• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1967, nr 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1967, nr 1"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

•ii iiiiiiiiii;

L :

(2)

C H R Z E Ś C I J A N I N N O W Y PRZEKŁAD

EWANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

Rok z a ło ż e n ia 1 9 2 9 W a rsza w a ,

Nr 1 , s ty c z e ń 196 7 r.

TREŚĆ NUMERU:

N O W Y P R Z E K Ł A D

R E F L E K S J E N O W O R O C Z N E O K O N F E R E N C JI W (JU N T E N M IE S Z K A J W JE Z U S IE (16) Ś W IA T O W A K O N F E R E N C JA E W A N G E L IZ A C Y JN A

O Ś W IA D C Z E N IE K O N G R E S U E W A N G E L IZ A C Y JN E G O

JA K Ó W IW A N O W IC Z Z ID K O W (1884— 1966)

„G Ł O S E W A N G E L II — A U D Y C JE 23, 24 i 25

K R O N IK A

M iesięcznik „C h rześcijanin ” w y sy ła n y le st bezp łatnie; w y d a w a n ie czasopism a um ożliw ia w y łą c z n ie ofiarn ość C zytel­

ników . W szelkie ofiary na czasop ism o w kraju, prosim y k ierow ać n a k on to:

Z jednoczony K ościół E w an geliczny: PKO W arszawa, N r l-li-147.252, zazn aczając cel w p łaty n a od w rocie b lan kietu . O fia­

ry w p łacan e za granicą n a leży k ie r o ­ w ać przez oddziały zagran iczn e B an k u P olsk a K asa O pieki, n a adres P r e z y ­ dium Rady Z jed n oczon ego K ościoła E w angelicznego w W arszawie, A l. J ero ­

zo lim sk ie 99/37.

W ydaw ca: P rezyd iu m R ady Z jed ­ noczonego K ościoła E w an geliczn ego R edaguje K olegiu m

A dres R ed ak cji i A d m in istra cji:

W arszaw a, A l. Jero zo lim sk ie 99/37 T elefon : 28-68-94. R ęk o p isó w n a d e ­ słan ych n ie zw raca się.

R S W „ P r a s a ”, W a rs z a w a , S m o ln a 10/12. N a k ł. 4500 egz. O b j. 2 a rk . Z am . 1932. M -46.

U b i e g ły r o k b y ł s z c z e g ó l n y m r o k i e m i d o s t a r c z y ł n a m w ie l e ró żnych,

■przeżyć, w z w i ą z k u z li c z n y m i w n a s z y m k r a j u o b c h o d a m i m i l e n i u m ; o b c h o d a m i k o ś c i e l n y m i i p a ń s t w o w y m i . Do p r z e ż y ć r a d o s n y c h o b o k i n ­ n y c h n a le ż a ło n i e w ą t p l i w i e o d d a n ie do r ą k p o ls k ie g o C z y t e l n i k a B ib lii , n o w e g o p r z e k ł a d u N o w e g o T e s t a m e n t u , w y d a n e g o p r z e z w a r s z a w s k ą p l a c ó w k ę B r y t y j s k i e g o i Z a g r a n i c z n e g o T o w a r z y s t w a B ib lijn e g o . P o l s k i O d d z ia ł T o w a r z y s t w a B ib l ij n e g o w p a ź d z i e r n i k u ub. r. ś w i ę c i ł b a r d z o u r o c z y ś c ie j u b i l e u s z 150-lecia s w o j e j d z ia ła ln o ś c i w n a s z y m k r a ­ ju . a d o s ta r c z e n ie n o w e g o p r z e k ł a d u N o w e g o T e s t a m e n t u b y ło c h y b a , w r o k u m i l e n i u m , n a jle p s z y m , darem, T o w a r z y s t w a dla w s z y s t k i c h Pola­

k ó w ż y j ą c y c h w k r a j u j a k i dla v r i e l o m ü i o n o w e j r z e s z y P o l a k ó w ż y j ą ­ c y c h po za g r a n ic a m i.

W i n n y c h k r a j a c h , w k t ó r y c h B ib lia jest. k s i ą ż k ą b a r d z o r o z p o w s z e c h n i o ­ n ą , d a t y p o s z c z e g ó ln y c h p r z e k ł a d ó w P is m a S w . n i e są od sieb ie t a k o d ­ d a lo n e , j a k u n a s (1563, 1633, 1881, 1966), a w k a ż d y m raz ie n ie są t o odleg ło ści r z ę d u k i l k u s tu le c i, a n a w e t n ie j e d n e g o s tu le c ia . P r z e c ie ż w z a s a d z ie od r. 1563 (B ib lia B r z e s k a ) a p o t e m 1599 (B ib lia k s . W u j k a , tł. k a to l ic k i e ) i m ł o d s z e j o d n i c h B ib l ii G d a ń s k i e j (1632), p o z a r e w i z j ą N o w e g o T e s t a m e n t u ( T ł u m a c z e n i e w a r s z a w s k i e , 1881) n ie m i e l i ś m y w P olsce n o w e g o p r z e k ł a d u S ta r e g o T e s t a m e n t u . A w i ę c b a r d z o d o b r z e się s ta ło , ż e b ib liś ci k a t o l i c c y u z u p e ł n i l i t e n b r a k , d o s t a r c z a j ą c w r. 1965 c a łk o w i c ie n o w e g o p r z e k ł a d u B ib l ii z jęz. o r y g i n a l n y c h (B ib lia T y n i e c k a ) . A l e n a n o w y p r o t e s t a n c k i p r z e k ł a d S ta r e g o T e s t a m e n t u , k t ó r y w p o łą ­ c z e n i u z o b e c n ie d o k o n a n y m p r z e k ł a d e m c z ę ś c i n o w o t e s t a m e n l o w e j p o ­ z w o l i n a m o t r z y m a ć całą B ib l ię — tr z e b a b ę d z i e j e d n a k p o c z e k a ć jeszcze:

p a r ę lat.

Z g o d n ie z z a s a d a m i p r z y j ę t y m i p r z e z T o w a r z y s t w o B ib l ij n e , n o w e g o p r z e k ł a d u d o k o n a n o z j ę z y k a g r e c k i e g o . W p r a c y n a d p r z y g o t o w a n ie m , tł u m a c z e n i a i w y d a n i e m t e k s t u o d p o w ia d a j ą c e g o w y m o g o m w s p ó ł c z e s ­ n e g o j ę z y k a p o ls k ie g o , p r z e z k i l k a n a ś c i e lat. p r a c o w a ło g ro n o p r a w i e tr z y d z i e s t o o s o b o w e . P r a c a p r z e k ł a d o w a j e s t d z i e ł e m p o l s k i c h b i b l i s t ó w - l u t e r a n . W k r ó tk im . W s t ę p i e do n o w e g o w y d a n ia , c z y t a m y t a k i e s ł o w a na l e n t e m a t : „ P o w s z e c h n i e d o tą d u ż y w a n e p r z e k ł a d y N o w e g o T e s t a m e n t u w B ib l ii z r. 1599, 1632, j a k r ó w n i e ż p o p r a w i o n y t e k s t N o w e g o T e s t a m e n t u . z r. 1881 są j u ż d z i s i a j p o d n i e j e d n y m w z g l ę d e m n i e w y s t a r c z a j ą c e ”. 'Zeby t e j p o tr z e b ie w y j ś ć n a p r z e c i w , T o w a r z y s t w o B i b l i j n e p o d s w y m p a t r o ­ n a t e m d o p r o w a d z i ło do w y d a n i a d r u k i e m n o w e g o p r z e k ł a d u . W ś r ó d k i l ­ k u d a t w y m i e n i o n y c h w c y t a c ie ze W s t ę p u , p r z e o c z o n y z o s ta ł j a k o ś r o k 1563, — r o k w y d a n i a B ib l ii B r z e s k i e j , na k t ó r e j w z o r o w a n e b y ł y p r z e ­ k ł a d y p ó ź n i e j s z e , z a r ó w n o k a to l ic k i e , j a k i p r o t e s t a n c k i e (1599, 1632). Dla in f o r m a c j i p o d a j e m y , ż e j e d e n z n i e l i c z n y c h e g z e m p l a r z y t e j c z c i g o d n e j B i b l i i z n a j d u j e się w p o s i a d a n iu je d n e g o z n a j s t a r s z y c h w n a s z e j s p o ł e c z ­

n o ś c i k o ś c i e l n e j B r a c i — k a z n o d z i e j ó w , u s ł u g u j ą c e g o do d z i s ia j z w i e l k ą e n e rg ią , p o m i m o p r z e k r o c z o n y c h 85 lat!

N a io y T e s t a m e n t w n o w y m p r z e k ł a d z i e w y d a n y z o s ta ł b a r d z o s t a r a n n i e , p o siada w y r a ź n ą c z c i o n k ę i p r z e j r z y s t y u k ł a d str o n . Druk. j e s t c a ło s z p a l- t o w y , n ie m a w i ę c p o d z i a ł u n a d w i e s z p a l ty , j a k w B ib l i a c h u ż y w a n y c h , d o t y c h c z a s . P o s z c z e g ó ln e c zęś ci r o z d z ia łó w ( p e r y k o p y ) z a o p a t r z o n o w t y ­ tu ły . F o r m a t j e s t w y r a ź n i e w i ę k s z y od k i e s z o n k o w e g o a o d n o ś n i k i w t e k ś ­ cie u m i e s z c z o n e z o s t a ł y p o n i ż e j p o s z c z e g ó l n y c h w i e r s z y . W y d a n i e z a w i e ­ ra 549 s. i p o s ia d a t a k ż e p i ę k n ą o b w o l u t ę w k o lo r z e c i e m n o - z i e l o n y m , z u m i e s z c z o n y m n a n i e j r y s u n k i e m D o b re g o P a s te r z a .

W ł a ś c i w ą r e a k c j ą , j a k i e j t e r a z o c z e k i w a l i b y ś m y od C z y t e l n i k a , — b y ło b y si ę g n ię c i e p o t e n t e k s t N o w e g o T e s t a m e n t u . A c z y t a n i u p o w i n n a t o w a ­ r z y s z y ć n a s z a m o d l i t w a d z i ę k c z y n a za w s z y s t k i c h lu d z i, k t ó r z y w tę p r a ­ cę w ł o ż y l i s w ó j t r u d ora z m o d l i t w a o i n n y c h lu d z i, n i e z n a j ą c y c h P is m a S w ., — ż e b y m o g l i je p o z n a ć . N i e c h n a s n ie z a b r a k n i e w t e j p o d s t a ­ w o w e j słu ż b ie !

M . K w .

2

(3)

Refleksje noworoczne

„Błogosław duszo moja Panu i w szystkie wnętrzności m oje Im ieniowi Jego świętem u.

Błogosław duszo moja Panu, a nie zapominaj wszystkich dobrodziejstw Jego“

(Psalm 103, 1—2)

I

TTa-k nie daw no spotykaliśm y ro k 1966, a oto już n a s ta ł Now y Rok. Ludzie kończą sitary r ok w najp rzeró żn iejszy sposób, w zależności od tego, w jlakim k ie ru n k u są zw rócone ich oczy.

Nawet chrześcijanie w większości oglądają się zbyt w iele zla sp ra w am i ziem skim i; z;a ty m co przyciąga Wzrok i co podoba się ciału. I dlate- go w zależności od sw ych u podobań spędzają ostatnie chw ile sta re g o ro k u najczęściej n a ziabaWach i balach, na k tó ry c h szeroką stru g ą płynie wódikla, Lecz obok z n a jd u ją się ludzie, którzy chociaż P a n a Btiga n ie w idzieli, w ierzą Mu jed n a k i u fają Mu, dzięki poznaniu przez wiarę —• Zbaw iciela, Jezu sa C hrystusa. G ro­

m adki ty c h ludzi kończą s ta ry ro k w m o d lit­

wie, n a kolanach — w dziękczynnej, p ochw al­

nej m odlitw ie do- Boga za o trzy m an e cd Niego dobrodziejstw a i w p rzy ezy n n ej p rośbie o Jego laskę i błogosław ieństw o' w N ow ym R oku. To są ci, k tó rzy „nie w i dzieli, ale U w ierzyli” . D la­

tego błogosław ią Boga z całej duszy, błogosła­

wią Jego św ięte imię i skład ają M u cześć i chwałę za w szystkie dobrodziejstw a.

Koniec każdego ro k u w e w szystkich in ­ stytucjach, fab ry k a c h i p rzedsiębiorstw ach przynosi zazw yczaj w zm ożone nasilenie pracy.

Bilanse i sta ty sty k i. O bliczenia: jakie zyski i lub jakie s tra ty znalazły się n a komidie In sty ­ tucji. D opiero poi ty m obliczeniu rozpocząć m oż­

na u k ład a n ie pianiu na ro k n a stę p n y . Id en ty cz­

nie dzieje się w życiu chrześcijanina — dziec­

ka Btoiźego. K ażdy w ierzący sporządzić m usi dla siebie i d la P a n a ta k i bilans zysków i stra t, za rok ubiegły, k tó ry p rzem inął i nigdy już nie wróci. J e st to o b rac h u n e k życia w e w n ętrz ­ nego, osobistego życia w ia ry . J e s t on konieczny dla nalszej teraźniejszości i d la przyszłości. Już w każdym razie lepiej dokonać n a d sobą sądu teraz, kiedy m am y d o b ry czas i gdy nic n am jelszcze bezpośrednio n ie zagraża, niż potem , kiedyś — w sy tu a c ji przym usow ego' sąd u przed sam ym C h ry stu sem P anem . D latego1 ludzie Starego- T estam entu, pokolenia w ierzących, którzy m odlili się do- Boga słow am i Psalm ów prosili tak, jak jeden iz nich: „N aucz n a s obli- czas dni nasze, abyśm y przyw iedli serce do m ądrości” .

Jakiż więc jest na-siz ra c h u n e k zysków i strat? Każdego d n ia m ieliśm y ch leb pow ­ szedni — pokarm , pracę, zdrow ie, albo ozdro- wienie, ubranie, dom. W różnym sto p n iu w

różnej m oże ilości, lecz m ieliśm y je w szystkie

— inaczej bow iem n ie m oglibyśm y przeżyć całego ro k u . M ieliśm y, lecz in n i obok nas m ogli n ie m ieć tego, do było n a szy m udziałem . W n aszy m k ra ju b y ł u ro d zaj, d a ł go n a m Bóg, lecz by ły i są k raje, a więc b y li i są ludzie cier­

piący głód chleba, i n ie d o sta te k in n y ch dóbr.

W iększość z nas dośw iadczała już uczucia gło- du. Je śli tak, to pow inniśm y te ra z i zawsze dziękow ać Bogu za łaskę chleba pow szedniego.

Lecz za mało- byłoby ty lk o dziękow ać za swój chleb, za m ało byłoby prosić o ch leb dla siebie i d la in n y ch , należy m yśleć, sta ra ć się i m odlić lecz tak ż e i działać, żeby głodni m ogli zaspo­

koić sw ój głód. J e śli nie dzięk u jem y Bogu za Jego do b ro d ziejstw a okazano n a m i innym , jeśli nie m yślim y, n ie m odlim y się i n ie s ta ra ­ m y się o zaspokojenie głodu bliźnich, w na­

szym b ilansie zna-lazły się s tra ty . W ielkie stra ty . W niosek: żeby je uzupełnić, m usim y po­

stępow ać w k ie ru n k u o d w ro tn y m od d o ty ch ­ czasowego-. M usim y dziękow ać B-ogu, prosić Go 0 chleb pow szedni dla in nych a także starać się udzielić ze „swojego -chleba“ każdem u, k to go może pragnąć.

A le życie nie zaczyna się i n ie kończy na Chlebie pow szednim . SłoWo Boże je st Chlebem dla duszy każdego człow ieka. Ja k że ta sp raw a w ygląda w naszym życiu? Czy s ta ra ją c się o chleb pow szedni, n ie zaniedbyw aliśm y p rzy ­ padkiem s ta ta ń o- chleb n iebiański, o Słowto Boże? C zyśm y spożyw ali sam i te n chleb, i czy dzieliliśm y się n im Zi ludźm i, k tó rz y ż y ją z nam i? Je śli b-o-wiem zaniedbaliśm y te n pokarm naraziliśm y w łasn e życie n a pow ażny u b y tek , n a w ielk ą stra tę . W sp raw ach K rólestw a Bo­

żego ta k jest w szystko urządzone, że ilość chleba powszedniego- w tw o im dom u, i w tw oim k r a ju zależy od tego, Czy i jak starasz się o chleb z N ieba. D ziękujm y więc Bogu za chleb, k tó ry n am dał d la naśizego życia w e w ­ nętrznego, za ch leb duchow y, zla Słowo, k tó re stało się ciałem — za samego- C h ry stu sa P ana.

1 o chleb Sł-owa prośm y dla in n y ch udzielając im z tego, co sam i o trzy m aliśm y od Boga.

W naszym bilansie zastanów m y się n a d sp raw ą polko-ju. Zaledw ie p rz e d 21 la ty zakończyła się n ajw iększa z dotychczasow ych w ojen. W ty m czasie groził ludzkości już k ilk a k ro tn ie w y buch no-wej w ojny, a m oże w ojen. Bóg zachow ał na-m pokój. W ysłuchał pon ad w szelkie oczeki­

w anie naszych m odlitw o zachow anie pokoju (ale czy w szyscy dostatecznie w y trw a le m odlili

S i ę „o pokój dla m iasta i k ra ju , w k tó ry m ży­

(4)

jem y ” ?). Je śli zapom nieliśm y m odlitw o pokój, “»igr w naszym bilansie zn a jd u jem y s tra ty , k tó re koniecznie m usim y w yrów nać.

A ileż nieszczęść, ileż k a ta stro f, k a ta k liz ­ m ów przyniósł ubiegły rok? Ileż krajów , ileż ludzi i ileż rodzin spotkały nieszczęścia? P o ­ wodzie, H uragany, trzęsien ia ziemi. K a ta stro fy w kopalniach, k a ta stro fy lotnicze, kolejow e, sam ochodowe. Ileż utraconych bliskich; ojców, m atek, dzieci. W spom nijm y choćby ty lk o straszn ą k a ta stro fę w A berfan w W alii, w k tó re j pod zw ałam i ziem i i odpadków w ęglo­

w ych zginęło jedno pokolenie. To ty lk o jeden, choć straszn y w ypadek. A w przeciągu boku całego, ile ich było? Nie p o trafim y n a w e t w y ­ m ienić dokładnie w szystkich nieszczęść lub k a ta stro f żyw iołow ych. Czy jesteśm y w śród tych, którzy p a m ię ta ją o m odlitw ie dziękczyn­

nej, którzy m odlą się i s ta ra ją się pomóc — w jakikolw iek dostępny sposób — poszkodo­

w anym ? Je śli nie d z ięk u jem y Bogu, n ie wzno­

sim y m odlitw przy czy n n y ch za naszych bliź­

nich, jeśli nie sta ra m y się im nom óc k o n k re t­

nie, w naszym bilansie są p rz y k re s tra ty . W yz­

n ajm y to P a n u i rozpocznijm y życie w k ie­

ru n k u przeciw nym , od dotychczasow ego.

Ż yjem y w Zborze, w społeczności Kościo­

ła. J a k i był nasz udział w życiu Zboru, do któ­

rego należym y? Jeśli brakow ało nas n a nabo­

żeństw ach, jeśli na liście składek obok naszych nazw isk czekają n ie w y p ełnione ru b ry k i, jeśli b rakło naszych m odlitw , naszego u działu w różnych p rak ty c zn y c h p rac a c h zborow ych — w naszym bilansie są n a p ra w d ę b rak i, są s tra ­ ty. Te s tra ty m usim y w yrów nać. Inaczej bo­

w iem grozi n a m niebezpieczeństw o, że u sły ­ szym y kiedyś ,,w łaściw ie nigdy w as nie zna­

łem. _ Idźcie precz,przeklęci...” Je śli bow iem to praxyda, że jesteśm y w yznaw cam i C h rystusa P ana, życie nasze potoczyć się m u si inaczej, w k ieru n k u o d w ro tn y m niż dotychczas. W yz­

n ajm y więc w pokucie grzechy P an u , i w znieś­

m y do Niego m odlitw ę z całej duszy błogosła­

wiąc Mu, chw aląc Jego św ięte imię, i d ziękując M u za w szystkie Jego dobrodziejstw a.

„Błogosław duszo m oja P a n u i w szystkie w nętrzności m oje Im ieniow i Je g o św iętem u, Błogosław duszo m oja P anu, a n ie zapom inaj w szystkich dobrodziejstw Je g o ” .

II

„ ...póki będą trw a ć dni tw oje, słynąć b ę­

dzie moc tw o ja ” . (V M ojż. 33, 25).

P a n Bóg daje m oc n a każd y dzień; inaczej każdego dnia d aje m oc i m oc Jeg o jest ty lk o na jeden dzień. On d a je nam m oc n a cały rok, udzielając jej każdego dnia. Żyć m am y d latego dniem dzisiejszym , zostaw iając troskę o p rzy ­ szłość Bogu. Nie w olno nam w ięc n akładać na siebie troski o ju tro , poniew aż nie w iem y, co ju tro będzie. W ystarczyć n a m pow inno, że ju tro będzie Bóg, ta k jak jest z n a m i dzisiaj.

T roska o ju tro spadnie wówczas na P an a, na Boga, k tó ry jest z nam i zawsze, Uczył nas

przecież C h ry stu s P an : „N ie łroszcie się o ju ­ trz e jsz y dzień; albow iem ju trz ejszy dzień troszczyć się będzie o sw oje p o trzeby. Dosyćci m a dzień na sw oim u tra p ie n iu ” (Mt. 6,34).

Moc, k tó rą o trz y m u je m y od Boga d a n a jest ty lk o n a te n dzień. D aje ciężar i udziela siły do n iesienia ciężaru w ciiągu jednego dnia.

J u tr o d a n a m ntowy ciężar i inotwą siłę. Skon­

centrow ać się m am y n a zadaniach dnia dzi­

siejszego, nie odkładać zajęć dzisiejszych na ju tro , poniew aż ju tro będą już now e zadania, a siły starczy ty hm doi zadania now ego. R ezer­

w y p rac y z poprzedniegoi dnia nie zdołam y w ów czas w ykonać. Źle sp ełniając pracę zaległą, n ie zdołam y tak ż e dobrze spełnić pracy bieżą­

cej. Ilość niew y k o n an eg o zacznie w zrastać.

S k o n c e n tru jm y się w ięc na zadaniach dzi­

siejszego d nia i dzisiaj s ta ra jm y się w ykonać to, eto n ależy do dnia dzisiejszego w edług tej mocy, k tó re j udzielił Bóg. J u tro będą now e za­

d a n ia i now a siła. Bóg daje siłę na każdy dzień, a le d a je ją n a jeden dzień.

D zień dzisiejszy stw arza n am w iele tr u d ­ n y ch zagadnień i n a d ich rozw iązaniem m u­

sim y usilnie pracow ać. W olim y jed n a k n a j­

częściej czekać na rozw iązanie trudności, niż zabrać się do ich przezw yciężenia. D ni m i­

jają , a tru d n e sp raw y zostają nie załatw ione.

Nie k o n c e n tru je m y się bow iem najczęściej na ich u sunięciu p rzy pom ocy siły, k tó rą o trz y ­ m aliśm y od Boga n a jed en k o n k re tn y dzień.

W olim y cizekać, że sam o się jakoś zrbbi, może i bez naszego w y siłk u . Do tak ic h problem ów należy rodzina. Cioś się zaczyna psuć. U ryw a się k o n ta k t pom iędzy m ężem a żoną, m iędzy rddzicam i a dziećmi. A le w edług posiadanej siły n a jeden dzień, nie zab ieram y się do za­

łatw ien ia trudności, do n a p ra w ie n ia złej sy­

tu acji, do naw iązania n a now o k o n ta k tu . Sy­

tu a c ja ta k a trw a, przeciąga się, um acnia się i gdy w reszcie u ro śn ie do tak ic h rozm iarów , że jakaś pomoc, jakaś a k c ja jedna czy d ru g a nie d aje żadnych rez u lta tó w , z rezy g n acją załam u­

jem y ręce, o sk arżam y in n y ch , że są w inni, że są źli. Że w ogóle n ie m ożna w y trzy m ać. P ro ­ blem y rodzinne należy pokonyw ać tą ilością siły, jak iej Bóg udzielił w k o n k retn y m dniu.

N ie w olno zostaw iać ina ju tr o s p ra w nie zała­

tw ionych. P o staw ienie czegoś do ju tra , ozna­

czać może, iż p ro b lem n ie zostanie już nigdy załatw iony. Zw łaszcza jakieś zaniedbania w y­

chowawcze, stosunki: rodzice-dzieci i o d w ro t­

nie, zw łaszcza tru d n o śc i m ałżeńskie należy za­

łatw iać w ra m a c h zajęć i obow iązków tego dnia, do k tó re g o należą. Bo n a każdy dzień u d ziela Bóg siły, ale n a jed en dzień siła ta w ystarcza. J u tr o do now ych zadań i obow iąz­

ków udzieli znow u now ej siły, alle znow u ty lk o n a jed en dzień. T ak jest każdego dnia.

Do rzę d u ty ch s p ra w należą k o n flik ty r o ­ dzinne lub m iędzy sąsiedzkie. Może w ybuchnąć nagle sp ó r z sąsiadam i lu b bliskim i. Lecz gniew nasz, n ie pow inien trw a ć dłużej, jak ty lk o do zachodu słońca. Spór należy załatw ić w ciągu dnia, w k tó ry m s;ię zaczął. N ie przeciągać gO do d nia drugiego. N apisane je st „słońce niech

(5)

nie zachodzi na rozgniew anie w asze“ . Tak zda­

rzało się już nie raz, że zagniew ani ludzie nie pojednali się w ciągu dnia, w k tó ry m w ybuchł spór i potem nie m ogli ju ż nigdy dojść do zgody. P o te m m ogli n aw et chcieć zgody, ale gdy już dru g a stro n a znalazła się w grobie, m ogli co najw y żej położyć k w ia ty na grobie.

D otyczy to sp ra w rodzinnych, m lędzysą- siedzkicih lecz także osobistych. K ażdem u zo­

stał d a n y określony czas życia. I te ra z żyjąc n a ziem i człow iek pow inien przy jąć w ia rą do siwego serca Zbaw iciela. G dy bow iem skończy się „nasz dzień” a n a sta n ie dzień P a ń sk i będzie za późno rozpoczynać w ierzyć. Dzień P ań sk i będzie dniem sądu, dla, ty c h k tó rz y w ia rą nie p rzy ję li Gd. D latego dziś jeśli Jego głos u sły ­ szycie nie zam ykajcie serc w aszych. Łazarz z przypow ieści C h ry stu sa P a n a leżąc obok dom u bogacza p rzypom inał m u każdego d nia 0 łasce Bożej, o ty m że jest życie w ieczne. Bo­

gacz nie przejm ow ał się niczym . U żyw ał życia tak, jak b y m iało ono trw ać wiecznie. Głosu łask i n ie uznał. Życiem w iecznym n ie p rze jął się. I nagle pew nego dnia nie spostrzegł naw et, w jaki sposób znalazł się w piekle. Jeśli więc usłyszym y głos łaski, przypom inający nam, Że jest życie wieczne, n ie zw lekajm y, lecz pójdźm y za ty m głosem . Z aniechać go znaczy­

łoby przecież znaleźć się w piekle.

P a n Bóg m a d la każdego z nas sw ój plan n,a jeden dzień. On daje także siłę na jeden dzień. Służba nasza polega n a posłusznym w y­

konyw aniu tego zadania, k tó re m am y dto w y ­ konania w ciągu jednego dnia. A gdy to zadanie w ykonam y w całości, praw dziw a skrom ność 1 odczucie w łasn ej zniktomości pozw oli nam w yznać: „Sługam i nieużytecznym i jesteśm y bo co pow inniśm y w ykonać, w ykonaliśm y” .

N asze dni n a ziem i przeży jm y ko rzy stając z m ocy Bożej, u d zielanej codziennie na jeden dzień; a potem Etanie się z nam i zgodnie ze słow am i P salm isty, „w edług ra d y sw ojej pro­

wadź m nie, a potem do chw ały sw ojej p rz y j­

miesz m n ie ” (Ps, 73, 24).

Kończąc rok stary , p o d ejm ijm y decyzję, żeby w każdym dniu now ego ro k u żyć mocą, udzielaną przez Boga n a jed e n dzień, po w ta­

rzającą się każdego now ego dnia.

III

S ytuacja, w k tó rej się zn a jd u jem y n a stra ­ ja nas pesym istycznie, m im o iż w związku z Nowym Rokiem spotka nas w iele m iłych i se r­

decznych życzeń ze stro n y w ie lu oisób. MimO nastrojów pesym istycznych będziem y życzyć i życzym y sobie żeby w szelkie ciem ne c h m u ­ r y grom adzące się na, św iatem zostały ro zp ro ­ szone. By św iat te n uw olniony został od nie­

szczęść, k tó re m u zagrażają. Życzenia jednak nie zawsze się spraw dza ją. Zdobądźm y się więfc n a to-, żeby przez w ia rę zobaczyć gw iazdy, żeby zobaczyć złoty p ro m y k nadziei. N iechby ten p rom yk nad ziei p rze n ik n ął do ludzkich serc, do diomów i do rodzin, k tó re ży ją bez n a­

dziei pod czarnym i ch m u ram i pesym izm u. Zdo­

bądźm y przez w ia rę optym izm . P odnieśm y w zrok, p o p atrzm y w górę n a jp ie rw , a dopiero potem popatrzm y, Co jest, d o zro b ien ia na. zie­

mi. Tak, ziem i grozi p o n u ry m ro k ; ciem ność i biada. To grozi wszystkim., k tó rz y lekcew ażą głos łalski Bożej w zyw ający do rozpoczęcia przez w iarę życia z Bogiem, już tu ta j n a ziemi.

W ielu u słucha tego głosu, choć będą i tacy, k tó rz y usłuchać n ie zechcą. Do tych, k tó rz y uw ierzą P a n Bóg po słał siłowo prorockie: „Nie bój się bom cię odkupił, a w ezw ałem cię im ie ­ niem tw oim , je ste ś m ój. G dy pójdziesz przez w ódy będę z tobą, a jeśli przez rzeki, n ie zale ją cię; pójdziesz ii przez, ogień, nie spalisz się, a płom ień nie im ię się ciebie” (lej. 43, 1.2).

W okół m oże panow ać groza, lecz lu d Boży Zo­

sta n ie zachow any przez P an a. L udzie skład ają sobie życzenia now oroczne, ale w słow ach ty ch n ie m a zw iastow ania w iary. Je d n a k dzięki Słow u Bożem u n a w e t w czasach atom ow ego lęku, żyć mOżeimy w nadziei, m ożem y b y ć o p ty ­ m istam i poniew aż Bóg pow iedział do w iernych:

„N ie bój się, jeśtem z tobą, n ie lęk a j siię Ja m Bogiem tw o im ” . Do sw oich uczniów C hrystus P a n pow iedział: „N a św iecie ucisk m ieć bę­

dziecie, a le u fajc ie J a m zw yciężył ś w ia t” oraz

„ Ja m .jest z w a m i aż d o skończenia św ia ta ” . To. je s t złoty priomylk nadziei, którego potrzeba w spółczesnym ludziom . Pociechę tę czerpać m ożem y tylko, z P ism a Św. Bo bez woli Boga lu b też bez Jego, przyzw olenia, n ie m oże stać się n a m nic złego. „U m ie P a n pobożnych z po­

kuszenia w y ryw ać, a n iesp raw ied liw y ch n a dzień sądu k u k a ra n iu chow ać” — por.. ,2 P tr, 2,9.

W B iblii m am y w ie le pouczeń tego rodza­

ju, gdyż najczęściej b ra k jest n am w łaśnie ufności do P ana. Ludzie bow iem boją się o przyszłość, nienaw idzą się w zajem nie i sądzą jed n i d rugich, poniew aż n ie sto ją tw a rd o n a sw oich p rzek o n an iach w iary . M ilczą w tedy, gdy pow inni mówić. B oją się in n y ch ludzi. Lecz m am y się w ięcej bać Boga, niż ludzie— por. M t 10, 16— 31. Lecz n a p ra w d ę bać się należy tylko tego, żeby n ie stan ąć w rzęd zie przeciw ników Boga lufo pom iędzy tym i, k tó rz y s.ię Go zapie­

r a ją (ww. 32 i 33).

Ś w iat natsi p o ry w a i człow iek czuje nieraz,, że gubi duszę sw óją. S tra c h jed n a k p a ra liż u je i zabija w n a s w iarę (por. M t. 16). W iara p ra w ­ dziw a nie w ie jednak, co to strach ; a tylko w obec Boga odczuw a nabożną cześć. T rzeba bow iem bać się Bóiga, a nie ludzi. N abożna cześć łącząca się z, w iarą, złączona jest także z m iłością i z ufnością. N abożna -cześć w ie ta k ­ że, czym je st radość. W iara posiada pew nóść, że Bóg jeśt Bogiem w szechm ogącym , k tó ry n a w e t w czasach niebiezpie-czeńśtwa, atom ow e­

go pozw ala spać spokojnie w ierzącem u. Gdyż beż wolli Boga lu b bez, Jeg o przyzw olenia, żadnem u z w ierzących n ie spad n ie n a w e t włos.

D latego ,z całego se rc a będziem y ufać Banu.

B ędziem y m ówić o Bogu, choćby nas cały św iat potępiał. R adość Jeg o E w angelii, Jego iświęłość w połączeniu z w ia rą pozw olą nam w y trw a ć do końca, I mię n as nie złamie.

(6)

O KONFERENCJI W GUNTEN

W dniach od 23— 24 p a źd ziern ik a 1966 ro­

ku w m iejscow ości G u n te n k, B erna w S zw ajcarii odbyły się n ieo ficjalne rozm ow y przedstaw icieli Św iatow ej R ady Kościołów z rep re z e n ta n ta m i ru c h u zielonośw iątkow ego w Europie. K o n feren cja została zorganizow ana przez Dr. W a ltera J. H ollenw egera, s e k re ta ­ rza w ydziału studiów zagadnień ew angelizacji Św iatow ej R ady Kościołów w porozum ieniu i za zgodą K o m ite tu do S p raw Jedności Zbo­

rów Z ielonośw iątkow ych w Szw ajcarii. K on­

su lta c ji te j przew odniczył L eo n h a rd S teiner, pasto r Zboru w B azylei i se k re ta rz S zw ajcar­

skiej M isji Zielonośw iątkow ej.

U c z e s t n i c y k o n f e r e n c j i

Z ram ien ia ru c h u zielonośw iątkow ego w rozm ow ach udział w zięli kaznodzieje z n a s tę ­ pujących krajów : W ęgry, Jugosław ia, N iem cy Zachodnie, Szw ajcaria, W ielka B ry tan ia, D ania, Szw ecja i Polska. Dla p ełn iejszej inform acji w ym ienim y k ilk a n azw isk przyw ódców zborów zielonośw iątkow ych w E uropie, k tó rz y brali udział w rozm ow ach. A w ięc: K a rl S chneider i L eonhard Steiner, p rezes i s e k re ta rz S zw aj­

carskiej M isji Zielonośw iątkow ej, W illis Sawę, p a sto r znanego Zboru „Filadelfia“ w Sztokhol­

mie, J. H yw el Dam es, p a sto r i cizłonek w ładz naczelnych Kościoła Z ielonośw iątkow ego

„E lim ” w W ielkiej B ry tan ii, Jozsef Fabian, przew odniczący K ościoła Z ielonośw iątkow ego1 w W ęgierskiej R epublice L udow ej, D ra g u tin Volf, se k re ta rz g e n eraln y Zborów Zielono­

św iątkow ych w Jugosław ii, N iels P e te r Jemsen z D anii, E rw in Lorenz, re p re z e n tu ją c y Zbory Boże w N iem ieckiej R epublice F ed e ra ln ej, C h ristian K ru st, przyw ódca g ru p y mue-lheim- skiej zielonośw iątkow ców w N iem czech Za­

chodnich.

O ficjalnym delegatem Z jednoczonego K oś­

cioła Ewangelicznego- w P olsce b y ł E d w ard Czajko.

Ś w iatow ą R adę Kościołów rep re z en to w a li m. in. P a sto r M a rtin N iem oełler, jeden, z p re ­

zydentów R ady, V italis Borovoy, M ered ith H andspicker, A lb e rt H. v a n den H euvel, Miss Loiis M eyhoffer, H ans-R uedi W eber ( zastępca d y re k to ra In s ty tu tu E kum enicznego w Bossey) w spom niany już W alter J. H ollenw eger. Obec-

POpatrz więc na sw oją łódkę życia. O bej­

rzyj się i spraw dź: czy je s t z Tobą Zbaw iciel?

Jeśli jest, nie bój się niczego. N aw et podczas najw iększej burzy O n przeprow adzi Cię do cichego p o rtu . Lecz jeśli n ie m a Go w tw o jej łodzi, nie puszczaj się w drogę. W ezw ij Go n a jp ie rw do siebie. On m ówi: „O to stoję u d rzw i i kołaczę, jeśli k to usłyszy i otw orzy

ny był także przed staw iciel ru c h u chary zm a­

tycznego w kościołach pań stw o w y ch w N iem ­ czech Z achodnich, pasito'r A rn o ld B ittlin g e r — lu te ra n in , m ów iący językam i (glossolalia).

T e m a t k on f e r e nc j i i r e f e r a t y

M yślą przew odnią k o n fere n c ji było za­

gadnienie odnow y Kościoła, k tó re rów nież b ę ­ dzie głów nym te m a te m ro zw ażań IV Z grom a­

dzenia Ogólnego- Ś w iatow ej R ady Kościołów (Uppsala, 1968). Na k o n fere n c ji wygłoszono k ilk a refe ra tó w .

R e fe ra t nla te m a t celów i zadań Św iatow ej R ady Kościołów w ygłosił M. B. H andspicker, se k re ta rz kom isji W iary i U stro ju (F aith and O rder). Celem Św iatow ej R ady K ościołów — pow iedział H a n d sp ick e r — jest okazyw anie w zajem nej pom ocy w „zachow aniu jedności d u c h a w zw iązku pokoj-u” (Efez. 4, 3). W aru n ­ kiem w stęp n y m Zaangażow ania w ru c h u e k u ­ m enicznym jest otw arto ść. O tw artość ta jed­

n a k nie m oże nigdy oznaczać obojętności w zględem p raw d y ew angelicznej. In d y fe re n - ty zm d o k try n a ln y nie m oże być cechą c h a ra k ­ te ry sty c z n ą Św iatow ej R ad y Kościołów , skoro jej isto tn y m zadaniem je s t szu k an ie p raw dy.

A le to poszukiw anie p ra w d y Znaczy, że w r a ­ m ach św ia to w e j R ady K ościołów m usi być dalna okazja „p rzed staw ien ia p ra w d y ” w szyst­

kim k tó rz y n a z y w a ją siebie chrześcijanam i.

J e d y n y m w a ru n k ie m członkostw a w Radzie jest „w y zn aw an ie P a n a Je z u sa C h ry stu sa jako Boga i Z baw iciela” . R ada jako- tak a n ie posiada sw ojej w łasn ej pozycji teologicznej. Pozycje tak ie m ogą być re p re z e n to w a n e jed y n ie przez kościoły członkow skie i poszczególne jednO-stki.

W śród kościołów członkow skich R ady rep re z en ­ tow ane są różne szkoły teologiczne: od koinser- w aty w n o -ew angełicznych do -liberalnych, od zielonośw iątkow ych d o staro k ato lick ich . „Ale gdy te ró ż n e kościoły i jed n o stk i będą rozm a­

w iać m iędzy sobą, żyć razem , św iadczyć i m od­

lić się o P a ń sk ie k ierow nictw o, jesteśm y prze­

konani, że D uch Ś w ięty zdarzy n am głębsze zrozum ienie i ściślejszą społeczność o raz jaś­

n iejszą w izję celu, do k tó re g o Bóg nas powo­

ła ł” — pow iedział n a zakończenie re fe re n t.

D o k try n ą i h isto rią w zarysie ru c h u zie­

lonośw iątkow ego w E u ro p ie z a ją ł się W alter

drzw i, w ejdę i będę z n im w ieczerzał, a on ze m n ą ” . N ie czekaj w ięc, jeśli głos Jego słyszysz, to- głos łaski. W ejdź w społeczność z Nim, gdyż dzisiaj -tylko to jest bezpieczne. I w ty m czasie, w N ow ym R oku, ta k szczególnie zagadkow ym , jak te n obecny, Je zu s C h ry stu s stoi u d rzw i i kołacze. A trzeba Go tylko- p rzy ją ć do sw ojej łódki.

S ta n isła w K rak iew icz

6

(7)

J. B ollenw eger (przedsitwiciel Św iatow ej R a­

dy Kościołów, d uchow ny reform ow any, k tó ry w m łodości m iał udział w przeżyciu zielono­

św iątkow ym ) w swoim ciekaw ym i o b iek ty w ­ nym referacie „R uch zielonośw iątkow y w E u­

ropie we w łasnym rozum ieniu i w ro zu m ien iu in n y ch ” . P rzy okazji należy zaznaczyć, że W al­

te r H ollen w eger jest a u to rem n ie d ru k o w a n e j jeszcze źródłow ej pracy p t. „H andbuch d e r Pfingstibew egung’’ (Podręcznik nla te m a t ru c h u zielonośw iątkow ego) o raz interesującego a r ty ­ ku łu opublikow anego' w „The Ecumenicail R e v ­ iew ” —• „The P en teco śtal M ovem ent and the W orld Council of C h u rch es” (Ruch zielono^

św iątkow y a Św iatow a R ada Kościołów).

W części w stęp n ej re fe ra tu W alter H ollen- w eger poruszył problem „h isto rycznych ko­

rzeni ” ru c h u zielonośw iątkow ego. J e st on zda­

nia, że korzenie ru c h u zielonośw iątkow ego n a ­ leży upatry w ać: 1. w ru c h u uśw ięoeniow ym (The H oliness M ovem ent), na k tó ry potężny w pływ w y w a rli tacy m ężowie, jak:: Asa M a- ham, D w ight L. M cody, C harles G. F inney, R euben A. T orrey i inni. R uch uśw ięceni owy usiłow ał ożywić w esleyańskie pojm ow anie dwóch ró żnych przełom ow ych dośw iadczeń d u ­ chow ych w życiu w ierzącego: odrodzenia i tzw.

„w tórego błogosław ieństw a” , 2. w ru c h u fu n ­ dam entalistów , k tó ry uw ażał m odel pierw szego Zboru apostolskiego za a u to ry ta ty w n y w k aż­

dej chw ili historycznej i to w fo rm ie p rz e ­ kazanej n a m w D ziejach A postolskich, 3. w a- m erykańskiich zborach m urlzyńśkich z ich en­

tu zjasty czn y m ożyw ieniem i pięk n em ich spon­

tanicznej religijności.

N astępną część re fe ra tu a u to r poświęcił zagadnieniu d o k try n y zielonośw iątkow ej, by przejść Iz kolei do krótkiego p rzedstaw ienia h is­

to rii i cech szczególnych zborów zielośw iąt- kow ych w k raja ch europejskich. W konkluzji W alter H ollenw eger stw ierdził, że nie istn ieje denom inacja zielonośw iątkow a, k tó ra nie m o­

głaby podpisać fo rm uły do k try n aln ej Św ia­

tow ej R ady Kościołów.

Trzeci refe ra t, jeśli chodzi o Ś w iatow ą R a­

dę Kościołów, w ygłosił A lb ert H. v an den H euvel (reform ow any z Holandii), se k re ta rz w ydziału m łodzieżow ego R ady. T em at re fe ra tu : Czego oczekuje Ś w iatow a R ada Kaściiołów od ru c h u zielonośw iątkow ego? K ró tk o m ówiąc kościoły członkow skie R ady oczekują od ru c h u zielośw iątkow ego b ra te rs k ie j pom ocy w dzie­

le rozw oju przebudzenia charyzm atycznego w chrześcijaństw ie. Tein dialog by łb y także — zdaniem re fe re n ta — bardzo pom ocny dla zbo­

rów zielonośw iątkow ych w w y konyw aniu w spólnego zadania odnow y Kościoła.

Z agadnienie odnow y Kościioła z zielono­

św iątkow ego p u n k tu w idzenia poruszyli w swoich refe ra tac h : Ludw ig E isenlöffel (Zbory Boże, NRF) i J. H yw el D avies (Kościół Zielo­

nośw iątkow y „Eliim”, W ielka B rytania).

Zdaniem pierw sze go re fe re n ta , odnow ie­

nie Kościoła w inno zaw ierać n a stę p u jąc e ele­

m enty: po w ró t do Biblii, odw rócenie się od

w szystkich fałszyw ych tra d y c ji, jak: fałszyw e zrozum ienie c h rz tu (chrzest n iem o w lą t re fe ­ r e n t odrzuca jak o niebdblijny, chociaż zdaje sobie sp raw ę z tego, że istn ie ją g ru p y zielono­

św iątkow e, k tó re nadal p ra k ty k u ją tego r o ­ dzaju chrzest), fałszyw e pojm ow anie sa k ra ­ m en tu , n iepraw idłow e pojm ow anie isto ty Koś­

cioła. P o z y ty w n y m zaś elem entem odnow y K ościoła jeist twlorzenie społeczności w ierzą­

cych. W. zakończeniu swego re fe ra tu Ludw ig E isenlöffol sc h ara k te ry zo w a ł trz y pozycje zaj­

m ow ane w św iatow ym r u c h u zielonośw iątko­

w ym wobec Św iatow ej R ady Kościołów. Is t­

n ieją m ianow icie Zbory, k tó re z sy m p atią p a t­

rzą n a działalność Św iatow ej R ady Kościołów (zielonośw iątkow cy włoscy) a n a w e t są człon­

kam i R ady (dwa kościoły zielonośw iątkow e w Chile), inne zaś m ają sto su n ek obojętny głów ­ nie z uw agi n:a to, iż są zdania, że jedyną in sty tu c ją b ib lijn ą jest lokalny Zbór (zielono­

św iątkow cy skandynaw scy). W iększa jednakże część zborów uw aża dotąd — pow iada Eisen­

löffell — że Ś w iatow a R ada Kościołów jest przeszkodą w dziele odnow ienia Kościoła. J e d ­ n a z te z re f e ra tu głosiła, że „ru c h zielono­

św iątkow y jest w sw ej istocie odnow ionym kościołem “ (P entecośtal M ovem ent is in its n a tu rę renow ed church).

N astępny r e f e ra t w ygłosił, ja k już wspom i­

nałem , deleg at Kościoła Zielonośw iątkow ego

„Klim ” w W ielkiej B ry ta n ii J. H yw el Davies z L ondynu, k tó ry zaproponow ał następ u jące w a ru n k i odnow ienia Kościoła: 1. uznanie C h ry stu sa jako P a n a (to reoognise th e L ords- h ip of C hrist), 2. p o siadanie duchowego' głodu, p ragnienia, św iadom ości potrzeby, zdolności

I n s t y t u t e k u m e n i c z n y w B o s s e y k. G e n e w y p r o w a d z o n y p r z e z Ś w i a t o w ą R a d ę K o ś c io łó w

(8)

przyjm ow ania, 3. bezw aru n k o w a ak ceptacja D ucha Św iętego z o tw artością um y słu i serca, k tó ra pozwoli Bogu czynić z n a m i to, co On pragnie.

W ygłoszone re fe ra ty , ta k przez p rze d sta ­ wicieli R ady K ościołów jak i przez zielono­

św iątkow ców , były przedm iotem ożyw ionej dyskusji, k tó ra o d b y w ała się — jak głosi ko ń ­ cowy k o m u n ik at — „w duchu całkow itej szczerości” .

M ateriały z tej ko n feren cji zostaną opubli­

kow ane w styczniow ym w y d a n iu "T he E cum e- nical R eview ” .

W ram ach k o n feren cji odbyw ały się wspólne p o ran n e i w ieczorne nabożeństw a prow adzone na przem ian przez przedstaw icieli Św iatow ej R ady K ościołów i ru c h u zielono­

św iątkow ego, n a pro-gram k tó ry c h składały się pieśni, k ró tk ie ro zm yślania i m odlitw a społeczna. W szyscy uczestnicy ty c h zebrań nabożeństw ow ych w yznaw ali, że to były chw ile błogosław ione.

U czestnicy k o n feren cji w G u n ten stw ie r­

dzili, że dalsze rozm ow y Ś w iatow ej R ady Kościołów z p rzedstaw icielam i zielośw iątkow - ców b yłyby pożyteczne.

Refleksje

S potkania w G u n te n pozostaną na długo w m ojej pam ięci. B yła to okazja sk o n fro n to ­ w ania w łasnego stanow iska z poglądam i in­

n ych braci w C hrystusie. O tuchą n a p aw a fa k t ciągle w zrastającego z a in tereso w an ia elem en­

tem ch aryzm atycznym ze stro n y kościołów historycznych: katolickich, p ro testan ck ich i praw osław nych. Z d ru g ie j stro n y w ru c h u zielonośw iątkow ym pow iększa się szereg ty ch mężów, k tórzy stoją na stanow isku, że ru c h te n jest ru ch em p rzebudzeniow o-charyzm a- tycznym posłanym przez Boga d la całego C ia­

ła C hrystusow ego, a n ie jeszcze jed n ą deno­

m inacją w chrześcijaństw ie. Zrozum iał to D avid J. du Plessis, k tó ry po w ojnie nie opuścił żadnego zeb ra n ia organizow anego przez Św iatow ą R adę K ościołów i nie z m a r­

now ał żadnej okazji, by zaśw iadczyć o sw oim przeżyciu braciom w w ierze z innych koś­

ciołów. P rz y ją ł n a w e t zaproszenie k a rd y n a ła A. Bea do wzięcia u działu w c h a ra k te rz e o b serw ato ra w Soborze W aty k ań sk im II. Nie uw ażał wcale, że „zm aże się" o cierając się o szaty Ojców Soboru.

Podobne stanow isko rep re z en to w a ł zm ar­

ły niedaw no, pow szechnie ceniony D onald Gee, k tó ry k ry ty k u ją c p rzy pew n ej okazji d u cha sek ciarstw a pow iedział m. in.: „ P rz e ­ śladujem y i jesteśm y prześladow ani z powo­

du spraw , które są ty lk o w z g l ę d n i e (pod­

kreślenie m-o-je — E. Cz.) w ażne, a chlubim y się, że prow adzim y P ań sk ą w alkę ... N adeszły chwile, k tó re w y m ag ają głębokiego- p rze b a ­ dania rzeczy n ależących do czasów lżejszych, kiedy m ożna było sobie pozwolić na deno-mi- n acyjne spory i podziały".

E dw ard C zajko

( 16) MIESZKAJ

W szy stk o p o czy ta m sob ie za szkodę... i m am to so b ie za gnój, ab ym C h rystu sa zy sk a ł i b y ł zna­

lezio n y w N im (F ilip . 3,8.9).

J

Tam g d z ie j e s t ży cie , je s t s t a ły ru c h , je s t c ią g ła w y m ia n a , je s t b r a n ie i d a w a n ie . P o ż y w ie n ie , k tó r e p r z y jm u ję , d a je e n e rg ię , k tó r a z o s ta je o d d a n a w p o s ta c i w y k o n y w a n e j p r a c y ; w ra ż e n ia , k tó r e o d ­ b ie r a m z n a jd u j ą sw ó j w y r a z w w y p o w ie d z ia n y c h m y ś la c h i u c z u c ia c h . J e d n o je s t z a w isłe od d ru g ie g o , g d y ż d a w a n ie p o m n a ż a p o tr z e b ę p o b ie r a n ia n o w e ­ go. R o z k o sz ż y c ia p o le g a w ła ś n ie n a te j w y m ia n ie , :na b r a n i u i d a w a n iu .

T a k te ż je-st w ż y c iu d u c h o w y m . S ą co p r a w ­ d a c h rz e ś c ija n ie , k tó r z y m y ś lą , że c a ła b ło g o ść p o ­ le g a n a n ie u s ta n n y m b r a n i u ; n ie w ie d z ą o ni, że

z d ro w a zd o ln o ść b r a n i a je-st p a tr z y m y w a n a ilpbgłęto-iana -przez s ta łe d a w a n ie ; n ie w id z ą , że B o ża o b fito ść m o ­ że w p ły n ą ć ty lk o ta m , g d z ie je s t w o ln e m ie js c e , p o w s ta ją c e p r z e z w y rz e c z e n ie się sw e g o w ła sn e g o

„ ja ” . Z b a w ic ie l p o w ta r z a ł tę p r a w d ę n ie u s ta n n ie . K ie d y m ó w i, że m u s im y w s z y s tk o sp rz e d a ć , a b y za­

k u p ić s k a r b , s t r a c ić n a s z e ży cie , a b y je z n a le ź ć , gdy p r z y r z e k a ty m , k tó r z y w s z y s tk o o p u śc ili n a g r o d ę s to k r o tn ą , to p o d k r e ś la k o n ie c z n o ść p o ś w ię c a n ia s a ­ mego- -siebie u c z ą c je d n e j z z a s a d K r ó le s tw a B ożego, z a s a d y o b o w ią z u ją c e j J e g o -samego, j a k i uczniów . J e ż e li c h c e m y rz e c z y w iś c ie p o z o s ta ć w J e z u s ie i b y ć w N im z n a le z ie n i, je ż e li n a s z e życie m a do N iego n a le ż e ć w y łą c z n ie , to k a ż d y m u s i ze sw e j s tro n y m ó c p o w ie d z ie ć z P a w łe m : „ W sz y s tk o p o c z y ta m so­

b ie z a sz k o d ę d la z a c n o śc i z n a jo m o śc i C h r y s tu s a J e ­ zu sa, P a n a m o je g o , a b y m C h r y s tu s a z y s k a ł i b y ł z n a le z io n y w N im ” .

P r z y jr z y jm y się te r a z te m u , co m u s i być o p u ­ szczone i w y d a n e . P rz e d e w s z y s tk im je s t to grzech.

G d zie n ie m a o p u sz c z e n ia g rz e c h u , ta m n ie m a p r a w ­ d ziw eg o n a w ró c e n ia . A je d n a k często n a p o c z ą tk u to w y d a n ie g rz e c h u je s t częścio w e i p o w ie rz c h o w n e , p rz e d e w s z y s tk im d la te g o , p o n ie w a ż n o w o n a w ró c o n y n ie z d a je so b ie je s z c z e ja s n o s p r a w y z teg o , co je s t g rz e c h e m , j a k i n ie w ie o ty m , j a k d a le k o s ię g a ją ż ą d a n ia B oże co do n a sz e g o u ś w ię c e n ia , a n i te ż ja k d a le c e m o c B o ża m o że z w y c ię ż y ć g rz e c h w n a s.

W m ia r ę ro z w o ju w e w n ę trz n e g o ż y c ia w y ła n ia się ży c z e n ie i p r a g n ie n ie o d d a le n ia od sie b ie w s z y s tk ie ­ go, co je-st :nie św ię te , i to o d d a le n ie d o k ła d n e i g łę ­ b o k ie. I -dopiero p o te m , k ie d y w -nim p r a g n i e n ie n ie ­ p r z e r w a n e j -społeczności z Je z u s e m w z ro ś n ie , d o ­ p ie ro w te d y z o sta je d u s z a d o p ro w a d z o n a do teg o , że w id z i k o n ie c z n o ść g łę b sz e g o w y d a n ia się, p rz e z co n a n o w o p o tw ie r d z a , że u m a r ła z C h ry s tu s e m d la -grzechu, i że rz e c z y w iś c ie z ry w a ze w sz y stk im , co n a z y w a się g rz e c h e m . K ie d y w ie rz ą c y p o słu ż y się p r z y p o m o c y D u c h a Ś w ię te g o t ą -cu d o w n ą s iłą , prze-z k tó r ą m o ż e je d n y m w y s iłk ie m w o li z su m o w a ć c a łe sw o je -przyszłe ży cie i z a d e c y d o w a ć o n im , o d d ać się J e z u s o w i, a b y ju ż w ię c e j n ie g rz e sz y ć , a le żyć w y łą c z n ie i z u p e łn ie n a u-sługach s p ra w ie d liw o ś c i.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Liczba małży.

K ościół je st rów nież społecznością, ale przede w szystkim w spólnotą psychiczną, czyli św iadom ością duchow ą, która spraw ia, że członków łączą

Cały Kościół jest słuchający, wszyscy bowiem musimy wsłuchiwać się w Słowo Boże, by nie głosić swojej nauki, ale Jezusa Chrystusa.. Ma to kapitalne

Początkow o praca jego przynosiła m ałe ow oce, później jednak coraz w ięcej osób nawracało się do Pana.. narzędzi dla Swej Bożej

Obrazy znakom itych m alarzy, ukazujące dobrego pasterza pokazują człow ieka, który troszczył się o p ow ierzo­. ną trzodę i chronił ją od

Na przestrzeni w ieków niezm ienne Słowo Boże znalazło już m iliony ucieleśnień... lę przedarło się Słowo i dotarło do

[r]

kakrotnie różne załam ania, zanim dojrzał i stał się pierw ­ szym apostołem. Tego nie spodziew ał się Jezus po swoim