• Nie Znaleziono Wyników

Metafora a interpretacja

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Metafora a interpretacja"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

Edward Balcerzan

Metafora a interpretacja

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6 (54), 37-59

(2)

Edward Balcerzan

Metafora a interpretacja

In terp retację można rozumieć jako odpowiedź na metaforyczność mowy poetyc­ kiej. Obydwa term iny odnoszą się do dwóch stron tego samego szeregu komunikacyjnego: określają pew ien w ariant wynalazczości pisarskiej (metafo­ ra) oraz pew ien gatunek aktywności czytelniczej (interpretacja). Zauważmy, iż codzienność życia literackiego — reklam a wydawnicza, recenzja, po­ gadanka oświatowa itd. — chętnie posługuje się pojęciem „wielkiej m etafory”, przy czym wykracza się tu zwykle poza styl, w stronę figur kompozy­ cyjnych. Powiedzieć o jakim ś utworze, że jest w iel­ ką m etaforą (kryzysu cywilizacji, patologii w ładzy lub uwięzienia człowieka w otchłaniach natury), tzn. zorientować odbiór wobec sensów im plikow a­ nych, dostępnych „nie w prost”. Dzieje się tak, jak gdyby m etafora właśnie stanow iła cel finalny w y ­ siłku twórczego i odwrotnie, jak gdyby w yzw ole­ nie z m etafory określało końcowy rezu ltat działań interpretacyjnych. Te obyczaje potoczności lite­ rackiej mogą mieć swe uzasadnienie na gruncie wiedzy specjalistycznej. Teoria tropów i teoria in te r­ p retacji w ykazują w dziejach myśli badawczej licz­

Obyczaje potoczności literackiej

(3)

Dychotomiczne m odele

ne (obustronne) zależności; nadto jeszcze są różni­ cowane wedle tych samych kryteriów , w odniesie­ niu do tych samych w yobrażeń na tem at kom uni­ kacji literackiej.

Uchwycenie w zajem nych oświetleń m etafory i in­ te rp retacji naprow adza na fundam entalną dycho­ tomię dialogu społeczności pisarskiej z publicznoś­ cią czytelniczą. Po jednej stronie owej dychotomii organizuje się model kom unikacji literackiej, który proponuję nazwać m odelem intralinguństycznym . M otywy w yboru tej nazwy — wypożyczonej z te ­ orii przekładu — będą rozjaśnione w dalszym toku rozważań. Tymczasem należy podkreślić, iż koncep­ cja intralingw istyczna pozwala mówić jednym ję ­ zykiem o m etaforze i in terpretacji, a szerzej: o sztuce słowa oglądanej z dwóch stron jednocześ­ nie — z perspektyw y autora oraz z perspektyw y czytelnika. Drugi człon rekonstruow anej dychoto­ mii nazwałbym bilingw istycznym m odelem kom u­ nikacji literackiej. Koncepcja bilingwistyczna, po­ dobnie jak i intralingw istyczna, obejm uje w rów ­ nym stopniu kodowanie i rekodowanie powiado­ mień artystycznych, a zatem także oferuje jeden język refleksji na tem at m etafory i interpretacji, będąc, rzecz prosta, zaprzeczeniem tych norm i u sta­ leń, które obowiązują w modelu intralingw istycz- nym.

Rozumowanie określające zależności m etafory i in­ te rp re tacji — w pierwszym, intralingw istycznym ujęciu — można by zreferować tak.

M etafora zaczyna się tam, gdzie kończy się dosłow­ ność. In terp retacja — podobnie. W yrażenie m etafo­ ryczne stanowi tekst zaszyfrowany, kom unikuje treści u k ry te przed systemem znaczeń utrw alonych w słowniku danego języka. Takie pojmowanie m e­ tafory eksponują zarówno reto ryk i antyczne, jak i niektóre d o k try ny najnowsze. Wedle K w intyliana 1 1 Zob. H. Lausberg: Tropy. Przeł. S. Stabryła. „Pamiętnik Literacki” T. LXII 1971 z. 3, s. 194.

(4)

39 M E T A F O R A A IN T E R P R E T A C J A

trop naprowadza odbiorcę na słowo w yparte przez inne słowo: tego pierwszego trzeba się domyślać, ponieważ to drugie, umieszczone w danym związku składniowym, jest użyte w zaskakującym, „niewła­ ściwym” znaczeniu. „Widziałem człowieka, który za pomocą ognia przyklejał do człowieka miedź” — tę zagadkową wizję analizuje A rystoteles2 (chodzi o zabieg leczniczy polegający na staw ianiu baniek); m etafory przem aw iają zagadkami — konkluduje autor R etoryki — a zagadki to są celnie zbudowane m etafory. Teorie dwudziestowieczne (nie wszyst­ kie) także skłonne są wyjaśniać m etaforę jako w y­ kroczenie poza odczytywany dosłownie plan eks­ presji, więc, najprościej, jako „mówienie o X, ja k ­ by to był Y” 3. Anna Wierzbicka 4 wyodrębnia zra­ zu „m etafory eliptyczne”, w których „jeden z dwóch elementów nie jest wskazany explicite”. N atych­ miast zastrzega jednak, iż na dobrą sprawę „wszyst­ kie m etafory są — ex definitione — eliptyczne, bowiem m etafory całkowicie wyeksplikowanej nie nazwalibyśmy w ogóle m etaforą”. Zatem pełna lub częściowa eliptyczność okazuje się, zgodnie z k a­ nonem antycznym, jedną z uniw ersalnych właści­ wości wszelkiej m etafory.

A interpretacja? Jest reakcją na szyfry sztuki lite ­ rackiej, zrywaniem masek oraz ujaw nianiem po­ wiadomień podtekstowych. Jest rozwiązywaniem zagadek. Analizując w zarysowanej tu taj perspek­ tywie arcytrafną definicję interpretacji jako „hipo­

2 Aristotel: Ritorika. W: Anticzn yje ritoriki. Pod red. A. A. Tacho-Godi. Przeł. N. Płatonowa. Moskwa 1978, s. 131. (Niekiedy tłumaczenia tej m etafory m ówią o spiżu i o przy­ twierdzaniu spiżu do ciała lub o spawaniu ciała ze spiżem przy pomocy ognia. Istota obrazu pozostaje ta sama). 3 W. Nowotny: Metafora. Przeł. I. Sieradzki. „Pamiętnik Literacki” T. LXII 1971 z. 4, s. 221.

4 A. Wierzbicka: Porównanie — gradacja — metafora. „Pa­ m iętnik Literacki” T. LXII 1971 z. 4, s. 144—145.

Zagadka...

i jej rozwiązanie

(5)

Substytucja..

a parafraza

tezy u k ry tej całości” 5, chcemy położyć nacisk na słowo „ u k ry te j”. Poczynania in terp retato ra są jak gdyby przew idziane w scenariuszu m etafory, przy czym porządek in terp retacji w ydaje się odwróce­ niem porządku wypowiedzi m etaforycznej. Powie­ dzieć by można, że in terp retacja to m etafora à re­ bours.

Intralingw istyczny aspekt kodowania i rekodowania powiadom ień literackich uobecnia się najsilniej w teorii su b stytucyjnej. S ubstytucja (wymiana słów w tekście) stanow i najprostszy przypadek tłu m a­ czenia intralingw istycznego. Jednakow oż tłum acze­ nie intralingw istyczne nie ogranicza się do samej tylko substytucji, jest „przeredagow aniem ”, czyli „in terp retacją znaków językowych za pomocą in­ nych znaków tego samego języka” 6, bywa więc p a ­ rafrazą i korzysta z wszelkich przyw ilejów p ara­ frazy. S ubstytucja to ideał, tak i sam, jak osławiona w ierność lub adekw atność w przekładzie z języka obcego; z kolei p arafraza to realność naszych za­ chowań herm eneutycznych, tak a sama, jak owe w ym uszone „zdrady” (adaptacje, ekw iw alentyza- cje), k tó re są nieustanną intrygą d ram atu tłu m a­ cza. Wolno tedy przyjąć założenie, iż w m odelu in- tralingw istycznym spotykają się — i d eterm in ują w zajem — także inne koncepcje tro p u oraz reguły in terp reta c ji (jeżeli naw et trad y cja badawcza eks­ ponuje ich odrębność).

Cechą w spólną rozlicznych teorii jest uporczywe prześw iadczenie, iż dla poznania mechanizm u m e­ tafo ry trzeba brać pod uwagę dw a (co najm niej dwa) aspekty jej funkcjonow ania. Słowo pojedyn­

6 J. Sławiński: Dzieło. Język. Tradycja. Warszawa 1974, s. 165.

* R. Jakobson: Ję z y k o w e a spe kty tłumaczenia. Przeł. Z. Sro­ czyńska. W: Przekła d artystyczn y. O sztuce tłumaczenia. K sięga druga. Praca zbiorowa pod red. S. Pollaka. Wro­ cław 1975, s. 110.

(6)

41 M E T A F O R A A I N T E R P R E T A C J A

cze, osobne, nie może być m etaforą 7. Dysponujemy bogatym repertuarem terminologicznym, który na różne sposoby uw ypukla ową podwójność czy dwo­ istość m etafory. Pojęcia chodzą param i. Tenor i w ehikuł, form a zew nętrzna i form a w ew nętrzna, ognisko i ram a, them a i phora, kom parat i kompa- r a n s 8. Nie ma jednomyślności w sprawie, gdzie, w jakich usytuow aniach elem entów powinniśmy poszukiwać owej dualności przede wszystkim? W grę wchodzą związki w ertykalne (między tym , co powiedziane a tym, co odgadnięte) albo hory­ zontalne (między powiedzianym a powiedzianym lub pomiędzy dwiem a inform acjam i im plikow any­ mi, które organizują się poniżej stru k tu ry pow ierz­ chniowej tekstu). Nie m a zgody w ustaleniach do­ tyczących perspektyw y semiotycznej znaku, k tó ry staje się m etaforą w skutek uobecnienia swojej d u ­ alności. P rzyjm u je się na ogół, iż m etafora to spra­ wa sem antyki, a zatem „dwupłaszczyznowość” tego tropu jest dwupłaszczyznowością sem an tyczn ą9. Zarazem jednak m etaforę przym ierza się do syn- taktycznej oraz pragm atycznej perspektyw y znaku. Niekiedy w tej reorientacji badań u p atru je się źródeł odnowy wiedzy o tropach. „«Metafora» ma też odcień znaczeniowy przynależny do «pragm a­ tyki» raczej niż do «semantyki» — i on być może najbardziej zasługuje na uw agę” 10. Poszukiwania 7 Tak twierdzi m.in. M. I. Lekomcewa w artykule Lin gwi-

sticzeskij aspekt metafory i struktura semanticzeskogo kom - ponienta. W: Tekst. Język. Poetyka. Zbiór studiów pod red.

M. R. M ayenowej. Wrocław 1978, s. 154.

8 Zob. M. R. Mayenowa: Poetyka teoretyczna. Zagadnienia

języka. Wyd. 2 uzupełnione i poprawione. Wrocław 1979,

s. 216—250. Por. M. Polakow: Woprosy poetiki i ćhudoże-

stw ien n oj siemantiki. Moskwa 1978, s. 136—154.

9 J. T. Czerkasowa: Próba lingwistyczn ej in terpretacji tro­

p ów (Metafora). Przeł. S. Amsterdamski. „Pamiętnik Lite­

racki” T. LXII 1971 z. 3, s. 268. Autorka pow ołuje się na sądy W. W inogradowa i J. Kuryłowicza.

10 M. Black: Metafora. Przeł. J. Japola. „Pamiętnik L ite­ racki” T. LXII 1971 z. 3, s. 221

Pojęcia chodzą parami

(7)

Jedność tekstu...

i pasja różnicowania

idące via pragmatica 11 n atrafiają — znów — na dwuplanowość m etafory. R ezultat jej działania na odbiorcę byw a opisywany jako „podwójne widze­ nie” przedm iotu czy, szerzej jeszcze, jako „podwo­ jenie św iata” 12. W końcu myśl o dualności m eta­ fory — w ypowiadana tak często i w ty lu uw ikła­ niach — n eu tralizu je różnice poszczególnych ujęć badawczych.

Rozmaitość „podwójności” m etafory pow tarza się — jak w zw ierciadlanym odbiciu — w rozm ai­ tości d y rektyw in terpretacyjnych, które usiłują n a­ uczyć odbiorcę „podwójnego w idzenia” tekstu. Nie­ kończące się szeregi dychotomii, które chcą ogarnąć całość dzieła, są apelam i do w yobraźni in terp reta­ tora, apelam i o rozcięcie m aterii w erbalnej i p rze­ ciwstawienie sobie dwóch jej stanów; z tego pu n k tu widzenia dzieje świadomości literackiej mogą być opisywane jako dzieje bezustannie ponawianego w ysiłku rozszczepienia przedm iotu in terp retacji. Treść i form a, fikcja i praw da, n arracja i fabuła, rytm i obraz... Energie rozdw ajające masę językową dzieła w yczerpują się, rozróżnienia okazują się nie­ jasne lub niechciane. N iejasne — stają się konste­ lacjam i pojęć uszczegółowionych; niechciane — ustępują miejsca nowym dualizmom, takim choćby, jak podmiot czynności tw órczych i w irtu aln y od­ biorca, język i m etajęzyk, czas i przestrzeń, spój­ ność i niespójność, poetyka im m anentna i poetyka sform ułow ana, m etaforyczność i metonimiczność... Jest to gram atyka interpretacji. Nie tłum aczy się ona sam a przez się, gdyż korzystają z niej antago-11 J. Japola: Metafora: poszukiwanie nowego aspektu. „Stu­ dia Sem iotyczne” T. VIII. Wydał i w stępem opatrzył J. Pelc. Wrocław 1978, s. 196.

12 Efekt „podwójnego w id zen ia” jest szczególną cechą m e­ tafory, powiada S. Ulm ann (cyt. za Nowotny: op. cit., s. 225). O „podwojeniu św iata” w m etaforze zob. J. I. Lew in: S tru k ­

tura russkoj mietafory. „Trudy po Znakowym Sistiem am ”

(8)

43 M E T A F O R A A IN T E R P R E T A C J A

nistyczne aksjologie k u ltu ry i apelują o takie, a nie inne rozdwojenia dzieła — wcale nie bezinteresow ­ nie, nie podważa to jednak praw a do analizy tych procesów w jednym tylko, gram atycznym aspekcie. I oto po raz drugi trzeba odnotować, iż w gram a­ tyce interp retacji odbija się w odwróconym po­ rządku gram atyka metafory.

Zwróćmy uwagę na inną jeszcze cechę in teresu ją­ cego nas tropu.

Badacze, którzy widzą w nim już to subiektyw ną ocenę przedm iotu, lub nieznane praktyce potocznej, nowe ustrukturow anie zawartości semantycznej słowa, albo nową konfigurację elem entarnych jed­ nostek sem antycznych 13 — rozw ijają na różne spo­ soby jedną i tę samą w gruncie rzeczy tezę o aksjo­ logicznym ukierunkow aniu m etafory jako chwytu. Jest to chw yt polegający na rehierarchizacji znaku, rodzaj akcji w ywrotowej, skierowanej przeciw oby­ czajom wysłowienia. M etafora uchyla akceptowaną powszechnie hierarchię stru k tu ry semantycznej słowa i postuluje prawdopodobieństwo nowego (choćby tylko na użytek jednej wypowiedzi) u sta­ nowienia w ew nątrzw yrazow ych zależności. I w tym aspekcie również m etafora okazuje się negatyw em modelu przedsięwzięć interpretacyjnych. Inaczej niż opis badawczy, inaczej niż analiza literacka — interpretacja jest zorientowana ku hierarchiczności dzieła i tylko w tedy spełnia swe zadanie, gdy hipo­ tezę o całości tekstu przedstaw ia jako hipotezę o sterujących tą całością związkach elementów n aj-18 Subiektyw izm oceny przedmiotu eksponuje w sw oim om ówieniu m etafory Ł. I. Tim ofiejew (Osnowy tieorii litie-

ratury. Moskwa 1963, s. 203—204). O tym, że w metaforze

„każda phora (...) inaczej strukturuje thema, wydobyw ając na jaw pewne jej aspekty, inne zaś pozostawiając w cie­ niu”, pisze Ch. Perelman w artykule Analogia i metafora

w nauce, poezji i filozofii. Przeł. J. Lalewicz. „Pamiętnik

Literacki” T. LXII 1971 z. 3, s. 253. Wreszcie metaforę jako konfigurację sem ów analizuje M. Lekomcewa (op. cit., s. 157). Odwrócone św iatło m etafory Figura poetyckiego ładu

(9)

Idea

przekladalności m etafor

donioślejszych, oddzielonych od mniej ważnych i od zgoła drugorzędnych. In terp re tato r pyta, co czym rządzi w kompozycji dzieła, co jest energią podpo­ rządkow ującą, a co podporządkowaną, i które skład­ niki znajdują się na peryferiach gry o sens global­ ny utw oru.

Po raz trzeci w ypada powtórzyć, iż interp retacja jest usytuow aniem dzieła w schemacie m etafory (niezależnie od tego, czy natrafia w nim na w ybu­ jałą ozdobność, czy rozpoznaje styl skrajnie asce­ tyczny, unikający jakichkolw iek tropów).

Trzy w yróżniki m etafory, które tu odnotowałem: eliptyczność, dwupłaszczyznowość, hierarchiczność — nie przeczą sobie i wzajem się nie w ykluczają. Me­ tafora jako zagadka organizuje „podwójne widze­ nie” rzeczywistości poetyckiej, a w rozdwojeniu perspektyw dochodzi do przew artościow ania na­ szych — utrw alonych w słowie — wyobrażeń. Ten ciąg im plikacji może być potraktow any jako spójny, jeżeli zgodzimy się, że u jego podstaw znajduje się pew na m yśl scalająca, mianowicie myśl o przekła- dalności m etafor. A jednocześnie teza o in terp reta­ cji jako tłum aczeniu w ew nątrzjęzykow ym .

U podstaw intralingw istycznego modelu kom uni­ kacji literackiej znajdują się poniższe założenia. Istnieje jeden tylko system sem antyczny w obrębie danej k u ltu ry w erbalnej i jeden tylko zbiór norm rozum ienia wypowiedzi językowych. Wedle de S aussure’a 14 langue to instytucja będąca całością sam osterow alną, instytucja, k tó rej nie chcemy i nie potrafim y obalić, gdyż bazuje na tradycji, a więc obywa się bez racjonalnych uzasadnień swej arb i­ tralności; wreszcie — instytucja w irtualnie obecna „w mózgu każdego człowieka”, decydująca o tym , że człowiek rozumie sam siebie, rozumie innych i przez innych może być rozum iany.

14 Zob. F. de Saussure: K u rs ję zyk o zn a w s tw a ogólnego. Przeł. K. Kasprzyk. Warszawa 1961.

(10)

45 M E T A F O R A A I N T E R P R E T A C J A

Gdyby to była praw da, kom unikacja literacka m ia­ łaby do wyboru: albo wykolejenie faktyczne, czyli zgodę na zupełną asemantyczność (stałaby się p ro ­ dukowaniem powiadomień bezsensownych), albo wykolejenie pozorne (oznaczałaby bunt udawany, rewolucję obliczoną na z góry zaplanowane podda­ nie się kontrrew olucji).

M anipulacje intralingwistyczne zm ierzają w dwóch kierunkach. Od dosłowności i do dosłowności. W centrum modelu znajduje się dosłowność, a po­ za jego granicami — bełkot, bezsens, mowa w sta­ nie paranoi, a zatem już nie-mowa, m anifestacja nie-języka. W grę wchodzą dwie możliwości: tekst dosłowny albo tekst m etaforyczny, k tó ry daje się „cofnąć” do przekształconych w nim wyrażeń do­ słownych, „rozłożyć” na p ry m am e w yrażenia nie- m etaforyczne. Trzecia możliwość to tekst, który traci swą metaforyczność, gdy rozpoznajemy w riim reguły gatunkowe b a ś n i15; jest to w ariant tego sa­ mego porządku. Coś, co nie jest m etaforą (a nie jest absurdem), może być jedynie urzeczywistnie­ niem dosłowności skodyfikowanej w regułach ga­ tunkow ych baśni: anonimowych, pradaw nych jak mowa. Innych param etrów nie ma. Nie ma innych języków, są zdarzenia tego samego języka i tłum a­ czenie intralingw istyczne różnicuje dziwność owych zdarzeń (w sztuce) lub przyw raca ich semantyczną tożsamość (w interpretacji).

System ten był krytykow any wielokrotnie. Oskar­ żano go zawsze o to samo: o totalitaryzm , w imię praw a do nieskrępowanej samorealizacji jednostki. Z reguły jednak osobno organizowały się opozycje d o ktryn pisarskich (postulaty liryki herm etycznej, poezji czystej; mowy pozarozumowej, twórczości surrealistycznej, poezji jako „języka w języku” 15 Zob. w tej kwestii bardzo interesujące rozważania T. Do­ brzyńskiej w szkicu Metafora w baśni. W : Semiotyka

i struktura tekstu. Praca zbiorowa pod red. M. R. M aye-

nowej. W rocław 1973, s. 171—188. Między dosłownością a bełkotem Przeciw tota­ litaryzm owi

(11)

Granice ideologii

Niesubordyna­ cja wyobraźni

itd.) i osobno przebiegały secesje szkół badawczych (od form alizm u rosyjskiego do nurtów sztuki in ter­ pretacji, a także pew nych rozwidleń stru k tu raliz- mu). Proponow any tu taj sposób łącznej, kontras- tyw nej charakterystyki dwóch równoległych w ąt­ ków myślenia intralingw istycznego pozwala oceniać je jako ideologię sem iotyczną, która podlega prag ­ m atycznem u kry terium praw dy. H istoria zna in­ tencje i oczekiwania, style tw orzenia i style odbioru nastaw ione na intralingw izm kom unikacji literac­ kiej i w granicach intralingw izm u określające w ła­ sne powinności. Ideologia ta — ponieważ jest ide­ ologią w łaśnie — nie ma i mieć nie może ważności uniw ersalnej. N atrafia na fakty, które natychm iast zawieszają jej kom petencje: między norm atyw iz- mem a niespójnością. Jeżeli chce ocalić siebie igno­ rując fakty, popada w norm atyw izm . Jeżeli ocala fak ty w ykraczając poza siebie — popada w nie- koherencję.

A. N orm atyw izm . O tym , że m etafory byw ają oporne wobec system u intralingw istycznego, nie­ rozw iązywalne lub zawiłe perfidnie, system wie od zarania swych dziejów. I od zarania dziejów jest bezradny wobec nagm innych przejaw ów niesu­ bordynacji w yobraźni poetyckiej. Dawne teorie tro ­ pów mogły sobie pozwolić na to, by odchylenie od intralingw izm u nazywać ,,złą m etaforą”. Dla A ry­ stotelesa 16 złą m etaforą był „krzyk K aliopy”. Cho­ dzi tu o poezję, pisał, poezja to dźwięki i krzyk to dźwięki, analogia istnieje, ale jest wadliwa, gdyż uw ypukla trzeciorzędną cechę poezji (jej dźwięko- wość), co pow ażnie u tru d n ia odgadnięcie ukrytego słowa. Lepiej nie pytać, jaką ocenę uzyskałby w Retoryce A rystotelesa „ten hym n z jedw abiu ponad okrucieństw em z cu k ru ”... Teorie dwudziestowiecz­ ne chorują na norm atyw izm utajony, zam askowany już to w doborze przykładów — w charakterystycz­ 1# Aristotel: op. cit., s. 131.

(12)

47 M E T A F O R A A I N T E R P R E T A C J A

nych rezygnacjach z roztrząsania co zawilszych konfiguracji języka poetyckiego, już to w próbach rozgraniczania obiektywizmu i subiektywizm u ba­ dawczego. Zasada: „analizuję jako badacz, oceniam jako miłośnik lite ra tu ry ” — w tej ak u rat m aterii jest frazeologią obronną, gdyż emocje miłośnicze stanowią tu bezpośredni rezultat kalkulacji m eto­ dologicznych.

„Metafora współczesna — pisze badacz w roli badacza — sprzęga tak dalekie zakresy treści, że czytelnik tej analogii najzupełniej nie chwyta. Jest tak, jak to dowcipnie określił kiedyś Irzykowski: poeci zadają swym czytelnikom łam i­ główki, ale kluczyki, bez których niepodobna tych zagadek rozwiązać, zachowują dla siebie” 17.

Analogie, łamigłówki, zagadki, kluczyki — term i­ nologia z arsenału myśli intralingw istycznej jest tu reprezentow ana w postaci nieskazitelnej.

„Chciałbym poezji — m ówi ten sam badacz w roli m iłoś­ nika — która byłaby uczciw ie lojalna wobec języka, tego najwspanialszego instrumentu kultury. Język jest zjaw is­ kiem społecznym i jak każdy fakt tego rodzaju jest sy ste­ mem przyjętych, uznanych i powszechnie obowiązujących norm i rygorów (...) Kto nie liczy się z normami i przyro­ dzonym statusem egzystencji słow a, ten skazuje nieuchron­ nie sw ą twórczość na izolację i sam otność”.

Czytelniczy gust badacza znajduje oparcie w ciągle tej samej — z rów ną dobitnością wyrażonej — in ­ tralingw istycznej aksjologii literackiej. Jeden język, jeden status słowa, jedna powszechność rygorów i norm społecznego porozumiewania. Złe jest to, co w ym yka się siłom porządkowym system u jako jed­ ności w wielości.

17 A. Hutnikiewicz: Portre ty i szkice literackie. Warszawa 1976, s. 248, cytat następny — s. 252. Autor w yraźnie sygna­ lizuje przejście od roli znawcy do roli miłośnika. „W tym miejscu kończy się rola w miarę obiektywnego historyka li­ teratury, ponieważ historyk nie m oże niczego postulować ani niczego przewidywać, opisuje on jedynie i w yjaśnia stan istniejący. A le postulować i żądać może zwyczajny od­ biorca i m iłośnik sztuki” (s. 252).

Obronna frazeologia (badacza) Nieuchwytna, niedobra metafora

(13)

NOS

Wymuszenia „obfitości”

B. Niespójność. N iekoherencje intralingw izm u d ają o sobie znać w rozpraw ach, które na m arginesie głównego toku rozważań napom ykają o praw do­ podobieństwie m etafory niew ytłum aczalnej w kon­ tekście p rzy jętej teorii. Gdy Ju rij Lewin w yodręb­ nia „m etaforę subiektyw ną”, która odsyła nie do system u powszechnych uzgodnień, lecz do twórczo­ ści danego poety i poetyki historycznej danej epoki, gdy M argarita Lekomcewa wspom ina o „aureolach” w yrażenia metaforycznego, kom unikujących — je ­ śli aureola może komunikować — takie sensy, które w żaden inny sposób nie m ogłyby być przekazane o d b io rcy 18 — model intralingw istyczny przestaje tu funkcjonować. System napotyka na fenom eny obce, niezidentyfikow ane obiekty semiotyczne, w obrębie ideologii intralingw istycznej — asystem o- we i „dzikie”. Przeciążenie sieci pojęciowej daje o- :sobie znać w tzw. interakcyjnej teorii tropów. Może ona funkcjonow ać-'jako ostatnie słowo in tra ­ lingwizmu i jednocześnie jako w stęp do biling­ wizmu.

Powiedzm y od razu, że konkurencyjny wobec omó­ wionego modelu biling w isty czny model kom unika­ cji literackiej także jest produktem ideologii semio- tycznej. A zatem i on pow oduje nadużycia, przy czym nie są to już redukcje, a raczej próby w ym uszenia „obfitości” sztuki, obfitości wcale nie zawsze za­ m ierzonej przez pisarza i nie zawsze pożądanej przez odbiorcę. Zakłada się tu, że użytkow nik zna­ ku w erbalnego dopóty jest osobą jednojęzyczną (w przestrzeni danej k u ltu ry danego języka etnicz­ nego), dopóki obywa się bez literatu ry . Z chwilą gdy lite ra tu ra w kracza w jego życie — jako p ro ­ dukcja lub jako konsum pcja — staje się on osobą

„dw ujęzyczną”. Rozdwojenie polszczyzny na język 18 J. Lewin: Russkaja mietafora: sintiez siemantika, trans-

formacija. „Trudy po Znakowym Sistiem am ” T. IV (Tartu)

(14)

49 M E T A F O R A A IN T E R P R E T A C J A

poetycki i niepoetycki konstytuuje osobliwy „biling­ wizm”. Nie przeczy to możliwościom działań in tra- lingwistycznych, czyli przeredagowań poezji na nie- poezję oraz niepoezji na poezję; podobnie w przypad­ ku bilingwizmu sensu stricto znajomość dwóch języ­ ków oznacza m. in. um iejętność dwukierunkowego tłum aczenia. Jednakże przeredagowania owe okazują się tu czymś drugorzędnym , nieraz zbyt uciążliwym, to znów nieopłacalnym. Dąży się do niezależności myślenia w jednym i drugim systemie, a im głębiej zna się i jeden, i drugi, tym w yraźniej rozróżnia się nietożsamości w projektow anych w niej świato­ poglądów. Doskonalenie bilingwizmu wymaga prze­ ciwdziałania interferencjom . Jeżeli chcę myśleć i mówić po czesku ta k jak po polsku, muszę za każ­ dym razem być w centrum jednego lub drugiego system u. Analogicznie: jeżeli chcę rozumieć mowę potoczną i mowę poetycką rów nie jasno, powinie­ nem ustaw icznie orientować się ku ich swoistoś- ciom: nie zacierać granic, lecz je uw ydatniać. Język poetycki jest „drugim językiem polszczyzny” o ty ­ le, o ile znajomość jej kodów niepoetyckich nie w y­ starcza do rozum ienia poezji pisanej po polsku. Czymże staje się w tym modelu m etafora?

M etafora zaczyna się tam , gdzie kończy się prze­ nośnia. Przenośnia należy do języka nieliteratury, w literaturze zachowuje form alne cechy przenośni, stając się elem entarną cząstką nowej dosłowności. „Poezja jest — dosłowna. Chociaż jej język bywa przeci­ w ieństw em dosłowności, przekazuje ona treści poznawcze rzeczywiste, a nie ułudy, iluzje, a nie jakieś «bógwico»; daje w ięc prawdy — dosłowne. Praw dy te w prawdziwej poe­ zji są praw dam i-odkryciam i, tak jak w twórczości nauko­ w ej, tyczą się jednak nie ogólnych praw fizycznych, ale jednostkowych, zmiennych prawd życia wew nętrznego (...). Odkrywa i ogłasza nowe prawdy psychologiczne, estetycz­ ne, moralne... a nade w szystko takie, jakich do znanych już kategorii zaliczyć nie m ożna” 1#.

19 J. Przyboś: Zapiski bez daty. Szkice i notatki. Warszawa 1970, s. 117. Podwójny światopogląd Nowa dosłowność 4 — T e k s t y 6/80

(15)

Gra

o autonomię

Sam term in „m etafora” staje się tu problem atycz­ ny. Je st albo homonimem, albo anachronizmem. Jedni, jak Ju rij Łotman, nadają mu sens w ykra­ czający poza tery to rium tropów. Twierdzą, iż m e­ tafora to jeden z dwóch podstawowych wyznaczni­ ków poetyckich; drugim jest rytm ; ry tm określa paradygm atyczny, m etafora syntagm atyczny aspekt wypowiedzi literackiej. Nie ma tu miejsca na po­ liczalną serię s tru k tu r planu wyrażania. Zwłaszcza w liryce nowszej „m etaforam i mogą być dwa do­ wolne stojące obok siebie słowa” 20. Inni — rezy­ gnują z nazw y „m etafora” 21. Przyjm ijm y, że w ideo­ logii bilingwizm u m etafora jest „m etaforą” w cu­ dzysłowie. Oznacza ona proces, grę o autonomię drugiego języka. „M etafora” przym ierza się do w szystkich możliwych stanów analogicznie brzm ią­ cej wypowiedzi w języku niepoetyckim. W ydaje się nonsensem. Przypom ina baśń. Udaje przenośnię. Są to jej praw dopodobieństw a: w ykorzystuje ich en er­ gię ekspresyw ną, ale się z nimi nie identyfikuje. Jej sens kon sty tu uje się w planie nowej dosłowności języka poetyckiego.

K om unikat o człowieku, k tó ry przyklejał do czło­ wieka miedź za pomocą ognia — rozpatryw any ja ­ ko m etafora w system ie bilingw ialnym — nie ma jednej ram y m odalnej. Ma trzy obram ow ania hipo­ tetyczne: 1) to nonsens; ogniem nie skleja się ciała z m etalem ; 2) to nie nonsens, to baśń; w baśni ciało może być żaroodporne, ogień może być ciałem cie­ kłym , m etal może mieć właściwości tkaniny lub 20 J. Łotman: Struktura chudożestwiennogo tieksta. Moskwa 1970, s. 116.

21 W tym kierunku zmierza J. Faryno; jego zdaniem każdy indyw idualny język poetycki stanowi system m odelujący na­ sze w idzenie rzeczywistości niejako „od zera”. W takim ujęciu kategorie „m etafory” czy „chw ytu” tracą rację bytu. Zob. rozprawy Faryny O ję zy k u poetyckim. „Pamiętnik Li­ teracki” T. LXIII 1972 z. 2, s. 117—144 oraz Niekotoryje

woprosy tieorii poeticzeskogo jazyka. W: S e m iotyka i str u k ­ tura tekstu, s. 131— 170.

(16)

51 M E T A F O R A A I N T E R P R E T A C J A

papieru; 3) to nie baśń, to przenośnia; poeta mówi o sklejaniu ogniem ciała i m etalu, a ma na myśli staw ianie baniek.

Odbiór może zatrzymać się w każdym punkcie tego procesu. Każde zatrzymanie może być powodem odrzucenia m etafory przez odbiorcę. („Gruźlica zwapniła mu nerw y”, pisał Grochowiak. „Gruźlica nie zwapnia nerw ów ”, protestow ał Słonimski 22). Za­ trzym anie m etafory w granicach nonsensu nie musi jednak powodować jej odrzucenia. Nonsens może cieszyć jako żart absurdalny, kom prom itacja auto­ m atyzm u językowego itd. Zatrzym anie m etafory poetyckiej w granicach baśni lub przenośni stw arza analogiczne alternatyw y. Pełnia odbioru urzeczy­ w istnia się dopiero w czw artej, ostatecznej fazie rozumowania, gdy mówimy sobie; to nie przenośnia, ani baśń, ani nonsens, lecz praw da. Praw da nowej, poetyckiej dosłowności.

W analizowanym w yrażeniu (ludzie, miedź, ogień klejący) kom unikowane są praw a, które w yobraź­ nia artystyczna nakłada na rzeczywistość. Jest to świat ludzi i rzeczy, rzeczy i żywiołów ciążących ku sobie, dążących do zespolenia; zespolenie ma ocalić bohaterów tego dram atu, lecz okazuje się gwałtem na naturze każdego z nich i przeradza się w okrucieństwo. Ta eksplikacja znajduje oparcie we wszystkich hipotezach odtrąconych. W nonsen­ sie, bo kom unikuje się tu absurdalność świata. W baśni, bo mówi się o przekroczeniu natury. W przenośni, bo odgaduje się intencje przym ierza i ocalenia. Przenośnię trzeba odgadnąć, ale trzeba się w końcu jej przeciwstawić (to wy widzicie sta­ wianie baniek tam , gdzie ja widzę człowieka, który ogniem przykleja do człowieka miedź). Celem fi­ nalnym okazuje się nie to, co ukryte, lecz to, co powiedziane. Dosłowność drugiego języka (dosłow­ ność drugiego stopnia) jest rzeczywistym nośnikiem

Poetycka prawda

(17)

W m etaforze w szystko konieczne Proces przechodzi w system

poetyckości (nastaw ieniem tek stu na siebie); w te ­ orii substytucyjnej m etafora była zaprzeczeniem poetyckości, albowiem faworyzowała to, czego nie ma w substancji tekstu. Uznanie nowej dosłowno­ ści oznacza nadto rezygnację z „podwójnego widze­ n ia”. Widzi się ostro tę jedną, tę najwyższą praw dę kom unikatu poetyckiego. A zatem unieważnia się też i hierarchiczność m etafory. Nie ma w niej ele­ m entów drugorzędnych, w szystko służy projekcji nowego języka, a więc wszystko staje się koniecz­ nością kreacyjną (tak rozum iał arcydzieło Przyboś). W perspektyw ie bilingwizm u język poetycki także jest „językiem ” w cudzysłowie. Nie stanow i goto­ wego system u, lecz proces, k tó ry przeistacza się w system. Podczas gdy model intralingw istyczny fa ­ woryzował m etaforę wyizolowaną z konkretności kom unikacyjnej, model bilingw istyczny, odwrotnie, tylko wobec ko n k retu kom unikacji literackiej — autora, p rądu, epoki — po trafi w eryfikow ać własne rozpoznania. Im więcej zna w ariantów danej m eta­ fory — w ew olucjach danej twórczości — tym pew ­ niej stw ierdza przekształcanie się procesu w system. Zwłaszcza gdy to samo słowo jest na przem ian przedm iotem m etaforyzow anym i m etaforyzującym , w ielokrotne odwrócenia konstrukcji porównawczej rozbrajają tę konstrukcję od w ew nątrz: porów na­ nie nie apeluje już do banałów 23 mowy niepoetyc- kiej, lecz określa się wobec indyw idualnej m itolo­ gii ,twórcy. A w rezultacie, jak chciał Leśmian, po­ rów nanie przestaje być „tylko porów naniem ”, oka­ zuje się form ą w yeksploatow aną i odtrąconą. Jed en przykład: słowo „róża” u Grochowiaka 24 A czy ta róża

Może w nich Ja pytam

2* O roli „system u banalnych skojarzeń” w procesie rozu­ m ienia m etafory zob. Black: op. c it, s. 228.

14 S. G rochowiak: Rozbieranie do snu. Warszawa 1959; d al­ sze cytaty z tego sam ego wydania.

(18)

53 M E T A F O R A A IN T E R P R E T A C J A

— czytam y w w ierszu Rozbieranie do snu. Wiersz nie daje szansy oderwania znaczeń „róży” od po­ tocznego banału. In terp re ta to r musi zadowolić się stwierdzeniem , że „róża” to „znak radości życia”, „symbol życia w ogóle” 25. Dopiero inne tek sty z te ­ go samego zbioru rozśw ietlają słowo „róża” oso­ bliwym i znaczeniami. A więc: róża to w nętrze ży­ jącego organizmu, ciało wynicowane, przekrojone, otw arte i w tym otw artym bezwstydzie biologii — jedno dla roślin, zwierząt i ludzi:

Jak bladzi ci ludzie z pierw szych płócien Picassa Delikatna różowość kurzego żołądka

Jest to kw iat odwiecznie ponętny i twardy Róża

W innym wierszu powtarza się to samo ujęcie: różo­ wość jako przezroczystość ciała (przy czym różo­ wość jest tu zawsze metonim ią róży):

Ogrodnik tu różow y — przejrzysty jak pęcherz I widać jak przez krw iobieg

Widno mu przepływa N ależny tylko niebu Sprężony gaz Pow ietrze

W swoim bezwstydzie otw artego ciała róża jest kw iatem fryw olnym , agresyw nym wobec ciał m ar­ twych. „Widelec bez ciebie to brzydki w ybryk m e­ talu / Zderzony z tobą — naw et kokietuje”. Róża jest bezustanną agresją. Jest ruchem powietrza, nie­ pokojem przestrzeni, kołowaniem wizji erotycz­ nych, kiczu secesyjnego:

P ostaw iłem wazon róż — i od razu się zakotłowało W olter w błękitnym fraku M arysieńka w nagościach Różowego powietrza było w okół tyle

Że co tchnąłem swobodniej Sfruw ały m otyle

25 J. M aciejewski: Stanisław Grochowiak: «Rozbieranie do

snu». W: C z yta m y wiersze. Wstęp, wybór i opracowanie

J. M aciejewski. Warszawa 1970, s. 342—343.

Róża

Różowość

Róża jako agresja

(19)

Znak sztuki

M etajęzykowe rozjaśnienia twórcy

Dlatego róża jest większa od siebie. Większa o k rajo ­ brazy, które roznieca w przestrzeni. „Krowa bez ciebie jest tylko górą czworonożną / Z tobą — m a­ leństw em ”. Poeta jest konsekw entny. Brak róży to m artw ota, bezżycie, brzydota w ybryków cywiliza­ cji. „Jest w naszym ogrodzie pew na suchość form / / To może / Dlatego d rap ak zam iast róży”. Poeta jest nieustępliw y w konstruow aniu mitologii róży. „Różo / Odnawiam cię różo / Czym byłaby poezja jeżeli nie w stydem / Gdyby szwadron tum anów / / Połknął cię na zawsze”. Róża to nie tyle znak ży­ cia, ile znak sztuki, w której życie d aje się sp ortre- tować od w nętrza (od wnętrzności). Jak w różo­ wych postaciach z płócien Picassa. Im dosłowniej zrozum iem y te ustanow ienia, tym pełniej uobecni się nam sens py tan ia o różę w wierszu Rozbieranie do snu, a także — braku odpowiedzi n a nie w roz­ mowie m istrza poezji ze śmiercią.

In terp retacja w świetle bilingwizm u nie jest już odwróceniem m etafory, lecz jej rozwinięciem. Tekst literacki tra k tu je się tu jako „urządzenie generu­ jące” język in terp retato ra. G ram atyka m etafory staje się czymś w rodzaju gram atyki generatyw - nej dla in terp retacji. Dzieje się tak, jak postulow ał kiedyś Borys E ich en b au m 26: refleksja lite ra tu ro ­ znawcza chce być wnioskiem z rozpoznania specy­ ficznych właściwości m ateriału literackiego. W de­ finicji in terp reta cji jako „hipotezy u k ry tej całości” akcent pada teraz na całość; „ukrycie” odnosi się do całości historycznoliterackiej, w niej poszukuje się rozw iązań sem antycznych. Nic też dziwnego, że in te rp re ta to r w czytuje się tu pilnie w m etajęzyko­ we rozjaśnienia tw órcy (takie jak Grochowiaka apostrofa do róży). Tak na przykład Łotmanowska in terp reta cja Eugeniusza Oniegina rozw ija się w 26 B. Eichenbaum: Szkice o prozie i poezji (Szkic z 1926 r.

Teoria m e to d y formalnej. Przeł. R. Zimand). Warszawa

(20)

55 M E T A F O R A A IN T E R P R E T A C J A

przestrzeni wyznaczonej przez autotem atyczne ko­ m entarze — wpisane w tekst Eugeniusza Oniegina. Chodzi o to, aby wsłuchać się w to, co powiedziane, i uruchomić sens powiedzianego tak, by zrozumie­ nie dzieła stało się spotęgowaniem (wyostrzeniem) tożsamości kodowania i rekodowania. Zarazem w y­ różnienie literackiej dosłowności tekstu in terp reto ­ wanego oznacza wyróżnienie substancji w jej nie­ pow tarzalnych ukształtow aniach (rytmicznych, in- strum entacyjnych, leksykalnych, frazeologicznych itp.). Odniesienie znaku do substancji określa jego w ym iar estetyczny 27: i oto m etafora i interp retacja podążają w tym samym kierunku: via* estetica. Podczas gdy ideologia intralingw istyczna spycha estetykę literatu ry na dalekie peryferia, ideologia bilingwistyczna sytu u je estetykę litera tu ry w sa­ mym centrum własnej problem atyki.

Uwaga: interp retacja bilingwistyczna wcale nie m u ­ si być poezjowaniem na tem at poezji. Język in te r­ p retato ra staje się tu przedłużeniem języka poetyc­ kiego (a więc i przedłużeniem procesu kom unikacji literackiej) nie poprzez naśladowanie stylu, lecz po­ przez analogiczne do usiłowań poezji odepchnięcie tego, co w doświadczeniach k u ltu ry potocznej jest już spetryfikow ane, anonimowe, oczywiste. Z tej analogii właśnie w ynikają idee suwerenności mowy literaturoznaw czej: ma to być suwerenność wobec jednosystemowości k u ltu ry w erbalnej — w imię wielosystemowości jej światopoglądów.

* * *

Teoria m etafory może rozw i­ jać się niezależnie od teorii interpretacji, ale o tym , co z teorii m etafory pozostaje w świadomości lite ­ rackiej, decydują interpretacyjne obyczaje epoki. 27 Tezę tę rozwijam dokładniej w szkicu Estetyka: czwarta

część semiologii (1). „Teksty” 1979 nr 2, s. 1—10.

Jednak nie poezjowanie o poezji

(21)

Wszyscy to samo Ofiary niezauważenia Pęka geometria teoretyczno- literacka

Cóż ocalało w polskiej powojennej świadomości li­ terackiej ze starożytnych nauk o tropach? Mniej niż w muzeach dzisiejszych ocalało z antycznych rzeźb i malowideł. Opracowania podręcznikowe, od P oetyki opisowej do P oetyki stosowanej, muszą być w iernym sportretow aniem sytuacji w tej dziedzinie, skoro w rozdziałach poświęconych tropom w ykazu­ ją więcej podobieństw niż różnic. Wciąż to samo: kilkanaście pojęć, które nakładają się na siebie, krzyżują swymi zakresam i i nie respektują żad­ nych norm systemowości. Nawet takich norm, jak sym etria rchwytów opozycyjnych. Podręczniki zna­ ją hiperbolę, nie znają na ogół litoty. Eksponują anim izację i personifikację — nie troszczą się o n a­ zwę m etafory, któ ra jest urzeczowieniem życia (re- izacja? reifikacja? antyprozopeja?), a jest to jedna z czterech zasad tropu wedle K w intyliana. U niw er­ syteckie ćwiczenia z poetyki przeżyw ają zazwyczaj silny w strząs dydaktyczny, gdy od obietnicy od­ słonięcia system u sztuki literackiej trzeba przejść do szczątkowych ocalin daw nej wiedzy o tropach, które mogą być wszystkim, tylko nie podstawą sy­ stemowego m yślenia o literaturze.

A co przenika do interp retacji ze współczesnych rozpraw teoretyków literatu ry ? Niewiele. Schema­ ty w ypracow ane przez sem antykę logiczną rozm y­ w ają się w pierw szym zetknięciu z em pirią literac­ ką. T rójkąty, wieloboki, ram y m etajęzykow e — p ę­ kają w potokach wierszowych Leśmiana, Czecho­ wicza, Baczyńskiego czy Szymborskiej...

Jak pogodzić tezę o w zajem nym przyciąganiu m e­ tafo ry i in terp retacji z faktam i nagminnego odpy­ chania wysiłków klasyfikacji m etafor przez oby­ czajowość p rak ty k i interpretacyjnej? Teoria m eta­ fory chce uporać się z chaosem, który odziedziczy­ liśm y w spadku po starożytności (lub może nowsze dzieje m yśli literackiej spowodowały ten chaos), dąży do czystych schematów zakładając, iż każde­ m u schematowi odpowiada odrębny mechanizm.

(22)

57 M E T A F O R A A I N T E R P R E T A C J A

K lasyfikacja w ariantów m etafory nie powinna do­ puszczać możliwości włączenia tego samego w y ra­ żenia metaforycznego do kilku różnych schematów. Tymczasem — z punktu widzenia interpretacji — schem aty owe okazują się zapisami przebiegów od­ bioru, utrw aleniam i czytelniczych nawyków teore­ tyków. Jedno i to samo w yrażenie metaforyczne daje się ostatecznie odnieść do nieskończoności schematów teoretycznych.

Na przykład m etafora „światło umrze w rzece” 28.

A. W ujęciu substytucyjnym eksplikacja tej m e­ tafory przedstaw iałaby się tak: poeta mówi „um ­ rze”, m a na myśli „zgaśnie” (zagadka jest prosta, wszak o człowieku, który um arł, mówi się — zgasł).

B. W trójkącie metaforycznym według Jerzego P el­ ca 29. W yrażenie niemetaforyczne „człowiek um rze” i w yrażenie niem etaforyczne „światło zgaśnie” gu­ bią słowa „człowiek” oraz „zgaśnie”, a pozostałe dwa słowa tw orzą w yrażenie metaforyczne „świa­ tło um rze”.

C. Eksplikacja semantyczna według Anny Wierz­ bickiej 30. Światło um rze w rzece (myślę o świetle w rzece) — rzekłbyś, że to nie światło, ale istota żywa, która umrze.

D. Wierzbicka przew iduje inny schem at dla m eta­ fory, inny dla porównania; lecz w schemacie po­ rów nania analizowany tekst mógłby się także po­ mieścić. Gdybyśmy założyli jego rozwinięcie w zda­ nie eksplicytne: „światło um rze w rzece (jak czło­ wiek)”, uzyskalibyśmy taki oto szereg — światło zgaśnie w rzece — rzekłbyś, że mogłoby to być um ieranie człowieka. („Eksplikacji nie można uza­

28 Z wiersza S. Flukowskiego Słońce w kieracie, z tomu

Słońce w kieracie. Warszawa 1929, s. 55.

29 Zob. J. Pelc: Zastosowanie funkcji semantycznych do ana­

lizy pojęcia metafory. W: Problemy teorii literatury. Wybo­

ru prac dokonał H. Markiewicz. Wrocław 1967, s. 95— 130. 80 Wierzbicka: op. cit.

Substytucja

Trójkąt

Dwa razy Wierzbicka

(23)

Richards

Bogusławski

Interakcja

sadniać, można je tylko obalać”, powiada W ierz­ bicka).

E. Według R ich ard sa31. Nie podobieństwo w yglą­ dów (światła i topielca), lecz tożsamość postawy wobec tenoru i w ehikułu określa sens tej m etafo­ ry. U m ieranie jest tym, co najgorsze dla człowie­ ka — gaśnięcie jest tym , co najgorsze dla świa­ tła.

F. W teorii „m etafory ak tu aln ej” według A ndrzeja Bogusław skiego32 rozumowanie przebiegałoby tak: nie wiadomo, co ukryw a się za słowem „um rze”, może „zgaśnie”, może „zmieni kolor” lub „ulegnie rozpadowi” (rozsypie się w falach), albo „stężeje”... Powiemy zatem, że światło w rzece stanie się ja­ kieś, jakieś inne niż w pow ietrzu, i o tę niew yra­ żalną poza m etaforą jakość chodzi tu przede w szyst­ kim.

G. W teorii interakcyjnej 33. Nie jest to skrócone porównanie, lecz przekształcenie semantyczne. Za­ skakujące sąsiedztwa słów określają ich nowe kon­ figuracje znaczeniowe. „Św iatło” staje się nazwą żywiołu, którego cechą naczelną okazuje się „śm ier­ telność”. „Rzeka” („woda”) to z kolei żywioł „śmiercionośny” (a także przestrzeń cm entarna). Wreszcie „um ieranie” odnosi się nie tylko do istot żywych, jak chce słownik, ale także do żywiołów, jak chce m etafora.

H. W ujęciu instrum entacyjnym (sugerowanym m.in. przez Borysa U spienskiegoM). Inform acja

81 Zob. R. W ellek i A. Warren: Teoria literatury. Przekład pod red. i z posłowiem M. Żurowskiego. Warszawa 1970, s. 268.

82 A. Bogusławski: O metaforze. „Pamiętnik Literacki” T. LXII 1791 z. 4, s. 116—117.

*3 Zob. Black: op. cit. Interakcyjną teorię m etafory intere­ sująco om awia J. Paszek w swojej książce pt. Stylistyka.

Przew odn ik metodyczn y. K atowice 1974, s. 96— 113.

84 Zob. B. A. Uspienskij: «Grammaticzeskaja praw ilnost’»

(24)

59 M E T A F O R A A I N T E R P R E T A C J A

poetycka zawiera się w grze podobieństw fonicz­ nych słów „um rze” i „w rzece”, w usamodzielnie­ niu cząstek „m rze” i „w rze”. Poezja nadaje auto­ nomiczne znaczenie cząstkom uw ypuklonym przez instrum entację. Tu cząstka „w rze” może sugero­ wać „w rzenie” światła w falach rozpędzonej wody; byłaby to sugestia niesprzeczna z doświadczeniami wzrokowymi, a zarazem opozycyjna wobec in ter­ pretacji substytucyjnej („umrzeć”, czyli „zgas­ nąć”).

U rw ijm y ten ciąg. Znalazłby się w nim także m e­ chanizm gry między nonsensem, baśnią, przenoś­ nią a praw dą dosłowności poetyckiej. Wszystkie te i tym podobne scenariusze są możliwe w przestrze­ ni realnych poetyk odbioru. Wszystkie one są pod­ porządkowane ideologiom semiotycznym — steru ­ jącym realnościami percepcji. Interpretacja nie po­ trafi się wyzwolić spod ideologicznych uw arunko­ wań swej natury. Jej spotkanie z m etaforą i teoria­ mi m etafor możliwe jest zatem tylko w przestrze­ ni, w której sama się określa i jest określana przez historię kom unikacji literackiej.

Instrumentacja

Ideologia (semiotyczna) górą

szkoły po wtoricznym modielirujuszczim, sistiemam. Tartu

Cytaty

Powiązane dokumenty

„Budowlani” w Warszawie, 03-571 Warszawa ul. Tadeusza Korzona 111. Zapłata należności nastąpi przelewem na konto Wykonawcy wskazane na wystawionej fakturze, w terminie 14 dni

Drugi jest znacznie bardziej skomplikowany, a dotyczy ułożenia opowieści o życiu i twórczości pisarza tak, aby była ona ciekawa, intrygująca, skupiająca uwagę, pomimo że

http://rcin.org.pl.. Na- miętności duchowne nie zamieniły nas zupełnie na austryaków. Zwycięztwo pod Morgarten jest owo- cem ohydnej kradzieży i niegodnego napadu. Ci ludzie

Zamawiający udostępnia Dostawcy klauzulę informacyjną dla kontrahentów („Klauzula”), której treść zawiera informację wymagane na podstawie art. 13 i 14 RODO, i jest ona

[r]

Za- ªo»enie, »e M jest sko«czenie generowany mo»na opu±ci¢ (Kaplanski), ale dowód jest wtedy trudniejszy.. Zaªó»my, »e M

W metodzie Delta-Eddington energia promieniowania rozproszonego do przodu w wąskim kącie bryłowym jest sztucznie usuwana z promieniowania rozproszonego (nie dając wkładu

Pokaż, jak używając raz tej maszynerii Oskar może jednak odszyfrować c podając do odszyfrowania losowy