Edward Balcerzan
Metafora a interpretacja
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6 (54), 37-59
Edward Balcerzan
Metafora a interpretacja
In terp retację można rozumieć jako odpowiedź na metaforyczność mowy poetyc kiej. Obydwa term iny odnoszą się do dwóch stron tego samego szeregu komunikacyjnego: określają pew ien w ariant wynalazczości pisarskiej (metafo ra) oraz pew ien gatunek aktywności czytelniczej (interpretacja). Zauważmy, iż codzienność życia literackiego — reklam a wydawnicza, recenzja, po gadanka oświatowa itd. — chętnie posługuje się pojęciem „wielkiej m etafory”, przy czym wykracza się tu zwykle poza styl, w stronę figur kompozy cyjnych. Powiedzieć o jakim ś utworze, że jest w iel ką m etaforą (kryzysu cywilizacji, patologii w ładzy lub uwięzienia człowieka w otchłaniach natury), tzn. zorientować odbiór wobec sensów im plikow a nych, dostępnych „nie w prost”. Dzieje się tak, jak gdyby m etafora właśnie stanow iła cel finalny w y siłku twórczego i odwrotnie, jak gdyby w yzw ole nie z m etafory określało końcowy rezu ltat działań interpretacyjnych. Te obyczaje potoczności lite rackiej mogą mieć swe uzasadnienie na gruncie wiedzy specjalistycznej. Teoria tropów i teoria in te r p retacji w ykazują w dziejach myśli badawczej licz
Obyczaje potoczności literackiej
Dychotomiczne m odele
ne (obustronne) zależności; nadto jeszcze są różni cowane wedle tych samych kryteriów , w odniesie niu do tych samych w yobrażeń na tem at kom uni kacji literackiej.
Uchwycenie w zajem nych oświetleń m etafory i in te rp retacji naprow adza na fundam entalną dycho tomię dialogu społeczności pisarskiej z publicznoś cią czytelniczą. Po jednej stronie owej dychotomii organizuje się model kom unikacji literackiej, który proponuję nazwać m odelem intralinguństycznym . M otywy w yboru tej nazwy — wypożyczonej z te orii przekładu — będą rozjaśnione w dalszym toku rozważań. Tymczasem należy podkreślić, iż koncep cja intralingw istyczna pozwala mówić jednym ję zykiem o m etaforze i in terpretacji, a szerzej: o sztuce słowa oglądanej z dwóch stron jednocześ nie — z perspektyw y autora oraz z perspektyw y czytelnika. Drugi człon rekonstruow anej dychoto mii nazwałbym bilingw istycznym m odelem kom u nikacji literackiej. Koncepcja bilingwistyczna, po dobnie jak i intralingw istyczna, obejm uje w rów nym stopniu kodowanie i rekodowanie powiado mień artystycznych, a zatem także oferuje jeden język refleksji na tem at m etafory i interpretacji, będąc, rzecz prosta, zaprzeczeniem tych norm i u sta leń, które obowiązują w modelu intralingw istycz- nym.
Rozumowanie określające zależności m etafory i in te rp re tacji — w pierwszym, intralingw istycznym ujęciu — można by zreferować tak.
M etafora zaczyna się tam, gdzie kończy się dosłow ność. In terp retacja — podobnie. W yrażenie m etafo ryczne stanowi tekst zaszyfrowany, kom unikuje treści u k ry te przed systemem znaczeń utrw alonych w słowniku danego języka. Takie pojmowanie m e tafory eksponują zarówno reto ryk i antyczne, jak i niektóre d o k try ny najnowsze. Wedle K w intyliana 1 1 Zob. H. Lausberg: Tropy. Przeł. S. Stabryła. „Pamiętnik Literacki” T. LXII 1971 z. 3, s. 194.
39 M E T A F O R A A IN T E R P R E T A C J A
trop naprowadza odbiorcę na słowo w yparte przez inne słowo: tego pierwszego trzeba się domyślać, ponieważ to drugie, umieszczone w danym związku składniowym, jest użyte w zaskakującym, „niewła ściwym” znaczeniu. „Widziałem człowieka, który za pomocą ognia przyklejał do człowieka miedź” — tę zagadkową wizję analizuje A rystoteles2 (chodzi o zabieg leczniczy polegający na staw ianiu baniek); m etafory przem aw iają zagadkami — konkluduje autor R etoryki — a zagadki to są celnie zbudowane m etafory. Teorie dwudziestowieczne (nie wszyst kie) także skłonne są wyjaśniać m etaforę jako w y kroczenie poza odczytywany dosłownie plan eks presji, więc, najprościej, jako „mówienie o X, ja k by to był Y” 3. Anna Wierzbicka 4 wyodrębnia zra zu „m etafory eliptyczne”, w których „jeden z dwóch elementów nie jest wskazany explicite”. N atych miast zastrzega jednak, iż na dobrą sprawę „wszyst kie m etafory są — ex definitione — eliptyczne, bowiem m etafory całkowicie wyeksplikowanej nie nazwalibyśmy w ogóle m etaforą”. Zatem pełna lub częściowa eliptyczność okazuje się, zgodnie z k a nonem antycznym, jedną z uniw ersalnych właści wości wszelkiej m etafory.
A interpretacja? Jest reakcją na szyfry sztuki lite rackiej, zrywaniem masek oraz ujaw nianiem po wiadomień podtekstowych. Jest rozwiązywaniem zagadek. Analizując w zarysowanej tu taj perspek tywie arcytrafną definicję interpretacji jako „hipo
2 Aristotel: Ritorika. W: Anticzn yje ritoriki. Pod red. A. A. Tacho-Godi. Przeł. N. Płatonowa. Moskwa 1978, s. 131. (Niekiedy tłumaczenia tej m etafory m ówią o spiżu i o przy twierdzaniu spiżu do ciała lub o spawaniu ciała ze spiżem przy pomocy ognia. Istota obrazu pozostaje ta sama). 3 W. Nowotny: Metafora. Przeł. I. Sieradzki. „Pamiętnik Literacki” T. LXII 1971 z. 4, s. 221.
4 A. Wierzbicka: Porównanie — gradacja — metafora. „Pa m iętnik Literacki” T. LXII 1971 z. 4, s. 144—145.
Zagadka...
i jej rozwiązanie
Substytucja..
a parafraza
tezy u k ry tej całości” 5, chcemy położyć nacisk na słowo „ u k ry te j”. Poczynania in terp retato ra są jak gdyby przew idziane w scenariuszu m etafory, przy czym porządek in terp retacji w ydaje się odwróce niem porządku wypowiedzi m etaforycznej. Powie dzieć by można, że in terp retacja to m etafora à re bours.
Intralingw istyczny aspekt kodowania i rekodowania powiadom ień literackich uobecnia się najsilniej w teorii su b stytucyjnej. S ubstytucja (wymiana słów w tekście) stanow i najprostszy przypadek tłu m a czenia intralingw istycznego. Jednakow oż tłum acze nie intralingw istyczne nie ogranicza się do samej tylko substytucji, jest „przeredagow aniem ”, czyli „in terp retacją znaków językowych za pomocą in nych znaków tego samego języka” 6, bywa więc p a rafrazą i korzysta z wszelkich przyw ilejów p ara frazy. S ubstytucja to ideał, tak i sam, jak osławiona w ierność lub adekw atność w przekładzie z języka obcego; z kolei p arafraza to realność naszych za chowań herm eneutycznych, tak a sama, jak owe w ym uszone „zdrady” (adaptacje, ekw iw alentyza- cje), k tó re są nieustanną intrygą d ram atu tłu m a cza. Wolno tedy przyjąć założenie, iż w m odelu in- tralingw istycznym spotykają się — i d eterm in ują w zajem — także inne koncepcje tro p u oraz reguły in terp reta c ji (jeżeli naw et trad y cja badawcza eks ponuje ich odrębność).
Cechą w spólną rozlicznych teorii jest uporczywe prześw iadczenie, iż dla poznania mechanizm u m e tafo ry trzeba brać pod uwagę dw a (co najm niej dwa) aspekty jej funkcjonow ania. Słowo pojedyn
6 J. Sławiński: Dzieło. Język. Tradycja. Warszawa 1974, s. 165.
* R. Jakobson: Ję z y k o w e a spe kty tłumaczenia. Przeł. Z. Sro czyńska. W: Przekła d artystyczn y. O sztuce tłumaczenia. K sięga druga. Praca zbiorowa pod red. S. Pollaka. Wro cław 1975, s. 110.
41 M E T A F O R A A I N T E R P R E T A C J A
cze, osobne, nie może być m etaforą 7. Dysponujemy bogatym repertuarem terminologicznym, który na różne sposoby uw ypukla ową podwójność czy dwo istość m etafory. Pojęcia chodzą param i. Tenor i w ehikuł, form a zew nętrzna i form a w ew nętrzna, ognisko i ram a, them a i phora, kom parat i kompa- r a n s 8. Nie ma jednomyślności w sprawie, gdzie, w jakich usytuow aniach elem entów powinniśmy poszukiwać owej dualności przede wszystkim? W grę wchodzą związki w ertykalne (między tym , co powiedziane a tym, co odgadnięte) albo hory zontalne (między powiedzianym a powiedzianym lub pomiędzy dwiem a inform acjam i im plikow any mi, które organizują się poniżej stru k tu ry pow ierz chniowej tekstu). Nie m a zgody w ustaleniach do tyczących perspektyw y semiotycznej znaku, k tó ry staje się m etaforą w skutek uobecnienia swojej d u alności. P rzyjm u je się na ogół, iż m etafora to spra wa sem antyki, a zatem „dwupłaszczyznowość” tego tropu jest dwupłaszczyznowością sem an tyczn ą9. Zarazem jednak m etaforę przym ierza się do syn- taktycznej oraz pragm atycznej perspektyw y znaku. Niekiedy w tej reorientacji badań u p atru je się źródeł odnowy wiedzy o tropach. „«Metafora» ma też odcień znaczeniowy przynależny do «pragm a tyki» raczej niż do «semantyki» — i on być może najbardziej zasługuje na uw agę” 10. Poszukiwania 7 Tak twierdzi m.in. M. I. Lekomcewa w artykule Lin gwi-
sticzeskij aspekt metafory i struktura semanticzeskogo kom - ponienta. W: Tekst. Język. Poetyka. Zbiór studiów pod red.
M. R. M ayenowej. Wrocław 1978, s. 154.
8 Zob. M. R. Mayenowa: Poetyka teoretyczna. Zagadnienia
języka. Wyd. 2 uzupełnione i poprawione. Wrocław 1979,
s. 216—250. Por. M. Polakow: Woprosy poetiki i ćhudoże-
stw ien n oj siemantiki. Moskwa 1978, s. 136—154.
9 J. T. Czerkasowa: Próba lingwistyczn ej in terpretacji tro
p ów (Metafora). Przeł. S. Amsterdamski. „Pamiętnik Lite
racki” T. LXII 1971 z. 3, s. 268. Autorka pow ołuje się na sądy W. W inogradowa i J. Kuryłowicza.
10 M. Black: Metafora. Przeł. J. Japola. „Pamiętnik L ite racki” T. LXII 1971 z. 3, s. 221
Pojęcia chodzą parami
Jedność tekstu...
i pasja różnicowania
idące via pragmatica 11 n atrafiają — znów — na dwuplanowość m etafory. R ezultat jej działania na odbiorcę byw a opisywany jako „podwójne widze nie” przedm iotu czy, szerzej jeszcze, jako „podwo jenie św iata” 12. W końcu myśl o dualności m eta fory — w ypowiadana tak często i w ty lu uw ikła niach — n eu tralizu je różnice poszczególnych ujęć badawczych.
Rozmaitość „podwójności” m etafory pow tarza się — jak w zw ierciadlanym odbiciu — w rozm ai tości d y rektyw in terpretacyjnych, które usiłują n a uczyć odbiorcę „podwójnego w idzenia” tekstu. Nie kończące się szeregi dychotomii, które chcą ogarnąć całość dzieła, są apelam i do w yobraźni in terp reta tora, apelam i o rozcięcie m aterii w erbalnej i p rze ciwstawienie sobie dwóch jej stanów; z tego pu n k tu widzenia dzieje świadomości literackiej mogą być opisywane jako dzieje bezustannie ponawianego w ysiłku rozszczepienia przedm iotu in terp retacji. Treść i form a, fikcja i praw da, n arracja i fabuła, rytm i obraz... Energie rozdw ajające masę językową dzieła w yczerpują się, rozróżnienia okazują się nie jasne lub niechciane. N iejasne — stają się konste lacjam i pojęć uszczegółowionych; niechciane — ustępują miejsca nowym dualizmom, takim choćby, jak podmiot czynności tw órczych i w irtu aln y od biorca, język i m etajęzyk, czas i przestrzeń, spój ność i niespójność, poetyka im m anentna i poetyka sform ułow ana, m etaforyczność i metonimiczność... Jest to gram atyka interpretacji. Nie tłum aczy się ona sam a przez się, gdyż korzystają z niej antago-11 J. Japola: Metafora: poszukiwanie nowego aspektu. „Stu dia Sem iotyczne” T. VIII. Wydał i w stępem opatrzył J. Pelc. Wrocław 1978, s. 196.
12 Efekt „podwójnego w id zen ia” jest szczególną cechą m e tafory, powiada S. Ulm ann (cyt. za Nowotny: op. cit., s. 225). O „podwojeniu św iata” w m etaforze zob. J. I. Lew in: S tru k
tura russkoj mietafory. „Trudy po Znakowym Sistiem am ”
43 M E T A F O R A A IN T E R P R E T A C J A
nistyczne aksjologie k u ltu ry i apelują o takie, a nie inne rozdwojenia dzieła — wcale nie bezinteresow nie, nie podważa to jednak praw a do analizy tych procesów w jednym tylko, gram atycznym aspekcie. I oto po raz drugi trzeba odnotować, iż w gram a tyce interp retacji odbija się w odwróconym po rządku gram atyka metafory.
Zwróćmy uwagę na inną jeszcze cechę in teresu ją cego nas tropu.
Badacze, którzy widzą w nim już to subiektyw ną ocenę przedm iotu, lub nieznane praktyce potocznej, nowe ustrukturow anie zawartości semantycznej słowa, albo nową konfigurację elem entarnych jed nostek sem antycznych 13 — rozw ijają na różne spo soby jedną i tę samą w gruncie rzeczy tezę o aksjo logicznym ukierunkow aniu m etafory jako chwytu. Jest to chw yt polegający na rehierarchizacji znaku, rodzaj akcji w ywrotowej, skierowanej przeciw oby czajom wysłowienia. M etafora uchyla akceptowaną powszechnie hierarchię stru k tu ry semantycznej słowa i postuluje prawdopodobieństwo nowego (choćby tylko na użytek jednej wypowiedzi) u sta nowienia w ew nątrzw yrazow ych zależności. I w tym aspekcie również m etafora okazuje się negatyw em modelu przedsięwzięć interpretacyjnych. Inaczej niż opis badawczy, inaczej niż analiza literacka — interpretacja jest zorientowana ku hierarchiczności dzieła i tylko w tedy spełnia swe zadanie, gdy hipo tezę o całości tekstu przedstaw ia jako hipotezę o sterujących tą całością związkach elementów n aj-18 Subiektyw izm oceny przedmiotu eksponuje w sw oim om ówieniu m etafory Ł. I. Tim ofiejew (Osnowy tieorii litie-
ratury. Moskwa 1963, s. 203—204). O tym, że w metaforze
„każda phora (...) inaczej strukturuje thema, wydobyw ając na jaw pewne jej aspekty, inne zaś pozostawiając w cie niu”, pisze Ch. Perelman w artykule Analogia i metafora
w nauce, poezji i filozofii. Przeł. J. Lalewicz. „Pamiętnik
Literacki” T. LXII 1971 z. 3, s. 253. Wreszcie metaforę jako konfigurację sem ów analizuje M. Lekomcewa (op. cit., s. 157). Odwrócone św iatło m etafory Figura poetyckiego ładu
Idea
przekladalności m etafor
donioślejszych, oddzielonych od mniej ważnych i od zgoła drugorzędnych. In terp re tato r pyta, co czym rządzi w kompozycji dzieła, co jest energią podpo rządkow ującą, a co podporządkowaną, i które skład niki znajdują się na peryferiach gry o sens global ny utw oru.
Po raz trzeci w ypada powtórzyć, iż interp retacja jest usytuow aniem dzieła w schemacie m etafory (niezależnie od tego, czy natrafia w nim na w ybu jałą ozdobność, czy rozpoznaje styl skrajnie asce tyczny, unikający jakichkolw iek tropów).
Trzy w yróżniki m etafory, które tu odnotowałem: eliptyczność, dwupłaszczyznowość, hierarchiczność — nie przeczą sobie i wzajem się nie w ykluczają. Me tafora jako zagadka organizuje „podwójne widze nie” rzeczywistości poetyckiej, a w rozdwojeniu perspektyw dochodzi do przew artościow ania na szych — utrw alonych w słowie — wyobrażeń. Ten ciąg im plikacji może być potraktow any jako spójny, jeżeli zgodzimy się, że u jego podstaw znajduje się pew na m yśl scalająca, mianowicie myśl o przekła- dalności m etafor. A jednocześnie teza o in terp reta cji jako tłum aczeniu w ew nątrzjęzykow ym .
U podstaw intralingw istycznego modelu kom uni kacji literackiej znajdują się poniższe założenia. Istnieje jeden tylko system sem antyczny w obrębie danej k u ltu ry w erbalnej i jeden tylko zbiór norm rozum ienia wypowiedzi językowych. Wedle de S aussure’a 14 langue to instytucja będąca całością sam osterow alną, instytucja, k tó rej nie chcemy i nie potrafim y obalić, gdyż bazuje na tradycji, a więc obywa się bez racjonalnych uzasadnień swej arb i tralności; wreszcie — instytucja w irtualnie obecna „w mózgu każdego człowieka”, decydująca o tym , że człowiek rozumie sam siebie, rozumie innych i przez innych może być rozum iany.
14 Zob. F. de Saussure: K u rs ję zyk o zn a w s tw a ogólnego. Przeł. K. Kasprzyk. Warszawa 1961.
45 M E T A F O R A A I N T E R P R E T A C J A
Gdyby to była praw da, kom unikacja literacka m ia łaby do wyboru: albo wykolejenie faktyczne, czyli zgodę na zupełną asemantyczność (stałaby się p ro dukowaniem powiadomień bezsensownych), albo wykolejenie pozorne (oznaczałaby bunt udawany, rewolucję obliczoną na z góry zaplanowane podda nie się kontrrew olucji).
M anipulacje intralingwistyczne zm ierzają w dwóch kierunkach. Od dosłowności i do dosłowności. W centrum modelu znajduje się dosłowność, a po za jego granicami — bełkot, bezsens, mowa w sta nie paranoi, a zatem już nie-mowa, m anifestacja nie-języka. W grę wchodzą dwie możliwości: tekst dosłowny albo tekst m etaforyczny, k tó ry daje się „cofnąć” do przekształconych w nim wyrażeń do słownych, „rozłożyć” na p ry m am e w yrażenia nie- m etaforyczne. Trzecia możliwość to tekst, który traci swą metaforyczność, gdy rozpoznajemy w riim reguły gatunkowe b a ś n i15; jest to w ariant tego sa mego porządku. Coś, co nie jest m etaforą (a nie jest absurdem), może być jedynie urzeczywistnie niem dosłowności skodyfikowanej w regułach ga tunkow ych baśni: anonimowych, pradaw nych jak mowa. Innych param etrów nie ma. Nie ma innych języków, są zdarzenia tego samego języka i tłum a czenie intralingw istyczne różnicuje dziwność owych zdarzeń (w sztuce) lub przyw raca ich semantyczną tożsamość (w interpretacji).
System ten był krytykow any wielokrotnie. Oskar żano go zawsze o to samo: o totalitaryzm , w imię praw a do nieskrępowanej samorealizacji jednostki. Z reguły jednak osobno organizowały się opozycje d o ktryn pisarskich (postulaty liryki herm etycznej, poezji czystej; mowy pozarozumowej, twórczości surrealistycznej, poezji jako „języka w języku” 15 Zob. w tej kwestii bardzo interesujące rozważania T. Do brzyńskiej w szkicu Metafora w baśni. W : Semiotyka
i struktura tekstu. Praca zbiorowa pod red. M. R. M aye-
nowej. W rocław 1973, s. 171—188. Między dosłownością a bełkotem Przeciw tota litaryzm owi
Granice ideologii
Niesubordyna cja wyobraźni
itd.) i osobno przebiegały secesje szkół badawczych (od form alizm u rosyjskiego do nurtów sztuki in ter pretacji, a także pew nych rozwidleń stru k tu raliz- mu). Proponow any tu taj sposób łącznej, kontras- tyw nej charakterystyki dwóch równoległych w ąt ków myślenia intralingw istycznego pozwala oceniać je jako ideologię sem iotyczną, która podlega prag m atycznem u kry terium praw dy. H istoria zna in tencje i oczekiwania, style tw orzenia i style odbioru nastaw ione na intralingw izm kom unikacji literac kiej i w granicach intralingw izm u określające w ła sne powinności. Ideologia ta — ponieważ jest ide ologią w łaśnie — nie ma i mieć nie może ważności uniw ersalnej. N atrafia na fakty, które natychm iast zawieszają jej kom petencje: między norm atyw iz- mem a niespójnością. Jeżeli chce ocalić siebie igno rując fakty, popada w norm atyw izm . Jeżeli ocala fak ty w ykraczając poza siebie — popada w nie- koherencję.
A. N orm atyw izm . O tym , że m etafory byw ają oporne wobec system u intralingw istycznego, nie rozw iązywalne lub zawiłe perfidnie, system wie od zarania swych dziejów. I od zarania dziejów jest bezradny wobec nagm innych przejaw ów niesu bordynacji w yobraźni poetyckiej. Dawne teorie tro pów mogły sobie pozwolić na to, by odchylenie od intralingw izm u nazywać ,,złą m etaforą”. Dla A ry stotelesa 16 złą m etaforą był „krzyk K aliopy”. Cho dzi tu o poezję, pisał, poezja to dźwięki i krzyk to dźwięki, analogia istnieje, ale jest wadliwa, gdyż uw ypukla trzeciorzędną cechę poezji (jej dźwięko- wość), co pow ażnie u tru d n ia odgadnięcie ukrytego słowa. Lepiej nie pytać, jaką ocenę uzyskałby w Retoryce A rystotelesa „ten hym n z jedw abiu ponad okrucieństw em z cu k ru ”... Teorie dwudziestowiecz ne chorują na norm atyw izm utajony, zam askowany już to w doborze przykładów — w charakterystycz 1# Aristotel: op. cit., s. 131.
47 M E T A F O R A A I N T E R P R E T A C J A
nych rezygnacjach z roztrząsania co zawilszych konfiguracji języka poetyckiego, już to w próbach rozgraniczania obiektywizmu i subiektywizm u ba dawczego. Zasada: „analizuję jako badacz, oceniam jako miłośnik lite ra tu ry ” — w tej ak u rat m aterii jest frazeologią obronną, gdyż emocje miłośnicze stanowią tu bezpośredni rezultat kalkulacji m eto dologicznych.
„Metafora współczesna — pisze badacz w roli badacza — sprzęga tak dalekie zakresy treści, że czytelnik tej analogii najzupełniej nie chwyta. Jest tak, jak to dowcipnie określił kiedyś Irzykowski: poeci zadają swym czytelnikom łam i główki, ale kluczyki, bez których niepodobna tych zagadek rozwiązać, zachowują dla siebie” 17.
Analogie, łamigłówki, zagadki, kluczyki — term i nologia z arsenału myśli intralingw istycznej jest tu reprezentow ana w postaci nieskazitelnej.
„Chciałbym poezji — m ówi ten sam badacz w roli m iłoś nika — która byłaby uczciw ie lojalna wobec języka, tego najwspanialszego instrumentu kultury. Język jest zjaw is kiem społecznym i jak każdy fakt tego rodzaju jest sy ste mem przyjętych, uznanych i powszechnie obowiązujących norm i rygorów (...) Kto nie liczy się z normami i przyro dzonym statusem egzystencji słow a, ten skazuje nieuchron nie sw ą twórczość na izolację i sam otność”.
Czytelniczy gust badacza znajduje oparcie w ciągle tej samej — z rów ną dobitnością wyrażonej — in tralingw istycznej aksjologii literackiej. Jeden język, jeden status słowa, jedna powszechność rygorów i norm społecznego porozumiewania. Złe jest to, co w ym yka się siłom porządkowym system u jako jed ności w wielości.
17 A. Hutnikiewicz: Portre ty i szkice literackie. Warszawa 1976, s. 248, cytat następny — s. 252. Autor w yraźnie sygna lizuje przejście od roli znawcy do roli miłośnika. „W tym miejscu kończy się rola w miarę obiektywnego historyka li teratury, ponieważ historyk nie m oże niczego postulować ani niczego przewidywać, opisuje on jedynie i w yjaśnia stan istniejący. A le postulować i żądać może zwyczajny od biorca i m iłośnik sztuki” (s. 252).
Obronna frazeologia (badacza) Nieuchwytna, niedobra metafora
NOS
Wymuszenia „obfitości”
B. Niespójność. N iekoherencje intralingw izm u d ają o sobie znać w rozpraw ach, które na m arginesie głównego toku rozważań napom ykają o praw do podobieństwie m etafory niew ytłum aczalnej w kon tekście p rzy jętej teorii. Gdy Ju rij Lewin w yodręb nia „m etaforę subiektyw ną”, która odsyła nie do system u powszechnych uzgodnień, lecz do twórczo ści danego poety i poetyki historycznej danej epoki, gdy M argarita Lekomcewa wspom ina o „aureolach” w yrażenia metaforycznego, kom unikujących — je śli aureola może komunikować — takie sensy, które w żaden inny sposób nie m ogłyby być przekazane o d b io rcy 18 — model intralingw istyczny przestaje tu funkcjonować. System napotyka na fenom eny obce, niezidentyfikow ane obiekty semiotyczne, w obrębie ideologii intralingw istycznej — asystem o- we i „dzikie”. Przeciążenie sieci pojęciowej daje o- :sobie znać w tzw. interakcyjnej teorii tropów. Może ona funkcjonow ać-'jako ostatnie słowo in tra lingwizmu i jednocześnie jako w stęp do biling wizmu.
Powiedzm y od razu, że konkurencyjny wobec omó wionego modelu biling w isty czny model kom unika cji literackiej także jest produktem ideologii semio- tycznej. A zatem i on pow oduje nadużycia, przy czym nie są to już redukcje, a raczej próby w ym uszenia „obfitości” sztuki, obfitości wcale nie zawsze za m ierzonej przez pisarza i nie zawsze pożądanej przez odbiorcę. Zakłada się tu, że użytkow nik zna ku w erbalnego dopóty jest osobą jednojęzyczną (w przestrzeni danej k u ltu ry danego języka etnicz nego), dopóki obywa się bez literatu ry . Z chwilą gdy lite ra tu ra w kracza w jego życie — jako p ro dukcja lub jako konsum pcja — staje się on osobą
„dw ujęzyczną”. Rozdwojenie polszczyzny na język 18 J. Lewin: Russkaja mietafora: sintiez siemantika, trans-
formacija. „Trudy po Znakowym Sistiem am ” T. IV (Tartu)
49 M E T A F O R A A IN T E R P R E T A C J A
poetycki i niepoetycki konstytuuje osobliwy „biling wizm”. Nie przeczy to możliwościom działań in tra- lingwistycznych, czyli przeredagowań poezji na nie- poezję oraz niepoezji na poezję; podobnie w przypad ku bilingwizmu sensu stricto znajomość dwóch języ ków oznacza m. in. um iejętność dwukierunkowego tłum aczenia. Jednakże przeredagowania owe okazują się tu czymś drugorzędnym , nieraz zbyt uciążliwym, to znów nieopłacalnym. Dąży się do niezależności myślenia w jednym i drugim systemie, a im głębiej zna się i jeden, i drugi, tym w yraźniej rozróżnia się nietożsamości w projektow anych w niej świato poglądów. Doskonalenie bilingwizmu wymaga prze ciwdziałania interferencjom . Jeżeli chcę myśleć i mówić po czesku ta k jak po polsku, muszę za każ dym razem być w centrum jednego lub drugiego system u. Analogicznie: jeżeli chcę rozumieć mowę potoczną i mowę poetycką rów nie jasno, powinie nem ustaw icznie orientować się ku ich swoistoś- ciom: nie zacierać granic, lecz je uw ydatniać. Język poetycki jest „drugim językiem polszczyzny” o ty le, o ile znajomość jej kodów niepoetyckich nie w y starcza do rozum ienia poezji pisanej po polsku. Czymże staje się w tym modelu m etafora?
M etafora zaczyna się tam , gdzie kończy się prze nośnia. Przenośnia należy do języka nieliteratury, w literaturze zachowuje form alne cechy przenośni, stając się elem entarną cząstką nowej dosłowności. „Poezja jest — dosłowna. Chociaż jej język bywa przeci w ieństw em dosłowności, przekazuje ona treści poznawcze rzeczywiste, a nie ułudy, iluzje, a nie jakieś «bógwico»; daje w ięc prawdy — dosłowne. Praw dy te w prawdziwej poe zji są praw dam i-odkryciam i, tak jak w twórczości nauko w ej, tyczą się jednak nie ogólnych praw fizycznych, ale jednostkowych, zmiennych prawd życia wew nętrznego (...). Odkrywa i ogłasza nowe prawdy psychologiczne, estetycz ne, moralne... a nade w szystko takie, jakich do znanych już kategorii zaliczyć nie m ożna” 1#.
19 J. Przyboś: Zapiski bez daty. Szkice i notatki. Warszawa 1970, s. 117. Podwójny światopogląd Nowa dosłowność 4 — T e k s t y 6/80
Gra
o autonomię
Sam term in „m etafora” staje się tu problem atycz ny. Je st albo homonimem, albo anachronizmem. Jedni, jak Ju rij Łotman, nadają mu sens w ykra czający poza tery to rium tropów. Twierdzą, iż m e tafora to jeden z dwóch podstawowych wyznaczni ków poetyckich; drugim jest rytm ; ry tm określa paradygm atyczny, m etafora syntagm atyczny aspekt wypowiedzi literackiej. Nie ma tu miejsca na po liczalną serię s tru k tu r planu wyrażania. Zwłaszcza w liryce nowszej „m etaforam i mogą być dwa do wolne stojące obok siebie słowa” 20. Inni — rezy gnują z nazw y „m etafora” 21. Przyjm ijm y, że w ideo logii bilingwizm u m etafora jest „m etaforą” w cu dzysłowie. Oznacza ona proces, grę o autonomię drugiego języka. „M etafora” przym ierza się do w szystkich możliwych stanów analogicznie brzm ią cej wypowiedzi w języku niepoetyckim. W ydaje się nonsensem. Przypom ina baśń. Udaje przenośnię. Są to jej praw dopodobieństw a: w ykorzystuje ich en er gię ekspresyw ną, ale się z nimi nie identyfikuje. Jej sens kon sty tu uje się w planie nowej dosłowności języka poetyckiego.
K om unikat o człowieku, k tó ry przyklejał do czło wieka miedź za pomocą ognia — rozpatryw any ja ko m etafora w system ie bilingw ialnym — nie ma jednej ram y m odalnej. Ma trzy obram ow ania hipo tetyczne: 1) to nonsens; ogniem nie skleja się ciała z m etalem ; 2) to nie nonsens, to baśń; w baśni ciało może być żaroodporne, ogień może być ciałem cie kłym , m etal może mieć właściwości tkaniny lub 20 J. Łotman: Struktura chudożestwiennogo tieksta. Moskwa 1970, s. 116.
21 W tym kierunku zmierza J. Faryno; jego zdaniem każdy indyw idualny język poetycki stanowi system m odelujący na sze w idzenie rzeczywistości niejako „od zera”. W takim ujęciu kategorie „m etafory” czy „chw ytu” tracą rację bytu. Zob. rozprawy Faryny O ję zy k u poetyckim. „Pamiętnik Li teracki” T. LXIII 1972 z. 2, s. 117—144 oraz Niekotoryje
woprosy tieorii poeticzeskogo jazyka. W: S e m iotyka i str u k tura tekstu, s. 131— 170.
51 M E T A F O R A A I N T E R P R E T A C J A
papieru; 3) to nie baśń, to przenośnia; poeta mówi o sklejaniu ogniem ciała i m etalu, a ma na myśli staw ianie baniek.
Odbiór może zatrzymać się w każdym punkcie tego procesu. Każde zatrzymanie może być powodem odrzucenia m etafory przez odbiorcę. („Gruźlica zwapniła mu nerw y”, pisał Grochowiak. „Gruźlica nie zwapnia nerw ów ”, protestow ał Słonimski 22). Za trzym anie m etafory w granicach nonsensu nie musi jednak powodować jej odrzucenia. Nonsens może cieszyć jako żart absurdalny, kom prom itacja auto m atyzm u językowego itd. Zatrzym anie m etafory poetyckiej w granicach baśni lub przenośni stw arza analogiczne alternatyw y. Pełnia odbioru urzeczy w istnia się dopiero w czw artej, ostatecznej fazie rozumowania, gdy mówimy sobie; to nie przenośnia, ani baśń, ani nonsens, lecz praw da. Praw da nowej, poetyckiej dosłowności.
W analizowanym w yrażeniu (ludzie, miedź, ogień klejący) kom unikowane są praw a, które w yobraź nia artystyczna nakłada na rzeczywistość. Jest to świat ludzi i rzeczy, rzeczy i żywiołów ciążących ku sobie, dążących do zespolenia; zespolenie ma ocalić bohaterów tego dram atu, lecz okazuje się gwałtem na naturze każdego z nich i przeradza się w okrucieństwo. Ta eksplikacja znajduje oparcie we wszystkich hipotezach odtrąconych. W nonsen sie, bo kom unikuje się tu absurdalność świata. W baśni, bo mówi się o przekroczeniu natury. W przenośni, bo odgaduje się intencje przym ierza i ocalenia. Przenośnię trzeba odgadnąć, ale trzeba się w końcu jej przeciwstawić (to wy widzicie sta wianie baniek tam , gdzie ja widzę człowieka, który ogniem przykleja do człowieka miedź). Celem fi nalnym okazuje się nie to, co ukryte, lecz to, co powiedziane. Dosłowność drugiego języka (dosłow ność drugiego stopnia) jest rzeczywistym nośnikiem
Poetycka prawda
W m etaforze w szystko konieczne Proces przechodzi w system
poetyckości (nastaw ieniem tek stu na siebie); w te orii substytucyjnej m etafora była zaprzeczeniem poetyckości, albowiem faworyzowała to, czego nie ma w substancji tekstu. Uznanie nowej dosłowno ści oznacza nadto rezygnację z „podwójnego widze n ia”. Widzi się ostro tę jedną, tę najwyższą praw dę kom unikatu poetyckiego. A zatem unieważnia się też i hierarchiczność m etafory. Nie ma w niej ele m entów drugorzędnych, w szystko służy projekcji nowego języka, a więc wszystko staje się koniecz nością kreacyjną (tak rozum iał arcydzieło Przyboś). W perspektyw ie bilingwizm u język poetycki także jest „językiem ” w cudzysłowie. Nie stanow i goto wego system u, lecz proces, k tó ry przeistacza się w system. Podczas gdy model intralingw istyczny fa woryzował m etaforę wyizolowaną z konkretności kom unikacyjnej, model bilingw istyczny, odwrotnie, tylko wobec ko n k retu kom unikacji literackiej — autora, p rądu, epoki — po trafi w eryfikow ać własne rozpoznania. Im więcej zna w ariantów danej m eta fory — w ew olucjach danej twórczości — tym pew niej stw ierdza przekształcanie się procesu w system. Zwłaszcza gdy to samo słowo jest na przem ian przedm iotem m etaforyzow anym i m etaforyzującym , w ielokrotne odwrócenia konstrukcji porównawczej rozbrajają tę konstrukcję od w ew nątrz: porów na nie nie apeluje już do banałów 23 mowy niepoetyc- kiej, lecz określa się wobec indyw idualnej m itolo gii ,twórcy. A w rezultacie, jak chciał Leśmian, po rów nanie przestaje być „tylko porów naniem ”, oka zuje się form ą w yeksploatow aną i odtrąconą. Jed en przykład: słowo „róża” u Grochowiaka 24 A czy ta róża
Może w nich Ja pytam
2* O roli „system u banalnych skojarzeń” w procesie rozu m ienia m etafory zob. Black: op. c it, s. 228.
14 S. G rochowiak: Rozbieranie do snu. Warszawa 1959; d al sze cytaty z tego sam ego wydania.
53 M E T A F O R A A IN T E R P R E T A C J A
— czytam y w w ierszu Rozbieranie do snu. Wiersz nie daje szansy oderwania znaczeń „róży” od po tocznego banału. In terp re ta to r musi zadowolić się stwierdzeniem , że „róża” to „znak radości życia”, „symbol życia w ogóle” 25. Dopiero inne tek sty z te go samego zbioru rozśw ietlają słowo „róża” oso bliwym i znaczeniami. A więc: róża to w nętrze ży jącego organizmu, ciało wynicowane, przekrojone, otw arte i w tym otw artym bezwstydzie biologii — jedno dla roślin, zwierząt i ludzi:
Jak bladzi ci ludzie z pierw szych płócien Picassa Delikatna różowość kurzego żołądka
Jest to kw iat odwiecznie ponętny i twardy Róża
W innym wierszu powtarza się to samo ujęcie: różo wość jako przezroczystość ciała (przy czym różo wość jest tu zawsze metonim ią róży):
Ogrodnik tu różow y — przejrzysty jak pęcherz I widać jak przez krw iobieg
Widno mu przepływa N ależny tylko niebu Sprężony gaz Pow ietrze
W swoim bezwstydzie otw artego ciała róża jest kw iatem fryw olnym , agresyw nym wobec ciał m ar twych. „Widelec bez ciebie to brzydki w ybryk m e talu / Zderzony z tobą — naw et kokietuje”. Róża jest bezustanną agresją. Jest ruchem powietrza, nie pokojem przestrzeni, kołowaniem wizji erotycz nych, kiczu secesyjnego:
P ostaw iłem wazon róż — i od razu się zakotłowało W olter w błękitnym fraku M arysieńka w nagościach Różowego powietrza było w okół tyle
Że co tchnąłem swobodniej Sfruw ały m otyle
25 J. M aciejewski: Stanisław Grochowiak: «Rozbieranie do
snu». W: C z yta m y wiersze. Wstęp, wybór i opracowanie
J. M aciejewski. Warszawa 1970, s. 342—343.
Róża
Różowość
Róża jako agresja
Znak sztuki
M etajęzykowe rozjaśnienia twórcy
Dlatego róża jest większa od siebie. Większa o k rajo brazy, które roznieca w przestrzeni. „Krowa bez ciebie jest tylko górą czworonożną / Z tobą — m a leństw em ”. Poeta jest konsekw entny. Brak róży to m artw ota, bezżycie, brzydota w ybryków cywiliza cji. „Jest w naszym ogrodzie pew na suchość form / / To może / Dlatego d rap ak zam iast róży”. Poeta jest nieustępliw y w konstruow aniu mitologii róży. „Różo / Odnawiam cię różo / Czym byłaby poezja jeżeli nie w stydem / Gdyby szwadron tum anów / / Połknął cię na zawsze”. Róża to nie tyle znak ży cia, ile znak sztuki, w której życie d aje się sp ortre- tować od w nętrza (od wnętrzności). Jak w różo wych postaciach z płócien Picassa. Im dosłowniej zrozum iem y te ustanow ienia, tym pełniej uobecni się nam sens py tan ia o różę w wierszu Rozbieranie do snu, a także — braku odpowiedzi n a nie w roz mowie m istrza poezji ze śmiercią.
In terp retacja w świetle bilingwizm u nie jest już odwróceniem m etafory, lecz jej rozwinięciem. Tekst literacki tra k tu je się tu jako „urządzenie generu jące” język in terp retato ra. G ram atyka m etafory staje się czymś w rodzaju gram atyki generatyw - nej dla in terp retacji. Dzieje się tak, jak postulow ał kiedyś Borys E ich en b au m 26: refleksja lite ra tu ro znawcza chce być wnioskiem z rozpoznania specy ficznych właściwości m ateriału literackiego. W de finicji in terp reta cji jako „hipotezy u k ry tej całości” akcent pada teraz na całość; „ukrycie” odnosi się do całości historycznoliterackiej, w niej poszukuje się rozw iązań sem antycznych. Nic też dziwnego, że in te rp re ta to r w czytuje się tu pilnie w m etajęzyko we rozjaśnienia tw órcy (takie jak Grochowiaka apostrofa do róży). Tak na przykład Łotmanowska in terp reta cja Eugeniusza Oniegina rozw ija się w 26 B. Eichenbaum: Szkice o prozie i poezji (Szkic z 1926 r.
Teoria m e to d y formalnej. Przeł. R. Zimand). Warszawa
55 M E T A F O R A A IN T E R P R E T A C J A
przestrzeni wyznaczonej przez autotem atyczne ko m entarze — wpisane w tekst Eugeniusza Oniegina. Chodzi o to, aby wsłuchać się w to, co powiedziane, i uruchomić sens powiedzianego tak, by zrozumie nie dzieła stało się spotęgowaniem (wyostrzeniem) tożsamości kodowania i rekodowania. Zarazem w y różnienie literackiej dosłowności tekstu in terp reto wanego oznacza wyróżnienie substancji w jej nie pow tarzalnych ukształtow aniach (rytmicznych, in- strum entacyjnych, leksykalnych, frazeologicznych itp.). Odniesienie znaku do substancji określa jego w ym iar estetyczny 27: i oto m etafora i interp retacja podążają w tym samym kierunku: via* estetica. Podczas gdy ideologia intralingw istyczna spycha estetykę literatu ry na dalekie peryferia, ideologia bilingwistyczna sytu u je estetykę litera tu ry w sa mym centrum własnej problem atyki.
Uwaga: interp retacja bilingwistyczna wcale nie m u si być poezjowaniem na tem at poezji. Język in te r p retato ra staje się tu przedłużeniem języka poetyc kiego (a więc i przedłużeniem procesu kom unikacji literackiej) nie poprzez naśladowanie stylu, lecz po przez analogiczne do usiłowań poezji odepchnięcie tego, co w doświadczeniach k u ltu ry potocznej jest już spetryfikow ane, anonimowe, oczywiste. Z tej analogii właśnie w ynikają idee suwerenności mowy literaturoznaw czej: ma to być suwerenność wobec jednosystemowości k u ltu ry w erbalnej — w imię wielosystemowości jej światopoglądów.
* * *
Teoria m etafory może rozw i jać się niezależnie od teorii interpretacji, ale o tym , co z teorii m etafory pozostaje w świadomości lite rackiej, decydują interpretacyjne obyczaje epoki. 27 Tezę tę rozwijam dokładniej w szkicu Estetyka: czwarta
część semiologii (1). „Teksty” 1979 nr 2, s. 1—10.
Jednak nie poezjowanie o poezji
Wszyscy to samo Ofiary niezauważenia Pęka geometria teoretyczno- literacka
Cóż ocalało w polskiej powojennej świadomości li terackiej ze starożytnych nauk o tropach? Mniej niż w muzeach dzisiejszych ocalało z antycznych rzeźb i malowideł. Opracowania podręcznikowe, od P oetyki opisowej do P oetyki stosowanej, muszą być w iernym sportretow aniem sytuacji w tej dziedzinie, skoro w rozdziałach poświęconych tropom w ykazu ją więcej podobieństw niż różnic. Wciąż to samo: kilkanaście pojęć, które nakładają się na siebie, krzyżują swymi zakresam i i nie respektują żad nych norm systemowości. Nawet takich norm, jak sym etria rchwytów opozycyjnych. Podręczniki zna ją hiperbolę, nie znają na ogół litoty. Eksponują anim izację i personifikację — nie troszczą się o n a zwę m etafory, któ ra jest urzeczowieniem życia (re- izacja? reifikacja? antyprozopeja?), a jest to jedna z czterech zasad tropu wedle K w intyliana. U niw er syteckie ćwiczenia z poetyki przeżyw ają zazwyczaj silny w strząs dydaktyczny, gdy od obietnicy od słonięcia system u sztuki literackiej trzeba przejść do szczątkowych ocalin daw nej wiedzy o tropach, które mogą być wszystkim, tylko nie podstawą sy stemowego m yślenia o literaturze.
A co przenika do interp retacji ze współczesnych rozpraw teoretyków literatu ry ? Niewiele. Schema ty w ypracow ane przez sem antykę logiczną rozm y w ają się w pierw szym zetknięciu z em pirią literac ką. T rójkąty, wieloboki, ram y m etajęzykow e — p ę kają w potokach wierszowych Leśmiana, Czecho wicza, Baczyńskiego czy Szymborskiej...
Jak pogodzić tezę o w zajem nym przyciąganiu m e tafo ry i in terp retacji z faktam i nagminnego odpy chania wysiłków klasyfikacji m etafor przez oby czajowość p rak ty k i interpretacyjnej? Teoria m eta fory chce uporać się z chaosem, który odziedziczy liśm y w spadku po starożytności (lub może nowsze dzieje m yśli literackiej spowodowały ten chaos), dąży do czystych schematów zakładając, iż każde m u schematowi odpowiada odrębny mechanizm.
57 M E T A F O R A A I N T E R P R E T A C J A
K lasyfikacja w ariantów m etafory nie powinna do puszczać możliwości włączenia tego samego w y ra żenia metaforycznego do kilku różnych schematów. Tymczasem — z punktu widzenia interpretacji — schem aty owe okazują się zapisami przebiegów od bioru, utrw aleniam i czytelniczych nawyków teore tyków. Jedno i to samo w yrażenie metaforyczne daje się ostatecznie odnieść do nieskończoności schematów teoretycznych.
Na przykład m etafora „światło umrze w rzece” 28.
A. W ujęciu substytucyjnym eksplikacja tej m e tafory przedstaw iałaby się tak: poeta mówi „um rze”, m a na myśli „zgaśnie” (zagadka jest prosta, wszak o człowieku, który um arł, mówi się — zgasł).
B. W trójkącie metaforycznym według Jerzego P el ca 29. W yrażenie niemetaforyczne „człowiek um rze” i w yrażenie niem etaforyczne „światło zgaśnie” gu bią słowa „człowiek” oraz „zgaśnie”, a pozostałe dwa słowa tw orzą w yrażenie metaforyczne „świa tło um rze”.
C. Eksplikacja semantyczna według Anny Wierz bickiej 30. Światło um rze w rzece (myślę o świetle w rzece) — rzekłbyś, że to nie światło, ale istota żywa, która umrze.
D. Wierzbicka przew iduje inny schem at dla m eta fory, inny dla porównania; lecz w schemacie po rów nania analizowany tekst mógłby się także po mieścić. Gdybyśmy założyli jego rozwinięcie w zda nie eksplicytne: „światło um rze w rzece (jak czło wiek)”, uzyskalibyśmy taki oto szereg — światło zgaśnie w rzece — rzekłbyś, że mogłoby to być um ieranie człowieka. („Eksplikacji nie można uza
28 Z wiersza S. Flukowskiego Słońce w kieracie, z tomu
Słońce w kieracie. Warszawa 1929, s. 55.
29 Zob. J. Pelc: Zastosowanie funkcji semantycznych do ana
lizy pojęcia metafory. W: Problemy teorii literatury. Wybo
ru prac dokonał H. Markiewicz. Wrocław 1967, s. 95— 130. 80 Wierzbicka: op. cit.
Substytucja
Trójkąt
Dwa razy Wierzbicka
Richards
Bogusławski
Interakcja
sadniać, można je tylko obalać”, powiada W ierz bicka).
E. Według R ich ard sa31. Nie podobieństwo w yglą dów (światła i topielca), lecz tożsamość postawy wobec tenoru i w ehikułu określa sens tej m etafo ry. U m ieranie jest tym, co najgorsze dla człowie ka — gaśnięcie jest tym , co najgorsze dla świa tła.
F. W teorii „m etafory ak tu aln ej” według A ndrzeja Bogusław skiego32 rozumowanie przebiegałoby tak: nie wiadomo, co ukryw a się za słowem „um rze”, może „zgaśnie”, może „zmieni kolor” lub „ulegnie rozpadowi” (rozsypie się w falach), albo „stężeje”... Powiemy zatem, że światło w rzece stanie się ja kieś, jakieś inne niż w pow ietrzu, i o tę niew yra żalną poza m etaforą jakość chodzi tu przede w szyst kim.
G. W teorii interakcyjnej 33. Nie jest to skrócone porównanie, lecz przekształcenie semantyczne. Za skakujące sąsiedztwa słów określają ich nowe kon figuracje znaczeniowe. „Św iatło” staje się nazwą żywiołu, którego cechą naczelną okazuje się „śm ier telność”. „Rzeka” („woda”) to z kolei żywioł „śmiercionośny” (a także przestrzeń cm entarna). Wreszcie „um ieranie” odnosi się nie tylko do istot żywych, jak chce słownik, ale także do żywiołów, jak chce m etafora.
H. W ujęciu instrum entacyjnym (sugerowanym m.in. przez Borysa U spienskiegoM). Inform acja
81 Zob. R. W ellek i A. Warren: Teoria literatury. Przekład pod red. i z posłowiem M. Żurowskiego. Warszawa 1970, s. 268.
82 A. Bogusławski: O metaforze. „Pamiętnik Literacki” T. LXII 1791 z. 4, s. 116—117.
*3 Zob. Black: op. cit. Interakcyjną teorię m etafory intere sująco om awia J. Paszek w swojej książce pt. Stylistyka.
Przew odn ik metodyczn y. K atowice 1974, s. 96— 113.
84 Zob. B. A. Uspienskij: «Grammaticzeskaja praw ilnost’»
59 M E T A F O R A A I N T E R P R E T A C J A
poetycka zawiera się w grze podobieństw fonicz nych słów „um rze” i „w rzece”, w usamodzielnie niu cząstek „m rze” i „w rze”. Poezja nadaje auto nomiczne znaczenie cząstkom uw ypuklonym przez instrum entację. Tu cząstka „w rze” może sugero wać „w rzenie” światła w falach rozpędzonej wody; byłaby to sugestia niesprzeczna z doświadczeniami wzrokowymi, a zarazem opozycyjna wobec in ter pretacji substytucyjnej („umrzeć”, czyli „zgas nąć”).
U rw ijm y ten ciąg. Znalazłby się w nim także m e chanizm gry między nonsensem, baśnią, przenoś nią a praw dą dosłowności poetyckiej. Wszystkie te i tym podobne scenariusze są możliwe w przestrze ni realnych poetyk odbioru. Wszystkie one są pod porządkowane ideologiom semiotycznym — steru jącym realnościami percepcji. Interpretacja nie po trafi się wyzwolić spod ideologicznych uw arunko wań swej natury. Jej spotkanie z m etaforą i teoria mi m etafor możliwe jest zatem tylko w przestrze ni, w której sama się określa i jest określana przez historię kom unikacji literackiej.
Instrumentacja
Ideologia (semiotyczna) górą
szkoły po wtoricznym modielirujuszczim, sistiemam. Tartu