• Nie Znaleziono Wyników

Obóz pracy w Niemczech - Z. P. J. - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Obóz pracy w Niemczech - Z. P. J. - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

Z. P. J.

ur. 1925; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Niemcy, II wojna światowa

Słowa kluczowe Niemcy, Quedlinburg, II wojna światowa, Niemcy, obóz pracy, praca

Obóz pracy w Niemczech

To było koło miasta Quedlinburg, dwa kilometry, obóz się nazywał Cameron. Myśmy z tego Cameronu jeździli do Quedlinburgu, w Quedlinburgu były takie bloki firmy, gdzie się przebierało różnego rodzaju warzywa, rozsyłało się potem po całym kraju.

Myśmy tam przebierały groch, fasolkę, tam byli Rosjanie też, jeńcy, wozili to, nosili to, no jak to w niewoli.

[Pewnego razu] skończyła się praca, samochód już na nas czekał, schodzimy, bo to było na czwartym piętrze, i zgasło światło. Więc jak zgasło światło, to ja mówię:

„Hela, podaj mi rękę, bo jeszcze zlecę z tych schodów”. No i Hela mówi: „Dawaj rękę”. No i ja dałam rękę, schodzimy z tych schodów, zeszłyśmy na dół, błysnęło światło, a mnie Niemiec trzyma za rękę, nie Hela. Więc ja zrobiłam wielkie oczy, stanęłam i nic nie mówię, a on do mnie mówi po polsku: „Proszę się nie bać. Ja jestem Polak”. Nazywał się Henryk Pilarski.

Data i miejsce nagrania 2011-09-21, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

I dla niego nigdy nie było problemu, żeby się utożsamić z jakąś sytuacją, którą on przeżywa, dlatego że on stale jakby czuje i w swojej poezji daje o tym wyraz, że

Słyszałam o „cudzie lubelskim” w 1949 roku, nawet byliśmy z mężem w Archikatedrze, ale bardzo ciężko było się dostać z powodu kolejek i tłumów: każdy chciał

Trzeba było na plac kłaść takie bale i po tych balach można było jechać, bo inaczej by się koła zapadły. Na taczkę się kładło 100

Byłam wychowana w duchu patriotycznym, ale to co powtarzam moim dzieciom, to to, że zawsze się buntowałam, przeciw temu, że ktoś zawsze wiedział lepiej za mnie, co

Myśmy gospodarzyli, tośmy mieli i krowy, i dwa konie było, i świń było po sześć, po osiem w oborze. On [mąż] do pracy jeździł, a ja tu wszystko

Ja miałam różaniec, nosiłam ten różaniec na szyi, żeby mi nie zginął, no i ona mówi: „Ja wiem, co to jest, to jest różaniec, ale nie wiem, jak się na tym modlić”.. No to

Więc ojciec sprzedał wiano mojej mamy i kupił tutaj bardzo dużą działkę, bo to było 3,5 hektara, tu gdzie teraz jest osiedle sienkiewiczowskie.. Ale to jeszcze była wieś, a

[Pracowałam] na Rurach Jezuickich, tam były łąki, może i dzisiaj są, tam ścięli trawę, ułożyli w snopki, a później [układało się] takie stosy, żeby się wysuszyło..