• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1967, nr 9

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1967, nr 9"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

l i

(2)

C H R Z E Ś C I J A N I N UCZN1 0 WIE

EWANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

Rok z a ło ż e n ia 1 9 2 9 W a rsz a w a ,

Nr 9., wrzeseń 1967 r.

T R E Ś Ć N U M E R U :

U C ZNIO W IE

W CHODŹCIE PRZEZ C IA SN Ą BRAM Ę...

JEDN O ŚĆ K O ŚC IO ŁA JA K O D A R I Z A D A N IE

E R N E ST H. G EB H A R D T JÓ ZE F MRÓZEK SEN.

M IE SZ K A J W JE Z U SIE (20)

„GŁOS E W A N G ELII” A ud. 41 i 42 65-LECIE U R O D Z IN B R A T A

T. M A KSYM OW ICZA

W Y DA W NIC TW A K O ŚCIELNE K R O N IK A

M ie sięczn ik „ C h rz e ś c ija n in " w y s y ła n y Je s t b e z p ła tn ie ; w y d a w a n ie c z a so p ism a u m o ż liw ia w y łą c z n ie o fia rn o ś ć C z y te l­

n ik ó w . W szelkie o fia ry n a czaso p ism o w k r a j u , p ro sim y k ie ro w a ć n a k o n to : Z je d n o c z o n y K o śció ł E w a n g e lic z n y : PK O W arsz aw a, N r 1-11-147.252, z a z n a c z a ją c cel w p ła ty n a o d w ro cie b la n k ie tu . O fia­

r y w p ła c a n e z a g ra n ic ą n a le ż y k ie r o ­ w a ć p rz e z o d d z ia ły z a g ra n ic z n e B a n k u P o ls k a K a s a O p iek i, n a a d re s P re z y ­ d iu m R a d y z je d n o c z o n e g o K o śc io ła E w an g eliczn eg o w W a rsz a w ie , A l. J e r o ­ zo lim sk ie 99/37.

W ydaw ca; P rezyd iu m R ady Z jed ­ noczonego K o ścio ła E w an geliczn ego R ed agu je K olegiu m

A d res R ed ak cji i A d m in istracji:

W arszaw a, A l. J ero zo lim sk ie 99/37 T elefo n : 28-68-94. M ateriałów n a d e ­ sła n y ch n ie zw raca się.

R SW „P rasa”, W arszaw a, ul. S m o l­

na 10/12. N akl. 4500 egz. Obj. 2 ark.

Zam . 1458. T-32.

J e s t to n a jp ie r w o tn ie js z a i c h y b a n a jle p sza n a zw a w y z n a w c ó w C h ry stu sa Pana; a o dnaleźć ją m o ż e m y ju ż na ka rta c h n a jsta r­

s z y c h z p o sia d a n y c h p r z e z n as E w a n g elii, m ia n o w ic ie E w a n g elii w g św . M arka; por. 1, 21.22; ro zd z. 2,15. W e d łu g św ia d e c tw a E w a n g elii i D zie jó w A p o s to lsk ic h a p o sto ła m i n ie b y li w s z y s c y u c zn io w ie P a ń scy, lecz ty lk o p e w n a ich część. Z w ła szc za zaś w k się d ze D zie jó w A p o s to ls k ic h odn a leźć m o ż e m y , je szc ze , ca ły szereg in n y c h o k re śle ń w y z n a w c ó w J e zu sa C h rystu sa , ta k ic h ja k n p . „ w ie rn i”, „tą drogą id ą c y ”, „ w y b ra n i”, „ św ięci”, „ w ie rn i w P a ­ n u ” i in. U c zn io w ie Parna dopiero b o w ie m w A n tio c h ii n a zw a n i zo sta li od C h ry stu so w e g o im ienia: „ ch ristia n o i”; co n ie zu p e łn ie d o k ła d n ie p rze tłu m a c zo n o na p o lsk i w fo rm ie : ch rze śc ija n ie (por.

D A 11,26). C h rześcija n ie — to w ię c lu d zie C h ry stu so w i, Jego w y z n a w c y i słu d z y . O t y m je d n a k fa k c ie , iż u c zn io w ie — to c h y b a n a jsta rsza n a zw a c h rze śc ija n — n ig d y n ie p o w in n iś m y zapo m in a ć.

W ię c ja k o u c zn io w ie u c zy ć się m .am y w s z y s tk ie g o od Pana; ta k p o stęp o w a ć i ta k się za c h o w y w a ć w e w s z y s tk im na w z ó r Jeg o i w Jego D u ch u ; por. Ja n 13.14 i 15. P o n ie w a ż ci, k tó r z y b y li w o to c ze n iu Je zu sa , b y li za liczen i p rze z N ieg o do grona u czn ió w , p ra g n ę li od, N iego w y łą c z n ie u c zy ć się w s z y s tk ie g o , stąd te ż p e w ­ neg o razu zw ró c ili się do N iego z prośbą: „Panie, n a u cz nas m o ­ d lić się!”. Od ta m te g o czasu sło w a te j p ro śb y p o w ta rza ją w s z y s t­

k ie p o ko len ia u c zn ió w P a ń skich ; d latego te ż i m y p o w in n iś m y zw racać się do N iego, p rze z Jego D ucha — w m o d litw ie , — i prosić ta k ż e d zisia j, ja k k ie d y ś ta m ci: „P anie n a u cz nas m o d lić s ię ”. W p r a k ty c e , w e w s z y s tk im , w c z y m n ie w ie m y , ja k m a m y p o stęp o w a ć, m o ż e m y i p o w in n iś m y zw racać się do N iego t y m i sło ­ w a m i: „Panie, n a u c z nas...”. P o w in n iś m y i m o ż e m y ta k p o stę ­ p ow ać, p o n ie w a ż zo sta liś m y za liczen i p rze z N iego, do grona u c z ­ n ió w . O a kcie u c zn io stw a d e c y d u je b o w ie m O n S am : w z y w a ją c nas S w o im S ło w e m do na śla d o w a n ia Go i u d ziela ją c k a żd e m u z w e z w a n y c h , p o w o ła n y c h i w y b r a n y c h i ś w ię ty c h — p ra w a do n o szen ia K r z y ż a , i to p ra w a p rzy słu g u ją c e g o n a m co d zien n ie.

P o n ie w a ż w ię c n a le ż y m y do grona u c zn ió w P a ń skich ,' n ie za p o - m in a jm y dla teg o k o rzy sta ć z tego p o d sta w o w e g o praw a, k tó re k a ż d y u c ze ń z w y k ł w y ra ża ć w r ó ż n y c h w y d a r z e n ia c h c o d zie n n e ­ go ży c ia sło w a m i: P anie n a u c z nas!

W Z b o ra ch n a szy c h , kładąc o g ro m n y n a c isk na sp ra w ę ew a n g e ­ liza cji i m is ji oraz życ ia w e w n ę trzn e g o je d n o s te k i całej spo­

łeczności, z a p o m in a m y dosyć często o te j b a rdzo w a ż n e j stro n ie życ ia ch rze śc ija ń sk ie g o , m ia n o w ic ie o u c z n i o s t w i e . A u c z- n io stw o po leg a p rze c ie ż na u c ze n iu i u c ze n iu się, n a w e t w szc ze ­ gółach, zasad ży c ia i p o stę p o w a n ia w D u c h u J e zu sa C h r y s tu ­ sa, a w ię c po leg a n a s z u k a n iu i p o zn a w a n iu Jego w o li w sto ­ s u n k u do nas. U czeń C h ry stu sa p o w in ie n p rzecież, rzec z n ib y jasna, w e w s z y s tk im naśladow ać sw o je g o Pana, k tó r y p o zo sta je na za w sze niedościgłym , M is tr z e m w sp ra w a ch życ ia i w ia ry . D ając o sobie znać, w ła śn ie z p o w o d u p o ło żen ia g łó w n y c h a k c e n ­ tó w na s p r a w y e w a n g e liza c ji i życ ia w e w n ę trzn e g o , p r o b le m y cod zien n eg o życia , ta k ie ja k w y c h o w a n ie in d y w id u a ln e i spo­

łeczn e, p o ja w ia ją ce się coraz częściej tru d n e p r o b le m y m a łże ń - ~ skie, p r o b le m y n ieo d p o w ie d zia ln o śc i i w ra żliw o śc i n a sp ra w y sp o łeczn e, — sę n a jle p s z y m ch y b a d o w o d e m tego, że do c h rze ś­

cija ń skieg o n a u cza n ia n a le ż y p r z y w ią z y w a ć o w ie le w ię k szą u w a ­ gę, n iż r o b i liś m y . to d o tych c za s. W e w s z y s tk im b o w ie m , ja ko w y z n a w c y , a w ię c u c zn io w ie Pana, k o rzy sta ć p o w in n iś m y z tego w ie lk ie g o p r z y w ile ju , k tó r y O n n a m p o zo sta w ił, p r z y w ile ju proś­

b y — w y r a ż a n e j to m o d litw ie i w Jeg o D u c h u — „Panie, naucz nas...”

o. m.

(3)

W chodźcie przez ciasn ą bram ę

„ ...albow iem p r z e s t r o n n a j e s t b r a m a i s z e r o k a d roga, k t ó r a p r o w a d z i na z a t r a c e n ie , a w ie l e ic h je s t, k t ó r z y p r z e z n ią w c h o d z ą . A cia sna j e s t b r a ­ m a i w ą s k a droga, k t ó r a p r o w a d z i do ż y w o t a , a m a ło ich je s t, k t ó r z y ją z n a j d u j ą ”.

W at. f, J3.

y A T R A C E N IE I Ż Y C IE . R ozpacz i radość.

T a k ie oto s ą drwię m ożliw ości, m ię d z y k tó ­ ry m i człow iek m oże w y b ie ra ć . M oże w y b ie ra ć , bo m ów i o ty m w y ra ź n ie sło w o p rz y to c z o n e n a w stęp ie. A je s t to słow o sa m e g o P a n a J e ­ zusa, a w ięc p ra w d z iw e . I to P a n J e z u s je s t T ym , k tó r y zachęca, za p ra sz a , z n a c isk ie m i w y ra ź n ie m ów i: W chodźcie...! W e szliśm y już?

W e jd z iem y dziś? B o P a n i Z b aw ic iel za p ra sz a , a skoro O n za p ra sz a , to m a i m oc a b y — je śli za p ro sz e n ie p rz y jm ie sz — w p ro w a d z ić cię do k ró le s tw a S w ojego. A le s p ra w a ta, n a jw a ż ­ n ie jsz a s p ra w a , bo życia lu b ś m ie rc i w ieczn ej

—■ zależy ca łk o w ic ie od ciebie, a m ian o w icie od tego, czy za p ro sz e n ie P a n a J e z u s a p rz y jm ie sz , czy je odrzucisz!

S łow o, k tó re p rz y to c z y liśm y n a w stę p ie , ja k ju ż w sp o m n ieliśm y , są sło w am i P a n a J e ­ zusa a nie sło w am i A p o sto ła M ateu sz a, choć to on je za n o to w ał. M a te u sz b y ł je d n y m z tych, k tó r y w e z w a n ie P a n a J e z u s a p rz y ją ł.

B y ł to człow iek b o w iem g rz eszn y . 1 ja k ż e u w a żn ie m u sia ł słu c h a ć P a n a J e z u sa , a b y ta k d o k ła d n ie słow a Je g o zan o to w ać. Z a p a d ły m u one k ie d y ś do serca, bo było ono o b ciążo n e g rz e c h e m i tę sk n iło do u w o ln ie n ia od g rz ech u . L ecz b y ł z w y k ły m człow iekiem . N ie ró ż n ił się n a pozór w iele od sw eg o otoczenia. N ik t z lu ­ dzi z a p e w n e n ie z n a ł bólu se rc a L ew iego, czło­

w ie k a tę sk n iąc eg o za ra d o śc ią k ró le s tw a B oże­

go, ale grzeszącego i d la te g o p rz e ż y w a ją c e g o s m u te k i n iep o k ó j.

P a n J e z u s k tó r y zn a se rc e k ażdego czło­

w iek a, z n a ł d o b rz e ból s e rc a L ew iego. Jezus, p rz y sz e d ł w ła śn ie do ty c h , k tó rz y się sm u cą, k tó rz y się źle m a ją , p rz y sz e d ł d la g rz eszn ik ó w .

I J e z u s s ta n ą ł k ie d y ś p rz y L ew im , p rz y jeg o w a rsz ta c ie p ra c y , k tó r y go s k ła n ia ł do g rz esze n ia , i po p ro s tu p o w ied z ia ł L e w ie m u : P ó jd ź za M ną! I p o p a trz c ie : L ew i w s ta ł ze sw e­

go m ie jsc a i poszedł za Jez u sem ! P o szed ł za sw y m W y b a w icielem , k tó r y m u d a ł w y m a rz o ­ n y pokój se rc a i w y tę sk n io n e m ie jsc e w k r ó ­ le stw ie B ożym .

P o szed ł za P a n e m , i n ig d y - Go ju ż nie opuścił. D lateg o z L ew ieg o s ta ł się A p o sto łem J e z u s a im ie n ie m M ateu sz. I n a p isa ł n a jd łu ż sz ą E w an g elię, k sięg ę o ty m co P a n J e z u s m ó w ił i czynił, a b y g rz eszn ik ó w , a b y jeg o sam ego, L ew iego, zbaw ić!

L ew i w y b ra ł ży w o t w ie c z n y i d lateg o z z a tr a c e n ia w y rw a ł go P a n Je z u s. T en, k tó ry go za p ro sił i z L ew ieg o u c z y n ił M ateu sz a.

P a n J e z u s m ó w ił, a M a te u sz to za n o to w ał, że p o w sz e c h n y m z ja w isk ie m je s t to, iż w ię k ­ szość lu d z i c h ę tn ie j idzie sz e ro k ą i p o zo rn ie ła tw ie js z ą d ro g ą życia, d ro g ą n a k tó re j nie trz e b a w a lc zy ć ze z łe m tk w ią c y m w e w ła sn e j n a tu rz e , n a k tó r e j w s z y stk o co d o g ad z a n a tu rz e cz ło w ie k a i jeg o chęcio m je s t n a z y w a n e do­

b re m i u w a ż a n e za p o ż y te c z n e , a w ięc n ie m a też p ro b le m u g rz e c h u i d la te g o ja k o b y n ie m a p ro b le m u o d p o w ie d z ia ln o śc i za g rz ech . A je śli n a w e t ta k i p ro b le m p o w sta je , te o re ty c z n ie z re sz tą , to d ro g a sze ro k a, je s t m iejsce, a b y p ro b le m o m in ąć i d a le j iść po sw o jem u .

In a cze j m ó w iąc w ięk szo ść lu d z i w y b ie ra się i id z ie d ro g ą s z e ro k ą n a k tó re j fa k ty c z n ie n ie u z n a je się o d p o w ied z ia ln o ści w o b ec B oga, a je d y n y m p a n e m u c z y n ił człow iek sam ego sie­

bie. A le k o n ie c te j dro g i, a k a ż d a p rz ecież d ro ­ ga — ch o ćb y n a jd łu ż s z a — k o ń cz y się, k o ń czy się b ra m ą ró w n ie sze ro k ą, ró w n ie pozo rn ie d la te g o ła tw ą , ja k w y d a w a ła się ła tw ą i sze­

ro k a d ro g a ; a le tą b ra m ą s z e ro k ą id zie się n a z a tra c e n ie .

N a to m ia s t z n a czn ie m n ie j lu d z i idzie w ą ­ s k ą d ro g ą p ro w a d z ą c ą p rz ez w ą sk ą bramę."

D ro g ą p ro stą , a le w ą sk ą n a k tó r e j p ro b le m zła i g rz e c h u n ie da się om in ąć, i alb o zło i g rz ech m u szą zo stać u s u n ię te , albo człow iek z w ą sk ie j n a sz e ro k ą z e jd z ie d ro g ę . D ro g a w ą sk a k o ń cz y się ró w n ie w ą sk ą b ra m ą , .„u ch em ig ie ln y m ” p rz e z k tó r ą n ik t c z y m k o lw ie k o b i a d o w a - n y p rz e jś ć n ie m oże, n ie zm ieści się po p ro stu . A le ta d ro g a i ta b ra m a , i ty lk o ta , p ro w a d zi do ż y w o ta w iecznego.

J a k ż e ja s n e i p ro s te są o b razy , k tó ry m i ilu s tr o w a ł S w e n a u k i P a n Je z u s. W y p o w ia d a ­ ją o n e n a jb a r d z ie j is to tn ą tre ś ć n a u k i P a n a i zjaw isk , o k tó ry c h m ów ią. W p ro sty , zro zu ­ m ia ły sposób m ó w ią o d u c h o w y c h s p ra w a c h k ró le s tw a Bożego, ja k i o ziem sk ich s p ra w a c h lu d zi. A je d n a k choć ta k p rz y s tę p n e i z ro zu ­ m ia łe są S ło w a P a n a J e z u sa , ja k ż e — ja k po­

w ie d z ia ł — m a ło je s t ty c h , k tó rz y z n a jd u ją d ro g ę w s k a z a n ą w J e g o słow ach.

P ra w d a , że d ro g a w ą sk a i p ro w a d z i do cia sn e j b ra m y , ale w sk a z u je ją sa m P a n J e ­ zus, k a ż d y w ięc ła tw o ją d o strz e c m oże, ty m b a rd z ie j, że n ie m a człow ieka, k tó re m u b y su ­ m ie n ie n ie m ów iło i n ie rad ziło , a b y tą w ła ś ­ n ie d ro g ą poszedł. R zecz poleg a ty lk o n a ty m , a b y człow iek p o słu c h a ł z a p ro sz e n ia P a n a J e ­ zusa, k tó r e sły sz y w sło w a c h P is m a Ś w iętego, a b y n ie u c ie k a ł p rz e d g ło sem su m ie n ia . Ż eb y p o słu c h a ł tego w e w n ę trz n e g o cich eg o głosu,

3

(4)

k tó r y m u m ów i, a b y in acz ej niż d o tą d zaczął żyć, żeb y poszedł in n ą niż d o tą d , n o w ą i w ą sk ą drogą.

Cóż m ów ić — w iem y , że ja k k o lw ie k życie lu d z k ie n ie je s t n a ogół ła tw e i w ie le w nim sm u tk ó w i boleści, b ę d ą c y c h s k u tk ie m g rz ech u , i że w iększość lu d z i tw ie rd z i z u p o re m , i in ­ n y c h p rz k o n u je , i ta k n a w e t w y c h o w u je sw o je dzieci, że ty m ła tw ie j żyć człow iekow i, im b a r ­ d ziej d o sto so w u je się do o to cze n ia, do sposobu p o stęp o w a n ia , m y śle n ia i m ó w ien ia, p o d ziela o gólnie p a n u ją c e sąd y , o p in ie i p rz e k o n a n ia n a p rz y k ła d re lig ijn e , je d n y m sło w em je s t ja k i inni.

N a w e t g d y te n i ów źle się c z u je w o ta ­ cz ającej go a tm o sfe rz e o b y cz ajo w ej i m o ra l­

n e j, ja k ż e często u z a sa d n ić chce sw o je jak że n ieg o d n e z a c h o w a n ie się, w ła śn ie k o n iecz n o ścią p o stę p o w a n ia zg odnie z o b y c z a je m o toczenia, d u c h e m czasu lu b m odą.

T y m cz asem te n p o w sz e c h n y zw y czaj i sp o ­ sób ży cia lu b p o stę p o w a n ia n a z w a ł P a n Je z u s sz e ro k ą d ro g ą , p ro w a d z ą c ą d o p rz e s tro n n e j b ra m y , za k tó r ą ju ż je s t ty lk o z a tra c e n ie !

C złow iek odziedziczył po sw y c h p ie rw sz y c h ro d z ic ach sk a ż e n ie g rz e c h u , d e fo rm a c ję m o ­ ra ln ą . „M yśl se rc a cz ło w ie k a je s t zła od m ło ­ dości je g o ” ta k o k re ślił P a n B óg te n s ta n . C złow iek m oże b y ś le p sz y lu b gorszy, w e d łu g n asz ej za w o d n ej o c e n y , m oże b y ć ła tw ie jsz y lu b tru d n ie js z y w p o ży ciu z in n y m i, a n a w e t w y ją tk o w o o b d a ro w a n y ła g o d n y m c h a ra k te re m i p rz y c h y ln o śc ią w obec in n y c h lu d zi, zw ie rzą t i n a tu ry . A le n ie m a człow ieka, k tó r y b y nie g rz eszy ł p rz e c iw k tó re m u ś z p ra w B ożych, choćby n a w e t n a jb a rd z ie j ch ciał teg o u n ik n ą ć . A k a r ą za grzech , je s t śm ierć. M ało tego, S ło ­ w o B oże w y ra ź n ie m ów i, że człow iek z ciała

n ie m oże w e jść d o k ró lestw o Bożego. B o n a ­ p isa n o w P iśm ie Ś w ięty m , że k re w i ciało k ró ­ le stw a B ożego odziedziczyć n ie m ogą. A le n a ­ p isan o ta m też — c h w ała P a n u B ogu n a sz e ­ m u — że chce Bóg, a b y w szy sc y lu d z ie b y li zbaw ieni. Bo P a n Bóg, k tó r y stw o rz y ł czło w ie­

ka, m iłu je go i n ie chce jego zguby.

S łyszysz d ro g i C zy te ln ik u ? W ied z iałeś i w iesz o ty m , że n a le ż y sz do ro d z in y lu d z k ie j, k tó re j p o c z ą tk ie m b y ł a k t stw o rz e n ia d o k o n a ­ n y p rz ez sam ego P a n a B oga? W iesz te ż o ty m , że P a n Bóg ciebie ko ch a? A w iesz d laczego ta k że P a n Bóg ciebie k o ch a ? A w iesz dlaczego ta k tw ie rd z im y ? T w ie rd z im y ta k , b o ta k m ów i S łow o Boże, k tó re m u g d y u w ie rz y liśm y , sam i p rz e k o n a liśm y się o sobiście o m iłości B o ż e j, k tó re j p rz e d te m n ie w id z ie liśm y , chociaż d o b ry Bóg n as zaw sze k o ch a ł. I w ła śn ie , ab y g rz ech y ,

k tó re w s z y s tk im g rz e sz n ik o m nie p o zw alają w e jść do k ró le s tw a B ożego, z o sta ły odkupione i zniszczone, p o sła ł P a n B óg tu , n a ziem ię, do n a s łu d z i, i d la n a s — S y n a S w ego Je d n o ro - dzonego, P a n a J e z u sa , k tó r y d o b ro w o ln ie w ziął n a S ie b ie g rz e c h y n a sz e i za n ió sł to ciężkie, s tra s z liw e b rz e m ię n a G o lg o tę i ta m z a b ity zo­

s ta ł n a d rz e w ie K rz y ża, a b y k r e w Je g o m ogła oczyścić n as, k tó rz y ś m y g rz e c h a m i sk alan i.

T e w ła ś n ie g rz e c h y n asz e sta n o w ią b rz e ­ m ię, z k tó ry m cz ło w ie k — ch o ć b y c h c ia ł — ale w w ą sk ą b ra m ę zm ieścić się n ie m oże. A p rz e ­ cież to je s t d la lu d z i je d y n e w e jśc ie do K ró le ­ s tw a N ieb iań sk ie g o . T ę b ra m ę w s k a z u je n am b o w ie m sa m P a n Je z u s.

Cóż w ięc m a m y czynić? P a n J e z u s n a k a ­ zu je, a b y w ch o d zić p rz ez c ia sn ą b ra m ę , do k tó ­ r e j p ro w a d z i d ro g a w ą sk a . O strz e g a zaś P a r J e z u s p rz e d p o z o sta w a n ie m n a d ro d z e sz e ro ­ k ie j, p o z o rn ie n a jw y g o d n ie js z e j i tłu m n ie u ż y t­

k o w a n e j, p ro w a d z ą c e j do sz e ro k ie j b ra m y ; ale ta sz e ro k a d ro g a i sze ro k a, w y g o d n a b ra m a p ro w a d z ą n a z a tra c e n ie — m ó w i P a n . A w ię r je d n a b ra m a , w ą sk a i n ie w y g o d n a d la człow ie­

k a, w y m a g a ją c a p o zb y cia się sw eg o b a g a ż u — p ro w a d z i do w iec zn eg o o b co w an ia z P a n e m Je z u se m , d ru g a zaś d ro g a i b ra m a n ie w y ­ m a g a ją ż a d n e g o w y rz e c z e n ia , n ie m a ją ż a d n y c h p ro b le m ó w d u c h o w y c h , bez ż a d n y c h w ięc o g ra ­ n ic z e ń i tru d n o ś c i, p ro w a d z ą , a le d o k ąd p ro ­ w ad zą? P a n J e z u s m ów i, że n a z a tra c e n ie !

A w ięc p o z o sta je n a m u sły sz a w sz y to, co P a n J e z u s m ó w ił, d o k o n ać w y b o ru : alb o iść d ro g ą sze ro k ą, ale do z g u b y w ie c z n e j, albo w y ­ b ra ć d ro g ę w ą sk ą , ale k tó r a p ro w a d z i do w iecz­

n eg o p rz e b y w a n ia z P a n e m Je z u se m .

P a n J e z u s p o w ie d z ia ł o S o b ie sa m y m ta k :

„ J a m c i je s t tą d ro g ą , i p ra w d ą , i ży w o te m , ża­

d e n n ie p rz y c h o d z i do O jca, ty lk o p rz e z e M n ie”

(J a n 14, 6). In a c z e j w ięc m ó w iąc P a n J e z u s za­

p ra sz a k a ż d e g o cz ło w ie k a do ż y w o ta w ie c z n e ­ go, z a p ra s z a ją c do w e jśc ia n a w ą sk ą d ro g ę z b a w ie n ia , k tó r ą O n je s t sam , z a p ra sz a k a ż d e ­ go do p rz y jś c ia do N iego, do Je z u sa . I d la te g o te ż m ów ił: „ P ó jd ź c ie do M n ie w szy scy , k tó ­ rz y śc ie sp ra c o w a n i i obciążeni, a J a w a m s p r a ­ w ię o d p o c z n ie n ie ” (M at. 11, 28).

„W chodźcie p rz e z c ia sn ą b ra m ę , a ciasn a je s t b ra m a i w ą sk a d ro g a , k tó r a p ro w a d z i do ż y w o ta ...” .

P a n J e z u s za p ra sz a , n a k ła n ia i w sk a z u je k a ż d e m u cz ło w ie k o w i d ro g ę zb a w ien ia. K to ją p rz y jm u je i słu c h a słó w P a n a J e z u sa , m a życie w ieczne. P rz y jm ie s z je?

brat Z d zisław

M ów i Jezus: „Wypełnił się c z a s i przybliżyło się K ró lestw o Boże; u p a m i ę t n i c i e się i w ie rz c ie Ewangelii" ( M k 1,15)

(5)

Jedność Kościoła jako

dar i zadanie

N A W S T Ę P IE ch c ia łb y m p rz y p o m n ie ć, że w N o w y m T e sta m e n c ie słow o kościół — E K - K L E S IA n ie o zn a cza ty lk o k o ścio ła ja k o całości, ale u ż y w a n e je s t d la o k re ś le n ia ta k ż e p o szc ze­

g ó ln y ch zborów . S ło w o E K K L E S IA oznacza w łaśc iw ie zg ro m ad zen ie. Ż y d zi m ó w iący ję z y ­ k iem g re ck im p o słu g iw ali się jeszcze sło w em SY N A G O G E, k tó re m a ta k ie sam e zn a czen ie W S ep tu ag in cie, to je s t w p ie rw sz y m g re ck im p rz ek ład zie h e b ra js k ie g o o ry g in a łu S ta re g o T e­

s ta m e n tu u ż y w a się obu ty c h o k re ś le ń je d n ak o . Z b ieg iem je d n a k czasu zaczęto się p o słu g iw ać słow em E K K L E S IA d la o zn aczen ia z g ro m a d ze­

n ia całego Iz ra e la p rz e d B ogiem , p rz e d e w s z y s t­

k im zg ro m a d z e n ia w św ią ty n i, a sło w a S Y N A ­ G O G E d la o zn a cze n ia zg ro m a d z e ń w ż y d o w ­ sk ich d o m ach m o d litw y , k tó ry m i częściow o n a ­ g ra d z a li so b ie Ż y d zi społeczność w św ią ty n i po je j z b u rz e n iu . A le Ż ydzi n ie u w a ż a li s y n a ­ gogi za ró w n o z n a c z n ą ze ś w ią ty n ią , i oczeki­

w ali, że M esjasz oprócz in n y c h dzieł, o d n o w i św ią ty n ię i je j zg ro m a d zen ie — E K K L E S IĘ .

J e ż e li p ie rw si c h rz e śc ija n ie zaczęli się p o ­ słu g iw ać sło w em E K K L E S IA n a o znaczenie sw oich zgro m ad zeń , to n ie cz y n ili ta k ty lk o dlatego, że ch cieli się o d ró żn ić od ży d o w sk iej synagogi, ale chcieli w te n sposób w y ra z ić , że c h rz e śc ija ń sk ie z g ro m a d z e n ie je s t i bez św ią ­ ty n i p ra w d z iw y m zg ro m a d zen ie m M esy jasz a a n a w e t is to tn ą św ią ty n ią B oga Ż y w e g o (1 K or.

3,16). W sło w ie E K K L E S IA z a w ie ra się ta k ż e słow o EK K A L O . k tó re zn aczy : w y w o ły w a ć, zw oływ ać. D la te g o o znaczenie zb o ru , kościoła słow em E K K L E S IA s ta le p rz y p o m in a , że c h rz e ­ śc ija n ie są lu d źm i, k tó ry c h C h ry stu s p o w o łał z teg o św ia ta k u S obie i złączy ł ich w jedność.

S ło w em E K K L E S IA oznaczan o p ie rw o tn ie zb ó r p ie rw sz y c h c h rz e śc ija n w Jero zo lim ie, po­

te m w A n ty jo c h ii, i n a d alszy c h m ie jsc a c h w m ia rę ja k p o w sta w a ły poszczeg ó ln e zb o ry . P ie rw si c h rz e śc ija n ie b y li św iad o m i tego, że w szy stk ie te z b o ry tw o rz ą je d e n lu d C h ry s tu ­ sa, a d la te g o N o w y T e sta m e n t p o słu g u je się sło w em E K K L E S IA te ż i n a o zn aczen ie kościoła

w jeg o całości, pow szechności.

P rz y te j sposobności m u szę pow iedzieć, że p ie rw sz y m c h rześc ijan o m b y ł o b cy „ in d y w id u a ­ liz m “, to je s t w y o b ra ż e n ie , że k o ścio łem je s t ty lk o p e w n a liczb a w ie rz ą c y c h je d n o ste k , k tó ­ rz y są z n a n i ty lk o B ogu i tw o rz ą kościół n ie w i­

d zialn y . D la p ie rw sz y c h c h rz e śc ija n p o jęcie k o ­ ścioła b y ło n iero z łącz n ie po łączo n e z w id z ia ln ą społecznością zboru. W e d łu g w ięc N ow ego T e­

s ta m e n tu kościół n a ty m św iecie ż y je i o b ja ­ w ia sw ą obecność n ie ty le p rz e z je d n o stk i, ile w z b o ra c h uczn ió w . J e ż e li p o w ie d z ia ł Z in z e n - d o rf, że n ie u z n a je c h rz e ś c ija ń s tw a bez, zb o ro ­ w ego życia, to b y ło to z u p e łn ie n o w o te sta m e n - to w e tw ie rd z e n ie , a le m o żem y te ż pow iedzieć, że i kościół n ie is tn ie je bez zb o ró w . P o tw ie rd z a n a m to p o d w ó jn e zn a cze n ie sło w a E K K L E S IA , k tó re w B ib lii o zn a c z a z b ó r i kościół. W y raze m te g o b ib lijn e g o p o g lą d u n a kościół i zbór, je s t

* k o n g re g a c y jn y u s tró j w kościele, k tó ry p o d ­ k re ś la w ażn o ść i sam o d zie ln o ść zb o ru . K a żd y z b ó r je s t m a ły m k o ścio łem a w sz y stk ie zb o ry ra z e m tw o rz ą ciało C h ry stu so w e , kościół p o w ­ szech n y . N ie c h c em y p rz e z to pow iedzieć, że ty lk o n asz e z b o ry są ty m kościołem . C iało C h ry ­ stu so w e tw o rz ą ra z e m w sz y stk ie z b o ry w ie rz ą ­ cych. J a k w p o c z ą tk a c h n o w o te sta m e n to w y c h czasów (p a trz O b jaw ie n ie , ro z d z ia ły 2* i 3), ta k i w n a sz y c h czasach s ą z b o ry zie le n ie ją c e , u sy ­ ch a ją ce, są z b o ry p rz e s trz e g a ją c e i n ie p rz e ­ s trz e g a ją c e b ib lijn e g o p o rz ą d k u , z b o ry k tó re są p o d są d e m P a n a K ościoła. M ożem y i m u sim y b y ć k ry ty c z n i, a le n ie m o żem y n ie u zn a w ać in n y c h zb o ró w i c h rz e śc ija ń sk ic h u g ru p o w a ń i ich p rz y n a le ż n o śc i do c iała C h ry stu so w eg o . W sz y stk ie z b o ry — kościoły, alb o ja k C zescy B ra c ia m oże le p ie j m ó w ili: „ J e d n o ty “ , s ą g a- ' łę z ia m i i g a łą z k a m i w ie lk ie g o d rz e w a kościoła

C h ry stu so w eg o .

T a k ie tłu m a c z e n ie p o jm o w a n ia kościoła z n a c z y w n a sz y m w y k ła d z ie , że to co b ędzie p o w ie d z ia n e d alej o zb o rze — a m o im za d an iem je s t w ła śn ie m ó w ić n ie p rz e d e w sz y stk im o zbo­

rz e — o d n o sić się b ęd z ie z a ra z e m i do kościo­

ła w je g o e k u m e n ic z n y m ro z m ia rz e . M oże n a ­ le ż a ło b y to p o d w ó jn e b ib lijn e zn a cze n ie słow a E K K L E S IA tłu m a c z y ć d o d a n ie m chociaż n a ­ w iaso w o do sło w a kościół, sło w a zbór, i od­

w ro tn ie . To p o d w ó jn e z n a c z e n ie m ie jm y je d ­ n a k sta le n a m y śli c z y ta ją c n in ie jsz e ro z w a ż a ­ nie. Z b ó r i kościół są p o ję c ia m i n iero z łącz n y m i.

D lateg o p roszę, a b y toŁ co p o w iem o zb o rze b y ­ ło ro z u m ia n e ja k o o d n o szące się ta k ż e do k o ­ ścioła. R o z w a ż a n ie je s t n a tu ra ln ie p o d zielo n e n a d w ie części. B ęd ę się trz y m a ł te g o p o d z ia łu i w p ie rw sz e j części b ę d ę m ó w ił o je d n o śc i zb o ru (kościoła), ja k o o d arze, w d ru g ie j części o je d ­ ności z b o ru (kościoła), ja k o o n asz y m zad an iu .

I. JE D N O ŚĆ Z B O R U (KOŚCIOŁA) JE S T D AREM BO G A

J u ż n a p o d sta w ie tego, co p o w ied z ie liśm y sobie o k o ściele i o zborze, je s t w idoczne, że je d n o ść je s t d a re m B ożym . Z b ó r tw o rz ą p r z e ­ cież ci, k tó ry c h P a n J e z u s sa m p o w o ła ł ze św ia ta , u ła sk a w ił i złączy ł w je d n o . To złą­

czen ie n ie je s t ty lk o o rg a n iz a c y jn e , ale d u c h o ­ w e. D o k o n a ł go i d o k o n u je D u ch Ś w ięty . P o ­ w s ta n ie p ie rw sz e g o z b o ru ja k o kościoła, je s t n ie ro z łą c z n ie po łączo n e z w y la n ie m D u c h a Ś w ięteg o . D o p iero D u c h Ś w ię ty złąc zy ł p ie rw ­ szy ch u cz n ió w J e z u s a C h ry s tu s a w p ra w d z iw y zb ó r (kościół), k tó ry nie je s t o rg a n iz a c ją lu d z ­ ką, a le ży w y m ciałem , k tó re g o g ło w ą je s t C h ry ­

(6)

stu s P an , a , w szyscy w ie rz ą c y czło n k am i tego ciała. ,, A lbo w iem p rz e z je d n e g o D u c h a m y w szyscy w je d n o ciało je ste śm y o ch rzcz en i ...

a w szy scy je s te ś m y n a p o je n i w jed n eg o D u ­ c h a “ (1 K or. 12,13). Z bór, kościół, je s t ty lk o tam , gdzie je s t D u ch Ś w ię ty , a gdzie je s t D uch Ś w ięty , je s t i jedność. J e ż e li w zborze z m n ie j­

sza się św iadom ość jed n o ści w ierzący ch , to je s t to z n a k z a sm u c a n ia i zag asza n ia D u ch a Ś w ię ­ tego. W ted y zb ó r (kościół) je s t za g ro żo n y u sa­

m y ch p o d sta w sw ego is tn ie n ia (P salm 133).

To poczucie jed n o ści lu d u B ożego znaczy, że e k u m e n iz m nie je s t o b cy w ierze, ale o d w ro t­

nie je st p rz e ja w e m d z ia ła n ia D u ch a ś w ię te g o . N ie m y ślę n a tu r a ln ie o ta n im , żyw iołow ym , nieo d p o w ied z ialn y m e k u m e n iz m ie , k tó ry ty lk o chce sk w a p liw ie łącz en ia kościołów , lecz m am n a m y śli po w ażn ą, g łęb o k ą św iadom ość je d n o ­ ści kościoła. J e ż e li św iadom ość te j jed n o ści je st w nas słaba, to je s t to zn a k ie m , że n ie chodzi­

m y d o statec zn ie w św iadom ości D u c h a Ś w ię te ­ go. D lateg o te ż n ie d u c h o w y sto su n e k w obec i n ­ n y c h ch rz e śc ija ń sk ic h u g ru p o w a ń p rz e ja w ia się n a tu ra ln ie w e w z a je m n y m n ie d tich o w y m p o d ­ ch o d zen iu do sieb ie członków zboru, a w ów czas tw o rz ą się ró ż n e sta n o w isk a i z a p a try w a n ia . N a to m iast d z ia ła n ie D u c h a B ożego p rz e ja w ia się p ra g n ie n ie m i u siło w an iem tego, a b y w szy ­ scy b y li jed n o , ja k o to p ro sił J e z u s p rz e d sw ą śm iercią (Ja n 17,21). D u c h Ś w ię ty p o w o d u je w ięc s ta ra n ie i d ążen ie do jed n o ści w ie rz ą c y c h w zborze (i kościele). O b o jętn o ść w obec n ie- jed n o ści kościoła (zboru), pych a, k tó ra u w a ża ty lk o sw ój z b ó r i jed n o ść za kościół C h ry s tu s o ­ w y, je s t se k c ia rstw e m , k tó re je st ow ocem cia­

ła (Gal. 5J20) a zasm u ca D u ch a Ś w iętego.

Je d n o ść zb o ru (kościoła) n ie oznacza je d ­ n a k z je d n o iic e n ia (uniform izm ). W sz y stk ie d zie­

ła Boże o d zn a cza ją się ró w n o ro d n o ścią, n a to ­ m ia st dzieło czło w iek a zm ierza k u z je d n o lic e - niu . (P a trz m y n a p rz y k ła d n a no w o czesn e m ia ­ sta). D lateg o odznacza się ró ż n o ro d n o ścią ta k ż e i zbór (kościół) ja k o d zieło Boże. D u ch Ś w ię ty u d ziela w ierząc y m ró ż n y c h ' d aró w (c h a ry z m a ­ ty), k tó re cz y n ią zb ó r w ie lo k sz ta łtn y m , b o g a ­ ty m i o w o cn v m dziełem B ożym . W te n sposób nie je s t w ż a d n y m w y p a d k u n a ru sz o n a jedność, ale o d w ro tn ie p rz y ję c ie jak ieg o ś B ożego d a ru czyni w ierząceg o członkiem ciała C h ry s tu s o w e ­ go, k tó re m u je st rzecz y w iście p o w ierzo n a p e w ­ n a fu n k c ja w ciele. D uch Ś w ię ty n ie u d ziela je d n o stc e w sz y stk ic h d aró w , i w te n sposób p rz y m u sz a n a s do tęgo, a b y śm y je d e n d ru g ieg o p o trze b o w ali i w z a je m n ie się d o p ełn iali. A d la ­ teg o jedność, k tó ra je s t d a re m B ożym , n ie m a n ic w spólnego z ja k ą ś m a rtw ą , n ie ru c h o m ą , o sp ałą je d n o śc ią jak ieg o ś lu d z k ie g o s to w a rz y - szenia, ale je s t to o rg a n ic zn a jedn o ść, p e łn a ży ­ cia i w z a je m n e g o u d z ie la n ia i d o p e łn ia n ia (po­

ró w n a j 1 K or. 12; R zym . 12,3— 13).

II. JE D N O ŚĆ ZBO RU (KOŚCIOŁA) JE S T N ASZYM STA ŁY M ZA D A N IEM

Jed n o śc i zboru, ja k k a ż d e m u d ziełu D p c h a Ś w ięteg o za g raż a n asz a cielesność. D la te g o te ż jed n o ść zb o ru (kościoła) je s t n asz y m s ta ły m

za d an iem . To za d a n ie polega w za sad zie n a ty m , że m u sim y się w łaśc iw ie u sto su n k o w a ć do p o d w ó jn eg o p o k u sz e n ia i zw yciężyć je.

1. P ierw sze p oku szenie w y n ik a z tego , że n a sz cie le sn y zm y sł n ie zg adza się z ró ż n o ro d ­ nością, k tó rą tw o rz y Bóg w kościele, i ch c ia ł­

b y ją p rz e m ie n ić n a lu d z k ą je d n o lito ść (u n ifo r­

m izm ). C ielesność p ro w a d z i: (a) k u tłu m ie n iu c h a ry z m a tó w . J u ż ap o sto ł P a w e ł m u sia ł n a p o ­ m in a ć w sw oim n a js ta rs z y m liście zbór-kościół w T esa lo n ic e (1 Tes. 5,20): ,,D u c h a nie zag a­

szajcie, p ro ro c tw le k c e n ie p ow ażajcie, w szy st­

k ieg o d o św iad czajcie, a co je s t dobrego, teg o się trz y m a jc ie . O d w sze lk ie g o p o d o b ie ń stw a złości się w s trz y m y w a jc ie “ . A w liście do R z y ­ m ia n 12,6— 8 w z y w a do p ełn eg o ro z w o ju d a ­ ró w łaski.

N aszą cielesn o ść n ie p ro w a d z i ty lk o k u tłu ­ m ie n iu c h a ry z m a tó w , alę ta k ż e (b) do ich n ie u ż y w a n ia . N ie u ż y w a się ich w szęd zie tam , gdzie w y tw a rz a ją się izo lo w an e g ru p y , k tó re o d d z ie la ją się od społeczności całego zb o ru (ko­

ścioła); p ro w a d z a one k u d u ch o w ej pysze, sp o ­ ro m i k łó tn io m , z a b ija n iu z b o ru (kościoła); n ie łącz ą o n e ale p ro w a d z ą k u o d łączeniu się i po ­ są d z a n iu d ru g ich .

W zw ią zk u z ty m je st ciekaw e, że w liście do R zy m ian , k tó ry je s t k lu czo w y m liste m A p o ­ sto ła P a w ła , m ó w i się w ie le o ro z w o ju c h a ry z ­ m ató w , o pośw ięcen iu , o ży ciu z D u c h a Ś w ię ­ tego, ale w ca ły m liście n ie m a m o w y o d arze m ó w ie n ia języ k a m i. A po sto ło w i P a w ło w i cho­

dziło p e w n ie o coś in n eg o w R zym ie, aniżeli o m ó w ie n iu ję z y k a m i w śró d c h rz e śc ija n ta m ­ te jsz y c h . S p o tk a ł się z o b fito ścią d a ru języ k ó w w K o ry n c ie , ale ja k ż e te ż w iele sp o tk a ł cie­

lesn o ści i n ie trz e ź w o śc i. "List do R z y m ia n je s t w id o cz n ie p isa n y po b o le sn y c h d o św iad c zen iac h w K o ry n c ie, p o n a p isa n iu o b u listó w do K o ry n ­ tia n . N ie je s t to d o sta te c z n y m dow odem , że p o ­ św ięc en ie n ie poleg a n a d arze m ó w ie n ia ję z y ­ k am i, ale że trz e b a b y ć b a rd z o o stro ż n y m pod ty m w z g lę d em (p o ró w n aj z p o ja w ie n ie m się sło ­ w a G LO SSA w liście do R zym ian).

P ie rw sz y m n a sz y m z a d a n ie m w d ąż en iu do jed n o ści z b o ru (kościoła) je s t o b o w iązek nie tłu m ie n ia a le ro z w ija n ia c h a ry z m a tó w , i u ż y ­ w a n ia ic h oraz o d rz u c a n ia w sz y stk ic h se p a ra ­ ty sty c z n y c h te n d e n c ji.

2. D ru g ie p o k u sze n ie , z k tó ry m m u sim y b o jo w ać je s t sp o w o d o w a n e ty m , że obok ,.róż­

no ro d n o śc i d a r ó w “ , k tó r a m a sw ój p o cz ątek w B ogu, is tn ie je jeszcze in n a ..ró ż n o ro d n o ść“ , k tó ­ r a pochodzi z n as sam y ch . P rz e ja w ia się to w ty m , że w zb o rze n ie w szy scy w ie rz ą c y są je d n a k o d u ch o w n i i n ie w szyscy są je d n a k o po ­ g łę b ie n i w w ierze. O bok siln y c h i d u ch o w y ch ch rześc ijan , są m d li i n ied u ch o iv i b ra c ia i sio­

s try . A p o sto ł P a w e ł m ów i, że n ie k aż d y m a je d n a k ą m ia rę w ia ry (R zym . 12,3).

N ie k tó rz y tw ie rd z ą czasem , że i ta różn ica w m ie rz e w ia r y u z a le ż n io n a je s t od Bożego d ziała n ia , ale dość tr u d n o b y ło b y zgodzić się z tą m y ślą. B óg z p ew n o śc ią p o zo staw ia w zbo­

(7)

rze sła b y c h w w ie rz e i c ie rp liw ie ich znosi. J e ­ go w olą je s t tak że, a b y ci słab i w w ierze b y li p rz e d m io te m słu żb y siln y c h w w ierze, k tó ry m to m a d u c h o w o p o słu ży ć do słu żen ia. A le nie m ożem y pow iedzieć, że je s t k to ś sła b y i n ie d u - chow y ty lk o dlatego, że m u o d m ie rz y ł B óg m a ­ łą m ia rę w ia ry i D ucha. W te j sp ra w ie d ecy ­ d u je i to, w ja k im s to p n iu człow iek p o d d aje się d ziała n iu ła sk i B ożej. M ia ra w ia ry , k tó rą ś - m y p rz y ję li je s t p ew n ie za le żn a o d d a r u łask i B ożej, a le ta k ż e od sp o so b u n asz eg o p rz y ję c ia tego d a ru . D lateg o p o w iad a m y , że teg o ro d z a ­ ju ró żn o ro d n o ść w śró d w ie rz ą c y c h n ie pochodzi z Boga, ale z nas.

J e ż e li je st d la n as p o k u sze n ie m ró ż n o ro d ­ ność d arów , k tó ra je s t z B oga, to ty m w ię k ­ szy m p o k u sze n ie m je s t dla n a s ta ró ż n o ro d n o ść (k tó ra je s t u za le żn io n a od nas) — n asz eg o s to p ­ n ia w ia ry i duchow ości. T a w ła śn ie ró ż n o ro d ­ ność p o w o d u je w w ięk sz ej m ierz e rozb icie k o ­ ścioła, an iże li ró ż n o ro d n o ść ch a ry z m a tó w .

J u ż w N o w y m T e stam e n cie w id zim y ja k ró ż n ic a w m ierz e w ia ry za g ra ż a ła jedności k o ­ ścioła. B y ła p rz y c z y n a ró ż n eg o p o jm o w a n ia za­

k o n u i łaski, p ro w a d z iła k u o d m ie n n y m w y k ła ­ dom P ism a Ś w iętego, w re sz c ie do b łę d n y c h p o ­ jęć ety c z n y c h w z a g a d n ie n iu w ia ry i w olności c h rz e śc ija ń sk ie j. P o w o d o w ała w e z b o ra c h sil­

n e n ap ięc ia p o m ięd zy je d n o stk a m i i g ru p a m i, p o d ry w a ją c jed n o ść zb o ru — kościoła. Ileż w y ­ siłk u w łożył A p o sto ł w zb u d o w a n ie tej je d n o ­ ści. C złonkow ie zb o ru ta k ż e m u sie li w y k a zać zn a czn a m ia rę dojrzałości d u ch o w ej i k a rn o śc i oso b istej, ab y D u ch Ś w ięty , m ógł w ogóle tę je d n o ść z b u d o w ać i u trz y m a ć . O sta te c z n ie te n w y siłe k i n a p ię c ie w o li u słu ż y ło zborom , d la ­ tego,, że zm uszało do św iętobliw ego- życia i bo­

ju w iary .

M y ż y je m y dziś w in n y c h w a ru n k a c h . To w e w n ę trz n e n ap ięc ie p o k o n a ło zb ó r — kościół w czasach, gdy ogień D u c h a Ś w ię te g o p rzy g asł;

sk u tk ie m te g o było to, że p o ja w iło -s ię w iele g ru p i d e n o m in a c ji c h rześc ijań sk ic h o d p o w ia d a ­ ją c y c h ró ż n y m sto p n io m w ia ry . N a p ię cie w zbo­

ra c h — kościołach n ie znikło je d n a k zup ełn ie.

P rz e c iw ie ń stw a zm n ie jsz y ły się i p o zo stały ty l ­ ko w kościele e k u m e n ic z n y m , lecz poszczegól­

n y m zb o ro m n ie p o słu ży ło to. O d zw yczajono się znosić b ra c i in n e g o p rz e k o n a n ia , p o d u p a d ła k a rn o ść D u c h a Ś w ięteg o i w ie rz ą c y n ie b o ju ją d o statec zn ie o św ięto b liw e życie, p o siad am y też s k ro m n e w y m a g a n ia o d nośnie osobistego duchow ego życia. S tą d w id zim y , że n ap ięc ia różn ic n ależ ą do zw y k łe g o ży cia w ia r y i n ie p o w in n iśm y się ich bać. W zb o rze ży w y m zaw ­ sze b ęd ą is tn ia ły ta k ie n ap ięc ia p o m ięd zy sła ­ b y m i a m o cn y m i w w ierze,, p o m ięd zy d u ch o ­ w y m i a n ied u ch o w y rn i b ra ćm i. T am te ż o b ja ­ w iać się b ęd zie o d m ie n n e ro z u m ie n ie Z ak o n u i łask i, o d rę b n e w y k ła d a n ie P ism a , o d rę b n e użycie P i s k a i zró żn ico w a n a teologia. R ów nież i nasze zb o ry -— k ościoły n ie są w o ln e od teg o ciągłego n ap ięc ia w e w n ę trz n e g o pom im o ich p ro ste g o u s tro ju zb o row ego (np. ró ż n a teo lo ­ gia p o m ięd zy k az n o d ziejam i). R óżno ro d n o ść ta w p ra w d z ie n ie ubogaca kościoła, b io rąc pod

u w a g ę ile śm y p rz y ję li, je s t ona ra czej do p e w ­ neg o sto p n ia n a sz ą d u ch o w ą b ied ą. A le m im o to n ie m oże b y ć ona g w a łte m zw alczan a, lecz p rz ezw y c ięża n ą, duchow o. T y lk o w te d y b ęd z ie­

m y d o jrz a lsz y m i do ro z w ią z y w a ń p ro b lem ó w , gd y w p ie rw , p o tra f im y w e w ła sn y c h zb o rach p rz y p ro w a d z ić do n a le ż y te g o p o rz ąd k u . W e k u ­ m en icz n ej p ra c y kościołów z n a jd u je m y przecież n w ie le w ięk sze p rz e c iw ie ń stw a , ale m im o to n ie je s t to s y tu a c ja b e z n a d z ie jn a . W istocie rz e c z y ró żn ice te i s to su n k i o b ja w ia ły się ju ż i w p ie rw o tn y c h zb o rach ap o sto lsk ich . Z b o ry ży ją c z D u ch a Ś w ięteg o u m ia ły je p o m y śln ie zała tw iać.

W y g ląd a je d n a k n a to, że n ie je s te ś m y Jeszcze d o jrz a li do ro z w ią z y w a n ia p rz e c i­

w ie ń s tw w e w ła s n y c h zb orach, ty m b a rd z ie j w ek u m e n iz m ie . M u sim y p rz e to w e w ła sn y m zb o rze uczyć się p rz ezw y c ięża ć różnice, m ając e p rz y c z y n ę w n a s sam y ch . T u n a m n a jle p ie j p o słu ży ć m oże r a d a A p o sto ła P a w ła z R zym . 14,1— 15,13. (Szczegółow a egzegeza teg o ro z­

d z ia łu w ielce b y n a m po słu ży ła, lecz m y o g ra ­ n ic z y m y się ty lk o do n ie k tó ry c h g łó w n y c h ra d i m y śli A postoła).

A p o sto ła z a jm u je tu fa k t is tn ie n ia siln y ch , d u ch o w y ch , ja k i te ż m d ły c h i ciele sn y ch b r a ­ ci, m ia ra ich w ia r y i w y p ły w a ją c e stą d n ap ięc ie

p o d ry w a ją c e jed n o ść życia zboru. P o stę p o w a ­ n ie A p o sto ła w te j s y tu a c ji je s t n a d e r po u cza­

jące. P rz e d e w sz y stk im p rz y jm u je te n s ta n rz e ­ czy do w iadom ości; n ie p o c h w a la te j ró ż n o ro d ­ ności w ie rz ą c y c h i n ie ocenia je j ja k o jakiegoś du ch o w eg o z y sk u zboru, lecz też i nie n a rz e k a z je g o pow odu. U n ik a s ta n o w isk a n e u tra ln e g o i d y p lo m a ty c z n e g o w o d n ie sie n iu do poszcze­

g ó ln y ch g ru p . O d c zu w ają c sw ą a p o sto lsk ą od­

p o w ied z ia ln o ść n ie m oże n ik o m u pobłażać n a ­ w e t w ty m w y p a d k u , g d y b y p o b u d k i ze szcze­

re g o se rc a pochodziły. W R zym . 15,1 pisze: „ P o ­ w in n iśm y m y k tó rz y śm y siln i m dłości sła b y c h znosić...“ . T y m sam y m sta w ia się do rz ę d u

„ m o c n y c h “ . O d n ic h o n żąd a p iln o w a n ia je d ­ n o m y śln o ści w e zborze, i zaleca im , ab y w c ie r o liw ości zn a szali sła b y c h i m d ły ch , nie u ci­

s k a ją c nikogo. M ają im słu ży ć w m iłości i w nadziei, że C h ry stu s, P a n te j drogi d o p ro w ad zi b ard ziej d u ch o w e p o sta w y do statec zn eg o zw y ­ cięstw a . A p o sto ł d a je b racio m , z a ró w n o i n am pięć p ra w id e ł, k tó r e m a ją n am p o m agać w u si­

ło w a n ia c h do jed n o ści w zbo rze i kościele.

P ierw sze praw idło — Rzym. 14,1— 4

..P rz y jm u jc ie za b r a ta każdego, kogo Bóg p r z y ­ jął, n ie sp rz e c z a jc ie się z n im o to co w a s ro z - dziela, a n ie sąd źcie go, alb o w iem go B óg m o- że u tw ie rd z ić “ .

P rz y ją ć kogoś za b r a ta nie znaczy k o n iecz­

n ie zgadzać się z jeg o poglądam i, ta k sam o n ie zn a czy to w y n io śle p o zo staw ić go w jeg o m n ie ­ m a n ia c h . J e ś li go B óg p rz y ją ł i pow o łał, i m y m a m y go p rz y jm o w a ć ja k o b r a ta w C h ry stu sie , n ie sw a rz ą c się ż n im , lecz w ierząc , że go Bóg

(d a lszy ciąg na str. 13)

7

(8)

# «» « r f » / n a ß z t f c f r n i e ś n i

Ernest H .G eb h ard t

P IS M O ŚW 1ETE u czy nas, b y śm y w n asz y ch tro sk a c h i p o trz e b a c h z w ra c a li się do P a ­ na. M o d litw a j e s t n a s z y m p rz y ­ w ile je m i d la te g o m o d lim y się za sobą, za n aszym i bliskim i, za zb o rem i za w sz y stk ic h g r z e s z n ik ó w M o d lim y się za n a sz n a ró d i za pokój n a cały m św iecie.

P ro śb a n ie je s t je d n a k je ­ d y n ą fo rm ą m o d litw y . W in n iś­

m y ró w n ie ż B oga ch w alić i u- w ielbiać. W k sięd ze D ziejó w A p o sto lsk ich czy tam y , że A po­

sto ł P a w e ł siedząc w w ię z ie n iu w F ilip p i, śp ie w a ł w n o c y p ie ś ­ n i n a ch w ałę Bożą. P ie śn i śp ie ­ w a n e n a chw ałę B ożą u p ię k sz a ­ ją i u b o g ac ają n asz e n a b o ż e ń ­ stw a. O dczuw a się w ie lk ie b ło ­ g osław ień stw o , g d y zbór w y ­ ra ź n ie i żyw o śpiew a.

A u to ra m i n asz y ch pieśn i są w ielcy B oży ludzie, k tó rz y p rz e ­ żyli o sobiście to, do n a p isa li.

W sp o m n ijm y zn ow u je d n e g o z nich, E rn s ta H e in ric h a G eb - h a r d ta , k tó r y tw o rz y ł n a c h w a ­ łę Bożą.

E rn s t H e in ric h G e b h a rd t u ro d z ił się 12 lip c a 1832 ro k u w L udw ig,sburgu, W irtem ber­

g ia. O jciec jeg o b y ł n a u c z y c ie ­ lem . E rn s t p ra g n ą ł a o stać a p te ­ k arzem , ale zo stał ro ln ik ie m i z k re w n y m i w y e m ig ro w a ł do C hile. P o k ilk u la ta c h p o b y tu w C hile, tę s k n o ta z a rodzim ą i k ra je m zm u siła g o do p o w ro ­

tu d o o jczyzny. W czasie po­

w ro tn e j d ra g i za sta ł ich szto rm n a m o rzu . F a l i i w ich ry rz u ­ cały o k rę te m ja k łu p in ą . W s tra c h u w ra z z in n y m i lu d ź m i n a o k rę cie k lęcz ąc w y c ią g ał r ę ­ ce d o B oga i w o łał o ra tu n e k . M orze u sp o k o iło się, ale serce G e b h a rd ta p o zo stało n ie sp o k o j­

ne. P o sta n o w ił, że gdy d o trze do ro d z in n e g o m iasta, m u si od­

n aleźć lu d zi, k tó rz y m a ją ży w ą społeczność z B ogiem . W jeg o ro d z in n y m m ieście, L u d w ig s- b u rg u , z n a jd o w a ł się z b ó r m e ­ to d y stó w , w k tó ry m o d b y w a ­ ły się b ło g o sław io n e n a b o ż e ń ­ stw a. I w ła śn ie do teg o z b o ru m ło d y G e b h a rd t sk ie ro w a ł sw o­

je p ie rw sz e k ro k i. W ro k u 1859, w n o c sy lw e stro w ą , podczas u - ro czy steg o n a b o ż e ń stw a z o k a­

z ji za k o ń cze n ia ro k u , p rz e ż y ł on w ielk ą zm ia n ę w sw o im ży ­ ciu. T a zm ian a , k tó ra n a s tą p i­

ła w je g o życiu, zad ecy d o w ała o je g o ro z w o ju d u c h o w y m i słu żb ie d la B oga. W tę noc sy l­

w e stro w ą , k ie d y w g o rą cej m o­

d litw ie o d d ał sw o je serce B o­

gu, u sp o k o ił się w e w n ę trz n ie i życie s w o je o d d ał C h ry stu so w i.

D o b ry B óg zaś p o w o łał go do sw o jej słu ż b y i w y p o saż y ł w m oc z w y so k o ści. W ty m cza­

sie G e b h a rd t m ia ł jed n o ży cze­

nie, b y p o św ię c a ją c się słu żb ie d la P a n a w y je c h a ć do A m e ry k i P o łu d n io w e j i ta m zostać m i­

sjo n a rz e m . P rz e p e łn io n y ty m p ra g n ie n ie m ro z p o c z y n a n a u k ę w szk o le b ib lijn e j w B re m ie . P o d w p ły w e m o sobistych p rz e ­

żyć _ z _ P a n e m dochodzi je d n a k p ó źn iej do w n io sk u , że p o w i­

n ie n p o zo stać w k r a ju i ś w ia d ­ czyć o J e z u sie sw oim rodakom . T a k te ż czyni. J a k o w ę d ro w n y k a z n o d z ie ja głosi E w a n g e lię n a te re n ie N iem iec i S zw a jc arii.

O bok słu żb y S ło w em B ożym s ta je się c z y n n y m d y ry g e n te m i o rg a n iz a to re m chórów ; z, ję z y ­ k a a n g ielsk ieg o tłu m a c z y w iele ew an g eliczn y c h pieśni. N a jb a r­

d ziej je d n a k ro z sła w iły jeg o im ię pieśn i, k tó re sam tw o rz y ł i p rz e ż y w a ł. W n aszej społecz­

ności szczególnie z n a n ą i łu ­ b ia n ą je g o p ie śn ią je s t p ieśń : G ło śm y ra d o śn ie w szy ­ scy w ra z : Bóg k o ch a nas, T rw a jeszcze B ożej łask i czas, B óg k o ch a nas.

O, rzu ćcie, g rzeszn i, rz u ć ­ cie sn y , M in ąć z b a w ie n ie m ogłoby, J u ż d z ie n n a zo­

rz a sp ęd z a m g ły : B óg k o ­ ch a nas.

T ę p ie śń n a p isa ł, p rz e ż y ł i o d d ał n a c h w ałę B ogu. E rn e s t H e in ric h G e b h a rd t z m a rł w sw y m ro d z in n y m m ieście, 9 czerw ca 1899 ro k u .

„ Ś p ie w a jc ie P a n u pieśń now ą)“ — c z y ta m / w P salm ach . J e s t to p r a s ta r y te m a t k ie r u ją ­ cy n a sz e m y śli i u czu cia n a n o ­ w o k u B ogu. W m o d litw ie i p ie ś n i w y p o w ia d a m y nasze u - czucia w o b ec B oga. W p ieśn iac h w y p o w ia d a m y te z ra d o ść i p o ­ trz e b ę n asz eg o serca, k tó re zw y ­ cięży ła B oża m iłość P ie śn i śp ie ­ w a n e n a c h w a łę B ogu n ig d y nie p rz e ż y w a ją się, a ich tre ś ć śp ie ­ w a n a w m o cy D u c h a Ś w ięteg o n ie sie g łęb o k ą ra d o ść i pocie­

chę. H is to ria lu d u Bożego n a ziem i je st p e łn a n o w y c h pieśni.

O statnie zw y cięstw o lu d u Bo­

żego za k o ń czy się ró w n ie ż p ieś­

n ią : ,,I ś p ie w a ją p ieśń M ojże­

sza, słu g i B ożego i p ie śń B a ra n ­ ka, m ó w iąc: W ielk ie i dziw ne są s p ra w y tw o je , P&nie, Boże W szechm ogący! s p ra w ie d liw e i p ra w d z iw e są d ro g i tw o je, o K r ó lu ś w ię ty c h V“ (Obj. 15,3).

K azim ierz Mur anty

Cytaty

Powiązane dokumenty

że działanie Boga, Jezusa C hrystusa i przez jedność uczniów św iat m oże zacząć w ierzyć Bogu. W olne zaspakajanie zm ysłów byw a uspraw iedliw ia­. ne przez

Z początku pojęcie św iętości oznaczało zaw sze pew nego rodzaju separację;.. oddzielenie od tego, co zw ycza jn e,

Bardzo często w Słowie Bożym trzecia osoba Trójcy Św iętej nazyw ana jest Duchem B ożym : „Nie zasm u­.. cajcie D ucha Św iętego Bożego, którym

Bez tego pom azania nie osiąga się żadnych praw dziw ie duchow ych rezultatów. Boże pom azanie, którego uczestnikiem jest kaznodzieja spraw ia, że w schodzi w

Ponadto jeszcze jedno w ydarzenie, któ re miało m iejsce po chrzcie Jezusa jeszcze bardziej potw ierdza tę myśl... Um rzeć więc m usi albo grzesznik, albo ofiara

Warszawa, Al. Jezus powiedział: „Będziesz miłow ał swego bliźniego, ja k siebie samego”. A po in ne szczegóły sięgnijcie do książki.. „Do swej w łasności

W iększość z nas dośw iadczała już uczucia gło- du. SłoWo Boże je st Chlebem dla duszy każdego człow ieka. Bóg zachow ał na-m pokój.. Ileż utraconych

Podobnież wszechm ocnym jest Ojciec, w szech ­ mocnym Syn, w szechm ocnym Duch Święty; a jednak nie trzej wszechm ocni, ale jeden w szechm ocny... Kara śm