fazy drugiej są choćby sądy R ym era na te m a t Otella. Rozw ażne podsum ow anie p roblem u — jakiego w p rzy p ad k u Szekspira dokonali Jo h n so n i Coleridge — o k azuje się m ożliw e dopie ro, gdy przem ija okres jednogłośnej k ry ty k i. W tedy też dopiero histo ria jest w posiadaniu w szelkich d an y ch do w yd ania spraw iedliw ego w yroku. O stateczny w e rd y k t nie jest n ig dy p ro sty m kom prom isem m iędzy e n tu zjazm em a potępieniem . P ro p o n u je on — i to stanow i jego cechę cha ra k te ry sty c z n ą — tak ie ujęcie sp raw y i stopień re in te rp re ta c ji, k tó re oznaczają już zm ianę jakościow ą. T ak odm ienne, lecz u zupełniające się n aw zajem k ry ty czn e in te rp re ta c je Szekspira, z jakim i w y stąp ili Johnson i Coleridge, stw orzy ły p rzesłan k i nowego, choć dziś już pow szechnie p rzy jętego ujęcia jego tw órczości.
J a k się zdaje, w p rzy p ad k u k ry ty c z n ej oceny ro m an ty zm u jesteśm y obecnie św iadkam i narodzin ow ej trzeciej, końcow ej fazy ferow ania w y roków . I ty m razem w e rd y k t o stateczny jest jakościow o ta k odm ienny od poprzednich, że w arto pokusić się o ich skrótow ą prezen tację, o p artą
[Albert G e r a r d — francuski anglista, autor m. in. książki L’Idée rom antique
de la poésie en A n gleterre (1955).
Przekład według: A. G e r a r d , On the Logic of Rom anticism . Translated by G. W a t s o n . „Essays in Criticism ” 1957, s. 262—273. (Angielski przekład został dokonany na podstaw ie tekstu zam ieszczonego w „L’A thénée” XLV (1956), nr 3; edytor angielski dodał tu dwa początkowe akapity.)]
na p rac y a u to ra niniejszego a rty k u łu , z aty tu ło w an ej L ’Idée ro m a n tiq u e de la poésie en A n g leterre (Paris, 1955).
Pom iniem y t u p ierw szą falę entuzjazm u, by skoncentrow ać się n a fa zie bezw zględnej k ry ty k i, k tó rą o tw iera potężne dzieło P ie rre L a sse rre ’a L e R o m an tism e français. P ra ca ta jest w ielkim osk arżeniem owego n o wego sposobu odczuw ania i m yślenia, k tó ry pojaw ił się w e F ra n c ji n a początku X IX stulecia. P e łn a poryw czości i pasji, w zniecająca b u rzę m yśli, m iała ’ w yw rzeć przem ożny w pływ na badaczy lite ra tu ry . K siążka ta, o publikow ana w r. 1907 i w znaw ian a kolejno w 1908 i 1919, u k sz ta łto w ała stosunek naszej epoki do ro m an ty zm u nie ty lk o we F ran cji, ale także w k ra ja c h anglosaskich. W n ich stało się to za sp raw ą Irv in g a B abbitta, wów czas profesora lite r a tu r y fra n c u sk ie j na U niw ersy tecie H arv ard a, k tó re m u L asserre w szczepił sw ą wrogość w obec rom an ty zm u . Z anim jedn ak B ab b itt sta ł się sław ną osobistością dzięki sw ym atakom na ro m an ty zm w tak ich książkach, jak T h e N e w Laokoön (1910) czy Rousseau and R om a n ticism (1919), zdołał przekazać sw oje poglądy s tu dentom . Je d n y m z nich był, jak się okazuje, T. S. Eliot, k tó ry ukończył tę uczelnię w r. 1910, a w 1914 osiedlił się w A nglii, gdzie sw ym i esejam i i tw órczością poetycką w spierał an ty ro m an ty c zn ą tra d y c ję w ty m k ra ju .
K ry ty k a ro m an ty zm u b y ła ze w szech m iar odruchem u sp raw iedliw io nym i zdrow ym , jak każda d ru g a faza k ry ty k i w h istorii lite ra tu ry . P o ezja angielska m u siała k ied y ś przezw yciężyć p o strom an ty czny słodki se n tym entalizm , jak i niepodzielnie w niej zapanow ał. D latego w łaśnie Eliot i w spółcześni m u k ry ty c y poszukiw ali ideałów pośród poetów w. XV II, w tw órczości D ry d en a i P o pe’a, przem ilczając poetów rom anty cznych . Podobnie zresztą — w iek w cześniej — S ain te-B euve w swoim Tableau historique et critiq u e pom inął epokę klasycyzm u, by w tw órczości poetów P le ja d y odnaleźć źródła tra d y c ji k o n ty nu o w anej, w jego· m niem aniu, przez rom antyzm .
W w ieku X X k ry ty k a ro m an ty zm u b y ła w ym ierzona przede w szyst kim w sentym entalizm , subiektyw izm , k u lt p ry m ity w izm u i sp ontanicz ności, ubóstw ienie w łasnego „ ja ” tw órcy, pogardę dla w szelkiej d y scypli ny m yśli i form y, eskapizm , oderw anie poezji od realió w w spółczesne go życia. W szystkie te z a rz u ty są zasadne, ale, co zresztą c h a ra k te ry styczne dla d ru g iej fazy, za daleko posunięte. W szystkie w ym ienione pow yżej cechy rzeczyw iście by w ały isto tny m i elem entam i postaw y ro m a n tycznej. Lecz czy rów n a się to tw ierd zen iu , że stanow iły sam ą jej istotę? Czy rac ję m iał G eorg B randes, k iedy stw ierdził, iż „w edług d o k try n y ro m an ty zm u a rty sty c z n a w szechw ładza «ja» i woli p o ety nie pow inny po d porządkow yw ać się żadnej re g u le ” ? Czy słuszne jest stw ierd zenie F. R. Leavisa, że w spólnota rom an ty k ó w „polegała n a czym ś n e g a ty w nym : n a tym , że w m iejsce pozytyw nej w sam ej sw ej istocie tra d y c ji (li
tera ck ie j i p o n ad literack iej, w czym zresztą tk w iła jej potęga), k tó ra p a now ała do końca X V III stulecia, nie zaproponow ali niczego now ego” ? 1
P rzed m io tem szczególnej uw agi w spółczesnych badaczy angielskiego ro m an ty zm u stały się w łaśnie z a rz u ty tego ty p u .
Nie m ożna w żaden sposób zaprzeczyć, że subiektyw izm leży u pod staw rom antycznego sto su n k u do życia i sztuki. W epoce te j poezja i m yśl w yw odzą się z osobowości sam ego tw órcy, jego dośw iadczeń i aspiracji: z jed n e j stro n y w y stę p u je dążenie do osiągnięcia p ełni istnienia, czystości życia duchow ego, h arm o n ii i jedności, tę sk n o ta do absolutu, określana niem ieckim słow em Seh n su ch t; z dru g iej strony, w odpow iedzi n a te as p ira c je — dośw iadczenie w izjonera, k tó re s ta je się probierzem m arzeń i nadziei ducha. D latego też pełne zrozum ienie d o k try n y rom antycznej w ym aga uprzedniego prześledzenia ty ch doświadczeń, k tó re dla ro m an ty k ó w s ta ły się n ajistotniejsze, a b y ły m otorem ich in te le k tu a ln e j a k ty w ności. D ośw iadczenia te w y k azu ją w iele różnic, k tó re tu pom iniem y po to, by skupić się na ich cechach w spólnych.
P ierw szą z n ich jest to, że dośw iadczenie poetyckie zawsze dotyczy ca łej osobowości tw órcy. P ow iada się czasem lekcew ażąco, iż poezja ro m an ty c zn a jest poezją uczuć. Rzeczywiście, jest nim i ow iana. Lecz owo bezu stan n ie przyw o ły w ane uczucie, ów en tu zjazm i owo w ypełnienie radością okazuje się, ściśle rzecz u jm u jąc, psychologiczną konsekw encją — i w e w n ętrzn y m dow odem — w ielkiej w agi tego przeżycia ze w szystkim , co ono przynosi. P rzeżycie to jest nie tylko em ocjonalne, ale i poznawcze; łączy elem en ty zm ysłow e i in telek tu aln e; im p lik u je odniesienia m oralne i m etafizyczne.
D ośw iadczenie poetyckie jest w sw ej istocie fo rm ą poznania — i to jest jego n astęp ną, stale w y stę p u ją c ą cechą. Nie jest w yłącznie zm ysło we — jak to m iało m iejsce w p rzy p ad k u im aginistów — poniew aż do tego, co u n iw ersalne, u siłu je dotrzeć poprzez to, co jednostkow e i sensual- ne. N arzędzia poznania nie szuka w ab strah ow an iu, na podobieństw o d y dak ty czn ej poezji neoklasycznej w ieku X V III. Podsuw a n ato m iast in tu icje kosm icznej h arm o n ii: in tu icy jn ie u jm u je w szechśw iat nie jako niezrozu m iały chaos czy doskonale w y reg u lo w an y m echanizm , lecz jako żyjący organizm n atch n io n y m yślą, k tó ra stanow i o jego życiu, n a d a je m u jed ność i harm onię.
Z ta k ie j w łaśnie koncepcji przeżycia poetyckiego w yw odzą się w ostatecznym ro zra c h u n k u w szystkie w ą tk i ro m antyczn ej m yśli na te m a t istnienia, sztu ki i w szechśw iata.
Przenosząc in te rp re ta c ję sw ych dośw iadczeń na płaszczyznę ich ab strak cy jn eg o , m etafizycznego znaczenia ro m an ty cy angielscy odw oływ ali się do ro zm aity ch tra d y c ji filozoficznych. Jed n ak że i w ty m względzie w yk azyw ali w iele cech w spólnych. N ajbard ziej c h a ra k te ry sty c z n ą spo
śród n ich jest spontaniczne i bezpośrednie ujm ow an ie dośw iadczenia w k a tegoriach „duchow ych” . W p rzekonaniu bow iem ty c h rom an ty k ó w in tu ic ja jedności w szechśw iata nie może być p o trak to w an a jako zjaw isko su b ie k tyw ne, w yp ły w ające z prostego nałożenia k atego rii czysto in te le k tu a ln y c h na różnorodność u jaw n ia jąc ą się w e w szechśw iecie. In tu ic ja ta s ta je się dla nich dowodem rzeczyw iście istn iejącej harm onii.
W p ierw szym poryw ie tr a k tu ją tę jedność jako jedność isto ty w szech św iata. In n y m i słowy, n a d a ją sw em u dośw iadczeniu zabarw ienie m istycz ne, d o p a tru jąc się w nim bezpośredniego k o n ta k tu z sam ym absolutem . Tylko w ty m sensie m ożna mówić, co jest zresztą częstą p rak ty k ą , o ,,pan- teizm ie” W o rdsw ortha czy „idealizm ie” Shelleya.
Z jaw iskiem n ajisto tn iejszy m było jed n ak to, że ro m an ty cy angielscy nie p oprzestali n a łatw y m , am atorsk im p anteizm ie i neoplatonizm ie, z k tó ry ch pierw szy polega n a odrzuceniu św iata danego w zm ysłach, a d r u gi — n a n a d a n iu m u ran g i Boga. Oczywiście, w iele m etafo r, k tó ry m i po służyli się do w y rażen ia sw ych przeżyć, ow iew a m gła m istycyzm u: z d ra dzają bow iem p re te n sje do bezpośredniego k o n ta k tu z absolutem . Często jed n a k jedność w szechśw iata nie dotyczy sub stan cji, lecz raczej form y. F o rm y n a tu ry nie jaw ią się wówczas ani jako przeszkoda do pokonania w procesie percepcji, ani jako jed yn y p rzedm iot percepcji. Ich życie i h a r m onia przed staw iane są wówczas jako w y n ik działania siły n adrzęd nej, k tó ra jednak pozostaje tra n sc en d e n tn a.
W gru n cie rzeczy ro m an ty cy in te re su ją się isto tą ow ej siły duchow ej w stopniu znacznie m niejszym , niż w y nikałoby to z opracow ań zajm u jących się w łaśnie ty m asp ek tem m yśli epoki. Stosow ana przez nich fra zeologia w sk azu je n a rozm aitość d o k try n , k tó ry ch jedy ną cechą w spólną jest kateg oryczn e postulow anie i s t n i e n i a b y tu duchow ego w yciska jącego sw oje piętno na św iecie dostęp n ym zm ysłom człow ieka. N ajw aż niejszym zaś p rzedm iotem ich uw agi okazuje się nie sam a n a tu ra tej siły duchow ej, lecz znam ię, k tó re pozostaw ia w świecie, i sposób, w jak i jej działanie we w szechśw iecie w y łan ia porządek z chaosu.
P rzedm io tem poetyckiego dośw iadczenia ro m an ty zm u jest w rzeczy w istości co ntin u u m , n a którego jed ny m biegunie leży duch, a n a d ru gim — m ateria. A ngielscy poeci nie tra k to w a li n a tu ry jako skarbca pierw otności, chaosu, dzikości i niezw ykłości. S t a ł a s i ę o n a a r c h e t y p e m i d o s k o n a ł y m m o d e l e m s t w o r z e n i a . M eta fizyka ta może w ydaw ać się nieco m ę tn a — pozostali przecież zawsze A nglikam i — należy im jed n ak przyznać to, że stw orzyli pew ien rodzaj f i l o z o f i i t w ó r c z o ś c i , k tó ra leży u fu n d am en tó w rom an tycznej m yśli razem z om aw ianym pow yżej poety ckim d o ś w i a d c z e n i e m , stanow iącym źródło i rdzeń tej filozofii.
W ydaje się, iż p rzedstaw ione pow yżej ujęcie pro blem u stw arza p rze słanki pełniejszego zrozum ienia ro m an ty czn ej filozofii n a tu ry . D ana w poetyckim dośw iadczeniu jaw i się ona jako te r tiu m quid, k tó re rodzi
się w w yn ik u starcia i w zajem nego oddziaływ ania dw óch p rze c iw sta w nych sił: jedności i o rganizującej (czy k ształtu jącej) m ocy ducha, z jed n e j strony, oraz zróżnicow ania i chaosu m a te rii — z drug iej. W ty m w łaśnie sensie Bóg Shelleya to „w szechm ocny D uch całej energii św iata m o ra l nego i m aterialn eg o ” , k tó ry „w taje m n y sposób przenik a na w skroś fo r mę w szechrzeczy” 2; Coleridge spraw ę tę u jm u je w n a stę p u jąc y c h sło wach:
Natura (...) objaw iłaby sią człow iekow i jako dzieło sztuki, gdyby tylko dane mu było obcować z ową myślą, co przepełnia zarówno całość, jak i każdą jej cząstkę*.
W ordsw o rth n ato m iast w idział św iat dostęp ny zm ysłom —
as ru led b y those jix e d law s W hence sp iritu al d ig n ity originates.
[jako w ieczystym prawom podporządkowany, / Co są początkiem dostojeństw a
ducha.] (The P relude, XIII, 372—373)
N a tu ra u ro m an ty k ó w angielskich jest całkow icie odm ienna od jej D iderotow skiego ujęcia jako „quelque chose d ’énorm e, de barbare e t de sauvage [coś nienorm alnego, b arb arzyńskiego i dzikiego]” . P rzeciw nie! zadziw iające, zaiste, jak często p ow ołują się n a „ p ra w a ” , zapew niające porządek w szechśw iata, będące zw ierciadłem m yśli Boskiej, k tó ra n a tc h nęła n a tu rę życiem i p rzepoiła pięknem .
J e śli powyższą zasadę zastosujem y do problem ów epistem ologicznych, okaże się, iż ro m an ty cy próbow ali stw orzyć ta k ą teorię poznania, k tó ra objęłaby istotę poetyckiego dośw iadczenia u zasadniając jednocześnie wagę, jak ą poezji przypisyw ali. O drzuciw szy d o k try n y racjonalizm u, em p iry zm u i asocjacjonizm u, stanęli n a stanow isku, że praw dziw e poznanie je s t ak te m tw órczym . P ercepcja, choćby n a najniższym poziomie, jest u w ażan a za te r tiu m quid, w ynik nałożenia k ateg o rii um y słu na dane zm ysłow e, a więc re z u lta t a k tu łączącego subiektyw ność z obiektyw nością. W p rzek o n an iu C oleridge’a „praw dziw e poznanie [vital kn o w led g e ]” jest ak tem zesp ala jącym świadomość z obiektem p ercep cji w ta k i sposób, że p ercy p o w an y przedm iot sta je się in te g raln ą częścią u m y słu postrzegającego podm iotu. W yjaśnia to z pew nością n a d e r częste p ojaw ianie się u W o rdsw ortha określeń ty p u : „pić” , „jeść” , „w chłaniać” , „k arm ić” , „żyw ić” — w od niesieniu do a k tu poznania, polegającego n a zespoleniu i asy m ilacji m y ś lącego podm iotu z poznaw anym przedm iotem . Podobnie rzecz się p rz e d staw ia u K eatsa. To, co n azyw a „doznaniem ”, nie oznacza in tu icy jn eg o poznania praw dy, k tó ra to zdolność m iałab y przysługiw ać jed y n ie poetom . K e a ts używ a tego te rm in u na o kreślenie żywego dośw iadczenia rzeczy
2 P. B. S h e l l e y , Prose W orks. Ed. H. B. F o r m a n . T. 2, s. 341—343. 3 S. T. C o l e r i d g e , On P oesy or A rt. W: Biographia Literaria. Ed. J. S h a w - c r o s s . T. 2, s. 255.
wistości w plan ie fizycznym , m o raln y m i m etafizycznym . D ośw iadczenie to (w ikłające całość osobowości człow ieka z jej w ładzam i in te le k tu a ln y mi, em ocjonalnym i i w olicjonalnym i) jest podstaw ow ym aktem , k tó re m u człowiek zaw dzięcza pogłębienie i rozw ój sw ej osobowości n a drodze do m ądrości p raw d ziw ej. P ojęcie „praw dziw ego, żywego p oznania” należy uznać za p ro d u k t k o nceptualizacji dośw iadczenia poetyckiego w obrębie filozofii twórczości. T a o sta tn ia zaś, jak w idzieliśm y, m a sw e źródło w koncepcji n a tu ry , k tó ra ze sw ej stro n y jest pochodną dośw iadczenia poetyckiego.
W ynika z tego niezbicie, że om aw ianego ty p u poznania nie d a się w yprow adzić z p rzy n ależn ej człow iekowi zdolności do racjonalnego ro zu m ow ania: ten w łaśnie fa k t je st przyczyną w ielkiego rozm achu, jak i ro m an ty cy angielscy n ad ali psychologii w yobraźni. O kreślenie to tra d y c y j nie należało do poezji, używ ane jed n ak było w sensie p ejo raty w n y m . W istocie rzeczy pojęcie w yobraźni daw ało się sprow adzić do inw encji, a więc zdolności, dzięki k tó re j p o eta p o tra fił w ym yślać fik c y jn e h istorie i w kunszto w nej fo rm ie w yrażać p raw d y dostarczone m u za spraw ą abstrakcy jn ego rozum ow ania. R om antycy w ynieśli w yobraźnię n a sam e w yżyny, g lo ryfiku jąc ją jako królow ą w ładz poznaw czych człow ieka, jako jed y n y sposób docierania do praw dy.
Rozwój m yśli w ty m k ie ru n k u zapoczątkow any został w w. X V III, jednakże n ajcelniejszą c h a ra k te ry sty k ę isto ty i zasięgu p ro b lem aty k i w yobraźni dał w swoich k ry ty c z n y ch p racach Coleridge. W edług niego w yobraźnię należy rozp atry w ać w dwóch aspektach. P ow iada on:
Wyobraźnia pierwotna to w iecznie żywotna w ładza i najistotniejszy czyn nik ludzkiej percepcji (...) oraz odbicie w skończonym um yśle człowieka w ie czystego aktu stworzenia poprzez nieskończone „Jam jest”.
I to jest ow a w ładza um ysłu, k tó ra prow adzi do „praw dziw ego poz n a n ia ” . W s tru k tu rz e m y śli C oleridge’a nie m niejszą rolę odgryw a tzw . „w yobraźnia w tó rn a ” , k tó re j zadanie polega n a „rozdrab nianiu, ro zk ła daniu, rozszczepianiu po to, by później całość p rze -tw o rz y ć ” . „S tale dąży ona do idealizacji i h arm o n ii” i jest rów nie isto tn a dla „praw dziw ego poznania” 4. O kazuje się więc tożsam a z w y ob raźnią poetycką: rozk łada dane dostarczane przez w yobraźnię p ierw o tn ą i ta k u zysk anym elem en tom n ad aje now y porządek. T w orzy w te n sposób owo te r tiu m quid, dzieło będące analogonem n a tu ry o tyle, o ile w pozornej różnorodności dostępnych zm ysłom form sk ry w a idealn ą harm onię, jedność.
P rzekon an ia o idealizującej i h arm o n izu jącej fu n k c ji sztu k i n a b ra ły już dziś posm aku banału . Z auw ażm y jednak, że u ro m an ty k ó w harm onia dzieła poetyckiego, jego idealna jakość nie stanow ią efek tu in te le k tu a l
nej czy technicznej operacji. W przeciw ieństw ie do zasad p oetyk i neo- klasycznej n ie d a się ich osiągnąć przez stosow anie się do raz n a zawsze u stanow ionych reg u ł. S tanow ią k u lm in ac ję organicznego procesu, p ro cesu tw orzen ia dzieła będącego sym bolem .
R om antyczne pojęcie sym bolu nie m a nic w spólnego — jeśli nie za wsze w p ra k ty c e tw órczej, to p rzy n ajm n iej w teo rii — z ową m glistą, nieokreśloną zdolnością sugerow ania, k tó re Cazam ian określił jako „tout ce q ui p e u t être la source d ’u n ra yo n n em en t sig n ifica tif indirect [wszy stko to, co m oże być źródłem pośredniego prom ieniow ania znaczeniow e go]” 5. D la angielskich poetów ro m antyczn ych sym bol jest czym ś znacznie u ch w ytniejszym : syntezą, zespoleniem przeciw ieństw . C h a ra k te ry z u je go, jak pow iada Coleridge, „w spółbrzm ienie tego, co szczególne w jednost- kowości, z tym , co w bycie jednostkow ym ogólne, a w ogólnym u n iw e r saln e” . Oba asp ek ty sym bolu — jego postać m ate ria ln a , zawsze jedno stkow a i k o n k retn a , oraz znaczenie, zawsze u n iw ersalne i ogólne — są nierozdzielne i jednakow o istotne. O kreślają się naw zajem , a ich jed ność jest całkow ita i nierozerw alna. W edług słów C oleridge’a sym bol „nieodm iennie nosi cechy rzeczyw istości, k tó rą o b jaw ia” 6.
K oncep cja sym bolu jako estetycznej sy ntezy m u siała być solidnie u g ru n to w a n a w psychologii. W obrębie d o k try n y ro m an ty czn ej zarów no dzieło sztuki, jak i w yrażon e przez nie dośw iadczenie poetyckie osiągają w arto ść syntezy dzięki harm o n ii w ładz um ysłu, zorkiestrow anej przez w yobraźnię. W szystkie te w ładze (rządzące zm ysłam i, em ocjam i, in te lek tem , w yobraźnią i odczuciam i m oralnym i) w spółdziałają w tw orzeniu dzieła sztuki. W szystkie są jednakow o konieczne dla osiągnięcia ostatecz nego celu. A celem ty m je s t zespolenie jednostkow ości z uniw ersalnością, k o n k re tu z ideą, poznania z em ocjonalnością oraz ucieleśnieniem te j pod staw o w ej idei w fo rm ach organicznie sensualnych, jednocześnie silnie zin dyw idualizow anych i d ocierających do serc czytelników .
P ow szechnie p rzy jęło się przekonanie, że „uczucie” o dgryw a zasadni czą ro lę w ro m an ty czn ej poezji i całej d o k try n ie epoki. Jed n ak że n aw et ta k znakom icie d o konujący w iw isekcji złożonych w y rażeń W illiam E m p- son nie pokusił się o rozw ikłanie w szystkich k onotacji i denotacji tego proteuszow ego term in u . Z jed n e j jed n a k rzeczy należy zawsze zdawać sobie spraw ę: chociaż w odniesieniu do ro m an ty zm u w y raz „uczucie” rzeczyw iście oznacza zdolność odczuw ania i w zruszenia, w zruszenie to zaw sze zostaje rozbudzone p r z e z p e w i e n p r z e d m i o t , k t ó r e m u p r z y p i s u j e s i ę o d p o w i e d n i ą r a n g ę . N ajbard ziej w a r tościow ym obiektem w zruszenia, n ajstosow niejszym w poezji, jest do św iadczenie poetyckie, czyli uduchow ienie n a tu ry , w izja w szechśw iata
5 L. C a z a m i a n , S ym bolism e e t poésie. E xem ple anglais. Paris 1947, s. 14. 6 S. T. C o l e r i d g e , The S tatesm an ’s Manual. Ed. Bohn, s. 322.
jako znaku ducha czy, jak u B au d elaire’a, jako „fo rê t de sy m b o les” 7. Skoro więc poezja nie chce poprzestać na opisyw aniu n a tu ry i w sw ym polu zainteresow ania um ieszcza człow ieka, najstosow niejszym obiektem poetyckiej in sp iracji m usi być ktoś, kto w obcow aniu z n a tu r ą podpo rząd ko w uje się jej boskiej istocie. W ty m należy u p a try w a ć przyczyn zainteresow ania życiem w iejskim , jakie w p ew nym okresie swego życia w ykazyw ał W ordsw orth. W ostatecznym ro zrach u n k u obiek tem n a jb a r dziej godnym zainteresow ania poety okazuje się on sam, jako że e x d e fi nitione dośw iadcza w izji w szechśw iata, w k tó ry Bóg tch n ą ł życie i zn a czenie. S tw ierd zając to w y jaśn iam y zarazem pow ody rom antycznego egotyzm u.
R om antyczny egotyzm jest jed n ak zasadniczo odm ienny od egotyzm u N arcyza. M ożna byłoby go n a w e t określić m ianem „egotyzm u aperso- nalnego”. P oeta tra k tu je sw oją osobę w yłącznie jako rep re z en ta ty w n eg o przedstaw iciela g a tu n k u ludzkiego. Po p ro stu obdarzony jest szczodrzej w ładzą w yobraźni — n azy w an ą ta k uporczyw ie „uczuciem ” z czystego językow ego len istw a — k tó ra je st dla niego „isk rą bożą” ludzkości.
B łędem byłoby sądzić, że uczucie stanow i istotę poezji ro m an ty czn ej, choć należy uznać jego pow ażną rolę. Chociaż K u b ła K han C oleridge’a jest kam ieniem w ęgielnym esejów na te m a t poezji czystej, sam i ro m a n tycy nigdy nie postulow ali czystej spontaniczności. O drzucali ty ra ń s k i p r y m a t rozum u bez negow ania rozum u jako takiego. W ręcz od w ro t nie, w ykazyw ali głęboką świadom ość znaczenia w ładz in te le k tu w e w szy stkich jego aspektach.
Nie powinno więc nas dziwić stw ierd zen ie C oleridge’a, że „nie istn iał w ielki poeta, k tó ry nie b y łb y głębokim filozofem ” 8. N aw et K eats, czczony lu b potępiany jako p oeta czystej zmysłowości, u znaw ał doniosłość — jak to sam nazyw ał — „filozofii” , „m ądrości”, „rozległej w ied zy ” , „stu d io w a n ia ” czy „pracow itości” . Dla W o rdsw ortha „zdolność docierania do P ra w d ogólnych” stała tylk o o szczebel niżej od k ateg o rii w yobraźni w h ierarch ii niezbędnych talen tó w poety (The P relude, I, 149— 153).
Co w ięcej, poeci rom an tyczni doskonale rozum ieli, że sam a in sp i ra c ja nie stw arza jeszcze poety. Ich reflek sje n a te m a t tech n ik i sztuk i poetyckiej, k ry ty czn e w ypow iedzi o tw órczości in n y ch poetów , w yraźnie zdradzają prześw iadczenie, iż f o r m u ł o w a n i e s ą d ó w jest koniecz ne dla każdego a rty sty , k tó ry p rag nie nadać stosow ną form ę w izjom objaw ionym w yobraźni.
Zagadnieniem uporczyw ie pom ijanym przez badaczy jest ro m an ty cz
7 [Ch. B a u d e l a i r e , Correspondances. W zbiorze: S ym boliści francuscy. (Od Baudelaire’a do V a léry’ego). Wybrał, w stępem i notam i biograficznymi p o
przedził M. J a s t r u n . Objaśniła J. K a m i o n k o w a . W rocław 1965, s. 19. BN II 146.]
na teoria fo rm y poetyckiej. W analizie tego zagadnienia trzeb a raz jesz cze powołać się n a dw ie koncepcje poruszające m yśl rom antyczną: do św iadczenie poetyckie oraz filozofię twórczości. Dzieło sztuki w swej ostatecznej form ie jest bow iem dla nich re z u lta te m autentycznego a k tu kreacji, w k tó ry m idea w organiczny sposób p rzy b ie ra odpow iednią form ę d ostępną zm ysłom . Idea ta jest tożsam a z w izją, k tó re j poeta do znaje w akcie poetyckiego doświadczenia.
R om antycy n iew ątp liw ie zdaw ali sobie spraw ę z niem ożności pełnego zw erbalizow ania tak podniosłego przeżycia. Nie popadali jed nak w roz pacz z tego pow odu. Przeciw nie: w ypracow ali teorię fo rm y o p a rtą na za łożeniu, że proces poetyckiej k re a c ji sp rzy ja osiągnięciu poetyckiej w izji. Je st to teo ria ek sp resy w n a i fu n k cjo n aln a zarazem . W szystkie ele m enty dzieła podporządkow uje owej naczelnej idei danej w przeżyciu poetyckim . S tą d też o drzuca jako zbędne w szystko, co nie służy jej w yrażeniu, lecz ozdobie. W ty m w łaśnie celu ro m an ty cy oczyszczają język poezji z czysto m echanicznie stosow anych konw encji w. X V III, z całym sztafażem m itologicznych alegorii, um ajon y ch sielanek i a n tro - pom orfizacji n a tu ry . W zakresie prozodii p o stu lu ją plastyczność m etru m i ry tm u tak , by m ogły dostosow ać się do w y raźny ch emocji, k tó re stan o w ią ich w łasną psychologiczną genezę. R y tm n ależy jed n ak stale k o n trolow ać, by zapew nić m u sw oistą regularność konieczną dla w yrażenia tego uczucia, k tó re bierze się z intu icy jn eg o doznania porządku i h a r m onii. W spuściźnie ro m an ty zm u o d n ajd u jem y w iele literack ich i p sy chologicznych analiz poetyckiego obrazow ania. To w łaśnie ro m an tycy odkryli, że obraz poetycki — będący m etaforą, porów naniem , p erso n ifi k acją czy też zw yczajnym ep itetem — stanow i najznakom itsze narzędzie w y rażan ia skom plikow anej i w y jątk o w ej n a tu ry obiektu poetyckiej wizji, a zw łaszcza kom unikow ania in tu icy jn ie dośw iadczanej harm onii i jed ności w szechśw iata. D zieje się ta k dlatego, że obrazow anie to opiera się n a analogii. I jeśli m etaforyczność jest ta k isto tn a dla poezji, jak u trz y m u je A rystoteles, to ty lk o dlatego, że sprow adza wielość do jedności.
Jedność to zarazem przedm iot poetyckiego dośw iadczenia i cel osta teczn y w yob raźn i tw órczej, m usi się więc w yraziście przejaw iać w osta tecznej s tru k tu rz e dzieła. R om antycy odrzucili klasyczne jedności czasu i m iejsca, w przekonaniu, że odnoszą się one do elem entów nieistotnych, przy padkow y ch . Z aadaptow ali jednak, stosow nie do sw ych potrzeb, je d ność ak cji w form ie, k tó rą może lepiej określa te rm in „jedność s tr u k tu r y ” : poszczególne elem en ty w sp ierają się naw zajem , a podporządkow ane są całości. P o w staje w ten sposób pew ien organiczny, niem niej jednak ścisły, porządek. Z am iłow anie ro m an ty k ów do form y sonetu nie w y n i k ało z tego, że jego reg u ły kom pozycyjne tra k to w a li jako próbę w ypo sażen ia w iersza w jak ąś jedność fo rm aln ą isto tn ą p er se. Przeciw nie: r e gu ły kom pozycyjne w sztuce b yły dla nich tym , czym u niw ersalne p raw a
we wszechśw iecie. D zięki tem u dzieło sztu k i osiągało sta tu s sym bolu przez samo podporządkow anie się ow ym praw om .
Sym boliczny c h a ra k te r sztu k i stanow i z kolei źródło jej znaczenia m oralnego. D ziw ilibyśm y się niepom iernie, g d y by angielscy teo re ty c y pom inęli m ilczeniem w artości m oraln e poezji. Częstokroć w ypow iadali sądy tak konw encjonalne, że aż tchnące typow o p u ry ta ń sk im i up rzed ze niam i. W zasadzie jed n a k sta ra li się ro zp a try w a ć p roblem zw iązków sztuki z m oralnością w płaszczyźnie psychologicznej. W ich m niem aniu poezja w y w iera dobroczynny w p ływ n a człow ieka: po pierw sze, w y su b - teln ia w yobraźnię oraz poszerza zak res doznań i percepcji; po drugie, w zm aga poczucie jedności i h arm on ii w szechśw iata. W te n sposób p rz y stosow uje człow ieka do życia. N a ty m w łaśnie polega u ż y t e c z n o ś ć poezji, k tó re j ro m an ty cy , przejęci ulubionym term in em epoki, zaciekle bronili, i k tó ra w ich u stach stra c iła posm ak czczej apologetyki.
R om antycy za w szelką cenę chcieli być p rzy d a tn i dla ludzkości i w szystkim i siłam i opierali się urokom życia w w ieży z kości słoniow ej. N ajlepsi spośród nich nigdy nie u ciek ali się do pseudom istycznej m gły łatw ego idealizm u. W ierzyli, że dane im się stało posiąść istotną, choć zapom nianą, p raw d ę o sposobie istn ien ia w szechśw iata. Sw oje w łasne, jasno sprecyzow ane ideały uw ażali za nieskończenie wyższe od p ro za icznego u ty lita ry zm u , k tó ry zdom inow ał m yśl epoki. U parcie upow szech niali w łasny sposób pojm ow ania ab so lu tu oraz duchow ego dostojeństw a człow ieka i n a tu ry , w przekonaniu, że nie m a w ażniejszej i pilniejszej działalności. W poezji zaś w idzieli n ajsk u teczn iejszy środek do osiągnię cia tego celu. A naliza środków poetyckiego w y razu dokonana przez ro m an ty k ó w n iew ątp liw ie p rzyczyniła się do lepszego zrozum ienia psycho logicznego i estetycznego asp ek tu sztuki. P rzyzn ać rów nież należy, że pośw ięcając się w łaśnie tej spraw ie u łatw ili p rze trw a n ie duchow ej god ności człow ieka w m om encie, gdy groziło m u śm ie rte ln e niebezpieczeń stw o.
W n iejed n y m d o k try n a ro m an ty czna w sposób n a tu ra ln y zestarzała się. In nym i słowy, stała się częścią historii. Przy niosła jed n ak tak że w a r tości ponadczasowe, i to p rzy n a jm n ie j w dw óch płaszczyznach. P o p ie rw sze, zgodnie ze sw ą n a tu rą , rozw inęła sw oisty, organiczny, niesy stem a ty czn y sposób m yślenia o p a rty n a dośw iadczeniu w ew nętrznym . Po w tó re, pom im o silnego nacisku na to, co in d y w id u aln e i niepo w tarzalne, w y k a z u je godną uw agi jednorodność, k tó rą o d k ry w am y w ta k b u jn ej, po zornie niezorganizow anej, tw órczości literack iej. O w a w e w n ętrzn a h a r m onia jest przyczyną stałego zainteresow ania epoką ro m antyzm u. L ite r a tu r a i k ry ty k a nie uzn ałab y przecież s tu le tn ie j d om inacji postaw y c h a ra k te ry z u ją c e j się, jak tego chcą k ry ty c y ro m an tyzm u , narcyzm em , in te le k tu a ln ą n iekoherencją, słabością u m y słu i n iedbalstw em estetycznym .
K ry ty k a tego rodzaju, c h a ra k te ry sty c z n a dla om aw ianej na początku d r u giej fazy h isto ry czn ej oceny epoki, by ła w pew nej m ierze usp raw ied li wiona. Nie pozostała jed n a k bez znaczenia: um ożliw iła odtw orzenie praw dziw ego ob razu epoki w łaśnie dzięki deform acjom i zniekształce niom , k tó re popełniała. W ow ej d ru g iej fazie ro m an ty zm został w y ru g o w an y ze św iata w artościow ej sztuki. Obecnie, w fazie trzeciej, zaczyna zajm ow ać m iejsce przy słu g u jące m u w panteo nie uznanych klasykó w lite ra tu ry . Pow szechne, jak dotąd, przekonanie, że isto tn ą cechą — pozy ty w n ą lub n eg aty w n ą — poezji ro m an ty czn ej jest „uczuciowość” , nie m oże stać się podstaw ą w y d an ia historycznego w e rd y k tu . J a k s ta r a liśm y się w ykazać, ro m an ty zm oznacza przede w szystkim specyficzny sposób w yrazu, niem al całkow icie ory g in aln y język, k tó ry m p rzem aw iają najlepsze dzieła poetyckie epoki.