• Nie Znaleziono Wyników

Adres Redakeyl: KRUCZA JSTs. 32. Telefonu 83-14.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Adres Redakeyl: KRUCZA JSTs. 32. Telefonu 83-14."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYROONICZYM.

PRENUMERATA „W S Z E C H Ś W IA T A ".

W W arszaw ie: ro c z n ie r b . 8, k w a rta ln ie r b . 2.

Z przesyłką pocztow ą r o c z n ie r b . 10, p ó ł r . r b . 5.

PRENUMEROWAĆ MOŻNA:

W R e d ak cy i „ W sz e c h św ia ta " i w e w sz y stk ic h k się g a r­

n ia c h w k ra ju i za g ran icą.

R e d a k to r „ W szech św iata'* p r z y jm u je ze sp raw am i re d a k c y jn e m i c o d z ie n n ie o d g o d z in y 6 d o 8 w ie c z o re m w lo k a lu re d a k c y i.

A d r es R ed a k e y l: K R U C Z A JSTs. 32. T elefon u 83-14.

B I U R O K R A T Y Z M W P R Z Y R O D Z I E .

(O dczyt w y g ło sz o n y w g ro n ie nieprzyroclników w e L w o w ie).

B iu r o k ra ty z m w p rzy rodz ie —w y g lą d a to tro c h ę n a p a ra d o k s: b iu ro k ra ty z m , to c h y b a specyalność ludzka, w y tw ó r k u l­

tu ry . W s z a k w n a tu r z e nie m a m y m i­

n istró w , ani „ h o fr a tó w “, ani „sowietni- k ó w “, ani r o z m a ity c h m u n d u ro w y c h i n ie m u n d u ro w y c h d y g n ita rzy , n ie m a a k ­ tów, ani „ kaw ałków " do w y ro b ien ia p rzy zielonem b iu rk u . A j e d n a k p rz y p a trz m y się k r y ty c z n ie j. N a czemże b iu ro k r a ­ tyzm polega, co j e s t je g o istotą? Chcąc n a to dać odpowiedź, r o z p a trz m y o bjaw y b iu ro k r a ty z m u u ludzi; nie s p ra w i to n am tru d no ści, w szak s ła w n a z n ic h j e s t m onarch ia h a b s b u rs k a .

Oto np. w roku zeszłym h o jn y p. mi­

n is te r „darow ał" uczniom k ilk a k ro tn ie j e d e n dzień n a u ki w celu przedłużenia feryj św iąteczny ch . Pon iew aż j e d n a k r e s k r y p t m in is te ry a ln y m usiał b y ć „in- t y m o w a n y “ przez władze k rajow e, po­

niew aż dalej m u sia ł p rz e jś ć przez alem- b ik b iu r m a n ip u la c y jn y ch , by w osob­

n y m egzem plarzu dojść do każdej dy- rekcyi, przeto zabrało to ty le czasu, że n iek tó rzy uczniowie dowiedzieli się o tej miłej niespodziance dopiero u w r ó t szkol­

nych , powróciw szy z zapadłej wioski na te r m in zwykły.

Albo in n y kw iatek. W sza k do n ied a ­ w na m usieliśm y m arz n ąć j e s ie n ią n a k o ­ lejach, gdyż k lim at g a lic y js k i nie chciał się stosow ać do rozporządzeń refe ro w a ­ n ych przy c e n tr a lis ty c z n y c h b iu rk a c h w iedeńskich, a p a r a g r a f n a k a z y w a ł ogrze­

w anie wozów od oznaczonego dnia, bez w zględu n a tem p e ra tu rę . Od ta k ic h p a ­ rag ra fó w nie są wolne najpow ażniejsze s p ra w y s to su n k ó w m iędzynarodow ych.

Bardzo p ięk n a j e s t zasada, by władze c entralne wiedziały, co się dzieje n a k r e ­ sach p a ń s tw a , by kierow ały to kiem sp raw w ed ług jed no litego , a m ądrego p la n u ,—

atoli zasada ta, g d y k rę p u je np. r u c h y g e n e ra ła w czasie wojny, może spowo­

dować klęskę, ja k pod Sadową, czy Ma- g entą. Ale nie tylko zaplęśniały p e d a n t d o s ta rc za przyk ład ó w b iu ro k ra ty z m u , owszem, objaw to znacznie częstszy i c h y b a niem a jed n o s tk i, k tó ra b y od nie­

go była wolna. Czyż nie j e s t b iu ro k ra ­

ty zm e m n a k a z odbywrania w izyt w p e ­

(2)

578 W SZ E C H Ś W IA T JSfo 37

w n y m stroju, trz y m a n ie w t e n lu b ów sposób ły żk i i w idelca, ty tu ło w a n ie a d r e ­ sa tó w n a k o p e rta c h szan o w n y m i, w iel­

m ożnym i, albo j a ś n i e w ielm ożnym i, choć się ich nie szanuje, choć nic oni n ie mo­

gą, ani niczem nie j a ś n i e j ą . I w sz y sc y do t y c h b iu ro k ra ty z m ó w się s to su je m y , nie u d e rz a ją nas, a n i nie w y d a ją się k o ­ miczne, b o ś m y do n ich p rzy w y k li, z n ie ­ m i się zżyli.

Z p rz y k ła d ó w t y c h m ożem y zdać so­

bie sp ra w ę z isto ty b iu ro k r a ty z m u . R o­

z u m ie m y przezeń owo t a k daleko idące zm echanizow anie czynności, że nie ty lk o p r z e s t a j ą b y ć w y n ik iem u p rzedniej ro z ­ wagi, lecz n a w e t o b y w a ją się bez wszel­

kiej świadomości, a w zm ie n io n y c h oko­

licznościach są często je j zaprzeczeniem . W zw y k ły c h w a r u n k a c h , k t ó r y c h są one w y k w ite m , m ogą być bardzo u ż y te c z n e, bo oszczędzają d ro g i czas, bo po z w a lają n a s z y b k ie —j a k p o spieszn a m a s z y n a — z a ła tw ia n ie sp raw , bo c h ro n ią od mozołu p r a c y u m ysłow ej, t a k ciężkiej dla w ielu g a lo n o w a n y c h i n ie g a lo n o w a n y c h oso ­ bistości; niech j e d n a k zajdzie j a k a ś n ie ­ spodzianka, n a stą p i z a m ę t i chaos i j a ł o ­ w a praca, czasem n ies z k o d liw a i n i e w in ­ na, a ty lk o odcieniem k o m iz m u z a b a r ­ wiona, czasem j e d n a k bardzo daleko się­

gająca.

P r z y p a t r z m y się teraz, czy p o d o b n y c h z ja w isk nie s p o ty k a m y i w przy ro d zie.

Oczywiście n a dnie ty c h w s z y s tk ic h o b ja ­ wów j a k o p u n k t w y jś c ia leż y in te lig e n - cya, d ziałanie z m yślą. Nie n a le ż y jej przeceniać, ale u z n a ć j ą w przyrodzie m usim y: z w ie rz ą t nie m ożna u z n a ć za m aszyn y. D laczegóż b o w ie m p a n bez ob a w y w k ła d a r ę k ę w p a szczę sw ego psa, a nie odw aży się n a p o d ob n ą z a ­ b a w k ę z n a jb a rd z ie j p r e c y z y jn ą m ło c k a r­

nią. Konia, psa, n a w e t d zikie z w ie rz ę ta można p oskrom ić głosem , m o żn a w y t r e ­ sować, m ożna ze s k u tk i e m u k a ra ć , kto- by j e d n a k c h c ia ł t a k samo p o s tę p o w a ć z m aszyn ą, z y sk ałb y sław ę X e r x e s a , k t ó ­ ry dał b a ty m orzu za z e rw a n ie m ostu . I zw ierzęta, choć z a p ew n e nie w s z y s tk ie , d ziałają z rozw ag ą, i t u z czasem może w ię c n a s tą p ić m ech a n iz a c y a , k t ó r a do ­ p ro w a d z i do b iu ro k r a ty z m u .

Oto p arę przykładów .

K ażdy za p ew n e zauważył, że pies, za­

nim się ułoży n a spoczynek, k ilk a k ro tn ie obraca się w kółko. Zwyczaj ten m iał u zasadnienie, g d y dziki p ro to p la s ta o b e ­ cnego psa domowego, j a k o zwierzę s te ­ powe, u k ła d a ją c się w śró d w y sokic h tra w i b u rza n ó w , w y d e p ty w a ł sobie łoże,—

dziś j e s t to p r z e s ta rz a ły m b i u r o k r a ty ­ zmem. Podobnie wiadomo, że konie lub bydło domowe w czasie pożaru cisną się w płonącej s ta jn i i ty lk o z t ru d e m dają się z niej w yprow adzić, sądząc, że tam , gdzie im zaw sze było dobrze i n a jb e z ­ pieczniej, ta m i te ra z znajd ą ochronę n a j ­ pew niejszą wobec p rze rażającego j e ż y ­ wiołu. R ozum u ją one t a k samo, j a k ci pedagogowie, k tó rz y widząc n is k i poziom e ty c z n y dzisiejszej młodzieży, chcą j ą w y c h o w y w a ć w zu pełn em odcięciu od ś w ia ta i j e g o p rądów , z a k a z u ją p o ru sz a ­ nia „ k w e s ty j d rażliw ych", a je d y n e le ­ k a rs tw o w idzą w pow ięk szeniu obowiąz­

k o w y c h p r a k t y k r e lig ijn y c h , bez w z g lę ­ du, czy b ę d ą one w y k o n y w a n e z p rzek o­

n ania, czy z musu.

N a w e t pew ne o b ja w y z życia po litycz­

nego d a ją się s p o strz eg a ć w śród zw ie­

rz ą t oczyw iście w odpowiedniej do w a ­ ru n k ó w formie. J a k im p rz e s ą d e m c h a ­ r a k t e r y s t y c z n y m j e s t p a rt y k u l a r y z m dziel­

nicowy, czy k lasow y. J a k ie m okiem pa ­ trz y „ k ró le w ia k “ n a „ g a licy a n in a “, lub

„liiw ina"; s ła w n e są h a sła „chłopi w y ­ bierajcie chłopów" i a n ta g o n iz m w si i m ia sta , c h a ty i dw oru, m a j s tr a i c zela­

dnika. I spo łe c z eń stw a zw ierzęce nie są wolne od p o d o b n y c h objaw ów . Żyjące g ro m a d n ie w K o nsta n ty n o p o lu p s y m ają sw oje rejony, na k t ó r e nie w puszczają żadnego n a tr ę ta z obcej b an dy. Czyż nie są one prze jęte te m sam em uczu­

ciem, co d ziady pod kościołem, gdy j a ­ kiś n o w y to w arzysz chce ta m zasiąść i rozpocząć k o n k u re n c y ę ? P o d o b n y p a r ­ t y k u la r y z m w y s tę p u je i u in n y c h z w ie ­ r z ą t ż y ją c y c h g rom adnie. T a k np. dziko żyjące k onie tw o rzą s ta łe stada, nie p r z y j­

m ujące obcych, ró w nież m rów ki z a g ry z a ­ j ą nieraz osobniki z obcy ch m row isk .

T u m ożna to usp raw ied liw ić dbałością o

i n te r e s sw ego społeczeństw a, rodzajem

(3)

pew nego p a try o ty z m u , nien a w iść j e d n a k j a k ą o k a z u ją owe p s y zdziczałe, a n a w e t zwykłe podwórzowe, pieskom salono­

wym j e s t ju ż tylk o trą d y c y jn e m u p rz e ­ dzeniem.

Ale o bjaw y be zm yślnego b iu r o k r a ty ­ zm u c e ch u ją n ie ty lk o społeczeństw a, one w cisnęły się w obręb pojedyńczych organizm ów i u stró j człow ieka nie j e s t od nich wolny.

Wiadomo, j a k u ż y te c z n e są ruchy, dzięki k tó r y m m ożem y po łyk ać potrawy, ale nie zawsze są one ta k celowe: fun- k c y o n u ją często w n a d e r nieodpow ied­

niej chwili, w y p ro w a d z a ją c np. w b re w woli i w ied zy człow ieka i tru ją ce g r z y ­ by. C zynność o d by w a się zupełnie m e ­ chanicznie, j a k z a ła tw ia n ie papierów urzędow ych, bez p rzyc z ynie nia się ś w ia ­ domości i woli, ow szem t a może u t r u ­ dnić bieg akcyi, np. w razie poły k an ia pigułek. Oczywiście więc, g d y zajdzie n iez w y k ły w yp ad ek, n a s tę p u je zamęt, rzucanie się n a ślepo, bo u m y sł nie j e s t w c ią g n ię ty do p r a c y , nie j e s t zdolny od- ra z u w sk a z a ć drogę. J a k w y tre s o w a n a służba, g o to w a zawsze n a skinienie, w czasie po żaru tra c i głowę i, r a t u j ą c przed ogniem d o b y te k pański, dla pospiechu w y rz u c a fo rte p ia n z o k n a dru g ie g o p i ę ­ tra... I o rganizm w y k a z u je często tak ie bezcelowe, a c zasem szkodliwe, m a r n o ­ wanie sił. Ile to łez w y pły nie, gdy m a ­ ła m u sz k a w p a d n ie do oka, łez, k tó re n a w e t m ogą b y ć szkodliwe, g d y d o s ta ­ nie się ta m o k ru sz y n a w a p n a nieg aszo ­ nego. A ty m c z a s e m je d e n z ręczn y d ro ­ b n y r u c h m ó g łb y tę całą zaw ad ę usunąć.

Oczywiście i w org an izm ie zwierzęcym zachodzą podobne o druchy, n a w e t znacz­

nie częściej, in s ty n k to w o . N a w e t n a d e r skom plik ow ane czynności, j a k ścielenie gniazd przez p ta k i, n ie k tó r z y s p ro w a ­ dzają do ta k ic h bezw iednych, n ie ś w ia d o ­ m y ch popędów. A poniew aż życie z w ie ­ rz ą t mniej p rz e d s ta w ia zaw ikłań, więc m ogą one tem lepiej się rozw inąć. Choć i tu są zboczenia. W iadom o, że j a s z ­ czurka, chw y c o n a za ogon, zostaw ia go n a pastnikow i, a s a m a uchodzi. Dzieje się to w t e n sposób, że za p o d rażn ie­

n iem n a s tę p u je t a k siln y sk u rc z mięśni,

iż się one p rz e ry w a ją i całość się o d kru- sza. Podobna zdolność o d rzucania pe ­ w n y c h części ciała, czyli autotom ii, w y ­ stę p u je szeroko rozw in ięta u zw ie rz ą t niższych, pospolita j e s t u naszych dżdżo­

wnic czyli g lis t ziem nych, u wielu zwie­

rzą t m orskich. J e s t to przystosow anie bardzo użyteczne, chroni bow iem całość od zagłady t e m lepiej, że u tra c o n e czę­

ści m ogą z reg u ły w w iększym lub m n iej­

szym stopniu odrosnąć. Pod ty m w zglę­

dem ja s z c z u rk a w szczęśliwszych z n a jd u je się w a r u n k a c h niż lis, k t ó r y wpadłszy w żelaza uw aln ia się z n ich d ługą i bo­

lesną operacyą, od gryza jąc łapę i z o s ta ­ j ą c k a le k ą n a całe życie. Ale i to p r z y ­ stosow anie czasem zawodzi, j a k k a ż d y bezm yśln y b iu ro k ra ty z m . Bo jasz c z u rk a często, c h w y c o n a za nogę, odrzuca swój ogon, stosu je w ięc m etodę, k tó ra zazw y­

czaj okazuje się zbaw ienną, t u j e d n a k j e s t bez celu, j a k nalanie wody n a pło­

n ą c ą naftę. Jeszcze wym ow niejszego p rz y k ła d u ta k ic h czynności b i u r o k r a ty c z ­ n y c h do sta rc za dżdżownica. Żyje pod ziemią, głów nym jej niep rzy jacielem k ret, ry jó w k i i ptak i, a ochroną ucieczka, szybkie w k o p a n ie się pod ziemię. Lecz nie zawsze m ożna w kopać się dostatecz­

nie szybko, więc skoro w ró g dopadł ju ż ogona, to lepiej go zostawić, tem bardziej, że odrośnie, a ocalić głowę. J a k p r e c y ­ zyjnie fu nk cyo nu je to przystosow anie, św iadczy fakt, że zdolność a u to to m ii w z m a g a się od przodu k u tyłow i, więc w okolicy bardziej narażonej na n ie b e z ­ pieczeństwo. Ale oto hod ując j e dla i n ­ n y c h celów, z apom niałem zmienić im raz bibułę, wśród której żyły, co wywołało epidem iczną zarazę. I oto chore dżdżo­

wnice p robow ały się rato w a ć , od cin ając stopniowo coraz więcej pierścieni, j a k b y otaczający j a d c h w y ta ł j e tak, j a k k re t.

Mimowoli n a s u w a się tu porów nanie z ty m i m e d y k a m i Filipa II, k tó rz y n a w s z y ­ stk ie choroby mieli je d n o j e d y n e l e k a r ­ stwo: puszczenie krwi.

Lecz są rozm aici biurokraci, w ro zm a i­

tej atm osferze w ychow ani. Inaczej w y ­

g ląda b iu ro k ra ta w iedeński, inaczej p a ­

(4)

W S Z E C H Ś W IA T M 37

ryski, inaczej p e te r s b u rs k i. N a w e t m o ­ g ą zajść różnice in d y w id u a ln e i może się zdarzyć, że t e n sa m u r z ę d n ik d o sta n ie od dwu przełożonych d w a sp rz e c z n e r e ­ s k ry p ty . Cóż on zrobi? Zależeć to b ę ­ dzie od tego, k to w y d a w a ł zlecenia: z r e ­ g u ły pójdzie on za wolą „ g ru b sz e j r y b y “, c zasem może j e d n a k się zdarzyć, że nie chcąc n ik o m u uchybić... nic nie zrobi To samo w n a tu r z e z odru ch am i: m o g ą się potęgow ać, m o g ą i znosić. W iadom o, że człowiek r o z g n ie w a n y z a cisk a pięści, by nie w y b u c h n ą ć . P a m ię ta m y obraz z P a n a Tadeusza, j a k P o d k o m o rz y o b ra ż o ­ n y przez m łok o sa ciśnie kielich, zacho­

w u ją c s e n a t o r s k ą powagę, g d y j e d n a k szkło prysło, w s z c z y n a ją się tłu m io n e o d ­ ru ch y: z a c z y n a ją p a d a ć słow a n ie p a r la m en ta rn e ... Ściślejsze w y n ik i o t r z y m a ­ my s to s u ją c m eto dę d o ś w iad czaln ą. C ie ­ kaw e d o św iad czen ie w y ko n ał Goltz n a żabie, k tó re j w y ję to mózg, d la u s u n ię ­ cia świadom ości. Gdy t a k ą żabę g ł a s k a ­ m y po grzbiecie i bokach, w y d a je ona c h a r a k t e r y s t y c z n y rz e k o t, lecz je ś li r ó ­ w nocześnie d ra ż n im y i n n ą część ciała, np.

n a c is k a m y ty ln ą łapę, g ło su n iem a. P r o ­ s te b ardzo d o św iad czenie może k ażdy przy sposobności w y ko n ać. Je że li m i a ­ nowicie psa leżącego n a g rzb ie cie klepać b ę d z ie m y po b r z u c h u —co b a rd z o l u b i — to trzepie on t y l n ą nogą, ró w n oc z esne j e d n a k lekkie u d e rz a n ie po nosie o d r u ­ chow y te n sk u rc z m ięśni znosi, zaś sil­

ne po tęgu je.

Atoli nie dość sa m f a k t stw ierd zić, nie dość go poznać, należy go w y tłu m a c z y ć , podać j e g o przyczynę, u z a sa d n ien ie . Okre śliliśm y b iu ro k r a ty z m ja k o a u to m a ty c z n e d ziałania, z d o b ry m w zasa d z ie celem i prawidłowremi ś ro d k a m i, k tó re j e d n a k w s k u t e k w y k lu c z e n ia prac y u m y sło w e j w n iesp o d z ie w a n y c h okolicznościach s p ro ­ wadzić m o g ą alccyę n a m anow ce. J a k a ż tedy j e s t g en e za te g o p o stę p ow ania , j a ­ kie c zyn nik i ję rodzą?

Oczywiście s ą one w y n ik ie m d z ia ła n ia czasu, p r o d u k te m w'prawry. J a k m ec h a - n izo w a ć m ożna r u c h y u cząc się g r y n a fo rte p ia n ie lub p is a n ia tak , że rów nocze

śnie, p o ru sz a jąc palcam i, m ożna m y śleć i m ówić o czem innem , t a k samo m ożna zm echanizow ać wszelkie czynności, w y ­ łączając wolę i świadomość, j a k o pu nk t wyjścia. I wpraWa ta, ta łatw o ść w w y ­ k o n y w a n i u p e w n y c h czynności może p r z e ­ w ażyć in ne czynniki, może przeważyć w y m o g i zdrow ego ro zsą d k u , d a ją c obraz ty p o w e g o b iu ro k ra ty z m u . Gdy n a u c z y ­ ciel p r z t z s zereg ty g o d n i co lek cya u p o ­ m in a sw aw oln eg o ucznia, to wreszcie mo­

że dojść do tego, że strofu je go n a w e t w czasie n ieo b jc n o ś c i.

Rozm aite są czynniki, k tó re w a r u n k u ją p rz e jś c ie zw ykłej m ech an izacy i w b iu ro ­ k r a ty z m . P rz e d e w s z y s tk ie m pewrne u t r w a ­ lenie zasad błęd nie uogólnionych, k o n ­ s e rw a ty z m m yślenia. Są ludzie, k tó ry m n a pół d n ia h u m o r się popsuje, jeżeli s łu ­ żący położy n a um y w alni mydło nie z p rze p isan e j stron y , j a k i ś ta m A n g lik miat oddalić dłu goletniego lok aja bo m u dał wodę do golenia o 2 stopnie zachłodną, w re szc ie pewrien d y r e k t o r zgorszył się propozycyą, by z a stę p ca nau czy ciela i do te g o n ie e g z a m in o w a n y mógł uczyć aż w piątej klasie. T a k samo i zwierzę może wrejść w pewne p rz e s ą d y i n iem i się k ie ­ rować. Tą d ro g ą f u ja r k a zm uszała do ta ń c a nied źw iedzia sm orgońskiego. W i ­ działem konia, k tó ry , u ż y w a n y do woże­

n ia w ody, t a k się przyz w y cz a ił do c h ło ­ p a k a idącego obok beczki, że zaprzężony do wózka n a ty c h m ia s t staw ał, g dy tylko nie widział obok kroczącego to w arzy sza.

P o tę ż n y m c zynn ik iem fory tu j ącym b i u ­ r o k ra ty z m j e s t w ygo d a i zarozum iałość w obec idei powziętych przez kogoś i n n e ­ go, zw łaszcza niższego sta n o w isk iem . Przecie daleko w yg odniej zreferow ać „ k a ­ wałek" w e d łu g „ sz im m la “ :), niż p o p r a c o ­ w ać w ła s n ą głową, a w p ra w ia ją c się do ty c h to ró w m ożna wreszcie s ta ć się p r a ­ w dziw ą m asz y ną .

Oczywiście tak ie wyćwiczenie się w pe­

w n y c h czynnościach fizycznych, czy u m y ­ słow ych nie og ran ic za się n a je d n o p o ­ kolenie, w p e w n y c h w y p a d k a c h może drogą dziedziczności przejść dalej, u trw a -

W y ra ż e n ia b iu ro w e g alicy jsk ie.

(5)

lić się. A ty m c z as e m ś w ia t nie stoi, lecz idzie naprzód i zm ienia s ię —i ju ż b iu ro ­ k ra ty z m gotow y, j a k u tego psa k ręc ą cego się w kółko przed spaniem . Zmia­

na w arunków , zm ian a czasu i p rz e s trz e ­ ni, to również j e d n a z pow ażn y ch p rzy ­ czyn b iu ro k ra ty z m u . J e ś li w y daje się rozporządzenia za zielonym stolikiem w W iedniu, to może być zrozum iałym fakt, że nauczyciel mniej j e s t zadowolony z p r o g ra m u n a k a z u ją c e g o rozpoczęcie bo­

taniki w m arcu, chociaż in s t r u k c y e mi- niste ry a ln e z a c h w y c a ją się, iż właśnie w te d y flora w io se n n a z n a jd uje się w peł­

ny m rozkwicie; m ożna też zrozumieć, d l a ­ czego w Galicyi żołnierze odm rażają uszy, a w Bośnii d o s ta ją udarów . Bardzo to pięknie, j a k mówi cesarz W ilhelm , gdy wojsko odznacza się m ę s tw e m i poboż­

nością, jeśli j e d n a k wódz, j a k ongi nasz Skrzynecki, odm aw ia różaniec w sa m o ­ tności, g d y g r a ją działa i w ró g n a s tę p u ­ je, to może p rzynieść wcale niepożądane sk u tk i. Nie w s z y s tk o w k a ż dem m ie j­

scu i w k a ż d y m czasie. Przyzw yczaił się człowiek w czasie, g d y jeg o p rzo d k o ­ wie żyli jeszcze n a drzew ach , w razie w y p ad ku, stra c iw sz y g r u n t pod nogami, c h w y ta ć się w isz ąc y c h powyżej gałęzi.

S to sow n y odru ch był b ardzo celow ym i u ż y te c z n y m w ty c h w a ru n k a c h , atoli człowiek stosuje go i dziś, to n ąc w w o­

dzie, i w y c ią g a ręce, co wcale nie j e s t zbawiennem .

I rozm aite in n e w a ru n k i m o g ą za sobą pociągnąć o b jaw y b iu ro k ra ty z m u . C z ę ­ sto s ta je m y się b iu ro k r a ta m i, nie licząc się z odrębn ą o rg an iz ac y ą fizyczną, czy umysłowrą otoczenia. Zdarzyło się raz, że na j a r m a r k u koń t a k nieszczęśliwie uderzył cy g ana, że r a n n e g o w groźnym stanie odwieziono do szpitala. Tu le k a ­ rze o patrzy w szy ranę, orzekli, że w n a j ­ p o m yśln iejszy m razie chory c y g a n nie w sta n ie przed u p ły w e m dw u tygodni.

T ym c za se m syn ste p u u c ie k ł ju ż n a t r z e ­ cią noc przez w y b ite okno, n ie z a po m ­ n ia w s z y oczywiście w ziąć n a p a m ią tk ę

poduszki szpitalnej. P o d o b n y błąd, j a k ci lekarze, popełniam y, m ierząc u stro jem naszeg o u m y słu duszę włóczęgi i skazu- ąc go n a „ h a ń b ią c e 11 p ozbaw ienie w o l­

ności osobistej czyli ka rę więzienia, gdzie ten zimą z radością z n a jd u je ciepły k ą t i s tr a w ę okok idealnego próżnowania.

Tem bardziej, jeśli b a d a m y zw ierzęta, m u sim y się liczyć z o d rębn ą organ izacy ą zmysłów. Bezm yślna pan ik a koni, pę­

d ząca je na skały, drzew a i m ury, z n a j ­ duje całkow ite w yjaśnienie w słabym wzroku, a dobrym słuch u i -węchu i o- dziedziczonych zw yczajach. W pierw o­

tnej ojczyźnie na stepie najlepszą ochro­

ną tego roślinożernego zwierzęcia była ucieczka nie ry z y k o w n a ani niebezpiecz­

na, bo nie było tam drzew ani murów, o k tó re się dziś rozbijają. W tych w a ­ ru n k a c h zm ysły zupełnie w ystarczały, a n a tu r a nie lubi przesady, j e s t oszczędna.

Zapewne dziś w zm ienionych w a ru n k a c h p ożądana byłaby zmiana, ale zważmy, że w s k u t e k udomowienia, zwierzę w y m y k a się coraz bardziej z pod działania dob o­

r u n a tu ra ln e g o . Otóż dziedziczność i zm iana w a ru n k ó w z rów noczesnem len i­

s tw e m um ysłu, to czynniki, tłum aczące n a m nieraz te dziwaczne objawy.

J a k j e d n a k w y ja ś n ić m ożna b iu ro k r a ­ tyzm organizmu, u ja w n ia ją c y się w p e ­ w n y c h odruchach? Oczywiście są one w ynikiem odpowiedniej organizacyi u k ła ­ du nerw owego, ponieważ j e d n a k nie z n a ­ my j e j w tak ic h szczegółach, m usim y uciec się do pomocy teoryi.

Skoro organizm może reagowrać na bodźce odru cham i nieraz bardzo zawiłe- mi (sk u tk iem ukłucia w palec, na stą p ić może sk urcz całego ram ienia, do czego p o trz e b n y był skurcz ty lu włókien m ię ­ śniowych, innerw ow an ych przez tyle n e r ­ wów, podczas g d y może j e d e n tylko o ś ro ­ dek czuciowy został podrażniony),— m u ­ sim y p rzyjąć wzajem ne połączenie o środ ­ ków n erw ow y ch i pew ne ich po d p o rzą d ­ kow anie,, w s k u te k czego podrażnienie z a ­ leżnie od siły w rozm aity m „promieniu"

może się rozchodzić i ro zm aite w yw ołać ru ch y , który ch harm onię w a r u n k u je owo podporządkowanie.

Chodzi tera z o w y ja ś n ie n ie zjaw iska

w pra w y i mechanizacyi, owego p ierw szo ­

rzędneg o c z y n n ik a w7 n a s z y c h z ja w isk a ch

(6)

582 W SZE C H ŚW IA T M 37

I t u znów m a m y w y j a ś n ia j ą c ą teo ry ę.

J a k w spom niano, p r z y j m u je m y , że o ś ro d ­ ki n e rw o w e są ze so bą połączone w łó ­ k n a m i i z razu w s z y s tk i e one s ą w j e ­ d n a k o w y m s to p n iu uzdolnione do p rze­

w odzenia po d raż n ień we w s z y s tk ic h k ie ­ r u n k a c h . Ł atw ość p rzew od zen ia p o tę g u je się j e d n a k w p e w n y c h w łó k n a c h w s k u ­ t e k częstszego p rze w o d z e n ia , j a k świeżo w y ż w ir o w a n a d r o g a przez u ży cie staje się lepiej w y je ż d żo n ą i ła tw ie js z ą do p rzeb ycia. Z asadę tę u ję to w znane w psycho-fizyologii p ra w o w p r a w y i k o ja ­ rzenia, k tó re w t y m p r z y p a d k u będzie brzmiało: g dy k i lk a p o d raż n ień r az e m lub b ezpośrednio po sobie dochodziło do p e w n y c h o śro d ków n e rw o w y c h , w t e d y z ja w ie n ie się późniejsze j e d n e g o z n ich po w oduje w y s tą p ie n ie in n y ch . P o m y ś lm y sobie, że w g ru p ie ośrodków ,

a , b , c , d , e , f

n ie k tó re z n ich n p .

a, c i e

z o sta ły r ó ­ wnocześnie p o draż n io n e. Rzecz j a s n a , że choć p o d raż n ien ie rozchodzi się po w s z y s tk ic h w łó k n a c h , to j e d n a k n a j s i l ­ niej b ę d ą z a a ta k o w a n e połączenia a —c,

c—0, a — e,

ju ż c hoć by d latego, że p r z e ­ w odzić one b ę d ą p o d raż n ien ia w d w u k ie r u n k a c h (od

a

do

c

i od

c

do

a)

itd.

W s k u te k tego, w łó k n a te s ta j ą się poda- tniejsze dla późniejszego przew odzenia, co przez p o w ta rz a n ie znacznie się p o tę ­ g uje. Stąd d ro g a s ta je się p e w n ą , ba- łam u c tw o w yłączone, s tą d t a k ściśle i drob iazg o w o d z ia łają od ru chy , jeśli, co naogół się dzieje, nie trz e b a zbaczać z t y c h u t a r t y c h szlaków. Gorzej, g d y n a ­ leży w y b r a ć in n ą linię, one z n a ją ty lk o d a w n e i idą po n ich n a w e t bez p o trzeby, n a w e t ze szkodą. Zapobiedz złem u może in te lig e n c y a , działanie z rozw ag ą. Gdy w ów k o m plek s o ś ro d k ó w w e jd ą c e n tr y k o ry mózgow ej, w a r u n k u ją c e w y s t ą p ie ­ nie św iadom ości, w t e d y m ogą one po­

k iero w a ć rucham i, w yw ołać i u s ta lić uży­

teczne, w s t r z y m a ć n ie p o trz e b n e w y b u ­ chy. Z dru g ie j znów s t r o n y w łaśnie w s k u t e k te g o sa m e g o p r a w a m o g ą w y ­ s tą p ić z ja w isk a m ech a n iz a c y i. Gdy np.

c będzie ow y m ośrodkiem k o ro w y m , to w p ra w d z ie p ie r w o tn a d alsza d r o g a m ogła przechodzić z

a

p rzez c do e, ale z cza­

sem może n a s tą p ić p r ęd sz e po łączenie po

krótszej drodze

a — e

tak, że ośrodek c dopiero po niew czasie dowie się o w y ­ k o n a n y m ju ż ru ch u . Bądź co bądź w n o r m a l n y c h w a r u n k a c h j e s t to u r z ą d z e ­ n ie u żyteczne, oszczędza w ielu w ysiłków . T łu m a c z en ie to, chociaż h y p o te ty c z n e tylko, w y ja ś n ia n a m całkiem ja s n o i bez n a c ią g a ń zagadkow e fakty, zd u m ie w a ją c e n iera z zaw iłością i ścisłością, tłu m ac z y te ż zjaw isko t a k częstej bezmyślności, działania szablonowego, b iu r o k r a ty c z n e ­ go. I t a te o ry a tłu m a c z y n a m m ożli­

w ość b i u r o k r a ty z m u w te m najściślej- szem znaczeniu: oto tam , w m ózgach b i u ­ r o k r a t y c z n y c h d ro g i p o d raż n ień są ta k d oskonale wyjeżdżone, że zboczyć z n ich n ie m ożna, choćby się do in nego celu d ą ­ żyło.

W y c z e r p a liś m y naszę p o g a d a n k ę. A t r e ś ć je j i f a k ty podan e n ie c h świadczą o je d n o ś c i ogólnych praw p r z y r o d y w c a ­ łej jej rozciągłości w raz z „królem stw o- r z e n i a “.

D r. L. Bykowski.

D r . J . H . F. K O H L B R U G G E .

R U D E W Ł O S Y I I C H Z N A C Z E N I E .

W s z y s t k ie w spom niane z ja w isk a w y ­ k a z u ją tę zgodność, że pe w ie n w y tw ó r s k ó ry (włosy, pióra, barw a), k tó ry p o w i­

n ie n norm alnie rozw inąć się w czasie ż y ­ cia zarodkowego, rozw ija się dopiero po u ro d ze n iu lub nie w y stę p u je zupełnie.

Podobnie z n ik a ją białe plamy, które c ie ­ mno b r u n a t n a s a r n a j a w a ń s k a po sia d a w e wczesnej młodości, i j a s n e pręgi m ło ­ dego ta p ir a u dorosłego zwierzęcia. W e w s z y s tk ic h tych w y p a d k a c h , p rz y p u s z ­ czam, że w chwili urodzen ia b rak u je cze­

goś, co n o rm a ln ie być powinno, lub w razie późniejszego p ow rotu do s ta n u n o r­

malnego, że zapóźno w y t w a r z a się coś, co pow inno było w y tw o rz y ć się w cze­

śniej.

Czem j e s t to „coś“ w p rz y p a d k a c h ob­

chodzącego nas t u t a j e ry tr y z m u i a lb i­

nizm u?

(7)

A b y odpowiedzieć n a to p y tanie, m u ­ sim y zwrócić uw ag ę:

1) że S o rb y x) znalazł w r. 1878 w r u ­ dych i ja s n o blond włosach jedno ro d n y p ły n n y b a rw n ik ; podręczniki T o ld ta i S to h ra (w edłu g Fre d erica ) w spo m inają też, że ru d e włosy p o s ia d a ją czasem ty l­

ko p ły n n y b arw n ik ;

2) że B o l k 2) n a zasadzie sw y c h b a d a ń s ta t y s ty c z n y c h doszedł do w niosku, iż n ależy odróżniać we włosach d w a b a r w ­ niki: chryzochrom , d a ją c y odcienie r u ­ de, i n igroch ro m , d a ją c y odcienie od blond do czarnego. O badw a te barw n ik i m ogą znajdow ać się w j e d n y m i t y m sa­

m y m włosie i p ow odow ać w te d y ba rw ę b ru n a tn ą ;

3) że F r e d ś r ic w y k a z a ł, iż białe włosy albinosów i włosy rude p osia d a ją płyn ny b a rw n ik , podczas g d y , zgodnie z ogólnie rozpow szechnionem m niem aniem , różne blond i czarn e w łosy m a ją ty lko b a r ­ w n ik z ia rn is ty w plazmie kom órek.

P ow tó rz yłe m te p o szuk iw an ia i n a za­

sadzie z b a d an ia m ikroskopow ego wielkiej liczby włosów ludzi i zw ie rz ą t mogę za­

pewnić, że w sz y s tk ie w łosy ru d e posia­

d a ją p ły n n y b a rw n ik czerw ony w całym włosie; to samo dotyczę włosów czerwo- n o -b ru n a tn y c h , nie s to su je się j e d n a k do b r u n a t n y c h w łosów z w ierząt, o dpow iada­

j ą c y c h odcieniom blond ludzi. W bia­

ły ch włosach m ych dzieci niem a n a w e t śladów b a rw n ik a ziarnistego. Jeżeli r u ­ de włosy nie są czysto ru d e lecz rudo- b r u n a tn e , w te d y obok p ły n n eg o b a rw n i­

ka w y k a z u j ą również ziarn isty . Takie połączenie w y s tę p u je w w iększości t. z w.

*) H . C. S orby, On th e C olouring M atters F o u n d in H u m ain H air. Jo u rn . o f th e A nthrop.

I n s titu te , 1878.

2) B olk, I s ro o d een n u an ce o f een v arie te it?

Y ersla g en K onk. A kad. v. W e te n sch a p p en , A m ­ sterd am , 6 N ov. 1907. B olk, H e e ft roo d h arig h eid de b e te e k e n is v o n n u an ce o f v an v a rie te it? Ne- d e rl T ijd sc h rift v. G eneeskunde, 25 Ja n . 1908.

N iem ieckie opracow anio ukazało się w Z eitsch- r if t f. M orphol. u. A n th ro p o l. 1907. B e z u lta ty s ta ty s ty k i B olka dla H o la n d y i nie z g a d za ją się z d an e m i T o p in ard a d la F ra n c y i i L iv ie g o dla W łoch, g d zie w ło sy ru d e z d a rzają się częściej śró d b lo n d y n ó w niż śró d b ru n e tó w .

ru dy ch włosów ssących. Z d a rza ją się włosy ru d e i białe, zupełnie pozbawione b a rw n ik a , ale rzadko; p rzew ażnie z n a j­

d u ją się w nich jesz c ze ślady barw nik a, j a k to w y k azał F r ć d ć r ic d la b a d a n y c h przez siebie albinosów.

P oniew aż b rak jeszcze ściślejszych b a ­ d ań n a d różnicam i pomiędzy obud w iem a g ru p a m i barw , więc w arto może z e s t a ­ wić przytoczone pobieżne dane ze s to ­ sunkam i, ja k i e zachodzą u k w ia tów i ptaków .

Rośliny posiadają: popierwsze b a rw n ik z ia rn is ty w kom órkach (t. zw. chloro- chrom opłasty), w y w o łu ją c y zieloną i żół­

tą barw ę, podrugie — pew ien b a rw n ik płynny, antocyan. Ten o sta tn i może być bezbarw ny, zawsze j e s t j e d n a k czerw o ­ ny, g dy sok k o m ó rk o w y m a odczyn k w a ­ śny, i zaw sze niebieski, gdy odczyn j e s t alkaliczny. B arw y czerw ona i niebieska m ogą w y stępow ać obok siebie n a j e d n y m liściu, m ożna j e d n a k wów czas w y k a z a ć różnice w odczynach. Zgadza się z tem fak t, że u ptaków , w e d łu g H a eckera *)>

z n a jd u je m y żółte, żółto-czerwone i c z er­

wone b a rw n ik i płynne, t. zw. lipochromy, oraz b r u n a t n e i czarne z ia rn k a barw ni­

kowe, m elaniny. Obadw a rodzaje b a rw -

j

ników m o g ą mieszać się z sobą, lecz czasem b a rw n ik a ziarnisteg o b r a k u je z u ­ pełnie; m a m y w te d y w ed ług K ru kenb er- g a i H aeckera czysto czerw one i żółto- czerwone pióra, lub, g d y n iem a i lipo- chromów, a lb i nizm. To też H a e c k e r z u ­ pełnie k o n s e k w e n tn ie p rzy pisu je w y s t ę ­ pow anie piór czerw onych i żółto-czerwo- n y c h niezupełnem u albinizmowi. Tym sposobem zadane przez nas pytanie: co nie rozwinęło się w ru d y c h włosach? b y ­ łoby ju ż rozw iązane przez H aeckera, o ile ze spostrzeżeń n a k w ia ta c h i p ta k a c h wolno w y c ią g a ć wnioski, dotyczące s s ą ­ cych. W albinizmie i e ry try zm ie s sący ch b r a k więc zupełnie c h rom oplastów czyli b a rw n ik a ziarnistego, podobnie j a k b r a k włosów w razie hypotrichosis.

*) V. H aeck er, U b er die F a rb e n d er Vogel- fed ern . A rc h iv fu r m ikroskop. A natom ie. Tom X X X Y (1890).

(8)

584 W S Z E C H Ś W IA T

Ko

37

T y m sposobem s tw ie r d z il ib y ś m y z g o ­ dno ść obudw u z ja w is k i jed n o c z e śn ie w y ­ kazali, że w a lbinizm ie b r a k jesz c ze d r u ­ giego cz y n n ik a , p e w n e g o k w a s u (lipo- chrom y) czy czegoś innego, co oznaczm y przez X, i pod w pływ em czego b ia ły b a r w ­ n ik białych w łosów s ta je się c z erw o ­ n y m .

P o niew aż w y ją tk o w o u m łod y ch oso b n ik ó w m o g ą się p rz y tra fia ć r u d a w e lub białe włosy (człowiek, małpa), k tó re p ó ­ źniej dopiero o t r z y m u ją w ła ś c iw ą b a r ­ wę, nale ż a ło b y więc uw ażać, że w y t w o ­ r z e n ie się b a r w n ik a z ia rn isteg o j e s t w ty c h raz a c h opóźnione. Skoro chromo- p ia s ty niezupełnie z a k r y w a j ą b a r w n ik czerw ony, o trz y m u je m y w te d y , zgodnie z pow yższem , czerw o n a w e odcienie b a rw n o rm a ln y c h , z a w a rty c h w g r a n ic a c h od blond do czarnej. T a k w ięc w razie r u ­ d y c h włosów m a m y zup ełn y e r y t r y z m (lub albinizm) w p r z y p a d k u zupełnego b r a k u ch ro m o p lastó w , i e ry tr y z m częścio­

w y (lub a lb iniz m częściowy) w p r z y p a d ­ k u zm n iejszonej liczby chrom oplastów ; pod t y m w ięc w z g lę d e m Y irch o w x) miał słuszność, g d y p rz y jm o w a ł d w a rodzaje r u d y c h włosów.

W e d łu g m oich b a d a ń m ik ro sko p ow y ch , o sobniki ru d e z pośród m ałp w w ię k s z o ­ ści włosów w y k a z u ją ty lk o częściow y e ry tr y z m , rz a d k o zupełny. J a k z a zn a c z y ­ łem, Bolk u t rz y m u je , że po m iędzy b a rw ą blond a c z arn ą i w s z y s tk ie m i pośrednie- m i od cien iam i n iem a różnicy zasadniczej, j e s t tylko różnica ilościowa, d o ty cz ą c a b a r w n ik a ziarnistego. Skoro t a k j e s t , to cz arn e (czarno-blond) w ło sy m ia ły b y w ię ­ cej z ia rn ek b a r w n ik o w y c h niż blond, j e ­ żeli zaś t a k nie jest, to z ia r n k a b a r w n i ­ k ow e są u b lo n d y n ó w ja ś n ie js z e , i łatw o s ta j e się zrozum iałem , że odcienie ru d e częściej się z d arzają śró d w łosów blond, poniew aż b a rw n ik c z erw o n y j e s t w nich

’) Y iroliow , G e sa m m tb e ric h t iib e r die von d t r d e u tsc h e n an th ro p o lo g isc h e n G e-ellsohafc veran- la s s te n E rh e b u n g e n iib er die F a rb ę d e r H a u t, d e r H a a re u n d d e r A u g o n d e r S c h u lk in d e r in D ęu tsęh la n d . A rc h iv fu r A n th ro p o l. T om X V I (1876). U w aża łe m za z b y te c z n e za jm o w a ć się bliżej t ą zn a n ą ro z p ra w ą i p rz y ta c z a łe m ty lk o w e d łu g Bolka.

m niej przysłonięty. Pom iędzy ta k ie m i w łosam i a w łaściw em i ru d em i istn ieje j e d n a k ta duża różnica, że pierw sze po­

sia d a ją c h rom oplasty, a d ru g ie nie. T y l­

ko z b adanie znacznej liczby p r ó b e k roz­

m a ity c h włosów i porów nanie b a rw y w łosów tej samej osoby w ro zm aitym w ie k u m ogłoby dać odpowiedź na p y t a ­ nia: l) czy b a rw n ik p ły n n y , choćby w postaci bezb arw n e j, z n a jd u je się we w s z y s tk ic h włosach; 2) czy rudy włos może w s k u t e k późniejszego o trz y m a n ia b a rw n ik a t a k ściem nieć, że z n ik a ją n a ­ w e t ś la d y ru d ej barw y; 3) czy czerw ony b a r w n ik p ły n n y może z nikn ąć, g d y się ju ż r a z znalazł we włosie.

W razie częściowego albinizmu, j a k go opisał Frederic, lub u często o p isy w a ­ n y c h M urzynów b lo ndy n ów , c h ro m o p la ­ s t y są ilościowo zre d u k o w an e , podobnie j a k u j a s n o blo n d E u rop e jc z ykó w , j e ­

dn a k ż e m a ją w y stę p o w a ć pom iędzy je - d n e m i a d ru g ie m i różnice (S ch w ein fuith w e d łu g Andreego), k tó re nie są d o ty c h ­ czas określone; przypuszczam , że M urzy­

ni blondyni, prócz niew ielkiej ilości chro­

m oplastów , p o sia d a ją b e z b a rw n y b a r w n ik p ły n n y , k tó re g o w y s tę p o w a n ie w y d a je m i się czemś chorobliwem, wówczas n a ­ w et, g d y przechodzi on w czerw ony.

Do w y ja ś n ie n ia w sz y s tk ic h i s t n i e j ą ­ cych b a rw włosów m ie lib y śm y więc;

z m ie n ia jąc y się ilościowo b a rw n ik ziarn i­

sty , b a r w n ik pły nny , k t ó r y pod w pły­

w e m c z y n n ik a X może przechodzić z bia­

łego w czerw ony, i pow ietrze, z a w a rte w z w y r a d n ia ją c y c h się s ta r y c h włosach.

Rozm aitość włosówr zw iększa się n a s tę ­ pnie przez to, że nie należy uw a ż a ć pO' j e d y ń c z e g o w łosa za całość jed n o ro d n ą , lecz każdy m a ły k a w a łe k jeg o może się różnić od sąsiedniego. W y k a z u j ą to nie ty lk o p o sia d a jąc e b a rw n e pierścienie wło­

s y p e w n y c h ssących, lecz znane są po­

dobne wry p a d k i śród ludzi, g d y włos po­

siadał, np. w o dstęp ach około 1 mm ko­

lejno j a s n e i ciem ne pierścienie („inter-

m ittie r e n d e s E r g r a u e n " w e d łu g Landois,

L e h r b u c h d e r Physiologie). D alej, je d n e

w łosy p o s ia d a ją b a rw n ik ty lk o w r d z e ­

niu, u i n n y c h z n a jd u je się rów nież w k o ­

rze, w reszcie w p ły w a jeszcze na b a rw ę

(9)

w łosów gęstość ich, za w a rto ść tłuszczu i grub ość (rude są przew ażnie dw a ra z y g ru bsze od blo n d *).

Pow yższe w yw od y o p iera ją się n a p rz y ­ puszczeniu, że Bolk m a słuszność, u w a ­ żając różnice pom iędzy b a rw a m i blond i c z arn ą za je d y n ie ilościowe. Muszę przyznać, że w istocie nie je d n o za tem przem aw ia. Szczególnie zaś ta okolicz­

ność, że dotąd w łaściwie tylko b a rw a ostro odróżnia M urzyna od E u ro p e jc z y ­ ka północnego; po m iędzy w szystkiem i form am i czaszek lu b in n em i form am i ciała z n a jd u ją się wszelkie możliwe prze j­

ścia, zacierające gran ice. Jeżeli b ędzie­

m y pojmow ali b a rw y w ta k i sposób, j a k to czyni Bolk, to pom iędzy niem i p r z e ­ sta ła b y istn ieć granica, k t ó r ą ju ż w każ­

dy m razie zaciera to, że u w sz y stk ic h ludów, u k tó ry c h w e d łu g zesta w ien ia A n dre e g o w y s tę p u ją ru d e włosy, z a u w a ­ żono rów nież osobniki z włosami blond.

W sze lk a różnica r a s o w a z o sta łab y zatem sprow adzona do „mniej lub więcej", a to w y d a je się rzeczą zasadniczej wagi. Z drugiej stron y, przeciw p rzy p u sz c z en iu Bolka m ożnaby p rzytoczy ć dowodzenie H aeckera, że ja k k o lw ie k c z a rn a b a rw a p ta k ó w polega p rzew ażnie na sk up ien iu b r u n a tn e g o b a rw n ik a , to j e d n a k w w y ­ j ą t k o w y c h razach m ożna w y k a z a ć rze­

c z y w isty b a rw n ik czarny. Bolk s ta w ia b r u n a tn e włosy obok ru d y c h , w e d łu g to ­ go w sz y stkie b r u n a tn e włosy powunnyby posiadać c z y n n ik X. Mogę t e m u z a p rz e ­ czyć, poniew aż włosy b r u n a t n e , t a k czę­

sto w y s tę p u ją c e u ssących, nie z a w ie ­ r a j ą go; nie m ogę u trz y m y w a ć jed n a k ż e , czy u człow ieka z d a rz a ją się podobne czysto b r u n a tn e włosy, k tó ry c h b a rw a zależałaby ty lk o od zia rn isteg o b a r w n i ­ ka. N ależałoby t u p rze p ro w a d z ić bliższe badania, k tóre w y k a z a ły b y może, że b a r ­ w nik p ły n n y w y s t ę p u je w trz e ch odcie­

niach: białym , ż ółtym i czerw onym , k t ó ­ re wobec zupełnego b r a k u ziarn istego b a r w n ik a d a ją się zaliczyć do zupełnego

]) .Rów nież p o w ierz ch n ia w ło sa w p ły w a na je g o barw ę. S zo rstk i w łos w y d a je się ja ś n ie j­

szy niż g ładki. (P rz y p . tłnm .).

albinizm u albo częściowego e ry try zm u . Z drugiej s tro n y b a d a n ia te w y k a z a ły b y może dwa rodzaje z iarn isteg o barw nika:

z ia rn k a b r u n a t n e i czysto czarne; g dy pierw sze są połączone z b a rw n ik ie m p ł y n ­ n y m i liczba ich niew ielka, to m ie lib y ś ­ m y wówczas d rug i rodzaj częściowego albinizmu.

P o z o s ta w ia m y przyszłym badaczom wprowadzenie now ych nazw dla odróż­

n iania dw u rodzajów albinizm u c zęścio ­ wego. Należałoby też nazw ać trzecią formę c-zęściowego albinizmu, g d y zja­

wisko to w y stę p u je ty lk o n a n iek tó ry ch częściach ciała, k tó ra to form a może t u ­ taj być pom inięta.

Zasługuje n a wzmiankę, że gdy włosy białe (u ludzi) lub c z erw o naw e (u małp zm ieniają sw ą barw ę, zm iana zostaje wy­

wołana nie przez nowe, inaczej z a b a r ­ wione włosy, lecz zachodzi je d y n ie w istnieją cyc h j u ż włosach, przez co mogą one w y k a z y w a ć na jro z m a itsz e kom bina- cye barw. U ż ó łto-brunatno-czerw ona- w ych m łodych małp czern ieją n a jp ie rw końce włosów, reszta ciem nieje w k ie ­ r u n k u do korzenia dopiero później, pod­

czas gdy u moich białow łosych dzieci zauważyłem ciemnienie w k ie r u n k u od korzenia, Różnice te łatw o można obja­

śnić. Młode m ałpy (które, j a k w yraźnie wyżej zaznaczyłem , n ig d y nie są rude, lecz żółto - b r u n atn o - czerwonaw e) posia­

dają ju ż barw n ik, k tó ry z n a jd uje się w całym włosie; włos m u si ściem nieć n a j ­ p ierw n a końcu przez s k o n c en tro w a n ie się z ia rn ek barw nika. Białym włosom dzieci b rakow ało je d n a k zupełnie b a r w ­ nika, k tó ry m usiał być dopiero dopro­

wadzony z soków ciała.

Bolk specyalnie jeszcze ro ztrząsał p y ­ tanie, czy n ależy uw ażać włosy ru d e za odm ianę. Oczywiście zależy w te d y w s z y ­ stk o od znaczenia, ja k i e p rzy pisu je m y słow u odm iana. Bolk doszedł do wnio­

sku, że ruda b a rw a j e s t odmianą.

Mogę n a to przystać, zgodnie z po- wyższemi m ojemi wyw odam i, w te d y , j e ­ żeli albinizm i h ypotrichosis będziemy uważali również za odm iany. Zapomocą doboru można o trz y m ać z obu d w u po­

zorne odm iany, j a k św iadczą króliki b ia­

(10)

586 W S Z E C H Ś W IA T .Na 37

łe, białe m y sz y i białe konie h a n n o w e r - skie, z je d n e j s tro n y , a n agie p s y m e ­ k s y k a ń s k ie z d ru g ie j. Możnaby też p r a ­ wdopodobnie ho d o w a ć śród ludzi a lb in o ­ sów i r u d y c h . Skoro k to ś m a c h ę ć u w a ­ żać to w p r o s t za od m ia n y, może to ro­

bić, j e s t to rzeczą g u s tu ; j a j e d n a k wolę n a z y w a ć j e s z tu c z n em i odm ianam i. P o ­ m iędzy odm ia na m i sz tu c z n e m i a zwykłe- m i w idzę tę różnicę, że o d m ia n a zw y k ła może się s a m a u trz y m a ć w n a tu r a ln y c h w a r u n k a c h , p o d czas g d y s z tu c z n a z n i ­ k n ę ła b y , pozo staw io n a sam ej sobie. S z t u ­ cznem i o dm ia n a m i n a z y w a m d late g o w ie ­ le odm ian n a s z y c h psów, k a n a r k ó w itp.

O d m iany s ztuczn e m a j ą w sobie do p e ­ w n e g o s to p n ia coś patologicznego, i ró­

wnież coś pato lo g iczn eg o , z w y ro d n ia łeg o widzę w albinizm ie i e ry tr y z m ie . Co do albin izm u śró d ludzi, k a ż d y to p rz y z n a . Należy p rz y z n a ć to j e d n a k i w zględ em e ry tr y z m u , j e ś l i u w a ż a się za słuszn e m oje pojm o w an ie ob u d w u , j a k o zjaw isk blizko p o k rew n y c h , Z a słu g u je n a u w a ­ gę, że albinizm wry s tę p o w a ł t a k często w łaśnie w ś ró d M urzynów , k t ó r y c h w y ­ wożono j a k o n iew o ln ik ó w do In d y j Za­

chodnich; co do e r y t r y z m u , p a to lo g ic z n ą w y d a je m i się j u ż n a d zw yczaj c ie n k a biała skóra, k tó r a m u t o w a rz y s z y . Czę­

sto w sz a k ż e s ły c h a ć o o d m ia n a c h c z er­

w o n y c h w śród zwierząt. W H olandyi, np. m a m y p raw ie w y łą c zn ie czarno-białe k row y , w A n glii czerwono-białe. O sta ­ tn ie b y ły b y w ięc o d m ia n ą n a t u r a l n ą (o ile nie są sztuczną). Mamy rów n ież czer­

w one m a łp y n a B orneo ( S e m n o p ith e e u s ru b ic u n d u s ), o ddzielny g a tu n e k , a nie s z tu c z n ą odm ianę. Te czerw o n e z w ie rz ę ­ ta nie w y k a z u ją j e d n a k e r y t r y z m u , m a ją one obfity b a r w n ik z ia rn is ty w sw y c h w łosach, ty lk o s to s u n k o w o w m niejszej ilości, tak , że c z y n n ik X może p rze ś w ie ­ cać. M ają one prz.ytem n ie białe, lecz czarne paznokcie. W te m z n aczen iu u z n a ­ j e m y o d m ia n y czerwone; c z y n n ik X sam p rze z się nie o znacza jesz c ze czegoś n i e ­ norm alnego, o ile w y s tę p u je w ra z z obfi­

ty m b a rw n ik ie m z ia r n is ty m . Że cz erw o­

n y czyn nik X w razie n iez n a c zn e j ilości b a r w n ik a może p rze ś w ie c ać (a więc u j a ­ s n y c h blondynów), to dało zapew ne, j a k

zaznacza Bolk, powód do u w a ż a n ia w ło ­ sów blond i r u d y c h za p okrew n e (Vir- chow i inni); Am m on, Freilćric, Bolk s łu ­ sznie odrzucili ten pogląd. Bolk oparł się p rzew ażn ie n a s w y m o b sz ern y m ma- t e r y a le s ta t y s ty c z n y m , w y k a z u ją c y m , że r u d e w ło sy z d a rz a ją się również często w śród blondynów j a k wśród b ru n etó w i Żydów, u o s ta tn ic h częściej n a w e t niż u p ierw szych, co potw ierdziło nanowo dane, k tó re Beddoe znalazł dla A nglii (Buli. soc. d ‘A nthrop., T. Ił, 1861; c y tu je go A ndree); o s ta tn i znalazł rude włosy d w a razy c zęstszem i niż Bolk. W id z im y więc stą d , że m ieszano z sobą dw a od­

m ienne pojęcia.

Skoro k to ś nie zgadza się uw ażać r ó ­ żnic pom iędzy blond w łosam i a c z a rn e ­ mi za w yłączn ie ilościowe, to m u si p r z y ­ puścić, że z ia r n is ty b a rw n ik włosów, po­

dobnie j a k chlorofil w c h rom op lastach roślin, może u le g a ć zm ianom chem icz­

nym , spow odo w any m przez n ie je d n a k o ­ w y sk ła d chem iczny su b sta n c y j od ży w ­ czych, d o starczany ch wiosom. Nie d la ­ tego, żeby s u b s ta n e y e te sam e w y t w a ­ rza ły now e zw iązki chem iczne, lecz że m ogą zm ieniać b a rw ę przez podrażnienie chem iczne, podobnie j a k m ożem y zm ie­

niać b a r w y k w ia tó w zapomocą żelaza, a łu n u i c u k ru , nie z n a jd u ją c później w k w ia ta c h ty c h przetw orów .

P o ż ą d a n em byłoby stw ierdzenie, czy odcień c z erw o n y blond włosów dzieci, czasem rów nież włosów ciem nych, k tó ry n iesp ecy aliści pospolicie p r z y p is u ją w p ły ­ wowi w ody, pochodzi od p ły n n eg o czer­

wonego b a rw n ik a , czy też nie.

Spodziew am się, że pow yższem i w y w o ­ dam i w y kazałem , iż k w e s ty a b a rw y wło­

sów z a słu g u je na w ię k szą u w a g ę od tej, j a k ą j ą darzono w osta tn ie m stuleciu , i że należy zwrócić szczególną u w a g ę n a ścisłe określenia, o ile s p ra w a m a być p o su n ię ta naprzód. Rękopis tej r o z p r a ­ w y b y ł ju ż w y s ła n y do d ru k u , g d y o trz y ­ m ałem k o m u n ik a t F is c h e r a *); wiedząc, że k w e s ty a m a być w yczerpu jąco u ję ta ,

*) E. F isch e r, D ie B e stim m u n g d er m ensch- lic h e n H aa rfarb en . K o rre sp o n d e n z b la tt d e r deu- tsc h e n a n th ro p . G-esellschafl, 1907, 9 — 12.

(11)

nie n a p is a łb y m może niniejszego a r t y ­ kułu, k tó ry miał w ła śn ie dać do tego pobudkę. Z drugiej w sz a k ż e s tr o n y w i­

dzę, że F is c h e r inaczej z a p a tru je się na ru d e w ło sy 1), i dlate g o właśnie uw a ż a m za słuszne ogłosić niniejsze rozważania, spodziew ając się, że Fisch e r zechce w swej przyszłej większej rozp raw ie prze­

k o n a ć się o słu szności moich poglądów, do czego c h ę tn ie do starczę m ate ry a łu .

Tłum .

S. Poniatowski.

S Z C Z E P I E N I E I M I E S Z A Ń C E W E G E T A T Y W N E .

K w estya, czy wogóle można mówić o istn ie n iu b a sta rd ó w , o trz y m a n y c h drogą w e g e t a t y w n ą , o d d a w n a była przedm io­

t e m licznych sporów. J e d n i, j a k np. Lin­

d em uth , w ychodzili z te g o z a p a try w a n ia , że to w szy stko , co się o trz y m u je przez szczepienie, nie sięg a t a k głęboko, ab y n a ru s z a ło specyficzny c h a r a k te r g a tu n k u L in d e m u th nie p rzeczył je d n a k możności istn ie n ia w p ły w u z ra z a na podkładkę, ograniczał tylko sto p ie ń jeg o działania.

J a k sam m iał się sposobność o te m prze­

konać, zapomocą zraza, k tó ry m a liście p s tr o k a to biało n a k ra p ia n e (albicatio, pa- nachure), m ożna przenieść tę pstrok a- ciznę także n a d oty ch c z a s zielone liście podkładki; i t a k u ż y w a jąc ja k o zraza A b u tilo n Thom psoni, k t ó r y j e s t formą p s tr o k a tą Abutilon s tr ia tu m , i szczepiąc go n a A bu tilo n s tr i a t u m m egopota- j micum, venosum , in sig ne, Sellovianum, S ouvenir de Kotschy, So uv en ir de Arago i t. d. w yw o łał w liściach p o d k ła d k i w y ­ ra ź n y albinizm . Podobnie j a k istnieje w p ły w albin iczn eg o zraza n a podkładkę, albiniezna podk ładk a w p ły w a też n a zraz.

W y j ą t k o w y r e z u l ta t szczepienia otrzy­

m ał obecnie H. W ink ler; m ianow icie z a ­ szczepił na Solanum lyco persicu m ja k o

1) W e w spom nianej ro z p ra w ie F isc h e r z a j­

m u je sta n o w isk o blizkie T opinardow i. U w aża on ru d e w ło sy za odm ianę ż ó łto -b ru n a tn y ch .

(P rzy p . tłu m ).

podkładce, zraz z Solanum nigrum , po kilku ty godniach, g d y n a s tą p ił ścisły zrost t k a n e k obciął g ó rn ą część rośliny w taki sposób, że płaszczyzn a p rzekroju s k ła d a ła się częściowo z tk a n k i p o d k ład ­ ki, częściowo z tk a n k a zraza. W m ie j­

scu z e tk n ięc ia się obu tk a n e k z rozpo­

częciem gojenia u tw o rzy ł się p rzybyszo­

wy pęd bardzo c h a ra k te r y s ty c z n y . Mia­

nowicie nosił on na stronie zwróconej ku Sol. n ig ru m m ały a je d n a k typowy liść Sol. nigrum , n a części zwróconej ku Sol. lycopersicum ty p o w y liść pomidora.

L ’'ść

JM®

3 miał w yglą d , b a rw ę i uwło- sienie pomidora, liść 4 i 5 były czyste- m i liśćmi Sol. n ig ru m , liść 6 był liściem p om idora

(S ol.

lycopersicum ), liść 7 liś­

ciem Sol. nigrum . Roślinę w tem sta- dyum p rze d s taw ia ry su n e k , (fig. 1) z je -

C him era Solanum ly co p ersic u m z w k lin o w an e m w nią S o lan u m n igrum . T kanka i liście S ola­

num n ig ru m k ro pkow ane Sol. lycopersicum nie.

dnej s tro n y , b y ła ona czystym pomido­

rem, z drugiej c z y sty m Sol. n ig rum , j a k tw ierdzi W inkler. Zupełnie j e s t ja s n e m , że n ie m a analogii dla tak ie g o „podwój- n e g o “ organizm u w n a tu rz e, n azw ał go więc W in k le r c h im e rą rośliną (przypo­

m in a bowiem Hom erow ską); co do je j

p o w sta n ia nie w ątpi, że z kallu sa t k a ­

n e k obu g atu nk ów , dwie komórki, j e d n a

S. n igrum , d r u g a S. ly cop ersicu m u tw o ­

rzy ły s to ż e k w e g e ta c y jn y pędu przyby-

(12)

5B8 W S Z E C H Ś W IA T jsjó 37

szowego, o cećhach d w u g a tu n k ó w . P ier- ! w szy więc raz w e d łu g W in k le ra , s tw ie r ­ dzono, że na innej drodze aniżeli płcio­

wej dwie ko m ó rk i ró ż n y c h g a tu n k ó w m o g ą być p u n k t e m w y jś c ia dla o r g a n i ­ zmu, k t ó r y obok z u pe łnie j e d n o lite g o w zrostu , może mieć ró w no cześn ie cechy obu g a tu n k ó w .

P r z e jd ź m y do szczepień w y k o n a n y c h nie n a ro ślinach zielnych, lecz n a d rz e ­ wach, w c e lach s p ra w d z e n ia k w e s ty i istn ie n ia b astardó w . W p ra w d zie s p o tk a ­ m y się ze znacznie m n ie js z ą ilością po­

m y ś ln y c h re z u lta tó w , j e d n a k poniew aż w p e w n y c h raz a c h szczepienie wyw ołało głębokie z m ia n y w zrazie lub w pod­

kładce, b u d z ą one w ię k sze z a in te r e s o w a ­ nie, tem b a rd z iej, że zup ełnie ścisłe o b ser- w acye tego rod zaju m o żn a p raw ie że n a palcach policzyć. Zaczn ijm y od s ły n n e ­ go C y tisu s A dam i ( L a b u rn u m A d a m i Poir), hodo w anego w o g r o d a c ’1 j a k o k rz e w d r z e w ia s ty lub małe drzew ko. J e s t to r o ślin a o nadzw yczaj c ie k a w y c h w ła s n o ­ ściach, podobna, p o m in ą w sz y kolor k w ia ­ tów, do szczodrzeńca (C ytisus L a b u r ­ num), o m nie jsz y c h od niego liściach, o m niej p e łn y c h gro nach , z k w i a ta m i b r u ­ dno czerwonej b a rw y , nie z a w iąz u jąc e m i nasion. To j e s t w ła ściw y C y tisu s A d a ­ mi. J e d n a k prócz t a k i c h liści i k w ia tó w , n a ty m s a m y m okazie w y r a s t a j ą w cze­

śniej lub później silne p ę d y zupełnie p o ­ dobne z s w y c h liści i k w ia tó w , t a k co do k s z ta ł tu j a k i ba rw y, do szczodrzeńca, j e s t to t. zw. C. L a b u r n u m ; p r z y t e m z l a ­ ta m i z a c z y n a zm ieniać się s to s u n e k g a ­ łęzi obu rodzajów , t a k że raz z d a je się n a k r z a k u przew ażać C. Adam i, d r u g i raz zaś C. L a b u r n u m . N a s t a r y c h d r z e ­ w k a c h u k a z u je się n a g le je s z c z e trzeci g a t u n e k gałęzi, są one bard zo cienkie i s to ją skupione razem , p o k r y te g ę s to b a r ­ dzo m ałem i listkam i, w k t ó r y c h kącie w y r a s ta j ą k w i a ty czerwone. J e s t to t a k zw. C. p u rp u re u s . W idz ian o też ta k i e ! osobniki C y tisu s Adam i, n a k tó ry c h w cześniej p o k a z y w a ły się gałęzie C. p u r ­ p u re u s , aniżeli C. L a b u rn u m .

N a tu ra ln ie k w e s ty a te j t a k ciekaw ej trójki, w je d n e j osobie zjed n o czo n ej, z a ­ in te re s o w a ła ogromnie b o ta n ik ó w i o g ro ­

dników; p rzypuszczan o , że w ty m p r z y ­ p a d k u m am y do czynienia z b a sta rd em , k t ó r y p o w sta ł drogą płciową, przeczy j e ­ d n a k te m u do pew neg o sto p n ia fakt, że krzyżow anie t a k dale k ich g a tu n k ó w j a k C. L a b u rn u m z C. p urpu re us, u s tr ą c z k o ­ w ych się nie trafia (Focke, Darwin), i że I roślina t a m a własności, k tó ry c h nie p o­

siada żaden z d oty chczas z na ny ch b a s t a r ­ dów, o trz y m a n y c h sztucznie czy też w n a tu rz e . Ogrodnicy f ra n c u s cy próbowali często złączyć w e g e ta ty w n ie C. L a b u rn u m z C. p u rp u re u s , a j e d e n z nich Adam zaszczepił C. p u r p u re u s n a C. L a b u rn u m ; po roku oczko rozwinęło liczne pędy, z k tó ry c h n a js iln ie js z y A d a m puścił w h a n ­ del, j a k o odm ianę C. p u rp u re u s .

P y łe k C. A d a m i z a w iera nieznaczną ilość n ę d z n y ch ziarn, zalążki j e d n a k są zn iekształcon e; k w ia ty C. p u r p u re u s m a ­ j ą pyłek przew ażnie bardzo ubogi w d o ­

brze w y k s z ta łc o n e ziarna. Siewki z g a ­ łęzi L a b u rn u m C. A dam i d a ją C. L a b u r ­ num ; siew ki z gałęzi p u r p u re u s d a ją C.

p u r p u re u s , ale j a k się zdaje z małemi zm ianam i. J e s t to więc roślina ze wszech m ia r g od n a uw agi, tem b a rd z iej, że budo­

wa a n a to m ic z n a je j form m ieszan ych różni się od m ac ierz y ste j.

Rów nie w ielk ą sław ą j a k C y tisu s A d a ­ mi cieszy się r o s n ą c y koło Metz u w B ron va ux przeszło s tu le tn i okaz Mespi- lus g e rm a n ic a , zaszczepiony na C ratae- gus m onogyna, zn an y powszechnie pod n a z w ą Neflier de B ronvaux, a z b a d an y dokładniej przez K oehnego i Nolla, na pod staw ie spostrzeżeń Sim ona Louis i Iouina. Mianowicie z pn ia głogu poniżej m ie jsc a zaszczepienia w y ro s ły d w a p ę ­ dy, n a k tó ry c h w idać w y ra ź n y w pływ zraza. Obie te gałęzie różnią się nie ty lk o od in n y ch w y ro s ły c h z tego s a m e ­ go p n ia głogu, ale i między sobą; je d n a z nich n a z w a n a Mespilus D ard ari, ma m ałe całobrzegie liście p o k r y te k u t n e ­ rem , podobnie j a k Mespilus g e rm anica, k w ia ty j e d n a k n a długich s z y pu łkach w liczbie 6— 12, tw orzące b a ld a c h y i owoc z 1— 3 z ia rn am i, z d ra d z a ją pochodzenie od głogu. D r u g a gałąź n a z w a n a Mespi­

lus A snieresi, ro sn ą c a zaraz obok p o ­

p rze d n iej, m a kolce, k w ia to s ta n y , wiel-

(13)

kości owoców i n iejed nako w o w r ę b n e l iś ­ cie j a k głóg, k u t n e r o w a t e m zaś owłosie­

niem liści i b r u n a t n ą b a rw ą owoców przypom ina zupełnie Mespilus germ an i ca. Trzecia g a łą z k a w e d łu g spostrzeżeń Nolla n a z w a n a p rzez niego Mespilus Iou- ini, p o d o b n a początkow o do głogu, prze­

szła j e d n a k w form ę zbliżoną do M. As- nieresi, od której różni się wcześniej - szem k w itn ięciem i zupełną niepłodno­

ścią.

W s z y s tk ie te form y różnią się z a sa d ­ niczo od opisanego przez P ro ck eg o ba- s ta r d a m iędzy C r a ta e g u s a Mespilus o t r z y ­ m anego n a drodze płciowej. Ponieważ nasun ęło się przypuszczenie, że p o w s ta ­ nie tego m ie sz ańc a pochodzi stąd , iż pod­

k ła d k a z Nełlier de B ro n vaux j e s t już m ie szańcem n o rm a ln y m Mespilus X C r a ­ ta e g u s , prze d s ięw z ię to ścisłą rew izyę a n a ­ tom iczną o k a z u i p rzek on an o się, że pod­

k ła d k a m a c h a r a k te r a n a to m ic z n y głogu, n a to m ia s t gałęzi M. D a r d a ri i M. Asnie- resi, k tó re z niej w y rosły , m a ją budowę p o ś re d n ią pom iędzy Mespilus a C r a ta e ­ gus. K w e sty a więc, że m am y tu do czy­

n ienia z p e w n e m rozchodzeniem się nie j e d n o s t a jn i e m ie sz an y c h cech bastard a,

o trz y m a n e g o d r o g ą płciową, upadła, i dziś po rew izy i a natom icznej, tem b a r dziej, że okaz b a d a n y żyje, t r u d n o w ą t ­ pić w j e g o n a tu r ę , j s k o w e g e ta ty w n e g o b a s ta rd a , o trz y m a n e g o przez szczepienie.

Zraz w yw o łał w ty m p r z y p a d k u głębo­

kie zm iany, w pływ je g o p rze b ija się wy raźnie w m orfologicznych i an a to m ic z ­ n y c h cechach g a łą z e k b astard ów ; in n a j e d n a k stro n a, m ianow icie sam o o b jaś n ie ­ nie pow stania b a s ta r d a , n a s trę c z a b a r ­ dzo powrażne trudności. O ile w kom ór­

ka c h blizny n a s tą p iła k op u lacy a jąd e r, to p o tom stw o t y c h kom órek b y łob y ba- s ta r d e m w e g e ta ty w n y m .

P o w szech nie zn a n y m b a s ta rd e m w e g e ­ ta t y w n y m j e s t pom arańcza, t. zw. Biz- zaria. Nosi ona gałęzi i owoce z Ci- tru s A u r a n tiu m , C itrus Medica i trzeciej form y pośredn iej m iędzy tem i dwiema;

b a s t a r d te n p o w s ta ł w 1664 r. we Flo- rencyi, przez szczepienie, ro zm na ża się go zaś d ro g ą w e g e ta ty w n ą , przyczem d a ­ j e gałęzi c z y sty c h g a tu n k ó w . P rz y p o ­

m ina go drzewo, k tó re rosło w Alexan- dryi, a k tó re rodziło po m arańcze, c y t r y ­ ny (C. Medica) i owoce pośrednie. P r a ­ wdopodobnie był to też b a s ta r d w r o ­ d zaju Bizzaria, której n iek tó rzy badacze p rzypisują podobnie j a k C ytisus Adam i i Crataegom espilus pochodzenie płciowe.

Po zaszczepieniu przez C asim ira w Królew cu zwykłej białej róży n a czerwo­

nej centyfolii, g ałązki p o d k ład k i nowo powstałe nosiły n a sobie k w ia ty , j e d n e czerwone, drugie białe, trzecie o p łatk a ch przew ażnie białych z czćrw onym odcie­

niem.

D aniel opisuje świeżo now ego b a s t a r ­ da otrzym anego n a w e g e ta ty w n e j d r o ­ dze. Mianowicie n a pigwie zaszczepiono gruszę, na jed n e j z gałęzi p ig w y poja­

wiły się 3 silne p ędy o liściach m orfo­

logicznie i anatom iczn ie pośredniej b u ­ dowy m iędzy szczepkiem a podkładką.

Na g ru sz y szczepionej n a głogu,- gałęzi z cecham i b a s ta rd ó w o sta tn ie m i czasy o trzy m ał Wille.

Kończąc p rzeg ląd ważniejszych- r e z u l ­ tatów szczepień, m uszą zwrócić u w a g ę n a to, że k w e s ty a ba sta rd ó w w e g e t a t y w ­ n y c h dla p o w s ta n ia now ych form w n a ­ turze a nie n a drodze sztucznej, m a z n a ­ czenie bardzo podrzędne. Różnice z a p a ­ tr y w a ń co do tego, czy wogóle m ożna mówić o istnieniu b a s ta rd ó w w e g e t a t y w ­ nych, polegają przew ażnie n a zasadni- czem nieporozum ieniu, m ianowicie na ro zm aitem o k reśla n iu pojęcia b a s ta r d a w e g e ta ty w n e g o i n a różnej in te r p re ta c y i faktów.

D r, Bolesław N am ysloic ski.

B IB L IO G R A F IA .

A dam : A nnales de la S ociete d ‘h o rtjc u ltu ro de P a ris 1830.

Beekv. M anagetta: TJber M ischfriichte n. dereń E n tste lu in g . "W i en. H . G rtzg 1895.

B iffen: N ote on rom e G ra ftin g E x p erim e n ts.

A nnals o f B otan y 1902.

C arriere: Q uelqnes o b se rv a tio n s a propos de la g reffe. R evue h o rt. 1876.

C aspary: S chrift. p h y s. ok. G slft. K ró lew iec 18d5.

D an ie l L ucien: S u r la g reffe dos p a rtie s sou- te rr a nes des p la n tes. Comp. ren d . Ac. d. sc., Pa­

ry ż 1891.

Cytaty

Powiązane dokumenty

żań i porównań daje się sprowadzić do tego, że wartości, otrzymywane dla strefy zenitowej zbliżają się najbardziej do rzeczywistych wartości

wiem żaden stan komórki nie może być utrzym any.. Je s t ogólną właściwością każdego żywego systemu, że się stale zmieniać musi. Jego proces | życiowy

ne zwierzęcia zależą od determinantów , znajdujących się w jeg o pierworodnej komórce i przekazujących się potomstwu po podziale, staje się jasnem , że

kości światła, Gdyby to przypuszczenie okazało się słusznem, to w ten sposób jednolite wytłumaczenie sił przyrody s ta ­ łoby się rzeczą

Możnaby sądzić, że w w arunkach fi- zyologicziych mała ilość śliny unika działania soku żołądkowego, dostaje się do dw unastnicy i tam wobec reakcyi

Za tą jednolitością przemawia również fakt, obserwowany przez Hertwiga u Acti- nosphaerium. Jądra zachowane dzielą się dalej, powstają gam ety, które łączą

2.. Nieprzerwana s u ­ cha pogoda trw a całemi miesiącami bez chmUrki ani obłoczka i gdyby nie obfita rosa nocna, posucha byłaby szkodliwa dla świata

Różnorodność prac jego przejawia się jeszcze bardziej, niż uczynić to może tom niniejszy, jeśli zechce się uwzględnić ba­. dania, których Curie nie ogłosił,