• Nie Znaleziono Wyników

Popieluch. Baśń sceniczna w 5 aktach z prologiem

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Popieluch. Baśń sceniczna w 5 aktach z prologiem"

Copied!
172
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)
(5)

P O P I E L U C H

(6)
(7)

POPIELUCH

BAŚŃ SCENICZNA W 5 AKTACH Z PROLOGIEM

ODZNACZONA I. NAGRODĄ NA JUBILEUSZOWYM KONKURSIE DRAMATYCZNYM

M. LWOWA

NAPISAŁ

MACIEJ SZUKIEWICZ

KRAKÓW 1932

SKŁAD GŁÓWNY W KSIĘGARNI JAGIELLOŃSKIEJ, WIŚLNA 3

(8)

8 / '

WSZYSTKIE PRAWA INSCENIZACJI, PRZEKŁADU I PRZEDRUKU ZASTRZEŻONE

Z 5 5 T 5 ? : 2 h 3 5 & Ł

K RAKÓW — DRUK W . L. ANCZYCA I SPÓŁKI

(9)

PRZYPISUJĄC -POPIELUCHA»

ŻONIE MOJEJ ZOFJI:

W iejski kościół modrzewiowy, Rojem pszczół szeplenią lipy...

Pom nisz, jak na nasze głowy Złote strząsał wiatr osypyp

N ić tęczowa z kłębków słońca Snuła się przez łiści krosna — Ty w ramionach moich drżąca, Jeden raj i maj i wiosna.

O, ta słodycz! ta tęsknota!

Te rozchwiane w pieśń gałęzie, Gdyśmy dwu serc czystych wota Kładli na ołtarza mensie.

O, ta błogość, pierś wezbraną Rzucająca aż w łzy, w smęt aż!...

Pom nisz nasze ślubne rano?

Cudny dzionek ów pamiętasz?

5

(10)

Chwilę ową czy wspominasz?

Piękna była, bo ofiarna.

Lecz i ją czas, pilny młynarz, W ziął na swoje wartkie żarna.

Czemu, dusza w Tobie płacze?

Ż e majowe zwiędły kwiaty?

Ja-ć ju ż inną nie zobaczę, N iż widziałem Cię przed łaty.

N iż Cię pomnę tam w kościełe, Gdy rój zloty brzęczał w łipie...

W szystkich, więc i nas, m łyn zmiełe, Lecz serc szronem nie przysypie.

(11)

O s o b y : K RÓ L GROM

ISK IER K A , jego córka K RÓL W ICHER M G IEŁK A , jego żona P O P IE L U C H , ich syn G A M RA TK A

M ARSZAŁEK ŁOW CZY

KRAJCZY KONIUSZY

M ISTRZ C E R E M O N JI PU ST E L N IK

DOW ÓDZCA STRAŻY G O N IEC

DRW AL ZB IEG O W IE

P o s t a c i e f a n t a s t y c z n e :

P U S Z E K W IE D ŹM A

KOSM ATKA TR Ó JG ŁO W IEC

SR EB R N A M RÓZ

ZŁOTA GŁÓD

C ZA RN A ŚM IESZK A

Rycerze, dworki, dworzanie, trabanci, paziowie, straż, grajki, robotnicy, krasnoludki, tancerki.

(12)

l A 1

.

V

(13)

PROLOG

Głuchy las, zasuty śniegiem; tu i ówdzie głazy. N a środko­

wym olbrzymia sosna z dziuplą nawskróś.

M G IEŁK A ( tuląc niemowlę) Bez sukienki, nagusieńki

Ty drżysz, synku, mój maleńki, A ja, najbiedniejsza z matek, Nie mam, w cobym cię spowiła, Nie mam, czembym cię ogrzała!

Wróżka, wróżka to sprawiła, Żem jest jako lodu bryła.

U sta moje — śniegu płatek, Tchnienie moje — szron i szadź.

Próżno szlochać, próżno łkać, Choćbym cała roztajała,

Różowego twego ciałka Nie rozgrzeje ta kąpiałka, Nie rozgrzeje, nie odchucha Mego Janka Popielucha.

Więc ty, leśna zbutwielino, Z drzew opadły liściu złoty, Ty mu piersią bądź matczyną I nie żałuj mu pieszczoty,

9

(14)

Ty zaś mrówko-szczypaweczko Omijaj jego łóżeczko.

(mówiąc to, nazgarniala liści i otuliła niemi niemowlę. Pod­

czas tego wybiegły z lasu dwie wiewiórki, Kosmatka i Pu­

szek. Bobrują w śniegu za pokarmem. Po chwili M G IEŁK A spostrzega je)

Przebóg! drżą podemną nogi...

W nieszczęśliwą ach! godzinę N a żer leśnej bestji srogiej Położyłam mą dziecinę.

(kryje się w głębi dziupłi) PU SZEK

M asz co?

KOSM ATKA Nie mam.

PU SZEK

Ciężkie czasy, Puste burczą z głodu kiszki.

M ożna obejść wszystkie lasy I nie znaleźć jednej szyszki. — Jest! mam! — teraz się uraezym.

( siada i otrzepuje ze śniegu znalezioną szyszkę. Słychać płacz niemowlęcia )

KOSM ATKA Cyt, słyszałeś...

PU SZEK Co, Kosmatko?

KOSM ATKA

Bór zaskrzeczał dziecka płaczem...

10

(15)

PU SZEK Głupstwo.

KOSM ATKA Ach, nie byłeś matką...

(rozejrzaw szy się spostrzega Janka) To ta bieda.

PU SZEK A niech beczy.

Mam ja tu pilniejsze rzeczy.

KOSM ATKA Żeś odziany sam tołubem, Nie bądź, Puszku, samolubem, W idzisz, jakie ono sine,

Bezbronniejsze od wiewiórek.

PU SZ E K Cóż poradzę.

KOSM ATKA Skocz w gęstwinę I nazbieraj mi garść piórek.

(P uszek wybiega do lasu) Nie płakusiaj, mój maleńki, Nie płakusiaj, śliczne dziecię.

W net przyniosą ci sukienki, Jakich nie ma nikt na świecie.

(do wracającego P uszka) Jesteś, — dawaj.

(16)

PU SZEK

A zszyć masz czern?

KOSM ATKA Nić i igła niepotrzebne.

Tylko dotknę, musnę, chuchnę, Zapnie się to na nim płaszczem, A płaszcz na pętelki srebrne, A pętelki na opale.

Popatrz, czyż to nie miluchne?

PU SZEK

Hm, niebrzydki, — wcale, wcale...

KOSM ATKA Zanim go zaczniemy bawić, Trzebaby mu się przedstawić.

Jam Kosmatka, to pan Puszek.

A ty ktoś jest?

M G IEŁK A

(która stanąwszy — niespostrzeżona clla nich — w dziupli, patrzyła z rozrzewnieniem na ich pieszczoty)

Popieluszek.

(strwożeni Puszek i Kosmatka chcą zrazu uciec) Stójcie Puszku i Kosmatko!

Żeście dla nas tak łaskawi, Niechaj za to waszym dziatkom P an Bóg z nieba błogosławi I u każdej leśnej ścieżki Najsłodsze wiesza orzeszki.

PU SZ E K i KOSM ATKA Dziękujemy.

12

(17)

M G IEŁK A J a to raczej

Składam wam serdeczne dzięki Za przychylność dla tułaczy I współczucie dla mej męki.

Bo w nieszczęściu nic nie boli Tak, jak pamięć lepszej doli...

Byłam króla W ichra żoną, Ukochaną i wielbioną, A choć miłość miłość nieci, Zawiązawszy moje łono,

Zły los nie chciał dać mi dzieci.

Król, by posiąść spadkobiercę, N a msze chodził, świece palił — Wkońcu mię z rozdarłem sercem Pocałował i oddalił,

I z namowy swej gamratki Do żelaznej zamknął klatki.

PU SZEK

Słyszysz? słyszysz? — a ty wiecznie, Że ja z tobą niedość grzecznie.

KOSM ATKA To sprawa czysto domowa I... nie wpadaj drugim w słowa.

M G IEŁK A Do żelaznej tedy celi, Zawieranej na trzy kłódki, Bezlitośnie mnie zamknęli, A w raz ze mną łzy i smutki.

Cela była kuta w skale,

Nurzającej czoło w chmurze — M iałam w krąg błękitne dale,

13

(18)

M orze w dole, niebo w górze, A poza tern tak jak przódzi Wszystko, wszystko oprócz ludzi...

Raz, gdym tęskniąc do małżonka, Zadum ała się w okienku,

Patrzę: ptak się jakiś błąka, Aż i siada mi na ręku.

Z ręki frunął mi n a szyję,

Przytknął dzióbek, z ust mych pije I tak mówi: «Za godzinę

Śliczną będziesz mieć dziecinę.

Król się z czasem dowie o tem I pozbywszy się złej wiedźmy Rado przyjmie cię zpowrotem».

— Kiedy? — «Tem się dziś nie biedźmy Ani, że przed męża gniewem

Wzięci sz mgiełką z wiatru wiewem.

Dosyć, że zabłyśnie ranek, Kres kładący twojej biedzie.

A to będzie, gdy twój Janek Straci konia Złotonóżka, A odzyska, gdy król zjedzie N a wesele Popieluszka». — Jak powiedział, tak się stało.

I nie minęła godzinka, Serce żywiej mi zadrgało I wydałam na świat synka.

A nazajutrz w sreber bieli, W złota blaskach samowtór, Patrzę: mąż mój Wicher leci Prościuteńko do mej celi.

Dobył miecza, rozciął mur, Spojrzał n a mnie i na dziecko.

— «Ze mną toś nie miała dzieci,

(19)

A tu syna masz, zla kiecko!»

Piorun mu zabłysnął w oku, N ad mą głową jego miecz — Uczepiłam się obłoku

I m głą uleciałam precz.

I tak oto z mą sierotą Sama tułam się po świecie.

KOSM ATKA Smutne, Mgiełko, twoje dzieje.

Chcesz? odchowam twoje dziecię.

PU SZEK Choć to miejsca nam uszczupli, Weźmiem go do naszej dziupli.

(chcą się oddalić z niemowlęciem) M G IEŁK A

A z nim razem mą nadzieję?

0 nie, nigdy! Wiedzcie o tem, Moi zacni, moi dzielni, Że raz, gdy zmęczona lotem Zapukałam do pustelni,

Tak mi wróżył wróż-staruszek:

«Na królewskim będzie dworze Chował się twój Popieluszek, A to tylko stać się może, Kiedy samosam w pogoni Król Grom w oszędziałym borze Trzykroć w srebrny róg zadzwoni 1 po sarnim idąc tropie,

Zam iast łani, znajdzie chłopię».

I dlatego...

(słychać jeszcze daleki odgłos rogów w lesie)

15

(20)

KOSM ATKA ( wystraszona) Co to? — łowy?

PU SZEK ( nasłuchując ) Tak jest, — dudni las i debra...

(daleki odzew licznych rogów, potem jeden tylko, znacznie bliższy )

M G IEŁK A ( radośnie wzruszona) Rozdzwoniły się dąbrowy, Jakby liście miały z srebra!

Czyliż dla mnie ich orędzie?

Coraz bliżej róg ten śpiewa...

KOSM ATKA Puszku, Puszku, co to będzie...

PU SZEK Ha, wdrapiemy się na drzewa I przesiedzim na nich w kucki.

KOSM ATKA A Popieluch?

PU SZEK Jeszcze czego!

Niech tu leży.

KOSM ATKA Bądź-że ludzki.

(21)

M GIEŁK A Nie uświerknie pod twą szatką, Więc nie wzbraniaj mu, Kosmatko.

0 tak, dobrze, moi zacni — Gdy go powierzycie śniegom, N a ich czystej bieli łacniej Oczy łowców go dostrzegą.

KOSM ATKA i PU SZ E K

( ucałowawszy dziecko serdecznie i dygnąw szy przed Mgiełką, uciekają w łas)

Uciekajmy!

M G IEŁK A

Bóg was prowadź. — Sameńkiego tu na pniaku Kładę cię, mój jedynaku, 1 n a długą życia drogę, Co każdemu jest zasadzką, Nic ci więcej dać nie mogę Prócz lusterka. Kruche cacko, Lecz dar dobrej wróżki Praw dy — Więc je noś przy sobie zawdy!

Gdybyś kiedy zabm ął w mroki, Zdejmie z ciebie złe uroki.

(zdejm uje zawieszone na szyi łusterko i kładzie je przy Po- piełuchu, poczem kryje się śród korzeni; z głębi lasu wchodzi)

GROM

Po wykrotach, jarach, zboczach Od świtania brnę w ponowę, A ślad jakby naumyślnie,

Raz w nurt wiodąc, raz w śreżogę,

Popieluch 2 17

(22)

Tu mi mignie, tam mi błyśnie, Ażem wkońcu zgubił drogę I zalazłem w mateczniki Tak za światem kędyś precz, Że z tej boru gęstwy dzikiej, Ani wprzód mi, ani wstecz.

(poglądając po śniegu.) O, znów ślady... Lichoż na cię!

Niby racie, a nie racie...

N i to borsuk, ni to szarak — (spostrzegając niemowlę) Hola! a to co za szparag?

Dzieciak? tu taj? w tym wertepie?

Istny krwi i mleka skąpiec — A jak to rączkami trzepie...

Śliczny i w dodatku chłopiec!

( siada na jednym z głazów i przygląda się chłopcu z roz­

rzewnieniem ) Ach, mój Boże, dobry Boże!

Tylem lat o synu marzył,

Aby — nim się w grób położę — On tron objął i włodarzył, I dziedzicem mojej sławy Zdobył sobie ludu serce

I nie brodził w wojnie krwawej, I opieką był Iskierce.

Bo choć ona po mym zgonie Siędzie na swych ojców tronie, Zawszeć będą to, niestety, Niewprawne rządy kobiety.

(popada w zadumę)

18

(23)

M G IEŁK A

(śpiewnym szeptem, niemal do ucha) Królu Gromie, królu Gromie,

Szczęście twoje w tej dziecinie.

Weź ją, a Bóg niewidomie Dopomoże-ć w każdym czynie.

GROM (do siebie) Pieją pieśni, bają bajdy, A i dzieje to stwierdzają, Że się pod łachmanem znajdy N ieraz wielkie dusze tają I gdy wesprze je ktoś szczery, W yrastają w bohatery...

M G IEŁK A Królu Gromie, królu Gromie — N a ' te białe w krąg oszędzie Małe to dziś w dziecku płomię Jutro wielkiem słońcem będzie I w odwdzięce twej dobroci, Szczęściem starość twą ozłoci.

(ulatuje w górę i znika między konarami drzew ) GROM

( wstaje żywo, kładzie niemowlę na głazie i nakrywa je płaszczem )

Cobądź i jakbądź się stanie,

Król Grom tak ci zginąć nie da. — N a tern skończym polowanie.

(chwyta za srebrny róg i trąbi trzykrotnie; za każdym ra­

zem odczekuje na odzew, który rozbrzmiewa coraz błiżej.

19

(24)

Wchodzg. grupami i w pojedynkę M A R SZA ŁEK , K O N IU ­ SZY, ŁOW CZY i reszta drużyny — K O N IU SZY z ubitym

rysiem na ramieniu) M ARSZAŁEK Król!

KONIUSZY Sam?

GROM Do mnie.

M ARSZAŁEK (przyzyw ając resztę drużyny)

Hej, czereda!

GROM

N a znak, że już koniec łowom, Zatrąbiłem w srebrny róg.

Każdy sobie gnał dąbrową, U każdego miecz lub łuk.

Mówcież tedy, moi mili, Jako wam poszczęścił Bóg?

Coście w boru ułowili?

M ARSZAŁEK Ja , po psów mych idąc głosie, Wyprzedziłem ranne słońce

I ubiwszy cztery łosie, Dałem sprawić je nagonce.

GROM Piękna zdobycz, ani słowa — A cóż powie pan Koniuszy?

20

(25)

KONIUSZY Żaden zwierz się tak nie chowa W najniedostępniejszej głuszy, Jak ostrowidz, płowy ryś.

Dzięki mojej celnej kuszy Tegom kota ubił dziś I śmiem, jak mi serce każe, Złożyć go u stóp twych w darze.

GROM Tryumf wielki i stanowczy — No, a cóż nam powie Łowczy?

ŁOWCZY Co mi samo się nawinie, N ierad strzelam na zasiadce, — Tedym poszedł sam w jaskinię Po niedźwiedzia, puszcz tych władcę.

Ale zamiast na oszczepie Wlec tu jego krwawe ślepie, Jam — jak każe zwyczaj stary — W olał wziąć się z nim za bary.

Pojmanego cale żywcem N a twój dwór już odesłałem, I nazowę się szczęśliwcem, Gdy darem nie gardząc małym, W raz i prośby mej wysłuchasz...

GROM

Mów, wszystkiego dopiąć można...

ŁOWCZY

(spojrzawszy groźnie na Koniuszego) Prócz, by zamilkli oszczerce,

(26)

(do Groma kornie)

Każ więc, żeby — gdy twój kucharz Pieczeń będzie piec Iskierce — Mój miś mu doglądał rożna.

KONIUSZY (jeszcze pokorniej) A nim jadło poda w misie, Słał jej ławę w moje rysie.

GROM Rad to widzę, gdy mej córce, Z asługują się dworzanie — Więc usiędzie na twej skórce, Gdy miś kuchtą przed nią stanie.

Ale to odległe sprawy, Przeto wracam do obławy.

Łoś zwierz piękny, ryś kosztowny, Niedźwiedź księciem jest zwierzyny, Lecz i jam był dzisiaj łowny, Ba! łowniejszy od drużyny, Gdyż zdobyłem śród tych borów Najpiękniejszy z boskich tworów.

Gnany żądzą mą łowiecką Aż tum ścigał rączą łanię I miast łani zdybał — dziecko!

Oto ono, — spójrzcie na nie.

(odkrył płaszcz, zdumiona drużyna ob stępuje Po pielucha)

1 RYCERZ

Czyżby dziopka? bo za wiano Tylko lusterko jej dano.

(oddaje je Gromowi)

22

(27)

2 RYCERZ Gdzież tam, — chłopiec.

3 RYCERZ

Dziwy, dziwy M ARSZAŁEK

Ładny dzieciak, ani słowa.

ŁOWCZY

Znalazł łaskę, więc szczęśliwy — Inna rzecz, czy się wychowa.

GROM Czy mi się wychowa zdrowo Bez piastunek i bez mamek?

Nie wiem, ale to wiem pewnie, Że zabiorę go na zamek, I w opiekę dam królewnie.

A czy jest na tyle krzepki, Aby z światem pójść w załebki, W ypróbujem tejże chwili.

Wiecie o tern, moi mili, Że jest konnych ludzi plemię, Co moc dzieciąt swoich bada, Przewlekaniem ich przez strzemię.

Myśmy lud do łowów pilny I żyjący głównie w lesie, Przeto taka moja rada:

Jeśli przez tę dziuplę w sośnie Niesion szkody nie odniesie, A przeciwnie skrzepnie w ciałku, Znak to będzie nieomylny, Że niedość zdrów nam wyrośnie,

(28)

Ale że się zeń wylęże

Zuch na schwał i m ąż nad męże!

Zgoda?

WSZYSCY Zgoda!

GROM

Cny marszałku, Toć on od twych lasek letszy, Więc nie strudzisz się do potu,

Gdy pień wskroś i w krąg obszedłszy, Znowu nam przyniesiesz go tu.

A my wszyscy, stojąc w rzędzie, Baczmy, czy go co przybędzie.

(M A RSZA ŁEK , wziąwszy dziecię, wgramolil się po korze­

niach i kamieniach do dziupli — przeszedłszy nią, znika za pniem wlewo — po chwili ukazuje się zza pnia, prowadząc za rączkę 5 — 6 letniego chłopca, odzianego — jak było nie­

mowlę — w sukienkę białą z błękitnem, zapinaną na srebrne pętłe i guzy błyszczące opalami)

GŁOSY Cud, cud!

GŁOSY Patrzcie!

GROM

Tam, do djaska!

Piędzi nie miał, a w tej chwili Niemal sięga mu do paska.

Czy i wy go tak widzicie?

Może tylko mnie wzrok myli.

24

(29)

GŁOSY W zrósł w dwójnasób.

M ARSZAŁEK

Czestne słowo, To niezwykłe jakieś dziecię.

KO NIUSZY Klejnot.

ŁOWCZY Więcej powiem: skarb!

GROM Zróbmy próbę tę na nowo, A na lepszą rzeczy wiarę, Weźmiem na oszczepie miarę.

Oto kreska, oto karb.

Gdy przerośnie go choć calem, Zrobię go moim wasalem.

(M arszalek znów znika w dziupli, po chwili ukazuje się zza drzewa w towarzystwie tak samo jak wprzód odzia­

nego podrostka lat 15— 16, który potrząsa wydartym M ar­

szalkowi oszczepem) GŁOSY Patrzcie, urósł!

GROM

N a me państwo, N a korony tej obręcze,

Jeżeli to nie szataństwo, Nieomytych na chrzcie duszek, Przemów, ktoś ty jest, młodzieńcze?

25 I

(30)

PO P IE L U C H Dotąd Janek Popieluszek, Co z dziecięcia, tobie dzięka, Przeobraził się w młodziana I pokornie oto klęka

P rzed obliczem swego pana.

A5e jeśli mu z M arszałkiem Przejść pozwolisz po raz trzeci Przez pień tego tu starucha, Że z drzemiących w nim stuleci Drobny pył na skroń mą zleci, Wtedy ujrzysz nie mnie całkiem Jeno...

GROM Kogo ?

P O PIE L U C H

(zrywając się z kolan, z mocą) Popielucha!

KONIUSZY Pięknie rzekł to.

ŁOWCZY I zuchwale, Choć ledwo wyszedł z pieluszki.

GROM

(pomyślawszy chwilę, groźnie) Dobrze, lecz jeśli to żarty,

To cię albo żywcem spalę, Albo najdzikszemi końmi

(31)

Każę rwać w kawalątuszki!

Na świadków biorę tych panów.

P O P IE L U C H

(przystał skinieniem głowy, — do M arszalka) Mości panie, podaj dłoń mi,

A panowie niech nas śledzą.

M A R SZA ŁEK Chłopcze, a toć się zastanów!

PO P IE L U C H Panie, jestem z takich rodu, Co wpierw myślą, nim powiedzą.

Jam jest gotów do pochodu.

M ARSZAŁEK Ha, sam chciałeś. Chodźmy zatem.

(przechodzą przez dziuplę i nikną w lewo) (Chwila oczekiwania)

1 RYCERZ Coś nie widać ich...

2 RYCERZ Mitrężą...

K O NIUSZY Króla jakby kto zamroził W lodu słupiec. Snać mu ciężą Słowa, któremi tu groził.

(32)

ŁOWCZY ( pod adresem Groma) Królom trzeba wytrwać w słowie.

GROM Ale też i nie być katem! — Więc nie zdziwcie się panowie, Że...

( zza ptiia ukazuje się dojrzały wiekiem Popieluch, niosący na rękach chcącego mu się wyrwać M arszalka)

1 RYCERZ Patrz!

2 RYCERZ Patrzcie!

WSZYSCY

H urra! hurra!

GROM P opieluszku! P opieluchu!

P O PIE L U C H

(stawiając M ar szalka na nogi) jestem , panie, tak jak rzekłem.

GROM Słowny jesteś, mój ty zuchu!

Z tobą — widzę — nikt nie wskóra, Choćby sprzysiągł się i z piekłem.

(wręcza m u lusterko, które Popieluch nie bez zdziwienia ogląda, potem chowa do kalety)

Weź, co twoje...

28

(33)

1 RYCERZ (odpinając miecz)

Cóż ze szkiełka Komuś, co nie rósł w karzełka?

Miecz mu!

(oddaje m u swój miecz, który Popieluch sobie przypasuje) WSZYSCY RYCERZE

Niech ten dzień pamięta!

GROM Teraz wierzcie memu słowu:

Nie łań, ale współregenta Przyprowadzę do dom z łowu.

Panie Krajczy, ruszaj przodem — Ucztą skończym dzień i miodem!

K u r t y n a

29

(34)

AKT I

(Sala w zam ka króla Groma, wprawo tron, w ścianie prze­

ciwległej drzw i wchodowe. W głębi, wprawo i wlewo kolum­

nada, za nią okno, po bokach ławeczki. Z lewej galerji za ko­

lumnadą wchodzą P O P IE L U C H i ISK IER K A )

S c e n a 1 P O PIE L U C H

Mów jak chcesz, co chcesz, siostrzyczko, Ciebie jakiś smutek nęka,

Bledsze z dnia na dzień twe liczko, Z dnia na dzień przejrzystsza ręka — Zawsześ miała jasne oczy,

Dziś je mąci coś i mroczy, Zawsze śpiewna jak skowronek, Dziś odezwiesz się raz w dzionek.

(usiedli na ławeczce) ISK IERK A Spojrzyj, Janku, przez to okno N a wybiegłe w niebo góry.

Ich wierzchołki to w dżdżu mokną, To się stroją w blask purpury.

30

(35)

Bór dzisiejszej płaszcz zieleni Jutro w całun śniegów zmieni — Tak ze wszystkiem jest naprzemian.

P O P IE L U C H Czyżby i z serduszkiem ziemian?

ISK IERK A

Nie, nie! — serce się nie zmienia.

PO P IE L U C H Może, — za to serc zachcenia...

ISK IERK A ( z wyrzutem w glosie) Janku, Janku!

P O P IE L U C H (sięgając do kalety)

Spójrz, Iskierko, W niekłamiące to lusterko.

ISK IERK A K ażda z nas zwierciadłu rada...

P O P IE L U C H (podając)

Ujrzysz w niem jak ja z rozpaczą, Że twe cudne oczy płaczą.

ISK IER K A

(spojrzaw szy w nie, zwraca pospiesznie) Nie chcę, zabierz, •— to jest zdrada.

(36)

PO PIE L U C H

(chowając je znów do kalety) Nie, to tylko praw da żywa,

K tórą człowiek rad ukrywa,

Lecz przedemną, jak przed bratem, Możesz śmiało...

ISK IERK A (po sekundzie)

Słuchaj zatem.

O d niedawna, mniejsza o to, Za co, i od kogo w darze?

Bo się o to myśl nie pyta, — Dość, że mam ptaszynę złotą, Co przed ludzkiem okiem skryta Ciche moje wirydarze

W tęcze stroi mi i baśnie, Jakich nawet i anioły

Nie widują, — chyba na śnie, Gdy się blaskiem albo wonią W miłościwy uścisk kłonią!...

PO P IE L U C H Dziwne, że zapadłszy w ciszę W pół na jawie, w śnie napoły I ja pieśń podobną słyszę, I ja poję się nią skrycie...

ISK IERK A A czy kochasz ją?

PO P IE L U C H N ad życie!

32

(37)

Stąd mi lekko i wesoło — Czemuż chmurne twoje czoło?

ISK IER K A ( wymijająco) Często chodzi cnota z grzechem, Lęk z odwagą, łza z uśmiechem...

P O P IE L U C H (zaglądając jej w oczy) Ej, ty kryjesz coś przedemną.

ISK IERK A Więc już całą prawdę powiem:

Złe sny trapią mię w noc ciemną I pierś tłoczą jak ołowiem.

O d tygodnia, nawet kilku, Codnia z bladej trwogi ginę, Że na złotą mą ptaszynę Jakiś smok okrutny dybie.

Kudły na nim, jak na wilku, Lwie ma łapy, oczy rybie, A w paszczęce ubroczonej Głód krwi, głód nienasycony!

P O P IE L U C H (zrywa się z ławki) Ręczę ci, że smok ten zcześnie, Byłem wiedział gdzie on?

ISK IER K A

(śmiechem pokrywając niepokój) We śnie!

Chcesz go ujrzeć? — zamknij oczy.

(wstawszy, zasiania m u je)

Popieluch 3

(38)

P O PIE L U C H (odejmując jej dłonie) Ach, ty trzpiocie, ty figi arko...

ISK IERK A (zalotnie i żartobliwie) Tyle — widzisz — troski we mnie.

PO PIE L U C H A jednakże...

ISK IERK A Czegóż jeszcze?

PO PIE L U C H W ierzaj mi, że niedaremnie

Kryjąc przyszłych zdarzeń ziarnko, Nawiedzają nas sny wieszcze, — Że tu, jeśli mam być szczery, Coś się niedobrego święci.

Lud woskowej nabrał cery, Wszyscy chodzą jakby śnięci...

Nawet król Grom nie ten samy.

N ad pląs, śpiewy i wiole Milszy mu dziś miecz i tramy, Zmocowane w częstokole.

(na widok wchodzących z lewej galerji M ARSZAŁKA, KO­

N IU SZ E G O i ŁO W CZEG O) A nie lepsi i dworzanie,

Co jak widma cicho drepcą, I kryjąc swe skłopotanie, Radzą po kątach i szepcą.

Pójdź, bo mógłby ktoś nieświadom, 34

(39)

Rzucić cień na Popiełucha, Że nie wezwań ku naradom, Słów czyichś zza węgła słucha.

Takiego — radonierado —

Musiałbym pozbawić ducha. ( wychodzą)

S c e n a 2 ŁOWCZY (niemal szeptem ) N ad granicą krążą wieści, Że...

M ARSZAŁEK Że co?

ŁOWCZY Że do chat wpada, Dziewy chwyta i bezcześci, A' oporne żywcem zjada.

M ARSZAŁEK Bajki.

ŁOWCZY Łyka je poprostu.

M ARSZAŁEK Wielkie oczy miewa strach.

KRAJCZY Jednak ze Złotego Mostu

Noc w noc słychać okrzyk: biada!

I pod słońce zachodzące

(40)

Widać zakrwawiony piach, Który wyrzuca łapami.

ŁOWCZY Krótko mówiąc: źle jest z nami I jeśli miłe nam życie,

I mamy wybrnąć z tej toni, Należy rozesłać wicie...

KRAJCZY Tak jest, — do broni! do broni!

M ARSZAŁEK (powstrzym ując go)

Stój waćpan, — czyż nie wiesz o tern, Że krzyk ten pachnie szafotem?

KRAJCZY

W miecz wierzę, nie w rację stanu!

M ARSZAŁEK Iść zagrożonym z odsieczą Jest w alną cnotą rycerza I świat jej wielkość ocenia.

Lecz skoro powiem waćpanu, Że więcej, niż wojów mieczom, Król dyplomacji dowierza...

ŁOWCZY Król zna grozę położenia?

M ARSZAŁEK ( tajemniczo ) Lepiej od nas, ale serce . N a wodzy trzymając, baczy,

(41)

Aby oszczędzić Iskierce

W dwójnasób większej rozpaczy.

W dwójnasób, zważcie panowie...

KRAJCZY Nie nawykłem słów szermierce, Więc nie wiem, co zwrot ten znaczy.

M ARSZAŁEK (spojrzaw szy kolejno na obu) Domysł wam nic nie dopowie?...

«N adeniną — król raz tak rzecze •—

Niech się okrutny los znęca, Lecz komuż córkę zdam w pieczę, Gdy zbraknie jej oblubieńca?»

I oto powód, dlaczego Zapalne czując w was głowy, Tych wieści, co krajem biega, Sam strzeże i inni strzegą, Jak tajemnicy państwowej.

ŁOW CZY J a jej dochowam najściślej.

KRAJCZY

(odciągając nieco M arszalka) Ja również, lecz...

M ARSZAŁEK Słucham waści!

KRAJCZY

Król wspomniawszy oblubieńca, Niechybnie mnie miał n a myśli.

(42)

M ARSZAŁEK ( enigmatycznie ) Do tryumfatorów wieńca Ten dołączy m irtu liście, Kto kraj zbawi od napaści.

KRAJCZY Oczywiście, oczywiście...

(oddala się zasępiony) ŁOWCZY Cny marszałku, nakłoń ucha.

Rzecz dyskretna, (odciąga go na bok) M ARSZAŁEK

Służę, służę.

ŁOWCZY Ledwo mię nie zatknie jucha, Że o trosce króla Groma Zwierzacie się — takiej ciurze!

Mówicie: król zięcia szuka — A toć rzecz w święcie wiadoma, Że ze mnie będzie miał wnuka.

M ARSZAŁEK (uszczypliwie, choć dworsko) Co do tego nie ma kwestji,

Byle wnuk przed swem poczęciem Nie znalazł się w brzuchu bestji Z ojcem swym, a króla zięciem.

I dlatego, zdaje mi się,

Że... pierwszym przed ołtarz krokiem,

(43)

0 którym tu wspomnieliście, Opatrzyć blachy w kirysie 1 wręcz się zmierzyć ze smokiem.

ŁOWCZY Oczywiście, oczywiście...

( odstępuje zasępiony) M ARSZAŁEK

(lekceważąco mierząc ich wzrokiem) Odważni, lecz tylko w gębie,

A myślą sobie zapewne, Że ja im zadziewosłębię 0 złotowłosą królewnę.

(słychać dźwięk dzwonków) Lecz co to? co to tak dzwoni? .

(na widok wchodzących) Ah, wielki mistrz ceremonji.

S c e n a 3.

(Poprzedzany przez dwóch trabantów, których laski, zakoń­

czone jak pastorały, obwieszone są w górnym oblęku malemi dzwonkami, wchodzi M ISTRZ C E R E M O N JI, gadatłiwy i zdziecinniały starzec. — Podczas następnych kwestyj wcho­

dzi grupami dwór) M ARSZAŁEK W itaj, cny panie.

M ISTRZ C E R E M O N JI A tak, cny 1 możny, — bardzo, ogromnie.

39

(44)

Niczem trabantów tych dzwonki, Świat cały przedemną drży I pokornie chyli czoła. ,

(grożąc żartobliwie) A z każdziutką sprawą do mnie, Inaczej strzelacie bąki.

N a ten przykład: króla twarz Od miesiąca niewesoła, — Więc kasztelan zwiększa straż,

Kanclerz mnogie listy szle I sprasza rady koronne, M iast poprostu spytać mnie, Czy to będzie -miało skutek.

Otóż nie, wysiłki płonne, N a nic łowy, karuzele — Ja jeden, głowę mą daję, Ja jeden spędzę ten smutek.

M ARSZAŁEK Czem? — zapytać się ośmielę.

M ISTRZ C E R E M O N JI Do czasu to jeszcze sekret, Ale już być nim przestaje.

Bo oto, spojrzyjcie, panie, Ledwom rozlepić dał dekret, Że będę miał posłuchanie, Ju ż tłumno w sali niebieskiej I wnet się cały dwór dowie, Co może piastun królewski.

H E R O LD

(wchodząc drzwiami z lewej) Król mija próg swej komnaty!

(45)

GŁOSY Król idzie.

M ISTRZ C E R E M O N JI Panie, panowie!

Rozstąpcie się nieco szerzej, W dwa rzędy! toć od szpaleru świetność posłuchań zależy, Nie zawadzi chwilka szmeru.

Trochę, troszeczkę, dyskretnie!...

Fraucymer tam, w głębi starsze, Zaś bliżej tronu nieletnie.

Panowie tu przy monarsze.

Ponieważ mu się dziś skłoni Sam wielki mistrz ceremonji, Zatem porządek audjencji Powierzając ekscelencji, Znikam.

Wy z mego pokłonu Uczcie się starzy i młodzi, Jak do królewskiego tronu Układny dworak podchodzi.

( wychodzi galer ją w lewo)

H ERO LD (anonsując) M ajestat!

M ISTRZ C E R E M O N JI (tonem ostatniego zlecenia)

Stawajcie w szereg I szmerek, — na wejście szmerek!

(znika poprzedzany przez trabantów)

(46)

S c e n a 4

(D rzwiam i z lewej wchodzi zasępiony GROM — na widok jego przygnębienia, szm er zebranych natychmiast milknie, ogólne współczucie i zakłopotanie. D w aj paziowie wnieśli za

królem koronę i płaszcz)

M ARSZAŁEK

(który zajął miejsce przy tronie, zebrawszy na odwagę) Panie nasz, władco i ojcze!

Skupionym przy twoim tronie Nie tajno, że od miesiąca Jakoweś troski zabójcze

Zmarszczkami ryją twe skronie.

I dotąd niemasz im końca — I muszę rzec bez ogródki, Że nasz serdeczny wysiłek, Aby odegnać te smutki, Jest jednym ciągiem pomyłek Bolesnych bezowocnością. — W tak przełomowym momencie Stajem przed W aszą Miłością, Prosząc o krótką audjencję Nie dla posła importuna, Nie dla kogoś z obca, z dala, Lecz twego niegdyś piastuna.

Wolnoż mu wejść?

GROM

( przyzw ala ruchem głowy) GŁOSY

Król pozwala.

42

(47)

M ARSZAŁEK Jak każą stare zwyczaje, Wdziej djadem i gronostaje —

(Odziewają Groma) M ARSZAŁEK Heroldzie, pełń czynność swoją.

H ERO LD Rozbiegnijcie się podwoje!

S c e n a 5.

(Poprzedzany przez trabantów wchodzi M istrz Ceremonji.

Dal znak czterem paziom, niosącym za nim srebrną tacę z zastawą, ab\ się w progu zatrzymali, a sam w pokło­

nach zmierza ku tronowi. Szmer, z jakim go dwór przywitał, sprawił m u przyjemność, akceptuje go też lekkiem skinieniem

głowy)

M ISTRZ C E R E M O N JI Jako jutrzenka różana

Rumianym rumieńcem płonie, Tak oto twarz mego pana —

( półgłosem do trabantów) Dlaczego już nie dzwonicie?

(do króła) W królewskiej błyszczy koronie.

A w blasku tym, ach! któż powie, Czy śmierć się tai, czy życie?

Oczy szukają...

(karcąc zbyt głośne uśmieszki dworzan)

43

(48)

Panowie,

Mówiłem: szmerek, nie wrzaski!

(do króla) Szukają wespół z nadzieją Jasnego promyka łaski,

Lecz wznieść się k’niemu nie śmieją.

(klęka przed królem) GROM

(podnosi go z kolan) Nie zniosę tego, mój złoty.

Siądź obok.

M ISTR Z C E R E M O N JI (tonem ochmistrza) To nie przystoi.

Audjencja! — Chodzą powieści, Że jakieś ciężkie zgryzoty Czepiły się duszy twojej.

GROM

(siadając, jak podcięty) Zamilcz!

M ISTRZ C E R E M O N JI Daj folgę boleści, Proszą cię o to poddani.

Nie przyjmiesz serc tylu dani?...

GROM

(w milczeniu odwraca oblicze)

(49)

M ISTRZ C E R E M O N JI Więc nie fraucymer, nie oni, Nawet nie m istrz ceremonji, Stary twój piastun cię prosi.

(pogłaskawszy, zdejm uje m u z czoła koronę) Korona — to licha słomka,

Lecz nieraz czoło krwią zrosi.

Już niema jej na twej skroni I Grom zamienił się w Gromka.

(tuląc go, coraz zdziecinniałej) Gromeczku, Gromciu pamiętasz, Co to raz było w tej sali?

Podarliśmy elementarz I krupi-pupi dostali, A dostawszy, płakusiali.

Akuratnie jak w tej chwili.

A czem liczka osuszyli?

Czem załzawione oczęta?

Rozśmieszyli do rozpuku?

Zapomniałeś, mój Gromeczku, Lecz piastun dobrze pamięta.

(na dany znak paziowie podchodzą ze srebrną zastawą) Spójrz tu, — a kuku! a kuku!

Przysmaczek dobry, słodziutki, Zawsze płoszył twoje smutki.

Skosztuj.

GROM

(spojrzał z zaciekawieniem) Co to?

M ISTRZ C E R E M O N JI Ryż na mleczku,

45

(50)

Z konfiturą i śmietaną — K ucharz bił ją całe rano!

I jeśli Gromcio mnie kocha...

GROM Za zdrowie mamy i taty Po łyżce, — czy tak?

M ISTRZ C E R E M O N JI Choć trocha, Nie trza poddawać się smutkom, Żdziebko, ździebełko, ździebutko.

( słychać huk wystrzału, — popłoch) GROM

( zrywając się) Przebóg!

M ARSZAŁEK Strzał!

GŁOS

Jakby z armaty.

KRAJCZY

Raczej z zamkowych moździerzy...

Szyldwachy stają pod bronią.

Jakiś goniec.

ŁOWCZY (dopadłszy okna)

Tutaj bieży.

(słychać gwar w prawej galerji)

(51)

GŁOS Słyszycie?

M ARSZAŁEK Oręże dzwonią!

Ju ż są w galer ji, już blisko — ŁOWCZY ( ukazując ku galer ji) Patrzajcie, w skrwawionej chuście Pędzi tu jakieś chłopisko...

GŁOS GOŃCA

■V

Puśćcie, do króla mię puśćcie!

( wbiega w łapciach i w rozchełstanej koszuli)

S c e n a 6 G O N IEC O la Boga — rata! rata!

(pada przed królem na kolana — paziowie z zastawą usuwają się — M arszalek daje im znakt by odeszli. M istrz Ceremonji, zmęczony, siada na stopniach tronu. Niepostrzeżony przez obecnych, wchodzi z lewej PO PIE L U C H i staje u kolum ny)

ŁOWCZY Ochłoń, człeku.

GO N IEC Panie wójcie!

Królu! — o moi ludkowie!

Śmierć, zagłada, koniec świata!

47

(52)

N araz porwał mi dwie krowie, Dwie krowie, — dyć mię ratujcie!

Ż ar ma w pysku, a trzy głowy, N a żelaznych skrzydłach lata, Ludzi zjada, konie, krowy — 0 la Boga, — rata! rata!

GŁOSY ( wśród fraucymeru) Okropność!

GŁOSY (wśród dworzan) Zgroza!

GROM

( zażądawszy milczenia) Od roku, Nie od was, moi comesi, Jeno od własnych szpiegarzy Miałem wiadomość o smoku, Że nad sąsiadem się biesi 1 mimo czat, mimo straży, Chata za chatą kraj iska, Aż wyludniała ziem wszystka.

Żem krył to, cni paladyni, I trzymał pod tajemnicą,

Niech nikt mię o to nie wini — Toć smok siał śmierć zagranicą.

Potem, jakoś od miesiąca, Gdy się rozmogły pogłoski, Ja król wasz pragnąc do końca Trwóg wam oszczędzić i troski,

(53)

Zwierzyłem się, — choć niecałkiem — Przed Iskierką i Marszałkiem.

Czemu przed nimi jedynie?

Zamilczę, — miałem powody.

Lecz dziś w tak srogim terminie, Gdy ani szumiące wody,

Ani granicznych gór spaści Nie chronią nas od napaści, Gdy lud, jak ten tu desperat,

W królu swym pragnie mieć tarczę, Darujcie mi, że rad nie rad

I was mą troską obarczę I spytam: Kto z was, panowie, Ojczyznę mając nad zdrowie, Z kopiją lub mieczem skoczy I utnie nim trój łeb smoczy?

( milczenie) GROM

( wodząc, oczyma i czekając odpowiedzi) Ojczyzna miła w złej toni.

GŁOSY Biada nam!

GŁOSY Zgroza!

GŁOSY

Okropność!

GROM

Czyż nikt z was jej nie zasłoni?

Popieluch 4

(54)

KRAJCZY

Czuję do walki pochopność

1 wiem, że miecz mój nie z drewna, Lecz... smok żelazne ma skrzydła I w trzy się łby rozkadłubił!

ŁOWCZY

Takiego — rzecz całkiem pewna — Stal nie tknie, sieć nie usidla.

KRAJCZY I niema na całym świecie Rycerza, coby go ubił.

P O P IE L U C H

( rozepchnąwszy krąg dworzan) To kłamstwo, kłamstwo wierutne!

Jest taki, — ja mu łeb utnę!

GŁOSY Popieluch!

GROM Tyś tu?! O Boże, Górze mnie, córce mej górze!

GŁOSY Górze nam wszystkim...

( z prawej wbiega Iskierka)

M ARSZAŁEK Królewna!

(55)

S c e n a 7 ISK IER K A Ojcze mój, panie i królu!

Podsłuchawszy was zza węgła, Truchleję z żalu i bólu,

Że w mym braciszku się zlęgła Chęć walki z nierównym wrogiem.

J a prośbą, ty klnij go Bogiem, Ażeby nie szukał zguby

Dla marnej z zuchwalstwa chluby.

P O P IE L U C H

Z zuchwalstwa? — Obcy junactwu I czczej pogwarce gawiedzi, Zostawiam je mdłemu ptactwu, Co w sadach zacisznych siedzi I zachwyca się w swej pieśni Ż rałą jagodą czereśni.

Niech ono w puchach się ściele — Mych lotów odmienne cele!

D roga moja przez znój krwawy, A gdy trza będzie przez blizny Nawet przez zgon — w słońce sławy Mej nieśmiertelnej Ojczyzny!

O, nieśmiertelnej zaiste

Swą krasę! Czy gdzie na świecie, Spojrzawszy w niebo gwieździste, Równe naszemu znajdziecie?

Pójdźcie na północ, południe,

Wschód, zachód — przed zejściem słonka Czy gdzie rozebrzmi tak cudnie

Ranna modlitwa skowronka?

51

(56)

A ta m ajona mchem strzecha, Co się okienkiem uśmiecha?

A te słodko zadumane Malwy oparte o ścianę.

I sad pełen mięt i lebiod, I rozkoszny dzieciąt szczebiot, I matczyne kołysanki,

I «kocham» lubej kochanki, I «Bogu Rodzica» męża, Co idzie w bój i zwycięża!

Kędy spojrzeć — cud na cudzie, W co się wsłuchać — wszystko gędzie, Ojczyzna — to dzielni ludzie,

To znój we wszystkiem i wszędzie I dlatego...

ISK IERK A

(która w miarę słów Popielucha traciła wyraz rozpaczy i lęku, z wiarą i entuzjazm em )

Janku, bracie,

Idź! — tam sława czeka na cię.

P O P IE L U C H A tu?...

ISK IERK A Tutaj na modlitwie Będę trawić każdy dzionek.

A może ci... szczęście w bitwie Przyniesie ten mój pierścionek.

(zapłoniona zdejm uje go z palca) PO P IE L U C H

Ten pierścień, siostrzyczko luba, Powiedzie mnie ku zwycięstwu.

52

(57)

GROM Mój synu, mój Popieluchu, Smok ma trzy łby u kadłuba...

P O P IE L U C H Trzykroć poprzysiągłem w duchu Dać z niego żer memu męstwu.

ŁOWCZY I męstwo legnie na spodzie, Gdy sił odbiegną ostatki, Dobrzeby...

( dołącza s ą do Popielucha) KRAJCZY

( stając przy obu) N as mieć w odwodzie.

P O P IE L U C H ( sentencjonalnie )

Trudem swym nie dziel się z nikim!

Lecz... zgoda, chcę w was mieć świadki.

(do wieśniaka) Ty będziesz nam przewodnikiem.

(do szyldwachów, którzy z gońcem, weszli) Biegajcie, niech rękodajni

Konia wywiodą ze stajni I miecz wybruszą na ostro!

Bywajcie ojcze i siostro.

GROM Jakto? odchodzisz, mój synu, I nie pożegnasz się z nami?

(58)

PO P IE L U C H Spieszno mi, ojcze, do czynu, A trwożno przed temi łzami.

( wychodzi — Orotn i Iskierka za nim — wreszcie cały dwór, został tyłko M istrz Ceremonji, który zdrzem nął na stopniach

tronu )

M ISTR Z C E R E M O N JI Zdrzemnąłem... Czy to już rano?

Poszli i znać mi nie dano?

A ryż? — gdzie ryż ze śmietaną?

K u r t y n a

54

(59)

AKT II

S c e n a 1

( Oświetlone jaskrawo zachodzącem słońcem, stoją p rzy mo­

ście na skalistym brzegu SREBR N A , ZŁO TA i CZARN A) CZARNA

Widzicie? — o, tam daleko, Tam pod tą wierzbą garbatą.

SREBRN A Nie widzę.

ZŁOTA Zielone kręgi W irują mi pod powieką, CZARN A Jeden ześliznął się z siodła, Dwaj inni wjechali w łęgi — Hej, siostry, żony Trójgłowca, Sięgnijmy po czarnoksięstwo.

( z odpowiednim gestem) Ukąś go, żmijo manowca!

55

(60)

SREBRN A Pochłońcie ich, grząskie brodła!

ZŁO TA Uduście, czarne potęgi!

CZARN A Przekleństwo!

SREBRNA Przekleństwo!

ZŁOTA

Przekleństwo!

(zstępuję z wysokiego brzegu) CZARN A

Nikt jeszcze nie uszedł zdrowo, N ad czyją zawisła głową U st naszych klątwa potrójna.

Ale tym razem się trwożę, Że nam i to nie pomoże...

(wobec gestu towarzyszek) Nie wiecie, siostry, z kim wojna!

SREBRN A Skąd dziś u ciebie ta trw oga?

ZŁOTA Czarno nam kracze, bo czarna.

CZARN A Bo muszę! — Goga M agoga W proch starły straszliwe żarna,

(61)

Które nasz m ąż ma w paszczęce.

W yrwidąb i W aligóra Nie uszli jego pazura I w strasznej zginęli męce.

Lecz Janek, zwan Popieluchem,

— Wiem to poufnie od męża — Nie siłą ciała, a duchem Przeciwne mocy zwycięża.

Trój głowiec nie drży przed nikim, Prócz przed tym jednym młodzikiem, — Więc, by mu nie wziął żywota,

Obmyślmy, siostry, ratunek.

(Z pomiędzy skal w prawo wysuwa się ostrożnie P O P IE ­ LUCH i, przycupnąw szy śród głazów, wysłuchuje — nie bez

gry mimicznej — zmowy dziwożon) SREBRNA

Mój podstęp w lot go omota.

CZARN A Mów, Srebrna.

SREBRNA

W źródło się zmienię, W ożywczy napozór trunek,

Lecz taki jad weń zaprawię, Że nie p oczu wszy go wcale, Zanim ugasi pragnienie, Otruty legnie na trawie.

Oto jak męża ocalę.

CZARN A Myśl niezła.

57

(62)

ZŁOTA Hm, taka sobie..

SREBRNA M asz lepszą?

ZŁOTA Mam.

CZARN A

Objaw, Złota.

ZŁO TA J a sądzę, że o tej dobie

— Choć pewno są i spragnieni — Wigksza w nich jadła ochota.

Otóż... jabłonką się zrobię!

Jabłkom dam taką moc wzrostu, Że napęcznieją im w krtani I wszystkich zdławią poprostu.

CZARNA Wybornie! a gdyby szczwani I tej umknęli zagładzie,

Ja zmierzę się z tym śmierdziuszkiem!

Człek zdrożon rad spać się kładzie —•

Ja mu objawię się łóżkiem, N a szyję zarzucę ręce, A skoro uśnie — łeb skręcę!

(P O P IE L U C H , który to słuchał dziwożon, to dawał pozo­

stałym w tyłe towarzyszom znaki, zaczyna ostrożnie cofać s ą i znika tam, skąd przybył)

A przeto, siostry, wesoło W taneczne puśćmy się kolo.

58

(63)

(pląsają rytmicznie) Jak fale sennie, omdlałe, Trącane wichru powiewem, Pląsajmy, krążmy, śpiewajmy...

( przystają, spłoszone rozlegającym się. głucho chichotem pod­

ziem nym ) SREBRN A Słyszycie ?

( nasłuchują ) ZŁO TA Mać!

CZARN A

Ku nam leci — ZŁO TA

Nie z wichrem, — pod ziemią hula.

(zza głazu, wokół którego pląsały, wyłania się na krecie W IE D Ź M A w rudej peruce, lachmaniastym płaszczu i zie-

łonych okułarach) W IE D Ź M A • Jak się macie, moje dzieci —

SREBRN A M atula!

ZŁOTA Matula!

CZARNA M atula!

(64)

W IE D Ź M A Słyszałam wszystko w głębinie,

Wiem wszystko, zam iar wasz chwalę — Przeklęłyście go, więc — zginie!

A gdyby...

(dziwozony wydają głuchy jęk) Może wyjść w cale...

Jeśliby wyszedł, natedy

— Dziatki, zawierzcie matusi — Piekielnej przyzwę czeredy, W pokusach jej sczeznąć musi!

Lecz dość, daleką mam drogę — Bywajcie! dłużej nie mogę...

(zapada się, po chwili słychać daleki chichot)

(D ZIW O ŻO N Y stoją chwilę zadumane, tymczasem zorza słoneczna zagasła, mroczy się, potem zjawia się blask mie­

siąca ) CZARNA Otucha wstąpiła we mnie —

SREBRNA A byłaś rozpaczy bliska.

ZŁOTA Ju ż nocne m żą wokół ciemnie, Czas działać.

CZARN A N a stanowiska!

( rozchodzą się i kryją każda za innym głazem, chwila ciszy.

Z prawej wchodzą P O P IE L U C H , potem KRAJCZY i ŁOWCZY)

60

(65)

S c e n a 2 P O P IE L U C H (do wchodzących za nim ) Panowie, już kilka kroków, Ju ż tylko kilka, panowie.

KRAJCZY

(zdrożony i zly, półgłosem) Zachciało mu się tych smoków I pędza nas bez posiłku.

ŁOW CZY

Zawsze trzy po trzy miał w głowie.

PO P IE L U C H Trochę, troszeczkę wysiłku.

Ot, Złoty Most, most graniczny.

W opalach miesięcznej pełni Nietylko złoty, lecz śliczny.

(wbiegł nań) Jak on się dumnie kabłęczy!

A tam, mijając raf szereg, N urt wściekły pianą się wełni I z mil jon kroci iskierek Rozpina drugi most z tęczy.

Cudnie tu w noc tak pogodną!

ŁOW CZY Cudnie, cudownie, bajkowo, Gdyby się pić tak nie chciało.

(ze skały, za którą skryła się Srebrna, tryska źródło) 61

(66)

KRAJCZY Cyt, cicho... cyt! daję słowo Tutaj coś ciurczy pod skałą.

ŁOWCZY Źródełko! — i nie trza kubka, Bo kamień niby warzącha.

PO P IE L U C H ( zbiegi z mostu.) Precz, precz mi od tego żłóbka!

Ten wody z niego powącha, Kto pierwej znajdzie się w mecie.

( odepchnął ich i prze przed sobą) ŁOWCZY

Wielki okrutnik z was, panie.

PO P IE L U C H Musicie, — chcecie nie chcecie.

(odwiódł ich nieco i staje z nimi do szeregu) Zmierzmy się, kto żwawszy w pędzie I pierwszy u źródła stanie,

Ten niczem źróbek pić będzie.

Raz, — uważajcie — dwa... trzy!

( wyprzedzając towarzyszy, skacze z dobytym mieczem — rąb­

nął w skałę — skała rozpada się — na miejscu źródełka łeży martwa Srebrna)

KRAJCZY W imię Ojca, Syna, Ducha!

(67)

Co to? co to?

ŁOWCZY

KRAJCZY Baba śpi.

ŁOWCZY Zabita, bo się nie rucha.

P O P IE L U C H Zabita, czy nie zabita, M niejsza o to. Czarownica.

Trzeba ją spławić i kwita.

(KRA JCZY i ŁOWCZY podnoszą ciało i niosą na brzeg) KRAJCZY

Szkoda, bo gładkie ma lica.

ŁOWCZY Jeszcze i po zgonie wabi I ząbki wyszczerza cudnie.

P O P IE L U C H Ułudny to powab babi — Jadem zatruła nam studnię.

KRAJCZY ( zdziwiony i oburzony) Taki gad przy takiej gębie!

ŁOWCZY

Huśnijmy! (rzucają) Ju ż wpadła w głębię...

(schodzą ku Popielachowi)

63

(68)

P O PIE L U C H Stworzoną do lubych pieszczot Białogłowę siec — ohyda!

Lecz gdy spojrzycie na brzeszczot Inaczej rzecz wam się wyda.

Ciąłem ją w łeb aż do zadu, A na klindze krwi ni śladu.

ŁOWCZY ( oglądając ) Nawet się nie zrumieniła.

KRAJCZY Istotnie, ani kropelki.

W idno nieczysta z niej siła.

PO PIE L U C H Więc zbywszy odrazy wszelkiej, Radźmy, co nam robić trzeba.

ŁOWCZY

Co robić? siąść przedewszystkiem, A ot, jak raz jest koleba.

KRAJCZY Most blisko.

PO PIE L U C H

( z drwiącym gestem ucieczki) Do lasów blisko...

KRAJCZY Wyścielemy barłóg listkiem —

(69)

ŁOWCZY Ja zbiorę drew na ognisko.

(chodząc, rozgląda się za suchą podpałką; ze skały, za którą skryła się Złota, wyrasta jabłonka, osypana owocem)

P O PIE L U C H Ha, ścielcie łoża, drwa noście, W sam raz wam takie zajęcie, Zaś dla mnie czuwać na moście, Czuwając, zbadać zawory I rygle i ich zapięcie, O raz czyli sposób byłby Smokowi ściąć naraz trzy łby.

ŁOWCZY (rozglądając się) Hm, co to? czy węch mnie mami?

P O P IE L U C H Za węchem chadza wżdy smakosz.

ŁOWCZY Dalibóg pachnie jabłkami.

KRAJCZY

(zaprzestając siać barłóg i węsząc) Mnie tu ich woń doszła takoż.

P O P IE L U C H

(pierwszy spostrzegając jabłonkę, chwyta Łowczego i cofa go pod kołebę)

Precz, precz! — w tern nowa ułuda.

Stawajmy w szereg i zasię,

Popieluch 5 65

(70)

Komu wpierw dopaść się uda, Ten się owocem napasie.

ŁOWCZY To przemoc!

PO PIE L U C H

Przem oc? — Wiem tyło, Żem was ocalił przed chwilą.

Stawajmy, — raz... dwa... trzy!

(wyprzedzając towarzyszy, dobiega pierwszy, tnie mieczem jabłonkę — jabłonka znika — za głazem leży Złota)

ŁOWCZY W imię Ojca, Syna, Ducha!

KRAJCZY Co to? co to?

ŁOWCZY Baba śpi.

KRAJCZY Zabita, bo się nie rucha.

PO P IE L U C H Zabita, czy nie zabita, M niejsza o to. Czarownica.

Trzeba ją spławić i kwita.

ŁOWCZY Szkoda, bo gładkie ma lica.

66

(71)

PO P IE L U C H Najm ilsza smokowi żona —

KRAJCZY Smokowi?

ŁOWCZY To on żonaty?

P O P IE L U C H

Nie gadać! — wziąć pod ramiona I wywlec, choćby na raty.

(KRA JCZY i ŁOW CZY niosą z trudem ciało Złotej, stanąw­

szy nad brzegiem i rozhuśtawszy trupa, rzucają go do rzeki) P O P IE L U C H

(popadając w zadum ę) Dwie wiedźmy, Srebrna i Złota, Legły zbawione żywota —

Gdzie trzecia siostra ich, Czarna?

(rozgląda się) Z tą będzie spraw a niełatwa!

Noc cicha, od woni parna, Spokojną myśl we mnie gmatwa I krew mą zmienia we wrzątek.

(otrząsnąwszy się) Rozwagi, rozwagi, Janku.

Toć to dopiero początek.

(do nadchodzących od strony mostu) Panowie, dotąd bez szwanku

Wychodzim z pierwszych opałów, Lecz kwest ja, co dalej będzie.

67

(72)

Spójrzcie na most i na wał ów, Skąd smok nadlecieć ma w pędzie.

Będę z nim walczył zażarcie.

Piersią zastawię mu drogę,

Lecz... dobrze mieć w kimś oparcie — Czy rachować na was mogę?

KRAJCZY Z tobą na wszystko się piszę.

ŁOWCZY Licz na mnie, jak na Zawiszę.

O B A J Zrobimy, co w naszej mocy.

P O P IE L U C H Dzięki, panowie. Tymczasem, M ając przed sobą szmat nocy, Przysiądźcie pod tym szałasem, Lecz czujcie! czujcie, powiadam.

( dobył zza pazuchy białą szarfę i wtyka ją w szczelinę głazu, nakrywającego kolebę)

Uważcie: w tę tu szczelinę Białą m ą szarfę zakładam, Jeśli będziecie widzieli, Że wstęga nie traci bieli, Znak to, żem ubił potwora.

Lecz jeśli krew z niej pociecze, Natenczas wiedzcie, że ginę, I że na sukurs wasz pora.

A przeto gotujcie miecze.

68

(73)

ŁOWCZY Niezwykli czekać junaki N a takie żałosne znaki.

KRAJCZY

Kord mając ze świętym Jerzym, Ubiegnę smoka.

ŁOWCZY

(poprawiając go z przekąsem) Ubieżym.

P O P IE L U C H W ytrwajcie w tej emulacji, A z laurem wrócim do domu.

Lecz kiep, kto w słowach czas traci.

Spocznijcie, — ja śród skał złomu, Gdyby zawiodły zawory,

Sposobnej poszukam nory.

( wałęsa się między głazam i) KRAJCZY

(moszcząc się w kolebie) Dłużej tak człek nie wy dzierży!

Tydzień nas pędzał po stepie, By takiej dobić oberży.

Tfy! kości w sobie nie czuję.

ŁOWCZY A on się siepie i siepie.

KRAJCZY Aż kiedyś duszę wypluje.

(74)

A my z nim wraz.

KRAJCZY

Co to, to nie!

On pieszo, my mamy konie.

ŁOWCZY

A, prawda! — cobądź się stanie, Są konie. T rza zajrzeć na nie.

KRAJCZY Tak, ruszcie się, towarzyszu.

Z głową opartą o ścianę

Krzyneczkę zdrzemną w zaciszu, A po mnie wy na odmianę.

(ŁOWCZY odchodzi — KRAJCZY układa się i zasypia) P O P IE L U C H

( poglądając na dwie sąsiednie skały) I tutaj byłoby nieźle,

I tuby dobrze zza wanty...

(ta ostatnia otwiera się, — w oświetlonem jej wnętrzu widać na pysznem łożu łeżącą w kuszącej pozie Czarną)

Przebóg! ktoś ty w tem gieźle?

Z oczyma jak dwa brylanty, Z ustami jak kwiat krokusa, Rozchylony do całusa.

Zaprawdę, krwi wrzącej nawał W snach już malował mi ciebie, W .snach tobą-m się już napawał, I wtedy, ach! bywał w niebie!

ŁOWCZY i

70

(75)

CZARN A Niebiańskie dam ci rozkosze, Dnie twe oplotę w róż wieńce.

P O P IE L U C H Bądź moją!

CZARN A

Tylko wpierw, proszę, Zdejm pierścień, co masz na ręce.

(N agle na moście ukazuje się grupa ludzi — z porwanym, do­

rywczo dobytkiem, który unoszą na plecach — z przerażeniem w oczach i gestach — rzucając wylękłe spojrzenie za siebie — wbiegli, minęli Popielucha i nawzajem niezauważeni, nikną

w lewo) PO P IE L U C H Ten pierścień?....

CZARNA Zdejmij go, luby.

P O P IE L U C H Ten pierścień...

CZARN A

Martwy, jam — żywa!

PO P IE L U C H Zejść nie chce...

CZARN A

O drąb przeguby!

71

(76)

PO PIE L U C H

( mocując się z pierścieniem i sobą) Krzyżyk tkwi pośród ogniwa,

Krzyżyka pozbyć nie mogę.

(N a moście ukazuje się druga grupa zbiegów — ostatni z uciekających zamyka wrota mostu)

1. ZBIEG Z drogi, panie.

PO PIE L U C H Skąd wy, ludzie?

1. ZBIEG Spoźryjcie hań na pożogę —

(m ija go i zbiega) 2. ZB IEG Ledwo my uszli paskudzie.

(zbiega na dól) 3. ZB IEG Trzy ma łby.

4. ZB IEG Żelazne łapy.

5. ZB IEG Kogo chyci, rwie na szczapy.

( wślad za innymi znika w lewo) P O P IE L U C H

( oprzytomniawszy ) To on, to on, to mój sompierz!

72

(77)

CZARN A

Pójdź do mnie w rozkoszach tonąć.

We własnej krwi wprzód się skąpiesz!

( przebija ją) W przód mroki śmierci ozionąć.

Grób twój tą skałą przywalę — Nie znałem, nie chcę frajerki! — A teraz, odwagi Janku!

Ojczyzny los padł na szalę, Ojczyzny los i Iskierki, M arzącej o swym kochanku.

( zadudnialo na drugim, końcu Złotego M ostu — P O P IE ­ LUCH skoczył, dopadł zawory i przyczaja się za nią. Księ­

życ gaśnie — słychać świst i parskanie) PO P IE L U C H

(w ejrzawszy w niebo) W Tobie, Boże mój, otucha!

(znakiem krzyża żegna powietrze) GŁOS TR Ó JG ŁO W CA ( na moście, za skałą w łewo) A tam kto w poprzek mej drogi Kładzie krzyża znak złowrogi?

Nie osłonią-ć krzyża płaszcze PO P IE L U C H

P O P IE L U C H Kreśli go dłoń Popielucha.

GŁOS TR Ó JG ŁO W CA Ha! nareszcie oko w oko! —

73

(78)

I spłyniesz cały posoką,

Gdy cię szponem mym pogłaszczę!

Nuże! wychyl się z ukrycia.

(z poza zawory mostu wychylają się trzy łby) PO PIE L U C H

Otom jest!

(dobył miecza i rąbnął) A chowaj paszcze, Bo w jednej nie masz już życia.

(odcięty srebrny łeb stacza mu się pod nogi. W śród tego ŁOWCZY powrócił, usłyszawszy szczęk na moście, budzi K raj czego — obaj śród żyw ej gry mimicznej, przygłądają się

wałce) TR Ó JG ŁO W IEC Mam jeszcze, smyku zuchwały, Dwa karki giętkie i miąsze,

Dwie paszcze mi w nich zostały — N a śmierć cię niemi ukąszę.

P O PIE L U C H Z tem kwap się nim drugą zetnę!

Lecz którą? czy tę, czy tę tu ? Nie wiem, bo obie tak szpetne, Że trudny wybór dla — wstrętu!

( wałczą zażarcie — w ciemności widać tyłko błyski oczu smoka i klingi miecza)

KRAJCZY

Potworny pysk, niby kleszcze — W piorunach cały się zwija!

74

(79)

ŁOWCZY

Pssst, cicho! — mogłaby jeszcze I tu nas spastrzeć bestyja.

KRAJCZY Jak z końmi?.

ŁOWCZY Są w pogotowiu.

KRAJCZY To dobrze.

(P O P IE L U C H ścina smokowi drugi, zloty leb, który pada m u pod nogi — równocześnie rozlega się straszny ryk smoka)

ŁOW CZY Bierzcie go kaci!

Łeb drugi zmiótł mu z tułowia.

P O P IE L U C H

Zdrów masz się? Czy z głowy złotej Nie spadły ci papiloty?

TR Ó JG ŁO W IEC To się z nawiązką odpłaci!

Lecz mów, czy matka twa miła, Gdy na świat cię wydawała, W ciężkościach odpoczywała?

PO P IE L U C H Zapewne.

TR Ó JG ŁO W IEC D la jej wspominku Chwilę mi daj odpoczynku.

75

(80)

P O PIE L U C H Zgoda, — na takie zaklęcie Odłożę śmiertelne cięcie.

( Czarna głowa smoka przestaje się miotać i zaczyna lizać od­

cięte dwie szyje. P O P IE L U C H podnosi kolejno oba łby, krót­

kim nożem wycina z nich języki, chowa je do kalety, a łby ci­

ska za siebie) KRAJCZY (podnosząc jeden łeb) Jakaż w tym pysku ohyda!

(zm ierza ku kolebie) ŁOWCZY A chowasz go za pazuchą.

KRAJCZY Chowam, bo może się przyda.

ŁOWCZY Takiś to? — zamądryś jucho...

(podjął drugi łeb i wraca ukryć się w kołebie) TR Ó JG ŁO W IEC

(znów z trzema głowami, ukazując się z poza zawory mostu) Ha-ha, pokurczu ty głupi!

Patrz, jak cię słówka me zwiodły — Odrosły mi łby i pazury,

Wiesz teraz na kim się skrupi?

P O P IE L U C H Zdrajco nikczemny i podły!

Broń się!

(81)

TR Ó JG ŁO W IEC Żelazne mam skóry, Co wlezie tnij w nie i łomoc, Nie ujdziesz lap mych!

(biją s ą ) KRAJCZY

(pokazując na szarfę Popielucha) Krew żywa.

Kapie ze wstęgi.

P O P IE L U C H N a pomoc!

ŁOWCZY Słyszysz? — pomocy przyzywa.

KRAJCZY

Niech ginie, — my z łupem smoczym Tymczasem do dom poskoczym.

( ucieka ) ŁOWCZY I może, łotrze, cholewki

Rozpoczniesz smalić do dziewki?

Leć, — nie mając w głowie pakuł, W porę-m konia twego zakuł.

(porw awszy skrwawioną szarfę. Popielucha, wybiega) P O P IE L U C H

(nie przestając walki) N a pomoc! — czy nie słyszycie?

(82)

GŁOS (w głębi za rzeką) Krzep się!

GŁOS Pomoc niedaleka.

GŁOS Oddziela nas tylko rzeka.

TR Ó JG ŁO W IEC Daremnie wołasz kompanów, — Zadrżaw szy o własne życie, Czmychnęły nędzne padalce, Więc bój szaleńczy zastanów, Bo zginiesz w nierównej walce.

P O P IE L U C H Obaczym jeszcze, kto górą:

Czy paszcza, co ogniem bucha, Czy niedostępna pazurom Moc woli i siła ducha.

TR Ó JG ŁO W IEC Nie klnij się tern, czego niema —

PO P IE L U C H Bluźnisz, pomiocie jaszczurczy!

TR Ó JG ŁO W IEC W net poznasz się z jego pyskiem, Lecz nim krew z ciebie wyciurczy I zeżwam cię w mej paszczęce, Wiedz jak na śmiałków przynęcam

Cytaty

Powiązane dokumenty

byłem młodszy i zdrowszy — a może Pierś wycichła, już z dawnych zaburzeń spokojna, Ja pragnąłem zakończyć życie w tym klasztorze, Dziś — znowu jakaś mara napada

Instytucja kas rejestrujących w systemie podatku od wartości dodanej była kojarzona nie tylko z realizacją funkcji ewidencyjnej przy zastosowaniu tych urządzeń, ale również z

PLAKATY, ETYKIETY, ILUSTRACJE, RYSUNKI TECHNICZNE, REKLAMA ŚWIETLNA, REKLAMA TEATRALNA... Marja Hirsz

Tomasz Armstrong, pastor Kornel van Taił, bankier Zuzanna van Taił,.. jego

Wełny Płótna Bielizna damska i męska..

Boruta wówczas rzekł: W twym ogrodzie, wojewodo, stoi jawor i gdy padnie on zrąbany, żyć nie będzie więcej brat. Nie pomogły prośby ślicznej

Gdy w pałacu już wszystkie będziemy, To obyczaj jest nam wszystkim znan, Królowej się pięknie ukłonimy, Bo wymaga to królewski stan.. Dobie wychowanie mamy

Jedyną Rzeczy- wistością jest brahman albo atman, Czysta Jaźń, która jest bezpośrednim niedualnym Do- świadczeniem, gdzie podmiot i przedmiot są jednym, gdzie istnienie i